-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1159
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać415
Biblioteczka
Nie będę ukrywała, że "FuryBorn" początkowo przyprawiło mnie o zawrót głowy. Zanim odnalazłam się w fabule czasie i realiach przedstawionych przez autorkę naprawdę potrzebowałam kilku rozdziałów. A biorąc pod uwagę, że perspektywy głównych bohaterek dzielą tysiąclecia zrobiło swoje. Jednak w raz z kolejnymi stronami wszystko zaczęło się tu ładnie łączyć i historia coraz bardziej mnie wciągała. Największy plus tej książki to dla mnie główne bohaterki - obie silne, obie w inny sposób, obie wątpliwie moralnie i walczące o swoje przekonania. Kolejny element to sama fabuła oparta na przepowiedni, która wydaje się niby oczywista, a jednak właśnie nasz MC całkowicie tutaj namieszały. Dodam też, że ogólnie książka miała kilka słabszych momentów gdzieś w środku - gdzie po prostu się nudziłam, jednak zdecydowanie w większości czytało mi się ją przyjemnie i niecierpliwie czekam na kolejny tom!
Nie będę ukrywała, że "FuryBorn" początkowo przyprawiło mnie o zawrót głowy. Zanim odnalazłam się w fabule czasie i realiach przedstawionych przez autorkę naprawdę potrzebowałam kilku rozdziałów. A biorąc pod uwagę, że perspektywy głównych bohaterek dzielą tysiąclecia zrobiło swoje. Jednak w raz z kolejnymi stronami wszystko zaczęło się tu ładnie łączyć i historia coraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Wiedziała, co przetrwała, żeby wrócić do Phorcys, I nikt nie będzie jej mówić, że z powodu wszystkich krzywd, które wycierała, to ona okryła się hańbą. Nikt.”
*
-Polska fantastyka w najlepszym wydaniu – talk mogłabym w jednym zdaniu podsumować „Smocze Kryształy.
-Smoki – to słowo natomiast tłuczmy, dlaczego zapałam do niej jeszcze większą miłością.
*
Drugi tom serii „Smocze Kryształy” to świetny przykład tego, jak na przestrzeni tomów autor/ka może podszkolić swój kunszt, ponieważ o ile pierwszy tom był świetny, tak ten zdecydowanie podniósł poprzeczkę – zwłaszcza że z rozdziału na rozdział historia, którą tu dostajemy, wciąga coraz bardziej w wir wydarzeń oraz co rusz stawia przed bohaterami nowe wyzwania.
*
Tym, co wyróżnia ten tom, jest zupełnie inny charakter historii, w porównaniu to tego, który mieliśmy w tomie pierwszym. Krwawy turniej magiczny – gdzie głównie kierowaliśmy się zasadą "przetrwaj lub giń", zostaje zastąpiony o wiele bardziej skomplikowanymi relacjami oraz problemami, a co za tym idzie, poznajemy dokładniej świat, bohaterowie zmieniają się na naszych ocznych, a poruszane w książce tematy stają się co raz to poważniejsze.
*
W moim odczuciu największy plus „Smoczych Kryształów” to (oczywiście oprócz smoków) bohaterowie. Są oni barwni, dynamiczni i co najważniejsze, nawet jeśli zmieniają się to pod wpływem konkretnych wydarzeń, a nie ze względu na zwykły kaprys. Dodatkowo zdecydowanie do gustu przypadł mi humor, jaki autorka tu i ówdzie przemycała do fabuły.
*
„Smocze Kryształy” dostają ode mnie 9/10 i zniecierpliwiona czekam na trzymającą poziom kontynuację tej wciągającej i pełnej akcji historii.
„Wiedziała, co przetrwała, żeby wrócić do Phorcys, I nikt nie będzie jej mówić, że z powodu wszystkich krzywd, które wycierała, to ona okryła się hańbą. Nikt.”
*
-Polska fantastyka w najlepszym wydaniu – talk mogłabym w jednym zdaniu podsumować „Smocze Kryształy.
-Smoki – to słowo natomiast tłuczmy, dlaczego zapałam do niej jeszcze większą miłością.
*
Drugi tom serii...
„Dawno, dawno temu anioł i diabeł trzymali wspólnie kość życzeń. Gdy ją przełamali, świat pękł a pół.”
*
„Dni Krwi i światła gwiazd” czyli drugi tom świetnej serii fantasy, które pokazuje jak autorzy nie powinni kończyć książek… No chyba, że trzeci tom mają zamiar wydać tydzień później. A teraz tak na serio – dzisiaj przychodzę do was z paroma słowami o kontynuacji serii „Córka dymu i kości” za której wznowienie dzięki niech będą wydawnictwu Moodrive.
*
Jako że bez spoilerów by się nie obyło opis tym razem sobie daruję i odsyłam zainteresowanych całym tym zamieszaniem z Karou, aniołami i diabłami do recenzji pierwszego tomu. Przejdźmy więc do sedna sprawy…
*
Czy „Dni Krwi i Światła Gwiazd” mi się podobały?
Tak!
Czy przebiły poprzeczkę jaką postawił pierwszy tom?
Niestety, ale moim zdaniem nie!
Czy była więc to słaba książka?
Bynajmniej!
*
O co więc chodzi? Cóż, w książce tej dzieje się naprawdę dużo jednak fabułą pomimo nagromadzenia wydarzeń chwilami staje się stać w miejscu. Autorka skupiła się tutaj bardziej na budowaniu świata i przedstawieniu nam jego realiów. Dostajemy znacznie więcej informacji o postaciach i poznajemy nie tylko ich charaktery, ale i motywy. W imię budowania świat, tworzenia klimatu oraz przedstawiania bohaterów odeszła na bok nawet relacja romantyczna, której nie brakowało w pierwszym tomie – dla jednych może to być plus, a dla drugich - wiadomo - minus.
*
Tym co dla mnie zdecydowanie jest w książce na plus to czarujący początek i pełna zakończeń końcówka oraz genialna kreacja bohaterów!
*
„Dni Krwi i światła gwiazd” dostają ode mnie 6/10 i pomimo, że ocena jest niższa od tej którą dostał pierwszy tom gwarantuję, że na trzeci tom i tak warto czekać!
„Dawno, dawno temu anioł i diabeł trzymali wspólnie kość życzeń. Gdy ją przełamali, świat pękł a pół.”
*
„Dni Krwi i światła gwiazd” czyli drugi tom świetnej serii fantasy, które pokazuje jak autorzy nie powinni kończyć książek… No chyba, że trzeci tom mają zamiar wydać tydzień później. A teraz tak na serio – dzisiaj przychodzę do was z paroma słowami o kontynuacji serii...
„-Gwoli ścisłości – wychrypiała. (…) Jestem. Jego. Pierdoloną. Asystentką – szepnęła z uśmiechem, zanim…”
*
„-No dobra, zanim mnie zmiecie złość Księcia Ciemności, miałam pikantny sen, ale dosłownie. Chodziło o przyprawę.”
*
„-Co powiesz na rozejm Sage? (…)
-Stracilibyśmy całą zabawę. – szepnęła teatralnie.”
*
Życie Evie nie należy do najprostszych. Nie dość że ma chorego ojca i młodszą siostrę na utrzymaniu, to jeszcze właśnie straciła pracę. Na domiar złego… A właśnie to Złego, wplątała się w pewien incydent za sprawą, którego została Asystentką najbardziej poszukiwanego Złoczyńcy w Królestwie. Co ma począć Evie w tej sytuacji? Cóż zostaję radzić sobie ze wszystkim małymi kroczkami, zaczynając najlepiej od pozbycia się zwłok z biurka.
*
„Asystentka złoczyńcy” to książka, która:
- Okazała się dla mnie idealna na zastój czytelniczy.
- Zaoferowała mnie pełną humoru (często czarnego) historię, która w ciekawy sposób łączy ze sobą elementy baśni z bardziej współczesnymi (korporacyjnymi) nawiązanymi.
- Zaskoczyła mnie zakończeniem w zarówno pozytywny jaki nieco pokrętny sposób.
- Kupiła mnie kreacją bohaterów – w szczególności tym jak Evie odkrywa w sobie coraz to nowsze „strony”.
*
Ogólnie „Asystentka Złoczyńcy” to książka, którą mogę z czystym sumieniem polecić każdemu fanowi „wątpliwych moralnie postaci i lekkich a zarazem nieszablonowych historii. Ocenia ją na 9/10, czkam na kolejny tom!
*
PS. On zakochuje się pierwszy.
„-Gwoli ścisłości – wychrypiała. (…) Jestem. Jego. Pierdoloną. Asystentką – szepnęła z uśmiechem, zanim…”
*
„-No dobra, zanim mnie zmiecie złość Księcia Ciemności, miałam pikantny sen, ale dosłownie. Chodziło o przyprawę.”
*
„-Co powiesz na rozejm Sage? (…)
-Stracilibyśmy całą zabawę. – szepnęła teatralnie.”
*
Życie Evie nie należy do najprostszych. Nie dość że ma chorego...
Uwielbiam cykl o "Wilczej Jagodzie". Koniec i kropka. Ta seria może i nie jest idealna ale jest... po prostu moja . Uwielbiam humor jaki serwuje na autorka. Kocham czytać o kolejnych perypetiach głównej bohaterki. Oczarował mnie świt przedstawiony oraz... pewien podstępny Uczeń Czarnoksiężnika.
*
Natomiast jeśli mówimy o "Zaklęciu dla Czarownika" to jest to zdecydowanie mój ulubiony tom z serii. Dostajemy tu bowiem:
🪶 Świetne dialogi nie raz ociekające wręcz sarkazmem.
🪶 Wątek romantyczny – który pomalutku wkradał się w poprzednich tomach i skromnie (ale jednak) wreszcie doszedł do głosu.
🪶 Mnóstwo magii i zagadek, które nie pozwalają oderwać się od książki.
*
Jedynym minusem, który dla mnie pojawił się w książce, to Sonia czyli uczennica Jagody, której po prostu nie lubię, dlatego bardzo się cieszę, że w tym tomie zeszła ona na boczne tory.
*
Ogólnie serię o Jagodzie Wilczek mocno wam polecam, a "Zaklęcie dla Czarownika" z czystym sumieniem oceniam na 9/10. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii to zalecam i zachęcam aby jak najszybciej to zmienić.
Uwielbiam cykl o "Wilczej Jagodzie". Koniec i kropka. Ta seria może i nie jest idealna ale jest... po prostu moja . Uwielbiam humor jaki serwuje na autorka. Kocham czytać o kolejnych perypetiach głównej bohaterki. Oczarował mnie świt przedstawiony oraz... pewien podstępny Uczeń Czarnoksiężnika.
*
Natomiast jeśli mówimy o "Zaklęciu dla Czarownika" to jest to zdecydowanie mój...
„Istnieją tylko dwie możliwości: albo jesteśmy sami we wszechświecie, albo nie. Obie są Równie Przerażające.” – Arthur C. Clarke
*
„Zastanów się nad absurdalnością życia.”
*
„Do końca świata zostało 144 dni i jakkolwiek by to nie brzmiała to Henry – nienawidzący siebie i swojego życia nastolatek – ma szansę mu zapobiec… Jednak czy on, aby na pewno tego chce?
*
„Nic tylko pył” to jedna z najbardziej niecodziennych książek, jakie przyszło mi ostatnimi czasy czytać. Z pozoru wydaje się być to kolejna historia o nastolatku, który musi zmierzyć się ze światem, zaakceptować siebie i pokonać swoje demony lub w tym przypadku swoich kosmitów. Jednak czy aby na pewno… Otóż nie! Jest to historia, która chcąc nie chcąc nie tylko pozwoliła nam „zajrzeć” do głowy Henre’go ale również skłania do wielu przemyśleń na tematy trywialne, jak i te „ważniejsze” natury egzystencjalnej.
*
Jeśli chodzi o samą historię, to:
- Nie jest to książka dla każdego, a cały zestaw „ostrzeżeń” na okładce nie jest tu tylko na pokaz. Innymi słowy: nagromadzenie „trudnych spraw” nawet jeśli opisanych lekkim i przystępnym językiem mogą chwilami przytłoczyć i zabierając się za tą książkę trzeba być na to gotowym.
- Wklejone pomiędzy główną fabułę – a z czasem jak się okazuje dość istotne z punktu widzenia stylizacji tej książki” – rozdziały opisujące różne scenariusze końca świata są intrygującym dodatkiem. Główne wątki natomiast naprawdę były wciągające dzięki czemu przez kolejne rozdziały przemykałam.
- Postacie mają swoje gorsze i lepsze momenty. Początkowo (no dobra przez dobrą połowę książki) Henry i jego sposób myślenia przyprawiali mnie o ból głowy. Wydawał mi się postacią do bólu skupioną TYLKO na sobie… jednak, kiedy doszłam do ostatniego rozdziału dosłownie oniemiałam. Kiedy odtarło do mnie, że to skupianie się chłopaka na sobie było zabiegiem celowym, a biorąc pod uwagę czym MA BYĆ ten tekst– wydały mi się całkowicie na miejscu.
*
„Nic tylko pył” dostaje ode mnie 8/10. Jest to książka, która zdecydowanie mnie zaskoczyła (zarówno swoją farmą jak i przekazem) oraz dała szansę w zapoznać się z „wizją końca świata” oczami nastolatka, który nie ma powodu, aby mu zapobiec – podsumowując było to naprawdę ciekawe doświadczenie.
„Istnieją tylko dwie możliwości: albo jesteśmy sami we wszechświecie, albo nie. Obie są Równie Przerażające.” – Arthur C. Clarke
*
„Zastanów się nad absurdalnością życia.”
*
„Do końca świata zostało 144 dni i jakkolwiek by to nie brzmiała to Henry – nienawidzący siebie i swojego życia nastolatek – ma szansę mu zapobiec… Jednak czy on, aby na pewno tego chce?
*
„Nic tylko...
„Nie martw się- pocieszył ją głosem, w którym nie było ani krzty prawdziwej troski. – Jesteś mi potrzebna jeszcze do kilku zadań, nie zostawię Cię na pastwę śmiertelnego świata, dopóki będziesz się grzecznie sprawować.”
*
Niekiedy największą wadą książki jest to, że jest ona zwyczajnie o wiele za krótka i tak właśnie było w przypadku „Księgi Wszystkich Imion” Marii Zdybskiej. Ale po kolei…
*
Współpraca Maria Zdybska, Wydanictow Inanna
*
Świat, w którym największą wartość ma Prawdziwe Imię.
Potężny demon z Pogranicza zmuszony służyć ludziom.
Księżniczka, która znika w tajemniczych okolicznościach.
Wyprawa za Zasłonę, która rozdziela świat ludzi i demonów.
Jesteście gotowi towarzyszyć Brennie i Korianowi w pogoni za prawdą?
*
„Księga Wszystkich Imion” to historia, która zaintrygowała mnie już samym opisem. Świat, w którym najważniejszą wartością jest imię, demony oraz motyw podróży – to wszystko po prostu musiało przyciągnąć moją uwagę i bardzo się z tego cieszę.
*
W książce tej dostałam bowiem:
- Fajnie wykreowany (i dość brutalny) świat oraz dobrze poprowadzoną fabułę, dzięki którym przez książkę się po prostu płynie.
- Bohaterkę z centym językiem, dzięki której każdy dialog, w którym dochodziła do głosu, wypadał genialnie.
- Wątek romantyczny, który nie przyćmił całej fabuły, jednak był bardzo przyjemnym w odbiorze dopełnieniem historii.
*
Jednak pomimo tego, że wszystkie poszczególne elementy historii wypadają ciekawie, to jednocześnie czuję tu duży niedosyt. Uważam, że pomysł na tą książkę był bardzo obiecujący i zdecydowanie zasługiwał na rozpisanie go kilku…nastu aspektach – brakował mi tu chociażby nieco dokładniejszego przedstawienia motywów czy przeszłości postaci.
*
„Księga Wszystkich Imion” dostaje ode mnie 7/10 – jest to przyjemna fantastyka na wieczór lub dwa i pomimo, że wszystko wskazuje, że będzie to jednotonówka to mam nadzieję, że autorka nie pożuci tego świata i da nam jeszcze szansę nieco lepiej go poznać.
„Nie martw się- pocieszył ją głosem, w którym nie było ani krzty prawdziwej troski. – Jesteś mi potrzebna jeszcze do kilku zadań, nie zostawię Cię na pastwę śmiertelnego świata, dopóki będziesz się grzecznie sprawować.”
*
Niekiedy największą wadą książki jest to, że jest ona zwyczajnie o wiele za krótka i tak właśnie było w przypadku „Księgi Wszystkich Imion” Marii...
"Urok - iluzja rzucana przez fae, by zakamuflować ich prawdziwy wygląd."
*
MacKayla do niedawna wiodła proste życie. A przynajmniej tak było, aż do dnia, w którym dowiedziała się, że jej siostra została zamordowana, a tajemnicza wiadomość sprawia, że Mac wyrusza do Dublina, aby odkryć, kto stoi za tą zbrodnią. Nigdy jednak nie podejrzewała, że zaprowadzi ją to do świata pełnego magii i mroku...
*
Urok 🪄... Z pewnością jakiś musiał zostać na mnie rzucony, ponieważ o ile doskonale zdaję sobie sprawę, że "Darkfaver" daleko do ideału, to jednak ta historia miała w sobie coś takiego, że nie mogłam się od niej oderwać . Ale po kolei...
*
Recenzja w ramach współpracy z @youandyabooks
*
-> Czy ta książka jest schematyczna? Tak.
-> Czy mamy tu mnóstwo Trigger Warnings? Tak.
-> Czy mogłabym wypisać całą listę moich klasycznych "ale" do tej książki? TAK.
-> Czy coś z tego przeszkodziło mi w lekturze? Ku mojemu zaskoczeniu i radości... NIE!
*
"Darkfever" to bowiem powrót do fantastyk w starym stylu (co mam sens, jako że jest to wznowienie ), o którą obecnie jest moim zdaniem dość ciężko. Bohaterowie są do bólu schematyczni - blondyna, za którą wszyscy się oglądają i "alfa" dupek, który ma poważne problemy z charakterem - a mimo to byłam w stanie wybaczyć im nawet najbardziej irytujące zachowania. Podobny mam zresztą status do samej fabuły, która po prostu mnie wciągnęła - mamy tu magię, tajemnice, śledztwo i intrygi - dzięki czemu błyskawicznie pochłonąć te 300 stron.
*
To czego nie mogę odmówić tej książce, to że jest ona:
- fajnym wprowadzaniem do serii, która jeszcze może nas zaskoczyć.
- nie dla każdego. Mimo wszystko lista TR jest tu dość bogata.
- idealnym tytułem, nadającym się na lekturę z gatunku guilty pleasure.
*
"Darkfever" dostaje ode mnie 7/10 i pomimo, że nie jest to "idealna" ocena, to coś czuję w kościach, że z lekturą drugiego tomu nie będę długo zwlekać... a co za tym idzie, mam nadzieję, że wydawnictwo nie każe nam długo czekać na kontynuację ☺️.
"Urok - iluzja rzucana przez fae, by zakamuflować ich prawdziwy wygląd."
*
MacKayla do niedawna wiodła proste życie. A przynajmniej tak było, aż do dnia, w którym dowiedziała się, że jej siostra została zamordowana, a tajemnicza wiadomość sprawia, że Mac wyrusza do Dublina, aby odkryć, kto stoi za tą zbrodnią. Nigdy jednak nie podejrzewała, że zaprowadzi ją to do świata...
Nina chciała aby jej ostatni rok w liceum minął jej szybko, przyjemnie i w miarę możliwości łatwo. Cóż z pewnością nie spodziewała się, że nie lada kłopotów przysporzy jej kurs radiowy z którym miała zaliczyć "jak po maśle", a niestety wyszło nieco inaczej. A jakby beznadziejnej audycji w radiu było mało, to jeszcze czekają na nią inne wyzwania. Jak Nina poradzi sobie z danym przyjacielem z dzieciństwa, problemami rodzinnymi oraz rozwścieczonym fandomem... Cóż o tym musicie przekonać się sami.
*
Przyjemne, pełne ciepła oraz humor ☺️ - oto jakie dla mnie okazało się "Szczęśliwe połączenie" - nie żebym po książce Emmy Mills spodziewała się czegoś innego.
*
[ Współpraca recenzencka @mustread.wydawnictwo ]
*
"Szczęśliwe połączenie" to moje trzecie spotkanie z twórczością autorki i jak się już możecie domyśleć po wstępie, było ono bardzo udane. Jest to bowiem książka młodzieżowa, która daje nam wszystko, to co najlepsze z tego gatunku.
*
Mamy tutaj:
- Spor dawkę lekkiego humoru.
- Fajnie poprowadzaną fabułę z ciekawym motywem przewodnim.
- Szczyptę "rodzinnej dramy".
- Delikatny i uroczy romans.
- Dobrze wykreowanych bohaterów... Chociaż niestety z pewnym wyjątkiem.
*
No więc tak... O ile do samej historii nie mam się zamiaru przyczepić w najmniejszym stopniu - tak jest przewidywalnie urocza, ale to właśnie taka młodzieżówka - to niestety miałam tu mały problem z główną bohaterką, która w porównaniu do innych postaci wykreowanych przez autorkę - nie tylko w tej książce - wypada bardzo nijako. Nina i jej kreacja moim zdaniem bardziej pasowała na postać drugoplanową.
*
"Szczęśliwe połącznie" to nie mniej książka idealna do przytulenia na kilka godzin i "resetu" po ciężkim dniu. Daje jej 8/10 i mam nadzieję, że uda mi się w przyszłości sięgnąć po kolejne książki autorki.
Nina chciała aby jej ostatni rok w liceum minął jej szybko, przyjemnie i w miarę możliwości łatwo. Cóż z pewnością nie spodziewała się, że nie lada kłopotów przysporzy jej kurs radiowy z którym miała zaliczyć "jak po maśle", a niestety wyszło nieco inaczej. A jakby beznadziejnej audycji w radiu było mało, to jeszcze czekają na nią inne wyzwania. Jak Nina poradzi sobie z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"-Tym razem mi nie uciekniesz, piękna.
-Jesteś tego pewien?"
*
Smoki, świetnie wykreowany świat, wciągająca fabuła, różnorodni bohaterowie, smoki, genialny klimat oraz jakbyście przeoczyli to SMOKI ! To wszystko i znacznie więcej czeka na was w "Smoczych Kryształach", czyli genialnej fantastyce, którą dumnie mogłam wziąć pod swoje skrzydełka jako patronat . Ale po kolei...
*
Księżniczka Arysa całe życia marzyła o tym aby nawiązać więź ze smokiem i zostać teyidregiem - smoczym jeźdźcem. Niestety do tej pory nie było jej to dane. Dziewczyna mogła jedynie podziwiać swojego brata, który jako jedne z najlepszych jeźdźców miała wystartować w turnieju upamiętniający razem pomiędzy krajami Verros . Niestety plany rodzeństwa i ich codzienność zostają zweryfikowane, gdy niebezpieczne sekrety postanawiają dać o sobie znać. Jak Arysa poradzi sobie z wyzwaniami jakie przygotował dla niej los? Czy uda jej się stawić czoła przeznaczeniu?
*
Na sam początek kilka słów od najważniejszym aspekcie "Smoczych Kryształów". Mowa oczywiście o SMOKACH, których nie da się opisać jednym słowem. Każdy jeden jest wyjątkowy i nawet jeśli należą do tej samej rasy - a tutaj również jest w czym wybierać chociaż lodowe oraz wodne smoki to moi ulubieńcy ☺️ - to i tak każdego z nich możemy traktować równie indywidualnie, co ich jeźdźców.
*
Oprócz smoków tak jak pisałam wyżej mamy tutaj:
- Świetnie wykreowany i pełen kontrastów świat.
- Akcję, która wciąga od pierwszej strony, a po skończeniu ostatniego rozdziały, jedyną myślą jaka przyszła mi do głowy to - "Przepraszam, ale gdzie jest reszta" .
- Całą gromadę bohaterów i mimo, że wszystkich nie pokochałam, to zdecydowaniem mam sowich ulubieńców - w tym brawa dla autorki za kreację Arysy, która naprawdę świetnie wypada jako główna bohaterka.
- Magię, sekrety z przeszłości, turniej i przeznaczanie - czyli to co w fantastyce najlepsze.
Jedynym "ale" jakie mam do historii to dialogi, które momentami nie tyle byłe złe, co nieco sztywne. Chyba najlepiej powiedzieć, że w niektórych rozmowach zabrakło mi płynności. Jednak...
*
"Smocze Kryształy" oceniam na 9/10. Jest to fanatyka, która nie tylko mocno wpisała się w moje gusta czytelnicze, ale również książka która świetnie pokazuje, jak bardzo autorka poprawiła swój kunszt w porównaniu z poprzednią książką - zwłaszcza w aspekcie kreacji świata, za co chylę czoła.
"-Tym razem mi nie uciekniesz, piękna.
-Jesteś tego pewien?"
*
Smoki, świetnie wykreowany świat, wciągająca fabuła, różnorodni bohaterowie, smoki, genialny klimat oraz jakbyście przeoczyli to SMOKI ! To wszystko i znacznie więcej czeka na was w "Smoczych Kryształach", czyli genialnej fantastyce, którą dumnie mogłam wziąć pod swoje skrzydełka jako patronat . Ale po...
"Taka byłą zasada, z którą dorastała: jest tylko jedna prawdziwa wiedźma Somniatis.
A jeżeli to wszystko jest nieprawdą? "
*
Dawno, dawno temu młoda wiedźma, która znała jedynie życie w zamku o boku swojej matki, poznała żołnierze oraz przepowiednię, która złączyła ich losy. Tym sposobem los tej dwójki zostaje spleciony i rozpoczyna się ich walko nie tylko o przetnie, ale również o ich dusze. Czy Selestra i Nox pokonają wspólnie przeznaczanie? A może jednak ostatnie słowo będzie należało do nieśmiertelnego króla?
*
„Księżniczka dusz” to książka, która zdecydowanie wpisała się w mój gust czytelniczy, ale nie spodziewałam się niczego innego, skoro dostałam tu:
Eneimes to lovers, - chociaż raczej w delikatnym wydaniu,
Zemstę i przepowiednię
Nieśmiertelnego króla i oczywiście potężną magię
Mnóstwo złośliwych dialogów uzupełniających fajny pomysł na fabułę
Retelling, w którym w Roszpunkę wciela się wiedźma kradnąca duszę...
No powiedzcie mi, czy można chcieć czego więcej?
*
Ogólnie książka ta naprawdę świetni mi się czytała. Jest to jedna z tych fantastyk młodzieżowych, która może przypaść do gustu każdemu – zwłaszcza jeśli ma słabość do retellingów. Mamy tu fajnie stworzone postacie, które z łatwością dają się polubić, ciekawa kreację świata i co najważniejsze wciągającą fabułę. Jednak…
*
Pomimo, że historia ta naprawdę mnie oczarowała, to czuję spory niedosyt po jej zakończeniu. Myślę, że w pewnym stopniu potencjał tej historii nie został wykorzystany i autorka mogła kilka wątków zdecydowanie bardziej rozpisać i jeszcze bardziej wciągnąć czytelnika w wykreowany prze siebie świat. Nie mniej…
*
„Księżniczka dusz” to moim zdaniem bardzo dobra książka, z którą spędziłam przyjemnie czas. Tym samym dostaje ode mnie 8/10 i myślę, że jest to historia, do której jeszcze kiedyś wrócę - zwłaszcza że w moich oczach to jedna z tych „nieidealnych” książek, której jednak mają w sobie dość mocy by oczarować czytelnika.
"Taka byłą zasada, z którą dorastała: jest tylko jedna prawdziwa wiedźma Somniatis.
A jeżeli to wszystko jest nieprawdą? "
*
Dawno, dawno temu młoda wiedźma, która znała jedynie życie w zamku o boku swojej matki, poznała żołnierze oraz przepowiednię, która złączyła ich losy. Tym sposobem los tej dwójki zostaje spleciony i rozpoczyna się ich walko nie tylko o przetnie, ale...
„Walka nie decydowała o tym, kto miał rację, tylko o tym, kto przetrwał.
Tym razem to była ona.
- Niech to wiatr – mruknęła po nosem.
W przeciwieństwie od Dominium ona nie walczyła z martwymi.
Pustynia Erkal nie miała podobnych rozterek. Powoli, niczym osobliwe pnącze, wspięła się po szyi zabitego i zaczęła spija wypływającą z gardła krew.”
*
Pustynia Erkal skrywa wiele tajemnic, co się jedna stanie, gdy zakopane głęboko pod piaskiem sekrety postanowią zasmakować światła dnia. Niebawem mają się o tym przekonać nasi bohaterowie – Białooka mieszkanka pustyni, poszukiwany listem gończym Kapitan, Porucznik, który musi zmierzyć się z samą śmiercią oraz Dyplomatka, której przypadł rola złodziejki. Jak potoczy się ich historia… Tego nikt nie może być pewny, zwłaszcza że zapisana jest w pustynnym piasku.
*
„Pieśń pustyni” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Grzegorza Wilgusa i już na wstępie muszę przyznać, że było ona bardzo udane… Zresztą inaczej być nie mogło koro 650 stron jego powieści pochłonęłam w niecałe trzy dni…
*
Swoją recenzję zacznę jednak od jedynego „przytyku” jaki mam do tej książki…. Chwilami dostawałam m tu za dużo informacji przez o niestety, ale zwłaszcza przez 1/3 książki czułam się momentami przytłoczona poszczególnymi wątkami. Jednak w moim przypadku przypadłość ta często ma miejsce podczas czytania fantastyk – zwłaszcza, gdy mówimy o historiach z kilkoma perspektywami
*
Poza powyższym, na prawdę nie mam się tu do czego się przyczepić. Nawet jeśli przeskoki pomiędzy poszczególnymi bohaterami na początku wybijały mnie z rytmu, tak żadnej z historii nie mogę zarzucić, że była nudna czy traktować jako zapychacza. Widać, że autor naprawdę włożył sporo pracy w kreację swojego świata i postaci. Osobiści szczególnie przywiązałam się do Zirry, która jest idealnym przykładne silnej kobiecej postaci, która sprosta każdemu wyzwaniu, aby osiągnąć swój cel. Sama fabuła również jest bardzo przemyślana, co widać z każdym kolejnym rozdziałem. Ponadto mamy tu mnóstwo zwrotów akcji, tajemnic, genialny pustynny (!) klimat…
*
Myślę, że „Pieśń pustyni” to kawał - dosłownie i w przenośni - dobrej fantastyki, na którą każdy fan gatunku powinien zwrócić uwagę. Książka dostaje ode mnie 8/10… i wiecie, co jedne punkt odjęłam właściwie tylko za klif jaki dostajemy na końcu. Dragi autorze proszę tak nie robić lub od razu zafundować czytelnikom drugi tom!
„Walka nie decydowała o tym, kto miał rację, tylko o tym, kto przetrwał.
Tym razem to była ona.
- Niech to wiatr – mruknęła po nosem.
W przeciwieństwie od Dominium ona nie walczyła z martwymi.
Pustynia Erkal nie miała podobnych rozterek. Powoli, niczym osobliwe pnącze, wspięła się po szyi zabitego i zaczęła spija wypływającą z gardła krew.”
*
Pustynia Erkal skrywa wiele...
"-Masz broń. (…)
-Mam. (…)
- To ją po prostu zabíj i wracaj. (…) ”
*
Swoją opinię zacznę od prostego stwierdzenia, że „Królowa Dzikusów” od pierwszych stron zapewniła mi mnóstwo wrażeń oraz naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła – zwłaszcza w temacie kreacji bohaterów. W tym tomie „dziewczynka” Alina staje się kobietą i naprawę świetną bohaterką, do której szybko udało mi się przywiązać. Co ciekawe jej przemianę doskonale widać na kartach powieści i z łatwością możemy wskazać wydarzenia, które na zawsze ją odmieniły.
*
Tym co jest typowe dla tej serii są sceny wyjęte rodem z filmów akcji… Jednak o ile w poprzednich dwóch tomach momentami mnie one drażniły, tak tutaj czytało mi się je z przyjemnością i w napięciu czekałam na kolejne zwroty akcji. Nie wiem jednak czy wynikało to bardziej ze sposobu prowadzenia fabuły, czy bardziej z tego, że po prostu przyzwyczaiłam się do stylu autorki.
*
Na koniec kilka słów o zakończeniu… Tak się nie kończy książek! Po tym jak przeczytałam ostatnie linki trzy razy sprawdzałam, czy przypadkiem nie skleiły mi się strony lub po prostu przez błąd w druku ich nie brakuje.
*
„Królowa dzikusów” dostaje od mnie mocne 8/10 i niecierpliwe wyglądam premiery "Miatrza Gry".
"-Masz broń. (…)
-Mam. (…)
- To ją po prostu zabíj i wracaj. (…) ”
*
Swoją opinię zacznę od prostego stwierdzenia, że „Królowa Dzikusów” od pierwszych stron zapewniła mi mnóstwo wrażeń oraz naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła – zwłaszcza w temacie kreacji bohaterów. W tym tomie „dziewczynka” Alina staje się kobietą i naprawę świetną bohaterką, do której szybko udało mi się...
"- Och, na przodków! Jak daleko byś doszedł beze mnie? "
*
Po śmierci rodziców, Caldan miał wiele szczęścia. Przygarnięty przez mnichów chłopak zyska nie tylko dach nad głową, ale również szansę na naukę. Jednak jeden feralny dzień odbiera mu wszystko. Teraz Caldan nie tylko musi stawić czoła życiu na własną rękę, ale również ma zamiar odkryć tajemnice swojej rodziny.
*
Sierota z tajemniczą przeszłością... Brzmi znajomo? No raczej... A jednak pomimo pewnej schematyczności typowej dla takich książek "Tygiel dusz" dla mnie miał w sobie "to coś", co go wyróżniło.
*
Największymi zaletami książki są:
➡️ System magiczny, który nie opiera się na wielokrotnie powielanym schemacie opartym na miotaniu ognistych kul, a na nasycaniu magią przedmiotów.
➡️ Wciągająca i już na pierwszy rzut oka przemyślana fabuła, która nieustannie buduje napięcie i (niestety) na końcu zostawia czytelnika z wieloma nierozwiązanymi tajemnicami i zmusza to czekania na kolejny tom .
*
Tym, co mnie najbardziej irytowało, okazało się nagromadzenie postaci . Nie lubię nadmiernego tworzenia bohaterów "na potrzebę chwili", a tutaj niestety miałam wrażenie, że miało to miejsce dość często.
*
Ogólnie książka dostaje 8/10 i jestem ciekawa, jak historia Caldana potoczy się w dalszych tomach.
*
"- Och, na przodków! Jak daleko byś doszedł beze mnie? "
*
Po śmierci rodziców, Caldan miał wiele szczęścia. Przygarnięty przez mnichów chłopak zyska nie tylko dach nad głową, ale również szansę na naukę. Jednak jeden feralny dzień odbiera mu wszystko. Teraz Caldan nie tylko musi stawić czoła życiu na własną rękę, ale również ma zamiar odkryć tajemnice swojej...
"- To nie twoja wina.
-Więc czyja ? (...) Kto jest za to odpowiedzialny?
-Nikt - rzucam. - Gówniane rzeczy zdarzają się niewłaściwym ludziom. Wiesz o tym."
*
Swoją opinię zacznę od tego, że z Tori Spring polubiłam się już przy pierwszym spotkaniu w "Hartstopper". Chociaż zdaję sobie, że dla wielu będzie ona postacią irytującą, to ja wielokrotnie czułam, że jej kreacja jest mi bardzo bliska. Dlatego, na wieść o wydaniu u nas "Solitaire" naprawdę się ucieszyłam .
*
Najbardziej w przypadku tej historii spodobały mi się:
Kreacja bohaterów... i nie mówię tu tylko u Torii, ale również drugiej bardzo istotniej postaci, jaką jest Michael. Zetknięcie tych — z pozoru — zupełnie różnych charakterów nadało tej historii fajną dynamikę.
Nawiązań do popkultury ("Teoria Wielkiego Podrywu" "Star Wars").
Przewijający się wątek poboczny Nicka i Charliego — nad którym chwilę się tu zatrzymam. Tym, co przykuło moją uwagę, jest to, jak bardzo Nick wkradł się w życie Springów... i nie mówię tu jedynie o Charliem, a o całej rodzinie. Fajnie to widać we fragmencie, gdy Charlie wraz z Torii i rodzicami jedzie na terapię, natomiast Nick w tym czasie zajmuje się Oliverem — młodszym bratem swojego chłopaka. Pomysł na Solitaire, który pokazuje jak z pozoru niewinny żart, może z czasem przerodzić się w coś o wiele poważniejszego/problematycznego.
*
Pomimo jednak, że ta książka Alice podobała mi się najbardziej (z tych, które do tej pory czytałam) to, mam do niej pewien zarzut. Moim zdaniem zabrakło tutaj odpowiedniego zakończenia... albo raczej nie podobał mi się punkt kulminacyjny, w którym dowiadujemy się, kto stoi za Solitaire i dlaczego w ogóle ta grupa powstała. Uważam, że temat można by bardziej rozwinąć, zwłaszcza że wokół tego wątku obraca się większa część fabuły.
*
Ostatecznie "Soiltaire" dostaje ode mnie 8/10 i po cichu liczę, że jeszcze nie raz w twórczości Alice, będę miała okazję spotkać się z Torii.
*
"- To nie twoja wina.
-Więc czyja ? (...) Kto jest za to odpowiedzialny?
-Nikt - rzucam. - Gówniane rzeczy zdarzają się niewłaściwym ludziom. Wiesz o tym."
*
Swoją opinię zacznę od tego, że z Tori Spring polubiłam się już przy pierwszym spotkaniu w "Hartstopper". Chociaż zdaję sobie, że dla wielu będzie ona postacią irytującą, to ja wielokrotnie czułam, że jej kreacja jest...
"Nigdy bym nie podejrzewał, że taka urocza dziewczyna może posiadać tak makabryczne poczucie humoru."
*
Poppy Hart ma niezwykły talent - wyśmienicie radzi sobie z opróżnianiem innym kieszenie. Jednak młoda złodziejka zamiast kraść na ulicach, postanawia wykorzystać swoje umiejętności w lepszej sprawie. Tym sposobem postanawia nawiązać współpracę z Harrym Graves'em - prywatnym detektywnym znanym również, jak "człowiek cień". Niestety Harry nie ma zamiaru zawierzyć umiejętnością kobiety... a przynajmniej nie miał, ponieważ Poppy łatwo nie zamierza łatwo odpuścić.
*
"Detektyw i złodziejka" to moje drugie spotkanie z piórem Melisy Bel. Tym razem autorka zafundował mi romans historyczny - czyli gatunek z którym zwykle nie jest mi po drodze. Co z tego wyszło...
*
Cóż skończyło się na lekturze #guiltypleasure, ponieważ książka czytała się właściwe sama i pomimo kilku niedociągnięć muszę przyznać, że naprawdę dobrze bawiłam się przy niej bawiła ☺️.
*
Jeśli chodzi o najważniejsze plusy i minusy to:
➕️ Podobał mi się humor, jaki zafundowała nam tu autorka. Najbardziej bawiła mnie kreacja samej Poppy, która, mimo że bywał irytująca, to znacznie częściej mnie rozrabiała swoim zachowaniem lub wypowiedziami.
➖️ Niestety wyłapałam kilka błędów logicznych, które nie wpływały bardzo na fabułę, a jednak rzuciły mi się w oczy.
➕️ Relacja romantyczna, która nie ukrywajmy stanowi tutaj główny trzon historii, jest dość fajnie poprowadzona i mimo że "dzieje się szybko" to nie zaczyna się od wielkiej miłości, a raczej od wzajemnej fascynacji, co jest moim zdaniem lepszą opcją.
➖️ Wątek kryminalny jest fajnym dodatkiem do romansu... ale właśnie tylko dodatkiem i nie był ona jakoś specjalnie powprowadzany, a szkoda, ponieważ liczyłam na nieco bardziej rozbudowaną zagadkę.
➕️Kontrast pomiędzy postaciami oraz sprawnie poprowadzona fabuła sprawiają, że nie ma tu czasu na nudę.
*
Ogólnie moją przygodę z "Detektywem i złodziejką" uważam za udaną, a książkę oceniam na 7/10.
"Nigdy bym nie podejrzewał, że taka urocza dziewczyna może posiadać tak makabryczne poczucie humoru."
*
Poppy Hart ma niezwykły talent - wyśmienicie radzi sobie z opróżnianiem innym kieszenie. Jednak młoda złodziejka zamiast kraść na ulicach, postanawia wykorzystać swoje umiejętności w lepszej sprawie. Tym sposobem postanawia nawiązać współpracę z Harrym Graves'em -...
"-Komórki — oznajmił Sal. - Zakładam, że wiecie...
- Jak korzystać z telefonu? - przerwałam mu. - Tak. Wampiry mają alergię na słońce, nie na technologię."
*
Charlie i Reg są pewni jednego — że ze śmiercią im do twarzy. Dlatego, kiedy rodzeństwo za karę zostaje skazane na "życie" są załamani. Jako wampiry nigdy nie sądzili, że przyjdzie im zasmakować "uroków" bycia zwykłymi nastolatkami. Pytanie tylko, czy całe to życie jako zwykli śmiertelnicy, rzeczywiście jest taki złe?
*
Jak zapewne wszyscy wiemy, motyw wampirów już niejednokrotnie powracał do świata książek — zasypując czytelników masą tytułów z romansem z "pięknymi istotami nocy" w roli głównej. Jednak Erin Jade Lange postanowiła odmienić ten schemat i stworzyła historię o wampirach, które muszą zmierzyć się z ŻYCIEM. Mowa tu oczywiście o książce "Zwykli śmiertelnicy", czyli zabawnej historii o wampirach i licealnym życiu.
*
Jeśli miałabym wskazać, które elementy najbardziej przypadły mi do gustu, to postawiłabym na:
〰️ Odwrócony motyw przemiany w wampira — już samo założenie w moich oczach całkowicie się broni.
〰️ Fajny humor. Pomimo, że jest ona raczej w stylu "typowym" dla młodzieżówek, to w połączeniu z przystępnym stylem autorki naprawdę fajnie się komponował z historią.
〰️ Zaskakujące zakończenie... W książkach młodzieżowych bardzo często od początku podejrzewamy, jak dana historia się potoczy. A jednak tutaj autorce ostatecznie udało się mnie zaskoczyć.
*
Jedyny minus, jaki wpłynął na moją ocenę to przemiana Charlie, która nie do końca mnie przekonywała. Niby z czasem dostajemy jej bardziej empatyczną (ludzką) wersję, a jednak nie czułam tego. Zwłaszcza że dziewczyna zdawała się wraz z nabieraniem ludzkich cech stawać się coraz bardziej naiwna.
*
"Zwykli śmiertelnicy" dostają 7½/10 - jest to przyjemna młodzieżówka, która przypadnie do gustu zarówno fanom wampirów, jak i osobą lubujących się w historiach o poszukiwaniu siebie, jednak w lekkim i zabawnym wydaniu.
*
"-Komórki — oznajmił Sal. - Zakładam, że wiecie...
- Jak korzystać z telefonu? - przerwałam mu. - Tak. Wampiry mają alergię na słońce, nie na technologię."
*
Charlie i Reg są pewni jednego — że ze śmiercią im do twarzy. Dlatego, kiedy rodzeństwo za karę zostaje skazane na "życie" są załamani. Jako wampiry nigdy nie sądzili, że przyjdzie im zasmakować "uroków" bycia zwykłymi...
"-Jestem dorosłym człowiekiem, Noro, mogę sobie sam kupić erotyk z Wielką Stopą."
(...) Kilka stron dalej (...)
"- Wolałbym przeżyć życie bez świadomości istnienia tej książki, Stephens. (...)
- Na której jesteś stronie?
- Trzeciej. I już potrzebuję egzorcysty."
*
No dobra powiem to... Spodobał mi się typowy (do bólu) romans... i to obyczajowy! Mowa tu oczywiście o bohaterze dzisiejszego postu, czyli "Book Lovers" , dzięki któremu...
*
Dostałam nie tylko genialne ( i co NAJWAŻNIEJSZE często komiczne) dialogi, ale również fajnie wykreowanych bohaterów, romans oparty nie tylko na samym "pożądaniu" i nawet jeśli przewidywalną, to nadal wciągającą historię. Ogromny plus również za dopracowaną historię Nory - jej relacja z siostrą i matką, była fajnie poprowadzona i dopełniała jej charakter. No i oczywiście mamy tu też mnóstwo tematów okołoksiążkowych!
*
Nie licząc przewidywalności (wybaczone ), mam zamiar ponarzekać tylko na jeden element. Otóż o ile "backgraund" Nory był moim zdanie dobrze przedstawiony, tak w historii Charliegi czegoś mi brakowało i przez to kreacja jego postaci była w moich oczach trochę niekompletna.
*
Ogólnie "Book Lovers" dostaje ode mnie 8½/10✅️ i z czystym sumieniem polecam Wam ten tytuł.
"-Jestem dorosłym człowiekiem, Noro, mogę sobie sam kupić erotyk z Wielką Stopą."
(...) Kilka stron dalej (...)
"- Wolałbym przeżyć życie bez świadomości istnienia tej książki, Stephens. (...)
- Na której jesteś stronie?
- Trzeciej. I już potrzebuję egzorcysty."
*
No dobra powiem to... Spodobał mi się typowy (do bólu) romans... i to obyczajowy! Mowa tu oczywiście o...
„Rodzina Lowe’ów uczyniła z okrucieństwa powód do dumy i, och tak!, szczyciła się nim." ⚔️
*
„Wszyscy jesteśmy Łotrami” to historia, która fascynowała mnie od chwili, gdy zobaczyłam jej zapowiedz… Turniej magiczny, stara klątwa oraz szare moralnie postacie sprawiły, że ciągnęły mnie do tego tytułu jak ćmę do ognia… Z jednej strony wiedziałam, że mogę się sparzyć, a z drugiej nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Jak to się skończyło?
*
Cóż… Skończyło się tak, że potrzebuję drugiego tomu na wczoraj – i nie żartuję. Ponieważ ta książka kończy się w takim momencie, że dosłownie mnie zamurowało. My tu nawet nie mówimy o klifie fabularnym… My tu mówimy o Rowie Mariańskim -wierzcie mi, że nie dramatyzuję.
*
No dobra, ale przejdźmy do konkretów. Zacznę od tego, że pokochałam kreację postaci ( wyróżnienie dostaje ALISTAIR oraz jego brata Hendry) – uwielbiam #morallygreycharacters a tutaj mamy ich cały zestaw i myślę, że każdy znajdzie swojego faworyta . Ponadto sama fabuła wciągnęła mnie od pierwszej strony, a podzielenie narracji pomiędzy cztery postacie nie było jedynie interesujące, ale moim zdaniem bardzo zgrabnie poprowadzone 📝– zwłaszcza, że nie mamy tu do czynienia z ciągłym powtarzaniem tych samych informacji, co w przypadku tego typu zabiegów często jest problemem. Z kolei sam motyw turniej magicznego, pomimo że nie wydaje się niczym nowym mnie osobiście przypadł do gustu, zwłaszcza gdy połączymy go z ciążącą na rodach klątwą ☠️. Dodatkowym plusem jest dla mnie system magiczny, który nie opiera się jedynie na talencie magicznym, ale również na przedmiotach „gromadzących” magię.
*
Jedyny element, na który mam zamiar pomarudzić, to… Miałam wrażenie, że środek książki był chwilami przeciągany… i nie zrozumcie mnie źle to nie tak, że się nudziłam. Ale miałam niestety wrażenie, że postacie kręcą się w kółko kompletnie niepewne co ze sobą zrobić.
*
Niemniej „Wszyscy jesteśmy Łotrami” dostaje ode mnie 9/10 i zachęcam was żebyście przekonali się na własnej skórze czy turniej oraz Siedem Rodów w Invernath zafascynuje was równie mocno co mnie
„Rodzina Lowe’ów uczyniła z okrucieństwa powód do dumy i, och tak!, szczyciła się nim." ⚔️
*
„Wszyscy jesteśmy Łotrami” to historia, która fascynowała mnie od chwili, gdy zobaczyłam jej zapowiedz… Turniej magiczny, stara klątwa oraz szare moralnie postacie sprawiły, że ciągnęły mnie do tego tytułu jak ćmę do ognia… Z jednej strony wiedziałam, że mogę się sparzyć, a z...
„Nogi mimowolnie ruszyły naprzód. Najpierw stawiał szerokie, ale wolne kroki. Biec zaczął dopiero później.
Do nich. Do szarych oczu, których szukał przez całe życie. Ponad pięćset lat przemierzał Madi wzdłuż i wszerz, by odnaleźć ich właścicielkę.
Dziewczynę, którą loa kazali chronić.
Dziewczynę będącą przeznaczaniem. Która w nieodpowiednich rękach zniszczy świat.
Dziewczynę, której oddał serce. Jako przyjaciel powiernik i kochanek.”
*
Magia Voodoo, klątwy, pradawni bogowie, zombie i przygoda, w której zdecydowanie więcej dostajemy pytań niż odpowiedzi. Oto właśnie „Klątwa pierwszych” w pigułce. Ale czy to wszystko…
Oczywiście, że nie!
*
Debiutancka historia @ nie jest może idealna pod każdym aspektem, ale może właśnie tu tkwi jej urok, ponieważ od tego debiutu naprawdę trudno się od niego oderwać. Uwielbiam tą historię za:
- oryginalny pomysł i świetnych bohaterów
- wciągającą historię
- magie Voodoo i cały klimat jaki wprowadza do książki- rytuały, zombie, duchy no czego chcieć więcej!.
W książce nie dostaniemy też nudnych czy przegadanych fragmentów – zwłaszcza, że słowniczek na początku na spokojnie wystarczy aby wciągnąć się w realia świata.
*
Jeśli chodzi o nieidealny element to dla mnie romans, którego było dla mnie nieco za dużo i wolałabym aby zastąpiły go jakieś mroczne rytuały – ale jak wiecie ja jestem pod tym względem wyjątkowo marudna.
*
Jednak co najważniejsze „Klątwa pierwszych” to po prostu świetny debiut, który zasługuje na mocne 8/10 i wiecie co… po tym finale sama mam ochotę odprawić jakiś mroczny rytuał na autorce żeby pośpieszyła się z kontrakcją.
„Nogi mimowolnie ruszyły naprzód. Najpierw stawiał szerokie, ale wolne kroki. Biec zaczął dopiero później.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDo nich. Do szarych oczu, których szukał przez całe życie. Ponad pięćset lat przemierzał Madi wzdłuż i wszerz, by odnaleźć ich właścicielkę.
Dziewczynę, którą loa kazali chronić.
Dziewczynę będącą przeznaczaniem. Która w nieodpowiednich rękach zniszczy świat....