Marionetka Sylwia Bies 7,9
ocenił(a) na 101 dzień temu „Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
którzy kolejno wchodzą i znikają”
Świat jest wielką sceną, na której wciąż trwa przedstawienie.
Nawet teraz.
Właśnie w tej chwili…
Słyszysz…?
Zewsząd dochodzi tembr rozentuzjazmowanej widowni.
Słychać szelest słów.
Widać wyczekujące spojrzenia kierowane w stronę estrady.
Jeszcze pustej.
Wtem słychać dzwonek.
Gasną światła.
Cichną rozmowy.
Kurtyna w górę!
Pora rozpocząć show!
Skrupulatnie przygotowany
„festiwal fałszu” i zakłamania!
Pojawiają się aktorzy.
Są onieśmieleni.
W ich oczach czai się strach.
Nie chcą się bać.
W ich ciele widać lęk.
Nie chcą już drżeć.
W ich umysł wkrada się obawa.
Nie teraz…
Gdy pora rozpocząć przemarsz złamanych dusz.
Trudno im zaakceptować obecność widzów, świadków ich „drogi krzyżowej”.
A jednak grają.
Grają swoje role dokładnie wyreżyserowane przez innych.
Grają z całych sił, gnani nadzieją na lepsze jutro.
„Są jak kukiełki, rzucane we wszystkie strony, pozbawione jakiejkolwiek sprawczości”.
Czują szarpanie, ciągłe szturchanie. Ktoś wciąż pociąga za sznurki.
A oni poddają się ich woli, raz za razem wykonują, „co im każe sprężyna”.
To męczy.
To boli.
„Marionetki!... Wszystko marionetki!...”
To wszystko kształtuje pęknięcia,
a potem szczeliny, przez które zagląda śmierć.
Ale jeszcze nie teraz!
„Jak w upiornym kalejdoskopie obrazy zmieniają się i przenikają wzajemnie. Rysy i krawędzie zacierają się”.
AKT PIERWSZY.
Scena pierwsza.
Julia i Agnieszka.
Półsierota versus „kochana” przez rodziców córeczka.
Wynik zdawałoby się oczywisty.
Nokaut!
A może nie?
Obydwie zagubione, zepchnięte na margines świata, łaknące zrozumienia i prawdy.
Mocno i zachłannie.
Same i samotne.
Zawierają pakt, który pomaga im
radzić sobie z tym całym emocjonalnym bałaganem, który
kształtuje w nich siłę i wolę przetrwania.
„Wdech, wydech. Wdech, wydech
i dalej!”
Przed nimi wyjątkowo złe scenariusze, które w żaden sposób nie pomagają zawalczyć o własną tożsamość.
Kolejne trudne sceny do odegrania.
To brnięcie przez pole minowe niezrozumienia, to ciągła ucieczka przed życiem zbudowanym na kłamstwie.
Są, jak ptaki, którym podcięto skrzydła nim zdołały nauczyć się latać.
Ptaki uwięzione we własnych
domach-klatkach, wypełnionych bolesnymi razami i sztywnymi, drewnianymi dziadkami.
*
Bezwładność.
Tym staje się ich życie.
*
Wciąż pod powierzchnią.
Z jednym tylko haustem powietrza…
Tak potrzebnego, by przetrwać, by nie czuć bolesnego mrowienia,
by nie doświadczać dreszczy wprawiających ciało w nieprzyjemny dygot smutku, by mocy nabrały słowa: „Chciałabym, żeby moja mama umarła”.
Tak naprawdę, to wszystko to „tylko lukier, który pokrywa śmierdzące, zgniłe wnętrze”.
*
AKT DRUGI należy do rodziców.
Do dorosłych opiekunów swych dzieci.
Ich kunszt aktorski naprawdę zadziwia. Chowają prawdziwe oblicza za maskami, za którymi kryje się manipulacja i sadyzm.
Prowadząc psychologiczną grę i wyjątkowo paskudne testy lojalności, zastawiają pułapki na dzieci, z których nie mają szans się uwolnić.
Roztaczają gigantyczną wprost aurę pozorów, która wsysa ich w odległe czeluści innej rzeczywistości, tworząc niedościgniony wzór kamuflażu, swoiste alter ego w którym kryją się zamknięte obawy i „zamiłowania do okrucieństwa i przemocy”
Ogromne pole minowe zbudowane na kłamstwie.
*
AKT TRZECI jest wyjątkowy, bo to świat widziany oczyma Alana, czteroletniego chłopca.
Ten świat jest jedyny w swoim rodzaju.
Do bólu szczery.
Przejrzysty i prawdziwy.
Bo z takim światem czytelnik konfrontuje się niezwykle rzadko.
Dziecko uczące się życia po „mamowemu” i „tatowemu”.
Dziecko dostrzegające więcej niż wydaje się nam dorosłym
W jego oczach, jak w obiektywie, widać wzloty i upadki dorosłych oraz czuć gorzki posmak codzienności.
To powietrze wypełnione dziecięcą intonacją wypełnia „śmiertelna cisza, nieprzenikniona jak tajemnica umierania”.
*
Demony czuwają.
To nie ta chwila. Nie ten czas.
Rezerwacja na życie bez strachu odwołana.
Pojawia się Patrick.
Oprawca czy ofiara?
Kolejna marionetka, dokładnie wyreżyserowana.
Każda jej linka jest przymocowana do innej, oddzielnej części ciała.
Następna lalka w zaplanowanym danse macabre!
Kroki w tym makabrycznym tańcu plączą się i coraz silniej zaciskają obręcze.
Kleszcze wspomnień wprawiają w szaleńczy pęd powietrze.
Kara.
Kara za grzechy?
Niechciana pokuta?
Czy można było zapobiec tragedii…?
Jedno jest pewne:
„Istnieją marionetki, które same pociągają
za swoje sznurki.”
*
I cisza…
A w niej dźwięczące donośnym tembrem wyrzuty sumienia!
Jak je zagłuszyć…?
Nie można, bo sterczą na plecach jak garby, których nie można zrzucić, bo stały się elementarną cząstką jestestwa.
*
To koniec przedstawienia.
Ale publiczność nie reaguje.
Jest oniemiała.
Na sali zalega nieznośna cisza.
I gdy po chwili dociera prawda, widownia ożywa!
Słychać aplauz i brawa…
*******************************
Jeśli zdecydujecie się na lekturę „Marionetki”, będzie to niezapomniana lekcja w teatrze ludzkich dążeń i poruszający akt, w którym „emocje i napięcia pomiędzy bohaterami odgrywają większą rolę niż kryminalna zagadka”.
*
Doświadczycie wielkiej sztuki kłamstwa, półprawd i tajemnic.
*
Ujrzycie osobliwy przemarsz marionetek „tańczących na sznurkach” dziedziczonych z pokolenia na pokolenie i żałosny korowód oczekiwań i płonnych nadziei.
Staniecie się świadkami retrospekcji błędów i złych decyzji, monodramu dorosłości zamkniętego w zbyt młodym ciele.
I wreszcie weźmiecie udział w wernisażu iluzji, która wprawia w zadziwienie, gdy prawda staje się złudzeniem.
*
Strawa dla ducha
Pożywka dla umysłu!
Wyśmienita odsłona Sylwii!
*
DROGA AUTORKO!
Dziękuję, że mogłam stać przy Tobie w drodze do premiery „Marionetki”!
To dla mnie ogromny zaszczyt, bo Twoje książki są dla mnie wielką inspiracją i głośnym szeptem, który zawsze budzi we mnie refleksje.
*
Ps.
Narracja pierwszoosobowa, w której wypowiadają się kolejni bohaterowie sprawia, że świat widziany ich oczami nabiera wielu odcieni i pokazuje ich punkt widzenia.
Dwie perspektywy czasowe 2016/2009 są jak esencja, która stopniowo nabiera aromatu pozwalając delektować się smakiem…
Nie od razu.
Stopniowo.
Za chwilę…
*
Ogromnie polecam!