Laura J.K. Johansson 5,9
ocenił(a) na 62 lata temu Co się stało z Laurą i czy ktokolwiek mówi prawdę.
Finlandia. Małe miasteczko, jakich tam pełno; hermetyczne środowisko; sekret, który zdają się znać wszyscy, ale nikt się do tego nie przyznaje przed nikim. W dziwnych okolicznościach znika młoda dziewczyna, a każdy ma własną teorię na ten temat. Spory krąg podejrzanych poszerza się z kolejną przedstawianą nam postacią, a sytuacja wcale nie zmierza do szczęśliwego rozwiązania. Opowieść się sączy, a my obserwujemy, jak nieformalna zmowa milczenia wprowadza śledztwo na mieliznę, jak tajemnica Poliszynela obraca w pył rozwiązanie zagadki.
Ja uwielbiam skandynawski klimat w kryminałach, nawet jeśli nie są wylotem na księżyc, ponieważ odnoszę wrażenie, że tam wszystko sprzyja scenom zbrodni. Sama mentalność Skandynawów i ich wyalienowanie (pozorne, stereotypowe, ale pokutujące w świadomości „nie-Skandynawów”) otwiera autorom kryminałów wiele drzwi do budowania postaci, bo nie jest trudno nam uwierzyć, że każdy jest podejrzany. Tak jest też w Laurze. Angażujemy się w sytuacje między mieszkańcami Palokaski, w których narrator nas przekonuje, że są oni zamieszani w zniknięcie dziewczyny, ale też widzimy momenty, w których z kolei odżegnują się od jakiegokolwiek bliższego związku z Laurą. Do tego obie strony są równie wiarygodne jak niewiarygodne. Czytając Laurę miałam ciągłe poczucie, że za oknem jest ciemno – u mnie, u bohaterów – że wszyscy szukamy po omacku, w dodatku w dziwnym poczuciu stresu, obawy nie o to, że nie znajdziemy sprawcy, ale o to, że go znajdziemy.
Miałam też poczucie, że uczestnicy tych wydarzeń niczego sami nie mówią wprost – ta książka nie jest bardzo obszerna – a to czytelnik wyciąga wnioski (jak zakładam) błędne. Snujemy domysły w oparciu o coś niesformalizowanego. O plotki, podejrzenia mieszkańców, jakieś zadawnione krzywdy, które w ogóle nie muszą mieć odzwierciedlenia w tej historii, ale tkwią tak głęboko w tej społeczności, że właśnie przy takiej tragedii wychodzą na jaw. I mimo, że niewiele tu się dzieje, nie ma wielu warstw, w których poznajemy dziesiątek osób i ich powiązań, koligacji rodzinnych i nie buduje się narracji na poziomie biblijnym, to jednak zawieszona ciągle siekiera spina do dalszego czytania i nie pozwala spokojnie odłożyć książki.
Ciekawą rzeczą jest to, że ja nie lubię bohaterów tej powieści. Żadna z tych postaci nie jest tą, z którą bym się utożsamiła. Jednak nie uznaję tego za wadę – uważam, że to celowy zabieg, żeby do końca trzymać mnie w szachu, w przekonaniu, że nie ma tutaj kryształowych postaci. Wszyscy kłamią? Czy wszyscy mówią prawdę, a ja widzę tylko jej część? A może nikt nie zna prawdy, a ubiera konfabulacje w rzeczowe zapewnienia? Autorzy wyzywają czytelnika na pojedynek, czy damy się ograć czy na jesteśmy odporni na blef. Po tym tomie bardzo widać, że historia Laury to początek większej całości i że całą tajemnicę Palokaski poznamy z jej końcem. Ale moim zdaniem warto. Ta powieść naprawdę wciąga, kupuje klimatem, intryguje normalnością. Polecam!