-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-05-31
2024-05-15
Współczesny mainstream mówi nam: depresja, CHAD i inne zaburzenia psychiczne to poważne i realne problemy zdrowotne, których nie można bagatelizować, stygmatyzować, czy przyklejać chorym łatkę “słabeuszy”. To samo tyczy się innych zaburzeń, nazywanych neuroróżnorodnością (autyzm, ADHD, wysokowrażliwość). Leczmy - a mamy już ku temu bardzo skuteczne środki! Ten sam mainstream alarmuje: mamy do czynienia z epidemią chorób psychicznych, i to nie tylko wśród dorosłych, ale i wśród młodzieży, a nawet dzieci. Jakie są jej przyczyny?
Można oczywiście, powołując się na historię medycyny, dywagować, iż kiedyś odium społeczne dot. chorób psychicznych było tak duże, że ludzie do tych chorób się nie przyznawali, i ich nie leczyli. Ci naprawdę ciężko chorzy lądowali w szpitalach, gdzie przeważnie pozostawali do końca życia. Nie było lekarstw. Dziś mamy lepszych specjalistów i skuteczne sposoby terapii, także w warunkach domowych. Czyli: teraz się o wiele więcej diagnozuje. Diagnozuje się też więcej, gdyż poszerzone zostały kryteria diagnostyczne, czego najlepszym przykładem jest ADHD. Kiedyś nie było czegoś takiego, jak ADHD - były niesforne, żywe dzieci. I znów można powiedzieć: ale to dobrze, gdyż dzięki temu więcej osób znajdzie pomoc, a kiedyś byli oni zostawieni samym sobie. To również jest klasyczna, mainstreamowa narracja. Problem w tym, że skala wzrostu zachorowań jest zbyt duża, by powyższe czynniki ją kompleksowo tłumaczyły.
Niedawno oficjalnie posypała się serotoninowa teoria depresji - szum zrobił się wokół artykułu brytyjskiej naukowczyni Joanny Moncrieff na ten temat. "To nic nowego", żaden przełom - odezwali się naukowcy. Naprawdę? Skoro było to wiadomo od dawna, to czemu artykuł Moncrieff wywołał taką burzę? Może wiedzieli wtajemniczeni, ale nie szerokie gremium zainteresowanych? czyli lekarze dobrze wiedzieli, że cała ta biomedyczna teoria chorób psychicznych to zamki postawione na piasku, ale leczą nadal według niej? Obecnie mówi się o tym, że depresja to wynik współdziałania uwarunkowań genetycznych, fizycznego stanu organizmu i stresujących wydarzeń życiowych. Aha - czyli nie wiemy, skąd się bierze, a w każdym razie nie powoduje jej jeden, konkretny czynnik. I tak samo rzecz się ma z innymi zaburzeniami psychicznymi. Mimo to teoria o “zaburzeniach równowagi chemicznej w mózgu” nadal jest powszechna - wystarczy przejrzeć internet. I mimo to nadal stosuje się leki SSRI.
Ok, to skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Skoro mamy takie skuteczne metody leczenia chorób psychicznych, to dlaczego chorych nie ubywa, a przybywa i to w zastraszającym tempie? Whitaker opowiada o amerykańskim przemyśle farmaceutycznym, badaniach zamiecionych pod dywan, skutkach zażywania leków psychotropowych oraz o produkcji chorych. Nic w sumie zaskakującego.
Przypomnieć wypada, iż Whithaker odnosi się praktycznie wyłącznie do sytuacji w Stanach Zjednoczonych, ale przecież sami widzimy, iż trend ten rozlewa się na wszystkie rozwinięte kraje, w tym Polskę. I jakkolwiek na pierwszy rzut oka zakrawa to na kolejną spiskową teorię dziejów, to rzeczowa argumentacja autora, poparta wynikami wieloma badań, a także opiniami psychiatrów sprawia, że przestajemy się lekceważąco uśmiechać. Ta książka była kontrowersyjna 14 lat temu, kiedy wydano ją po raz pierwszy, i pewnie wiele osób uznało ją za “niebezpieczną”, bo głoszącą herezję sprzeczną z mainstreamowym podejściem. Tylko że w ciągu tych lat pojawiły się kolejne badania, potwierdzające to, co opisuje autor. Nie chodzi więc o to, by teraz nawoływać do nieleczenia chorób psychicznych, tylko o to, że w psychofarmakoterapii odpowiednia byłaby daleko idąca ostrożność, gdy tymczasem psychiatrzy zapisują tabsy jak cukierki i po kampanii "oswajania" z problematyką chorób psychicznych nawołują do kolejnej kampanii edukacyjnej nt. metod leczenia stosowanych w psychiatrii.
Przeczytajcie sami, by sprawdzić, czy argumentacja Whitakera was przekona.
Współczesny mainstream mówi nam: depresja, CHAD i inne zaburzenia psychiczne to poważne i realne problemy zdrowotne, których nie można bagatelizować, stygmatyzować, czy przyklejać chorym łatkę “słabeuszy”. To samo tyczy się innych zaburzeń, nazywanych neuroróżnorodnością (autyzm, ADHD, wysokowrażliwość). Leczmy - a mamy już ku temu bardzo skuteczne środki! Ten sam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-14
Jeśli jeden z czołowych apologetów Kościoła, katolik i konserwatysta (były już) przyznaje, że “jest źle”, to znaczy, że naprawdę “jest źle”. Dlatego też chciałam tę książkę przeczytać - by dowiedzieć się, jak to wygląda z tego punktu widzenia… Autor analizuje m.in. przyczyny laicyzacji - przy czym o ile Terlikowski zastanawia się, czemu ona u nas występuje - ja z kolei zadaję sobie pytanie “czemu tak wolno”. Jak się okazuje ten trend dopiero się u nas rozpędza, w miarę jak starsze pokolenia, pamiętające jeszcze PRL i JPII zastępowane są młodymi, wychowanymi w zupełnie innej rzeczywistości. I przez rodziców wcale nie dających im dobrego przykładu jeśli chodzi o religijność.
Polski Kościół sam sobie na to zapracował. Zawsze też był przekonany, że my to jesteśmy inni, niż Europa i że jesteśmy tym ostatnim bastionem, ostoją tradycji i będziemy ewangelizować europejskich ateuszy…Teraz natomiast kurczowo trzyma się z góry upatrzonych pozycji i coraz bardziej odstaje od tego, co się dzieje w realnym świecie. Włączając w to nauczanie aktualnego papieża. I Terlikowski bardzo trafnie to diagnozuje.
Terlikowski przyznaje, że i do niego ta prawda dotarła późno - i z oporami. Ale dotarła. Szanuję takich ludzi - potrafiących zmienić zdanie, kiedy zmieniają się fakty. Potrafią spojrzeć obiektywnie i widzieć rzeczywistość taką, jaka ona jest (a nie jaką chciałoby się, by była). Nawet jeśli oznacza to przyznanie się do porażki. A nie negować fakty i kurczowo trzymać się błędnych tez, choćby się waliło i paliło. Oczywiście ci, którzy zachowują się tak, jak w ostatnim zdaniu - postrzegają teraz Terlikowskiego jako odstępcę i zdrajcę. A przecież publicysta nie krytykuje samej religii, tylko Kościół.
Jeśli jeden z czołowych apologetów Kościoła, katolik i konserwatysta (były już) przyznaje, że “jest źle”, to znaczy, że naprawdę “jest źle”. Dlatego też chciałam tę książkę przeczytać - by dowiedzieć się, jak to wygląda z tego punktu widzenia… Autor analizuje m.in. przyczyny laicyzacji - przy czym o ile Terlikowski zastanawia się, czemu ona u nas występuje - ja z kolei...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-01
Lubię Szymona Hołownię i jego styl, dlatego też czytuję jego książki. Teraz jednak jestem bardziej krytyczna wobec tych fikołków logicznych, jakie autor uprawia w publikacjach dot. religii. W istocie rzeczy niczego one nie wyjaśniają - bo też jak można "wyjaśnić" religie, wiarę? W pewnym momencie zawsze dojdzie się do ściany i stwierdzenia, że tego się wytłumaczyć nie da. Że logiki w tym nie ma. Bo na tym polega WIARA. Gdyby wiara polegała na faktach, to nie byłaby wiarą. I w tej książce to mocno widać. Jak sam autor pisze:
"trzeba opędzić się od pokusy zamiany wiary w wiedzę. Współczesne chrześcijaństwo znajduje sie między młotem, a kowadłem - postęp nauki sprawia, że mamy odpowiedzi na coraz więcej pytań, kurczy się sfera tajemnicy. My chrześcijanie wiemy jednak, że istnieje obszar, którego nauka nigdy nie zbada (...)"
Temu absurdalne są oczekiwania, że nagle Hołownia wyjaśni, czym jest życie pozagrobowe i nawróci ateistów. Ok, ale po co w takim razie brać za wyjaśnianie, skoro się nie umie? Więc można sobie poczytać, troszku się zdenerwować niektórymi opiniami i niewiele poza tym. Np. zwróciłam uwagę na kuriozalny cytowany tekst, że "w ówczesnej rodzinie żona była zobowiązana do posłuszeństwa wobec męża. Gdyby więc mężczyzna pierwszy zerwał zakazany owoc i dał żonie do zjedzenia, to miałaby obowiązek posłuchać" - czyli nawet w raju nie było równości płci i istniało małżeństwo z podziałem na pana i służącą? Przecież wtedy nie było w ogóle grzechu, powinności, małżeństwa, ani seksu!
Poza tym książka w niektòrych kwestiach jednak się zdezaktualizowała. No i nie podoba mi się prześmiewczy stosunek autora do innych opinii, z którymi się nie zgadza, a wynikający po prostu z ograniczonych horyzontów. Np.w anioły można wierzyć, ale prawa zwierząt to bzdura? Tak trudno zrozumieć, że zwierzęta też czują i cierpią i że człowiek nie ma żadnego prawa traktować je tak, jak je traktuje? Jakże to typowe dla chrześcijaństwa...
Lubię Szymona Hołownię i jego styl, dlatego też czytuję jego książki. Teraz jednak jestem bardziej krytyczna wobec tych fikołków logicznych, jakie autor uprawia w publikacjach dot. religii. W istocie rzeczy niczego one nie wyjaśniają - bo też jak można "wyjaśnić" religie, wiarę? W pewnym momencie zawsze dojdzie się do ściany i stwierdzenia, że tego się wytłumaczyć nie da....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-18
Dla mnie rewelacja. Niektórym temat tej książki wydaje się oczywisty, jednak życie pokazuje jak wielu ludzi tego nie potrafi. Żyjemy w dobie czerpania wiedzy głównie z internetu, polaryzacji poglądów i zamykania się w swoich bańkach. Grant pokazuje dlaczego taka postawa jest błędna i może przynosić więcej szkody, niż korzyści. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwanie w błędzie wcale nie jest fajne. Ludziom wydaje się, że stałość poglądów oznacza pewność siebie i wiarygodność - tymczasem może być wręcz odwrotnie. Może to doprowadzić do wielu błędnych decyzji, gdyż złożone problemy wymagają od nas elastyczności w myśleniu. Autor zachęca do przyjęcia postawy naukowca: krytyczna analiza i weryfikacja faktów to podstawowa metoda naukowa, prowadząca do porzucenia błędnych czy nieaktualnych przekonań - bez niej nie byłoby nauki, nie byłoby postępu. Naukowcy mają otwarty umysł. Oto trzy podstawowe założenia takiej weryfikacji:
1. zamiast po prostu przyswajać informacje, poddaj je analizie,
2. odrzuć autorytet i popularność jako kryteria oceny rzetelności tez,
3. pamiętaj, że osoba przekazująca informacje nie zawsze jest ich źródłem.
Właściwie każdy rozdział zawiera mnóstwo kwestii, nad którymi warto się pochylić. Poczynając od internalizacji przekonań, dyskusji na kontrowersyjne tematy, przez tworzenie bezpiecznego środowiska pracy, po dokonywanie wyborów ścieżki życiowej i dążenie do szczęścia. Konkretnie i praktycznie autor pisze o negocjacjach i nakłanianiu innej osoby do zmiany zdania. Za to nie ma w tej pozycji tego, czego nie lubię, czyli szczegółowego rozwodzenia się nad wynikami różnych badań psychologicznych. Książka jest napisana przystępnym językiem, okraszona mnóstwem przykładów i anegdot, a nawet dowcipów.
Poleciłabym ją każdemu, ale w szczególności tym osobom, które "co do zasady zawsze trzymają się swojego zdania".
Dla mnie rewelacja. Niektórym temat tej książki wydaje się oczywisty, jednak życie pokazuje jak wielu ludzi tego nie potrafi. Żyjemy w dobie czerpania wiedzy głównie z internetu, polaryzacji poglądów i zamykania się w swoich bańkach. Grant pokazuje dlaczego taka postawa jest błędna i może przynosić więcej szkody, niż korzyści. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwanie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-13
Homo sapiens, człowiek rozumny. Ale czy racjonalny? Psycholog Daniel Kahneman dowodzi, że nie zawsze tak jest. W wielu sytuacjach życia codziennego posługujemy się bowiem myśleniem intuicyjnym (tzw. szybkim), co pozwala nam szybko reagować i działać, ale też myślenie to jest obciążone wieloma błędami. Każdy, nawet nie-psycholog, zdaje sobie sprawę, że, aby uprościć sobie życie stosujemy stereotypy i generalizacje. Często wyciągamy pochopne wnioski. Kahneman pokazuje jeszcze inne pułapki myślowe, takie jak torowanie, efekt kotwicy, efekt równania do średniej. Dokładnie pokazuje, jak to działa. Zastanawia się też, w jaki sposób ludzie podejmują decyzje i na ile są one racjonalne. Odnosi się tutaj do innych teorii psychologicznych, czy nawet ekonomicznych, stawiając w opozycji tzw. ekona (czyli człowieka racjonalnego) do prawdziwych ludzi, którzy często nie są racjonalni, popełniają błędy w myśleniu. Jednym z najciekawszych rozdziałów jest ten, w którym autor pisze o prognozowaniu i o tym, ile warte są opinie wszelkiego rodzaju ekspertów... Co więcej, pułapki myślowe czyhają na każdego, nawet na psychologów, będących świadomych, jak to działa. Nikt nie jest w stanie funkcjonować w pełni racjonalny sposób, posługując się tylko systemem myślenia "wolnego", czyli tzw. systemem 2, który jest włączany wtedy, kiedy zwykłe, intuicyjne myślenie nie wystarcza. Prowadzi to do zaskakujących konkluzji, dotyczących m.in. sensu nauczania psychologii.
Problem z literaturą psychologiczną polega na tym, że nie zawsze jest ona tak ciekawa, jak by się tego można spodziewać, przynajmniej okiem laika. Schody zaczynają się, kiedy badacz-psycholog zaczyna wchodzić w szczegóły badań, opisując zachodzące koniunkcje, korelacje i mediany. Zachodzi tu bowiem zderzenie ciekawej (dla większości ludzi) tematyki, jaką są sekrety ludzkiego umysłu, z próbami ujęcia ich w matematyczne tabele. A przecież umysłu i emocji nie da się tak po prostu zmierzyć, zważyć i policzyć. Tym niemniej psychologowie ciągle próbują. W "Pułapkach myślenia" może nie jest to tak uciążliwe, tym niemniej książka napisana jest dosyć wymagającym językiem (wymagającym na pewno włączenia "Systemu 2"). Momentami wydaje się, że jest to pozycja bardziej z dziedziny statystyki, ekonomii, czy probablistyki - autor lubuje się w przykładach dotyczących robienia zakładów i obliczania prawdopodobieństwa, czego osobiście w psychologii nie znoszę. Są w tej książce rozdziały lżejsze i ciekawsze, są i mniej ciekawe - np. najgorszym rozdziałem, napisanym trudnym językiem i nie pasującym według mnie nawet do tematyki jest rozdział ostatni dot. poczucia szczęścia/dobrostanu.
Pozycja jest ciekawa, aczkolwiek Ameryki Kahneman nie odkrywa, być może tylko doprecyzowuje i objaśnia pewne pojęcia. To jest tak, że nie trzeba kończyć psychologii, żeby, w mniejszym lub większym stopniu zdawać sobie sprawę, że często w naszym rozumowaniu chodzimy na skróty, choć laicy często nie wiedzą o co w tym dokładnie chodzi. Choć pewnie są osoby, które u siebie tego nie podejrzewają - ale one na pewno nie sięgną po tę lekturę. No i można to było napisać przystępniej - i za to obniżam ocenę.
Homo sapiens, człowiek rozumny. Ale czy racjonalny? Psycholog Daniel Kahneman dowodzi, że nie zawsze tak jest. W wielu sytuacjach życia codziennego posługujemy się bowiem myśleniem intuicyjnym (tzw. szybkim), co pozwala nam szybko reagować i działać, ale też myślenie to jest obciążone wieloma błędami. Każdy, nawet nie-psycholog, zdaje sobie sprawę, że, aby uprościć sobie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-16
Jak zwykle z wydawnictwa Insignis wychodzi doskonała pozycja. Ta książka to faktycznie mindfuck. Opowiada o wojnie psychologicznej, dzięki której refe-rendum w Wielkiej Brytanii wygrali zwolennicy Brexitu, a wybory w USA Donald Trump. Wojnie, w której żołnierzami – pionkami jesteśmy my wszyscy, którzy korzystamy z Internetu i mediów społecznościowych. O tym, jak się nami manipuluje, wykorzystując ludzkie słabości poznawcze i emocjonalne. Jedna z najciekawszych i niestety najbardziej alarmujących książek, jakie czytałam w tym roku. Bo w roku pandemii podsycanie ludzkich strachów i gniewu jest wyjątkowo łatwe.
Jak zwykle z wydawnictwa Insignis wychodzi doskonała pozycja. Ta książka to faktycznie mindfuck. Opowiada o wojnie psychologicznej, dzięki której refe-rendum w Wielkiej Brytanii wygrali zwolennicy Brexitu, a wybory w USA Donald Trump. Wojnie, w której żołnierzami – pionkami jesteśmy my wszyscy, którzy korzystamy z Internetu i mediów społecznościowych. O tym, jak się nami...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-19
Myślę, że książka dobrze wyjaśnia czym właściwie jest moralność, skąd się wzięła i dlaczego różni ludzie różnie do niej podchodzą, mając różny system wartości. Autor opisuje dychotomię poglądów politycznych i dzięki temu można zrozumieć „drugą stronę” (jeśli ma się wystarczająco otwarty umysł), podobnie, jak przydarzyło sie to psychlogowi. Nie ze wszystkimi tezami się zgadzam, co głównie chyba wynika z różnic kulturowych - książka, jak wiele innych jest amerykanocentryczna i autor momentami prezentuje typowe dla tego narodu poglądy, np. co do wolnego rynku. Natomiast ważne jest przesłanie tej pozycji, zwłaszcza w obecnych czasach, że powinniśmy dążyć do wzajemnego zrozumienia, bo obydwie strony konfliktu (jesli chodzi o politykę) mają coś mądrego do powiedzenia.
Myślę, że książka dobrze wyjaśnia czym właściwie jest moralność, skąd się wzięła i dlaczego różni ludzie różnie do niej podchodzą, mając różny system wartości. Autor opisuje dychotomię poglądów politycznych i dzięki temu można zrozumieć „drugą stronę” (jeśli ma się wystarczająco otwarty umysł), podobnie, jak przydarzyło sie to psychlogowi. Nie ze wszystkimi tezami się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-29
Mit urody to klasyka literatury feministycznej. Naomi Wolf pisze o tym, jak po zdobyciu przez kobiety równouprawnienia, pojawiła się nowa siła, mająca na celu ubezwłasnowolnienie kobiet poprzez skupienie ich na własnym ciele i wyglądzie oraz poddawanie cały czas bezlitosnej i nieproszonej ocenie. Od najmłodszych lat wbija się nam do głowy, że najważniejsze, co mamy to uroda, zatem pół życia spędzamy na różnego rodzaju upiększaniu się i walką z jej mankamentami oraz własnymi kompleksami. Żeruje na tym ogromny przemysł kosmetyczny, czy odzieżowy, kreujący wiele potrzeb i zjawisk. Mamy czasopisma kobiece piszące w kółko o makijażach, kremach, fryzurach, odchudzaniu się, medycynie estetycznej, itp. To samo reklamy, blogi, vlogi. Kobiety tkwią w swoistym Paragrafie 22 – wymaga się od nich, by były kobiece, a jednocześnie ta kobiecość staje się często pretekstem do niechcianych awansów seksualnych. Kobiety, które nie dbają o urodę traktuje się jak jakieś odmieńce, a jednocześnie z lekceważeniem podchodzi się do owych czysto kobiecych zainteresowań, czyli pielęgnacji urody i mody. Mężczyzna może zajmować się w wolnym czasie swoim hobby, podczas gdy kobieta większość tego czasu spędza na dbaniu o wygląd.
Mit urody napisany został 30 lat temu i jest nadal aktualny, a może jeszcze bardziej, niż był w latach 90-tych. Spirala jest jeszcze bardziej nakręcona, poprzeczka jeszcze wyżej ustawiona. Najgorsze jest to, że mamy tak wyprane mózgi, że nawet nie widzimy, że coś tu nie gra, uważamy, że to jest normalne. Zresztą nie o to chodzi, żeby o siebie nie dbać, tylko o to, żeby nie było temu podporządkowane całe nasze jestestwo oraz aby wymogi w tym względzie były takie same dla obu płci. I o tym jest ta książka.
Mit urody to klasyka literatury feministycznej. Naomi Wolf pisze o tym, jak po zdobyciu przez kobiety równouprawnienia, pojawiła się nowa siła, mająca na celu ubezwłasnowolnienie kobiet poprzez skupienie ich na własnym ciele i wyglądzie oraz poddawanie cały czas bezlitosnej i nieproszonej ocenie. Od najmłodszych lat wbija się nam do głowy, że najważniejsze, co mamy to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-24
Nie tylko marnujemy w mediach społecznościowych swój czas, ale media te powodują u nas spadek zdolności poznawczych (a zapewne też wpływają na pojawianie się zaburzeń rozwojowych, takich jak autyzm, ADHD, których przecież współcześnie diagnozowanych jest coraz więcej, nie wspominając o depresji); stajemy się mniej racjonalni, a bardziej emocjonalni, mniej uważni i mniej inteligentni. Wreszcie dorzucić do tego trzeba osłabienie tkanki społecznej - dzielenie ludzi, podsycanie konfliktów, osłabianie więzi i zaufania do innych. A to przecież jest niezbędne, by społeczeństwo efektywnie funkcjonowało.
Faktycznie najwięcej w "Złodziejach" jest na temat nowoczesnych technologii, ale to nie wszystko, co autor “obwinia” za nasz spadek uwagi. Hari pisze też o śnie, stresie, pracy, czy nawet diecie, czyli o tym, co po prostu składa się na “współczesny styl życia” w rozwiniętych społeczeństwach (i wszystko się ze sobą wiąże). Możnaby tu pomyśleć, że tu autor się już zagalopował. Wpływ diety, czy zanieczyszczenia środowiska na problemy z uwagą trudno udowodnić - i tu to, o czym pisze Hari wydało mi się już bardziej intuicyjne, tudzież spekulatywne. Nie jest jednak wykluczone, że w przyszłości znajdziemy więcej argumentów na poparcie tych tez, tak jak znaleźliśmy dowody na to, że palenie szkodzi, albo że ołów powoduje uszkodzenia mózgu.
Istotne jest to, że Hari problem diagnozuje jako systemowy (zewnętrzny) - gdy tymczasem ów system usiłuje przerzucić odpowiedzialność zań na jednostki (tak, jak zresztą jest z wieloma innymi kwestiami, np. katastrofą klimatyczną, chorobami cywilizacyjnymi, etc.). Dany problem może leżeć po stronie jednostki, ale wtedy dotyczy on stosunkowo niewielkiej liczby tych jednostek. Jeśli jednak cierpi większość ludzi, lub nawet wszyscy, to chyba należałoby przyczyny poszukać “wyżej”, zamiast zganiać na jednostkową “nieudolność”. Żaden człowiek nie funkcjonuje w próżni: na każdego oddziałuje splot różnych czynników, począwszy od biologii, przez środowisko, po doświadczenia życiowe. A dzisiaj świat pełen jest pokus, a sztaby programistów i marketingowców pracują nad tym, by nam coś sprzedać, do czegoś przekonać, wciągnąć do króliczej nory, wykorzystując nasze zwykłe słabości. To tajemnica Poliszynela: same Big Techy przyznają, że media społecznościowe są skonstruowane tak, byśmy spędzali w nich jak najwięcej czasu. Czy więc aby na pewno "wystarczy wyłączyć wtyczkę"? W ten sposób dostajemy przekaz, iż to my powinniśmy dostosować się do technologii, a nie ona być dostosowana do nas. Że to człowiek jest dla technologii, a nie technologia dla człowieka. I to my “popełniamy błędy” korzystając z nowoczesnych technologii, a nie one są błędnie zaprojektowane. Dlatego podobało mi się to, ze Hari nawołuje do tego, by się na to nie godzić, by walczyć z tym, co robią big techy. To samo pisze prof. Zuboff, odnosząc się do przekazu o "nieuchronności postępu".
To, o czym mowa jest w tej książce nie było dla mnie niczym nowym, o wpływie mediów społecznościowych już sporo czytałam. Ale Hari podaje to w bardzo przystępnej formie, czytało mi się tę pozycję jak beletrystykę. Nie oznacza to, że autor sam sobie to wymyślił: bibliografia jest obszerna, a w treści znajdziemy wiele odnośników do badań i rozmowy z różnymi specjalistami. Osobiście nie widzę powodu by dyskredytować tę prace, i wylewać dziecko z kąpielą z powodów przeszłych błędów autora, nie mających związku z tą książką. Jest to dla mnie kompletnie bez sensu, zwłaszcza, kiedy już się książkę przeczytało i tym bardziej, że jej treść jest wartościowa; to po prostu przejaw cancel culture. Autor nie mówi nam przecież niczego kontrowersyjnego, czy szkodliwego, na ten temat piszą też inni, z podobnymi wnioskami i postulatami, a świadomość rzeczy, o których mowa, może nam tylko wyjść na dobre. I nawet nie chodzi o badania czy bibliografię, bo dziś badania można zrobić na wszystko. Ale ręka w górę, kto nie łapie się na tym, że nie może skupić się dłużej, niż kilka minut, że ciągle skacze pomiędzy tym, co robi, apkami na telefonie, nie jest w stanie przeczytać dłuższego tekstu, nie mówiąc o wysiedzeniu np. na seansie filmowym (bez sięgania po telefon)? Nie widzę.
Podzielam obawy autora o to, że ludzie w kryzysie uwagi, z pogarszającymi się zdolnościami poznawczymi, nie będą w stanie poradzić sobie z poważnymi problemami, przed którymi stoimy, przede wszystkim katastrofą klimatyczną, ale też kwestią SI. Warto o tym pomyśleć, a nie tylko traktować to jak narzekania boomera, technopesymisty, któremu nie podoba się kierunek, w jakim zmierza świat.
Nie tylko marnujemy w mediach społecznościowych swój czas, ale media te powodują u nas spadek zdolności poznawczych (a zapewne też wpływają na pojawianie się zaburzeń rozwojowych, takich jak autyzm, ADHD, których przecież współcześnie diagnozowanych jest coraz więcej, nie wspominając o depresji); stajemy się mniej racjonalni, a bardziej emocjonalni, mniej uważni i mniej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-09
"Wcale nie jest taka dobra, są inne znacznie lepsze książki na ten temat" - usłyszałam kiedyś o tej pozycji. I teraz wiem czemu - bo to nie jest poradnik, tylko książka popularnonaukowa. I bardzo dobrze, gdyż poradników nie cierpię! Ale jeśli ktoś spodziewał się konkretnych recept na zmianę, czy wyrobienie jakichś nawyków to tu ich nie znajdzie - autor pisze o tym bardzo ogólnie. Natomiast ciekawie omawia samo zagadnienie, pętlę nawyku oraz to, jak te nawyki funkcjonują w różnych sferach naszego życia. Np. nawyki zakupowe. Pętla nawyku to coś, co obecnie jest też powszechnie wykorzystywane w mediach społecznościowych. Wszystko to Duhigg opisuje na przykładach konkretnych osób, czy firm. Lekko obniża wartość tej pozycji fakt, że w niektórych aspektach się zdezaktualizowała, za błyskawicznym postępem technologicznym. Np. ten rozdział, gdzie mowa jest o zbieraniu danych statystycznych by tworzyć profile klienta i reklamę pozycjonowaną - w obliczu dzisiejszej potężnej inwigilacji, stosowanej przez Big Techy, metody opisane przez Duhingga wydają się dziecinną zabawką.
"Wcale nie jest taka dobra, są inne znacznie lepsze książki na ten temat" - usłyszałam kiedyś o tej pozycji. I teraz wiem czemu - bo to nie jest poradnik, tylko książka popularnonaukowa. I bardzo dobrze, gdyż poradników nie cierpię! Ale jeśli ktoś spodziewał się konkretnych recept na zmianę, czy wyrobienie jakichś nawyków to tu ich nie znajdzie - autor pisze o tym bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-12
Zdumiewający przypadek milczących z własnego wyboru bliźniaczek, ich dziwaczne zachowanie zafrapowały mnie od pierwszych stron. Całe ich życie opisane jest przez autorkę w bardzo skrupulatny, ale i wyważony sposób - doceniam, że brak tu jednoznacznych ocen, ferowania wyroków, choć pewna taka nuta wkrada się pod koniec książki. Nie podzielam zdania autorki w kwestii rodziców bliźniaczek: uważam, że stanowią one przykład rażącego zaniedbania ze strony ww. Nie dostrzegam w tym reportażu również żadnych dowodów na "rasowe uprzedzenia", o których mowa w opisie - jedynie dowody na to, że psychiatria 40 lat temu pozostawiała dużo do życzenia, zresztą nawet dziś bardzo wielu rzeczy w tej dziedzinie nie wiemy i podejrzewam, że też nie wiedziano by, co zrobić z tak dziwacznym zachowaniem. Dla pełnego obrazu wartościowe byłoby przedstawienie opinii innych osób, czy to bliskich, czy psychologów, prawników i innych, którzy mieli do czynienia z siostrami Gibbons.
Zdumiewający przypadek milczących z własnego wyboru bliźniaczek, ich dziwaczne zachowanie zafrapowały mnie od pierwszych stron. Całe ich życie opisane jest przez autorkę w bardzo skrupulatny, ale i wyważony sposób - doceniam, że brak tu jednoznacznych ocen, ferowania wyroków, choć pewna taka nuta wkrada się pod koniec książki. Nie podzielam zdania autorki w kwestii rodziców...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-12
2023-11-26
Haidt i Lukianoff kwestionują trzy nieprawdy (jak sami twierdzą), które zdominowały współczesne myślenie, a które, ich zdaniem stoją u podstaw zachowania młodego pokolenia: co cię nie zabije, to cię osłabi, zawsze kieruj się przede wszystkim sercem oraz życie to starcie między dobrymi, a złymi. Wskazują na poważne zaburzenia poznawcze (katastrofizowanie, nadinterpretowanie, negatywne myślenie) oraz na dualistyczne postrzeganie świata, które jest nieprawdziwe i może prowadzić do wielu szkód. Autorzy omawiają problem także pod innymi kątami, jak rosnąca polaryzacja społeczeństwa, czy merkantylizacja wyższych uczelni.
Można polemizować z niektórymi twierdzeniami autorów, jako bardziej intuicyjnymi i zdroworozsądkowymi, niż "potwierdzonymi empirycznie", ale niektórych rzeczy po prostu empirycznie potwierdzić się nie da (i nie ma takiej potrzeby) - np. tego, że człowiek od tego ma rozum, by się nim posługiwać, a nie ulegać emocjom i pierwotnym instynktom. Można twierdzić: dobrze, że młodzi są wrażliwi i nie akceptują pewnych rzeczy (które były akceptowane dawniej) - ok, tylko nie może się to manifestować wyzwiskami i groźbami, a nawet przemocą fizyczną - czym w takim układzie różnią się ci młodzi, od osób, które rzekomo ich obraziły? A gdyby założenie “co cię nie zabije, to cię osłabi” , a co za tym idzie sejfityzm, były jednak prawdziwe, to dlaczego rośnie lawinowo liczba osób (głównie młodych) cierpiących na depresję i wszelkiego rodzaju zaburzenia? "Życie to starcie między dobrymi, a złymi" - to tak, jakby powiedzieć "życie to bajka" - bo tak wygląda to tylko w bajkach (i dorośli powinni z tego poglądu wyrosnąć).
"Rozpieszczony umysł" to także trochę taki poradnik i dla rodziców (co robić, żeby jednak nie wychowywać dzieci w kulturze sejfityzmu), dla studentów, dla władz uniwersytetów (jak radzić sobie z roszczeniami pokolenia iGen). Myślę też, że każdy z nas powinien zatrzymać się na omawianych w tekście zaburzeniach poznawczych i zastanowić się, czy sam im również nie ulega.
Bardzo to było dla mnie ciekawe, pouczające, ale też niepokojące, a momentami nawet przerażające. Kultura call-out połączona z wypaczonym postrzeganiem świata jest zagrożeniem dla wolności, nie tylko słowa i prowadzić może do panoptikonu. Autorzy zastanawiają się, jak ci niedojrzali ludzie będą funkcjonować w prawdziwym świecie, ale co, jeśli ten “prawdziwy” świat będzie wyglądać właśnie tak, jak oni tego chcą - przecież to oni (także) będą go tworzyć?
Haidt i Lukianoff kwestionują trzy nieprawdy (jak sami twierdzą), które zdominowały współczesne myślenie, a które, ich zdaniem stoją u podstaw zachowania młodego pokolenia: co cię nie zabije, to cię osłabi, zawsze kieruj się przede wszystkim sercem oraz życie to starcie między dobrymi, a złymi. Wskazują na poważne zaburzenia poznawcze (katastrofizowanie, nadinterpretowanie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-03
Spodziewałam się książki z zakresu religioznawstwa - chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o kulcie La Santa Muerte, o jego pochodzeniu, wyznawcach, o tym, jak wyglądają obrzędy w tym kulcie. Tymczasem autor bardziej występuje z pozycji "misjonarza" namawiającego, by czytelnik/czytelniczka sami wstąpili w szeregi wyznawców i pisze o praktykach magicznych. W dodatku wszystko to jest opisane w bardzo ogólny i ocierający się o banał sposób (dobra magia, nie czyń zła, bo do ciebie powróci, itp.). Nie tego oczekiwałam.
Spodziewałam się książki z zakresu religioznawstwa - chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o kulcie La Santa Muerte, o jego pochodzeniu, wyznawcach, o tym, jak wyglądają obrzędy w tym kulcie. Tymczasem autor bardziej występuje z pozycji "misjonarza" namawiającego, by czytelnik/czytelniczka sami wstąpili w szeregi wyznawców i pisze o praktykach magicznych. W dodatku wszystko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-14
Dla mnie za bardzo teoretyczna, mimo, że tak naprawdę jest to w połowie poradnik psychologiczny. Złote rady, aby dystansować się od życia, tylko tak naprawdę jak to zrobić?
Najciekawsze w sumie były fragmenty o życiu Marka Aureliusza.
Dla mnie za bardzo teoretyczna, mimo, że tak naprawdę jest to w połowie poradnik psychologiczny. Złote rady, aby dystansować się od życia, tylko tak naprawdę jak to zrobić?
Najciekawsze w sumie były fragmenty o życiu Marka Aureliusza.
Nie do wiary. Co ci Włosi mają z tymi satanistami i rytualnymi mordami? Tylko, że podobne historie miały miejsce nie tylko we Włoszech (np. opisana przez Lawrence Wrighta w książce nomen omen "Szatan w naszym domu"). Trudno też nie mieć skojarzeń z procesami w Salem. Jasne, że tego sprawy o przemoc seksualną, zwłaszcza dotycząca dzieci, są bardzo trudne i kontrowersyjne; werdykt w którąkolwiek stronę zawsze obarczony jest oskarżeniami o sprzyjanie albo ofierze, albo sprawcy. Komu wierzyć? Jak mówi doświadczenie i znajomość ludzkiej psychiki - prawdę zawsze można nagiąć i dopasować do z góry przyjętej tezy... Jeśli nie potwierdzasz, to... zrobimy wszystko, żebyś potwierdził. Incepcja naprawdę istnieje. Tylko że mamy XX wiek, czasy nauki i przynajmniej dorośli - sędziowie, śledczy, biegli - powinni mieć więcej oleju w głowie, przynajmniej na tyle, by zadać sobie pytania, jakie zadał sobie autor tej książki. Proste, logiczne pytania. A nie wierzyć w niestworzone historie rodem z baśni braci Grimm. A jeśli sobie ich nie zadali, to dlaczego? Wszystko to jest głęboko niepokojące w kontekście tego, że opisane zjawisko ma charakterystykę samosprawdzającej się przepowiedni, napędzanej przez różnego rodzaju elementy środowiskowe. Podobnie jak "epidemia chorób psychicznych", z którą obecnie mamy do czynienia. Potem już trudno dociec, co było pierwsze: jajko, czy kura. Czy faktycznie mamy wzrost przypadków i dlatego coraz więcej o nich słyszymy, czy wzrost ten jest napędzany tym, że coraz więcej się o tym mówi?
A książka czyta się "sama".
Nie do wiary. Co ci Włosi mają z tymi satanistami i rytualnymi mordami? Tylko, że podobne historie miały miejsce nie tylko we Włoszech (np. opisana przez Lawrence Wrighta w książce nomen omen "Szatan w naszym domu"). Trudno też nie mieć skojarzeń z procesami w Salem. Jasne, że tego sprawy o przemoc seksualną, zwłaszcza dotycząca dzieci, są bardzo trudne i kontrowersyjne;...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to