-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać10
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2024-05
2023-09-21
2022-02-20
Skończyłam czytać z twarzą mokrą od łez i ściśniętym gardłem. Niech Was to nie zmyli, ta książka nie ma nic wspólnego z tanimi emocjami. Języka mi w gębie brak, żeby ją opisać. Czy słowo "arcydzieło" jeszcze coś znaczy? Przygniotła mnie zupełnie. Serce pękło na kawałki, nie mogę ich pozbierać i chyba nic więcej nie umiem dzisiaj napisać.
PS Może oprócz tego, że okładka polskiego wydania bardzo nietrafiona, Jej autor i wydawca książki powinni się smażyć w książkowym piekle. :(
Skończyłam czytać z twarzą mokrą od łez i ściśniętym gardłem. Niech Was to nie zmyli, ta książka nie ma nic wspólnego z tanimi emocjami. Języka mi w gębie brak, żeby ją opisać. Czy słowo "arcydzieło" jeszcze coś znaczy? Przygniotła mnie zupełnie. Serce pękło na kawałki, nie mogę ich pozbierać i chyba nic więcej nie umiem dzisiaj napisać.
PS Może oprócz tego, że okładka...
2022-01
Ciekawa metafora macierzyństwa z motywem prosto z serialu "Dark". Kilka razy byłam blisko wywalenia tej książki przez nawał opisów opieki nad małymi dziećmi i chaos, który taaak przytłaczał - tak, wiem, że o to pewnie chodziło autorce. Nie wyobrażam sobie bycia matką w realnym świecie. Przedziwna więź. A książka całkiem fajna, może nie z tych najlepszych, ale chyba nikt mi lepiej nie wytłumaczył, jak czuje się człowiek, kiedy jest mamą.
Ciekawa metafora macierzyństwa z motywem prosto z serialu "Dark". Kilka razy byłam blisko wywalenia tej książki przez nawał opisów opieki nad małymi dziećmi i chaos, który taaak przytłaczał - tak, wiem, że o to pewnie chodziło autorce. Nie wyobrażam sobie bycia matką w realnym świecie. Przedziwna więź. A książka całkiem fajna, może nie z tych najlepszych, ale chyba nikt mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
2022-01
Pesymizm, depresja, eksperyment i postmodernizm. Książka tak samo genialna, co wkurzająca. Taka piękna męka.
Pesymizm, depresja, eksperyment i postmodernizm. Książka tak samo genialna, co wkurzająca. Taka piękna męka.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Trudna książka, nieoczywista. Historia panów i chłopów, którzy byli i będą, niezależnie od czasów, w których się żyje.
Wszystko tu się pętli. Każdy rozdział jest jak obraz albo scena
w filmie, gdzie pierwsze zdanie wrzuca w sam środek, bez specjalnie zarysowanego czasu ani tła, każdy z innym narratorem. Dialogi wplecione w narrację, w zdania. Można się pogubić, kim są "on" albo "ona", o których mowa / którzy mówią. Trudno zobaczyć zależności między ludźmi i zdarzeniami, trzeba rozwiązywać supły, domyślać się. Co nie jest zarzutem, chyba nie można powiedzieć, że to przerost formy nad treścią, bo treści też jest dużo. Myślę, że obie rzeczy są równoważne, chociaż o formie ciągle się myśli czytając. Nie daje odetchnąć, co może być trochę męczące po jakimś czasie.
Polszczyzna cudowna! Ma się wrażenie, że to jakiś nowy piękny język. Dziwna sprawa, niby to ciągle polski, a jednak nie całkiem. Ultragęsty, aż pęcznieje. No i książka jest bardzo intertekstualna, nawet nie próbuję udawać, że umiem wyłapać wszystkie nawiązania do literatury, a już do malarstwa zupełnie nie.
Bardzo wymagająca, ale zachwycająca i inna od wszystkiego, co czytałam do tej pory.
Trudna książka, nieoczywista. Historia panów i chłopów, którzy byli i będą, niezależnie od czasów, w których się żyje.
Wszystko tu się pętli. Każdy rozdział jest jak obraz albo scena
w filmie, gdzie pierwsze zdanie wrzuca w sam środek, bez specjalnie zarysowanego czasu ani tła, każdy z innym narratorem. Dialogi wplecione w narrację, w zdania. Można się pogubić, kim są...
Przedziwna książka. Będą spoilery. Przepraszam, ale muszę, bo się uduszę.
Miasteczko Charleston w Stanach. Perła południa. Dwustuletnie wille zbudowane rękami niewolników, słońce, równo przystrzyżone trawniki, sadzawki z karpiami koi w ogrodach. Katolickie wychowanie vs. rasizm południowców. Takie jest tło historii dziesięciorga przyjaciół z liceum, która zaczyna się w 1969, a kończy w 1990 roku. Książkę czyta się tak gdzieś do połowy bardzo dobrze, mimo jej 640 stron. Najpierw miałam skojarzenie z Donną Tartt i jej długimi powieściami, ale szybko się rozczarowałam.
Z tą książką jest coś nie tak i w miarę czytania coraz bardziej to widać. Jest jak netflixowy serial, trochę przydługi, wszystkie te rzeczy już się widziało, trochę za bardzo to pomieszane i za bardzo stara się być cool i/lub tragiczne, więc nie jest wiarygodne, no ale w sumie sprawnie napisane, eee, to już obejrzę do końca.
Czego tu nie ma: wątki kryminalne, prześladowania z przeróżnych powodów, traumy z dzieciństwa, segregacja, zabójstwa i samobójstwa, ludzie z borderline, ludzie z osobowością wieloraką, ludzie z depresją, ludzie z demencją, obsesyjny tatusiek-psychopata-pedofil-morderca, który ma zwyczaj zjadać swoje fekalia i gwałcić własne dzieci, matka-alkoholiczka, matka-13-latka, matka-eks-zakonnica-znawczyni-"Ulissesa", wielbiąca Joyce'a na równi z Jezusem, sierocińce prowadzone przez siostry zakonne, umieralnie dla gejów z AIDS prowadzone przez bandziorów.
I dużo, duużo więcej.
Mimo to, dopiero pod koniec ta książka zamienia się w coś naprawdę dziwnego. Następuje kaskada zdarzeń: brutalne morderstwo, pogrzeb hollywoodzkiej gwiazdy z Meryl Streep i Alem Pacino siedzącymi w ławkach kościelnych, cyklon niszczący miasto, odkrycie tożsamości księdza-pedofila, gdy ten jest już na łożu śmierci i umiera następnego dnia, rozwikłanie zagadki z dzieciństwa, depresja i szpital psychiatryczny.
Rany, czekałam tylko, kiedy zacznie się spomiędzy stron wysypywać brokat. Zamiast brokatu była "tylko" symboliczna scena ratowania morświna.
Ta książka jest jak zbitka wszystkich klisz z amerykańskich filmów, jakie widziałam w życiu, dobrych i złych. Południe USA w sentymentalnej, popkulturowej pigułce.
Wydaje mi się też, że dialogi w tłumaczeniu na polski brzmią bardzo słabo, śmiesznie i sztucznie. A inną sprawą jest to, jak bywają obrzydliwe: główne postacie - najlepsi przyjaciele - z jakiegoś powodu nie przestają ze sobą flirtować (nawet w sytuacjach zagrożenia życia, na co już wybuchałam śmiechem). Ani jeden rozdział nie może się obyć bez opinii bohaterów na temat urody koleżanek i ich seksapilu, bądź jego braku. Wypowiadanych nonszalancko prosto do nich. Sprośnych podtekstów nie ma końca, a kobiety zawsze je,
oczywiście, podchwycają i odpowiadają flirtem. Kobiety kocha się tu wyłącznie za wygląd, niewiele w gruncie rzeczy wiemy o ich wewnętrznym życiu i motywacjach, (są wariatkami, wyuzdanymi seks bombami albo walniętymi katoliczkami). Wiemy za to wszystko ze szczegółami o ich kształtach, atutach i skazach na ciałach.
Główna męska postać prędzej czy później śpi z trzema z pięciu kobiet, których losy poznajemy.
Nawet gdy Charleston nawiedza cyklon, do domu wlewa się ocean, a w powietrzu latają martwe
zwierzęta nie ustają heheszki rodem z hamerykańskich filmów akcji, gdzie w trakcie ucieczki jest czas, żeby rzucić przez ramię żart z całej sytuacji albo tekścik do koleżanki na temat jej tyłka w ruchu. Swoją drogą koleżanka uciekając i pomagając innym w ucieczce nie zapomina zabrać swojej mini torebki, bo, jak sama mówi, "dama nigdzie nie rusza się bez szminki".
Uff, ciężki kaliber, co?
Na deser ankieta.
Które z tych dwóch zdań opisujących ukochany Charleston jest bardziej grafomańskie?
a) "Wody rzeki, przyprawione latem, nadpłynęły ku nam na wezwanie księżyca."
b) "Miejskie kamienie wydzielają zapach rezygnacji."
Przedziwna książka. Będą spoilery. Przepraszam, ale muszę, bo się uduszę.
Miasteczko Charleston w Stanach. Perła południa. Dwustuletnie wille zbudowane rękami niewolników, słońce, równo przystrzyżone trawniki, sadzawki z karpiami koi w ogrodach. Katolickie wychowanie vs. rasizm południowców. Takie jest tło historii dziesięciorga przyjaciół z liceum, która zaczyna się w...
2021-10
2021-09
Genialna tragikomedia!
Nie wiem, co kocham bardziej, oryginał, polski przekład czy ekranizację. Przy wszystkich trzech na przemian wybucham śmiechem i ściska mi się gardło ze wzruszenia.
Mistrzowskie tłumaczenie pana Michała Kłobukowskiego rozśmiesza do łez.
A w filmie postać Alexa gra Eugene Hütz z zespołu Gogol Bordello. Czy może być lepiej? Chyba nie. Wspa-nia-łość!
Genialna tragikomedia!
Nie wiem, co kocham bardziej, oryginał, polski przekład czy ekranizację. Przy wszystkich trzech na przemian wybucham śmiechem i ściska mi się gardło ze wzruszenia.
Mistrzowskie tłumaczenie pana Michała Kłobukowskiego rozśmiesza do łez.
A w filmie postać Alexa gra Eugene Hütz z zespołu Gogol Bordello. Czy może być lepiej? Chyba nie. Wspa-nia-łość!
2021-05-14
2021-05-09
2021-03-24
Polskie okładki jak zwykle okropne.
Polskie okładki jak zwykle okropne.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to