-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2023-05-09
2023-04-16
Polowałem na tą powieść od dobrych paru lat, aż doczekałem się wznowienia. Zdecydowanie było warto. Remarque to nie tylko wytworny język z nutką staroświeckości dodającej owej prozie unikalnego stylu, pieczołowicie dopracowane tło historyczne i niezapomniane postaci, to również wytworzony dzięki powyższym klimat sprawiający, że czytelnik niemal zatraca się w opisywanych wydarzeniach. Pisarz ten stronił od eksperymentów i tworzył prozę pozostającą z czytelnikiem jeszcze długo po zamknięciu książki. Klasyka i wielka literatura w pełnym znaczeniu tego słowa.
Polowałem na tą powieść od dobrych paru lat, aż doczekałem się wznowienia. Zdecydowanie było warto. Remarque to nie tylko wytworny język z nutką staroświeckości dodającej owej prozie unikalnego stylu, pieczołowicie dopracowane tło historyczne i niezapomniane postaci, to również wytworzony dzięki powyższym klimat sprawiający, że czytelnik niemal zatraca się w opisywanych...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-01
Przed sięgnięciem akurat po "Ocalenie" Conrada, zastanowił mnie brak jakichkolwiek opinii na jej temat, a także dość znikoma liczba czytelników. Będąc po lekturze, wydaje mi się, że ma na to wpływ kilka czynników. Przede wszystkim dość leciwy przekład pani Anieli Zagórskiej (siostrzenicy Conrada, której powierzył przetłumaczenie swoich dzieł na polski), wyłapałem sporo archaicznych słów (szczególnie dziwnie wyglądał czasownik "zeszedł"), zdarzały się też literówki i jakieś inne osobliwe błędy. Kolejna sprawa to naszpikowanie treści terminologią marynistyczną, która na pewno jest zmorą ludzi będących kompletnymi laikami w tej dziedzinie, szczególnie ma to miejsce w początkowych rozdziałach - pomaga wujek Google ;) Na pewno rozwlekłość prozy Conrada również nie przysparza mu fanów, choć akurat tutaj nie mamy do czynienia z aż tak dużą ilością opisów, bardziej są niejednoznaczne dialogi i monologi wewnętrzne postaci plus dość zawiła intryga, która klaruje się dopiero pod koniec powieści. Jednak mimo ww., uważam że warto tej powieści dać szanse, bo choć do łatwych nie należy, to jej nieśpieszność i początkowe skomplikowanie wynagradzają końcowe części, w których dzieje się zdecydowanie więcej. Postać Toma Lingarda, kapitana i jednocześnie właściciela brygu "Lightning", który darzy on szczerą miłością, jest dość charakterystyczna dla Conrada. Na poły awanturnik i idealista, wierny zasadom i strzegący swojego honoru wilk morski, zmuszony do stawienia czoła przeciwnościom losu, których nie zdołał przewidzieć. Mamy tu do czynienia z pewnymi tropami kolonialnymi, czyli podboju z czysto koniunkturalnych pobudek pod płaszczykiem niesienia cywilizacji dzikim, choć plan protagonisty wydaje się być bezinteresownym porywem, swego rodzaju duchowym odkupieniem, a nie tylko zimną kalkulacją mającą przynieść jemu i jego statkowi chwałę i sławę. Szczególnie celnie autor odmalował zblazowanie i oderwanie od rzeczywistości ówczesnych angielskich elit, zahaczające o rasizm, chodzi tu o państwa Travers oraz ich współpodróżnika D'Alcacera. Wybór przed którym autor stawia protagonistę ma znamiona konfliktu tragicznego, fatalizm tej postaci i wszystkich splecionych z nią osób stanowi clou całej opowieści. Nie chcę zdradzać zbyt wiele szczegółów fabuły, bo samo rozplątywanie tego supła jest zadaniem czytelnika-obserwatora wydarzeń, i wytrwanie do końca stanowi swego rodzaju satysfakcję. Także warto poświęcić tej powieści swój czas, na pewno nie będzie to czas stracony. Jedyne czego bym sobie życzył to odświeżenie przekładu i opatrzenie wydania posłowiem i stosownymi przypisami dla niezorientowanych w terminologii marynistycznej.
Przed sięgnięciem akurat po "Ocalenie" Conrada, zastanowił mnie brak jakichkolwiek opinii na jej temat, a także dość znikoma liczba czytelników. Będąc po lekturze, wydaje mi się, że ma na to wpływ kilka czynników. Przede wszystkim dość leciwy przekład pani Anieli Zagórskiej (siostrzenicy Conrada, której powierzył przetłumaczenie swoich dzieł na polski), wyłapałem sporo...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-12
Ależ to jest wybitna proza. Czytelnicza uczta. Piękny, plastyczny i zarazem melancholijny język. Za takie dzieła otrzymuje się najwyższe laury tj. Nobel, Pulitzer, czy obecnie Booker. Ciężko na gorąco cokolwiek składnego sklecić na temat tej powieści, aby w pełni oddać zachwyt nad tym dziełem, człowiek oszołomiony jest jeszcze wydarzeniami w nim przedstawionymi. Tak jak już ktoś niżej wspominał, opis bombardowania Drezna jest niesamowity, zresztą jest tak wiele obrazów w tej książce, które na pewno wryją się głęboko w pamięć. Takich powieści człowiek przeczyta kilkanaście (może ciut więcej) w swoim życiu. Chapeau bas, panie Mackiewicz!
Ależ to jest wybitna proza. Czytelnicza uczta. Piękny, plastyczny i zarazem melancholijny język. Za takie dzieła otrzymuje się najwyższe laury tj. Nobel, Pulitzer, czy obecnie Booker. Ciężko na gorąco cokolwiek składnego sklecić na temat tej powieści, aby w pełni oddać zachwyt nad tym dziełem, człowiek oszołomiony jest jeszcze wydarzeniami w nim przedstawionymi. Tak jak już...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-19
Książka Máraiego tylko potwierdziła mój pogląd, że dwie wojny światowe i wszystkie procesy społeczno-polityczno-demograficzne z nich wynikające na zawsze zmieniły Europę., I już się po tym nie otrząsnęła. Postęp technologiczny tylko ukrył fakt, że zanik wartości, moralności, humanizmu i plaga w postaci komunizmu na zawsze odmieniły europejskiego człowieka. Upadek mieszczaństwa, które wybrało oportunizm zamiast humanizmu był początkiem końca kultury wysokiej, a zamiast niej powstał ersatz w postaci "masówki", którą się konsumuje, która niczego od człowieka nie wymaga, i zamiast rozwoju mamy wstecznictwo, infantylizm i łopatologię. Skutki tamtych procesów widać, jak na dłoni, w obecnej rzeczywistości. Ta powieść to nie tylko oskarżenie komunizmu, który zwabił tylu intelektualistów i wypaczył rzeczywistość (nie wspominając o ilości ofiar tej ideologicznej zarazy), ale również bolesne uświadomienie, że za błędy przeszłości płaci się najwyższą cenę. Sandor Márai jako Węgier pięknym językiem pisze o świecie, którego już nie ma, ale wydaje mi się, że tą książkę powinien przeczytać każdy Polak, żeby sobie uzmysłowić, ile w wyniku drugiej wojny światowej straciliśmy, nie tylko biorąc pod uwagę ilość ofiar (zagłada polskiej inteligencji), ale również fakt rozbicia narodowego spoiwa, czego skutki widzimy obecnie. Szczególnie prorocze były rozważania Máraiego na temat literatury i sprowadzenia jej do rozrywki oraz uzależnienia od czynników takich jak popularność, z jednoczesnym spadkiem jakości. Niesamowita rzecz.
Książka Máraiego tylko potwierdziła mój pogląd, że dwie wojny światowe i wszystkie procesy społeczno-polityczno-demograficzne z nich wynikające na zawsze zmieniły Europę., I już się po tym nie otrząsnęła. Postęp technologiczny tylko ukrył fakt, że zanik wartości, moralności, humanizmu i plaga w postaci komunizmu na zawsze odmieniły europejskiego człowieka. Upadek...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-22
"Szczęśliwy człowiek nie ma przeszłości, a nieszczęśliwy nie ma nic poza nią."
Zacznę od tego, że nie jestem delikatnie mówiąc fanem opisów na okładkach i blurbach pełnych przymiotników : genialny, wybitny, niesamowity itd. Sam początek "Ścieżek północy" raczej utwierdza w przekonaniu, że będziemy mieć do czynienia z ckliwą, pełną patosu i taniego sentymentalizmu powieścią. Jest to świadomy zabieg, warstwa pod którą kryje się to, co autor chciał przekazać w tej książce. Obcujemy z literaturą wielkiego formatu, która przede wszystkim odznacza się niebywale plastycznym i pięknym językiem, który hipnotyzuje, przeraża, wzrusza, poniewiera. Nie jest to bynajmniej pełna bohaterstwa opowieść o jeńcach wojennych budujących Kolej Birmańską i ich zmagań, raczej pełna naturalistycznych szczegółów udręka i powolne gnicie ich ciał, które w większość przypadków kończyło się potworną śmiercią lub złamanym życiem. Dialogi w powieści nie są zaznaczone, do czego bardzo szybko jest się przyzwyczaić, jednak tłumacz na pewno musiał mieć sporo pracy z wyłuskiwaniem fragmentów, gdzie wypowiadają się postaci, od tych w których mamy ich przemyślenia. Tu należą się wielkie pochwały za sam przekład. Autor świetnie oddaje klimat tasmańskich i australijskich wiosek leżących na kompletnym odludziu i zestawia to ze scenerią wielkich metropolii, kwitnących, pełnych nieograniczonych możliwości. Motyw zestawienia niższych warstw społeczeństwa z tzw. klasą średnią i ludźmi zamożnymi często przewija się w powieści, zarówno w odniesieniu do jeńców, którzy w większości pochodzili z biedoty lub w najlepszych przypadku byli przedstawicielami proletariatu, jak i rygorystycznej i narzuconej odgórnie klasowości społeczeństwa japońskiego. Wartym odnotowania jest fakt, że większość dowódców z tych bardziej uprzywilejowanych klas społecznych nie poniosła kary za swoje czyny, tylko dożyła spokojnej starości. Co ciekawe, po wojnie Amerykanie korzystali z usług naukowców i lekarzy odpowiedzialnych za potworne eksperymenty na ludziach w roli konsultantów ds. broni biologicznej. Opis powojennej Japonii będącej państwem upadłym, jednym wielkim rumowiskiem i wylęgarnią wszelkiego rodzaju szumowin i zgnilizny jest chyba jednym z lepszych w literaturze. Książka także pokazuje, że przejście przez te straszne doświadczenia obozu jenieckiego złamało wielu w przyszłym życiu lub poważnie okaleczyło ich psychikę, zdolność do współegzystowania w społeczeństwa, kochania, okazywania uczuć. W większości przypadków byli zagubionymi ludźmi, jakby wyjętymi z innej epoki, wkładającymi maski, których wymagała od nich powojenna rzeczywistość. To przypadłość wielu weteranów wojennych, którzy nie potrafili wrócić na łono społeczeństwa, tylko zamykali się w swoim świecie. Paradoksalnie, mimo sukcesów zawodowych i sławy, doświadczenia jakie naznaczyły głównego bohatera uczyniły go człowiekiem nieszczęśliwym, pełnym sprzeczności, odgrywającym rolę bohatera i przykładnego męża przed społeczeństwem, kiedy w rzeczywistości nie odczuwał nic prócz pustki, którą próbował zapełnić swoją dezynwolturą w trakcie zabiegów chirurgicznych i w niezliczonych miłosnych podbojach. Jest to bardzo przygnębiająca książka, która w pełni oddaje tragizm losów uczestników wojny, ich bliskich, przyszłych rodzin, niespełnionych miłości. Główny bohater w trakcie palenia zwłok zmarłych na cholerę, w pewnym momencie wypowiada słowa, że po ich śmierci cała pamięć o doświadczeniach wojennych obróci się w popiół, bo nowemu pokoleniu nie będzie miał już kto wytłumaczyć i uzmysłowić skali ich cierpienia. Jednak pamięć o ofierze złożonej przez tych ludzi musi być jednym z fundamentów naszych społeczeństw, tym pierwiastkiem człowieczeństwa, który oddziela nas od zwierząt.
Zasłużony laur w postaci Nagrody Bookera.
"Szczęśliwy człowiek nie ma przeszłości, a nieszczęśliwy nie ma nic poza nią."
Zacznę od tego, że nie jestem delikatnie mówiąc fanem opisów na okładkach i blurbach pełnych przymiotników : genialny, wybitny, niesamowity itd. Sam początek "Ścieżek północy" raczej utwierdza w przekonaniu, że będziemy mieć do czynienia z ckliwą, pełną patosu i taniego sentymentalizmu...
Genialna. Czytana parę dni temu i nadal we mnie siedzi. Podobno "Wycinka" (Holzfällen) to jedna z jego najprzystępniejszych próz, jednak wciąż czytanie Bernharda to doświadczenie specyficzne i jedyne w swoim rodzaju. Tu nie da się tak po prostu przerwać czytania i potem wrócić. Trzeba wejść w odpowiedni rytm z jego prozą, bo można się pogubić. Sporo długaśnych zdań, powtórzeń, jednak czytane z uwagą i skupieniem nabierają logicznego kształtu w naszej głowie i wówczas możemy docenić kunszt pisarski i intelektualną głębię Bernharda. To moja pierwsza książka tego pisarza, ale wiem że na pewno nie ostatnia. Mam zamiar sięgnąć po "Autobiografie" jako kolejny etap przygody z tym pisarzem.
Genialna. Czytana parę dni temu i nadal we mnie siedzi. Podobno "Wycinka" (Holzfällen) to jedna z jego najprzystępniejszych próz, jednak wciąż czytanie Bernharda to doświadczenie specyficzne i jedyne w swoim rodzaju. Tu nie da się tak po prostu przerwać czytania i potem wrócić. Trzeba wejść w odpowiedni rytm z jego prozą, bo można się pogubić. Sporo długaśnych zdań,...
więcej Pokaż mimo to