Piękne zgliszcza Jess Walter 7,4
ocenił(a) na 62 lata temu Sięgając po „Piękne zgliszcza” nie wiedziałam czego się spodziewać. Opis brzmiał dość intrygująco, jednak tytuł oraz okładka sugerowały powieść mocno obyczajową, taką, w której niezbyt wiele się dzieje i która ma rzekomo nieść za sobą jakieś przesłanie. Tego właśnie się obawiałam, bo ważniejsza jest dla mnie fabuła niż przekaz, którego nie zawsze jestem w stanie się doszukać. Okazało się, że książka Waltera jest… czymś pośrodku. A czym konkretniej? Czy warto po nią sięgnąć?
Lata 60, mała nadmorska miejscowość we Włoszech. To właśnie tam przyjeżdża przepiękna, amerykańska aktorka, co powoduje niemałą sensację. Równie zaskoczony, jak i zauroczony nią jest hotelarz Pasquale. Jednak przybycie kobiety w Porto Vergogna nie jest przypadkowe. Jest ona umierająca i na dniach ma się tam spotkać z pewnym mężczyzną. Lata później Pasquale odwiedza niewielką amerykańską wytwórnię filmową w poszukiwaniu aktorki, która przyjechała do jego hotelu blisko pół wieku wcześniej. Czy to ta sama kobieta? Jaka jest jej historia? Co łączyło ją z hotelarzem?
„Piękne zgliszcza” to nietypowa powieść. Odniosłam wrażenie, że od jej przeczytania ważniejsza jest jej lektura i przeżywanie każdej małej opowieści z osobna. Bohaterów jest w niej niewielu, ale każdemu z nich autor poświęca dość sporo czasu i uwagi, opisując przeszłość danej postaci oraz jej obecną sytuację. Cofa się do lat 60, kiedy to Pasquale poznał piękną aktorkę Dee, czy też odwiedza rok 2008 relacjonując burzliwą karierę młodego muzyka Pata. Przede wszystkim skupia się jednak na okresie współczesnym: na Claire — asystentce producenta firmowego, która aspiruje do bycia kimś więcej niż tylko asystentką, na Shane’ie — rozwodniku, który zwątpił w dotychczasowe wartości i zapragnął wyprodukować film oraz wreszcie, po raz kolejny na Pasqualem, który po latach pojawia się Stanach, szukając kobiety z przeszłości. Wszystko to ostatecznie łączy się w jedną spójną opowieść, lecz muszę przyznać, że jako całość nie jest ona tak interesująca i zaskakująca, a zakończenia w dużym stopniu można się domyślić już wcześniej.
Poza losami każdej z postaci w „Pięknych zgliszczach” pojawia się także fragment pewnej powieści oraz scenariusza. Według mnie są to bardzo mocne punkty książki Waltera. Ich treść nie jest mocno powiązana z główną fabułą, ale dzięki temu są dużym urozmaiceniem pod względem treści, stylu pisania, jak i panującego klimatu. Wspomniany wcześniej rozdział powieści pomimo wojennej tematyki jest szalenie zabawny, scenariusz może przyprawić o dreszcze, a z kolei historia Pasqualego jest głęboka, przepełniona prawdziwą miłością, ale i smutkiem związanym z samotnością.
„Piękne zgliszcza” to przede wszystkim genialnie wykreowaniu bohaterowie. Żadna z postaci nie jest krystaliczna — okazuje się, że nawet poczciwy Pasquale, który od początku wzbudza sympatię (i nawet nieco litość) także ma swoje za uszami… Claire, Shane, Michael, Alvin, Pat i cała reszta — wszyscy oni są prawdziwi, mają problemy i przewinienia oraz często niełatwą przeszłość. Zmagają się z życiem, aby osiągnąć sukces i szczęście. Z różnym rezultatem.
Z nieznanych mi powodów, mimo mojego zamiłowania do podróży jeszcze nie odwiedziłam Włoch. Nie żebym miała jakieś wątpliwości, po prostu jakoś tak się złożyło. Lektura „Pięknych zgliszczy” sprawiła, że muszę poważnie rozważyć taki wyjazd. Mała włoska mieścina jest opisana dokładnie tak, jak wyglada to na okładce. Piękne widoki, skały, góry, słońce, krystalicznie czysta woda. Autorowi udało się także doskonale odwzorować klimat takiego miejsca. Cisza, spokój, ale i niewielka i starzejąca się społeczność oraz brak perspektyw dla młodych. Może i nie jest to najlepsze miejsce do życia, ale brzmi jak wymarzony turystyczny kierunek.
Nie da się ukryć, że motywem przewijającym się przez całą książkę jest film, dlatego fanom tego typu rozrywki „Piękne zgliszcza” powinny szczególnie przypaść do gustu. To nie tylko bohaterowie, którzy są związani ze światem kina, ale i pożyteczne informacje na temat produkcji filmów czy też scena mająca miejsce na planie filmowym. Prawdziwym smaczkiem jest opisanie pod koniec powieści — niczym w filmie przed napisami końcowymi, jak dalej potoczyły się losy poszczególnych bohaterów.
Dobrze czytało mi się „Piękne zgliszcza” jednak po zakończeniu lektury odczułam pewien niedosyt. Spodziewałam się, że te wszystkie wydarzenia doprowadzą do czegoś więcej. Koniec końców okazało się, że tak, jak sama książka oraz problemy bohaterów są życiowe, równie życiowe i tym samym pozbawione fajerwerków jest zakończenie. Nie sprawia to jednak, że „Piękne zgliszcza” są niewarte uwagi. Po prostu należy mieć świadomość, że mimo Hollywood, wytwórni filmowej, gwiazdy muzyki i aktorów w powieści Jessa Waltera chodzi właśnie o życie w jego najprostszej postaci. O życie z jego jasnymi i ciemnymi stronami.