Uwagę przyciąga ta część książki, która skupia się na średniowieczu - jest brutalna, ale napisana z pasją. Dzięki rekonstrukcji historycznej "Labirynt" staje się czymś więcej niż zwykłym, nieco sensacyjnym, czytadłem. Widać, że autorka poświęciła sporo czasu na stworzenie tła historycznego powieści. Natomiast "część współczesna" jest płytka, mało interesująca, wybija z rytmu właściwej lektury, którą dla mnie była opowieść o losach Alais.
Zakończenie tak banalne, że już bardziej mdłego wymyślić nie sposób. Za to wielki minus.
Temat ciekawy, ale wyrzuciłabym historię Alice, która niczego nie wnosi do opowieści, a wręcz przeszkadza.
Kiedy tylko dowiedziałam się, że powstała antologia z dalszymi przygodami Panny Marple, od razu chciałam ją przeczytać. Trochę liczyłam, że będzie to coś na miarę Poirotów Sophie Hannah - nie tak dobre, jak utwory Królowej Kryminału, ale jednak trzymające jakiś poziom. W końcu udało mi się ją dostać na Gwiazdkę i... w dużej mierze było to rozczarowanie.
Większość opowiadań ma kiepską intrygę - albo jest ona przewidywalna, bo opiera się na pewnych schematach, które widziało się już wcześniej (i tutaj np. mamy "Drugie morderstwo na plebanii" albo "Boże Narodzenie panny Marple"),albo łamie jedną z naczelnych zasad klasycznego kryminału i podczas wielkiego rozwiązania przedstawiane są nowe fakty i persony, co do których nie było wcześniej żadnych wskazówek, przez co czytelnik czuje się oszukany ("Zło na prowincji", ale też "Zniknięcie"). Można by to było wybaczyć, gdyby opowiadania broniły się, np. bohaterami i samym pomysłem, ale rzadko kiedy tak jest.
Tylko dwa opowiadania uważam za całkiem dobre, bo porwały mnie od początku do końca. "Panna Marple podbija Manhattan", gdzie tytułowa bohaterka wraz z bratankiem, Raymondem Westem, i jego żoną Joan odwiedzają nowojorski teatr, gdzie ma być wystawiona sztuka Raymonda, świetnie podchodzi i do wątku panny Marple poznającej Nowy Jork, i do intrygi. Z kolei "Morderstwo w Villa Rosa" ma wciągającą i zaskakującą intrygę w zasadzie od samego początku.
Jednakże jest jedna rzecz, która wyszła wszystkim tym opowiadaniom na plus. Można powiedzieć, że wszystkie z nich mają motyw przewodni starości i zmieniających się czasów. Większość z nich dzieje się w latach 50. lub 60. i panna Marple reaguje na zmiany, które zachodzą w technologii (w jednym z opowiadań starsza dama ma telewizor) i społeczeństwie (w "Panna Marple zdobywa Manhattan" pojawia się wątek maccartyzmu).
Podsumowując, mogło wyjść lepiej.