Krew świętego Januarego

Okładka książki Krew świętego Januarego Sándor Márai
Okładka książki Krew świętego Januarego
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik Seria: Nike literatura piękna
325 str. 5 godz. 25 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Nike
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2006-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
325
Czas czytania
5 godz. 25 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307030821
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
60 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
85
65

Na półkach:

Coś jest w węgierskiej literaturze poświęconej okresowi komunizmu - przy czym oczywiście wyciągam uogólnienie z czapki, bo całej przecież nie przeczytałem - że jest okropnie smutna i nostalgiczna. (Mam osobistą hipotezę że to wpływ roku 1956 na całe pokolenie.) Tu poetycka pocztówka z Neapolu, w zasadzie love letter do cywilizacji i kultury śródziemnomorsko-zachodniej, jaką tylko człowiek Europy Środkowej mógłby wysłać, w połowie staje się nagle esejem na temat "systemu represyjnego" w formie monologu kolejnych narratorów.

Coś jest w węgierskiej literaturze poświęconej okresowi komunizmu - przy czym oczywiście wyciągam uogólnienie z czapki, bo całej przecież nie przeczytałem - że jest okropnie smutna i nostalgiczna. (Mam osobistą hipotezę że to wpływ roku 1956 na całe pokolenie.) Tu poetycka pocztówka z Neapolu, w zasadzie love letter do cywilizacji i kultury śródziemnomorsko-zachodniej, jaką...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
958
623

Na półkach:

Jestem pod nieustającym wrażeniem prozy Marai'a.
Ta książka, poza wszelkimi innymi zaletami, opisuje Neapol i jego mieszkańców w znakomicie niekomplikowany sposób.
Bohaterami są zwykli ludzie, z ich wielokulturowymi rodowodami, ludzie troszczący się o byt najbliższych, ale dla których owi "najbliżsi" to mieszkańcy całej ulicy, zaułka, placu.
Na tym tle, społeczeństwa wrośniętego w miasto, los dwojga imigrantów wydaje się tym bardziej okrutny.
Ta książka to , poza wszystkim, wspaniały przewodnik po Neapolu, jego ulicach i zakątkach, w których nie słychać odgłosów mafijnych strzelanin.
Naprawdę warto przeczytać.

Jestem pod nieustającym wrażeniem prozy Marai'a.
Ta książka, poza wszelkimi innymi zaletami, opisuje Neapol i jego mieszkańców w znakomicie niekomplikowany sposób.
Bohaterami są zwykli ludzie, z ich wielokulturowymi rodowodami, ludzie troszczący się o byt najbliższych, ale dla których owi "najbliżsi" to mieszkańcy całej ulicy, zaułka, placu.
Na tym tle, społeczeństwa...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1196
1172

Na półkach:

- Kto choć raz był we Włoszech, ten już nigdy nie będzie zupełnie nieszczęśliwy - pisał Paweł Muratow, jeden z najlepszych znawców tego kraju (także ja jestem co do tego przekonany). Do wyznawców tej prawdy na pewno zaliczał się i Marai, który jak wynika z jego genialnych „Dzienników”, uwielbiał Włochy i Włochów. Literacki wyraz tej miłości dał właśnie we wstrząsającej wręcz „Krwi świętego Januarego”.

Piękna czułość opisów włoskiej, a precyzyjnie neapolitańskiej, radości życia, zwłaszcza tego najprostszego i najbiedniejszego, tamtejszej mentalności i otwartego stosunku do siebie i innych, nikogo nie pozostawi obojętnym. Sporo już tekstów Mistrza poznałem, ale tak smakowicie soczyste przedstawienie życia pod włoskim niebem umieszczam bardzo wysoko w jego całym dorobku.

Np. takie wyimki:

„Wiedzą, że śmiać się, dawać kwiaty, nie czekając aż ktoś o nie poprosi, pozdrowić kogoś w przelocie śpiewnym słowem, niczym ptak, który w czasie lotu kwili ze szczęścia, unosząc się w powietrzu, upojony samym faktem istnienia - wiedzą, że to wszystko jest ważne, bo tak jest łatwiej żyć”.

„Jako że prawdziwy gniew, wielka namiętność i prawdziwa miłość są zjawiskami nader rzadkimi w życiu człowieka – większość ludzi z konieczności zadowala się żałosną kłótnią, tanią namiastką namiętności, wybrakowanym pokarmem z miłosnej garkuchni – tak samo rzadkie są owe wielkie chwile, kiedy człowiek bez pośrednika zwraca się do Boga”.

„Ta ich sława w świecie, że są leniuchami. Ależ nic podobnego! Od świtu do nocy uganiają się za robotą. Nie mają czasu, żeby pracować. To prawda, że pogardzają pracą. Nie mają poczucia celu ani końca życia. Po prostu życie skończy się lekko i przyjemnie, gdy dojdą do kresu”.

Drugim, równorzędnym, choć już nie tak pięknym tematem, są uchodźcy. Ci od komunizmu pod koniec lat 40. Ich też – tak jak dziś, jak dziś… - nikt nie chce, no może najwyżej pustynna, odległa Australia. Los takich ludzi zawsze jest taki sam, niezależnie od motywu migracji. Bo jak pisze mądry Mistrz, ”kiedy człowiek porzuca swój kraj, porzuca wszystkie kraje” (do sztambucha niektórym!).

Uwagi Maraia na ich temat pasują także i do dzisiejszych migrantów, których będzie tylko przybywać z każdym rokiem zaostrzającego się kryzysu klimatycznego i demograficznego - choćby nie wiem co z rana, w dzień, wieczorem i w nocy kłamaliby nam niemiłościwie tu panujący „ludzie bez twarzy, ludzie bez serc”...

Główni bohaterowie drugiej części książki to para uchodźców z nienazwanego kraju zza „żelaznej kurtyny”. Nie mogę podzielić opinii poniżej, jakoby byli oni Polakami. Nic na to nie wskazuje, oprócz np. cytatu z powieściowych Włochów, raczej niezbyt dobrze poinformowanych…

„Tam nad Frisie, już blisko szczytu Posililipo, mieszka jeden cudzoziemiec, który chce zbawić świat.
- Niemiec? – spytał sprzedawca gemm.
- Nie – odparł wyniośle szef rubryki wyścigów konnych. – Polak. (…)
- Anastasio! Ten człowiek tam na Posililipo...!
Młody człowiek w koszuli odkrzyknął:
- Anglik.
- Nie Anglik – rzekł stanowczo szef rubryki wyścigów konnych. – Gdyby był Anglikiem, znałbym go, bo przychodziłby na wyścigi kłusaków. – Polak – powiedział z gniewnym uporem.
- Polacy nie potrafią zbawić świata – powiedział spokojnie sprzedawca gemm”.

Według mnie, „oczywistą oczywistością”, że to Węgrzy. Co o tym świadczy? Ano bardzo wiele, w tym zawoalowane wypowiedzi księdza i policjanta. Na Węgrów wskazują wprost słowa partnerki samego uchodźcy - podczas „spowiedzi”, kobieta wymienia węgierskie imiona Balazs i Jenoe. A najważniejszy dowód, to data z zapisków uchodźcy, że 11 kwietnia 1948 r. opuścił swój kraj. A kto czytał znakomite „Dzienniki” Maraia i zna jego życiorys, ten wie, że właśnie wtedy wyjechał on ze swego kraju. Na zawsze…

Bo ten uchodźca, któremu w książce pisany jest taki los, jaki go spotkał, jest dla mnie alter ego węgierskiego pisarza. A odtwarzane przez innych słowa uchodźcy są dla mnie wręcz jednobrzmiące z tymi przemyśleniami, np. co do komunizmu, które czytałem właśnie w „Dziennikach”. Także niewiara w Zachód pokrywa się z tym, co pisał Marai.

„- Cudzoziemcy nie rozumieją tego. Myślą, że neapolitańczycy są religijni. A to nieprawda. Nasz naród jest przesądny, owszem, ale nie religijny”.

To zdanie świetnie pasuje do sprawy rzekomo „burzącej się krwi” San Gennaro. A to po prostu spermacet, półpłynna substancja z głowy kaszalota. Ot typowy to włoski dowcip dla przesądnych, który posłużył Autorowi do kontrapunktu – krwi zakrzepłej w sercu uchodźcy, skoro „jego Europy” już nie ma, a on sam już nie ma nadziei, że krew zacznie znów krążyć……

Ponadto ta książka uświadomiła mi, że przydomek „don” to wstydliwa pamiątka po niesławnych rządach hiszpańskich Burbonów w Królestwie Obojga Sycylii.

Kilka cytatów dodatkowo…

….Przygodni handlarze okupowali okolice Bazyliki Świętego Piotra i sprzedawali pozłacane klucze Piotrowe, a także wszystko, co może być potrzebne pielgrzymom: święconą wodę, szelki, święte obrazki, przybory liturgiczne i prezerwatywy…

…Przedmiot handlu najczęściej nie ma znaczenia. Kwota, cena zakupu też nie ma znaczenia. Targowanie się – oto, co ma znaczenie…

…Człowiek po całym dniu pracy nigdy nie czuje takiego zmęczenia jak bezrobotny przez cały dzień...

…Świat jest wielkim prezentem. (…)Trzeba przyjąć go takim, jakim jest.

…Uważano, że łatwiej jest być biednym, kiedy człowiek nie jest sam…

…Gdy Amerykanie wygrali wojnę, dali ludziom penicylinę, czekoladę, pszenicę, benzynę, dali tez furę pieniędzy. Włosi kiwali głowami z wdzięcznym uznaniem, ponieważ wiedzieli, że inni okupanci nie dają nic. Anglicy na przykład nie dali złamanego centa. Członkowie polskiego korpusu też nic nie dali….

….Po cichu zapytał – jaka jest ta kobieta?
- Już nie jest młoda – opowiedział agent. – Ale jeszcze jest kobietą.
- Rozumiem – rzekł podkomisarz. Popatrzyli na siebie wzrokiem doświadczonych mężczyzn….

….Systemy represyjne zrobią wszystko, byle tylko zyskać przychylność artystów i intelektualistów. To jest dla nich ważniejsze niż strach tłumu czy zaaranżowane demonstracje popierające lub sfałszowane wybory….

- Kto choć raz był we Włoszech, ten już nigdy nie będzie zupełnie nieszczęśliwy - pisał Paweł Muratow, jeden z najlepszych znawców tego kraju (także ja jestem co do tego przekonany). Do wyznawców tej prawdy na pewno zaliczał się i Marai, który jak wynika z jego genialnych „Dzienników”, uwielbiał Włochy i Włochów. Literacki wyraz tej miłości dał właśnie we wstrząsającej...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
571
318

Na półkach:

Bez zagłębiania się w życiorys autora ciężko dociec o czym jest książka. To jakby z kilku złożona jedna pozycja. Trochę biedy i sielanki w zrujnowanym kraju, trochę sposobów na radzenie sobie po wojnie. Trochę ściemy i zabobonów a trochę cudów i wiary-niewiary. Tanie filozofowanie. Do mnie nie dotarła ta książka.

Bez zagłębiania się w życiorys autora ciężko dociec o czym jest książka. To jakby z kilku złożona jedna pozycja. Trochę biedy i sielanki w zrujnowanym kraju, trochę sposobów na radzenie sobie po wojnie. Trochę ściemy i zabobonów a trochę cudów i wiary-niewiary. Tanie filozofowanie. Do mnie nie dotarła ta książka.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
250
78

Na półkach:

Piękna, choć smutna opowieść o zakorzenieniu (neapolitańskiej biedoty) i wykorzenieniu polskich uchodźców, spowodowanym nie tylko migracją, ale jeszcze wcześniej zawłaszczeniem rodzimego kraju przez komunizm. Wielkość, ale i bezradność człowieka wobec walca historii, ideologii.
No i spotkanie człowieka pochrześcijańskiego z ostatnimi śladami chrześcijaństwa, takie odgadywanie po omacku, często błędne, jego prawdziwego znaczenia.
Dość trafny opis mentalności śródziemnomorskiej w jej neapolitańskim wydaniu.
Jestem ciekawy, co na temat tej książki myślał Herling-Grudziński, i czy on sam, jako polski uchodźca w Neapolu, skazany na ostracyzm przez włoskich intelektualistów, nie był w jakiejś mierze pierwowzorem głównego bohatera.
Polecam, bo i mnie ta książka zachęca do sięgnięcia po kolejne książki Maraia. Choć jest to jedna z tych książek, po której zakończeniu nie ma się ochoty na jakąkolwiek inną książkę, aby jeszcze w sobie trochę ponosić to, co zostaje w człowieku po tej wspaniałej lekturze.

Piękna, choć smutna opowieść o zakorzenieniu (neapolitańskiej biedoty) i wykorzenieniu polskich uchodźców, spowodowanym nie tylko migracją, ale jeszcze wcześniej zawłaszczeniem rodzimego kraju przez komunizm. Wielkość, ale i bezradność człowieka wobec walca historii, ideologii.
No i spotkanie człowieka pochrześcijańskiego z ostatnimi śladami chrześcijaństwa, takie...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
80
46

Na półkach: ,

To są właściwie dwie książki. Jedna lepsza, druga gorsza. Lepsza jest pierwsza połowa: znakomite impresje z Neapolu, charakterystyczne dla pióra Maraia. Druga połowa to skrajnie pesymistyczny esej historiozoficzny, w którym Marai pokazuje na przykładzie bohatera uchodźcy ze Wschodniej Europy, jak bardzo on sam nie znosił komunizmu. Nie znosił, demonizował i niestety mocno na ten temat przynudzał. Można zrozumieć argumentację Maraia (wiedział doskonale o czym pisze, bo jest tu bardzo wiele wątków autobiograficznych),ale z dzisiejszej perspektywy jest to coraz mniej czytelne i coraz bardziej przestarzałe.

To są właściwie dwie książki. Jedna lepsza, druga gorsza. Lepsza jest pierwsza połowa: znakomite impresje z Neapolu, charakterystyczne dla pióra Maraia. Druga połowa to skrajnie pesymistyczny esej historiozoficzny, w którym Marai pokazuje na przykładzie bohatera uchodźcy ze Wschodniej Europy, jak bardzo on sam nie znosił komunizmu. Nie znosił, demonizował i niestety mocno...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
95
9

Na półkach:

Autor w Polsce był przez chwilę popularny. Ale niezbyt długo. Szkoda. Ta książka tego autora jest według mnie bardzo ciekawa i chyba jest jedną z najmniej znanych.

Jest napisana bardzo ładnym językiem, szczególnie pierwsza część, gdzie jakby nic się nie dzieje, ale mimo to przykuwa uwagę. Składa się w większości tylko z opisów portu i miasteczka, a właściwie ich mieszkańców, ale jakie są to opisy! Wysmakowane, sprawnie napisane i wyważone.

Marai był kolejnym uciekinierem z bloku komunistycznego, a ta tematyka jest mi zawsze bliska. Warto tą książkę przeczytać dla piękna języka. I dlatego, żeby zobaczyć, jak pisać o ważnych sprawach, bez moralizatorstwa.

Jeżeli muszę odjąć gwiazdki, to za to, że książka jest zbyt krótka. Chciałbym korzystać z tej powolnej narracji przez dalszych dwieście stron.

Autor w Polsce był przez chwilę popularny. Ale niezbyt długo. Szkoda. Ta książka tego autora jest według mnie bardzo ciekawa i chyba jest jedną z najmniej znanych.

Jest napisana bardzo ładnym językiem, szczególnie pierwsza część, gdzie jakby nic się nie dzieje, ale mimo to przykuwa uwagę. Składa się w większości tylko z opisów portu i miasteczka, a właściwie ich...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
756
145

Na półkach: ,

Pochłaniająca; obraz Włoch, obyczajowości małomiasteczkowej, mentalności mieszkańców. W książce przeplatają się różne wątki; obok opowieści o tradycyjnej prowincji- tytuł nawiązuje do specyficznej religijności mieszkańców- jest tu motyw obcego. To sławny naukowiec, który opuścił ojczyznę z obawy przed prześladowaniami; podróżuje od lat z kobietą, która okazuje się być jego współpracownicą. Bohater ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, co prowadzi fabułę w kierunku kryminału... Jest to oczywiście nadużycie, pokazuje jednak różnorodność wątków, jakie pojawiają się w powieści.

Pochłaniająca; obraz Włoch, obyczajowości małomiasteczkowej, mentalności mieszkańców. W książce przeplatają się różne wątki; obok opowieści o tradycyjnej prowincji- tytuł nawiązuje do specyficznej religijności mieszkańców- jest tu motyw obcego. To sławny naukowiec, który opuścił ojczyznę z obawy przed prześladowaniami; podróżuje od lat z kobietą, która okazuje się być jego...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
719
343

Na półkach: ,

Hm, Nie powala, niestety...

Hm, Nie powala, niestety...

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    137
  • Przeczytane
    69
  • Posiadam
    17
  • Chcę w prezencie
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Literatura węgierska
    3
  • Domowa biblioteka cyfrowa EBOOKI
    1
  • 0 WWP
    1
  • 8.Sándor Márai
    1
  • Literatura piękna
    1

Cytaty

Więcej
Sándor Márai Krew świętego Januarego Zobacz więcej
Sándor Márai Krew świętego Januarego Zobacz więcej
Sándor Márai Krew świętego Januarego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także