rozwińzwiń

Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie

Okładka książki Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie William Wharton
Okładka książki Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie
William Wharton Wydawnictwo: Rebis Seria: Salamandra literatura piękna
163 str. 2 godz. 43 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Salamandra
Tytuł oryginału:
Niah, Niah Ya Can't Catch Me
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2001-01-17
Data 1. wyd. pol.:
2001-01-17
Liczba stron:
163
Czas czytania
2 godz. 43 min.
Język:
polski
ISBN:
8373010319
Tłumacz:
Jacek Wietecki
Tagi:
Listy Rodzina Wojna Strach
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
586 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
934
546

Na półkach: ,

"Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie" to powieść, która mimo niewielkiej objętości poruszyła mnie swoją głęboką treścią oraz zmusiła mnie do refleksji nad wieloma rzeczami.

Książka Williama Whartona porusza temat relacji między wnukiem, a jego babcią. Po śmierci swojego dziadka znajduje w niej swoje oparcie, a przede wszystkim przyjaciółkę, której może zwierzyć się ze swoich najskrytszych sekretów i podzielić się z nią zarówno swoimi radościami, ale smutkami. Kiedy chłopak zostaje wysłany do wojska utrzymuje z seniorką kontakt listowy. Liczy na to, że gdy wojna się skończy na nowo spotka się z nią i znowu będzie cieszyć się jej obecnością.

Dla głównego bohatera wojna okazuje się czymś zupełnie odległym od tego, co przedstawiano mu w książkach oraz przekazywanych mu opowieściach. Dostrzega, że w obozie oraz na froncie nie ma miejsca na niewinność, empatię oraz wzajemne wsparcie. Liczy się za to przelana krew i dążenie do zaszczytów. Wojna staje się dla niego przyśpieszoną lekcją dojrzałości oraz zmusza go do walki o siebie. Przeżywa on rozłąkę ze swoją rodziną, a w szczególności ze swoją babcią, której zawdzięcza wiele.

"Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie" to pełna refleksji i emocji powieść o tęsknocie za najbliższymi osobami, zderzeniu się z młodzieńczymi ideałami oraz przewartościowaniu dotychczasowego życia. Książka ta jest mocno życiowa. Porusza każdym słowem oraz zdaniem. Nie jest zbyt może łatwa w odbiorze, lecz ze względu na treść i przesłanie jest warta uwagi.

"Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie" to powieść, która mimo niewielkiej objętości poruszyła mnie swoją głęboką treścią oraz zmusiła mnie do refleksji nad wieloma rzeczami.

Książka Williama Whartona porusza temat relacji między wnukiem, a jego babcią. Po śmierci swojego dziadka znajduje w niej swoje oparcie, a przede wszystkim przyjaciółkę, której może zwierzyć się ze swoich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1562
656

Na półkach:

Najlepsza była relacja z babcią. Początkowe opisy pogrzebu były trochę straszno-śmieszne, ale wprowadzały do opisu wyjątkowej relacji babci z wnuczkiem. Powstała kreacja młodego człowieka, który nie boi się słuchać rad starszej osoby i uczy się, jak pokazywać, opisywać swoje uczucia. Bardzo pouczające.

Najlepsza była relacja z babcią. Początkowe opisy pogrzebu były trochę straszno-śmieszne, ale wprowadzały do opisu wyjątkowej relacji babci z wnuczkiem. Powstała kreacja młodego człowieka, który nie boi się słuchać rad starszej osoby i uczy się, jak pokazywać, opisywać swoje uczucia. Bardzo pouczające.

Pokaż mimo to

avatar
327
153

Na półkach:

Kolejna książka Whartona i kolejna wyjątkowa historia. Każda następna sprawia, że po trochu poznajemy samego autora. Bezsens wojny, brak bohaterstwa, niezgodzie na walkę, chęć ucieczki .Wharton nie był by sobą, gdyby nie uatrakcyjnił nam czytania czymś milszym. Tu są listy od Mary, kochanej babci. Polecam

Kolejna książka Whartona i kolejna wyjątkowa historia. Każda następna sprawia, że po trochu poznajemy samego autora. Bezsens wojny, brak bohaterstwa, niezgodzie na walkę, chęć ucieczki .Wharton nie był by sobą, gdyby nie uatrakcyjnił nam czytania czymś milszym. Tu są listy od Mary, kochanej babci. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
1875
1875

Na półkach: , ,

Tą jego książkę też kojarzę, mimo że czytałem ją z 15 lat temu...

Tą jego książkę też kojarzę, mimo że czytałem ją z 15 lat temu...

Pokaż mimo to

avatar
1227
895

Na półkach: , , ,

Z każdą kolejną książką poznaję kolejne nieodkryte dotąd okresy z życia autora. Jego powieści to takie osobiste puzzle składające się na całość biografii tego wspaniałego, wrażliwego człowieka, spełnionego malarza i pisarza.

W tym tomie autor odkrywa przed nami rolę, jaką odegrali w jego dzieciństwie i młodości dziadek i babcia ze strony ojca. Dziadek, zmarły w 1940 roku, który od zawsze był dla wnuka przykładem pracowitości i wzorem rodzicielstwa odkrył mu niemal na łożu śmierci dzieje nazwiska i rodu du Aime. (William to drugie imię pisarza, a Wharton to nazwisko panieńskie matki).

Pierwsze rozdziały Wharton poświęcił więc wysłuchanej od dziadka opowieści o swoich prapradziadkach rodem z pogranicza francusko-włoskiego, osiadłych w małej sabaudzkiej wiosce Aime. Stamtąd do Ameryki wygnały ich okrucieństwa rewolucji francuskiej. Czy stąd zamiłowanie pisarza do życia w kraju przodków? Do Paryża, barki na Sekwanie i starego młyna na prowincji? Tego nie wyjaśnia.

Następne treści poświęca swej babce, która aż do swej śmierci w 1944 roku nieprzerwanie wysyłała wnukowi listy, najpierw na czas szkolenia wojskowego na uniwersytecie i potem, kiedy Whartona wysłano na front do Europy. Jak sam przyznaje listy od babki pozwoliły mu uniknąć obłędu.

Druga połowa książki to emocje towarzyszące walkom wojennym, walkom, których młodziutki żołnierz nie umie nadać żadnego sensu. Okrucieństw zadawanych sobie przez dwie walczące strony , kalectw i śmierci, które dotykały ledwie pełnoletnich rekrutów, nie sposób racjonalnie wytłumaczyć.

Wharton nie ubarwia ani nie gloryfikuje swego udziału w wojnie. Przyznaje,że desant w Normandii i bitwa w Ardenach były dla niego traumatycznym przeżyciem. Bez ogródek i wstydu opisuje swój ustawiczny strach, notoryczne mdłości i biegunki oraz emocje, które wymagały nadludzkiej wytrzymałości psychicznej. Po powieści "W księżycową, jasną noc" to drugie mocno antywojenne przesłanie autora.

Doskonała lektura, jak wszystkie inne tego genialnego pisarza.

Z każdą kolejną książką poznaję kolejne nieodkryte dotąd okresy z życia autora. Jego powieści to takie osobiste puzzle składające się na całość biografii tego wspaniałego, wrażliwego człowieka, spełnionego malarza i pisarza.

W tym tomie autor odkrywa przed nami rolę, jaką odegrali w jego dzieciństwie i młodości dziadek i babcia ze strony ojca. Dziadek, zmarły w 1940 roku,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
188
152

Na półkach: , ,

Styl pisania autora sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, pomimo przedstawionej w niej dramatycznej historii młodego chłopca – Alberta Duaime, który wbrew swej naturze musi brać udział w wojnie.

Dziadek na łożu śmierci prosi wnuka o spisanie dziejów rodziny Duaime ‘ów. Chłopiec tę prośbę spełnia. Po śmierci dziadka pokazuje maszynopis babci. Mary jest zachwycona pracą wnuka. Spędzają wiele czasu w swoim towarzystwie na rozmowach o przeszłości rodziny.
Babcia uczy Alberta języka francuskiego, żeby mogli prowadzić konwersację w tym języku. Miło mija im czas na nauce i rozmowach. Bardzo się do siebie zbliżają i zaprzyjaźniają.

W niedługim czasie Mary musi się pożegnać z wnukiem, gdyż przyjął propozycję studiów w ASTPR – szkole wojskowej. Od tej pory jedynym sposobem ich kontaktu są listy.
Albert kończy studia zdobywając najwyższe noty i dostaje propozycję od zwierzchników, która w przyszłości skutkuje udaniem się na pierwszą linie frontu w Europie.
Trudne chwile udaje mu się przeżyć dzięki listom babci, która pisuje do niego bardzo często.

„Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie” jest książką podejmującą wiele wątków. Najważniejszym z nich jest jednak to, że w nawiązaniu silnych więzów i przyjaźni między ludźmi, wiek nie ma znaczenia. Świadomość bliskości z ważną osobą, jej wsparcie w najtrudniejszych przeżyciach potrafi dodać sił, podnieść na duchu i wyzwolić wolę przetrwania.
Książkę polecam, bo uważam, że warto się z nią zapoznać.

Styl pisania autora sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, pomimo przedstawionej w niej dramatycznej historii młodego chłopca – Alberta Duaime, który wbrew swej naturze musi brać udział w wojnie.

Dziadek na łożu śmierci prosi wnuka o spisanie dziejów rodziny Duaime ‘ów. Chłopiec tę prośbę spełnia. Po śmierci dziadka pokazuje maszynopis babci. Mary jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
113

Na półkach: ,

Już od najmłodszych lat kochałam czytać książki. Moja poważna przygoda z książkami zaczęła się od przeczytania „Niesamowite przygody Marka Piegusa, który miał przygody z byle czego” Edmunda Niziurskiego. Lubiłam czytać, ale też od zawsze lubiłam książki jako przedmiot. Uwielbiałam je kartkować, wąchać, oglądać każdą stronę. Pochłaniałam je, co zresztą zostało mi do teraz.

Nie pamiętam ile mogłam mieć wtedy lat. Może 10, może 11, na pewno nie więcej. Przeglądałam nowy podręcznik do języka polskiego i w pewnym momencie zauważyłam dłuższe opowiadanie, które musiało mnie czymś zaintrygować. Nie wiem co to było. Czy był to tytuł, czy jakiś rysunek, a może po prostu moje oczy przeleciały szybko tekst i uznałam, iż jest on wart poświęcenia chwili na dokładniejsze zapoznanie się z nim. Nie wiem i teraz to już zapewne nieistotne. Fakt faktem, przeczytane opowiadanie okazało się być nad wyraz interesujące. Jak się okazało, był to fragment pewnej książki, który zainspirował mnie ostatecznie do odszukania jej w bibliotece i zgłębienia jej treści. Na początku, źle odczytałam autora tekstu, do dziś pamiętam to nazwisko: Rogoziński. Oczywiście po jakimś czasie dotarło do mnie że „przełożył” to nie to samo co „napisał”. No dobra, przyznaję się do swojej niewiedzy. Kiedy w końcu poprawnie odczytałam autora, bibliotekarka odszukawszy książkę stwierdziła, że jestem jeszcze stanowczo za młoda na czytanie „takich” pozycji, więc mi jej nie wypożyczy. I w ogóle dziwi się ona, jakim cudem fragment tej książki znalazł się w podręczniku czwartoklasisty (albo piątoklasisty – nie pamiętam). Nie muszę chyba pisać, jak bardzo byłam tym zawiedziona. Jednakże, to co przeczytałam nie dawało mi spokoju. Myślałam o tej książce bez ustanku, aż w końcu, w okolicach swoich 15 lub 16 urodzin, poprosiłam w bibliotece o nią ponownie.

I jest, w końcu trzymałam ją w ręce. I tak, przeczytałam ją. I tak, zachwyciłam się. I tak, od tamtej pory ów Autor należy do grona moich ulubionych autorów.

Książką, od której zaczęła się moja przygoda z Panem Williamem Whartonem, była „Stado”.

W tamtym czasie przeczytałam prawie wszystkie książki Pana Whartona i teraz po przeszło 15 latach, postanowiłam na nowo odkryć jego twórczość i przeczytać wszystkie jeszcze raz. Dlatego poczynając od dziś, co jakiś czas znajdziecie tu recenzję pięknych, przejmujących i prawdziwych książek tegoż Autora. Książek, które pozostają z nami na dłużej, czy tego chcemy czy nie i jak się okazuje, niezależenie od wieku czytelnika.

Postaram się być obiektywna przy recenzji „Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie”, ale proszę o wybaczenie jeśli będę się tu wypowiadać w samych superlatywach.

„Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie” pod względem gatunkowym, jest krótką biografią Autora, opisującą jedynie wycinek z jego życia, ale odciskający największe piętno i znaczący każdą myśl w życiu Whartona.

Książka zaczyna się od szczegółowego opisu pogrzebu dziadka Alberta. Tak, to nie pomyłka. William Whorton tak naprawdę nazywał się Albert du Aim. Przy okazji poznajemy genealogię rodziny Autora, pochodzenie jego nazwiska i rozumiemy skąd wziął się taki a nie inny pseudonim artystyczny.

Po śmierci dziadka, zacieśniają się więzi Alberta z jego babcią. Gdy wyjeżdża na studia do innego stanu, umawiają się z babcią, że będą do siebie pisać tak często jak tylko to możliwe. To jego babcia zaczyna mówić do niego pierwsza Will. William jeszcze nie wie, że studia zorganizowane przez władze USA, mające go wyszkolić do „pomocy odbudowy” Europy po II Wojnie Światowej, tak naprawdę szkolą go, ale do udziału w samej wojnie. Gdy tylko on i jego koledzy osiągają odpowiedni do poboru wiek i gdy tylko pada rozkaz z „góry”, zostają przetransportowani przez Atlantyk i biorą udział w Lądowaniu w Normandii tzw. D-Day.

Przeżył.

Dostał boleśnie dopiero w Ardenach, przez co też do końca życia nie był w pełni sprawny.

Ratunkiem dla jego psychiki, by nie oszaleć, tak jak szalona była ta wojna, były listy jakie pisał do babci i jakie do pewnego momentu również od niej otrzymywał.

Przeżył. Ale nigdy nie zapomniał.

Jeżeli ktoś sięgając po tę książkę, ma nadzieję na porywającą powieść o II Wojnie Światowej, pełnej amerykańskich bohaterów wojennych, gdzie akcja goni akcję itd. to mocno się pomyli i po prostu się zawiedzie. W tej książce jest strach i śmierć, jest tym przesiąknięta. W tej książce jest prawda. Jest autentyczna na wskroś. Czytając ją jesteśmy Albertem/Williamem. Jesteśmy nim, jesteśmy tam gdzie on. Czujemy strach bardzo młodego człowieka, wchodzącego dopiero w dorosłe życie. Życie, które stoi przed nim otworem, a które dla wielu jego kolegów już się zakończyło nim na dobre rozpoczęło. Uzmysławiamy sobie dobitnie, że wojna to nie tylko bohaterowie, wielcy generałowie, bicie wroga, rzucanie patosami itd. To przede wszystkim śmierć. I to głupia śmierć. Często II Wojnę Światową widzimy jedynie przez pryzmat cywili i ich udręczenia, śmierci, holokaustu. Jak często zdarza nam się pomyśleć o żołnierzach, o tym co czuli gdy szli na bój w pierwszej linii, czy my sami bylibyśmy zdolni walczyć za obcych sobie ludzi. A wojna to śmierć. To bezmyślnie podejmowane decyzje generalicji zasiadającej w ciepełku, których efektem jest wiele pękniętych matczynych serc. Nie jestem pacyfistką, myślę że sama, gdyby mnie życie zmusiło, stanęłabym w obronie kraju. Choć przyznam bez bicia, że pierw myślałabym o ucieczce i ratunku dla dziecka.

Wharton nie musiał pisać porywająco o swoich przeżyciach na wojnie. Wystarczyło, że to po prostu napisał, w tym swoim niepowtarzalnym stylu. Wystarczyły proste słowa, by człowiek potrafił sobie wyobrazić wszystkie te uczucia jakie nim targały podczas wojny. Ta książka zmusza do refleksji o tym co jest dla nas naprawdę ważne. Co w zasadzie powinno być ważne. Gdyby nie listy Willa do babci, nie dałby sobie rady na tej wojnie, to jest pewne. Co by było gdyby nie miał możliwości pisania do niej? Co byłoby jego motorem do przeżycia? Wyobraźmy sobie teraz nas samych w takiej sytuacji, czy mamy kogoś kto byłby dla nas iskierką by żyć? Czy potrafiłabym pożegnać męża czy tatę ze świadomością że widzę ich ostatni być może raz?

Ta książka nie musi się podobać, ale po jej przeczytaniu i tak z wami zostanie. Zostanie na dłużej, zostanie gdzieś głęboko w sercu, w świadomości. Zostanie po to by nas strzec. Byśmy zbyt pochopnie nie podchodzili do tematu różnych konfliktów, zbrojnych lub nie. Byśmy pamiętali o tych co oddali życie. Byśmy pamiętali, że wojna to nie fikcyjni ludzie, wyprani z uczuć, maszyny do zabijania. Byśmy wewnętrznie zawsze myśleli z wyprzedzeniem zanim powiemy czy zrobimy coś, co może wywołać lawinę nieszczęść, nawet jeśli chodzi tylko o nasze małe domowe podwórko. Czyż Hitler nie rzucił na początku po prostu ziarna na podatny grunt? Czy on sam mógł przewidzieć, że jego „dzieło” będzie miało aż taki zasięg i aż taką osiągnie skalę? Tam gdzie nienawiść tam i śmierć.

A ty. Nie boisz się śmierci?

Już od najmłodszych lat kochałam czytać książki. Moja poważna przygoda z książkami zaczęła się od przeczytania „Niesamowite przygody Marka Piegusa, który miał przygody z byle czego” Edmunda Niziurskiego. Lubiłam czytać, ale też od zawsze lubiłam książki jako przedmiot. Uwielbiałam je kartkować, wąchać, oglądać każdą stronę. Pochłaniałam je, co zresztą zostało mi do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
860
779

Na półkach: , ,

Człowiek żyje i cały czas pisze swoją książkę. Książkę prywatną, osobistą, sentymentalną. Człowiek jest jak książka, cały czas się pisze, przez całe jego życie, człowiek jest książką, którą możesz poznać, ale nie oceniaj jej ani po okładce, ani po pierwszych wersetach, stronach, musisz przeczytać ją od deski do deski. Całą książkę musisz przeczytać. Chcąc kogoś, dobrze poznać musisz go zechcieć przeczytać……zajrzeć w głąb ludzkiej duszy. Zajrzeć do wnętrza tam gdzie bije jego serce. To tam powstają marzenia. Zaciekawić się umysłem, tam gdzie powstają zazwyczaj problemy, kiedy dyrektor rozum kłóci się z pracownikiem na cały etat / i nadgodziny niepłatne/ sercem.

Al. (bert ) Willy. Duaime. ( do aim ! ) celuj. Strzelaj . Żyj. Uciekaj.
William Wharton – Nigdy mnie nie znajdziecie. Wiesz co Whartonie ? Dużo Ciebie w tej książce. Wiesz co jeszcze chcę Ci powiedzieć ? Jesteś magikiem. Potrafisz czarować.
Miłość. Małżeństwo. Rodzina. Wharton ciągle o tym pisze. W kółko. W kółko. W kółko to samo chciało by się rzec . Wciąż wbijasz mi to samo do głowy. I bardzo dobrze. Kultywujesz tradycję. Pokazujesz co jest ważne i najważniejsze w życiu. Pokazujesz ludziom drogę, pokazujesz, wskazujesz innym jak mają się zachować w życiu.

Druga wojna światowa. Ludzkie tragedie. Śmierć, płacz, strach, lęk, obawa, kalectwo . Bezsens wojny. Świadomość do czego prowadzi wojna. Świadomość pukająca nam do głowy, z pytaniem. Po co , dlaczego w imię czego Niemcy idziecie z bronią w ręku. Przecież dobrze wiecie, że jest to szaleństwo. Uwierzyliście szaleńcowi, który obiecał wam raj, a tak naprawdę rozpętał piekło.
Pandemonium. Prawda która mogłaby uwolnić dusze jest pogrzebana wewnątrz Słodkiego Piekła Ukryta przez niedowierzanie zagadka pozostaje nie odkryta w Słodkim Piekle

Wycieńczony przez złość i smutek Zaniepokojony przez zazdrość i chciwość. Tajemnica pragnąca uwolnienia .Jasność ukryta głęboko w Słodkim Piekle

Al. ? Wharton cwaniaku. . Al. z Ptaśka idzie na wojnę. Hodowca kanarków w , której prym wiedzie Ptasia . Ty stary zgrywusie !
Desant na plaży w Normandii. Bitwa o Ardeny. Piekło wojny. Piekło. Słodkie piekło. Pandemonium. Siedzę i płaczę. Jestem zbyt wrażliwy. Nie nadają się na żołnierza, ale mi każą, musze iść, maszeruj i strzelaj. Naprzód marsz. Nie daj się zabić. Nie dam. Nigdy, nigdy . nigdy….Atak z piekła rodem bestie atakują w żelaznych hełmach. Kule świszczą nas . Całują jak kochanki. Bolesne to jednak pocałunki. Nie chcę……nie chcę ! Randka z miną przeciwpiechotną. Ginie mój przyjaciel, to był zaledwie moment. Chwila. I już go nie ma i nie będzie. Następna chwila i dostaje szrapnelem po bebechach, aż flaki wyłażą mi na wierzch, dzięki Bogu sanitariusz był obok. Mój osobisty anioł stróż.
Jestem pijany ze strachu. Pijany powietrzem. Pijany nadzieją. Nic mi nie jest. Czuję się dobrze. Sanitariusz!!!!!!!!!!!! Budzę się w szpitalu w innym świecie. W innym miejscu. Płaczę. Jestem zbyt wrażliwy. Muszę i nie chcę strzelać. Żal mi wszystkich. Siebie. Przyjaciół. Sprzymierzeńców. Wrogów także, żal mi także Niemców. Rozpętali to piekło, ale dali się ponieść szaleństwu, którego nie można zatrzymać. Otworzyli wrota piekieł……słodkie wrota…..piekła ! Wracam do siebie.

Opis wojny. A co oprócz tego ? Piękny opis przyjaźni, silnej więzi wnuczka z dziadkiem, który na łożu śmierci zdradza tajemnicą pochodzenia rodziny i prosi Alberta o jej zachowanie i przekazanie następnym pokoleniom w takiej treści. Powstaje piękna kronika.
Następna wieź. To wieź Alberta z babcią . Z Mary.
Babcia wyobraża sobie, że Al. to jej mąż William/ Will. Chłopak i dziewczyna. Tak się zachowują jakby byli małżeństwem. Dużo ze sobą rozmawiają.
Potem następuje następna przemiana. Albert i Mary piszą do siebie listy. Mnóstwo listów. Babcia w przenośni staje się jego ukochaną, z którą go rozdzieliła wojna.

Wharton ja ..ja nie wiem jak Ty to robisz. Rozszczepiłem się na atomy. Zacząłem się śmiać i płakałem. Łzy leciały jak groch.
Pozytywne rozdwojenie jaźni. Chłopak i dziewczyna. On i ona dla siebie zwariowali. Al. ( Will) i Mary.
Wiesz Will te listy od Ciebie to znak, że jeszcze żyjesz. Maszerują wystraszone łyse pały
Chłopcy idą na wojnę

I jeszcze się zgadza obecności lista chociaż czai się ten Niedobry sen. Mam koszmary. Lękam się śmierci.



Całuje nas las i tulą okopy
Willy pisze listy z wojny
Śmierć jest wszędzie i po trzykroć
Willy pisze listy z wojny
Ptaki nam śpiewają brzydko. To nie moja Ptasia. Nie…nie…..nie !
Willy pisze listy z wojny
Śni mi się panny Violet wilgoć, fiołkowa wilgoć.
Willy pisze listy z wojny

Mary : WIlly, ja doskonale wie, że ten list to znak
Że jeszcze jesteś
Słowa czołgają się cicho
Chłopiec pisze szeptem


Will pisz, kochanie pisz ! Ja wiem, że dopóki idą listy…..ty jeszcze żyjesz ! Żyjesz. Wrócisz ! Kocham Cię ! Pisz, pisz , pisz ! Ja też będę pisać.


Pierwszy raz Alberta i Violet. Było śmiesznie. Nie wyszło do końca tak jak powinno, bo trochę się dziewczyna pobrudziła, ale podobało mi się jej podejście. Dziewczyna, która kocha nigdy mężczyzny nie poniży, nawet jak coś mu nie wyjdzie. Wyrozumiałość. Miłość. Cierpliwość. Zrozumienie. Szacunek.

Marry umiera. Al./ Willy/ ma przeczucia. Dostaje odłamkiem. Wraca z wojny. Wrak człowieka. Pustka w duszy. Łzy w oczach. Chaos w głowie i sercu.

Dwa światy. Wojna i czas pokoju. Jest jeszcze kilka innych światów w tej książce. Autor wszystkie te światy przedstawił krok po kroku. Świat rodziny. Świat obaw. Świat lęków. Świat ludzkich więzi. Świat pierwszej miłości i świat pierwszego pocałunku, świat pierwszego razu. Tajemnica. Magia. Niewinność. Świat niewinności, szczerości. Wstydu. Pragnienia. Mój świat. Marzenia. Odzwierciedlenie tego wszystkiego widzimy na naszych oczach. Uśmiech. Tęsknota. Miłość. Ufność.. Niepowtarzalność. Śmierć. Wojna. Głód. Cierpienie. Zderzenie światów. Wszystkich. Tych zewnętrznych jak i tych wewnętrznych. W tych wszystkich światach próbuje zapanować chaos. Chaos pragnie te wszystkie światy wymieszać , zniszczyć niektóre i wywyższyć inne.

Wharton czaruje. Wharton obnaża i pokazuje. Pokazuje wszystkie piękne i mniej piękne , nie piękne , pokazuje te nie fajne cechy człowieka.

Nigdy mnie nie złapiecie. Ptasiek. Rubio. Spóźnieni kochankowie . Wszystkie te książki czasem się ze sobą łączą. Wharton dużo pisze o ludziach wrażliwych, nieprzystosowanych do takiego, do tego świata, których ich otacza. Dużo Whartona w Whartonie ? Wharton o sobie samym ? Wharton o Whartonie.
Ciekaw jestem książki ,, Al. ‘’ kiedyś na pewno ją w końcu dostanę. Wtedy połączę je wszystkie w jedno. I poszukam wszystkich i zdobędę je wszystkie. Jestem chory na wszystkie dzieła Whartona.
Nieprzystosowani. Wyszydzani. Niezrozumiani. Zbyt wrażliwi. Nie dla tego świata. Tworzą więc własny prywatny świat. Swój własny, gdzie rządzą ich zasady. Świat w którym czują się sobą i żyją tacy sami jak oni. ONI. INNI. Nie znaczy gorsi.
W moim świecie……nigdy……nigdy…mnie nie złapiecie !

Człowiek żyje i cały czas pisze swoją książkę. Książkę prywatną, osobistą, sentymentalną. Człowiek jest jak książka, cały czas się pisze, przez całe jego życie, człowiek jest książką, którą możesz poznać, ale nie oceniaj jej ani po okładce, ani po pierwszych wersetach, stronach, musisz przeczytać ją od deski do deski. Całą książkę musisz przeczytać. Chcąc kogoś, dobrze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
391
260

Na półkach: ,

Niemal 1/4 książki to opis uroczystości pogrzebowej; reszta to wojenne losy mlodego chlopca. Książka zresztą powinna mieć tytuł "W wojnę wkręcony"... Jeśli kogoś interesuje jak się spuszcza krew z nieboszczyka i z czego strzelano podczas wojny, to będzie zadowolony. Ja rozumiem drugie dno książki, serio rozumiem, co nie zmienia faktu, że nie czytało mi się jej przyjemnie i oczekiwanie na jakieś "wow" skończyło się rozczarowaniem.

Niemal 1/4 książki to opis uroczystości pogrzebowej; reszta to wojenne losy mlodego chlopca. Książka zresztą powinna mieć tytuł "W wojnę wkręcony"... Jeśli kogoś interesuje jak się spuszcza krew z nieboszczyka i z czego strzelano podczas wojny, to będzie zadowolony. Ja rozumiem drugie dno książki, serio rozumiem, co nie zmienia faktu, że nie czytało mi się jej przyjemnie i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
982
585

Na półkach:

Jak zwykle u Whartona "czyta się samo", chociaż tematyka ciężka.

Jak zwykle u Whartona "czyta się samo", chociaż tematyka ciężka.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    987
  • Chcę przeczytać
    303
  • Posiadam
    158
  • Ulubione
    16
  • William Wharton
    10
  • Literatura piękna
    6
  • 2014
    5
  • Obyczajowe
    4
  • 2019
    4
  • Przeczytane dawno temu
    3

Cytaty

Więcej
William Wharton Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także