rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Zupełnie zmienia perspektywę historyczną, świetna pozycja dla zrewidowania narodowego ducha.

Zupełnie zmienia perspektywę historyczną, świetna pozycja dla zrewidowania narodowego ducha.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dostałam takiego Kinga jakiego oczekiwałam, ale nie w szczytowej formie.

Dostałam takiego Kinga jakiego oczekiwałam, ale nie w szczytowej formie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wielość i lekkość dziewiętnastowiecznych anegdot małżeńskich to wyborna rozrywka.

Wielość i lekkość dziewiętnastowiecznych anegdot małżeńskich to wyborna rozrywka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskoczyła mnie przede wszystkim narracja - kobieca w jakiś niesamowicie pierwotny sposób, niestabilna, wątpiąca. Z pewnością całkiem dobry kawałeczek polskiej prozy, polecam!

Zaskoczyła mnie przede wszystkim narracja - kobieca w jakiś niesamowicie pierwotny sposób, niestabilna, wątpiąca. Z pewnością całkiem dobry kawałeczek polskiej prozy, polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Konwickiego czyta się i przyjemnie, i trudno.

Konwickiego czyta się i przyjemnie, i trudno.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieła Krasickiego nie podlegają jak widać zupełnie prawu starzenia się.

Dzieła Krasickiego nie podlegają jak widać zupełnie prawu starzenia się.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sztuka z pewnością nie dla każdego. Co do wydania zaś, Biblioteka Narodowa nigdy nie zawodzi.

Sztuka z pewnością nie dla każdego. Co do wydania zaś, Biblioteka Narodowa nigdy nie zawodzi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Już myślałam, że ta książka jest naprawdę dobra, i tutaj małe a kuku. Ostatni rozdział był rak robak schowany we wnętrzu maliny, i nieopatrznie go zjadłam. Poza tym - nie polecam oglądania tylnej okładki, streszczono na niej jakieś trzy czwarte książki, co odbiera nieco efekt zaskoczenia w trakcie lektury. Generalnie jednak, książka zła nie jest.

Już myślałam, że ta książka jest naprawdę dobra, i tutaj małe a kuku. Ostatni rozdział był rak robak schowany we wnętrzu maliny, i nieopatrznie go zjadłam. Poza tym - nie polecam oglądania tylnej okładki, streszczono na niej jakieś trzy czwarte książki, co odbiera nieco efekt zaskoczenia w trakcie lektury. Generalnie jednak, książka zła nie jest.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Odebrać człowiekowi prawo do godnej śmierci. Wmówić milionom, że wojna i zabijanie może mieć jakiś sens, uruchomić maszynę, której zatrzymać później się nie da. Hanna Krall pokazuje tę drugą stronę barykady, tę zabijaną, a nie zabijającą. I robi to doskonale, bo myśląc o tej książce mam przed oczami tłum ludzi na Umschlagplatzu wiedzących, gdzie jadą pociągi.

Odebrać człowiekowi prawo do godnej śmierci. Wmówić milionom, że wojna i zabijanie może mieć jakiś sens, uruchomić maszynę, której zatrzymać później się nie da. Hanna Krall pokazuje tę drugą stronę barykady, tę zabijaną, a nie zabijającą. I robi to doskonale, bo myśląc o tej książce mam przed oczami tłum ludzi na Umschlagplatzu wiedzących, gdzie jadą pociągi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Interesuję się historią od zawsze i zwykle podchodzę krytycznie do książek, które się nią zajmują, zwłaszcza w tej kontrowersyjnej formie. Raspail stanął na wysokości zadania, w przeciwieństwie do większości autorów tego typu nie zgrywa się na wszechwiedzącego mędrca, całość emanuje pokorą wobec tego, co było, a postać Benedykta wzbudza jak najlepsze uczucia. Napisana językiem lekkim, lecz nie ubogim, pełna żywej, niezasuszonej historii nie stara się wywołać skandalu, mówi czytelnikowi to, co ma do powiedzenia, i to jemu pozostawia ocenę swojej wypowiedzi. Pozycja godna polecenia dla wszystkich, którzy zawiedli się na książkach tego typu jako ta, która zrehabilituje tak częste i rażące ich winy.

Interesuję się historią od zawsze i zwykle podchodzę krytycznie do książek, które się nią zajmują, zwłaszcza w tej kontrowersyjnej formie. Raspail stanął na wysokości zadania, w przeciwieństwie do większości autorów tego typu nie zgrywa się na wszechwiedzącego mędrca, całość emanuje pokorą wobec tego, co było, a postać Benedykta wzbudza jak najlepsze uczucia. Napisana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tyle słyszałam o TYM Mastertonie. Okazuje się, o zgrozo, że recenzje z tylnej okładki bywają nieco więcej niż mocno przesadzone. O ile po lekturze "Krwi Minetou" postanowiłam dać jeszcze jedną szansę pisarzowi, który w bibliotece ma dla siebie całą półkę, o tyle "Dom szkieletów" zmarnował tę szansę. Zapewne jego autora nie zmartwi to zbytnio, ale niestety, grono jego czytelników będzie szczuplejsze o jedną osobę. Wszelkie nawiązania do historii, próby wykorzystania legend i podań sytuują się na poziomie niskobudżetowego filmu, postacie mają głębię kartek, na których zapisano ich byt, a warstwa językowa jest jak suchy chleb. Nie polecam.

Tyle słyszałam o TYM Mastertonie. Okazuje się, o zgrozo, że recenzje z tylnej okładki bywają nieco więcej niż mocno przesadzone. O ile po lekturze "Krwi Minetou" postanowiłam dać jeszcze jedną szansę pisarzowi, który w bibliotece ma dla siebie całą półkę, o tyle "Dom szkieletów" zmarnował tę szansę. Zapewne jego autora nie zmartwi to zbytnio, ale niestety, grono jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnia część trylogii jest również zdecydowanie najlepsza, co wie prawdopodobnie większość osób, które zetknęło się z twórczością Pani Collins. Nie jest to książka dla dzieci, ani nawet nastolatków, i zawiedzie tych, którzy szukać w niej będą klasycznego, szczęśliwego zakończenia. Pełna bólu i cierpienia, brutalności i przemocy jest skrajnie dojrzała. I prawdziwa, bo dotyczy nie tylko państwa Panem i Katniss Everdeen. To obraz historii świata, obraz olbrzymi i zniszczony, brudny, chowany w najciemniejszych zakątkach podczas kolejnych wojen i okupacji. Obraz bez niewinnych złudzeń, bez naiwnej wiary, chociaż niepozbawiony jasnych punktów. Można bowiem zniszczyć dom, można zniszczyć miasto, doprowadzić do destrukcji dystrykt. Można człowieka zabić, zbrukać, złamać. Ale pozostanie on człowiekiem, i to człowieczeństwo zbuduje na ruinach starego świata miejsce dla kolejnych pokoleń. Czy będzie ono lepsze? Pewności nie ma. Ale będzie ono istnieć, i to istnienie będzie skałą, na której budować można dobro. "Kosogłos" pozostawia mętlik w głowie, odbiera wiarę w sens ludzkiej egzystencji, ale nie pozostaje dłużny, bo wiedza, świadomość, którą daje jest bezcenna dla każdego, kto próbuje zrozumieć bałagan wokół siebie. Warto wziąć do ręki całą trylogię i poświęcić jej swój czas i umysł, poznać Katniss, pokochać bohaterów, którzy zostaną brutalnie odebrani bez żadnego wyjaśnienia, bez żałoby. Jest warto, bo to książka, która pozostawia po sobie więcej, niż nieostry obraz okładki i nazwiska autora w głowie.

Ostatnia część trylogii jest również zdecydowanie najlepsza, co wie prawdopodobnie większość osób, które zetknęło się z twórczością Pani Collins. Nie jest to książka dla dzieci, ani nawet nastolatków, i zawiedzie tych, którzy szukać w niej będą klasycznego, szczęśliwego zakończenia. Pełna bólu i cierpienia, brutalności i przemocy jest skrajnie dojrzała. I prawdziwa, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tancerz" powalił mnie szaleńczym humorem wariata. Im dalej w las, tym więcej jednak drzew, i ostatnie strony były prawdziwą mordęgą, pomimo niewielkiej objętości tej książki. Gombrowicz łatwy nie jest, i być nie może, bo nie byłby Gombrowiczem. Niszczące w jakiś sposób spokój umysłu, męczące. Ale dla ludzi, którzy chcą znać Gombrowicza z czegoś więcej niż "Ferdydurke", to idealny sposób na kęs jego twórczości bez zabierania się do "Dzienników".

"Tancerz" powalił mnie szaleńczym humorem wariata. Im dalej w las, tym więcej jednak drzew, i ostatnie strony były prawdziwą mordęgą, pomimo niewielkiej objętości tej książki. Gombrowicz łatwy nie jest, i być nie może, bo nie byłby Gombrowiczem. Niszczące w jakiś sposób spokój umysłu, męczące. Ale dla ludzi, którzy chcą znać Gombrowicza z czegoś więcej niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Problem aktualny od zawsze, uczucie tak rzeczywiste i realne, że piękne w swej prostocie, i narrator, podzielający ze mną pasję chomikowania przedmiotów o tyle bezwartościowych, że niemal bezcennych. Czego więcej można chcieć od opowiadania?

Problem aktualny od zawsze, uczucie tak rzeczywiste i realne, że piękne w swej prostocie, i narrator, podzielający ze mną pasję chomikowania przedmiotów o tyle bezwartościowych, że niemal bezcennych. Czego więcej można chcieć od opowiadania?

Pokaż mimo to


Na półkach:

O Antku napisano już wiele opinii, jednak najbardziej wstrząsający dla mnie był los Rozalki. Chłopiec może nie miał perspektyw i szans, ale miał życie. Dziewczynce to życie odebrano, i to w sposób, który mrozi w żyłach krew.

O Antku napisano już wiele opinii, jednak najbardziej wstrząsający dla mnie był los Rozalki. Chłopiec może nie miał perspektyw i szans, ale miał życie. Dziewczynce to życie odebrano, i to w sposób, który mrozi w żyłach krew.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, które wstrząsają naszym światem. Takie, które zmieniają nasze poglądy, nasze zachowanie, nasze życie. To nie jest taka książka. To nie książka dla ludzi, którzy szukają nowej filozofii na życie podanej na białej tacy. Ale książką jest z pewnością - nie zbiorem liter, słów i zdań, składających się na kolejne akapity - ale książką z papierowym ciałem i ludzką duszą. Urzekający bohaterowie, poplątani, pomieszani, zawirowani bez litości niczym bohaterowie greckiej tragedii we wzajemne powiązania i fatum wiszące ciężko nad ich głowami. Fabuła, która nie pretenduje do miana arcydzieła literackiego, nie razi w oczy banałami czy schematami. Autor słynący z horrorów i thrillerów napisał powieść lekką, zabawną, a raczej radosną. Radość to istota tej książki, pełno jej w bohaterach, w fabule, a zwłaszcza - w języku. Nie budzi on żadnych zastrzeżeń naturalny w odbiorze, współgra z fabułą i bohaterami, jest pełny, ale lekki, bez przytłaczającej, wymuszonej elokwencji i erudycji. Wisienką na tym przepysznym torcie jest wątek miłości, pierwszy raz bowiem w mojej czytelniczej karierze taki wątek urzekł mnie do głębi. Pomimo cukierniczych tradycji zakorzenionych w rodzinie głównego bohatera nie była ona przesłodzona nawet o łyżeczkę. Tak zwyczajnie, po prostu piękna, bez Szekspirowskich aspiracji. Cała książka właściwie jest apoteozą tego uczucia, wielką pochwałą radośnie wykrzyczaną na cześć rodziny. Tak, to z pewnością książka. Z gatunku tych, które nie narzucają się czytelnikowi, kryją się w bibliotekach i nie mają szans na miejsca w kanonie lektur. Taka, która pozostawia nieśmiało na twarzy cień uśmiechu już na zawsze. Godna polecenia, co w powyższych 1686 znakach czynię.

Są takie książki, które wstrząsają naszym światem. Takie, które zmieniają nasze poglądy, nasze zachowanie, nasze życie. To nie jest taka książka. To nie książka dla ludzi, którzy szukają nowej filozofii na życie podanej na białej tacy. Ale książką jest z pewnością - nie zbiorem liter, słów i zdań, składających się na kolejne akapity - ale książką z papierowym ciałem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomimo całej mojej sympatii do Browna, a co ważniejsze, Langdona, nie mogę nie zauważyć, że każda kolejna książka o przygodach wytrawnego znawcy zdecydowanej większości teorii spiskowych o pół stopnia - a może jedynie trzy czwarte - jest gorsza od swojej poprzedniczki. O ile "Anioły i Demony" urzekły mnie bez reszty, "Kod da Vinci" zauroczył, o tyle "Zaginiony symbol" pozostawił na twarzy jedynie uśmiech. Powtarzającego się schematu fabularnego, czyli ni mniej, ni więcej, a największego grzechu Browna, nie sposób nie zauważyć, nawet bez okularów na czubku nosa. Niemniej, by oddać Cezarowi, co cesarskie, przyznaję. Dałam się oszukać autorowi po raz kolejny jak dziecko. Uwierzyłam, że człowiek jest martwy, zanim zobaczyłam jego zwłoki.

Pomimo całej mojej sympatii do Browna, a co ważniejsze, Langdona, nie mogę nie zauważyć, że każda kolejna książka o przygodach wytrawnego znawcy zdecydowanej większości teorii spiskowych o pół stopnia - a może jedynie trzy czwarte - jest gorsza od swojej poprzedniczki. O ile "Anioły i Demony" urzekły mnie bez reszty, "Kod da Vinci" zauroczył, o tyle "Zaginiony symbol"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ale jak to kamerling?!

Ale jak to kamerling?!

Pokaż mimo to


Na półkach:

W tom wkradło się kilka opowiadań przeciętnych, być może nawet tandetnych. To chyba jedyny zarzut, jaki wytoczyć można przeciw tej książce. King sprawdził się jako absolutny i niekwestionowany mistrz horror, doskonały obserwator, pełen subtelnego humoru, zrozumienia dla swoich bohaterów. Na wyróżnienie zasługują na pewno "Dzieci kukurydzy", jednak wisienką na torcie jest z pewnością "Ostatni szczebel w drabinie", który z pewnością do gatunku horroru nie należy. A jednak - mnie przeraził w jakiś okrutnie smutny sposób o wiele bardziej niż wszyscy mordercy i psychopaci zebrani w tym tomie razem wzięci.

W tom wkradło się kilka opowiadań przeciętnych, być może nawet tandetnych. To chyba jedyny zarzut, jaki wytoczyć można przeciw tej książce. King sprawdził się jako absolutny i niekwestionowany mistrz horror, doskonały obserwator, pełen subtelnego humoru, zrozumienia dla swoich bohaterów. Na wyróżnienie zasługują na pewno "Dzieci kukurydzy", jednak wisienką na torcie jest z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słyszałam o Mastertonie dobrego wiele, więc przy pierwszej lepszej wizycie w bibliotece postanowiłam sprawdzić, czy będzie mi smakował. Spróbowałam, i miałam wrażenie, że mam w ustach zupkę chińską - z pewnością jadalna była, ale nic więcej. I o ile z fabułą mogłabym się pogodzić, o tyle język przeraził mnie swoją sztucznością, wymuszoną elokwencją, która razi w oczy.

Słyszałam o Mastertonie dobrego wiele, więc przy pierwszej lepszej wizycie w bibliotece postanowiłam sprawdzić, czy będzie mi smakował. Spróbowałam, i miałam wrażenie, że mam w ustach zupkę chińską - z pewnością jadalna była, ale nic więcej. I o ile z fabułą mogłabym się pogodzić, o tyle język przeraził mnie swoją sztucznością, wymuszoną elokwencją, która razi w oczy.

Pokaż mimo to