Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Magdalena Zimniak wciąż jest na szczycie swojej pisarskiej formy. Jest również bardzo płodną autorką, która wydaje nową książkę średnio raz w roku. Gatunki, w których czuje się najlepiej, to kryminał, literatura obyczajowa oraz popularny w ostatnim czasie thriller psychologiczny. Można śmiało powiedzieć, że autorka jest już mistrzynią tego stylu pisania. W jej książkach oprócz samej zagadki kryminalnej dostajemy więc solidny wgląd w psychikę bohaterów i kierujące nimi motywy. Zimniak znakomicie opisuje również relacje międzyludzkie, w szczególności rodzinne, z całą ich złożoną dynamiką.

Głównymi bohaterami w jej książkach są na ogół kobiety. Jak to w powieściach kryminalnych bywa, często są one porywane, więzione, bite lub gwałcone przez swoich oprawców, którymi bywają niestety także najbliższe osoby. Nie inaczej jest w „Naszej prywatnej grze”. Bianka Magnecka ma trzydzieści lat i jest lektorką języka angielskiego. Jest również żoną Emila, z którym od pięciu lat bezskutecznie starają się o dziecko. Mieszka obecnie w Warszawie, lecz pochodzi z pobliskiego Nasielska, skąd wyprowadziła się wraz z ojcem po samobójczej śmierci matki. Bianka miała wtedy piętnaście lat i nie pamięta niemal niczego z tragicznych wydarzeń, po których trafiła na krótko do szpitala psychiatrycznego.

Pewnego dnia, po kłótni z mężem, który ma żal z powodu jej niestandardowych godzin pracy, zaczyna się zastanawiać, dlaczego właściwie jej matka odebrała sobie życie. Niestabilność psychiczna nie tłumaczy wszystkiego. Dziewczyna postanawia więc wybrać się do Nasielska i odwiedzić dawnych znajomych, dowiedzieć się czegoś więcej o własnej przeszłości. Bardzo chce zrozumieć, co wydarzyło się piętnaście lat wcześniej w małym domku pod lasem. Tego samego dnia, po wieczornych zajęciach w szkole językowej, zostaje porwana i umieszczona w obskurnej piwnicy ze związanymi rękami i nogami. Widuje tylko swojego porywacza, który pokazuje się jej wyłącznie w kostiumie ptaka dodo i korzysta z modulatora głosu. Bianka nie zna więc jego tożsamości, nie ma nawet pewności, jakiej płci jest jej oprawca. Wie tylko, że posługuje się on wyrażeniem „nasza prywatna gra”, którego matka często używała w jej dzieciństwie. Kto jeszcze oprócz niej mógłby odezwać się tak do Bianki?

W tym miejscu rozpoczyna się więc śledztwo, mające na celu zidentyfikowanie osoby porywacza oraz uwolnienie młodej kobiety. Śledztwo prowadzone przez warszawską policję, ale także prywatne śledztwo w wykonaniu męża Bianki oraz jej ojca, byłego policjanta. Rozpoczyna się również odkrywanie tajemnic z przeszłości żony po tym, jak Emil uświadamia sobie, że tak naprawdę wie o niej bardzo mało. W tej grze nikt do końca nie ufa nikomu, a krąg podejrzanych stale się poszerza. Żaden z bohaterów nie jest całkowicie niewinny i właściwie każdy może być porywaczem. Czy to aktualne porwanie i uwięzienie w piwnicy letniego domku przed piętnastoma laty mają ze sobą coś wspólnego? Czy krzywdziciel Bianki to ta sama osoba? I wreszcie, czy jej matka naprawdę nie żyje?

Zagadkom nie ma więc końca, a atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Mnożą się zarówno pytania, jak i kolejne odpowiedzi, ale czy są one właściwe? Od tej powieści dosłownie nie sposób się oderwać, ponieważ trzyma w napięciu od początku do samego końca. Ja przeczytałam ją w ciągu dwóch dni, co w ostatnich latach bardzo rzadko mi się zdarza. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, co dodatkowo ułatwia i przyspiesza czytanie. Autorka pokazuje wydarzenia z perspektywy niemalże wszystkich ważnych bohaterów, zarówno wydarzenia obecne, jak i te z przeszłości. Akcja jest poprowadzona dynamicznie, bez zbędnych dłużyzn nieistotnych dla fabuły, za to z dużą ilością zręcznie napisanych dialogów.

Również wątki obyczajowe zostały przedstawione w książce bardzo dobrze, miłośnicy tego gatunku mogą więc śmiało po nią sięgać. Fabuła niekiedy boleśnie chwyta za serce. Matka, najbliższa osoba, która powinna chronić nastoletnią córkę, krzywdzi ją najmocniej ze wszystkich, na przemian z wyrzutami sumienia i wybuchami miłości, którym dziewczyna już nie dowierza. Nie jest to dziwne, gdy uświadomimy sobie, z jak groźnym zaburzeniem osobowości zmagała się Iza Rotasik. Mściła się ona na córce za swoje nieudane pod każdym względem życie. Z własnej woli chciała dosięgnąć dna i moim zdaniem doskonale jej się to udało. Magdalena Zimniak zaserwowała już czytelnikom coś trochę podobnego, czyli szkic toksycznej relacji matka-córka, w powieści „Gra poza prawem”, wydanej w 2018 r.

Największym atutem tej powieści jest sama niesamowicie wciągająca i mistrzowsko rozegrana fabuła, sprawiająca, że chce się przeczytać całość za jednym zamachem, ponieważ jeśli się już zacznie, trudno oderwać myśli od tej książki. Dlatego radzę zarezerwować sobie odpowiednią ilość wolnego czasu. Także wiedza psychologiczna Magdaleny Zimniak, z której autorka robi użytek w każdej swojej powieści, jest imponująca. Polecam tę książkę miłośnikom kryminałów i thrillerów, a także każdej osobie, która chce rozerwać się przy doskonale napisanej, lecz nie nazbyt wymagającej książce.

https://wyd-inspiracje.blogspot.com/2024/01/nikt-nie-jest-wolny-od-podejrzen.html

Magdalena Zimniak wciąż jest na szczycie swojej pisarskiej formy. Jest również bardzo płodną autorką, która wydaje nową książkę średnio raz w roku. Gatunki, w których czuje się najlepiej, to kryminał, literatura obyczajowa oraz popularny w ostatnim czasie thriller psychologiczny. Można śmiało powiedzieć, że autorka jest już mistrzynią tego stylu pisania. W jej książkach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po niedługim czasie udało mi się sięgnąć po drugi tom „Dzieci Starych Bogów” autorstwa Agnieszki Mieli. Co tym razem przygotowała dla czytelnika młoda polska pisarka? Jeśli interesuje Was ciąg dalszy perypetii Aine Wart i Bertrama Armina, ta książka jest jak najbardziej dla Was. Nikt, to kocha przygodę w literaturze, wyrafinowaną intrygę i mroczne fantasy, nie powinien poczuć się tą książką zawiedziony.

Aine udaje się, z pomocą właściciela szczekliwego głosu, uciec z groty przerażającego Fenrira i powrócić do życia. Przez większą część tomu bohaterowie, tym razem niemalże w komplecie, nieustannie wędrują po Kerhalorze w poszukiwaniu Jarlego i Frithusa Armina, by wydusić z nich całą prawdę o Ziarnach Relenvel. Początkowo przebywają w południowej części kontynentu, biorąc udział w corocznym jarmarku. Mamy więc tutaj wszelkie zjawiska nieodmiennie kojarzące się Europejczykom z południowymi krajami, a więc palące słońce, piasek, pustynie i tubylców o smagłej karnacji, szybko wpadających w gniew. Szczególnie intryguje baśniowy wątek Wędrującego Miasta, miałam nadzieję, że dowiem się o nim nieco więcej, ale cóż...

W wyniku potyczki z ludźmi pewnego handlarza niewolników cała grupa zostaje nagle przeniesiona niewiadomym sposobem na powrót do Lai Silnen, a więc na północ kontynentu. Czytelnik ma więc w pewnej mierze powtórkę z poprzedniej części. Bohaterowie są znów nękani przez tajemniczych Śpiących, widma zmarłych i rozmaite złowrogie istoty, usiłujące doprowadzić ludzi do szaleństwa. Drużyna Bertrama błąka się więc po przeklętym lesie, mając na razie tylko jeden cel, mianowicie wydostać się stamtąd. Gdy im się to w końcu udaje, najmują się do ochrony karawany kupców, zmierzających na targi do Morfag, stołecznego miasta Kerhalory. Spotykają wśród nich Fednicka, małego chłopca, w którym kryje się znacznie więcej niż jest to widoczne dla niewprawnego oka, i który prawdopodobnie odegra jeszcze w tej historii ważną rolę.

Potem w książce również sporo się dzieje i nie sposób napisać o tym wszystkim w kilku zdaniach. Tym bardziej, że przecież nie chcę odbierać czytelnikowi przyjemności samodzielnego odkrywania poszczególnych wątków. Powiem więc tylko tyle, że Aine wciąż usiłuje odkryć sekret nikczemnego czynu jej ojca Balora, który popełnił przed wieloma laty, gdy była jeszcze niemowlęciem. Wiedza ta mogłaby sprowadzić na dziewczynę szaleństwo, a nawet śmierć, mimo to Wilga przenosi poznanie prawdy ponad wszystko. W mieście duchów spotykają odrażającą staruchę, nazywaną przez syna Ternela Oczami Pana Śmierci, która odkrywa przed Aine istnienie demonów zwanych jotunnami oraz prawdziwe pochodzenie Fernira-Loriemisthusa. Ziarna Relenvel oczywiście istnieją naprawdę i w tej części trylogii czytelnik już wie, kto jest Władcą Nocy, Jeźdźcem Błyskawic, Panią Świateł i Królową Wilków. Ten, który zbierze wszystkie Ziarna i będzie umiał posłużyć się mocą Żyjącego w Przejściu, będzie w stanie... ale o tym już cicho, sza.

W książce zostały poruszone najważniejsze, zasadnicze kwestie, takie jak wiara i bogowie, narodziny i śmierć, przemijanie, los człowieka za życia i to, co czeka nas po nim, rodzina, rola mężczyzn i kobiet. Chwilami miałam nawet wrażenie, że poglądy autorki na te kwestie są prawicowe, ale przecież pisarz nie zawsze ujawnia siebie poprzez snutą opowieść, nie idźmy więc z interpretacją za daleko. Przez większą część lektury jest więc poważnie i dość mrocznie. Powieść jest obszerna, dlatego trzeba zarezerwować sobie sporo czasu na jej przeczytanie.

Miela poświęca wiele stron opisom przeżyć wewnętrznych bohaterów oraz ich dolegliwości fizycznych, w szczególności zaś Aine, której rany otwierają się przy każdym silniejszym psychicznym wstrząsie. Niektórzy z czytelników mogliby postawić zarzut zbyt powolnego rozwoju zasadniczej akcji, praktycznie jej stania w miejscu przez całe rozdziały. Irytuje także bardzo oszczędne odkrywanie tajemnic, małymi kawałeczkami, gdy chciałoby się dowiedzieć jak najwięcej, poznać całą prawdę możliwie szybko. Autorka jednak nie ułatwia nam tego zadania i jak przypuszczam, pozostawiła wszelkie możliwe wyjaśnienia na ostatni tom.

Zaserwowała za to czytelnikowi bardzo wiele scen walki, niekiedy brutalnych i krwawych. Wiemy już ponad wszelką wątpliwość, kto jest w książce zły, za to ci „dobrzy” są co najwyżej niejednoznaczni i nie ma pewności, której z potęg można zaufać. Nawet Aine i Bertram, choć usiłują się nawzajem chronić, nie ufają sobie do końca i wciąż mają sekrety jedno przed drugim, pomimo iż mężczyzna próbuje wydrzeć je przyjaciółce chociażby siłą. Ich relacja wciąż się zmienia, oscyluje pomiędzy nienawiścią i nieufnością, poprzez uczucie bratersko-siostrzane aż do niezupełnie uświadomionej fascynacji erotycznej. Moim zdaniem nie ma żadnych przeszkód, by obudziła się pomiędzy nimi miłość, nie są przecież tak naprawdę spokrewnieni. No cóż, zobaczymy, jak ten wątek rozwinie się w ostatnim tomie.

Jeśli chodzi o kwestie religijne, to wciąż nasuwa się porównanie do chrześcijaństwa, które krwawo i z bólami wyparło stare wierzenia w Europie. Nawet struktura Karmazynowego Bractwa przypomina trochę hierarchię kościelną, choć oczywiście są różnice. Sposób myślenia i usprawiedliwiania wszystkiego wolą istoty boskiej jest niemal identyczny. Trudno powiedzieć, czy jest to zabieg celowy ze strony autorki, czy po prostu trochę nieświadomie napisała o tym, co zna z autopsji.

„Myślisz, że trzydzieści lat wystarczy, by całkowicie wykorzenić jakiekolwiek wierzenia? Że ludzie po prostu zapomną o bogach swoich przodków? Ilu przyjęło naszą wiarę dobrowolnie w ciągu tego stulecia? Ilu zmuszono do tego torturami w samej Kerhalorze w ciągu ostatnich lat? Dla wielu z nich to my wciąż pozostajemy poganami, brudnymi posłańcami plugawego boga.”

Jednak wojna kulturowa nie jest w tej książce głównym problemem, ponieważ gra toczy się o znacznie wyższą stawkę, mianowicie o całą przyszłość, los wszelkich żywych istot we wszystkich światach, o ich możliwość decydowania o sobie. Bogowie Kerhalory istnieją naprawdę, nie są jedynie mitologią i przedmiotem rozgrywek pomiędzy ludźmi.

Więzią najbardziej wyrazistą i najmocniej odczuwalną w powieści nie jest wcale, przynajmniej w mojej opinii, relacja Wilgi z Bertramem, lecz z istotą zwaną Bezimiennym lub synem Ternela, a przez nią samą nazywaną Catbadem. Jest on, o ile dobrze zrozumiałam, jednym z jotunnów i towarzyszy Aine przez cały czas w bezcielesnej postaci, przemawiając do niej w myślach, a czasem pokazuje się w postaci srebrnego oka. Posiada także fizyczne ciało, lecz na razie się ukrywa, nie chcąc zbyt wcześnie stawiać czoła Jarlemu bez pewności zwycięstwa i przez to zaprzepaścić wszelkich ich wysiłków. Jest z tego powodu wielokrotnie określany w książce mianem tchórza.

Jego relacja z Aine nosi wszelkie znamiona toksyczności, ponieważ brakuje w niej przejrzystości i pełnego zaufania. Wprawdzie chroni on i wspiera dziewczynę, ale nie czyni tego bezinteresownie. Ma swoje własne cele, a od Aine oczekuje głównie tego, by ochroniła Bertrama - Żyjącego w Przejściu. Z drugiej jednak strony zna Wilgę jak nikt inny. Jest praktycznie w jej środku i nie sposób utrzymać przed nim żadnych tajemnic. Nawet będąc tylko głosem, stanowi część jej samej, z utratą której będzie jej się trudno pogodzić.

„Ostatnie spędzone wspólnie tygodnie przyzwyczaiły ją do tego, że zawsze jest u jej boku gotowy służyć radą, przygotowany, by udzielić pomocy czy zmniejszyć szarpiący jej ciałem ból. Bez względu na to, kim lub czym był, Cathbad stał się integralną częścią jej umysłu oraz powiernikiem tajemnic i jako jedyny zdawał sobie sprawę z paraliżujących ją lęków i bezustannych wątpliwości.”

Podsumowując, największą zaletą tej książki jest umiejętność rozbudzenia ciekawości przez autorkę, zaś po stronie czytelnika pragnienie poznania zakończenia i zamknięcia wszystkich wątków. Choćby z tego powodu na pewno sięgnę po trzeci tom, choć o ile wiem, nie jest on jeszcze wydany.

Po niedługim czasie udało mi się sięgnąć po drugi tom „Dzieci Starych Bogów” autorstwa Agnieszki Mieli. Co tym razem przygotowała dla czytelnika młoda polska pisarka? Jeśli interesuje Was ciąg dalszy perypetii Aine Wart i Bertrama Armina, ta książka jest jak najbardziej dla Was. Nikt, to kocha przygodę w literaturze, wyrafinowaną intrygę i mroczne fantasy, nie powinien...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak bardzo okrutnych czynów może dopuścić się człowiek w odwecie za doznane w przeszłości zło? Czy jakakolwiek trauma usprawiedliwia zadawanie bólu ofiarom, zwłaszcza tym niewinnym i całkowicie przypadkowym? Czy psychopatyczne skłonności są dziedziczne, czy raczej nabywamy je wraz z życiowymi doświadczeniami? Czy bardziej winny jest ten, kto fizycznie zabija, czy raczej ten, kto z ukrycia steruje serią zabójstw i podsuwa sadyście kolejne osoby? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi w kryminale autorstwa Jo Nesbø, już ósmym z serii o komisarzu Harrym Hole.

Po rozwiązaniu sprawy Bałwana - seryjnego zabójcy, który omal nie pozbawił życia jego bliskich - Harry Hole porzuca pracę w policji i zaszywa się w Hongkongu. Prędko okazuje się jednak, że znów jest potrzeby w Oslo. Po kraju grasuje następny szaleniec, który zabił już dwie młode kobiety przy pomocy tajemniczego narzędzia. Kolejne zabójstwa wydają się nie mieć nic wspólnego z poprzednimi i policja ma wątpliwości, czy faktycznie dokonał ich ten sam człowiek. Tylko Harry Hole wydaje się mieć wystarczające zdolności do rozwiązania tej zagadki. Jego tropem wyrusza więc z polecenia szefa Wydziału Zabójstw młoda policjantka Kaja Solness, mająca za zadanie sprowadzić genialnego śledczego do Norwegii i skłonić do zajęcia się tą nową sprawą.

Ciąg dalszy recenzji znajdziecie tutaj:
https://wyd-inspiracje.blogspot.com/2023/11/zadza-zemsty-korzeniem-za-jo-nesb.html

Jak bardzo okrutnych czynów może dopuścić się człowiek w odwecie za doznane w przeszłości zło? Czy jakakolwiek trauma usprawiedliwia zadawanie bólu ofiarom, zwłaszcza tym niewinnym i całkowicie przypadkowym? Czy psychopatyczne skłonności są dziedziczne, czy raczej nabywamy je wraz z życiowymi doświadczeniami? Czy bardziej winny jest ten, kto fizycznie zabija, czy raczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy eksperymentowanie ze zdolnościami parapsychicznymi może okazać się niebezpieczne? Co telepatia albo psychokineza mają wspólnego z fizyczną teorią strun, będącą pierwszą sensowną teorią wszystkiego? Czy da się powiązać psychotronikę z poważnymi badaniami naukowymi? Czy religie niechrześcijańskie są tylko bełkotem prymitywnych ludów, czy raczej powinniśmy się ich obawiać? Na te oraz wiele innych pytań próbuje odpowiedzieć Wojciech Kulawski, pisarz polski młodego pokolenia i autor powieści „Między światami”.

Leon Kowal to były policjant, który stracił pracę po tym, jak ujawniono korupcję z jego udziałem. Zakłada więc biuro detektywistyczne i niecierpliwie czeka na pierwszego klienta. Jego oszczędności niestety topnieją, a żona nauczycielka jest zniecierpliwiona koniecznością samodzielnego utrzymywania domu. Dlatego niemalże z otwartymi ramionami przyjmuje Kamila Roznera, młodego programistę, który zleca mu odnalezienie dziewczyny. Magda Zawadzka zaginęła w Tatrach i choć policja podejrzewa samobójstwo, to Kamil nie chce uwierzyć w tę wersję wydarzeń. Dziewczyna posiada pewne zdolności parapsychiczne, a w ostatnich tygodniach działy się wokół niej dziwne rzeczy. Jednocześnie w życiu Kowala pojawia się Monika Wójcik, młoda absolwentka studiów skierowana do niego rzekomo przez urząd pracy na staż. Choć Leon twierdzi, że nie potrzebuje asystentki, Monika ani myśli dać za wygraną...

Ponad rok wcześniej dwie doktorantki, psycholog Grażyna Dopierała i matematyczka Sylwia Fornel, rozpoczynają badania, które miały dowieść m.in. realności zjawisk parapsychicznych oraz istnienia jedenastu wymiarów, z których większość została zredukowana do poziomu kwantów. Przeprowadzają eksperymenty z udziałem studentów, które kończą się tragicznie. Młodzi ludzie trafiają do szpitala psychiatrycznego, a Sylwia zapada w śpiączkę. Grażyna robi wszystko, by przywrócić ukochaną do życia. Aby zdobyć pieniądze na opłacenie kliniki, podejmuje pracę w firmie bajecznie bogatego Włocha, gdzie wykorzystuje wyniki wcześniejszych badań do testowania na ochotnikach interfejsu mózg-komputer. Ma on posłużyć Trapanellemu do wpływania na umysły innych ludzi. Niestety żadne z tych dwójki nie wie, że demony z wierzeń voodoo, będące esencją czystego zła, już próbują wtargnąć do naszej rzeczywistości...

Powieść jest wielowątkowa, a opisane w niej wydarzenia rozgrywają się w różnym czasie. Wszystkie wątki są ze sobą logicznie powiązane. Książka rozpoczyna się jako dość lekki kryminał, lecz szybko ewoluuje w kierunku horroru, obfitującego w drastyczne i przerażające sceny. Z całą pewnością nie jest to powieść dla osób o delikatnej psychice i raczej nie powinno się jej czytać podczas posiłków. Dwójka detektywów próbuje rozwiązać zagadkę zaginięcia Magdy Zawadzkiej, a następnie zapobiec zagładzie ludzkości, lecz pomimo wszelkich wysiłków sytuacja jedynie się pogarsza. Co więcej, każda z postaci wydaje się grać jedynie do własnej bramki. Leon nie może nikomu zaufać do końca, ponieważ wszystkie otaczające go osoby prowadzą własne intrygi. Nikt nie jest do końca tym, kim się wydaje. Nawet własna żona jest nieprzewidywalna, a zamknięty w psychiatryku brat nie jest tylko nieszkodliwym wariatem. Główny bohater nie powinien więc nawet na chwilę stracić czujności.

W pewnym momencie można odnieść wrażenie, że szaleństwo, które ogarnęło mieszkańców stolicy, wcale nie pochodzi wyłącznie od demonów. To człowiek sam z siebie jest zepsuty, pełen gniewu i nienawiści. W ryzach trzymają go jedynie społeczne normy. Tylko empatyczne jednostki mają wrażliwość, która nie pozwala im krzywdzić innych. Cała reszta to dzikie bestie, które powstrzymuje jedynie strach przed karą:

„Zresztą już się to dzieje. Ludzie szaleją. Dają upust chowanej nienawiści. Folgują swoim skrywanym żądzom. Nadchodzi czas gniewu i mordu. Świat spłynie krwią.”

Jednym z największych atutów książki jest rozległa wiedza autora, zarówno w zakresie nauk ścisłych i nowoczesnych technologii informatycznych, jak również parapsychologii i egzotycznych wierzeń. Bez choćby pobieżnej orientacji w mechanice kwantowej, teorii Einsteina czy zaawansowanych narzędziach matematycznych odbiór tej publikacji będzie utrudniony. Oczywiście można nie zagłębiać się w takie szczegóły i po prostu cieszyć się akcją. A ta toczy się wartko i obfituje w liczne i zaskakujące zwroty oraz pikantne erotyczne sceny. W książce jest sporo dialogów, ale też niezbędne wyjaśnienia, pozwalające pospinać wszystkie wątki w całość. Pisarz bardzo sprawnie operuje słowem. Wprawdzie trafiają się literówki, lecz są na tyle rzadkie, że nie powinny popsuć przyjemności z lektury. Tekst jest wydrukowany dość drobną czcionką, lecz po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić.

Czy zakończenie tej książki można nazwać szczęśliwym? Wprawdzie udało się zapobiec najgorszemu, a Leon ocalił życie, lecz moim zdaniem nie ma powodów do radości. Lepiej będzie, jeśli ocenicie to sami jako czytelnicy. Polecam tę książkę zarówno miłośnikom kryminałów, jak i dreszczowców, a także wszystkim lubiącym mocną literaturę „dla dorosłych”. Odradzam ją natomiast młodzieży oraz osobom wrażliwym, gustującym raczej w lekkich klimatach obyczajowych.

Podsumowując, „Między światami” Wojciecha Kulawskiego to dobry kawałek współczesnej prozy. Dziękuję autorowi za egzemplarz recenzencki.

https://wyd-inspiracje.blogspot.com/2023/10/potem-bedzie-tylko-gorzej-wojciech.html

Czy eksperymentowanie ze zdolnościami parapsychicznymi może okazać się niebezpieczne? Co telepatia albo psychokineza mają wspólnego z fizyczną teorią strun, będącą pierwszą sensowną teorią wszystkiego? Czy da się powiązać psychotronikę z poważnymi badaniami naukowymi? Czy religie niechrześcijańskie są tylko bełkotem prymitywnych ludów, czy raczej powinniśmy się ich obawiać?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy nauka historii musi być nudna? Nie, jeśli źródłem wiedzy jest dobrze napisana książka historyczna. Właśnie taka, jak powieść Antoniny Domańskiej, przeznaczona wprawdzie dla młodzieży, lecz odpowiednia również dla dorosłego czytelnika. W tej książce historia to nie tylko bitwy i daty, ale także spory kawałek codziennego życia w Polsce u schyłku średniowiecza. Dzięki tej lekturze udało mi się w końcu zapamiętać kolejność władców z dynastii jagiellońskiej, co jest niemałym wyczynem dla osoby „wyciągającej” w liceum na lekcjach historii ledwie na ocenę dobrą.
Cała recenzja pod linkiem https://wyd-inspiracje.blogspot.com/2023/05/przyjemna-lekcja-historii-antonina.html

Czy nauka historii musi być nudna? Nie, jeśli źródłem wiedzy jest dobrze napisana książka historyczna. Właśnie taka, jak powieść Antoniny Domańskiej, przeznaczona wprawdzie dla młodzieży, lecz odpowiednia również dla dorosłego czytelnika. W tej książce historia to nie tylko bitwy i daty, ale także spory kawałek codziennego życia w Polsce u schyłku średniowiecza. Dzięki tej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Śmiech diabła” to debiutancka powieść Agnieszki Mieli i zarazem pierwszy tom trylogii „Dzieci Starych Bogów”. Miałam okazję zakupienia dwóch pierwszych tomów tego cyklu na Targach Książki w Krakowie w 2022 r., lecz dopiero parę tygodni temu udało mi się zmobilizować do jej przeczytania. Proponuję więc przyjrzenie się tej książce bardziej wnikliwie.

Akcja powieści rozgrywa się w wymyślonym przez autorkę świecie fantasy, na kontynencie i zarazem państwie o nazwie Kerhalora. Od razu nadmienię, że dodatkowym atutem książki jest mapa owego świata, umieszczona po wewnętrznej stronie zarówno przodu, jak i tyłu okładki. Wielokrotnie zresztą z niej korzystałam, by sprawdzić położenie jakiegoś miasta czy regionu. Tak jak w życiu realnym, lubię zawsze wiedzieć, gdzie się znajduję w sensie geograficznym, dlatego powieści fantasy bez dodatku w postaci mapy uważam za niedopracowane.

Link do całej recenzji https://wyd-inspiracje.blogspot.com/2023/07/jedyny-bog-przeciwko-starym-bogom.html

„Śmiech diabła” to debiutancka powieść Agnieszki Mieli i zarazem pierwszy tom trylogii „Dzieci Starych Bogów”. Miałam okazję zakupienia dwóch pierwszych tomów tego cyklu na Targach Książki w Krakowie w 2022 r., lecz dopiero parę tygodni temu udało mi się zmobilizować do jej przeczytania. Proponuję więc przyjrzenie się tej książce bardziej wnikliwie.

Akcja powieści rozgrywa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W jakim stopniu opowieść o wydarzeniach, które rozegrały się w VI w. n.e., o ile w ogóle rzeczywiście się rozegrały, może być prawdziwa? Prawdopodobnie w takim, na ile stała się ona prawdziwą dla samej autorki. Poznajcie kolejną wersję legend arturiańskich w opracowaniu Krystyny Kwiatkowskiej, wydaną pod koniec ubiegłego stulecia, która została nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Jak zostało powiedziane we wstępie do filmu „Władca pierścieni”, historia stała się legendą, a legenda stała się mitem...

Muszę wyznać, że nie tyle czytałam tę książkę, ile się nią powoli delektowałam, będąc przez większość czasu na granicy łez. Jest ona napisana stylem niewiarygodnie wręcz pięknym, najlepiej jak tylko jest to możliwe. Nie wydaje się to dziwne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że autorka była także utalentowaną i nagradzaną poetką. Niemal każde zdanie trafia prosto do serca i głęboko je porusza. Pod warunkiem, że czyta się tę książkę sercem, a nie jedynie rozumem, rozbierając ją na czynniki pierwsze pod względem zgodności z innymi wersjami mitu czy założeniami moralności.
Link do całej recenzji https://wyd-inspiracje.blogspot.com/2023/08/absolutny-majstersztyk-krystyna.html

W jakim stopniu opowieść o wydarzeniach, które rozegrały się w VI w. n.e., o ile w ogóle rzeczywiście się rozegrały, może być prawdziwa? Prawdopodobnie w takim, na ile stała się ona prawdziwą dla samej autorki. Poznajcie kolejną wersję legend arturiańskich w opracowaniu Krystyny Kwiatkowskiej, wydaną pod koniec ubiegłego stulecia, która została nominowana do Nagrody im....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przepaść" to jak do tej pory zdecydowanie najlepsza powieść Adriana Johna Kenzie. Czas akcji to zaledwie jeden dzień i jedna noc, lecz to wystarczy, by w życiu głównego bohatera nic już nie pozostało takie samo. Książka zaczyna się stosunkowo niewinnie. Jest chłodny zimowy poranek, zaczyna padać deszcz, który dość szybko zmienia się w marznący śnieg. Zamożny i pewny siebie finansista o imieniu Steve wyrusza w podróż do bardzo ważnego klienta, z którym ma nareszcie podpisać umowę inwestycyjną. Przed wyjściem z domu czeka go jeszcze poważna rozmowa z żoną, właściwie kłótnia, która stanie się początkiem naprawdę feralnego dnia. To, co czeka na niego w drodze, przekroczy najśmielsze oczekiwania Steve'a, a właściwie nie dorówna jego najokropniejszym koszmarom...
Tak więc nie spodziewajcie się spokojnej powieści obyczajowej. W końcu Adrian John Kenzie nie pisze książek dla grzecznych dziewczynek. Mogłabym zakwalifikować "Przepaść" jako powieść akcji czy też powieść drogi, która stopniowo zmienia się w horror. Z tego względu odradzam ją czytelnikom o słabych nerwach. Z drugiej strony Adrian jest pisarzem na wskroś chrześcijańskim, co zobaczymy we wszystkich jego książkach... no, prawie we wszystkich. Za każdy czyn popełniony za życia trzeba będzie kiedyś odpowiedzieć, niezależnie od przekonań na temat religii i tego, jak wyobrażamy sobie nasz koniec. Po prostu przychodzi taki moment, gdy nie da się już dłużej naginać rzeczywistości do swojego widzimisię. Bo te same zasady będą obowiązywać wszystkich.
Większość bohaterów tej powieści nie ma imion czy nazwisk. Wystarcza, że wiemy, kim są dla Steve'a. Żona, szef, prześladowca, dziewczyna z baru, dziewczyna z samochodu... to są ich "imiona". Przeczytałam gdzieś, że jest to konwencja narracji charakterystycza dla klasycznej baśni, takiej wywodzącej się z tradycji ludowej. Tylko główny bohater ma imię, najczęśniej znaczące - Kopciuszek, Śnieżka itp. - cała reszta stanowi tło, a akcja rozgrywa się tak naprawdę w psychice głównej postaci, pokazuje jej dojrzewanie, przechodzenie z jednego etapu życia do drugiego bądź jej upadek. Tak też jest i tym razem, "Przepaść" to taka współczesna baśń. Mamy dość czasu, by przyjrzeć się wszystkim zakamarkom duszy Steve'a. Powiedziałabym nawet, że poznajemy go lepiej niż byśmy sobie tego życzyli, ponieważ jego dusza jest jak wór kłębiącego się robactwa. A jednak były chwile, gdy z nim sympatyzowałam, szczególnie w momentach konfrontacji z jego wrogiem, stojącym jeszcze niżej pod względem moralnym prymitywnym osiłkiem bez żadnych ludzkich uczuć.
Przyznam także, że mogłabym nawet zgodzić się z wieloma spostrzeżeniami Steve'a dotyczącymi ogólnie życia, a zwłaszcza jego finansowej strony. Był on produktem świata, w którym niemal wszystko da się kupić za pieniądze, a bez nich jest się nikim, odpadem społeczeństwa nie zasługującym na szacunek. Być może w jakiejś innej rzeczywistości nie stałby się potworem. Nasz bohater nie wziął tylko pod uwagę, że za żadne pieniądze nie kupi dwóch rzeczy: życia i zbawienia. Pomimo kilku lepszych momentów i błyskotliwej inteligencji - ten człowiek to jednak dno.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy nie boją się mrocznych klimatów i lubią zgłębiać te ciemniejsze strony rzeczywistości. Jednym słowem, "Przepaść" to kawałek dobrej pisarskiej roboty, choć w obecnej postaci wciąż wymaga lekkiego redaktorskiego szlifu.

"Przepaść" to jak do tej pory zdecydowanie najlepsza powieść Adriana Johna Kenzie. Czas akcji to zaledwie jeden dzień i jedna noc, lecz to wystarczy, by w życiu głównego bohatera nic już nie pozostało takie samo. Książka zaczyna się stosunkowo niewinnie. Jest chłodny zimowy poranek, zaczyna padać deszcz, który dość szybko zmienia się w marznący śnieg. Zamożny i pewny siebie...

więcej Pokaż mimo to