-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik3
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać43
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant3
Biblioteczka
„Życie jest jak koronka, moje dziecko, wydarzenia przeplatają się i przyjmują unikalny kształt. Gdyby połączyły się w inny sposób, dałyby odmienny obraz. Każda historia jest wyjątkowa jak obrusy i narzuty, które wykonywałyśmy popołudniami w domu waszych krewnych.”
Kobieca saga odkrywająca najgłębsze tradycje Brazylii i przybliżająca sytuację brazylijskich kobiet w początkach XX wieku.
Klątwy… wierzycie w nie, czy nie?
Ja nie, chociaż zawsze chętnie sięgam po książki, w których są one opisane, tak też trafiłam na ten tytuł. Klątwa rodziny Flores, czy to nie brzmi ciekawie?
Ta książka nie wciągnęła mnie od pierwszych stron, nie była to moja wielka miłość, chociaż na to liczyłam. Czytałam ją, bo czytałam, aż w pewnym momencie złapałam się na tym, nie z zaciekawieniem przerzucam kolejne strony. Znowu potwierdza się to, żeby dać szansę książce, bo później może się rozkręcić i tak było w tym wypadku.
Autorka opisała ciekawy zabieg. Szyfr z koronki, to brzmi nierealnie, ale właśnie to wymyśliły kobiety, w czasach, kiedy nie miały prawa głosu. Tak się ze sobą kontaktowały.
Podoba mi się, że mamy opisaną historię teraz i kiedyś, chociaż to ta kiedyś gra tu główne skrzypce, ta teraźniejsza jest równie ważna i wciągająca. Mamy różne kobiety, jednak każda z nich jest równie silna i potrafi walczyć o swoje prawa.
Najbardziej poruszyła mnie historia Eugeni, która żyła w małżeństwie, do którego została zmuszona. Jej życie stało się tragicznie, a ona została uwięziona. Kibicowałam jej z całego serca, liczyłam na to, że w końcu los się do niej uśmiechnie. Czy tak było? Przekonajcie się sami.
Jest to piękna literatura, sięgająca głęboko do wnętrza, opowiadająca o losach kobiet, które musiały walczyć o siebie. Takie pozycje zawsze zmuszają mnie do refleksji. Takie książki warto znać. Ze mną ta historia zostanie na dłużej.
Polecam!
„Życie jest jak koronka, moje dziecko, wydarzenia przeplatają się i przyjmują unikalny kształt. Gdyby połączyły się w inny sposób, dałyby odmienny obraz. Każda historia jest wyjątkowa jak obrusy i narzuty, które wykonywałyśmy popołudniami w domu waszych krewnych.”
Kobieca saga odkrywająca najgłębsze tradycje Brazylii i przybliżająca...
Książka „Sekret Nawiedzonego Lasu” to już piąta część przygód małego Eryka od @maxczornyj . Sama uwielbiam jego dorosłą wersję, dlatego cieszę się,że autor wpadł na pomysł, aby napisać książki dla dzieci.
Deryło na biwak. W górskiej głuszy zbaczają w boczną drogę, na której podąża za nimi... upiorny rowerzysta. W pewnym momencie kolarz dosłownie rozpływa się w powietrzu.
Nim podróżnicy zdołają otrząsnąć się z szoku, przegrzany silnik starego citröena odmawia posłuszeństwa. To tylko początek kłopotów. Pan Deryło wyrusza na poszukiwanie pomocy, a Zagadkowi Agenci wraz z Toską zostają przy samochodzie. Wkrótce dokonują przerażającego odkrycia. Miejsce gdzie się zatrzymali zwane jest Nawiedzonym Lasem.
Autor ma fajny styl pisania. Bez wątpienia odnalazł się także w tej literaturze. Będzie to idealna pozycja dla starszych dzieci, które potrafią, lub zaczynają dopiero same czytać. Historia wciąga maluszka, pobudza wyobraźnię.
Książka jest świetnie wydana. Mamy twardą oprawę, a bardzo doceniam to w książkach dla dzieci, a także śliczne obrazki w środku. Dziecko zostaje przyciągnięte nie tylko samą treścią, ale także wykonaniem.
Myślę, że dzieciaki będą zadowolone z zakończenia, jakie zafundował nam autor. Jest… ciekawie :)
Polecamy :)
Książka „Sekret Nawiedzonego Lasu” to już piąta część przygód małego Eryka od @maxczornyj . Sama uwielbiam jego dorosłą wersję, dlatego cieszę się,że autor wpadł na pomysł, aby napisać książki dla dzieci.
Deryło na biwak. W górskiej głuszy zbaczają w boczną drogę, na której podąża za nimi... upiorny rowerzysta. W pewnym momencie kolarz dosłownie rozpływa się w...
„Był pewien, że tylko ona na tym świecie w pełni rozumie nawiedzające go obrazy z przeszłości i targający jego sercem żal. Nieustannie utwierdzał się w przekonaniu, że tkwią w tym smutku we dwoje, razem z nią zalewając się łzami.”
Czy na zaledwie dwustu stronach książki, może skrywać się ciekawa historia?
Okazuje się, że jednak może i wydawnictwo @kwiaty_orientu kolejny raz to pokazało.
Bora Chung Jest zupełnie nieznaną dla mnie autorką. Nie wiedziałam czego mogę się po niej spodziewać, a jak doskonale wiecie, lubię czytać grubaski, więc takie cienkie pozycje zawsze traktuję z rezerwą. Jak widać, niepotrzebnie. Okazuje się, że na tak małej ilości stron, można zmieścić całkiem sporo treści.
Autorka przestawia nam aż siedem opowiadań, które osadzone się w pewnym instytucie badawczym, w którym prowadzone są eksperymenty nad przedmiotami o nieznanej proweniencji i zagadkowych właściwościach. Nie za bardzo wiadomo, jakie konkretnie badania prowadzi owy instytut, ale jego rozległe zbiory wymagają szczególnej opieki w godzinach nocnych. Jak dla mnie, to brzmi ciekawie, nawet bardzo.
Mamy tu trochę fantastyki, szczyptę horroru. Rozdział o kotku sprawił nawet, że miałam ciarki na całym ciele, czy to jawa, a może sen? Oto jest pytanie. Mam ochotę opowiedzieć Wam ten rozdział, uważam, że jest on najlepszy z całej opowieści.
Lubię takie paranormalne wstawki, duchy, zjawy, nawiedzone miejsca i inne takie, a tutaj właśnie to znalazłam. Zachęcam Was również do przeczytania kilku słów od autorki, okazuje się, że myśli ona zupełnie podobnie do mnie. Jesteście ciekawi? Bo ja byłam bardzo!
Jest to pozycja, przy której trochę musiałam się skupić, szczególnie na początku. Pierwszy rozdział zaczytałam dwa razy, musiałam się wyciszyć podczas lektury, ale czasem i takich pozycji potrzebujemy, w końcu nie przez wszystko można przelecieć bezmyślnie. Ja podczas lektury bawiłam się dobrze, autorka zaciekawiła mnie swoim stylem pisania i pomysłami, które ma w głowie. Chętnie sprawdzę jej inne pozycje, bo okazuje się, że kilka z nich już wydała.
Zachęcam do zapoznania się z tym tytułem, jest ciekawie, to trzeba przyznać!
„Był pewien, że tylko ona na tym świecie w pełni rozumie nawiedzające go obrazy z przeszłości i targający jego sercem żal. Nieustannie utwierdzał się w przekonaniu, że tkwią w tym smutku we dwoje, razem z nią zalewając się łzami.”
Czy na zaledwie dwustu stronach książki, może skrywać się ciekawa historia?
Okazuje się, że jednak może i wydawnictwo...
Podczas czytania tej pozycji, towarzyszyła mi jedna myśl. Jak książka o łapaniu chorego kotka, może być tak fajna?! No jak?!
Okazuje się, że nieznane mi dotąd wydawnictwo @kwiaty_orientu , wydało pozycję, która mnie mocno zaintrygowała i po którą w końcu udało mi się sięgnąć. Ta historia ma lekko ponad 200 stron. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, pomyślałam, że pewnie wiele rzeczy zostało tu spłyconych, w końcu co można zmieścić na tylu stronach? To błąd! Nic tutaj nie jest ucięte, wszystko jest tak, jak powinno być. Co więcej, mamy tutaj poruszone ciekawe tematy, ratowanie wyżej wymienionego kotka, kobietę, na którą codziennie wylewa się hejt, a także pewną uroczą damę.
Ta pozycja jest poruszająca i zmuszająca do refleksji. Przykro mi było czytać o kotku, który cierpi. Tak, jestem z tych osób, które rusza krzywdą zwierzęcia, a Rzepka była w ciężkim stanie. Dodatkowo moje serce poruszyła Se-i, wyjątkowa dziewczynka, która również pokochała tego kota. Jest ona bardzo rozwinięta, jak na swój wiek, a ma zaledwie dziewięć lat. Sceny z jej udziałem czytałam bardzo chętnie. Nie mogę zapomnieć też o naszej głównej bohaterce, Hae-su, która nie ma łatwego życia, popełnia ona fatalny błąd – odczytuje na antenie skrypt, który zawiera nieprawdziwe informacje. Po tym wydarzeniu na bohatera programu, pewnego aktora średniego kalibru, spada potężna fala krytyki, która doprowadza go do samobójstwa. Zaczyna się szukanie winnych. Im Hae-su z dnia na dzień z szanowanej ekspertki staje się wrogiem publicznym numer jeden. Reszta dzieje się już lawinowo – utrata autorytetu, wizerunku, pracy, ukochanego… to właśnie kobiety jest mi tutaj najbardziej szkoda. Jest ona samotna, namiętnie śledzi w Internecie doniesienia na swój temat, mierzy się z hejtem.
Jest to bardzo ciekawa pozycja, chociaż początkowo wydaje się, że jest ona właśnie o polowaniu na kota, który walczył o przetrwanie. W rzeczywistości jest to lektura, która zmusza do zatrzymania się na moment, refleksji i ruszenia dalej, z pewnymi przemyśleniami.
Zachęcam Was do zagłębienia się w treść.
Podczas czytania tej pozycji, towarzyszyła mi jedna myśl. Jak książka o łapaniu chorego kotka, może być tak fajna?! No jak?!
Okazuje się, że nieznane mi dotąd wydawnictwo @kwiaty_orientu , wydało pozycję, która mnie mocno zaintrygowała i po którą w końcu udało mi się sięgnąć. Ta historia ma lekko ponad 200 stron. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, pomyślałam, że pewnie...
Siostra Beverly zginęła w wypadku samochodowym. Dziewczyna ma przez to wyrzuty sumienia, w końcu gdyby nie ona, Mia dalej by żyła. Bev, gdy tylko zamyka nocą oczy, słyszy pisk opon i krzyki swojej siostry, przez co zaczyna cierpieć na bezsenność. Cztery lata później Beverly rozpoczyna studia na Harvardzie. Bliscy wierzą, że zmiana otoczenia i nowe znajomości pozwolą jej wreszcie ruszyć naprzód. Ona wie jednak, że to nie wystarczy, by mogła spokojnie spać.
Za każdym razem zaskakuje mnie to, jak @marcelmoss.autor odnajduje się w każdym gatunku, za który się zabierze. Tym razem mamy okazję zobaczyć go w New Adult, a nie w kryminale, czy thrillerze i mogę śmiało stwierdzić, że jest to coś zupełnie innego, niż to, co stworzył do tej pory. W ogóle temat, jaki tutaj porusza jest oryginalny i chyba nie miałam okazji czytać wcześniej o niczym podobnym. Marcel pokazał nam, że ma bujną wyobraźnię i potrafi zachęcić czytelnika. Byłam ogromnie ciekawa tego, jak poprowadzi to wszystko i musicie widzieć, że wyszło ciekawie, nieprawdopodobnie, czyli tak, jak lubię najbardziej.
Najbardziej w tym wszystkim zaintrygowała mnie postać Viana, o którym wiemy bardzo mało. Jest skryty i ukrywa się w Internecie pod pseudonimem Książę Astralny. To on pomaga Beverly świadomie śnić, w końcu okazuje się, że…. No wiadomo, że nie zdradzę Wam zakończenia, to trzeba przeczytać samemu.
Książkę czytałam trzy razy, pierwszą wersję, wersję po zaproponowanych przeze mnie zmianach oraz finalną, którą dostaliście wy i uważam, że ta ostatnia jest bardzo dobrze dopracowana. Także czytajcie, takiej osłony @marcelmoss.autor jeszcze nie znacie!
Polecam! Chciałbym też, żeby kiedyś, ta historia została pociągnięta dalej 😃
Siostra Beverly zginęła w wypadku samochodowym. Dziewczyna ma przez to wyrzuty sumienia, w końcu gdyby nie ona, Mia dalej by żyła. Bev, gdy tylko zamyka nocą oczy, słyszy pisk opon i krzyki swojej siostry, przez co zaczyna cierpieć na bezsenność. Cztery lata później Beverly rozpoczyna studia na Harvardzie. Bliscy wierzą, że zmiana otoczenia i nowe znajomości pozwolą jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wyobraź sobie świat, w którym większość społeczeństwa jest ślepa, gdzie tylko garstka osób ma ten przywilej i widzi. Jesteś w stanie sobie to zobrazować? Ja nie! A właśnie taki świat zastajemy w książce „Dzień Tryfidów”.
Promienie zielonych meteorytów z kosmosu pozbawiają wzroku wszystkich, którzy spojrzeli w niebo. Rankiem na ulice miast i osiedli wychodzą bezradni i oślepieni ludzie. Bill Mason ocalił swój wzrok, ponieważ wtedy właśnie leżał w szpitalu ze szczelnym opatrunkiem na obu oczach. Teraz staje się świadkiem zagłady.
Przyznam się szczerze, że to właśnie ten opis sprawił, że miałam ochotę zagłębić się w ten postapokalipsy świat, którzy przyprawiał mnie o ciarki. W końcu do ataku przystąpiły mięsożernych rośliny, byłam ciekawa co zastanę w środku tej lektury.
Początkowo miałam problem z książką. Jakoś nie wciągnął mnie język, jakim została napisana, chociaż historia sama w sobie zaczęła się ciekawie. Kiedy na główny plan weszły tajemnicze rośliny, wtedy zaczęłam chętniej to wszystko czytać. W końcu jest to genialny pomysł na fabułę. Zamiast zombie są Tryfidy, wyszło według mnie ciekawie. To intrygujące rośliny, które potrafią chodzić, a ich jad potrafi nawet zabić człowieka. W tym momencie muszę zwrócić uwagę na to, że to był właśnie wątek, który mnie najbardziej ciekawił, a który według mnie został mocno spłycony. Te rośliny są ciekawe, śmiało tylko na nich można było oprzeć fabułę, bez ślepoty społeczeństwa, czy zarazy i myślę, że byłoby to dużo lepsze. Niestety, w tryfidach, było stanowczo za mało tryfidów.
Czytając tę książkę, pomyślałam sobie, że na jej podstawie można stworzyć ciekawy film i widzie co? Taki film powstał dawno temu. Zaciekawiłam się tematem i sama chętnie go obejrzę. Jestem ciekawa co takiego się w nim znajduje i jak bardzo odbiega od książki.
Ta historiach nie jest genialna, ale nie jest słaba, jest zwyczajnie dobra. Myślę, że wielu z Was może zainteresować ta pozycja, w końcu wiem, że wielu z was uwielbia fantastykę i wątki science fiction.
Zachęcam serdecznie do lektury ❤️
Wyobraź sobie świat, w którym większość społeczeństwa jest ślepa, gdzie tylko garstka osób ma ten przywilej i widzi. Jesteś w stanie sobie to zobrazować? Ja nie! A właśnie taki świat zastajemy w książce „Dzień Tryfidów”.
Promienie zielonych meteorytów z kosmosu pozbawiają wzroku wszystkich, którzy spojrzeli w niebo. Rankiem na ulice miast i osiedli wychodzą bezradni i...
Pamiętacie czasy pandemii? Kiedy zostaliśmy uwięzieni w domach? Umierało mnóstwo ludzi, a my byliśmy bombardowani z każdej strony informacjami o tym wirusie. Ta pozycja przypomina nam ten ciężki czas. Miałam okazję czytać już pozycje, które opowiadały o koronce, ale chyba nie w tak wielkim stopniu.
Co wieczór na dachu zaniedbanego budynku na nowojorskiej Lower East Side grupa sąsiadów zbiera się przy drinkach, by w świetle księżyca snuć niespieszne opowieści. Na zewnątrz szaleje pandemia, a lokatorzy kamienicy nie mogą czmychnąć do domów na wsi czy letnich rezydencji, jak od wieków w obliczu katastrofy czynią uprzywilejowani.
Nie myślałam, że ta książka będzie taka ciekawa. Kiedy słyszę, się pozycje pisze wielu autorów, to podchodzę do niej sceptycznie i zwykle omijam szerokim łukiem. Tak samo jest z książkami o Covidzie. Wolę, kiedy pisze jeden autor, mamy jeden styl i wszystko jest spójne, jednak tutaj się zaskoczyłam. Mamy wielu pisarzy, wcześniej chyba nie spotkałam się z aż taką ilością osób. Niektórzy są dla mnie znani, o innych słyszę pierwszy raz. Historie spaja w całość nowa dozorczyni budynku, to od niej wszystko się zaczyna, to ona wprowadza nas w swój świat.
Poznajemy wiele historii. Jedne są lepsze, inne gorsze, jednak jedno jest pewne. Tę lekturę ciężko odłożyć na bok, przed poznaniem zakończenia, a musicie wiedzieć, że warto je poznać. Z drugiej strony warto też ją sobie dawkować, opowieści jest sporo i zmuszają one czytelnika do refleksji. Bardzo lubię takie pozycje, kiedy mogę usiąść i pomyśleć, dlatego chętnie zagłębiałam się w dzieło.
Książka podzielona jest na tytułowe 14 nocy. Początkowo nie mamy pojęcia kto pisze jaki rozdział, która noc jest kogo. Możemy się domyślać, jednak ja nawet nie próbowałam, w końcu znam zaledwie garstkę tych autorów. Na końcu dostajemy odpowiedź, notę o autorach, którą zalecam poznać.
Czy polecam? Oczywiście! Chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że wiele osób przejdzie obok niej obojętnie tylko dlatego, że jest tu sporo informacji o koronawirusie. Dajcie jej mimo to szansę, warto ją poznać :)
Pamiętacie czasy pandemii? Kiedy zostaliśmy uwięzieni w domach? Umierało mnóstwo ludzi, a my byliśmy bombardowani z każdej strony informacjami o tym wirusie. Ta pozycja przypomina nam ten ciężki czas. Miałam okazję czytać już pozycje, które opowiadały o koronce, ale chyba nie w tak wielkim stopniu.
Co wieczór na dachu zaniedbanego budynku na nowojorskiej Lower East Side...
Jaki debiut ostatnio Was zaskoczył?
U mnie jest to książka @aleksandramrorers.autorka . Zupełnie nie tego spodziewałam się po debiutantce. Jedno wielkie woooow!
Ta historia jest mocna. Koniecznie przeczytajcie ostrzeżenie, bo ta lektura nie jest dla każdego. Poruszone tu zostały ciężkie kwestie, takie jak między innymi gwałt, wykorzystywanie seksualne, porwanie, manipulacja, choroba psychiczna. Nie jest to cukierkowa pozycja, gdzie dziewczyna zakochuje się w starszym mężczyźnie, a różnica wieku jest ich jedyną przeszkodą. Jeanna ma osiemnaście lat, kiedy jej życie się kończy. Została uprowadzona przez mężczyznę, który ma obsesję na jej punkcie. Powiem Wam jak wyobrażałam sobie to wszystko. Oczywiście tak, jak jest zawsze. Porwanie, chwilowy opór Jeanny, próba ucieczki zakończona niepowodzeniem i w końcu wielka miłość do Jasona, który koniec końców okazał się taki super, że dziewczyna jest w stanie wybaczyć mu wszystko. Przyznajcie, że tak właśnie wyglądają książki z motywem porwania. Nie tym razem i tutaj Ola u mnie zapunktowała. Stworzyła coś oryginalnego, w nieoryginalnej tematyce. Brawo!
Widać, że ta lektura jest przemyślana. Od samego początku zostałam wciągnięta w wir wydarzeń i z czystym sumieniem mówię, że mogłabym objąć tę historię patronatem i żałuję, że tego nie zrobiłam. Co prawda nie polubiłam się z Jasonem, chociaż dobrze traktował swoją „zdobycz”. Zmagał się on z demonami przeszłości, a dla dziewczyny był idealny, zamknął ją nawet w złotej klatce.
W tej książce dzieje się dużo, nie ma czasu na nudę. Dostajemy też policyjne śledztwo, którego dla mnie było delikatnie za mało, w końcu lubię, kiedy mogę szukać ofiary. Wszystko wynagradza mi waleczna Jeanna, a zakończenie?! Nie tego się spodziewałam, jest mocne!
Polecam zapoznać się z książką, autorka wykonała kawał dobrej roboty, wykazała się bujną wyobraźnia i stworzyła dzieło, które zapamiętam na długo.
Jaki debiut ostatnio Was zaskoczył?
U mnie jest to książka @aleksandramrorers.autorka . Zupełnie nie tego spodziewałam się po debiutantce. Jedno wielkie woooow!
Ta historia jest mocna. Koniecznie przeczytajcie ostrzeżenie, bo ta lektura nie jest dla każdego. Poruszone tu zostały ciężkie kwestie, takie jak między innymi gwałt, wykorzystywanie seksualne, porwanie,...
Lubicie pozycje, kiedy główne skrzypce przejmują szpiedzy?
Szpiedzy są wszędzie…
A ja ostatnio mam do nich szczęście.
Byłam ogromnie ciekawa tej lektury. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z autorem, okazuje się, że na swoim koncie ma książki dla dzieci, przez co byłam ciekawa jak pokaże się w tej dorosłej odsłonie, w końcu nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać.
Przy tej pozycji musiałam się trochę skupić. Nie przeczytałam jej w jeden dzień, nie przeleciałam przez nią w moment, dawkowałam sobie ją powoli. Liczyłam na więcej akcji, która mnie wciągnie, w końcu tematyka, jaką porusza autor jest ciekawa i można z tego zrobić świetną książkę sensacyjną, genialny thriller, lub cokolwiek, co tylko pan Lech sobie wymyśli. Miejscami faktycznie się wciągnęłam w to wszystko, ale po chwili coś mnie rozproszyło, a pióro autora, koniec końców, niekoniecznie do mnie przemówiło. Jakoś ciężko mi było to czytać, a humor, jaki został tutaj przedstawiony, też nie do końca do mnie przemówił.
Na okładce możemy przeczytać: „Firma” jest pierwszą powieścią, która ujawnia prawdziwe metody działania polskiego kontrwywiadu w zwalczaniu szpiegów. Autor pokazuje w niej pracę służb specjalnych od kuchni, a wszystko to doprawia humorem i - momentami gryzącą - ironią.
Nie powiem, mocno mnie to zainteresowało i liczyłam na coś trochę innego. Jednak może faktycznie to, co opisał autor jest prawdą? Może tak to wszystko wygląda? Niestety nie wiem tego, nie znam się na tych tematach, jednak wierzę autorowi na słowo.
Co do plusów. Mamy tu mnóstwo przemyśleń Romana, weterana kontrwywiadu, a ja takie coś ogromnie doceniam. Możemy wtedy lepiej poznać głównego bohatera, wejść mu do głowy. Ciekawie były również opisane relacje współpracowników. Co prawda jest mało dialogów, jednak mi to zupełnie nie przeszkadzało.
Czy polecam książkę? Oczywiście! Uważam, że każdy powinien ocenić lekturę po swojemu. Coś, co spodobało się mi, niekoniecznie musi podobać się Tobie i tak samo działa to w drugą stronę. Warto wyrobić swoje właśnie zdanie, co człowiek to opinia i to jest piękne.
Lubicie pozycje, kiedy główne skrzypce przejmują szpiedzy?
Szpiedzy są wszędzie…
A ja ostatnio mam do nich szczęście.
Byłam ogromnie ciekawa tej lektury. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z autorem, okazuje się, że na swoim koncie ma książki dla dzieci, przez co byłam ciekawa jak pokaże się w tej dorosłej odsłonie, w końcu nie miałam pojęcia czego mogę się...
„Ludzie mówią, że miłość jest słabością, ale mylą się: miłość to siła. W niemal każdym człowieku potrafi stłumić inne porywy: patriotyzm, ambicję, religię, wychowanie. A spośród wszystkich odmian miłości- tej epickiej i tej malutkiej, tej szlachetnej i tej prymitywnej- najsilniejsza jest ta, która łączy rodzica z dzieckiem.”
Słyszałam wiele dobrego o tej książce. Ma prawie 800 stron, więc byłam ciekawa co tam może się znajdować i wiecie co? Za zaczęło się mocno, bardzo mocno. Każdy kolejny przypadek również był brutalny. Miejscami miałam ciarki, czytając to wszystko.
Młoda kobieta zamordowana w podrzędnym hotelu na Manhattanie. Mężczyzna publicznie ścięty w Arabii Saudyjskiej. Oczy skradzione żywemu człowiekowi pracującemu w tajnym syryjskim laboratorium badawczym. Dymiące ludzkie szczątki na zboczu góry w Hindukuszu. Spisek, którego sednem jest przerażająca zbrodnia przeciwko ludzkości. Jedna nić, która łączy wszystkie te sprawy. Jeden człowiek, który podejmie wyzwanie. Pielgrzym.
Mamy wrażenie, że nic tutaj nie pasuje, że nic się nie łączy. Początkowo wręcz ciężko było mi się odnaleźć w tej lekturze. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak, że zgubiłam coś, co było ważne. W końcu to wszystko się rozjaśnia, ale muszę wam powiedzieć, że początek tej historii był dla mnie zwyczajnie ciężki. Z czasem zaczęłam doskonale rozumieć skąd te wszystkie zachwyty. Autor faktycznie stworzył ciekawą powieść sensacyjną.
„Pielgrzym” to kryptonim człowieka, który oficjalnie nie istnieje. Dawniej dowodził tajnym wydziałem wewnętrznym amerykańskiego wywiadu. Swe zawodowe doświadczenie zawarł w książce. Nie przewidział jednak, że posłuży ona jako podręcznik mordercy…
Muszę wam powiedzieć, że wciągnęłam się w to wszystko. Z przejęciem obserwowałam wszystkie wydarzenia. Miejscami emocje sięgały zenitu, mówiłam wam już, że było mocno. To bez wątpienia lektura dla osób o mocnych nerwach. Niesamowite! Mamy intrygę i to jaką, mnóstwo akcji i jedno jest pewne… Pomimo tej objętości, od tej książki ciężko jest się oderwać, w końcu mamy mnóstwo zwrotów akcji.
Zdecydowanie warto jest ją poznać, polecam.
„Ludzie mówią, że miłość jest słabością, ale mylą się: miłość to siła. W niemal każdym człowieku potrafi stłumić inne porywy: patriotyzm, ambicję, religię, wychowanie. A spośród wszystkich odmian miłości- tej epickiej i tej malutkiej, tej szlachetnej i tej prymitywnej- najsilniejsza jest ta, która łączy rodzica z dzieckiem.”
Słyszałam wiele dobrego o tej książce. Ma prawie...
Kane jest tajnym agentem, specjalistą od Regionów Niedostępnych. Jego zadanie jest proste: wkroczyć, wypełnić misję i wrócić. Wie, kiedy działać, kiedy się kryć, kiedy uciekać i kiedy strzelać.
Są jednak miejsca, gdzie żadne zasady nie obowiązują i tylko przemoc daje szansę przetrwania. To tam, na pograniczu Iranu, Pakistanu i Afganistanu Kane spotyka przeciwnika gotowego pchnąć świat ku katastrofie – budzącego grozę, inteligentnego i okrutnego człowieka z zemstą w sercu i krwią na rękach.
Kiedy tylko to przeczytałam, widziałam, że chcę poznać tę historię. Byłam ciekawa, jak ją odbiorę, w końcu wszędzie dookoła była mowa o tym, że jest to książka autora bestsellerowego „Pielgrzyma” i muszę Wam powiedzieć, że ta historia spodobała mi się bardziej, niż wyżej wspomniany „Pielgrzym”.
Kane jest ciekawie wykreowaną postacią. Poznajemy go dokładnie, dlatego, że narracja tej pozycji jest pierwszoosobowa. Widzimy jak na dłoni jego myśli, sposób patrzenia na świat, oraz to, jaką jest osobą. Mężczyzna nie boi się niczego, miejscami jest jak superbohater, co tylko dodaje mu uroku.
Książka składa się z czterech części. Mi najbardziej do gustu przypadła jednak druga część, chociaż przy trzeciej też było ciekawie. Jedno jest pewne, przy tej lekturze nie da się nudzić. Dzieje się tutaj wiele, czasem jest nieprawdopodobnie, jednak dla mnie to nie był minus, ważne jest, żeby historia trzymała w napięciu, a tutaj to znalazłam.
Mamy tu szpiegowską pozycję, a takie nie trafiają często w moje ręce, czego żałuję, bo zawsze bawię się przy nich wyśmienicie. Mamy też trochę science fiction, a wiem, że to nie każdemu przypadnie niestety do gustu, dla mnie natomiast nie jest to problemem, a dodatkowym plusem powieści. Lubię, kiedy autor daje ponieść się wyobraźni.
Czy polecam? Jasne! Uważam, że jest to świetna historia, przy której nie da się nudzić. Jeśli lubicie takie pozycje, zachęcam do przeczytania.
Kane jest tajnym agentem, specjalistą od Regionów Niedostępnych. Jego zadanie jest proste: wkroczyć, wypełnić misję i wrócić. Wie, kiedy działać, kiedy się kryć, kiedy uciekać i kiedy strzelać.
Są jednak miejsca, gdzie żadne zasady nie obowiązują i tylko przemoc daje szansę przetrwania. To tam, na pograniczu Iranu, Pakistanu i Afganistanu Kane spotyka przeciwnika gotowego...
Miłość, która rodzi się pomiędzy jawą a snem. Poznaj dalsze losy potężnych czarownic z serii W mrokach Luizjany.
Jak dobrze wiecie, uwielbiam pióro @ludkaskrzydlewska_autorka , a tej historii nie mogłam się doczekać. W końcu ją mam, jest w moich rękach. Przeczytanie jej zajęło mi kilka godzin i już wypatruję kolejnej części.
Tym razem poznajemy prawdziwą Faye, nie podszywającą się pod nią siostrę bliźniaczkę, chociaż Neve również się tu pojawia, co jest dla mnie plusem. Okazuje się, że nasza wiedźma nie pamięta czasu, kiedy była w śpiączce. Jej pamięć została wymazana, a ona sama rozpoczyna nowe życie, z daleka od swojej toksycznej matki.
Faye to zupełne przeciwieństwo swojej siostry. Jest zagubiona, nie potrafi odnaleźć się w codziennym życiu. Trochę było mi jej szkoda, w końcu całe życie była przygotowywana na to, żeby zastąpić swoją matkę, a matka… No cóż, nie będę Wam tego zdradzać, musicie doczytać sami, co się wydarzyło.
Relacja Faye i Setha jest ciekawa i taka, jaką lubię najbardziej. Dziewczyna nie chce dopuścić do siebie demona, chociaż ciągle czuje, że jakaś niewidzialna siła ją do niego przyciąga. Z jej strony mamy wielkie hate, z jego natomiast love i ogromną zazdrość o wilkołaka. Niejednokrotnie uśmiechnęłam się pod nosem. To specyficzna para, ale czytając o nich, bawiłam się wyśmienicie.
Ciężko jest mi wybrać która książka podobała mi się bardziej. Obie mają swój klimat, obie mają to, co kocham w fantastyce- wiedźmy! Podoba mi się to, że w tej części akcja goni akcję, dzieje się dużo, a jednocześnie nie ucierpiała na tym relacja bohaterów. Miejscami jest gorąco, nawet bardzo, mrrrr!
Polecam Wam zacząć od pierwszej części serii „w mrokach Luizjany”, obie książki są warte poznania i nie da się czytać ich osobno, chociaż opowiadają o innych osobach. Ale powiem wam jedno… Warto je poznać, gwarantuje, że będziecie się bawić przy nich wyśmienicie.
@ludkaskrzydlewska_autorka udowodniła, że wszystko, za co się zabierze, wychodzi jej świetnie. Nie pamiętam, żeby któraś jej książka mnie rozczarowała, a ta seria zdecydowanie trafia na szczyt moich topek.
Miłość, która rodzi się pomiędzy jawą a snem. Poznaj dalsze losy potężnych czarownic z serii W mrokach Luizjany.
Jak dobrze wiecie, uwielbiam pióro @ludkaskrzydlewska_autorka , a tej historii nie mogłam się doczekać. W końcu ją mam, jest w moich rękach. Przeczytanie jej zajęło mi kilka godzin i już wypatruję kolejnej części.
Tym razem poznajemy prawdziwą Faye, nie...
Co sądzicie o publikowaniu wizerunku dzieci w Internecie?
Codzienne zdjęcia swojej pociechy, chorego dziecka, w szpitalu, aby wywołać współczucie?
Dla mnie jest to nie do pomyślenia. Sama mocno dbam o prywatność mojej córki, jej zdjęcia nie krążą w Internecie, chociaż ma masę cudownych fotografii, często też bywa na profesjonalnych sesjach zdjęciowych. Jeśli widzicie tutaj moje zdjęcia od fotografa, możecie mieć pewność, że Kaja też takie ma i wychodzi na nich cudownie. Takie fotki dostają moi najbliżsi, ale nie chcę, żeby były na Facebooku.
Ostatnio, dzięki uprzejmości @wydawnictwofilia , mogłam przeczytać wstrząsający reportaż. Lacey Spears trafiła na pierwsze strony gazet w styczniu 2015 roku, gdy została oskarżona o zamordowanie swojego pięcioletniego synka Garnetta. Prokuratorzy stwierdzili, że 27-letnia matka otruła go wysokim stężeniem soli przez sondę żołądkową. Dla świata zewnętrznego Lacey wydawała się idealną matką, regularnie publikującą w mediach społecznościowych dramatyczne informacje o wstrząsających problemach zdrowotnych swojego syna. W rzeczywistości jednak Lacey była podręcznikowym przypadkiem zastępczego zespołu Münchhausena. Stąd też moje wcześniejsze pytanie. Czytając tę książkę miałam ciarki. Kobieta wydawała się idealną, troskliwą matką, pokazywała jak walczy o zdrowie swojego syna, kiedyś rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Powiedzmy sobie szczerze, była potworem. Nie mieści mi się w głowie, jak z premedytacją można robić krzywdę swojemu dziecku i jednocześnie w sieci uchodzić za idealną matkę?! Wstrząsające!
Ta historia mocno mnie poruszyła. Czytało mi się ją ciężko, bo porusza temat, który nie jest łatwy. Często nie wierzyłam w to, co czytałam, że społeczeństwo jest ślepe na to wszystko. Jak przez tyle lat, nikt nie zauważył, że coś jest nie tak? A jeśli już zauważył, to znikał od razu z życia kobiety. Przerażające!
W 2015 roku ława przysięgłych hrabstwa Westchester uznała Lacey Spears winną zabicia Garnetta, skazano ją na dwadzieścia lat pozbawienia wolności z możliwością przedłużenia do dożywocia. Jak dla mnie, w takich przypadkach powinna być kara śmierci.
Co sądzicie o publikowaniu wizerunku dzieci w Internecie?
Codzienne zdjęcia swojej pociechy, chorego dziecka, w szpitalu, aby wywołać współczucie?
Dla mnie jest to nie do pomyślenia. Sama mocno dbam o prywatność mojej córki, jej zdjęcia nie krążą w Internecie, chociaż ma masę cudownych fotografii, często też bywa na profesjonalnych sesjach zdjęciowych. Jeśli widzicie...
Miałam już okazję wcześniej czytać książki @annarybakiewicz . Styl autorki bardzo przypadł mi do gustu i miałam duże oczekiwania od tej lektury. Czy zostały spełnione? Sprawdźcie.
Historie wojenne zawsze trafiają głęboko do mojego serca, a jeśli pojawiają się w niej dzieci, jestem jeszcze bardziej poruszona.
Autorka zabiera nas do roku 1942, gdzie niezwykle dzielna Henia wydostała swojego ukochanego Moszka z getta. Razem z nim, ratuje też małą dziewczynkę, dla której stała się matką. Tak zaczyna się ich wspólna przygoda, we trójkę.
To piękna, wzruszająca lektura, która chwyta za serce. Miłość Polki i Żyda w tamtych czasach nie była łatwa. Zakochani przeszli wiele, ukrywali się w tragicznych warunkach, z małym dzieckiem, żeby tylko przeżyć. Nie mieli jedzenia, wody, nie mieli nic. Mieli za to jedno, swoją miłość. Jednak los postanowił z nich zadrwić i ich rozdzielić…
@annarybakiewicz przedstawia nam dwie linie czasowe. Poznajemy historię oczyma Heni, ale mamy też współczesną perspektywę jej prawnuczki Agaty, w której życiu pojawia się tajemniczy Benjamin, który przyjechał z Izraela, żeby poznać historię swoich przodków.
Jest to jedna z tych pozycji, które zapamiętam na długo. Uwierzycie, że ta pozycja wzruszyła mnie bardziej niż „tysiąc pocałunków”? Autorka opisała nam emocje bohaterów, ich problemy. Najbardziej w tym wszystkim było mi szkoda tej małej, niewinnej dziewczynki, która dorastała w tragicznych warunkach. Chana jest cudowna, a jej historia tragiczna. Jest to moja ulubiona postać tej książki, to ona sprawiła, że wylałam morze łez.
Ta pozycja jest jednoczenie piękna i smutna, rozrywająca serce. Jest to jedna z piękniejszych książek wojennych, które przyszło mi czytać. @annarybakiewicz sprawia, że czytelnik nie będzie potrafił zapomnieć o dziele, które stworzyła. Emocje jeszcze nie opadły, dalej mam w sercu tę historię. Chciałabym ją zapomnieć i przeczytać raz jeszcze. Wiecie jak to zrobić?
Polecam z całego serca!
Ogromnie polecam!
Miałam już okazję wcześniej czytać książki @annarybakiewicz . Styl autorki bardzo przypadł mi do gustu i miałam duże oczekiwania od tej lektury. Czy zostały spełnione? Sprawdźcie.
Historie wojenne zawsze trafiają głęboko do mojego serca, a jeśli pojawiają się w niej dzieci, jestem jeszcze bardziej poruszona.
Autorka zabiera nas do roku 1942, gdzie niezwykle dzielna Henia...
Lubicie książki, które poruszają kwestię bardzo popularne w dzisiejszych czasach, które dotykają sporo osób w naszym otoczeniu, a może i nas samych?
Ja uwielbiam! Takie pozycje sprawiają, że zawsze się zatrzymuje po takiej lekturze i rozmyślam. Tak było tym razem. Ta lektura zmusza do refleksji.
Kamila jest w ósmej klasie. Jej mama wyjechała do pracy w Irlandii, a dziewczynę wychowuje babcia. Życie z nastolatką jednak nie jest łatwe. Po jednej z imprez urodzinowych koleżanki Kamili, do sieci wypływa filmik, który ją kompromituje. Na dziewczynę spływa fala hejtu, a ona sama zaczyna wagarować i chowa się w wirtualnym świecie. Jej kłamstwa zaczynają brnąć za daleko, a dziewczynka coraz bardziej gubi się w sieci utkanych przez siebie kłamstw.
Jest to idealna książka dla młodzieży. W świecie, którym rządzi internet, gubi się wiele osób. Praktycznie każdy z nas ma super telefon, z dostępem do sieci, komputer, na którym znajduje się masa gier. Spotkania ze znajomymi zamienia się na spotykanie w sieci. Czy to dobra droga? Ta lektura pokazuje nam, do czego może doprowadzić takie uzależnienie.
Ta książka jest taka autentyczna, że aż zaczęłam rozmyślać nad tym ile czasu spędzam w sieci. Warto też zaznaczyć, że otworzyła mi ona oczy i mam w planach odłożyć telefon, wylogować się i zająć się sprawami realnymi. Uwielbiam książki, które zmuszają czytelnika do refleksji, a ta bez wątpienia do takich należy. Tracimy mnóstwo czasu w Internecie. Co prawda dla mnie jest to miejsce pracy, jednak w dalszym ciągu często błądzę w czeluściach wirtualnego świata, żeby tylko popatrzeć. Czasem warto odłożyć to na bok.
Elżbieta Jodko-Kula w ciekawy sposób, na postawie Karoliny, pokazała nam do czego może doprowadzić hejt, a także uzależnienie od Internetu. Jaki wpływ na młode osoby może to mieć. Nasza główna bohaterka źle traktowała babcię, odcięła się od otoczenia, przestała chodzić do szkoły. Dobrze, że na jej drodze stanęły osoby, które mogły jej pomóc, ale ile jest takich osób, które są w takiej samej sytuacji i nikt im nie pomaga?
Uważam, że jest to ciekawa pozycja dla młodzieży. Warto ją przeczytać i otworzyć oczy.
Lubicie książki, które poruszają kwestię bardzo popularne w dzisiejszych czasach, które dotykają sporo osób w naszym otoczeniu, a może i nas samych?
Ja uwielbiam! Takie pozycje sprawiają, że zawsze się zatrzymuje po takiej lekturze i rozmyślam. Tak było tym razem. Ta lektura zmusza do refleksji.
Kamila jest w ósmej klasie. Jej mama wyjechała do pracy w Irlandii, a...
„Wiele razy wyobrażał sobie ten moment, a jednak nie przypuszczał, że tak będzie wyglądał. Nie wiedział, co więcej powiedzieć. Nie miał pojęcia, od czego zacząć. Tyle rzeczy wciąż pozostawało tajemnicą.”
Znowu jestem zauroczona tym, co stworzyła @_majakolodziejczyk 🥹 co za klimat, co za historia 🥹🥹 brawo!
Mam wrażenie, że co bym nie napisała o tej książce, będzie spojlerem.
Czy mogę powiedzieć czytajcie, zacznijcie od pierwszej części?
Czy takie coś wam wystarczy? 😈
A tak serio, to Maja ma wspaniałe pióro. Kolejny raz pokazała, że warto sięgać po jej książki i jestem ogromnie ciekawa co wymyśli następnym razem.
Jej książki wciągają od samego początku. Postawiła sobie wysoko poprzeczkę i zdradzę Wam, że obawiałam się trochę tej pozycji. Bardzo polubiłam „Wszystkie twoje ślady” i bałam się, że kolejna historia może nie być aż tak dobra, ale wiecie co? Była świetna! Nie dałam rady odłożyć jej nawet na moment. W jednej chwili zaczęłam ją czytać, a w kolejnej ją odkładałam, kończąc lekturę.
Po wstrząsającym odkryciu Tina postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o swoim zaginionym bracie, zanim wyjawi mu prawdę. Gabriel zamierza jej w tym pomóc, więc zamiast jechać na obóz sportowy, potajemnie udaje się wraz z nią w okolice Ohio. Podczas podróży śladami chłopaka między bohaterami rodzi się niespodziewane uczucie, a ich misja staje się idealnym pretekstem do przeżycia niezapomnianego lata.
W tym czasie Adam wyjeżdża na wakacje wspólnie z przyjaciółmi. Do męskiej paczki dołączają koleżanki ze studiów oraz nieśmiały Colin, który ma być perkusistą w nowo powstałym zespole chłopaków. Vincent szybko staje się zazdrosny, gdyż nowy znajomy niebezpiecznie zbliża się do jego partnera. Tego lata Adam zaczyna pisać książkę, w którą próbuje przelać swoje uczucia dotyczące związku z Vincentem i konieczności ukrywania się przed światem.
Cieszę się, że możemy poznać historię z punktu widzenia Adama i Vincenta, ale także Tiny i Gabriela. Uwielbiam taki zabieg, te tajemnice, te powoli odkrywane karty przez autorkę. Widać, że Maja ma wiele pomysłów w głowie, dzieje się dużo i nie ma czasu na nudę.
Rewelacja!
„Wiele razy wyobrażał sobie ten moment, a jednak nie przypuszczał, że tak będzie wyglądał. Nie wiedział, co więcej powiedzieć. Nie miał pojęcia, od czego zacząć. Tyle rzeczy wciąż pozostawało tajemnicą.”
Znowu jestem zauroczona tym, co stworzyła @_majakolodziejczyk 🥹 co za klimat, co za historia 🥹🥹 brawo!
Mam wrażenie, że co bym nie napisała o tej...
Książki pana @maciejsiembieda miałam okazję poznać w tamtym roku. Autor to moje ostatnie odkrycie, polubiłam jego styl pisania, a dzięki akcji u @milbookove , sięgnęłam po więcej dzieł autora.
Byłam ogromnie ciekawa, co zastanę w książce „444”. Podobają mi się pomysły, jakie pan Maciej przelewa na kartki swoich powieści i tym razem również się nie zawiodłam. Od tej książki ciężko było mi się oderwać. Jednocześnie chciałam ją skończyć i nie chciałam. Znacie ten paradoks? To tylko pokazuje, jak fajna jest ta pozycja.
Przepowiednia ukryta w obrazie Jana Matejki może odmienić losy świata i twoje… W 1881 roku Jan Matejko maluje „Chrzest Warneńczyka”, który wkrótce stanie się najczęściej kradzionym polskim płótnem. Pasjonującą rozgrywkę o „Chrzest” toczą m.in: hitlerowski grabieżca dzieł sztuki, żydowski antykwariusz z Krakowa oraz dyrektor Muzeum Narodowego. Dlaczego?
Tajemnicę obrazu tropi prokurator IPN Jakub Kania. Wpada na trop związku płótna Matejki z islamską przepowiednią arby, według której – co 444 lata czterech wybrańców zyska szansę pojednania islamu z chrześcijaństwem. Jednym z nich jest polski król Władysław Warneńczyk, któremu pojednanie się udało, ale tylko na trzy dni, zanim nie zerwano pokoju w Segedynie.
Podoba mi się to, że autor wplata w fabułę Islam i że to wszystko odgrywa tu tak ważną rolę. Bardzo lubię czytać takie wątki, chociaż sama nie popieram tej religii, to zawsze z fascynacją o niej czytam. Wiem też, że to kontrowersyjne temat i że wielu z Was go nie lubi, liczę, że mimo to, sięgnięcie po ten tytuł.
Myślę, że wielu z was może poczuć się troszeczkę zagubionych w postaciach. Jest ich tutaj cała masa, dodatkowo są przeskoki czasowe, przy których trzeba się czasem skupić. Proszę Was jednak, żebyście mimo wszystko dali szansę tej pozycji, widać, że autor włożył w nią wiele pracy. Warto jest ją poznać, tak samo jak inne pozycje, spod pióra @maciejsiembieda .
Polecam!
Książki pana @maciejsiembieda miałam okazję poznać w tamtym roku. Autor to moje ostatnie odkrycie, polubiłam jego styl pisania, a dzięki akcji u @milbookove , sięgnęłam po więcej dzieł autora.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toByłam ogromnie ciekawa, co zastanę w książce „444”. Podobają mi się pomysły, jakie pan Maciej przelewa na kartki swoich powieści i tym razem również się nie zawiodłam. Od tej...