W cieniu krzyża Józef Mackiewicz 7,7
ocenił(a) na 89 tyg. temu Pierwsze moje z Mackiewiczem spotkanie, spowodowane czytelniczym wyzwaniem marca. Dzięki ci, LC, za to wyzwanie.
Co my tu mamy? Jak czytam tę książkę, to przypomina mi się plansza do gry w szachy przez trzy osoby jednocześnie, bo na takiej właśnie planszy Watykan - twierdząc, że wszak daleki od polityki - właśnie swą politykę uprawia. Jak trzeba, to po drodze im i z komunistami, i z caratem, i z po caratem następującymi bolszewikami (Cerkiew Prawosławna upadła i jest prześladowana, więc jest szansa, że internacjonalista Lenin nie zaprotestuje przeciwko wschodniej rekonkwiście, zwłaszcza, że bolszewicy bardzo potrzebują uznania międzynarodowego swej władzy). Faszyści, to porządni ludzie i Kościołowi bliscy (szczególnie wspaniały pan Mussolini, regulujący stosunki państwo-kościół dość po myśli Watykanu),komuniści to też fajni goście: już pan Stalin, że o cudownym Chruszczowie nie wspominać.
Tym właśnie jest “aggiornamento” (uwspółcześnienie) Kościoła Katolickiego, zapoczątkowane przez papieża Jana XXIII i polegające m.in. na otwarciu Watykanu na kościoły marginalizowanych dotychczas kontynentów (nominowanie kardynałów z Afryki),przygotowanie i zapoczątkowanie wielkiego soboru powszechnego (Watykańskiego II),mającego właśnie wprowadzić KK do współczesności, czy próby lawirowania między stroszącymi pióra światowymi adwersarzami w dobie pełnego rozkwitu zimnowojennej narracji i konfliktu kubańskiego.
Nie o tych wszystkich tematach pontyfikatu jest jednak ta książka, choć są one w niej wszystkie wzmiankowane. Główna uwaga skupia się na stosunkach kościoła z władzami komunistycznymi w Związku Radzieckim i usilnych staraniach, by żadne zmarszczki nie pojawiły się na gładkiej tafli tych relacji. W ten sposób Watykan miał nadzieję na prowadzenie rekonkwisty na terenach sowieckich, zaś komunistyczne władze zyskiwały znacznego sojusznika na forum międzynarodowym, który przede wszystkim pilnował, by nie podnoszono zbyt głośno tematyki prześladowania w Sowietach kościołów wschodnich, łamania praw człowieka i ujawniania licznym sympatykom komunizmu na Zachodzie prawdziwego oblicza ich “raju na ziemi”.
Zresztą nie sam kościół papieski ma tu coś na sumieniu. Na drugiej flance, to kościoły obrządku wschodniego starały się w warunkach państwa sowieckiego (sprzymierzonego jeszcze z Watykanem) zachować resztki własnej struktury i wciąż trwać w nieprzyjaznym im świecie. Stąd też zgoda na przewodzenie Cerkwi Moskiewskiej jawnym kremlowskim agentom (podróżującym rządowymi samolotami i na dyplomatycznych paszportach); ci z jednej strony bronili cerkwi w ZSRR przed zakusami papiestwa, a z drugiej toczyli jawne spory z Patriarchą Ekumenicznym z Konstantynopola, nie chcąc uznać jego tytularnej zwierzchności (a i tamten widział w odłamie moskiewskim niebezpieczny precedens kościoła nominowanego i akceptowanego przez polityczne władze świeckie).
Wprost autor tego nie mówi, ale gdy czytamy książkę, czujemy, że największą patologią, jaką dostrzega w Kościele jest jego odstąpienie od ewangelicznej zasady stawania po stronie ciemiężonych i prześladowanych. Opisywany tu Kościół zawsze bierze stronę możnych tego świata, od władców feudalnych poczynając, poprzez bogaczy ery industrialnej, dyktatorów XX-wiecznych faszyzmów i komunizmów, aż po współczesnych autorowi monarchów - Pierwszych Sekretarzy KPZR.
Przygląda się temu Mackiewicz nie z pozycji wojującego ateisty, lecz osoby zatroskanej o losy kościoła. Tym bardziej to cenne, dlań zaś tym bardziej bolesne.
Ogrom danych faktograficznych, mnóstwo cytatów, odniesień do dokumentów epoki, współczesnej publicystyki. Podziwiam autorów, którzy pisali opierając się na danych - jak Mackiewicz czy Kopaliński - z własnych fiszek, czy w erze przed-internetowej przeszukujących archiwa i w pamięci mających osoby, wydarzenia, cytaty… Piszących trzy czy pięć książek w życiu (to nie przypadek Mackiewicza akurat),a nie trzy rocznie. Choć całość książki może nieco niewspółczesna - raczej faktograficzna niż sensacyjna i za sensacją goniąca - warto poświęcić jej nieco czasu. Dla zdobycia znajomości wielu nieznanych czy zapomnianych faktów i wzbogacenia wiedzy o funkcjonowaniu styku kościoła i władzy (nawet i tej mocno wynaturzonej).
Książka ważna o tyle, że - jak widzę w kilku przeczytanych o niej opiniach - każdy z nas nieco inaczej ją odbiera i co innego uważa w niej za interesujące i wartościowe.