-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2024-06-02
2024-06-01
"Nie może dać się złapać.
Już od roku włamuje się do domów.
Nie może dać się złapać."
Lubię czytać książki, które potrafią mnie oderwać od własnych problemów i wejść w rolę książkowych bohaterów, ale nie spodziewałam się, że lektura książki “Chłopak, który okradał domy. I dziewczyna, która skradła jego serce” tak bardzo mnie pochłonie a nawet niemal roztrzaska na kawałeczki moje serce..., a przecież to "tylko" młodzieżowa literatura.
Tak książka jest jednak dość wyjątkowa i to pod wieloma względami. Autorka poruszyła w swej powieści kilka naprawdę trudnych tematów wzbudzających silne emocje. Od trudnego dzieciństwa, przez alkohol i narkotyki oraz bezdomność małoletnich i problemy z radzeniem sobie w życiu, znęcanie się nad dziećmi oraz problemy z choroba autystyczną.
Sam i jego starszy brat Avery mieli dość trudne dzieciństwo, po odejściu matki ojciec nie miał czasu na zajmowanie się chłopcami, wolał imprezy w klubach a dzieci tylko mu przeszkadzały. Tryb ich życia znacząco wpłynął na dalsze postrzeganie przez nich świata, złe wzorce wracały do nich jak bumerang. Ciotka, u której zostawił swoich synów w ogóle nie zamierzała się nimi zbytnio zajmować, tym bardziej, że Avery mimo tego, że był starszy od Sama, ciągle potrzebował opieki. I to opieki Sama, bo nikt tak jak on nie rozumiał, że Avery jest inny, wyjątkowy, bardziej podatny na różne bodźce z zewnątrz i nie widzi świata w taki sposób jak to widzą pozostali ludzie. Jest osobą ze spektrum autyzmu, potrzebuje spokoju i wyciszenia, lecz nie ma w tej chwili na to szansy. Sam stara się chronić brata przed złymi ludźmi, a robi to w jedyny znany sobie sposób. Sam potrafi się bić..., jak ojciec.
"Gość był wielki, ale Sam potrafi się bić. W końcu to praktyka czyni mistrza."
Gdy chłopcy z wielu przyczyn trafiają na ulicę, to Sam nadal chce zapewnić starszemu bratu bezpieczeństwo. Zaczyna wkradać się do opuszczonych domów, żeby w nich przenocować i zjeść. Po to żeby przeżyć. Nie może zgłosić się o pomoc do nikogo, gdyż poszukuje go policja...
Początkowo wystarczało Samowi tylko krótkie korzystanie z opuszczonych domów, zabierał z nich tylko klucze na pamiątkę, miał ich sporą kolekcję w plecaku. Później jednak zaczął kraść pozostawione przez wypoczywających mieszkańców przedmioty a nawet pieniądze. Miał dość dobrą wprawę i nie dał się złapać. Do czasu...
Gdy pewnego dnia obudził się w domu, który z zostawionych na lodówce zapisków wynikało, że właściciele wracają w niedzielę, okazało się, że już są w domu i szykują śniadanie. Sam trafi na dom należący do wieloosobowej rodziny a w dodatku zjawiło się jeszcze kilka zaproszonych na śniadanie gości. Liczba osób przeraziła chłopca i nie wiedział w jaki sposób może się wymknąć niepostrzeżony...
Ta duża rodzina i ten dom jednak tak go przyciągał, bo całe życie o takim marzył, dla siebie i brata. W tym rodzinnym chaosie Sam poczuł, że nie chce uciekać, chociaż powinien.
W jaki sposób Sam wyjdzie niezauważony? Czy wpadnie w ręce policji? Co stanie się Z jego bratem? Czy wreszcie uda się im znaleźć rodzinne szczęście?
Piękna, ale jednocześnie bardzo smutna historia. Nie tylko o rodzinnej miłości, ale również o braterskiej przyjaźni, o pierwszej miłości, czy raczej zauroczeniu, o trudnej codzienności osób, które tak naprawdę nie mają swojego miejsca na ziemi, brakuje im nie tylko domu, ale także kogoś, kto by w tym domu witał ich z uśmiechem i radością...
Wyciskająca łzy opowieść i na długo zostanie w mojej pamięci.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Books4YA w ramach akcji recenzenckiej portalu Lubimy Czytać.pl.
"Nie może dać się złapać.
Już od roku włamuje się do domów.
Nie może dać się złapać."
Lubię czytać książki, które potrafią mnie oderwać od własnych problemów i wejść w rolę książkowych bohaterów, ale nie spodziewałam się, że lektura książki “Chłopak, który okradał domy. I dziewczyna, która skradła jego serce” tak bardzo mnie pochłonie a nawet niemal roztrzaska na kawałeczki...
2024-06-01
Książka "450 ściegów na drutach" przypomniała mi o ulubionym zajęciu mojej mamy, której atrybutami były właśnie druty i kłębki włóczki oraz książki...
Mamy już nie ma, ale jej robione "na zapas" skarpety wypełniają szuflady. Ja również bardzo lubię wszelkie tego typu robótki, chociaż wolę szydełko, gdyż to tylko... jeden drut.
Mam wiele różnych poradników na temat wzorów dziergania, lecz ten jest z pewnością bardziej kolorowy, więc zdecydowanie łatwiej można opanować nie całkiem łatwą technikę. Myślę, że nawet osoby nie mające wprawy, potrafią znaleźć coś dla siebie, bo opisy są bardzo przejrzyste i zrozumiałe nawet dla laików.
"Włóczka to termin ogólny, określający wiele rozmaitych gatunków grubszej przędzy."
"Włóczka najczęściej sprzedawana jest w motkach o określonej wasze, podanej w gramach. Niektóre gatunki, zwłaszcza bardzo grube, są czasami oferowane w pasmach do samodzielnego zwijania."
Autorzy po kolei nie tylko tłumaczą jakiej używać włóczki, jak nabierać oczka i jak je zamykać, ale także wyjaśniają bardziej skomplikowane wzory (ażurowe również) oraz jak łączyć różnokolorowe włóczki żeby stworzyć efektowne wzory.
Podstawowe są oczka lewe i prawe i chociaż dla wielu może się to wydawać czarna magią, to mimo wszystko jest to bardziej proste niżby się na pierwszy rzut oka zdawało.
Najprostszą z robótek na drutach jest oczywiście szalik lub opaska, ale nawet tu można korzystając z tego poradnika wyczarować najbardziej wymyślny i skomplikowany wzór.
Z doświadczenia wiem, że każda osoba inaczej trzyma druty i włóczkę, więc nie ma się co zrażać, jeśli nie będziemy ściśle stosować porad. Ważne, żeby praca z drutami i kłębkiem włóczki sprawiała nam przyjemność i po skończonej pracy zachwycali się nią wszyscy wokół. A nawet zazdrościli nam kreatywności. Samodzielnie zrobiony nawet prosty szalik może być podstawą do dumy a także zachętą do zrobienia czegoś większego.
Moją największą robótką wykonaną własnoręcznie był sweter dla męża z norweskimi wzorami..., ale wolałam robić mniejsze rzeczy jak: śpioszki dla dzieci, małe sweterki dla nich oraz skarpetki... Problem dla mnie stanowi jednak wykonywanie pięty, którą za mnie dziergała mama (szybciej i sprawniej), ale teraz muszę sobie poradzić sama.
"450 ściegów na drutach" to 96 stron kolorowych stron ze wskazówkami, informacjami, oraz ciekawostkami i różnymi instrukcjami dotyczącymi szybkiego przyswojenia wiedzy i nauczenia się prostych, podstawowych technik nabierania i przerabiania oczek na drutach.
Czytając książkę zobaczyłam, że jest mnóstwo wskazówek nie tylko dla tych co potrafią już nieźle śmigać drutami, ale nawet dla każdego laika. Od umiejętności czytania wzorów, schematów i symboli, a także podstawowych sposobów dodawania i upuszczania oczek, przez bardziej zaawansowane techniki. Przykładów ściegów jest tu naprawdę ogrom.
To skarbnica wiedzy na temat dziergania na drutach! Ten ilustrowany poradnik pomoże ci tworzyć wyjątkowe projekty!
Polecam książkę wszystkim, nie tylko początkującym, bo przecież nikt nie wie wszystkiego i zawsze można znaleźć wzór, o którym nie mieliśmy wcześniej pojęcia.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM dziękuję za egzemplarz książki.
Książka "450 ściegów na drutach" przypomniała mi o ulubionym zajęciu mojej mamy, której atrybutami były właśnie druty i kłębki włóczki oraz książki...
Mamy już nie ma, ale jej robione "na zapas" skarpety wypełniają szuflady. Ja również bardzo lubię wszelkie tego typu robótki, chociaż wolę szydełko, gdyż to tylko... jeden drut.
Mam wiele różnych poradników na temat wzorów...
2024-05-31
2024-05-30
#Wyzwanie LC maj 2024
"Stroiciel fortepianów" to opowieść o bezimiennym stroicielu w średnim wieku, którego życie zostało splecione muzyką z historiami kilku innych bohaterów.
Nostalgiczna, skłaniająca do przemyśleń na temat niespełnionych ambicji oraz przemijania i żalu.
Bezimienny stroiciel w średnim wieku opowiada o swoich niewykorzystanych szansach, gdyż mając wielki talent nie spełnił swoich marzeń. Czy tego żałuje? Czy jest rozczarowany swoim życiem? Niekoniecznie...
"Stroiciel to nie tylko znawca fortepianu, musi również znać wszystkie utwory, które pianista chce wykonać podczas koncertu, ponadto musi także rozpoznawać styl i sposób interpretacji muzyka."
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile osób stoi za sukcesem jednego artysty. Zachwycamy się grą pianistów, lecz zazwyczaj nie myślimy o tych, dzięki którym fortepian czy pianino wydaje czyste dźwięki. To właśnie stroiciel dba o instrument i niemal oddaje mu swoje serce a nikt o nim nie myśli ani nie docenia jego pracy. A przecież gdyby nie jego trud, pianista mógłby po prostu źle wykonywać swoje utwory, bo instrument nie brzmiałby tak jak powinien.
Można nawet powiedzieć, że to stroiciel łączy fortepian z pianistą w jedną, spójną całość.
„…każdy fortepian, nowy czy stary, ma duszę. Dopiero strojenie łamie zaklęcie i ją uwalnia, w innym przypadku pozostałaby uwięziona na wieki.”
Sięgnęłam po tę książkę bez żadnego zastanawiania, po prostu miałam ochotę na wysłuchanie lżejszego audiobooka i niezbyt długiego, w taki sposób wybór padł na tę powieść.
Pomysł na fabułę bardzo dobry, lecz niezbyt mi się podobał sam przekaz. Czasem gubiłam się w wątkach, które jakoś nagle się urywają a pojawiają się całkiem nowe, które nawet wprowadzały mnie z zakłopotanie, więc musiałam się cofać aby zrozumieć lepiej przekaz autora.
Stroiciel jest w tej powieści narratorem i sam o sobie mówi, że jest nikim, chociaż za chwilę podkreśla to, jaki jest genialny...
Nie wszystkich ta książka zachwyci, bo można w niej wyczuć brak szczerości, czasem sam bohater stwarza właśnie taką pozę nieszczerego człowieka.
Jednak ta krótka opowieść niesie ze sobą dużo emocji związanych ze stratą i pustką.
Jeśli lubicie krótkie i emocjonujące historie związane z muzyką, to polecam.
#Wyzwanie LC maj 2024
"Stroiciel fortepianów" to opowieść o bezimiennym stroicielu w średnim wieku, którego życie zostało splecione muzyką z historiami kilku innych bohaterów.
Nostalgiczna, skłaniająca do przemyśleń na temat niespełnionych ambicji oraz przemijania i żalu.
Bezimienny stroiciel w średnim wieku opowiada o swoich niewykorzystanych szansach, gdyż mając wielki...
2024-05-30
2024-05-28
# Wyzwanie LC czerwiec 2024
"Kiedy byłem mały, dostałem w prezencie globus. Moją ulubioną zabawą było kręcenie nim z zamkniętymi oczami i zatrzymywanie go palcem."
"Nadbagaż, czyli opowieści podróżne" Michała Rusinka to zbiór felietonów z jego podróży, od roku 2019 publikowanych w miesięczniku "Twój styl". Zebrało się ich już tyle, że starczyło na zapakowanie w zgrabnie uformowany przewodnik - poradnik - pamiętnik, czy też po prostu reportaż. Nie jest to tylko jednak zwykły reportaż, autor znany jest tego, ze świetnie pisze i na dodatek ciekawie i z humorem. Aż chce się czytać.
Jego opowieści podróżne są nie tylko żartobliwe, lecz uczące, możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. I to nie tylko o autorze, ale o jego rodzinie i znajomych. Co jakiś czas pojawia się na kartkach wzmianka o Wisławie Szymborskiej, lecz to nic dziwnego, skoro Michał Rusinek był jej sekretarzem i towarzyszył w podróżach. Chociaż trzeba dodać, że nasza poetka - noblistka nie za bardzo lubiła podróże.
"Wisława Szymborska nie miała natury podróżniczki. Namówienie jej na wyjazd na spotkanie autorskie graniczyło z cudem. Jak udało się ją zaprosić do Izraela w 2004 roku? Nie wiadomo."
"Wisława Szymborska zapytana kiedyś, co najbardziej lubi w podróżach, odpowiedziała, że powroty do domu."
Autor przekonuje czytelnika, że my doceniamy podróże nie wtedy, kiedy je odbywamy, ale gdy po powrocie możemy o nich opowiedzieć innym, że potrafimy czerpać radość i przyjemność z tego, co umiemy przekazać, bo samo doznanie nam nie wystarcza, nie dostarcza tak silnych bodźców jak opowiadanie. Z pewnością coś w tym jest, bo gdy sama skądś wracam to lubię przekazać bliskim to, co widziałam. Również gdy oni wracają z wojaży to buzie im się nie zamykają...
Okazuje się, że są różne rodzaje podróży a nawet nie wszystkie rozgrywają się w czasie. Jakie? Sami do tego już dojść musicie, jeśli to Was interesuje.
Michał Rusinek przekazuje nam sporo swoich spostrzeżeń, które mogą nam ułatwić zagraniczne wojaże. Ostrzega przed kradzieżami, błędami językowymi czy gramatycznymi w innych krajach, uczy jak korzystać z kart i bankomatów w niektórych egzotycznych rejonach świata i wielu jeszcze innych kwestiach. Z takimi właśnie "przygodami" związanych jest kilka opowieści w książce. Nie sposób przytoczyć o czym jeszcze autor pisze, to po prostu trzeba przeczytać samemu.
Dodam jeszcze tylko, że autor wraca też do podróżowania w czasach PRL-u i do słynnego autostopu...
"Jednym z najbardziej fascynujących mnie - od dzieciństwa - urządzeń służących do podróżowania są schody ruchome."
Polecam tym bardziej, że książka jest bardzo ładnie i porządnie wydana i zawiera sporo ciekawych fotografii z dowcipnym komentarzem autora.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
# Wyzwanie LC czerwiec 2024
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Kiedy byłem mały, dostałem w prezencie globus. Moją ulubioną zabawą było kręcenie nim z zamkniętymi oczami i zatrzymywanie go palcem."
"Nadbagaż, czyli opowieści podróżne" Michała Rusinka to zbiór felietonów z jego podróży, od roku 2019 publikowanych w miesięczniku "Twój styl". Zebrało się ich już tyle, że starczyło na zapakowanie w zgrabnie...