Tarnina

Okładka książki Tarnina Marta Kucharska
Okładka książki Tarnina
Marta Kucharska Wydawnictwo: Wydawnictwo j, Jacek Bierut literatura piękna
399 str. 6 godz. 39 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wydawnictwo j, Jacek Bierut
Data wydania:
2022-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2022-01-01
Liczba stron:
399
Czas czytania
6 godz. 39 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396302793
Tagi:
powieść polska pogórze kaczawskie
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Nocne mary. Opowieści niekoniecznie na dobranoc Sylwia Błach, Rafał Christ, Arnold Cytrowski, Łukasz Dubianowski, Tomasz Duszyński, Norbert Góra, Maciej Klimek, Marcin Kowalczyk, Marta Kucharska, Wojciech Kulawski, Graham Masterton, Tomek Miłowicki, Karolina Mogielska, Jarosław Adam Pankowski, Rafał Grzegorz Sawicki, Łukasz Śmigiel, Hubert Smolarek, Nadia Szagdaj, Honza Vojtisek, Paweł Widomski, Flora Woźnica, Olek Zielonka
Ocena 8,3
Nocne mary. Op... Sylwia Błach, Rafał...
Okładka książki Twórczość nr 7-8 / 2019 Jakub Beczek, Maria Bigoszewska, Leszek Bugajski, Andrzej Coryell, Janusz Drzewucki, Jerzy Gizella, Henryk Jankowski (językoznawca), Marta Kucharska, Jadwiga Malina, Piotr Müldner-Nieckowski, Marek Pacukiewicz, Redakcja miesięcznika Twórczość, Michał Sobol, Marek Sołtysik, Edward Stachura, Adam Zagajewski, Andrzej Zieniewicz
Ocena 6,0
Twórczość nr 7... Jakub Beczek, Maria...
Okładka książki Magazyn Histeria IX Piotr Borlik, Piotr Ferens, Stefan Grabiński, Tomasz Jacek Graczykowski, Magdalena Kucenty, Marta Kucharska, Przemysław Kyrcz, Marta Magdalena Lasik, Barbara Mikulska, Antoni Nowakowski, Dariusz Węgrzyniak
Ocena 6,6
Magazyn Hister... Piotr Borlik, Piotr...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
18 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
103
66

Na półkach:

Fatalny styl, prostacki jezyk., pospolite gadulstwo.Przyklad ze str.127:
Siedzielismy w maluchu.Tym samym,w ktorym ciotka kiedys przytrzasnela mi palce.Jedyny raz,kiedy paznokiec mi zszedl.
Siedzialam z tylu,i nagle zapragnelam wyjsc z auta.A ciotka zamknac drzwi.No to zamknela,z trzaskiem.Koniec cytatu.
PS. Niech kazdy robi to,do czego ma zdolnosci, a nie wyobrazenie i szczere checi.

Fatalny styl, prostacki jezyk., pospolite gadulstwo.Przyklad ze str.127:
Siedzielismy w maluchu.Tym samym,w ktorym ciotka kiedys przytrzasnela mi palce.Jedyny raz,kiedy paznokiec mi zszedl.
Siedzialam z tylu,i nagle zapragnelam wyjsc z auta.A ciotka zamknac drzwi.No to zamknela,z trzaskiem.Koniec cytatu.
PS. Niech kazdy robi to,do czego ma zdolnosci, a nie wyobrazenie i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
40
22

Na półkach:

W innych komentarzach "Tarnina" porównywana jest do twórczości Tokarczuk - moim zdaniem jest znacznie przyjemniejsza w lekturze. Geograficznie i stylistycznie powieści bliżej do utworów B. Hrabala, w których odnajdziemy podobnie prowincjonalny klimat. Z drugiej strony w "Tarninie" odnajdziemy mnogość metafor, bardziej sensownych niż tokarczukowe abstrakcyjne fantazje. Należy również wspomnieć o przyrodniczym tle akcji, mocno osadzonej w świecie flory i fauny Pogórza Kaczawskiego.

W innych komentarzach "Tarnina" porównywana jest do twórczości Tokarczuk - moim zdaniem jest znacznie przyjemniejsza w lekturze. Geograficznie i stylistycznie powieści bliżej do utworów B. Hrabala, w których odnajdziemy podobnie prowincjonalny klimat. Z drugiej strony w "Tarninie" odnajdziemy mnogość metafor, bardziej sensownych niż tokarczukowe abstrakcyjne fantazje....

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
328
50

Na półkach:

Myślę, że kobietom łatwiej będzie zrozumieć tę opowieść o mozolnym wychodzeniu spod dyktatu presji – społecznej i rodzinnej, o nadludzkim trudzie opanowywania rozpętującej się co chwila z byle powodu emocjonalnej zawieruchy, o stawianiu czoła światu, który zdaje się być wrogi i osaczający. Kobietom łatwiej będzie zrozumieć, ale mężczyźni tym bardziej powinni czytać.
Widać tu inspirację naszą noblistką, ale uduchowienie w wydaniu Marty Kucharskiej jest mi bliższe dzięki inaczej porozkładanym akcentom, stanowiąc w efekcie oryginalny, lecz udany miks stanowiska racjonalistycznego z panteistycznymi ciągotami. Bez wątpienia dużą rolę odegrało tu medyczne wykształcenie autorki. W życiu też lepiej dogaduję się z tymi współczarownicami, które jedną stopę trzymają na miotle, a drugą dotykają ziemi.

Myślę, że kobietom łatwiej będzie zrozumieć tę opowieść o mozolnym wychodzeniu spod dyktatu presji – społecznej i rodzinnej, o nadludzkim trudzie opanowywania rozpętującej się co chwila z byle powodu emocjonalnej zawieruchy, o stawianiu czoła światu, który zdaje się być wrogi i osaczający. Kobietom łatwiej będzie zrozumieć, ale mężczyźni tym bardziej powinni czytać.
Widać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
133

Na półkach:

Tośka, główna bohaterka „Tarniny” Marty Kucharskiej jest wrażliwą młodą kobietą, lekarką, wykładowczynią, która czasem musi użerać się ze studentami. Swój zawód traktuje bardzo poważnie, jest zaangażowana. Los stawia przed nią jednak bardzo trudne wyzwanie. Towarzyszy w chorobie i umieraniu ukochanej i ekscentrycznej ciotce Wandzie. Jest to dla niej o tyle okrutne doświadczenie, że jako lekarka doskonale wie, co się dzieje i jakie są rokowania. Ale nawet ona nie potrafi wyzbyć się nadziei. Do samego końca.

Koniec okazuje się początkiem. Ciotka Wanda miała swoje tajemnice. Jedna z nich znajduje się w - nomen omen - Nowej Ziemi, wsi niewielkiej, miejscu niemal na końcu świata, na Pogórzu Sudeckim. I rodzina, niezbyt zdziwiona, ale trochę obrażona - bo jak można tak umrzeć i zostawić bliskich z zagadkami - wyznacza właśnie Tośce rolę podróżniczki w przeszłość ciotki.

Tu nic nie jest proste, a jednocześnie porywające. Charakterni przyjaciele ciotki Wandy, natura, która otacza (a czasem i osacza) bohaterkę, fantastyczne istoty z łąk i pól, miłość, która nigdy się nie starzeje, zwłaszcza ta obejmująca, akceptującą człowieka jako takiego, przyjmująca z całym dobrodziejstwem. Zagmatwane polskie losy - lata 80., 90., wyłażące na powierzchnię traumy i demony.
Piękna jest to proza, pełna zdumiewających ludzkich typów, szaleństwa i wyobraźni, ale i przecudnego oryginalnego języka, poczucia humoru, ciepła, czułości. A jednocześnie oddechu, jaki bierzemy, gdy zrzucamy z siebie brzemię i wymagania miasta i przyjmujemy dzikość natury, jej pierwotną siłę i bezkompromisowość. Dzika i nieukształtowana, wolna i niezależna była też ciotka Wanda i z innego świata dzieli się wiedzą o życiu, miłości, cierpieniu i uwolnieniu od oczekiwań z Tośką-Tarniną. Bo zostawia jej nie tylko dom, ale i ludzi ze sobą związanych, z którymi Tośka wejdzie - czasem chcąc nie chcąc - w bardzo różne relacje. Jednocześnie autorka kreśli przenikliwy obraz niewielkiej społeczności, czasem się wspierającej, a czasem uwikłanej w konflikty, zbrodnie i stereotypy.

Kiedy czyta się „Tarninę”, to się zaczyna tęsknić - za prawdą (choćby i trudną) w kontaktach międzyludzkich, ciszą i samotnością, która nie jest smutna, tylko kojąca, czasem za tworzeniem nowych jakości, na które w codziennym zabieganiu nie mamy czasu (obrazy ciotki Wandy są tu dobrym przykładem),potrzaskiwaniem drewna w piecu, smakiem herbaty, którą niespiesznie pijemy, spacerem przez las, skąd nie słychać drogi i przejeżdżających nią samochodów, brakiem zasięgu i nocną ciszą, gdy licho przysiada na płocie i zastanawia się, czy wejść w nasz sen, czy może jeszcze nie?

Czy Tośka znajdzie odpowiedzi na wszystkie pytania, czy zgłębi tajemnice ciotki Wandy, czy odnajdzie to, czego szuka - także w sobie samej? Żeby się przekonać, musicie przeczytać. Lektura przyniesie wam refleksję, radość i wytchnienie.

Tośka, główna bohaterka „Tarniny” Marty Kucharskiej jest wrażliwą młodą kobietą, lekarką, wykładowczynią, która czasem musi użerać się ze studentami. Swój zawód traktuje bardzo poważnie, jest zaangażowana. Los stawia przed nią jednak bardzo trudne wyzwanie. Towarzyszy w chorobie i umieraniu ukochanej i ekscentrycznej ciotce Wandzie. Jest to dla niej o tyle okrutne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
30
13

Na półkach: , ,

Tarnina Marty Kucharskiej to jest książka o odchodzeniu i utracie, dziejąca się już po wszystkim, po tym odejściu, po tym traceniu, po tym jak pogasły już znicze, rany się pogoiły i zaczęło się już codzienne życie, które mimo wszystko toczy się dalej. Bo to jest w sumie książka o tym, że tym, którzy odchodzą trzeba oddać sprawiedliwość, przeżyć ich odchodzenie razem z nimi, a potem, gdy tamci już pójdą, przetrawić to, wynieść coś z tego.

Bohaterka książki, młoda lekarka, Antonina wyjeżdża do małej wioski na południe, pod granicę z Czechami, bo jej zmarła półtora roku wcześniej ciotka miała tam dom, o którym nikt w rodzinie niczego nie wiedział. Sprawa leżała odłogiem mnóstwo czasu, odstraszała, wszystkich członków rodziny koniecznością ponownej konfrontacji ze zmarłą, przeszłość widać razić nie przestała, rany może i zagoiły się, ale kości pod nimi pozrastały się krzywo. Ale sprawę rozwiązać trzeba, jechać hen, daleko i odkryć to ukryte życie ciotki.

Ukryte życie zmarłych potrafi być zaskakująco zadziwiające, o czym bohaterka przekona się już na miejscu, gdzie okaże się, że Wandę, jej ciotkę, wszyscy tutaj znają, poważają, na swój sposób kochają, nawet największe świnie. Wanda miała tu miłość życia, Wanda miała tu przyjaciół ze studiów, z którymi artystycznie się realizowała, Wanda miała tu na pieńku z kilkoma typami, Wanda złamała tu parę serc. I nikt o jej śmierci nic nie wie, później będzie z tego parę nieporozumień.

Okaże się też, że późniejsze rozdziały lekko zmieniają optykę, trawienie utraty, szukanie śladów po zmarłej i jej tajemniczym życiu schodzi na drugi plan, na pierwszym zaś ląduje Tośka, ze swoim tu i teraz. Z tym, że nakłamała w sprawie ciotki i nie wie jak to odkręcić, z namolnym, grubiańskim sołtysem, z kimś kto jej się być może spodoba, z byłym ukochanym Wandy. Obca przestrzeń, obcy ludzie, żyjący inne życia w innym świecie, część z nich nastawiona wrogo, część nieufnie, część ciekawsko, ale część też przyjaźnie.

To taki nawias, w który można wziąć życie w oddaleniu od życia codziennego, zwykłego, to taki czas, w którym pewne rzeczy można przetrawić, przepracować, zwyczajnie przeżyć. Jest sprawa tej żałoby, teraz rozgrzebanej na nowo, gdy wszystko wokół przypomina tę, która tu była, której już tu nie ma. Ale jest też sprawa samej Tośki, tego jak żyje swoje życie, jaka jest w stosunku do innych, jaka jest w stosunku do siebie. Czas przetrawienia pewnych krzywd, rozczarowania samą sobą, niezadowolenia z życia. Czas na znalezienie samej siebie, jakkolwiek sztampowo to nie brzmi (szczęśliwie autorka wprost o tym nie mówi!).

W oczy od razu rzuca się pewna lekkość i pogoda z jaką opowieść jest prowadzona. Pełno tutaj zwykłego, codziennego życia, pełno zabawnych sytuacji, pełno uśmiechu. I to jest szalenie dobre, na miły Bóg!, na co komu tyle smutnych, ponurych i przytłaczających książek, ten kraj jest za mały na dwóch Szczepanów Twardochów! Najpierw anegdoty z rodzinnych uroczystości, potem grupa wiejskich pijaczków, pełna werwy i pogody (ale jednocześnie groźna) Mietlica i sołtys ze swoim wypchanym rysiem, dla mobilności przymocowanym dla deskorolki. No i sama Antonina, trochę nieporadna, trochę przewrażliwiona, z tendencją do mówienia tego, co nie trzeba. Wszystko to przynosi sporo jasności, a jest to przecież książka o żałobie.

No i druga sprawa – w dalszych rozdziałach, gdy książka przenosi się na południe, wkracza na zupełnie nowe obszary. Do starego świata przesyconego śpiewem z nabożeństw, wypełnionego mnóstwem przesądów zaczerpniętych z tradycji, w której pobrzmiewa sporo nut pogańskich. Wiele rzeczy dzieje się tutaj na granicy jawy i snu. Bohaterce, przez większość książki towarzyszy licho, czasem zjawiają się jakieś zwidy, o których nigdy do końca nie wiemy, czy są prawdziwe czy urojone. Mietlica rzuca klątwy, zbiera zioła i jak trzeba na jakąś dolegliwość pomóc to pomaga. Dużo tu takich swojskich, folkowych obrazków i to naprawdę dobrze tu wszystkiemu robi.

To w sumie tyle. Chyba dość jasno z poniższych rozdziałów wynika, że po książkę sięgnąć warto, nie będę więc tego za Państwa podsumowywał, Państwo już duzi jesteście, sami się zorientujecie.

(za parę dni tekst wyląduje na facebook.com/statekglupcow dokąd też zapraszam!)

Tarnina Marty Kucharskiej to jest książka o odchodzeniu i utracie, dziejąca się już po wszystkim, po tym odejściu, po tym traceniu, po tym jak pogasły już znicze, rany się pogoiły i zaczęło się już codzienne życie, które mimo wszystko toczy się dalej. Bo to jest w sumie książka o tym, że tym, którzy odchodzą trzeba oddać sprawiedliwość, przeżyć ich odchodzenie razem z nimi,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
797
331

Na półkach: , , , , ,

Dopiero co spod okularów spłynęło po policzkach kilka gorących łez. Może to szaruga za oknem, długotrwała choroba, może po prostu smutek istnienia, a może to ta książka?

Wymyka mi się ona. Gdzieś między łzą, a potoczystą narracją, ukrywa się, jak to licho, jej sens. Człowiek i jego z nami bycie. My, szukający odbicia siebie w jego życiu i przez tę podróż - drogi do siebie samego. Inni, ważni. Świat, sztuczny- pozorów i bliski, szczery - natury. Próbuję to wszystko w sobie pozbierać. Wiem, że ma mi ona coś istotnego do przekazania.

Odbyłam tę podróż razem z Tarniną, w jej wędrówce w poszukiwaniu przeszłości ukochanej ciotki, do Nowej Ziemi i jej nieznanego siostrzenicy życia.
Szybką, jak mgnienie. Nasyconą emocjami, skierowaną do wewnątrz, by odwrócić wzrok od spływających po szybie kropel, od myśli o mijającym nieuchronnie czasie, od szarugi i beznadziei.

A tam, w splątanym gaju roślin, zwierząt i emocji, prawdziwe życie, tuż pod stromymi stokami uśpionych wulkanów.
Pełnokrwiści bohaterowie, wątek myśliwych, odkrywanie tajemnic starego domu i sekretów Wandy ze starego sztambucha.
I jak zwykle znalazłam w tej książce siebie. Odbitą w trzeszczach Tośki, bezsilną wobec złośliwego licha, sarnio bezbronną w zasadzce.

Uwagę zwraca bardzo ciekawy język- wartki, pocięty na krótkie równoważniki, a tak pełny obrazowych porównań, metafor, czarów. Początkowo mało uważny czytelnik może się pogubić w licznych dygresjach, ale szybko naciąga gęstą, ziołową atmosferą, od której może zakręcić się w głowie.
By zachłysnąć się i na chwilę zapomnieć o codzienności. Pomyśleć o przemijaniu i o tym co ważne. O konfrontacji ze śmiercią, z odchodzeniem bliskiej osoby, o zgodzie na nieuchronność tego, przed czym nijak nie zdołamy uciec.

Bardzo wzruszające ostatnie strony książki poświęcone Wandzie- czułe wspomnienie odchodzenia bliskiej i kochanej osoby. Pełne szacunku, tkliwe, a jednocześnie mocne. Tak mówmy o śmierci- jak o przejściu, ale i obecności, która się nie kończy z chwilą, gdy serce przestaje bić. To bardzo ważny i potrzebny temat.

I dlatego długo będzie jeszcze we mnie rezonować ta książka. Szukać, wciąż szukać ujścia.
Choćby te słowa:
"Myślę, że gdy czytasz ten list, wiesz już o czym mówię. O oczekiwaniach, które stawia nam świat, inni ludzie, wreszcie, które my sami sobie stawiamy. O dziecięcej wrażliwości, która jest naszą perłą, jest perłą, pamiętaj, choć czasami zdaje się nam, że to łyżka dziegciu. O zwątpieniu w siebie, co wcale nie musi być symbolem klęski, bo nie ma nic głupszego, niż pyszna pewność. O bezsilności i rozpaczy, bo nasz wpływ na resztę świata jest mocno ograniczony. O potrzebie akceptacji, wyrosłej z niskiego poczucia własnej wartości. O osamotnieniu, w którym jesteśmy w stanie zrobić wiele, by choć przez chwilę czuć, że odgrywamy jakąś rolę. Łatwo wtedy o łańcuchy, kajdany, kleszcze. O niechciane wybory i kłamstwa. O zaprzeczenie sobie, co prowadzi do faktycznej klęski. "

Dopiero co spod okularów spłynęło po policzkach kilka gorących łez. Może to szaruga za oknem, długotrwała choroba, może po prostu smutek istnienia, a może to ta książka?

Wymyka mi się ona. Gdzieś między łzą, a potoczystą narracją, ukrywa się, jak to licho, jej sens. Człowiek i jego z nami bycie. My, szukający odbicia siebie w jego życiu i przez tę podróż - drogi do siebie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
329
203

Na półkach:

Warto niekiedy zboczyć z głównego traktu literackiej produkcji, pobłądzić trochę po manowcach, sprawdzić, co zaplątało się w krzakach. Na przykład w krzakach tarniny.
To bardzo dobra literatura, a przy tym swojska, pozbawiona zadęcia. Idealne panaceum (wszak autorka jest lekarką) na samonałożony przymus czytania gorączkowego. Jej niespieszny, hipnotyczny rytm przynosi ukojenie udręczonej głowie tudzież innym organom, o ile psychosomatyka zdążyła już zebrać obfite żniwo.
„Tarninę” porządkuje kategoria dwoistości, zasygnalizowana na początku przez ujawnione nagle podwójne życie Wandy i konsekwentnie zaprzęgnięta do kreowania atmosfery tajemnicy, wzbudzania poczucia, że za tym, co widzimy, kryje się coś więcej. Marta Kucharska sięga do tych tajemnych zakamarków kobiecej duszy, które funkcjonują w zlokalizowanej tuż obok innej rzeczywistości i które, ujawnione drzewiej, łacno mogłyby przywieść autorkę na stos.
To niestrudzone, niezmordowane wnikanie pod podszewkę pozorów i opór wobec pochopnych wyroków na ludzi czy na zjawiska redefiniują koncepcję czułej narracji, największą wartość przyznając postrzeganiu jednostkowemu, zindywidualizowanemu, z jego nieuchronnymi potknięciami i z jego niespodziewanymi cudami.

Warto niekiedy zboczyć z głównego traktu literackiej produkcji, pobłądzić trochę po manowcach, sprawdzić, co zaplątało się w krzakach. Na przykład w krzakach tarniny.
To bardzo dobra literatura, a przy tym swojska, pozbawiona zadęcia. Idealne panaceum (wszak autorka jest lekarką) na samonałożony przymus czytania gorączkowego. Jej niespieszny, hipnotyczny rytm przynosi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
270
270

Na półkach:

Dom ciotczyny na Pogórzu Kaczawskim, do którego przyjeżdża Antonina po jej śmierci, staje się namiastką szczęśliwego życia, beztroski, poznania przyjaciół ciotki, odkrycia nowych smaków, zapachów, odczuwania świata w zupełnie inny sposób niż dotychczas. Letnie miesiące w Nowej Ziemi, z jednej strony powoli odsłaniają przeszłość ciotki, ale z drugiej zazdrośnie bronią tajemnic innych swoich mieszkańców. Stają się podróżą w głąb człowieka, by czasem zabawnie, ironicznie, a gdzie indziej poważnie pokazać, jakimi jesteśmy ludźmi, jakimi moglibyśmy być.

To nie świat pięknych, młodych, wysportowanych z osobistym trenerem i apartamentem w ogrodach. Ani świat, w którym trzeba zabiegać o podobanie się, uwagę, zaspokajanie, kokietowanie, bycie bezbłędnym, układnym. Dzięki temu urzeka, zachwyca.

Dużo miejsca poświęcone jest również przyrodzie, jej pięknu, urokowi, różnorodności, czasem ma się wrażenie, że jest ona równoprawnym bohaterem. Tęskno się robi i smutno, że nie jest tak wokół. Nie brak również wątków z mitologii ludowej. To świat, w którym licho nie śpi, czasem ingerując życie bohaterów, a zwykle bacznie przyglądając się im. Postacie to barwna, wieloznaczna galeria kolorowych ptaków, charakterologiczny gabinet osobliwości: Mietlica (genialna postać),Gajowy, Sołtys, wiesiołki. Przypomina to trochę “Prawiek i inne czasy”. Świat tak nierzeczywisty, piękny, swoisty, osobliwy, a jednocześnie tak realistyczny, zwykły, że rozglądając się wokół, możemy dostrzec jego okruchy.

Zaletą tej książki jest też sugestywny, płynny, plastyczny, obrazujący język. Szczegóły, myśli, detale wciągają, oryginalne porównania, metafory, onomatopeje pozwalają odczuć miejsca, zrozumieć postacie. Słowa rozrastają się w zdania, zdania formują się w akapity, a one rozkwitają w wyobraźni w obrazy, zapachy, wrażenia, skojarzenia…

Dom ciotczyny na Pogórzu Kaczawskim, do którego przyjeżdża Antonina po jej śmierci, staje się namiastką szczęśliwego życia, beztroski, poznania przyjaciół ciotki, odkrycia nowych smaków, zapachów, odczuwania świata w zupełnie inny sposób niż dotychczas. Letnie miesiące w Nowej Ziemi, z jednej strony powoli odsłaniają przeszłość ciotki, ale z drugiej zazdrośnie bronią...

więcej Pokaż mimo to

avatar
899
166

Na półkach: ,

Rzadko mi się zdarza, by już po oficjalnych zapowiedziach wydawniczych i kilku stronach lektury czuć, że książka, którą mam w rękach jest arcydziełem, które porwie mnie bez reszty i pozostawi na zawsze ślad w pamięci. Ostatnio takie uczucia towarzyszyły mi, gdy na letnich wojażach, w niewielkiej brodnickiej księgarni wpadłem na Empuzjon. Kilka dni temu znów poczułem to coś, gdy z paczkomatu wyjąłem Tarninę Marty Kucharskiej. Literackim debiutem wrocławskiej lekarki byłem oczarowany do ostatnich stron.

Tak naprawdę debiut to nie jest, Kucharska publikowała już mniejsze formy w renomowanych czasopismach, zdobywała nagrody, ale z tak poważnym wyzwaniem jak powieść z prawdziwego zdarzenia, zmierzyła się po raz pierwszy. Jak przyznała w którymś z wywiadów, sama nie wierzyła, że jest w stanie stworzyć 400 stron tekstu, a jednak udało się i to znakomicie. Warto podkreślić, że autorka jest z wykształcenia lekarzem, zajmuje się między innymi leczeniem chorób zakaźnych, w ostatnich latach miała więc wyjątkowo dużo pracy, a jednak połączyła zawodowe obowiązki z czasochłonnym zamiłowaniem do przelewania tego co w sercu i w głowie na papier. Pani Marto, jak pani to robi?

Nieodparte miałem wrażenie, że wkroczyłem w świat rodem z Prowadź swój pług przez kości umarłych. Akcja Tarniny rozgrywa się w podobnej przestrzeni, zbliżona jest tematycznie i klimatycznie. Jednak Kucharska funduje czytelnikowi jeszcze więcej intensywnych zmysłowych wrażeń. Barwy, smaki, zapachy, dźwięki są tak intensywne, tak plastycznie namalowane, że czytelnik bez trudu przenosi się do Nowego Świata i współodczuwa z narratorem i główną bohaterką. Ze słów autorki wypływa rzeka miłości do przyrody, do nieskażonej ludzką ręką, dzikiej natury, która odmienia człowieka, leczy rany fizyczne i psychiczne, zmienia na lepsze i wzbogaca. Jest też w Tarninie, jak i u Tokarczuk, wiele magii, takiej dobrej, przychylnej człowiekowi białej magii, choć przybiera ona czasami mroczne, pokraczne postaci. Łączy Kucharską z naszą noblistką również absolutny sprzeciw wobec polowań, zabijania zwierząt dla samego zabijania, dla przyjemności i rozrywki.

Jest to też książka o chorowaniu i umieraniu. I o tym co potem, kiedy śmierć już zwycięży. Pisana z podwójnej perspektywy, z jednej strony świadomego, wykształconego lekarza, z drugiej osoby z najbliższego otoczenia umierającej, która do ostatnich chwil ma nadzieję, nawet wbrew rozumowi i wiedzy. Autorka z oczywistych względów jest w tej pierwszej perspektywie bardzo wiarygodna, w drugiej, jak możemy się dowiedzieć z wywiadów, również ma (niestety) doświadczenie. Jest to też powieść o żałobie, przeżywanej na przeróżne sposoby, niekiedy w ciszy i skupieniu, niekiedy gwałtownie i z fajerwerkami. I o obecności wśród nas, tych, którzy odeszli, niczym w piosence Rynkowskiego - Ci, co odchodzą, wciąż z nami są, patrzą z miłością na nasze dni...

Tej lekarskości autorka do końca się nie wyzbywa. Są zdania, nawet całe akapity, których nie stworzyłby nikt inny niż lekarz. Łacińskie nazwy, profesjonalizmy bez uproszczeń, które niekiedy tak rażą u pisarzy, którzy o medycynie nie mają pojęcia (bo dlaczegóż mieliby mieć),zresztą główna bohaterka jest lekarzem. Ciekawe, że w Tarninie jest jednak więcej medycyny ludowej niż tej konwencjonalnej. Ziołolecznictwa, przyrodolecznictwa. W takim bardzo pozytywnym ujęciu, wszak Tarnina (tytułowa bohaterka) zrazu do zbierania kwiatów, owoców wszelkich leśnych roślin podchodzi z dużym dystansem, na koniec sama ma pokoje i kuchnię pełną leczniczych darów przyrody. Ciekawe, czy takie metody pani doktor Kucharska w codziennej praktyce wykorzystuje równie chętnie, jak jej bohaterki.

Jest to wreszcie książka o człowieku. O jego zagubieniu w dzisiejszym świecie, pełnym oczekiwań, żądań bycia najlepszym i najmądrzejszym, o zagubieniu, o drodze do odnalezienia samego siebie. O relacjach, miłości, tej szczęśliwej, ale i, częściej nawet, nieszczęśliwej. O zdradzie, nienawiści, złości, o tym, jak nas kształtują nasi bliscy, gdy jeszcze nie znamy świata i jego praw. O tym, że najlepszym rozwiązaniem jest życie w zgodzie z samym sobą i w harmonii z otaczającą nas rzeczywistością.

Kucharska bawi się też formą. Na początku stosuje zamiennie narrację pierwszoosobowa i trzecioosobową, by potem pozostać już przy tej drugiej. Wprowadza mozaikę zarówno w czasie jak i przestrzeni - wydarzenia z teraźniejszości i Nowego Świata przeplata z przeszłością w wielkim mieście. Nawet wewnątrz tych dwóch czasoprzestrzeni nie trzyma się chronologii. Do klasycznej prozy dodaje elementy poetyckie, epistolograficzne, a nawet dramatyczne (fenomenalna scena rozmowy zwierząt rozpisana na role). Zazwyczaj nie lubię takich niejednorodnych narracji, ale do Tarniny pasuje ona znakomicie, zastosowana umiejętnie, jak u doświadczonego, wprawnego pisarza. Pięknego też używa autorka języka. Niby prostego, pełnego równoważników, ale jednak bogatego, pełnego pięknych porównań, wycyzelowanych zwrotów i zaskakujących zestawień. Smakowite są ta forma i ten język, widać, że Kucharska jest i poetką i prozaiczką zarazem. Staram się jak mogę uciec od porównań do Tokarczuk, ale przecież wrocławianka z przepięknego, niepowtarzalnego języka słynie i (mnie osobiście) najbardziej zachwyca. Kucharska inaczej buduje zdania, używa innych słów, ale również i u niej ta warstwa jest jedną z najlepszych i najważniejszych.

W tej beczce miodu znajdzie się i miejsce na kropelkę (dosłownie) dziegciu, ale zapisać ją należy bardziej na konto wydawcy i korektora, którzy kilka literówek i błędów językowych (jeden gramatyczny też wychwyciłem) przepuścili.

Piękna jest ta Tarnina. Wciągająca, zachwycająca, relaksująca. Czasami zabawna, czasami wyciskająca łzy, czasami nakazująca zatrzymać się i podumać. Dobra lektura na nasze szalone, trudne do zaakceptowania i zrozumienia czasy. Pani Marto, nie wiem, czy, jak Tess Gerritsen, rzuci pani medyczną profesję, by zawodowo zająć się pisaniem. Szkoda by było, bo myślę (wiem),że jest pani dobrym lekarzem, jak większość tak eklektycznych i otwartych umysłów. Jednak niech pani nie przestaje pisać. Tak pisać.

Rzadko mi się zdarza, by już po oficjalnych zapowiedziach wydawniczych i kilku stronach lektury czuć, że książka, którą mam w rękach jest arcydziełem, które porwie mnie bez reszty i pozostawi na zawsze ślad w pamięci. Ostatnio takie uczucia towarzyszyły mi, gdy na letnich wojażach, w niewielkiej brodnickiej księgarni wpadłem na Empuzjon. Kilka dni temu znów poczułem to coś,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
184
60

Na półkach: ,

Czarująca książka. O przechodzeniu żałoby, o szukaniu siebie, o zwierzętach i przyrodzie. Jeśli podobala Ci się książka Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych" to "Tarnina" powinna Ci się spodobać.

Czarująca książka. O przechodzeniu żałoby, o szukaniu siebie, o zwierzętach i przyrodzie. Jeśli podobala Ci się książka Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych" to "Tarnina" powinna Ci się spodobać.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    59
  • Przeczytane
    19
  • Posiadam
    5
  • Teraz czytam
    3
  • 2023
    1
  • Przeczytane_2023
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Do kupienia
    1
  • Góry
    1
  • Y: 2023
    1

Cytaty

Więcej
Marta Kucharska Tarnina Zobacz więcej
Marta Kucharska Tarnina Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także