-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2024-02-12
2024-02-11
Bliźniaczy, z czym nikt się nie kryje, do „Pragnienia” zbiór opowiadań, który równie dobrze – a pewnie nawet lepiej – mógłby stanowić z nim jedno czterystustronicowe zwarte wydawnictwo, choć wtedy zyski ze sprzedaży byłyby pewnie niższe. Historii jest tutaj pięć, z czego w dwu występuje motyw obecny także w „Pragnieniu”. Mnie się on już trochę przejadł, zwłaszcza że obie książki czytałem jedna po drugiej, jednak poza tym nie mam większych uwag do tych opowiadań. Kolejny utwór czytelnik może już znać, „Samotność” bowiem została wcześniej wydana osobno. Pozostałe dwie opowieści trzymają dobry poziom i są dość zróżnicowane. Jest „Mglisko” osnute wokół przeklętego miejsca i są „Białe dziury”, które na początku dają nadzieję na coś zupełnie odmiennego, lecz końcem upodabniają się do większości utworów z tych dwu antologii. Do warsztatu Kariki trudno się przyczepić, a zdecydowanie można go docenić za próby nadania głębi swoim fabułom. No, czasami jest tutaj może za dużo filozofowania. Nie jest to pisarstwo wybitne, ale warte polecenia.
Bliźniaczy, z czym nikt się nie kryje, do „Pragnienia” zbiór opowiadań, który równie dobrze – a pewnie nawet lepiej – mógłby stanowić z nim jedno czterystustronicowe zwarte wydawnictwo, choć wtedy zyski ze sprzedaży byłyby pewnie niższe. Historii jest tutaj pięć, z czego w dwu występuje motyw obecny także w „Pragnieniu”. Mnie się on już trochę przejadł, zwłaszcza że obie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-02
Kto lubi Josefa Karikę, ten polubi i ten niewielki zbiór, bo jest tutaj wszystko to, czym się ów pisarz charakteryzuje, na czele ze słowackimi górami oczywiście. Tytuł składa się z jedynie trzech autonomicznych opowiadań, choć lekko powiązanych ze sobą pewnym motywem (odwiecznego zła, by tak rzec, wiele nie zdradzając) oraz miejscem akcji – górą Czebrat wraz z jej okolicą, gdzie leży także rodzinne miasto autora, Rużomberk.
Najlepsza z opowieści to ta środkowa, najdłuższa. I to nie dlatego najlepsza, bo pozostałe są kiepskie; to naprawdę kawał dobrej roboty, a historia lepsza niż choćby ta z książki „Ciemność”. Zapewne nie tylko mnie opowiadanie to przypominało powieść „Strach”, zresztą nawet sam autor wspomina ją w tym kontekście w częstych wtrąceniach, którymi poprzekładane są kolejne części nowelki.
Najmniej podobał mi się pierwszy utwór, być może dlatego, że w praktyce niewiele w nim horroru, a dużo po prostu z thrillera. Gdyby był lepszy, cały zbiór oceniłbym gwiazdkę wyżej. Z kolei ostatnie opowiadanie zaczyna się niepozornie, lecz ewoluuje w ciekawą opowieść, a zarazem klamrę, która spina dwie poprzednie.
Kto lubi Josefa Karikę, ten polubi i ten niewielki zbiór, bo jest tutaj wszystko to, czym się ów pisarz charakteryzuje, na czele ze słowackimi górami oczywiście. Tytuł składa się z jedynie trzech autonomicznych opowiadań, choć lekko powiązanych ze sobą pewnym motywem (odwiecznego zła, by tak rzec, wiele nie zdradzając) oraz miejscem akcji – górą Czebrat wraz z jej okolicą,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-29
Bardzo lubię tę serię. Właściwie przeczytałem już wszystkie interesujące mnie „Krótkie historie” – za część się nie zabrałem, uznawszy, że albo dana dziedzina nie jest na tyle ciekawa, albo nie jest na tyle rozległa, by sprawdzić się w formacie krótkich, pobieżnych rozdziałów mających dać jakieś rozeznanie, lecz nie zanudzić wchodzeniem w szczegóły. Z tych powodów nie sięgałem po recenzowaną książkę, tym bardziej iż pewną wiedzę informatyczną posiadam.
Moja obawa była poniekąd słuszna, bo uważam, że kilka rozdziałów stanowią wypełniacze. Czy rozwojowi edytorów tekstu należał się osobny rozdział? A arkuszom kalkulacyjnym? A encyklopediom internetowym? Dla mnie te zagadnienia kontrastują z zupełnie uzasadnionymi oraz ważniejszymi kwestiami jak poszczególne klasy komputerów, języki programowania, teoria informatyki itp. Można było lepiej zaplanować zakres tematyczny, pewne problemy opisać dokładniej (np. samą istotę działania komputerów jak choćby bramki logiczne), a inne w ogóle poruszyć (zabrakło m.in. cyberbezpieczeństwa, kart graficznych i grafiki jako takiej).
Dla mnie znacznie lepsza była pierwsza połowa książki (ta konkretniejsza skupiona na sprzęcie, programowaniu i systemach operacyjnych), ale „Krótkie historie” mają to do siebie, że czyta się je dobrze nawet mimo gorszych rozdziałów. Niejednokrotnie zresztą podczas lektury przypominałem sobie to, co pamiętam z dzieciństwa, i zionął wtedy z kart taki nostalgiczny klimat. A to, czego pamiętać nie mogę, autor przywoływał ze swojej młodości, co też ma swoją wartość. „Krótka historia informatyki” to dobry tytuł, ale jestem pewien, że znajdziecie lepszą popularnonaukową pozycję na ten temat.
Bardzo lubię tę serię. Właściwie przeczytałem już wszystkie interesujące mnie „Krótkie historie” – za część się nie zabrałem, uznawszy, że albo dana dziedzina nie jest na tyle ciekawa, albo nie jest na tyle rozległa, by sprawdzić się w formacie krótkich, pobieżnych rozdziałów mających dać jakieś rozeznanie, lecz nie zanudzić wchodzeniem w szczegóły. Z tych powodów nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-31
2023-10-22
Znając Blackwooda z opowiadań, wiedziałem, czego oczekiwać, a jednak przeceniłem swoje siły i pomęczyłem się z tą niedługą książką. To, co było dla mnie akceptowalne w krótkich formach, na stu pięćdziesięciu stronach było już zanadto nudne.
Opowieść jest jednowątkowa, choć i ten wątek trudno nazwać pełnoprawnym. Jeśli przeczytacie opis wydania, to właściwie wiecie już wszystko, bo nic więcej się nie wydarza. Bohater jest po prostu tylko coraz bardziej „oczarowany” lasem. Kropka. Są nad tym wszystkim oczywiście blackwoodowskie siły natury, domniemanie czegoś pierwotnego czy nieznanego, jest także klimat weird fiction… i tak cały czas bez wyraźnego progresu w fabule. Nie muszę chyba dodawać, że brak przy tym wszystkim wyraźnego zakończenia? Żeby nie było tak negatywnie: podobało mi się obserwowanie (he-he) „akcji” oczami zmartwionej i kochającej żony, która codziennie zauważa, jak w jej mężu jest coraz mniej miłości do niej, a coraz więcej do lasu.
Żałuję, że to nieokreślone coś, to rzekome zło, które pełni rolę antagonisty, nie było bardziej mięsiste. Nie oczekiwałem jakiegoś potwora – nic w tym stylu, oczekiwałem tylko wyraźniejszych manifestacji, jakiegoś choćby zarysu tego fenomenu.
Znając Blackwooda z opowiadań, wiedziałem, czego oczekiwać, a jednak przeceniłem swoje siły i pomęczyłem się z tą niedługą książką. To, co było dla mnie akceptowalne w krótkich formach, na stu pięćdziesięciu stronach było już zanadto nudne.
Opowieść jest jednowątkowa, choć i ten wątek trudno nazwać pełnoprawnym. Jeśli przeczytacie opis wydania, to właściwie wiecie już...
2023-10-20
Uwielbiam rzekomo prawdziwe historie niesamowite. Według mnie opisywanie ich sprawdza się najlepiej w krótkiej formie, tj. na kilkunastu lub dwudziestu kilku stronach, bo interesują mnie fakty, a nie filozofowanie autora. Tutaj jest inaczej, bo dostajemy wprowadzenie, potem właściwą treść dość (może nawet zbyt) dokładnie opisaną, a na końcu jeszcze próbę wyjaśnienia i dywagacje. O dziwo, tym razem mi to tak bardzo nie przeszkadzało… kiedy już udało mi się wejść w lekturę, bo muszę przyznać, że czytając pierwszy rozdział, odrzuciłem ten tytuł aż na rok.
Dobór poruszanych tematów uważam za dobry, zaznaczając, iż nie każdy traktuje o czymś nadnaturalnym. Dla przykładu mamy tutaj historię zaginionego człowieka albo opis internetowego fenomenu Slender Mana. Są oczywiście i bardziej niezwykłe przypadki, jak UFO czy duchy. Ważne, że autor nie leci po banałach, a czytelnik z większością treści zetknie się pierwszy raz. Nie są to też jakieś tam legendy albo zasłyszane nieweryfikowalne historyjki – to duże, udokumentowane sprawy, w które znacznie łatwiej uwierzyć.
Same dywagacje autora także były dla mnie akceptowalne – były taką szczyptą literatury popularnonaukowej, która całkiem nieźle wkomponowała się w całość. Oczywiście, można zadać pytanie, czy te próby wytłumaczenia nie odchodziły zbytnio od omawianego tematu, bo czasami miałem takie wrażenie.
Uwielbiam rzekomo prawdziwe historie niesamowite. Według mnie opisywanie ich sprawdza się najlepiej w krótkiej formie, tj. na kilkunastu lub dwudziestu kilku stronach, bo interesują mnie fakty, a nie filozofowanie autora. Tutaj jest inaczej, bo dostajemy wprowadzenie, potem właściwą treść dość (może nawet zbyt) dokładnie opisaną, a na końcu jeszcze próbę wyjaśnienia i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-06
Nazywanie tej książki zbiorem opowiadań sci-fi jest nieco mylące. Sam spodziewałem się – znając jedynie tytułową historię – twardej fantastyki naukowej, tj. robotów, statków kosmicznych itd. W istocie przydział gatunkowy nie jest tak prosty, o czym czytelnik przekonuje się już na początku, przenosząc się do… starożytnego Babilonu, gdzie poznaje interpretację mitu o Wieży Babel. Pokazuje to, że mamy do czynienia z czymś – z braku lepszego słowa – nieco eksperymentalnym, a autora doceniamy w pierwszej kolejności za pomysłowość. I to pomysłowość co się zowie.
Weźmy choćby właśnie tytułowe opowiadanie, znane z ekranizacji. Wizyta kosmitów nie sprowadza się tutaj do banalnego podboju, lecz do problemu komunikacji z organizmami nie tyle nawet zupełnie obcymi, co w ogóle postrzegającymi rzeczywistość inaczej. Zamiast laserów, mamy semiotykę, zamiast uprowadzeń - lingwistykę. Właściwie każdy utwór ma na siebie intrygujący pomysł. W jednych jest więcej sci-fi, w innych praktycznie nie ma go wcale. Przykładem może być ciągle mocno osadzona w nauce historia badaczki, która odkrywa, że matematyka nie ma sensu, co wywodzi się – trywializuję – z problemu niemożliwości dzielenia przez zero. Czasami i samej nauki jest mniej, jak w przypadku opowiadania o aniołach czyniących cuda. To zresztą niejedyne nawiązanie do religii w zbiorze. Z pożytkiem dla zbioru.
Nie lubisz fantastyki naukowej? Nic nie szkodzi. Nie ona jest tutaj najważniejsza. Najwyżej zmrużysz oczy i odbierzesz wszystko jak jakiś realizm magiczny czy inną poetyckość, a autora weźmiesz po prostu za dobrego twórcę krótszych form literatury pięknej.
Nazywanie tej książki zbiorem opowiadań sci-fi jest nieco mylące. Sam spodziewałem się – znając jedynie tytułową historię – twardej fantastyki naukowej, tj. robotów, statków kosmicznych itd. W istocie przydział gatunkowy nie jest tak prosty, o czym czytelnik przekonuje się już na początku, przenosząc się do… starożytnego Babilonu, gdzie poznaje interpretację mitu o Wieży...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-21
Zbiór to kolejny przedstawiciel, całkiem częstych w literaturze grozy tego typu, opowiadań bez zakończenia. Można oczywiście powiedzieć, że jest ono otwarte, lecz w niektórych przypadkach wymagałoby to naprawdę wiele dobrej woli, ponieważ nie ma nawet wyraźnego punktu kulminacyjnego. Dla mnie zawsze jest to zagwozdka, czy autor wybrał taką kompozycję intencjonalnie, czy zaledwie miał zalążek pomysłu, z którym nie potrafił zrobić nic więcej.
Często takim utworom wiele się wybacza, bo są bardzo dobrze napisane – i tak też jest tym razem. Poza zakończeniami nie brak tutaj niczego, a warsztat pisarski stoi na wysokim poziomie. Głęboko (jak na opowiadania) zarysowani bohaterowie – są; wiarygodny i ciekawy świat przedstawiony – jest; gęsty i mroczny klimat – jeszcze jak; pomysłowość samych historii – no chyba. Symboliki albo jakiejś głębi też nie jest mało, trzeba tylko dać sobie chwilę po przeczytaniu utworu.
Ja bawiłem się nieźle, wiele wyobrażonych scen pozostanie ze mną na dłużej, choć nierzadko byłem zawiedziony tym, że zamiast wyczekiwanego rozwiązania akcji widzę tytuł kolejnego opowiadania.
Zbiór to kolejny przedstawiciel, całkiem częstych w literaturze grozy tego typu, opowiadań bez zakończenia. Można oczywiście powiedzieć, że jest ono otwarte, lecz w niektórych przypadkach wymagałoby to naprawdę wiele dobrej woli, ponieważ nie ma nawet wyraźnego punktu kulminacyjnego. Dla mnie zawsze jest to zagwozdka, czy autor wybrał taką kompozycję intencjonalnie, czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-05
2023-08-01
2023-07-30
2023-06-18
Nie miałem wielkich oczekiwań po tej książce – potrzebowałem po prostu krótkiej i lekkiej lektury, której być może uda się mnie wyrwać z czytelniczej niemocy. Patrząc na ten tytuł w tym kluczu, jestem dość usatysfakcjonowany. Zakładałem, że mogę nie dowiedzieć się niczego nowego o Stanach (w końcu wszyscy całkiem dużo o nich wiemy), byłem jednak w małym błędzie. Nie jest to oczywiście literatura podróżnicza z najwyższej półki; bardziej przypomina ona relację koleżanki po powrocie z zagranicy - dużo tutaj samej autorki, a opowieść jest odrobinę chaotyczna.
Nie miałem wielkich oczekiwań po tej książce – potrzebowałem po prostu krótkiej i lekkiej lektury, której być może uda się mnie wyrwać z czytelniczej niemocy. Patrząc na ten tytuł w tym kluczu, jestem dość usatysfakcjonowany. Zakładałem, że mogę nie dowiedzieć się niczego nowego o Stanach (w końcu wszyscy całkiem dużo o nich wiemy), byłem jednak w małym błędzie. Nie jest to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-04-04
Niech mnie dziobią tytułowe Ptaki, jeśli to nie jest świetny zbiór! Przyznam, że to właśnie one skłoniły mnie to sięgnięcia po tę pozycję (nie oglądałem filmu), a w swej literaturoznawczej ignorancji błędnie spodziewałem się, iż będzie to najlepszy utwór tutaj – jest zaś jedynie najbardziej znanym.
Właściwie „Ptaki”, choć dobre, są najprymitywniejsze, jeśli chodzi o dobór środków wyrazu; to po prostu prosty jak drut, choć zgrabnie napisany thriller z ciekawym punktem wyjścia. Na mnie największe wrażenie zrobiła chyba „Jabłonka”, w której to istnieje swoisty związek między zmarłą, nielubianą przezeń żoną głównego bohatera a starym drzewem owocowym. Piękna symbolika, bez dwóch zdań. Wspaniały był „Prowincjonalny fotograf”, umiejętnie łącząc napięcie zakazanego romansu z wglądem w psychikę głównej bohaterki, znudzonej markizy, łaknącej męskiego dotyku na tyle, by zabawiać się (z) miejscowym kaleką. „Monte Verità” doceniam przede wszystkim za ciężki, mglisty klimat; ten oniryzm wprost przywodzi na myśl prozę weird fiction. Bardzo blisko horroru, acz podanego delikatnie, stoi również „Pocałuj mnie jeszcze raz”, w którym pewna tajemnicza dziewczyna pozwala się odprowadzić na cmentarz.
Podsumowując, pani Daphne du Maurier ma do zaoferowania znacznie więcej niż pierwowzór ekranizacji Hitchcocka, czytelnik zaś niech nie obawia się przestarzałej, zbyt naiwnej lub zbyt grzecznej na dzisiejsze czasy prozy.
Niech mnie dziobią tytułowe Ptaki, jeśli to nie jest świetny zbiór! Przyznam, że to właśnie one skłoniły mnie to sięgnięcia po tę pozycję (nie oglądałem filmu), a w swej literaturoznawczej ignorancji błędnie spodziewałem się, iż będzie to najlepszy utwór tutaj – jest zaś jedynie najbardziej znanym.
Właściwie „Ptaki”, choć dobre, są najprymitywniejsze, jeśli chodzi o dobór...
2023-02-17
2022-12-19
To zaledwie moja druga powieść Michelle Paver, ale przez pewne podobieństwa do „Cieni w mroku” mam wrażenie, że pisze ona dość schematyczne utwory. Być może dlatego „Przepaść” nie dostarczyła mi już tyle rozrywki, a podczas czytania odczuwałem lekką nudę. Ostatecznie jednak nie żałuję lektury tej książki, bo po pierwsze na porę zimową była ona jak znalazł, a po drugie osadzona została w interesującym miejscu, jakim są Himalaje i to nie tylko w sensie geograficznym, lecz także kulturowym, pisarka bowiem wypełnia je miejscowym folklorem i ludnością. Sama fabuła także jest dość zgrabna, bohaterowie zaś nakreśleni są wiarygodnie. Mimo narzekań następnej zimy zapewne znów wrócę do pani Paver.
To zaledwie moja druga powieść Michelle Paver, ale przez pewne podobieństwa do „Cieni w mroku” mam wrażenie, że pisze ona dość schematyczne utwory. Być może dlatego „Przepaść” nie dostarczyła mi już tyle rozrywki, a podczas czytania odczuwałem lekką nudę. Ostatecznie jednak nie żałuję lektury tej książki, bo po pierwsze na porę zimową była ona jak znalazł, a po drugie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-12-10
Jesienią szukam niebeletrystycznych historii o nadnaturalnych zjawiskach, przez co trafiam na najróżniejsze, a do tego coraz mniej popularne książki. „Opowieści z biura duchów” dają nadzieję wysokimi ocenami, z drugiej strony przy tej ich liczbie średnia może być niemiarodajna. Postanowiłem to sprawdzić, nie uchroniwszy się jednak przed wyższymi niż zwykle oczekiwaniami. Trudno byłoby inaczej, skoro tytuł ten stanowią przekazy zwykłych ludzi z całej Polski (i spoza niej) zrzeszonych wokół bloga autorki. Samo to jest już w sobie poniekąd lepsze od jakichś starych legend albo reportaży z podobno nawiedzonych kilkadziesiąt lat temu miejsc. Jak każdy, słyszałem wiele strasznych opowieści od znajomych i czegoś podobnego spodziewałem się dostać tutaj. Po części tak się stało.
Po części, bo książka nie podejmuje tylko tematu ujawniania się dusz w naszym rzeczywistym świecie. Jest o tym zdaje się zaledwie jeden rozdział, a i w tym przypadku mówimy bardziej o znakach we śnie. Najwięcej jest w „Opowieściach z biura duchów” reinkarnacji: jeden rozdział poświęcony relacjom opuszczania zaświatów i schodzenia na ziemię, a inny – wspomnieniom dzieci ze swojego poprzedniego życia. Duża kolejna część wydawnictwa to przypadki śmierci klinicznej oraz tego, jaki wpływ miała na nią doświadczonych. Książkę wieńczą fenomeny związane z samym umieraniem i momentem odchodzenia jak zatrzymujące się zegary albo przeczucia czyjejś śmierci itp. Muszę też jasno podkreślić, że w tym tytule nie ma grozy ani nawet napięcia. To zupełnie nie ten typ reportażu, więc jeśli oczekujesz tutaj dreszczyku – zawiedziesz się. Treść bardziej kojarzy się z artykułami z czasopism jak „Nieznany Świat” albo prędzej „Wróżka” (nigdy nie czytałem, ale jakoś mi pasuje).
Cieszę się, że autorka po prostu przekazuje dalej to, co napisali do niej ludzie. Są oczywiście ciekawsze historie i te mniej ciekawe; jedne wiarygodniejsze, inne naiwniejsze. Jak zawsze w przypadku tego typu pozycji, można w to wierzyć albo nie, niemniej czytelnik zdaje sobie sprawę, że opowiadający mówią to, co uważają za prawdę. Bardzo często nie są to zresztą przypadki ciężkiego kalibru, żeby w nie powątpiewać. W końcu każdy z nas przeżył coś, co mógłby podciągnąć pod paranormalność, choćby tylko był to półproroczy sen. Autorka poza komentowaniem na bieżąco kolejnych przekazów (co często jest niepotrzebne i spowalnia czytanie) wprowadza nas w temat kolejnych rozdziałów, a na ich zakończenie robi krótkie podsumowanie. Mnie się ta książka dłużyła, odłożyłem ją na wiele tygodni gdzieś w środku rozdziału o reinkarnacji, mając dość kolejnych podobnych (także stylem) relacji.
Jesienią szukam niebeletrystycznych historii o nadnaturalnych zjawiskach, przez co trafiam na najróżniejsze, a do tego coraz mniej popularne książki. „Opowieści z biura duchów” dają nadzieję wysokimi ocenami, z drugiej strony przy tej ich liczbie średnia może być niemiarodajna. Postanowiłem to sprawdzić, nie uchroniwszy się jednak przed wyższymi niż zwykle oczekiwaniami....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to