-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-20
2024-05-12
Ebook w abonamencie legimi.
Rozmowa autorki z Wioletą Sadowską (do odsłuchania na yt na kanale tej ostatniej) zachęciła mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Czytałam już reportaże o przytułkach dla sierot i kobiet, prowadzonych w Irlandii przez kościół katolicki i przestępstwach, jakie tam miały miejsce, ale tematyka Wielkiego Głodu w latach 1845-52, okupacja Irlandii w tym czasie przez Wielka Brytanię i praktycznie ludobójstwo, jakiego Brytyjczycy dokonali na Irlandczykach były mi całkowicie nieznane. Autorka bardzo zgrabnie poprowadziła równolegle dwa wątki – współczesny, nieco przewidywalny, lżejszy, ale będący dobrym przerywnikiem dla wątku historycznego, ciężkiego do przebrnięcia dla czytelnika ze względu na temat. A na końcu bardzo zgrabnie obydwa wątki połączyła. Te 337 stron połknęłam w dwa dni i Wam ogromnie polecam. Wartościowa pozycja i dobrze napisana!
Ebook w abonamencie legimi.
Rozmowa autorki z Wioletą Sadowską (do odsłuchania na yt na kanale tej ostatniej) zachęciła mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Czytałam już reportaże o przytułkach dla sierot i kobiet, prowadzonych w Irlandii przez kościół katolicki i przestępstwach, jakie tam miały miejsce, ale tematyka Wielkiego Głodu w latach 1845-52, okupacja Irlandii w tym...
2024-05-10
Małgorzata Starosta próbowała swoich sił w różnych gatunkach literackich, i w każdym wychodziły spod jej pióra wspaniałe książki. Tym razem sięgnęła po temat szeptuch i znachorek. Sądząc po entuzjastycznych recenzjach wypadła i tu znakomicie. Przyczyna pewnie leży we mnie, bo ja się w takiej literaturze zupełnie nie odnajduję, a to z jednego powodu. O ile nie jest dla mnie magią – jako terapeutki metod naturalnych – fakt, że pewne rośliny zbiera się rano, inne – w południe, a jeszcze inne po południu, bo każda o innej porze dnia rozwija najbardziej swoje właściwości lecznicze, o ile jestem w stanie zaakceptować wpływ księżyca na rośliny i zawarte w nich soki – bo przeciez on działa jak magnes na oceany i powoduje ich przypływy i odpływy, o tyle nie potrafię zaakceptować wypowiadania zaklęć do jakichś bliżej mi nieznanych sił w nocy. Ja po prostu lubię wiedzieć, z jakimi siłami mam do czynienia. Strefa transcedentalna tego świata istnieje, przekonałam się o tym nieraz osobiście, ale nie zawsze są to energie/siły pozytywne, nie mamy pewności, z kim/czym wchodzimy w kontakt. W przeczucia wierzę – są ludzie bardziej wrażliwi, są sny prorocze itp. zjawiska, jak prekognicja. Nawet zwierzęta potrafią czuć i widzieć energie, których my z naszym ograniczonym zmysłem oczu nie widzimy. Są osoby, które widzą aurę i nie potrzebują do tego zdjęć kirlianowskich. To dla mnie jest biologia czy fizyka, jeszcze niezupełnie zbadana, jak działa. Ale przyzywanie jakichs sił? Nie... Choć muszę powiedzieć, że w Niemczech jest bardzo popularne „zamawianie” półpaśćca. Praktykują to nawet niektórzy lekarze, którzy nauczyli się formułek od szeptuch. Ale i ci nie wiedzą, jak to funkcjonuje, kto ich próśb wysłuchuje. Bo metoda ta się sprawdza, są nawet ogłoszenia w gazetach „Zamawiam półpaśćca ”.
Literacko postacie do mnie nie przemówiły – drętwe jakieś. Nie potrafiłam się z nimi zaprzyjaźnić. Nie uruchomiła ta historia we mnie żadnych emocji, ani pozytywnych ani negatywnych, oprócz lekkiego znużenia. Przeczytałam i szybko zapomnę. Ale może Wam się spodoba? Przekonajcie sie sami.
Małgorzata Starosta próbowała swoich sił w różnych gatunkach literackich, i w każdym wychodziły spod jej pióra wspaniałe książki. Tym razem sięgnęła po temat szeptuch i znachorek. Sądząc po entuzjastycznych recenzjach wypadła i tu znakomicie. Przyczyna pewnie leży we mnie, bo ja się w takiej literaturze zupełnie nie odnajduję, a to z jednego powodu. O ile nie jest dla mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-03
Ebook w abonamencie legimi.
Autorka zastosowała tu manewr odwrotny od obowiązującego w wielu obyczajówkach schematu fabuły, gdzie najpierw bohaterowie mają poważne problemy, które z czasem znikają, a po nich następuje dobre zakończenie. Tu mamy 75-letnią seniorkę rodu Ingrid Kręcisz i jej czworo dorosłych, przeważnie już w wieku średnim dzieci oraz wnuki, niektóre już nastoletnie. Sporo w tej książce humoru, a główna bohaterka, bystra na umyśle i cięta w języku, w niczym nie przypomina stetryczałej staruszki. Stopniowo w poukładane życie jej dzieci wkradają się różne problemy, takie, jakie wszyscy znamy, jeżeli nie z własnych doświadczeń, to z otoczenia. A kiedy atmosfera dochodzi niemal do wrzenia – autorka kończy tom pierwszy! I zostawia czytelnika w niepewności do do dalszych losów bohaterów! Jak tak można, autorko? 😉 Trudno, muszę poczekac na tom drugi.
Ogromnie się uśmiałam, zwłaszcza w pierwszej połowie tego tomu. Polecam, dobra rozrywka.
Ebook w abonamencie legimi.
Autorka zastosowała tu manewr odwrotny od obowiązującego w wielu obyczajówkach schematu fabuły, gdzie najpierw bohaterowie mają poważne problemy, które z czasem znikają, a po nich następuje dobre zakończenie. Tu mamy 75-letnią seniorkę rodu Ingrid Kręcisz i jej czworo dorosłych, przeważnie już w wieku średnim dzieci oraz wnuki, niektóre już...
2024-05-01
Ebook w abonamencie legimi.
W tej obyczajówce najbardziej urzekł mnie pomysł na fabułę – cztery koleżanki, nawet niezbyt ze sobą zaprzyjaźnione w czasach szkolnych, po spotkaniu klasowym łapią ze sobą kontakt, który zacieśnia się z czasem i przeradza w sieć wzajemnej pomocy. Coś takiego przydarzyło się i mnie. Choć mam nieprzerwanie przez te wszystkie lata parę bliskich przyjaciółek z czasów liceum i studiów, to po spotkaniu w 20 lat później okazało się, że z koleżanką ze studiów, z którą nie rozumiałam się wtedy zbyt dobrze, nagle rozumiemy się doskonale, w pół słowa. A spotkanie klasowe z Naszej Klasy zaowocowało bardzo bliską więzią z inną koleżanką, z którą kiedyś też nie miałam zbyt bliskich kontaktów.
Wszystkie cztery bohaterki mają poważne życiowe problemy i nie spełniły swoich marzeń z młodości. Mimo to książka nie przygnębia, bo sieć pomocnych przyjaciółek pozwala im uniknąć załamania w trudnych momentach. Piękna opowieść o kobiecej przyjaźni i wzajemnej pomocy. Urzekająca okładka jak zawsze w Wydawnictwie Flow. Polecam tę pozycję na poprawę nastroju. Z przyjemnością sięgnę po drugą część.
Ebook w abonamencie legimi.
W tej obyczajówce najbardziej urzekł mnie pomysł na fabułę – cztery koleżanki, nawet niezbyt ze sobą zaprzyjaźnione w czasach szkolnych, po spotkaniu klasowym łapią ze sobą kontakt, który zacieśnia się z czasem i przeradza w sieć wzajemnej pomocy. Coś takiego przydarzyło się i mnie. Choć mam nieprzerwanie przez te wszystkie lata parę bliskich...
2024-05-01
Nie znam programów tv autorki ani innych jej książek, to mój pierwszy kontakt z nią. Dobry, reporterski styl. Fascynujące historie dziesięciu kobiet, gdzie spoza pojedyńczych losów wyziera sytuacja kobiet w danym kraju. Dowiedziałam się sporo nowego. Większość historii pozostanie na długo w mojej pamięci. Warto przeczytać, polecam.
Nie znam programów tv autorki ani innych jej książek, to mój pierwszy kontakt z nią. Dobry, reporterski styl. Fascynujące historie dziesięciu kobiet, gdzie spoza pojedyńczych losów wyziera sytuacja kobiet w danym kraju. Dowiedziałam się sporo nowego. Większość historii pozostanie na długo w mojej pamięci. Warto przeczytać, polecam.
Pokaż mimo to2024-04-29
Ebook w abonamencie legimi.
Nie wiem, jakim cudem zaliczono tę książeczkę (160 stron w wersji papierowej) do kategorii „opowieści dla młodszych dzieci”, bo słownictwo, jakiego używają autorzy - bardzo dorosłe - nawet starszym dzieciom sprawi trudności ze zrozumieniem. Specyficzne spojrzenie na świat oczami kota, który wcale nie jest wredny. Ten tytuł to kłamstwo! Przyjemna, pełna humoru lektura, obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli kotów. A jeżeli nie macie kota, to podarujcie ją jakiemuś kociarzowi, na pewno się ucieszy!
Polecam.
Ebook w abonamencie legimi.
Nie wiem, jakim cudem zaliczono tę książeczkę (160 stron w wersji papierowej) do kategorii „opowieści dla młodszych dzieci”, bo słownictwo, jakiego używają autorzy - bardzo dorosłe - nawet starszym dzieciom sprawi trudności ze zrozumieniem. Specyficzne spojrzenie na świat oczami kota, który wcale nie jest wredny. Ten tytuł to kłamstwo! Przyjemna,...
2024-04-21
Jak dobrze, że w 1990 roku zlikwidowano w Polsce Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, bo inaczej treść tej książki nie przeszłaby przez cenzurę. Autorka ukazuje tu skomplikowane i połączone ze sobą losy Polaków i Niemców w Łodzi i Koluszkach. W PRL-u role były jasno rozpisane – Rosjanin to był ten dobry, a Niemiec to był ten zły, wieczny wróg.
Kolejna obyczajówka mojej ulubionej autorki, napisana dobrym stylem i oczywiście z dobrym zakończeniem. A w środku – sporo mądrych przemyśleń i rad życiowych, którym ja, stojąca już raczej bliżej końca życia niż początku, mogłam tylko przytakiwać. Młodszym czytelniczkom zaś radzę uważnie czytać i brać je pod uwagę przy podejmowaniu życiowych decyzji.
Podobał mi się zarówno wątek współczesny jak i retrospekcyjny. Zgrabne nawiązanie do historii Romea i Julii. Dobra rozrywka z głębszym podtekstem. Piękna okładka. Szkoda, że w ebooku legimi nie ma ilustracji. Zdecydowanie polecam mimo to.
Jak dobrze, że w 1990 roku zlikwidowano w Polsce Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, bo inaczej treść tej książki nie przeszłaby przez cenzurę. Autorka ukazuje tu skomplikowane i połączone ze sobą losy Polaków i Niemców w Łodzi i Koluszkach. W PRL-u role były jasno rozpisane – Rosjanin to był ten dobry, a Niemiec to był ten zły, wieczny wróg.
Kolejna obyczajówka...
2024-04-18
US-amerykańska autorka liczyła już sobie 65 lat (ur. w 1957 r.), kiedy ukazał się jej debiut w kwietniu 2022. Zastanawiam się, czy bazowała na własnych doświadczeniach czy też kobiet z pokolenia jej matki. Opisuje ona lata 50-te w USA, kiedy kobietom wyjątkowo trudno było przebić się w życiu zawodowym pośród mężczyzn, ale podobne sytuacje zdarzają się do dziś w Stanach czy innych konserwatywnych krajach, może nie tak masowo, ale jednak często. Zapytajcie szefów kadr, kogo chętniej zatrudnią – dyspozycyjnego mężczyznę czy kobietę, która może zajść w ciążę i zablokować etat, albo będzie brała zwolnienia na chore dzieci. Iluż szefów wykorzystuje prace podwładnych i podpisuje się pod nimi jak pod własnym dziełem? Moja koleżanka po studiach inżynieryjnych w Polsce w latach 70-80-tych bardzo długo nie mogła znaleźć pracy. Rozmowy przebiegały dobrze, dopóki nie okazywało się, że chodzi o nią, kobietę, a nie np. o jej brata. Na studiach przeważają na większości kierunków kobiety. A jaki stanowią procent w dużych firmach na kierowniczych stanowiskach? Znacznie mniejszy. Dlatego też ta książka stała się bestsellerem na świecie, i to w 2022 roku, bo temat jest nadal aktualny, choć nie w takim stopniu jak w latach 50-tych.
Podoba mi się styl autorki i jej specyficzny humor. Są fragmenty, które wzruszają, wywołują współczucie dla głównej bohaterki.Polubiłam ją za niewzruszoną postawę bycia sobą bez względu na okoliczności, to akurat mamy wspólne. Te 464 strony połknęłam w dwa dni i Wam gorąco tę pozycję polecam.
PS. Genialnie pasująca do treści okładka.
US-amerykańska autorka liczyła już sobie 65 lat (ur. w 1957 r.), kiedy ukazał się jej debiut w kwietniu 2022. Zastanawiam się, czy bazowała na własnych doświadczeniach czy też kobiet z pokolenia jej matki. Opisuje ona lata 50-te w USA, kiedy kobietom wyjątkowo trudno było przebić się w życiu zawodowym pośród mężczyzn, ale podobne sytuacje zdarzają się do dziś w Stanach czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-02
Rzadko daję literaturze rozrywkowej ocenę wyższą niż 8 gwiazdek, ale tu nie mogłam dać mniej niż 9. Ta książka pełna jest wciągających czytelnika emocji - wzruszeń, smutku po utracie bliskiej osoby, humoru, niesamowitej mocy przyjaźni. Powtarzające się włamania, trupy i grożące głownej bohaterce niebezpieczeństwo utraty życia trzymają czytelnika w napięciu. Jest też nutka flirtu i sąsiedzkiej pomocy oraz humorystyczne użeranie się głównych postaci, trzech Gracji, z przedstawicielami policji. Niebanalna i wartka fabuła, a przede wszystkim znakomity styl autorki, wyrażający się w błyskotliwych dialogach i dobrze zarysowanych postaciach – to wszystko sprawia, że książka jest „nieodkładalna”, dopóki jej się nie skończy. Zwykle marudzę, że komedie kryminalne nie powinny być dłuższe niż 240 stron, a tu 400 stron połknęłam dosłownie i jeszcze mi było mało 😊. Na marginesie pojawiają się też znajome postacie z serii „Garstka z Ustki”.
Z niecierpliwością czekam na następne tomy „Gracji”, a Wam gorąco polecam tę lekturę.
Rzadko daję literaturze rozrywkowej ocenę wyższą niż 8 gwiazdek, ale tu nie mogłam dać mniej niż 9. Ta książka pełna jest wciągających czytelnika emocji - wzruszeń, smutku po utracie bliskiej osoby, humoru, niesamowitej mocy przyjaźni. Powtarzające się włamania, trupy i grożące głownej bohaterce niebezpieczeństwo utraty życia trzymają czytelnika w napięciu. Jest też nutka...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-01
Czegokolwiek moja ulubiona autorka Małgorzata Starosta się tknie, obojętnie jakiego gatunku literackiego, to robi to doskonale. I choć jestem zwolenniczką zagadek kryminalnych Jeremiego i Lindy, to muszę przyznać, że i „Sprawa lorda Rosewortha”, nawiązująca stylem do brytyjskich klasycznych kryminałów, udała się autorce znakomicie. Nie brakuje tu typowego dla stylu Starosty humoru słownego i dobrze zarysowanych postaci. Akcja rozbudowana, bohaterów wielu, ale wszystko w ilości do opanowania przez czytelnika. W dodatku treść powiązana z rzeczywistymi wydarzeniami.
Świetna rozrywka, polecam!
Czegokolwiek moja ulubiona autorka Małgorzata Starosta się tknie, obojętnie jakiego gatunku literackiego, to robi to doskonale. I choć jestem zwolenniczką zagadek kryminalnych Jeremiego i Lindy, to muszę przyznać, że i „Sprawa lorda Rosewortha”, nawiązująca stylem do brytyjskich klasycznych kryminałów, udała się autorce znakomicie. Nie brakuje tu typowego dla stylu Starosty...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-24
Ebook w abonamencie legimi.
Na tę nieznaną mi postać franciszkanina, mającego tytuł sługi bożego, trafiłam poprzez zachęcającą recenzję znajomej z lc Agnieszki Żelaznej. Polski Szarbel, rozwiązujący nasze codzienne problemy – jakże potrzebowalabym pomocy kogoś takiego, bo problemów mi ostatnio nie brakuje – pomyślałam sobie😊.
Spodziewałam się po autorze bardziej wciągającego stylu, ale niestety – tej pozycji nie czyta się lekko, zwłaszcza na początku, bo Terlikowski bardzo szczegółowo przedstawia życie i pracę Wenantego Katarzyńca. Warto jednak doczytać do końca, bo im dalej, tym ciekawiej. Przypisy są obszerne, czasem z dokładnymi objaśnieniami, a bibliografia- imponująca. Widać, że autor nie szczędził czasu i wysiłku, żeby spłacić w tej formie dług u Wenantego za spełnienie prośby pisarza. O innych spełnionych prośbach jest w tej książce niewiele, ale kiedy weszłam na stronę internetową Wenantego, to znalazłam tam mnóstwo literatury na ten temat i innych materiałów. Są nawet apki w różnych językach z jego modlitwami.
Wenanty był osobą bardzo pracowitą, niesamowicie pobożną (święty już za życia w oczach współczesnych), jako introwertyk musiał się przemóc, opiekując się klerykami. Podobało mi się, że bardziej niż wywody teologiczne lubił przytaczać słuchaczom konkretne opisy cudów. Zastanawiam się, czy przesadnym umartwianiem (siedzenie godzinami w zimnym konfesjonale, niedbanie o posiłki i ciepłą odzież) nie łamał 5-go przykazania „nie zabijaj”, czyli nie zabijaj i samego siebie przez brak dbałości o ciało, ale niech to Bóg rozstrzygnie. A skoro spełnia prośby składane za pośrednictwem Wenantego, to chyba to Bogu nie przeszkadzało? 😉. Polecam tę pozycje i osobę Wenantego, bo to postać ciekawa - sam nie miał lekko w życiu, a dowodów na to, że pomaga, jest sporo. Warto się nim zainteresować. Polecam też recenzję Agnieszki Żelaznej.
Ebook w abonamencie legimi.
Na tę nieznaną mi postać franciszkanina, mającego tytuł sługi bożego, trafiłam poprzez zachęcającą recenzję znajomej z lc Agnieszki Żelaznej. Polski Szarbel, rozwiązujący nasze codzienne problemy – jakże potrzebowalabym pomocy kogoś takiego, bo problemów mi ostatnio nie brakuje – pomyślałam sobie😊.
Spodziewałam się po autorze bardziej...
2024-03-18
Na książkę trafiłam poprzez recenzję znajomej z lc i dziwię się, że ta napawająca otuchą lektura tak niewielu znalazła czytelników. Autor, katolicki duchowny, opisuje przypadki ze swojej praktyki, ukazujące, że Bóg czynił cuda nie tylko dwa tysiące lat temu, ale i dzisiaj tych niewytłumaczalnych ludzkim rozumem wydarzeń nie brakuje. Zgadzam się z nim całkowicie, bo moje życiowe doświadczenia to potwierdzają. Na plus zapisuję, że szuka potwierdzenia uzdrowień w badaniach lekarskich, że mówi bez teologicznego bełkotu. Podoba mi się, że wskazuje na konieczność przebaczenia ludziom i pojednania z Bogiem przez spowiedź, aby jak to nazywam – z wypraną i czystą duszą przedstawiać swoje prośby, choć znam przypadki, że i bez tego dochodziło do cudownych uzdrowień. Tłumaczy, jak należy rozumieć przebaczenie i że jego brak może być przyczyną różnych problemów. Potwierdza to cytatami z Biblii. Podoba mi się sposób ewangelizacji autora, trudne problemy przedstawia codziennym językiem, trafiającym do czytelnika.
Wydawnictwo RTCK (skrót od „Rób to, co kochasz”) wydaje wiele książek religijnych znanych autorów, m.in. ks. Pawlukiewicza czy ks. Kaczkowskiego. Tę samą nazwę noszą grupy katolickich świeckich, którym duszpasterzuje autor. Z opisu ich działania na ich stronie internetowej wynika, że jest to jakaś odmiana ruchu charyzmatycznego, choć nigdzie nie jest to wyraźnie powiedziane. Nie miałam z charyzmatykami bliższego kontaktu. Raz byłam na Mszy o uzdrowienie u jezuitów łódzkich, którą prowadzili charyzmatycy i wyszłam z mieszanymi uczuciami. Za to ten sposób modlitw o uzdrowienie, jaki przedstawia autor, bardzo mi odpowiada.
Lekturę polecam gorąco.
Na książkę trafiłam poprzez recenzję znajomej z lc i dziwię się, że ta napawająca otuchą lektura tak niewielu znalazła czytelników. Autor, katolicki duchowny, opisuje przypadki ze swojej praktyki, ukazujące, że Bóg czynił cuda nie tylko dwa tysiące lat temu, ale i dzisiaj tych niewytłumaczalnych ludzkim rozumem wydarzeń nie brakuje. Zgadzam się z nim całkowicie, bo moje...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-15
Książkę przeczytałam dwa razy – najpierw w oryginale po niemiecku, a potem sięgnęłam po wydanie polskie, bo byłam ciekawa, jak z tymi oryginalnymi zwrotami, odbiegającymi od poprawnego niemieckiego, poradził sobie tłumacz. Otóż Arkadiusz Żychliński wywiązał się z tego zadania znakomicie! Tej niewielkiej rozmiarem pozycji nie sposób zapomnieć. Oryginalny styl, oryginalny splot dziejów kilku pokoleń. Przeskoki czasowe nie psują przyjemności czytania. Kawałek świetnej literatury na skalę światową! Pozostaje w pamięci, bo choć przedstawione tu środowisko jest bardzo konserwatywne, to emocjonalnie nie dzieli nas znów od nich tak wiele. Ogromnie polecam!
Książkę przeczytałam dwa razy – najpierw w oryginale po niemiecku, a potem sięgnęłam po wydanie polskie, bo byłam ciekawa, jak z tymi oryginalnymi zwrotami, odbiegającymi od poprawnego niemieckiego, poradził sobie tłumacz. Otóż Arkadiusz Żychliński wywiązał się z tego zadania znakomicie! Tej niewielkiej rozmiarem pozycji nie sposób zapomnieć. Oryginalny styl, oryginalny...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-10
W trzeciej częsci jest zdecydowanie mniej humoru niż w drugiej. Poznajemy historię kariery zawodowej Magdy. Dorasta kolejne pokolenie i przeżywamy ich perypetie miłosne i wesele. Nie brakuje też innych, aktualnych tematów społecznych jak codzienny rasizm czy problemy z outingiem. Podoba mi się styl i humor autorki, chętnie sięgnę po następne jej ksiażki. Dobra rozrywka, polecam.
W trzeciej częsci jest zdecydowanie mniej humoru niż w drugiej. Poznajemy historię kariery zawodowej Magdy. Dorasta kolejne pokolenie i przeżywamy ich perypetie miłosne i wesele. Nie brakuje też innych, aktualnych tematów społecznych jak codzienny rasizm czy problemy z outingiem. Podoba mi się styl i humor autorki, chętnie sięgnę po następne jej ksiażki. Dobra rozrywka,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-08
Pierwszą część czytałam dość dawno temu i niewiele z niej pamiętałam, ale w niczym mi to nie przeszkadzało przy czytaniu drugiego tomu. Pełna humoru współczesna obyczajówka z życia trzech przyjaciółek, gdzie jedna prowadzi kwiaciarnię "Cuda-wianki", druga- zakład pogrzebowy "Było -minęło", a trzecia -catering "Zamieszane". Wszystkie trzy współpracują ze sobą przy obsłudze pogrzebów i wesel. Nieraz uśmiałam się w głos, o co u mnie raczej trudno. Szkoda, że autorka ma słabość do imion na literę M – Magda i Marta myliły mi się początkowo, a potem jeszcze doszła Malwina, a i wśród mężczyzn znalazł się Maciej, a jakże 😊. Znakomita rozrywka dla odprężenia z poważniejszymi tematami w tle, polecam gorąco!
Pierwszą część czytałam dość dawno temu i niewiele z niej pamiętałam, ale w niczym mi to nie przeszkadzało przy czytaniu drugiego tomu. Pełna humoru współczesna obyczajówka z życia trzech przyjaciółek, gdzie jedna prowadzi kwiaciarnię "Cuda-wianki", druga- zakład pogrzebowy "Było -minęło", a trzecia -catering "Zamieszane". Wszystkie trzy współpracują ze sobą przy obsłudze...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-26
Wielu włoskich autorów książek o świętych i błogosławionych uderza w przesłodzony, pochwalny styl, używając nadmiaru przymiotników w opisie cech charakterów, a zapominając o faktach. Ale Ernesto Madau prześcignął ich wszystkich. Przez 70% ebooka (legimi, w abonamencie) zajmuje się opisem charakteru bł. Jadwigi Carboni i opisem miejsc, w których żyła, a dopiero ostatnie 30% poświęca na opisy cudów, jakich dokonała i zeznania świadków w jej procesie kanonicznym o m.in. bilokacji, jasnowidzeniu itp. cech, jakimi była obdarzona. Książka jest napisana chaotycznie. Autor opisuje np. dokładnie kościół parafialny, w którym była ochrzczona, jego okna i nawy, ale zapomina podać imię patrona tego kościoła. Brak jakichkolwiek zdjęć, nawet współczesnych, tego kościoła i innych, do których uczęszczała w miejscach swego zamieszkania. Brak zdjęcia samej błogosławionej, brak kalendarium jej życia. Bł. Jadwiga Carboni żyła stosunkowo niedawno (zmarła w 1952 roku) i na pewno można było lepiej udokumentować jej życie i czyny na podstawie dokumentów z jej procesu kanonicznego. Stąd niska ocena. Tłumaczka, Anna Malewska, też się do niej przyczyniła – określenie, że Carboni miała „granitową wiarę” jest może dokładnym tłumaczeniem z języka włoskiego, ale nie przemawia do mnie w języku polskim, podczas gdy „niezłomna wiara” już by do mnie lepiej trafiła. Wiele zdań jest nieskładnych stylistycznie, interpunkcja też pozostawia nieco do życzenia. Niestety, jest to jedyna pozycja na temat Carboni w języku polskim. Ogólnie- tylko dla mocno wierzących i cierpliwych 😉.
Wielu włoskich autorów książek o świętych i błogosławionych uderza w przesłodzony, pochwalny styl, używając nadmiaru przymiotników w opisie cech charakterów, a zapominając o faktach. Ale Ernesto Madau prześcignął ich wszystkich. Przez 70% ebooka (legimi, w abonamencie) zajmuje się opisem charakteru bł. Jadwigi Carboni i opisem miejsc, w których żyła, a dopiero ostatnie 30%...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ponieważ pod pseudonimem Patrycja May ukrywa się moja ulubiona autorka Joanna Jax, nie mogłam sobie odmówić przyjemności przeczytania tej młodzieżówki. I była to dobra decyzja – uśmiałam się do łez! Gdyby Joanna Jax nie pisała poważnych książek z podłożem historycznym, z równym powodzeniem mogłaby pisać humorystyczne książki.
Wspomnienia z młodości w latach 80-90-tych XX wieku, czasach, kiedy wszystkiego brakowało, szczytem luksusu był Fiat 126p zwany maluchem, a granice Polski powoli się otwierały, ciągle będą interesuje dla starszych rocznikiem, ale młodych duchem czytelników dorosłych. Polecam!
Ponieważ pod pseudonimem Patrycja May ukrywa się moja ulubiona autorka Joanna Jax, nie mogłam sobie odmówić przyjemności przeczytania tej młodzieżówki. I była to dobra decyzja – uśmiałam się do łez! Gdyby Joanna Jax nie pisała poważnych książek z podłożem historycznym, z równym powodzeniem mogłaby pisać humorystyczne książki.
Wspomnienia z młodości w latach 80-90-tych XX...
2024-02-13
Zamiast recenzji jeden z wierszy:
„Telefon
Wszystko jest w życiu po coś
telefon także
Nie patrz w słuchawkę,
bo od tego patrzenia
mogą popłynąć ci łzy
Od patrzenia
Nie od mówienia
Nie od słów,
na które ktoś czeka
Jeszcze trochę
Popatrzysz
I nagle zdrętwiejesz
ze zdziwienia
Dzwoń teraz natychmiast
Póki nie jest za późno dla ciebie
i dla kogoś po drugiej stronie
Los jest przewrotny
nie czekaj aż
zaśmieje ci się szyderczo w twarz
Póki jeszcze możesz ruszać ręką
Chwyć
za tę nieszczęsną słuchawkę!!!”
I takie są te wiersze w tomiku „Uśmiech codzienności”- właśnie o takich codziennych, drobnych a niezmiernie ważnych sprawach. Polecam!
Zamiast recenzji jeden z wierszy:
„Telefon
Wszystko jest w życiu po coś
telefon także
Nie patrz w słuchawkę,
bo od tego patrzenia
mogą popłynąć ci łzy
Od patrzenia
Nie od mówienia
Nie od słów,
na które ktoś czeka
Jeszcze trochę
Popatrzysz
I nagle zdrętwiejesz
ze zdziwienia
Dzwoń teraz natychmiast
Póki nie jest za późno dla ciebie
i dla kogoś po drugiej stronie
Los jest...
2024-02-13
Jeżeli kogoś interesuje sytuacja w polskich zakonach żeńskich (bo w męskich już to wygląda trochę inaczej), ten powinien sięgnąć po książki-reportaże na ten temat, gdzie znajdzie też porównania z zakonami w innych krajach, a opisane tam codzienne sytuacje w zakonach polskich są o wiele drastyczniejsze niż te, które autorka przytacza w swojej książce. W większości polskich zakonów żenskich nie wprowadzono zalecanych przez II Sobór Watykański zmian w regule zakonnej i panują tam nadal zasady średniowieczne. Jednak nie wszyscy lubią reportaże, dlatego takie beletrystyczne opowieści, mające o wiele większy zasieg czytelniczy, są też potrzebne. Dla mnie to nic nowego, tematyka była mi znana, ale autorka – nie. Sylwia Kubik jest obiektywna, pokazuje złe i dobre przykłady przełożonych i domów zakonnych. Styl poprawny, ale nie porywający, czasami trafialy się takie archaizmy we współczesnych rozmowach, jak młoda kobieta używająca słowa „toć”, mama „to sie nie godzi”, a i tacie jakiś archaizm w rozmowie potocznej się wyrwał. Akcja żywa i wciągająca, jak to się mówi „szybko się czyta”. I chyba w tym przypadku nie zapomnę jej równie szybko. Opisane tu wywalenie z zakonu dosłownie na bruk chorej na białaczkę zakonnicy, bez ubezpieczenia chorobowego, a zapewne i rentowego, to nie pojedyńczy przypadek, bo znam takie z autopsji. Dobry opis emocji, jakie przeżywała główna bohaterka. Pod koniec historia staje się lekko przesłodzona i przewidywalna. Mimo to oceniam książkę na 8*. Okładka graficznie dobra, tytuł według mnie tani, mający przyciągnąć czytelnika, przynajmniej szczególnego rodzaju. Dla nie znających tematyki ta książka napewno będzie dobrym wstępem do poważniejszych lektur na ten temat. Polecam.
Jeżeli kogoś interesuje sytuacja w polskich zakonach żeńskich (bo w męskich już to wygląda trochę inaczej), ten powinien sięgnąć po książki-reportaże na ten temat, gdzie znajdzie też porównania z zakonami w innych krajach, a opisane tam codzienne sytuacje w zakonach polskich są o wiele drastyczniejsze niż te, które autorka przytacza w swojej książce. W większości polskich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ebook w abonamencie legimi.
Podobało mi się bardzo, że autor zaraz na pierwszych stronach wyjaśnia potrzebę istnienia negocjatorów. Przepraszam za przydługi cytat: „Po co ratować kogoś, kto i tak chce popełnić samobójstwo?”, zapytał kilkanaście lat temu pewien człowiek, który miał ogromny wpływ na policyjne struktury w jednym z polskich miast.“ I tu autor przytacza wypowiedź negocjatora, który opowiada mu tę historię. Po dotarciu na miejsce podchodzi on do policjantów, którzy są od początku, i pyta, co się dzieje.
„-Nie wiemy, jak ci to powiedzieć... Tam na górze stoi Krzysiek.
-Jaki Krzysiek?
-No Krzysiek, nasz dyżurny.
-Ale jak? Dlaczego?
-Przechodził z dzieckiem przez pasy... Niczego nie mógł zrobić... Wpadł w nich rozpędzony samochód. Dziecko tam jeszcze leży, zmiażdżone... On z tego wszystkiego wszedł na górę i chce skoczyć”.
A potem padło pytanie skierowane do wspomnianego decydenta: „To iść go ratować czy pozwolić mu skoczyć?”
Negocjator, który opowiada mi tę historię, zapamiętał zawstydzony i nieco w tamtym momencie tępawy wyraz twarzy swojego rozmówcy.
„A gdyby to był twój syn albo twoja córka? Iść ratować czy niech skoczy? Proste pytanie”. Nie doczekał się odpowiedzi”. Koniec cytatu.
Książka bardzo potrzebna, bo uświadamia, w jakim stanie ducha znajdują się ludzie w kryzysie, jak nieostrożnym zdaniem potrafią krewni czy nawet lekarze zniszczyć parę godzin negocjacji i pacjent sprowadzony z dachu wyrywa się lekarzowi z karetki i biegnie znowu na dach. Albo lekarka, którą po długiej rozmowie udaje się wprowadzić do pokoju, w którym jest osoba psychicznie chora, z nożem w jednej rece i niemowlakiem w drugiej. Pomimo zapowiedzi, że pani doktor ma robić to, co jej powie negocjator, wyrywa się z własnym rozkazem: „Co wy tu, ku..a, myślicie. Ja chcę ratować dziecko, dajcie mi to dziecko”. Na co chora podniosła dziecko i chciała nim rzucić o podłogę, więc negocjator z kolei powiedział pani doktor, żeby usiadła i się, ku..a, nie ruszała. I zaczął negocjacje od nowa.
Autor rozmawia też z członkami rodzin negocjatorów, którzy płacą za tę pracę współmałżonka czy ojca swoją cenę. Przedstawia opinie kilku negocjatorów. I choć był moment, gdzie pomyślałam „jak chaotycznie jest napisana ta książka”, to pod koniec wszystko się porządkuje. Autor uważa, podobnie jak negocjatorzy, że powinni oni być zatrudnieni na stałym etacie, a nie jeździć na negocjacje o każdej porze dnia i nocy dodatkowo obok swoich normalnych godzin pracy. Nie siedzieliby bezczynnie, gdyby akurat nie byli potrzebni, bo sami jeżdżą na doszkalanie, przekazują zdobytą wiedzę dalej, a jest na to ogromne zapotrzebowanie. Poza tym liczba interwencji ciągle rośnie. Przez 5 lat w moim rodzinnym mieście Łodzi istniała komórka etatowych negocjatorów. W 2016 roku ją zlikwidowano. Mam nadzieję, że pod nowymi rządami etaty dla tej grupy zawodowej zostaną przywrócone.
Do tej pracy nie wystarczą przeszkolenia i kursy. Potrzebne są jeszcze specyficzne cechy charakteru – empatia, łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi, umiejętność opanowania własnych emocji i zachowania zimnej krwi, szybkie łączenie otrzymanych informacji (negocjatorzy pracują trójkami) i wykorzystanie ich w nawiązywaniu kontaktu z osobą w kryzysie. Dopiero w praktyce okazuje się, czy ktoś się sprawdza jako negocjator czy też nie.
Polecam Wam tę książkę ogromnie! Popularyzujcie ją! Ta wiedza przyda się nie tylko policjantom, lekarzom czy sanitariuszom, ale i każdemu z nas, na wypadek, gdybyśmy znaleźli się jako świadek w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia, aby nieprzemyślanym zdaniem czy zachowaniem nie zniszczyć pracy negocjatora. Świetnie napisana, czyta się ją z zapartym tchem! Dziesięć gwiazdek za ważny społecznie temat.
Ebook w abonamencie legimi.
więcej Pokaż mimo toPodobało mi się bardzo, że autor zaraz na pierwszych stronach wyjaśnia potrzebę istnienia negocjatorów. Przepraszam za przydługi cytat: „Po co ratować kogoś, kto i tak chce popełnić samobójstwo?”, zapytał kilkanaście lat temu pewien człowiek, który miał ogromny wpływ na policyjne struktury w jednym z polskich miast.“ I tu autor przytacza...