-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2024-05-30
2024-03-01
2024-04-01
Fascynacja mitologią Greków i Rzymian nie skończyła się wraz z upadkiem starożytnej cywilizacji – dowody na to spotykamy chociażby w sztuce na przestrzeni wielu epok, a także obecnie. W literaturze, muzyce, filach czy na deskach teatru. Nie da się ukryć, że zazwyczaj to bogowie i herosi stają na pierwszym planie. A co, gdyby spojrzeć na mitologię z nieco innej perspektywy? Z perspektywy tych potępionych, zepchniętych na margines…
Anna Jankowiak zaprasza nas do świata mitologii niejako tylnymi drzwiami, gdyż głównymi bohaterami jej opowieści stają się antyczne bestie. Zdradza nam tajemnice między innymi gigantów, smoków oraz antycznych hybryd takich jak Sfinks czy gryfy. Dzięki temu odkrywamy jak wiele stworzeń znanych z fantastycznych książek i filmów ma swoje źródło w antycznych mitach. Cała książka wypełniona jest ciekawostkami, od których aż głowa paruje! Kim był Orion, którego możemy podziwiać na nocnym niebie? Dlaczego centaury znane były ze swojej brutalności? Od kogo antyczne syreny otrzymały skrzydła?
Autorka przemyca nam w swojej opowieści dzieła z epoki – gdy czytałam je w towarzystwie odpowiedniego komentarza nie wydawały się takie straszne! Obrazy bestii materializujące się w naszej wyobraźni podczas lektury możemy porównać z wyobrażeniami autorów pięknych obrazów, rzeźb i zdobionych naczyń, których ilustracje są idealnym uzupełnieniem tekstu książki.
Mitologia to ogromne bogactwo, z którego autorka czerpie garściami i zachęca do tego wszystkie osoby czytające. W antycznych opowieściach skrywają się prawdy o ludziach, ludzkich słabościach i pragnieniach. Zagłębiając się w przywołane przez Annę Jankowiak historie bestii, odkrywamy też nieznane oblicza bogów i herosów – jest to naprawdę istotna perspektywa. Bo tak naprawdę niektórym bogom wcale nie było daleko do potworów… Serdecznie polecam Wam wybrać się w tę antyczną podróż pełną fascynujących i często brutalnych historii. Zwłaszcza jeśli lubicie mitologię, bo warto poznać ją także z tej nieco mroczniejszej strony.
Fascynacja mitologią Greków i Rzymian nie skończyła się wraz z upadkiem starożytnej cywilizacji – dowody na to spotykamy chociażby w sztuce na przestrzeni wielu epok, a także obecnie. W literaturze, muzyce, filach czy na deskach teatru. Nie da się ukryć, że zazwyczaj to bogowie i herosi stają na pierwszym planie. A co, gdyby spojrzeć na mitologię z nieco innej perspektywy?...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-01
2024-04-15
Meg kocha muzykę – pisze teksty i śpiewa, jednak przed wszystkimi to ukrywa. Żyje w cieniu swojego brata, gwiazdy popu, który osiągnął spektakularny sukces. Dziewczyna wspiera markę swojej rodziny jako influencerka modowa, przez co spotyka ją hejt i wiele przykrych sytuacji, a ona sama bardzo zamyka się na innych. Wszystko zmienia się, gdy poznaję Alanę, która tak samo jak Meg kocha muzykę. Nie boi się jednak pokazać tego światu – jest pozytywna, pewna siebie, występuje na amatorskich wieczorach muzycznych. Swoim usposobieniem maskuje jednak bolesną przeszłość, która wciąż daje o sobie znać. Czy z tej znajomości może narodzić się przyjaźń i, co najważniejsze, muzyka, którą inni będą mogli usłyszeć?
Muzyka – to główny motyw w całej powieści, który jest wprowadzony i, nomen omen, ograny fantastycznie. Zresztą nic dziwnego – duet autorek na co dzień żyje muzyką, pisząc piosenki. Z kart ich książki teksty i melodie wylewają się niemal z każdego rozdziału. Ogromnie podobały mi się listy top 5 piosenek, którymi wymieniali się bohaterowie – możecie odkryć pośród nich zapomniane klasyki lub zupełnie nowe perełki. Dodatkowo utwory, które stworzyły bohaterki znajdziecie na specjalnej playliście – życiowe teksty, które śledzimy w książce, zyskują pełną muzyczną oprawę, a to wszystko idealnie dopełnia lekturę.
Poza muzyką „The Songs You’ve Never Heard” to opowieść o trudnych relacjach – z innymi, ale też z samym sobą. Na uwagę zasługuje tu kreacja głównych bohaterek – Meg jest osobą, która na pierwszy rzut oka może nie wzbudzać sympatii, ale myślę, że wiele osób będzie mogło się przynajmniej częściowo z nią utożsamić (ja dzielę z nią zamiłowanie do tworzenia list!). Natomiast postać Alany reprezentuje osoby grube, wciąż często pomijane lub wprowadzane jako bohaterowie poboczni. Alana to silna dziewczyna, która akceptuje swój wygląd, jednak branża muzyczna, której brutalność świetnie oddały w książce autorki, sprawia, że jej pewnoś siebie wystawiona zostaje na próbę.
Jeśli miałabym się do czegoś w tej książce przyczepić to chyba byłoby to tempo akcji – dla mnie odrobinę za szybkie. Chociaż nie oszukujmy się, we współczesnym świecie i muzyce wszystko pędzi na łeb na szyję, więc nie przeszkadzał mi ten szybki rozwój akcji. Zwłaszcza, że od początku byłam mocno zaangażowana w lekturę i starałam się wyłapywać jej pozytywy (a te zdecydowanie przeważają). Autorki stworzyły świetną historię o rozwoju przyjaźni – w świecie realnym, ale także wirtualnym. Przybliżyły blaski i cienie popularności, w tym hejt i wypalenie, a także inne problemy, z którymi mierzą się młodzi ludzie. Wątki rodziny, pierwszej miłości i przyjaźni splatały się ze sobą na przestrzeni całej powieści, by na koniec stworzyć idealne „nieidealne”, moim zdaniem, zakończenie. Słodko-gorzkie, trochę też wzruszające i pozostawiające minimalnie uchylone drzwi. Jeśli szukacie dobrej młodzieżówki tętniącej muzyką to ja od siebie serdecznie polecam ❤️
Meg kocha muzykę – pisze teksty i śpiewa, jednak przed wszystkimi to ukrywa. Żyje w cieniu swojego brata, gwiazdy popu, który osiągnął spektakularny sukces. Dziewczyna wspiera markę swojej rodziny jako influencerka modowa, przez co spotyka ją hejt i wiele przykrych sytuacji, a ona sama bardzo zamyka się na innych. Wszystko zmienia się, gdy poznaję Alanę, która tak samo jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-11
Starość to okres życia, który prędzej czy później będzie elementem codzienności każdego z nas – w postaci naszych dziadków, rodziców, w końcu i nas samych. Dlatego ważne jest, by powstawały, a przede wszystkim także trafiały do jak najszerszego grona odbiorców książki takie jak reportaż Elżbiety Strzałkowskiej i Grażyny Latos.
Jak sugeruje tytuł, autorki oddają w nim głos głównie osobom starszym, ale nie tylko. Spotykają młodych ludzi, którzy podjęli się opieki nad swoimi rodzicami i mierzą się z niesamowitymi trudnościami, o których na co dzień zupełnie nie myślimy. Prowadzą ciekawe rozmowy z dietetyczką kliniczną, neuropsycholożką i filozofem, które pozawalają spojrzeć na starość z wielu różnych perspektyw. Te liczne spojrzenia ?składają się na dość ponury obraz sytuacji seniorów w Polsce, zwłaszcza na prowincji.
Reportaż czyta się bardzo szybko, szczególnie gdy zdamy sobie sprawę, jak bliska i życiowa jest jego tematyka. Przytaczane historie potrafią dotknąć do głębi, skłonić do refleksji i wyciągnąć wnioski, które skłonią do zmian w naszym życiu. Wiele goryczy, która wylewa się spomiędzy wersów z pewnością będzie oddziaływać na osoby czytające i nie pozostawi ich obojętnymi wobec problemów, z którymi zmagają się bohaterowie reportażu. Ta książka to także wspaniała lekcja empatii i zrozumienia.
Jesień życia, a zwłaszcza jej ciemne oblicze, na które składają się samotność, choroby, bieda, bezsilność, to temat o którym wciąż trudno nam się mówi. Marginalizowanie i przemilczenie problemu nie sprawi, że on nie istnieje. “Jak złodziej przyszła” wypełnia lukę w obrazie naszego społeczeństwa. Społeczeństwa, które się starzeje. Nie uciekniemy od tego faktu, ale sięganie po takie lektury może sprawić, że się z nim oswoimy i będziemy dążyć do tego, by sytuacja osób starszych z czasem rysowała się w bardziej kolorowych barwach.
Starość to okres życia, który prędzej czy później będzie elementem codzienności każdego z nas – w postaci naszych dziadków, rodziców, w końcu i nas samych. Dlatego ważne jest, by powstawały, a przede wszystkim także trafiały do jak najszerszego grona odbiorców książki takie jak reportaż Elżbiety Strzałkowskiej i Grażyny Latos.
Jak sugeruje tytuł, autorki oddają w nim głos...
2024-05-15
Sztuczna inteligencja to temat, który wzbudza obecnie mnóstwo emocji. Nie da się ukryć, że AI jest narzędziem znacznie ułatwiającym życie na wielu jego płaszczyznach. Jednocześnie jej błyskawiczny rozwój rodzi szareg zagrożeń, a ponadto nie ustaje dyskusja dotycząca kwestii wykorzystania własności intelektualnej. Suleyman i Bhaskar rozkładają na czynniki pierwsze niebezpieczeństwa, które niesie za sobą nadchodzącą fala nowoczesnych technologii z AI na czele.
Przyznam szczerze, że mam z tym reportażem problem. Sam tytuł i tematyka intrygują, są zapowiedzią ważnej i potrzebnej w obecnych czasach dyskusji. Nie mogę się z tym nie zgodzić – dyskusja dotycząca AI jest potrzebna. Mam jednak wrażenie, że autorzy za bardzo skupili się na zagrożeniach, co było dla mnie podczas lektury dość przytłaczające. Nieraz wspominali o tym, jak wiele zyskaliśmy dzięki rozwojowi sztucznej inteligencji, aby za chwilę znów przejść do niebezpieczeństw nadchodzącej fali. Poza tym miałam wrażenie, że wiele wątków się powtarzało, a ciekawe przykłady, po które sięgali autorzy, nie zostały wystarczająco rozwinięte.
Nie mogę powiedzieć, że była to zła książka, bo ma też ona swoje mocne strony. Jej zaletą jest z pewnością to, że osoby niezorientowane w temacie mogą się z niej naprawdę dużo dowiedzieć. Lektura „Nadchodzącej fali” otwiera oczy na ogromny wpływ AI i innych nowoczesnych technologii na nasze życie obecnie i w najbliższej przyszłości. Kilka rozdziałów czytałam z naprawdę dużym zainteresowaniem – zwróciły moją uwagę na istotnie kwestie, o których na co dzień zupełnie nie myślałam. Książka może też sprowadzić na ziemię wiele osób podchodzących do tematu AI bez żadnych refleksji.
To reportaż poparty wieloma latami doświadczenia w branży nowoczesnych technologii i sztucznej inteligencji. Argumenty, które przytaczają autorzy wypływają z wnikliwej obserwacji, dociekliwości i głębokiego zainteresowania tematem. Tego głosu nie można lekceważyć, jednak jeśli zdecydujecie się na lekturę, to należy podejść do niej z chłodną głową, aby nie popaść w skrajny pesymizm.
Sztuczna inteligencja to temat, który wzbudza obecnie mnóstwo emocji. Nie da się ukryć, że AI jest narzędziem znacznie ułatwiającym życie na wielu jego płaszczyznach. Jednocześnie jej błyskawiczny rozwój rodzi szareg zagrożeń, a ponadto nie ustaje dyskusja dotycząca kwestii wykorzystania własności intelektualnej. Suleyman i Bhaskar rozkładają na czynniki pierwsze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-08
2024-05-05
2024-04-25
„Pytasz, czym jest dla mnie miłość. To porozumienie między dwoma osobami, jakby miały taką samą krew”.
Erytrea, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania… Konrad Piskała odwiedza miasta i wsie, przemierza busz i bezdroża w poszukiwaniu opowieści o miłości. W miejscach, gdzie na pierwszy rzut oka trudno jej szukać. Tytułowa miłość staje się punktem wyjścia do rozważań na tematy trudne i bolesne – handlu ludźmi, sytuacji mniejszości seksualnych, wojny domowej, mrocznej strony kolonializmu.
Historie bohaterów reportażu zwracają uwagę na problemy, o których być może już słyszeliśmy, ale o których na co dzień nie myślimy. Nagłośnionymi przez media, ale zapomnianymi, zepchniętymi na bok. Nadal jednak obecnymi, mimo walki wielu osób i organizacji. Zagłębianie się we wspomnienia rozmówców autora nieraz boli, dotyka do głębi. Sięgając po ten tytuł musicie mieć na uwadze, że nie będzie to lektura łatwa. Niełatwa, lecz potrzebna.
Autor wplata migawki ze swoich podróży po Afryce, przywołuje obrazy i zapachy, które na zawsze zakorzeniły się w jego pamięci. Gdy trzeba przybliża kontekst historyczny, nakreśla obecną sytuację polityczną i społeczną w omawianych krajach. Dzięki temu opowiedziane historie trafiają do osób czytających w pełni. Ponadto pozwalają uświadomić sobie, że rozgrywające się tragedie nie dotykają jedynie pojedynczych jednostek, lecz mogą dotyczyć tysięcy, dziesiątek tysięcy członków afrykańskich społeczności.
Pojęcie miłości spaja ze sobą wszystkie opowieści. I choć wiele jest w nich gorzkich, bolesnych wspomnień, to są też takie, z których płynie nadzieja. Niektórym bohaterom udało się odnaleźć szczęście mimo przeciwności; doświadczyć ogromnej miłości, mimo nienawiści wokół. Autor doskonale uchwycił złożoność emocji, zachowań i postaw mieszkańców państw wschodniej Afryki. Warto pochylić się nad tymi opowieściami, bo poznanie i zrozumienie tego co odmienne pozwala lepiej poznać i zrozumieć samego siebie.
„Pytasz, czym jest dla mnie miłość. To porozumienie między dwoma osobami, jakby miały taką samą krew”.
Erytrea, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania… Konrad Piskała odwiedza miasta i wsie, przemierza busz i bezdroża w poszukiwaniu opowieści o miłości. W miejscach, gdzie na pierwszy rzut oka trudno jej szukać. Tytułowa miłość staje się punktem wyjścia do rozważań na tematy...
2024-04-01
2024-03-29
Na co dzień prawdopodobnie nie zastanawiamy się, jaką drogę przechodzi podczas produkcji nasz telefon i poszczególne jego elementy. A jest to podróż nadzwyczaj fascynująca. Być może wiemy, że szkło powstaje z piasku, ale nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo ten surowiec istotny jest dla nowoczesnej technologii i cyfrowej rzeczywistości. Nasza codzienność nierozerwalnie związana jest ze światem surowców, który zapewnia nam dach nad głową, jedzenie, światło i niemal wszystko, co nas otacza. Ed Conway w swoim reportażu zaprasza nas do poznania tego świata od środka – spojrzenia w przeszłość, prześledzenia historii i zastanowienia nie nad przyszłością sześciu szalenie istotnych surowców, na których opiera się rozwój ludzkości.
Jako geolożka, szczególnie zainteresowana górnictwem i gospodarką surowcami, cieszę się ogromnie na każdą książkę, która przybliża kulisy tej jakże istotnej gałęzi przemysłu szerokiemu gronu odbiorców. Kopalnie, zakłady przeróbcze, huty i rozmaite fabryki przetwarzające surowce są czasem bardzo blisko nas, ale jednocześnie spowija je aura tajemniczości. Autor postanawia nieco rozwiać tę aurę i zabiera osoby czytające między innymi do rafinerii, podziemnych i odkrywkowych kopalni, huty stali czy fabryki akumulatorów. Przedstawia skomplikowane procesy chemiczne i zjawiska fizyczne prostymi słowami, korzystając z obrazowych porównań pobudzających wyobraźnię. Pewnie myślicie, że sól raczej nie jest interesująca – bo w końcu to tylko drobne kryształki wykorzystywane w kuchni i te nieco grubsze, którymi posypujemy zimą drogi. Nic bardziej mylnego! Conway opowiada o szeregu zastosowań soli, z którego mało kto zdaje sobie sprawę.
Wyjściowym tematem reportażu są surowce, będące filarem, na którym opiera się cała historia naszej cywilizacji. Sporo więc w książce kontekstu historycznego, fascynujących kulis przemian energetycznych i działań wojennych. Zgłębienie przeszłości, zwłaszcza w przypadku surowców, pozwala nam z mniejszą niepewnością spoglądać w przyszłość, o czym autor wiele razy przypomina. Zwraca też uwagę, jak wiele miejsc na całym świecie powiązanych jest ze sobą siecią łańcucha dostaw. W obecnych czasach uświadomienie sobie tych zależności okazuje się niezwykle pomocne w zrozumieniu polityki czy ekonomii.
Lektura „Skarbów Ziemi” to wyjątkowa podróż przez niemal wszystkie kontynenty, wgłąb Ziemi, przez wieki rozwoju cywilizacji i okresy geologicznej historii naszej planety. Polecam ją każdemu, kto chciałby dowiedzieć się więcej o otaczającym nas świecie, a także wszystkim, dla których ważny jest los naszej planety. Z historii świata surowców, czasem wyjątkowo wstydliwej i tragicznej, można bowiem wyciągnąć wiele cennych lekcji na przyszłość. Conway opowiada tę historię w sposób porywający – mnie pochłonęła całkowicie.
Na co dzień prawdopodobnie nie zastanawiamy się, jaką drogę przechodzi podczas produkcji nasz telefon i poszczególne jego elementy. A jest to podróż nadzwyczaj fascynująca. Być może wiemy, że szkło powstaje z piasku, ale nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo ten surowiec istotny jest dla nowoczesnej technologii i cyfrowej rzeczywistości. Nasza codzienność nierozerwalnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-07
2024-02-16
Korea Północna – dla przeciętnego człowieka to odizolowana od świata państwo, reżim, który od czasu do czasu daje o sobie znać wypuszczając rakiety i grożąc bronią atomową. Okazuje się, że na swoim terytorium skrywają jeszcze jedną, obecnie niezwykle potężną broń. Jest to nieuchwytna grupa cyberprzestępców, hakerzy znani jako Grupa Lazarus. Działają w ramach służby wojskowej, zasilają budżet reżimu, zastraszają i szantażują wrogów oraz tych, którzy odważą się zakpić z północnokoreańskiej władzy. Ich działalność wziął na tapet Geoff White – brytyjski dziennikarz śledczy zainteresowany w swej pracy właśnie cyberprzestępczością. Przedstawił Grupę Lazarus szerszej publiczności w podcaście, a następnie spisał jej poczynania w reportażu, z którym miałam przyjemność (naprawdę ogromną) się zapoznać.
Opanowana do perfekcji sztuka podrabiania banknotów, atak na hollywoodzkie studio filmowe, paraliż brytyjskich szpitali – to tylko niektóre z „dzieł” północnokoreańskich hakerów. O reszcie nie będę wspominać, bo lepiej odkrywać je samodzielnie podczas lektury. Ja momentami zapominałam, że mam przed sobą reportaż. Czułam się, jakby wrzucono mnie w sam środek fabuły kryminalno-sensacyjnej powieści. Liczba przeczytanych stron rosła w zastraszającym tempie, a z każdym kolejnym rozdziałem miałam ochotę na więcej.
Sposób przedstawienia tematu przez autora jest doskonały. Widać też, jak wiele pracy White włożył w to, by go zgłębić. Każdy z ataków Grupy Lazarus opisuje z wieloma szczegółami, spogląda na nie z perspektywy ofiar, ale też zwycięzcy, czyli Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Kontekst polityczno-historyczny, o który zadbał autor, świetnie ukazuje rozkwit północnokoreańskiego reżimu, problemy z jakimi zmagał się kraj i sytuację zwykłych, a także tych uprzywilejowanych obywateli. Dzięki temu po reportaż mogą sięgnąć również osoby mniej obyte w tematyce Korei Północnej, a lektura rzuci nieco światła na część półwyspu będącą w cieniu południowego sąsiada.
Nie będę ukrywać – jestem pod ogromnym wrażeniem tego reportażu. Podchodziłam do niego bez większych oczekiwań, gdyż tematyka, choć ciekawa, to raczej nie należała do kręgu moich zainteresowań. Jako komputerowy i technologiczny laik trochę się wręcz bałam, że lektura okaże się dla mnie zbyt wymagająca. Okazało się to jednak zupełnie niepotrzebne i Was również niech nie martwi. Warto sięgnąć po „Wielki skok…”, gdyż autor postawił sobie za cel, by wyjaśnić czytającym w jaki sposób działają hakerzy – przybliżając działalność grupy przestępczej, stara się ukazać, jak potężna bronią jest współcześnie cyberprzestępczość i w jak łatwy sposób tak naprawdę każdy z nas może stać się celem ataku hakerów. Jest to wiedza wyjątkowo cenna, warto więc odbyć tę lekcję, mając Grupę Lazarus za doskonały przykład.
Korea Północna – dla przeciętnego człowieka to odizolowana od świata państwo, reżim, który od czasu do czasu daje o sobie znać wypuszczając rakiety i grożąc bronią atomową. Okazuje się, że na swoim terytorium skrywają jeszcze jedną, obecnie niezwykle potężną broń. Jest to nieuchwytna grupa cyberprzestępców, hakerzy znani jako Grupa Lazarus. Działają w ramach służby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-05
W powojennej Polsce młodzi absolwenci i absolwentki stomatologii pragnęli zdobyć doświadczenie w wyuczonej profesji. Wielu mieszkańców wsi nie miało natomiast nigdy kontaktu z dentystą. Wysyłano więc świeżo upieczonych lekarzy i lekarki na polską prowincję w mobilnych gabinetach – ambulansach, trafnie nazywanych dentobusami. Warunki nie były może idealne, ale dla wielu pacjentów busy były jedyną szansą na wyleczenie zębów, a dla urzędujących w nich stomatologów i stomatolożek okazją do doskonalenia dentystycznego fachu.
Autorka książki wyrusza w podróż – z rodziną, a później także samotnie – śladami dentobusów i do tej podróży zaprasza również osoby czytające. Mama Aleksandry, stomatolożka, która miała okazję na początku swej lekarskiej kariery przemierzać ambulansem Mazury, zostaje jej pierwszą przewodniczką. Malownicze wsie położone pośród pięknych jezior skrywają wspomnienia mieszkańców związane z pierwszymi doświadczeniami z leczeniem zębów. Gdzieś pomiędzy majaczy historia zakochanych rodziców autorki, którym niestraszne były dzielące ich przez wiele miesięcy kilometry. Wspomnienia te, spisane z czułością i humorem, stanowią wstęp do opowieści o innych wędrownych wyrwizębach, których życiorysy autorka przybliża w dalszych częściach książki.
Ciekawym uzupełnieniem biograficznych fragmentów reportażu są wzmianki z historii stomatologii i sytuacji polskiej służby zdrowia w okresie powojennym – czytałam o tym z dużym zainteresowaniem i nieco żałowałam, że autorka jeszcze bardziej nie rozwinęła tego tematu. Bardzo cieszyłam się również na wzmiankę o moich rodzinnych Kujawach. Zawsze miło czytać o miejscach, które znamy, albo chociaż kojarzymy – robi się jakoś tak cieplej na serduszku. Historie stomatologów i stomatolożek, do których dotarła autorka były w większości interesujące, jednak momentami miałam wrażenie, że trochę odbiegały od tematów ambulansów i leczenia zębów. Kilka dygresji jest jak najbardziej na plus, ale im więcej tym opowieści stawały się bardziej nużące i przydługie, przynajmniej dla mnie.
„Ambulans jedzie na wieś” to lektura, po którą mogą sięgać zarówno młodsi, jak i starsi. Tym młodszym da szansę na poznanie historii, której być może nie dane im było usłyszeć od rodziców czy dziadków. Starszym natomiast pozwoli wrócić do lat młodości, obudzi nostalgiczne lub też przyprawiające o ból zębów wspomnienia. Z pewnością dyskusja o książce jawi się jako doskonała okazja do międzypokoleniowego dialogu. Może nie każdemu temat i sporo biograficznych treści przypadnie do gustu, trzeba jednak oddać autorce, że wykonała świetną pracę, by odkryć nieznany dla wielu wycinek polskiej historii i obraz wiejskiej codzienności powojennej Polski. Warto poświęcić kilka godzin, by je poznać.
W powojennej Polsce młodzi absolwenci i absolwentki stomatologii pragnęli zdobyć doświadczenie w wyuczonej profesji. Wielu mieszkańców wsi nie miało natomiast nigdy kontaktu z dentystą. Wysyłano więc świeżo upieczonych lekarzy i lekarki na polską prowincję w mobilnych gabinetach – ambulansach, trafnie nazywanych dentobusami. Warunki nie były może idealne, ale dla wielu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-24
2024-01-19
2024-01-14
2024-01-08
2024-01-06
Raz na 10 lat królestwa Kontynentu spotykają się, by świętować Alhevim – pamiątkę zjednoczenia. To właśnie podczas tego święta bogowie, którzy roztaczają opiekę nad pięcioma królestwami, zsyłają na ziemie małą dziewczynkę, swoją córkę. Amea ma być nadzieją na zjednoczenie w walce z szykującym się do wojny wrogiem Kontynentu. Przez lata córka bogów odwiedza po kolei każde królestwo i uczy się technik walki a także magii żywiołów oraz wielu innych przydatnych umiejętności. W międzyczasie poznaje przyjaciół, a dla jednego z nich jej serce zaczyna bić coraz mocniej.
Tym, co sprawiło, że od samego początku zaangażowałam się w lekturę, były osoby bohaterskie, szczególnie drugoplanowe. Autorka zadbała o różnorodność i ciekawe charaktery postaci. Bardzo podobała mi się również kreacja głównej bohaterki – bardziej ludzkiej niż boskiej. Jako dziecko bóstw miała predyspozycje do władania magią, ale wszystkiego musiała się nauczyć, nie była potężna od samego początku, ani nie stała się taka z dnia na dzień. Podróże po kontynencie, które ukształtowały jej charakter, poglądy oraz umiejętności, były jednym z ciekawszych elementów fabuły. Podobał mi się także początkowy, powolny rozwój wątku romantycznego. Mam jednak wrażenie, że w końcowej części książki zbyt mocno przyćmił pozostałe, niezwykle istotne na przestrzeni całej powieści, wydarzenia.
Musicie wiedzieć, że jestem tym typem osoby czytającej, która lubi opisy, rozbudowane światy, polityczne intrygi i dynamiczne sceny walki, szczególnie w fantastyce. Dlatego bardzo żałowałam, że autorka nie poświęciła większej uwagi na przestawienie świata i nie zagłębiła się w szczegóły konfliktu, który wisiał w powietrzu od samego początku powieści. Praktycznie nie wiedziałam kim jest wróg i jaka jest jego historia. Zawiodły mnie również finałowe sceny. Chyba trochę za bardzo liczyłam na epicką bitwę, ciekawe zagrywki taktyczne czy zwroty akcji podczas trwania walk…
„Niestety, większość ludzi postrzega rzeczy bez zastanowienia. Dla nich świat jest albo biały, albo czarny. Nie widzą całego spektrum kolorów, które są gdzieś pomiędzy”.
Minusem było też dla mnie niewystarczające rozwinięcie wielu wątków. Sam fakt, że dużo się działo, to akurat plus. Fabuła mknie do przodu (choć trwa kilkanaście lat), więc osoby lubiące szybką akcję będą zadowolone. Wiele przedstawionych wątków zapowiadało się naprawdę interesująco, niestety część zdawała mi się niedopracowana i potraktowana trochę po macoszemu. Podobnie zwroty akcji – występujące pod koniec powieści w wyjątkowo wysokim stężeniu – zostały opisane krótko i zabrakło w nich większych emocji. Historia córki bogów będzie miała kontynuację, liczę więc, że autorka rozwinie skrzydła i popracuje nad niedociągnięciami.
„Nigdy nie wiesz, jaka historia kryje się w ludziach, dlatego nie można ich zbyt szybko oceniać”.
Mimo tych niedoskonałości muszę przyznać, że spędziłam z tą historią naprawdę przyjemny czas i aż do samego końca chciałam do niej wracać. To powieść dobra dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z fantastyką lub stawiają w fantastyce bardziej na wątek romantyczny i nie przepadają za długimi opisami czy skomplikowanymi wątkami politycznymi. Nieco ubolewam, że najważniejsze wydarzenia fabularne i plot twisty nie zostały bardziej rozbudowane i opisane z większą dynamiką. Może wtedy wzbudziłyby we mnie więcej emocji i pozwoliły bardziej związać się z całą historią… Niemniej czekam na drugi tom, w którym – mam nadzieję – autorka pokaże się z jeszcze lepszej strony i jak najlepiej wykorzysta potencjał stworzonego przez siebie świata i postaci.
Raz na 10 lat królestwa Kontynentu spotykają się, by świętować Alhevim – pamiątkę zjednoczenia. To właśnie podczas tego święta bogowie, którzy roztaczają opiekę nad pięcioma królestwami, zsyłają na ziemie małą dziewczynkę, swoją córkę. Amea ma być nadzieją na zjednoczenie w walce z szykującym się do wojny wrogiem Kontynentu. Przez lata córka bogów odwiedza po kolei każde...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Choć wcale nie tak odległa od Polski Francja z pewnością wielu osobom jawi się jako jako kraina diametralnie różna, kojarząca się z paryską elegancją, wyszukaną kuchnią i cudownymi sielskimi krajobrazami Prowansji. Jak odmienna od codziennej rzeczywistości musiała być jednak dla przybywającej doń niespełna 20-letniej dziewczyny zamieszkującej dotychczas amerykański stan Nowy Meksyk…
Cathy Yandell przeżyła wiele kulturowych szoków, ale też doświadczyła wielu zachwytów na francuskiej ziemi. Przez 10 lat mieszkania na co dzień w tym kraju próbowała zrozumieć, skąd u Francuzów „joie de vivre” - radość życia. Swoje spostrzeżenia przelała na papier, skupiając się raczej na kulturowym i obyczajowym ujęciu, niż na kwestiach historycznych i politycznych. Lekkie pióro autorki, liczne anegdoty, a także podział na krótkie podrozdziały sprzyjają szybkiemu pochłanianiu lektury z niemałą przyjemnością.
Najnowsza tom serii podróżniczej nieco różni się od swoich poprzedników. Pomija kontekst historyczny, a ze względu na narodowość autorki ukazuje zderzenie kultur i spojrzenie na europejską codzienność człowieka zza oceanu. Yandell zwraca uwagę na niuanse, które nam, jako Europejczykom, mogą umykać. Przy okazji otrzymujemy też sporo ciekawostek wprost z amerykańskiego podwórka. Jeśli chodzi zaś o Francję to przeczymy chociażby o zamiłowaniu Francuzów do własnego języka (ja się im wcale nie dziwię!), ważnej roli dzielnicy w życiu paryżan, potrzebie ruchu i obcowania ze sztuką, ale też znaczeniu odpoczynku i podejściu do pracy.
Podczas lektury „Francji…” miałamy okazję zajrzeć we francuskie talerze, zagubić się między uliczkami pełnymi księgarń oraz kawiarni, spacerować po cmentarnych alejkach i ogrodach, gdzie na każdym kroku mogłam natknąć się na sztukę. Przez nieco ponad 300 stron autorka starała się odnaleźć źródło i przepis na tytułową „radość życia”, snując opowieść o francuskiej codzienności. Czy jej się to udało? – musicie przekonać się sami. Powiem tylko tyle, że po lekturze Paryż awansował do czołówki europejskich miast na mojej liście podróżniczych destynacji 🥖🇫🇷🥰
Choć wcale nie tak odległa od Polski Francja z pewnością wielu osobom jawi się jako jako kraina diametralnie różna, kojarząca się z paryską elegancją, wyszukaną kuchnią i cudownymi sielskimi krajobrazami Prowansji. Jak odmienna od codziennej rzeczywistości musiała być jednak dla przybywającej doń niespełna 20-letniej dziewczyny zamieszkującej dotychczas amerykański stan...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to