Jacob94

Profil użytkownika: Jacob94

Warszawa Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 32 minuty temu
428
Przeczytanych
książek
428
Książek
w biblioteczce
140
Opinii
1 140
Polubień
opinii
Warszawa Mężczyzna
Dla radości z pisania i ku lepszemu przyswajaniu treści tworzę dłuższe recenzje książek science fiction (w przeważającej większości). Jeśli tak jak ja kochasz ten gatunek to zachęcam do śledzenia mojego profilu :-) /// Generalnie uważam, że Uczta Wyobraźni oraz Artefakty to dwie najlepsze rzeczy, jakie obecnie wychodzą na polskim rynku fantastycznym. Lubię prozę Simmonsa i Ellisona, światy McDonalda i Hamiltona, pomysły Wattsa i Egana, wrażliwość Simaka i Macleoda, szaleństwo Mieville i Vandermeera, intelekt Stephensona i Arthura C. Clarka, wyobraźnię Cixin Liu i Ady Palmer.

Opinie


Na półkach:

Po przeczytaniu mogę nareszcie z pełnym przekonaniem powiedzieć, że "Luna to Surowa Pani" Roberta Heinleina jest jedną z najważniejszych książek SF lat 60, a także w historii całego gatunku. To, jak ta powieść wyprzedzała swoją epokę to się w głowie nie mieści. Ilość pomysłów, które wtedy były kompletnym novum jest przytłaczająca. Moim zdaniem jest to najwybitniejsza książka Heinleina. Zdecydowanie najlepsze polityczne SF, jakie przyszło mi przeczytać.

Korciło mnie, by rozłożyć ją na czynniki pierwsze, ale nie ma to w tym przypadku większego sensu. Każdy odrobinę zorientowany czytelnik słyszał o tym tytule i mogę jedynie potwierdzić, że jeśli zagłębiasz się w science fiction XX wieku, to NIE MOŻESZ nie przeczytać tej pozycji. Największym szokiem było dla mnie to, że absolutnie nie byłoby Luny Iana McDonalda (którą uwielbiam) bez Luny Heinleina. Inspiracje są bardzo silne i wyraźne, szokująco nietrafione zdaje się zatem porównywanie Luny do Gry o Tron, Ojca Chrzestnego i Diuny zamiast w pierwszej kolejności do dzieła Heinleina, ale to prawdopodobnie kwestia marketingu.

Powieść absolutnie zasługująca na miano kultowej, wyłącznie dla ludzi głęboko myślących podczas lektury oraz tych o szerokiej wiedzy ogólnej. Z wieloma poglądami politycznymi zawartymi w tej książce zgadzać się nie trzeba (a nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest to czasem niewskazane), ale jako żywy, drobiazgowy obraz rewolucji oraz libertarianizmu jest to pozycja doskonała.

Nadaje się na pierwszy flirt z klasyczną science fiction, nadaje się jako uzupełnienie braków (obok Neuromancera to chyba Luna okupowała pierwsze miejsce na mojej list of shame), sprawuje się jako rozrywka, ale jest przede wszystkim głęboka i inteligentna, napisana żwawo, lekko i bardzo przystępnie. Polecam całym sercem. Nie słuchajcie się malkontentów od ocen 5-6/10 - mało jeszcze w swoim życiu science fiction czytali. Warto przekonać się samemu.

Po przeczytaniu mogę nareszcie z pełnym przekonaniem powiedzieć, że "Luna to Surowa Pani" Roberta Heinleina jest jedną z najważniejszych książek SF lat 60, a także w historii całego gatunku. To, jak ta powieść wyprzedzała swoją epokę to się w głowie nie mieści. Ilość pomysłów, które wtedy były kompletnym novum jest przytłaczająca. Moim zdaniem jest to najwybitniejsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Zmusiłem się do wiary w to, że mogą istnieć moce, których nie pojmie współczesna nauka. Zmusiłem się do odrzucenia długiego jak życie zwyczaju odrzucania wszystkiego, co nieznane, póki, dzięki dowodom nie do obalenia, zmieni się w znane." - str. 87 (stare wydanie)

Zadaj sobie pytanie: Gdyby dziś, we współczesnym świecie odartym z mistycyzmu i tajemnic nadprzyrodzonych, świecie materialistycznym i określonym na każdym kroku przez osiągnięcia nowożytnej nauki, świecie (do pewnego stopnia) postreligijnym, silnie zracjonalizowanym, podszedł do ciebie najlepszy przyjaciel, w którego władze umysłowe pokładasz stuprocentową wiarę, i powiedział ci, że zdołał przetłumaczyć starożytny manuskrypt traktujący o osiągnięciu życia wiecznego tu - na Ziemi, gdyby powiedział ci, że znalazł przybliżoną lokalizację siedziby wielowiekowego kultu sprzeciwiającego się śmierci i zaproponował podróż w to miejsce wraz z grupką znajomych, aby osiągnąć upragnioną przez wielu nieśmiertelność, co byś powiedział? Uwierzyłbyś mu? Wyśmiałbyś go nawet wtedy, gdy w jego oczach dostrzeżesz szczerość i głębokie przekonanie? Czy nadal jesteśmy istotami zdolnymi uwierzyć w nadprzyrodzone zamieszkujące nie jakieś odległe krainy z legend, powieści fantasy czy pisma święte, lecz miejsca leżące na wyciągnięcie ręki, być może na odludziu, na zwyczajnej pustyni w Arizonie? Czy stać cię na racjonalizm, gdy na szali leży szansa na życie wieczne?

Niestety, istnieje pewien haczyk. Do przejścia Próby potrzebne są cztery osoby, lecz tylko dwie osiągną upragniony dar. Jedna będzie musiała popełnić dobrowolne samobójstwo, poświęcając się na rzecz innych, jedna zostanie zamordowana przez pozostałą przy życiu dwójkę. Nie ma innego sposobu, bowiem wszystko musi być w równowadze i aby osiągnąć nieśmiertelność trzeba oddać śmierci to co jej należne.

"Tak jak żyjąc codziennie umieramy, tak umierając będziemy żyć wiecznie."

Nie ukrywam, ten temat w fikcji zawsze mnie fascynował. Towarzyszą mu pytania o moralność, zasadność wykorzenienia śmierci z cyklu naszej egzystencji, w jaki sposób wykorzystalibyśmy darowany nam czas, czy długie życie nieszczególnie się różni od życia krótkiego, lecz spełnionego? Czy śmierć jest niezbędnym elementem do dalszego rozwoju?

Czwórka przyjaciół, mieszkających razem studentów college'u podejmuje się tej niezwykłej podróży z Nowej Anglii do Arizony, aby znaleźć odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Każdy z nich jest od siebie różny: pochodzą z różnych środowisk, wychowani w odmiennych religiach, o różnym poziomie materialnym, różnej orientacji, charakterach, edukacji i podejściu do studiowania, do innych ludzi, do kobiet, do rodziców, do swojej przeszłości i pozycji w społeczeństwie.

Eli to neurotyczny żyd studiujący języki wczesnośredniowieczne, o małej pewności siebie, mający problemy z kobietami, uważany za nad wiek kompetentnego w swojej profesji; Ned jest gejem, pisarzem-poetą, wrażliwy i skłonny do literackiego romantyzmu; Olivier jest archetypicznym wzorem męskiej urody, dziewczyny same wskakują mu do łóżka, pochodzi ze wsi w stanie Kansas, jednak posiada wyższe ambicje niż uprawa roli, dlatego zrobił wszystko aby pójść na studia medyczne; Timothy pochodzi z wielopokoleniowej rodziny bogaczy, ciągle zblazowany, wywalone na wszystko, do college'u wstąpił tylko dlatego, że wszyscy jego przodkowie przed nim również studiowali, dla niego studia mają charakter przygody, kolekcjonowania ludzi i doświadczeń, skoro materialny byt ma już zapewniony przez dziedziczenie.

To tylko pobieżny portret tych postaci, bowiem w swoich pierwszoosobowych narracjach Silverberg nadaje im dodatkowych głębi i odcieni, wychodząc poza stereotypowe figury etniczne. Autor znakomicie nakreślił ich profile, z gracją i swobodą żongluje pomiędzy czterema perspektywami, nie zatracając przy tym tempa opowieści. Najciekawsze jest w nich (postaciach) to, że najwięcej i najczęściej dowiadujemy się o nich czegoś ciekawego z punktu widzenia innego bohatera, który jest w danym fragmencie narratorem opowieści, a nie od nich samych bezpośrednio. Tworzy to interesującą mozaiką przeplataną faktami, domniemywania, ukrywanymi uprzedzeniami wobec siebie nawzajem - potem możemy je wszystkie skonfrontować z tym, co dowiadujemy się o protagonistach będąc już bezpośrednio w ich głowach. Wszystkie ich cechy charakteru, pochodzenie, religia, podejście do życia, wszystkie te elementy które ich różnią mają później odzwierciedlenie w tym, jak zapatrują się oni na pomysł wyprawy po nieśmiertelność (jedni wierzą mniej, drudzy bardziej w to, że cokolwiek czeka ich u kresu podróży), na samą ideę życia wiecznego - a tym samym, kontrastując, na ideę nieuniknionej, nieprzewidywalnej w czasie śmierci. Ich dywagacje są całkowicie różnorodne, interesujące i szczerze ludzkie. Jeśli kiedykolwiek głęboko zastanawiałeś się, co oznacza dla ciebie widmo nieuchronnej śmierci - świadomość, że kiedyś twoja egzystencja się skończy i (zakładając, że jesteś ateistą) odejdzie w niebyt, że świeczka twojej jaźni zgaśnie bezpowrotnie - to znajdziesz tutaj bogaty kolaż perspektyw.

Przyjrzyjmy się, co ciekawego Silverberg jeszcze tu przemycił. W rozdziale 13 Eli porusza moim zdaniem najciekawszą kwestię, którą zaakcentowałem na samym początku - czyli racjonalizm vs. wiara w nadnaturalne w nowoczesnym świecie, a także mówi o religii obecnie. To już nie jest takie same wyznawanie wiary w nadprzyrodzone moce jak przed epoką wielkich odkryć nauki. Mam wrażenie, że nie identyfikujemy już Boga z osobą starszego pana z laską i brodą, zdolnego do magicznych sztuczek, łatwo ulegającego ludzkim emocjom - tylko bardziej jako ideę czegoś “ponad nami”. W rozdziale 16 Eli utożsamia życie wieczne z “manifestacją wyobcowania ze współczesnego świata”. Innymi słowy pragnąć żyć nieskończenie długo tak naprawdę wyrzekamy się zapuszczenia korzeni w społeczeństwie, które traktowalibyśmy jak własne, wraz z zestawem reguł moralnych i prawnych obowiązujących w danym czasie i przestrzeni. Doświadczamy globalnie i ponadczasowo, niezwiązani z niczym nieuchronnością kresu naszego życia. Rozdział 18 daje chyba najwspanialsze, realistyczne opisy podróży spod pióra Silverberga - w ogóle nie mówiłem chyba, ale to książka absolutnie kapitalnie napisana, pod względem stylu i słownictwa Silverberg osiąga tu swoje wyżyny. Rozdział ten po raz pierwszy głębiej wchodzi w Misteria wymienione przez manuskrypt, wnika w kontrast między życiem i śmiercią, a retrospekcja poświęcona tłumaczeniu starożytnego dokumentu jest chyba najmocniej wciągającym fragmentem powieści. Wprost nie mogłem się oderwać od historii tajemniczego zakonu, mającego swoje źródła w Katalonii i wierzeniach Azteków (tak, dwa osobne kontynenty, a geneza rytuałów jeszcze prekolumbijska - nie ma tu jednak sprzeczności, przeczytacie to zobaczycie).

Uwielbiam również to, jak informacje o naszych bohaterach zostały przemieszane, rozrzucone i wyplute tak, że otrzymujemy zazębiające się skrawki, z których tworzymy zgrabne portrety psychologiczne. Często stanowisko lub działanie jakiegoś bohatera jest wytłumaczone jakąś niewinną wzmianką w rozdziale wcześniejszym, napisanym z innej perspektywy narracyjnej. Weźmy taki przykład (to nie spoiler, nie ma to przełożenia na fabułę, podchodzi bardziej pod rys psychologiczny): W rozdziale 17 Ned prowadzi auto i widzi na drodze autostopowicza hippisa. Pragnie go podwieźć, ale Olivier wpada w furię i każe mu ruszać. Skąd ta nagła agresja u zwykle spokojnego, zrównoważonego faceta? Odpowiedź nie kryje się w rozdziale, w którym obserwujemy tą scenę, a w jeszcze wcześniejszej introspekcji Oliviera, w którym ten wyraża swój głęboko skrywany strach przed niespodziewaną śmiercią, niebezpieczeństwem nadchodzącym znikąd i mogącym w ułamku sekundy zakończyć jego życie i położyć kres wszystkim jego osiągnięciom i planom na przyszłość. W tym miejscu pojawiają się zaczątki paranoi Oliviera, ale wychodzi na światło dzienne dopiero później. I tak jest w całej powieści: wyjaśnienie reakcji/nastrojów postaci kryją się rozrzucone w całym tekście, dostępne jedynie dla bardzo uważnego czytelnika. Charakterologiczna książka-układanka.

Co ciekawsze, w rozdziale późniejszym Olivier jeszcze inaczej tłumaczy swoją reakcję i z kolei to wyjaśnienie może nam posłużyć jako forshadowing do przyszłych losów postaci. Stąd podejrzewam, że takich smaczków jest więcej (sam wyłapałem kilka) i książka ma potencjał do ponownej lektury. W każdym razie bohaterowie - mimo że całkowicie antypatyczni - są naszkicowanie w niezwykle inteligentny i kompleksowy sposób. Moim ulubionym fragmentem ukazującym różnice pomiędzy środowiskami, w ktorych dorastali, było spotkanie ich rodziców. Cudownie komiczna scena!

Co do połowy powieści rozgrywającej się już w zakonie kultystów to szczerze mówiąc nie mam jakiś szczególnych przemyśleń. Było to troszkę standardowe podejście, ale moim zdaniem końcówka wynagradza rozdziały poświęcone funkcjonowaniu kultu. Architektura wnętrza siedziby Powierników Czaszek, choć oszczędna, to spod pióra wyjątkowego talentu ożywa w tańcu światła, barw i wrażenia sacrum. Również jak zwykle świetne, wewnętrzne monologi pełne wątpliwości i pytań o zasadność tego szaleństwa.

Co jeszcze mogę powiedzieć? Książka jest dziełem swojej epoki, czyli końcówki lat 60. - początków lat 70. w Stanach Zjednoczonych. Wolna miłość, próby z LSD mające otworzyć umysły na tak wytęsknioną przez ludzi nadnaturalną płaszczyznę rzeczywistości (substytut religii), masa nietolerancji i uprzedzeń na tle rasowym, orientacji seksualnej, etnicznym. Książka jest bardzo wulgarna, ale myślę, że intencjonalnie i szczerze mówiąc, daje w ten sposób takiego energetycznego kopa w tyłek. Masz się burzyć, masz krzyczeć z bólu i niesprawiedliwości, masz czuć się wykorzystany emocjonalnie, masz czuć się z tą książką niekomfortowo, twoja seksualność ma zostać wystawiona na próbę (czy “niechciany” dotyk może wywołać zupełnie bezwłasnowolną, fizjologiczną reakcję w postaci podniecenia? A jeśli tak, to czy nasza seksualność jest w większym stopniu dyktowana przez społeczne tabu, niż nam się do tej pory wydawało?), masz mieć ochotę wziąć po niej gorący prysznic i zapomnieć, że miałeś kontakt z czymś tak brudnym i bezpardonowym. Jestem ciekaw, czy nowe wydanie Vespera przejdzie lekki retusz językowy, zastępując słowa dziś uważane za obraźliwe (np. pedał, ale jest tego tam cała masa), na te poprawne politycznie. Mam nadzieję, że nie i nie dlatego, abym czerpał z nich przyjemność, tylko chodzi o intencje autora i zachowanie tej agresywnej energii, tych tarć pomiędzy postaciami, tej nienawiści, jaką czasem czują, tych uprzedzeń jakie odczuwają wobec siebie nawzajem, jak ich niszczą i sprawiają, że są to postacie antypatyczne, ale pełnokrwiste, rzeczywiste. A ich cechy - w tak mocny sposób podkreślone przez wulgarny język - są tym, co definiuje ich wewnętrzny ból oraz negatywne postrzeganie przez świat i społeczeństwo tamtych lat. Poza tym i czytelnik odczuwa złość, której nie powinien zostać pozbawiony. Więc mam nadzieję, że nie będzie to w żaden sposób wygładzone. Krzysztof Sokołowski odwalił kawał fantastycznej roboty z tłumaczeniem i powinno zostać utrzymane w podobnym tonie.

Nie polecam na pierwsze spotkanie z Silverbergiem - można się zrazić. Ja dosyć długo musiałem przedzierać się przez zasłonę mojego moralnego kompasu, aby czerpać przyjemność z niesamowicie płynnego, przyprawionego pieprzem stylu Silverberga. Więc jeśli nie miałeś wcześniejszych doświadczeń z autorem, możesz wyjść zniesmaczony i zaskoczony wulgarnością tej powieści. I jeszcze jedno - to, że nie można przypisać tej książce łatki ani science fiction, ani fantasy to zaleta, a nie wada. Coś niesamowitego, że posługując się motywem przesiąkniętym konotacjami z fikcją Silverbergowi udaje się stworzyć dzieło na wskroś realistyczne, powieść tak obrazotwórczą, że aż namacalnie prawdziwą. Wszystko, co nadnaturalne jest tu w domyśle - nic fantastycznego nie pojawia się explicite. I to jest znakomite, że “Księga Czaszki” nie poddaje się klasyfikacji gatunkowej i może być czytana przez miłośników doskonałej prozy wszelakiej.

Warto przeczytać, mimo wszystko. Mimo, że tak bardzo niemoralna jest ta książka, a może właśnie dlatego? Nie wyjdziesz po tej lekturze obojętny. Coś z niej w tobie zostanie, coś poczujesz podczas czytania, głęboko w trzewiach będziesz wiedział, że przeczytałeś coś innego i zaskakująco realistycznego, przepełnionego prawdziwą esencją swoich czasów.

“Zmusiłem się do wiary w to, że mogą istnieć moce, których nie pojmie współczesna nauka. Zmusiłem się do odrzucenia długiego jak życie zwyczaju odrzucania wszystkiego, co nieznane, póki, dzięki dowodom nie do obalenia, zmieni się w znane." - str. 87 (stare wydanie)

Zadaj sobie pytanie: Gdyby dziś, we współczesnym świecie odartym z mistycyzmu i tajemnic nadprzyrodzonych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dokładnie dla takich książek jak “Więcej niż Człowiek” preferuję starsze SF od tego bardziej współczesnego. Nawet jeśli warstwa fabularna nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, nie trzyma cię w napięciu nie wiadomo jak mocno, to książki te nadrabiają oryginalnym podejściem, indywidualnym stylem autora, a pod tym wszystkim kryje się jeszcze istotna warstwa znaczeniowa. Sturgeona znałem jedynie z krótkich form i zawsze intrygował mnie język jego opowiadań. Ostatnio usłyszałem taką opinię - z którą muszę się zgodzić - że Sturgeon był pisarzem wyprzedzającym swoją epokę. Należał on do pokolenia złotego wieku, a jednak od początku pisał on w klimacie nowej fali. Cechowało go skupienia na bardziej kontrowersyjnych tematach, progresywne poglądy, umieszczanie w centrum swoich opowieści postaci daleko odbiegających profilem od tego, co można było przeczytać w amerykańskich czasopismach SF lat 40-50. A pisał wyjątkowo ciekawie: z literackim wyrafinowaniem, którym nie mogli się pochwalić jego bardziej rozpoznawalni koledzy po piórze jak Heinlein, Asimov, Clarke (przynajmniej nie do tego stopnia). Sturgeon uwielbia niedopowiedzenia, informowanie czytelnika nie-wprost o tym, co dzieje się na stronie. I tym sposobem mamy niejako narrację w narracji, warstwa tekstu przykrywa warstwę dosłownego znaczenia. Bardzo dobrze się to czyta, zmusza nasza szare komórki do przykładania większej uwagi do słowa pisanego. Jednocześnie czuć w tym lekkość, czuć zachwyt i piękno, czasem jest bardziej enigmatycznie, innym razem towarzyszy nam konwencjonalna narracja, raz tekst przyspiesza, by za chwilę zwolnić w powodzi opisowego uroku.

No dobrze, skoro o języku już było, to może coś o fabule. “Więcej niż człowiek” składa się z trzech części. Co ciekawe środkowa powstała pierwsza jako niezależna nowela, dopiero po kilku latach w celach powieściowych zostały dopisane dwie pozostałe. Pierwsza opowiada o grupce dzieci o parapsychicznych zdolnościach. Obserwujemy ich na tle świata, w którym są wytykani palcami, maltretowani, wyszydzani, odrzucani, niekochani. Są wyrzutkami, którzy próbują znaleźć swoje miejsce, zrozumieć swoje uczucia i motywacje, przede wszystkim wykształcają w sobie mechanizmy obronne wobec przemocy psychicznej i fizycznej, której doświadczają ze strony dorosłych/społeczeństwa. Odczuwają nieokreślony chłód, głód, pragnienie, samotność… Każde z nich wybiera inny sposób, aby na nie odpowiedzieć. Czynnikiem, który połączy te biedne istoty są ich nadprzyrodzone zdolności. Ta część skojarzyła mi się z wybitnym horrorem psychologicznym “Niewiniątka” z 2021 roku. Jest w powieści nawet kwestia, która nawołuje do owego tytułu. Najciekawszym bohaterem jest bezsprzecznie głupek Sam. Jego rozważania na temat tego, kim jest i dokąd przynależy głęboko odkrywają przed czytelnikiem jego wewnętrzny świat. W człowieku wydawałoby się wybrakowanym, niekompletnym, który nie rozumie ludzi, poczucia humoru, przyczyn i skutków, nie rozumie empatii, ale czasem jej doświadcza, na takim podświadomym poziomie, odkrywamy bogate pokłady człowieczeństwa, niewinności - mimo że jego moce potrafią być destrukcyjne. Jego relacje, substytut rodziny, który znajduje na swojej drodze stanowią istotną próbę generalną przed prawdziwym wyzwaniem, jaką będzie zjednoczenie grupki wygnańców w nową istotę - homo gestalt. Losy Sama wyjątkowo mocno mnie poruszyły i sprawiły, że chciałem poświęcić lekturze tej książki maksymalnie wiele uwagi.

Druga część (ta będąca wcześniej osobną nowelą) należy zdecydowanie do moich ulubionych. Skupia się na Gerardzie, piętnastoletnim chłopcu, który odwiedza psychoanalityka, aby zrozumieć powody zbrodni, jakiej się dopuścił. Stopniowo odkrywa przed nami swoją historię, ukrytą za psychiczną blokadą, a wraz z nim poznajemy dalsze losy bohaterów pierwszej części. Ostatni akt z kolei troszkę zawodzi strukturalnie - mamy nowego bohatera, który cierpi na amnezję. Zostaje uratowany z zakładu psychiatrycznego przez pewną kobietę i powoli cofa się wspomnieniami do momentu, w którym popadł on w obsesję, co pozwoli mu skonfrontować się ze źródłem swojego upadku. Generalnie nie lubię motywu amnezji, męczy mnie ten rodzaj narracji. Tutaj dodatkowo przez 50 stron przedzieramy się przez mgliście znajome pojęcia i lokacje, by potem dowiedzieć się wszystkiego już chronologicznie za jednym zamachem. Takie to troszkę marnotrawstwo słów, bo albo trzymamy się tego cofania od początku do końca i liczymy, że czytelnik nadąży, albo stosujemy wybieg podobny do tego w drugiej części - czyli po prostu wspominamy, a zrozumienie następuje stopniowo. Przy zastosowanym układzie nie pozostaje zbyt wiele w pamięci z pierwszej połowy tekstu (wszystko, co istotne dowiadujemy się w drugiej połowie), oprócz tego, że była chyba najlepiej napisana. Nie dzieje się tam nic ciekawego, natomiast sposób, w jaki Sturgeon opisuje najzwyklejsze czynności, potrawy, landschafty, ubiór czy sylwetki jest oszałamiająco subtelny, sugestywny i po prostu nadzwyczajnie doskonały pod kątem użytego słownictwa. Na pewno potrafi to znudzić mniej cierpliwego czytelnika. Gdy już historia bohatera zostaje nam ujawniana, czujemy się troszkę zawiedzeni zbytnią prostolinijnością tej opowiastki. Zadawałem sobie pytanie - po co Sturgeon to napisał? Co chciał przez to powiedzieć? Oprócz tego, że jest tu najwięcej takich motywów rodem z science fiction. Aż dochodzimy do konfrontacji, kulminacyjnej sekcji powieści i ze względu na nią podwyższyłem ocenę całości z 7 na 8. Rozważania na temat moralności oraz etyki nadludzi to było coś ciekawego, a zamknięcie wątku głównego bardzo satysfakcjonujące - pojawia się głębia ukazująca jeszcze dobitniej progresywne podejście do życia autora. Ostatnie dwie strony były dla mnie prawdziwym, przyjemnym zaskoczeniem - i jest to największa wada pisania niespoilerowej recenzji, bo aż chce się o nim z kimś porozmawiać!

Wydaje się, że mało napisałem o tej mojej ulubionej części środkowej, a to dlatego, że najsilniejszym aspektem tej opowieści jest sama historia, która jest niebywale wciągająca, świetnie napisana i całkowicie introspektywna. Wprost nie sposób się na niej nudzić, bowiem wydarzenia następują po sobie szybko, a natura zbrodni głównego bohatera potrafi całkowicie pochłonąć uwagę czytelnika. Trochę odgadłem jego motywy, jednak to tylko zaostrzyło mój zachwyt nad tą częścią. Zakończenie jest świetne, słodko-gorzkie, gdyż triumf odkrycia obumiera pod ciężarem braku podstawowych zasad humanizmu.

Całość tekstu porusza interesujące zagadnienia - o nienawiści wobec odmienności (jest nawet niewinna wzmianka na temat rasizmu), próbie znalezienia swojego miejsca w świecie, przynależności do kogoś/czegoś większego niż ty sam, o pokochaniu siebie celem przywiązania się do innych i czerpania garściami z wzajemnego uczucia miłości. Ewolucyjny charakter ludzi, którzy utworzyli psychiczną więź między sobą to tylko malutki fragment większej całości, uważam, że wcale nie najważniejszy, ale pokazuje nam, jak istotna w naszym życiu jest różnorodność istnień, ponieważ nawet w grupie wspólnie myślących istot można poczuć się samotnym. Autor świetne przedstawił wzajemnie oddziaływanie pomiędzy id, ego i superego i jak się mają owe freudowskie pojęcia do nowo formującego się umysłu zbiorowego (aż mi wstyd, że nie pomyślałem o tej płaszczyźnie interpretacji samodzielnie, dopiero inna recenzja na yt zwróciła moją uwagę na ten ważny aspekt powieści). No i na koniec, dla niektórych przykra, dla innych wesoła konstatacja - świat się zmienia, a nowe zawsze zastąpi stare w ewolucyjnym pochodzie ku… czemu? Doskonałości? A może doskonałym zrozumieniu i wielorakiej różnorodności? Czy może wszechobecnej jedności? Jedno zdaje się pewne: czas przyjdzie również po nas - homo sapiens.

Polecam wyrobionym czytelnikom SF. To nie jest łatwa lektura, choć łatwo się ją czyta. A takie książki są najtrudniejsze w ocenie, bo zachęcają do rozluźnienia intelektualnej dyscypliny. Dla mnie Sturgeon jest mistrzem za to, że tak bardzo zaufał inteligencji czytelnika. Nie mam pojęcia czy dobrze odczytałem jego powieść, ale wiem, że dał mi on wystarczająco wiele klocków, aby zbudować z nich własną interpretację, bez wciskania w gardło jedynej słusznej drogi zrozumienia. Po jej przeczytaniu miałem wrażenie, że nigdy nie przeczytałem czegoś podobnego i prawdopodobnie nigdy już nie przeczytam, a nie ma lepszej rekomendacji dla science fiction niż twórcza oryginalność.

Dokładnie dla takich książek jak “Więcej niż Człowiek” preferuję starsze SF od tego bardziej współczesnego. Nawet jeśli warstwa fabularna nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, nie trzyma cię w napięciu nie wiadomo jak mocno, to książki te nadrabiają oryginalnym podejściem, indywidualnym stylem autora, a pod tym wszystkim kryje się jeszcze istotna warstwa znaczeniowa....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Jacob94

z ostatnich 3 m-cy
Jacob94
2024-05-18 18:55:18
2024-05-18 18:55:18
Jacob94
2024-05-15 22:19:27
Jacob94 ocenił książkę Luna to surowa pani na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-05-15 22:19:27
Jacob94 ocenił książkę Luna to surowa pani na
8 / 10
i dodał opinię:

Po przeczytaniu mogę nareszcie z pełnym przekonaniem powiedzieć, że "Luna to Surowa Pani" Roberta Heinleina jest jedną z najważniejszych książek SF lat 60, a także w historii całego gatunku. To, jak ta powieść wyprzedzała swoją epokę to się w głowie nie mieści. Ilość pomysłów, kt...

Rozwiń Rozwiń
Luna to surowa pani Robert A. Heinlein
Średnia ocena:
7.6 / 10
426 ocen
Jacob94
2024-05-12 01:14:23
Jacob94 ocenił książkę Wypalić Chrom na
5 / 10
2024-05-12 01:14:23
Jacob94 ocenił książkę Wypalić Chrom na
5 / 10
Wypalić Chrom William Gibson
Cykl: Trylogia Ciągu (tom 4)
Średnia ocena:
6.9 / 10
358 ocen
Jacob94
2024-05-10 17:54:53
Jacob94 ocenił książkę Księga czaszek na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-05-10 17:54:53
Jacob94 ocenił książkę Księga czaszek na
7 / 10
i dodał opinię:

“Zmusiłem się do wiary w to, że mogą istnieć moce, których nie pojmie współczesna nauka. Zmusiłem się do odrzucenia długiego jak życie zwyczaju odrzucania wszystkiego, co nieznane, póki, dzięki dowodom nie do obalenia, zmieni się w znane." - str. 87 (stare wydanie)

Zadaj sobie pytani...

Rozwiń Rozwiń
Księga czaszek Robert Silverberg
Seria: Wymiary
Średnia ocena:
6.1 / 10
113 ocen
Jacob94
2024-05-08 14:47:41
Jacob94 ocenił książkę Więcej niż człowiek na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-05-08 14:47:41
Jacob94 ocenił książkę Więcej niż człowiek na
8 / 10
i dodał opinię:

Dokładnie dla takich książek jak “Więcej niż Człowiek” preferuję starsze SF od tego bardziej współczesnego. Nawet jeśli warstwa fabularna nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, nie trzyma cię w napięciu nie wiadomo jak mocno, to książki te nadrabiają oryginalnym podejściem, indywidualny...

Rozwiń Rozwiń
Jacob94
2024-05-01 21:54:03
Jacob94 ocenił książkę Rękopis Hopkinsa na
6 / 10
2024-05-01 21:54:03
Jacob94 ocenił książkę Rękopis Hopkinsa na
6 / 10
Rękopis Hopkinsa R. C. Sherriff
Średnia ocena:
7.3 / 10
28 ocen
Jacob94
2024-04-29 14:10:40
Jacob94 ocenił książkę Powtórka na
10 / 10
i dodał opinię:
2024-04-29 14:10:40
Jacob94 ocenił książkę Powtórka na
10 / 10
i dodał opinię:

“Wiele minęło mych narodzin, i twoich także, Ardżuno
Podczas gdy ja znam je wszystkie, ty nie znasz ich wcale.” - fragment z Bhagawadgita.

“Jeff Winston umarł, rozmawiając przez telefon z żoną.” To nie spoiler, to zdanie otwierające powieść Kena Grimwooda. 43-letni Jeff umiera na zawał w ...

Rozwiń Rozwiń
Powtórka Ken Grimwood
Średnia ocena:
7.5 / 10
198 ocen
Jacob94
2024-04-26 18:42:02
Jacob94 ocenił książkę Dom z liści na
9 / 10
i dodał opinię:
2024-04-26 18:42:02
Jacob94 ocenił książkę Dom z liści na
9 / 10
i dodał opinię:

Jest dokładnie tak jak mówią - lektura “Domu z liści” jest doświadczeniem, którego nie sposób komuś przekazać zaledwie opowiadając o książce. Trzeba je przeżyć na własnej skórze, aby wydać indywidualny osąd w kwestii tego, czy jest to coś genialnego, czy marnotrawstwo papieru w oryginalnej...

Rozwiń Rozwiń
Dom z liści Mark Z. Danielewski
Średnia ocena:
7.4 / 10
382 ocen
Jacob94
2024-04-18 14:19:57
Jacob94 ocenił książkę Wieża światła na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-18 14:19:57
Jacob94 ocenił książkę Wieża światła na
7 / 10
i dodał opinię:

Na wskroś klasyczne podejście do science fiction. Historia multimilionera Simeona Kruga, który postanawia wybudować wielką szklaną wieżę, za pomocą której mógłby wysłać wiązką tachionową odpowiedź na otrzymaną z kosmosu wiadomość od pozaziemskiej cywilizacji. Lecz tak naprawdę nie to jest ...

Rozwiń Rozwiń
Wieża światła Robert Silverberg
Średnia ocena:
6.2 / 10
53 ocen
Jacob94
2024-04-17 19:00:39
Jacob94 ocenił książkę Otchłań w niebie na
6 / 10
2024-04-17 19:00:39
Jacob94 ocenił książkę Otchłań w niebie na
6 / 10
Otchłań w niebie Vernor Vinge
Cykl: Zones of Thought (tom 2)
Średnia ocena:
7.4 / 10
37 ocen

ulubieni autorzy [23]

Janusz A. Zajdel
Ocena książek:
7,1 / 10
38 książek
4 cykle
Pisze książki z:
825 fanów
Arthur C. Clarke
Ocena książek:
6,8 / 10
85 książek
5 cykli
Pisze książki z:
317 fanów
Ian R. MacLeod
Ocena książek:
6,8 / 10
12 książek
1 cykl
Pisze książki z:
30 fanów

Ulubione

Dmitry Glukhovsky Metro 2033 Zobacz więcej
Dmitry Glukhovsky Metro 2033 Zobacz więcej
George Orwell Rok 1984 Zobacz więcej
Aldous Huxley Nowy wspaniały świat Zobacz więcej
Dan Simmons Hyperion Zobacz więcej
Aldous Huxley Nowy wspaniały świat Zobacz więcej
Dmitry Glukhovsky Futu.re Zobacz więcej
Aldous Huxley Nowy wspaniały świat Zobacz więcej
Aldous Huxley Nowy wspaniały świat Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Ray Nayler Góra pod morzem Zobacz więcej
Ada Palmer Zdecydowani na walkę Zobacz więcej
Ray Nayler Góra pod morzem Zobacz więcej
Ray Nayler Góra pod morzem Zobacz więcej
Ray Nayler Góra pod morzem Zobacz więcej
Ray Nayler Góra pod morzem Zobacz więcej
Ray Nayler Góra pod morzem Zobacz więcej
Ada Palmer Być może gwiazdy Zobacz więcej
Ada Palmer Być może gwiazdy Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
428
książek
Średnio w roku
przeczytane
61
książek
Opinie były
pomocne
1 140
razy
W sumie
wystawione
427
ocen ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
3 073
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
godzina
30
minut
W sumie
dodane
23
W sumie
dodane
12
książek [+ Dodaj]