Wszystko na darmo Walter Kempowski 8,1
ocenił(a) na 916 tyg. temu Nie da się tej powieści przeczytać szybko, a jednak wciąga, pozostawia ślad - tu przypominająca się scenka, tam nagle pytanie: na przykład co tak naprawdę wydarzyło się między Kathariną a Eberhardem? Czy profesor Wagner jest gejem?
Opowieść to raczej scenki z zimowych tygodni 1945 r., powoli narastający niepokój - początkowo tylko dziwni goście, potem już cała fala uchodźców. Powoli poznajemy też głównych bohaterów i ich losy, relacje, a także samo miejsce. Powieść jest niczym obraz w trakcie malowania. Najpierw kilka kresek, potem wyłaniają się poszczególne elementy, wreszcie szersze fragmenty, a na koniec uzupełnia się kilkoma szczegółami gdzieś w tle lub na marginesie i wtedy widać już całość pewnego doświadczenia, pewnej epoki.
Bardzo pomocne w zrozumieniu tego zamysłu jest też posłowie od tłumaczki Małgorzaty Gralińskiej, z którego dowiadujemy się o trajektorii Kempowskiego i jego projekcie kroniki zbierającej pojedyncze doświadczenia.
Ten odczuwany od pierwszych stron niepokój, początkowo mało sprecyzowany, bagatelizowany przez same postacie, a jednak nieustępujący, w końcowych rozdziałach zmienia się w pewność: wiemy, z czym mamy do czynienia. Nie będzie tu typowych literackich sztuczek, happy endów po okrutnych przejściach, trzymających w napięciu epizodów rozładowujących się w pożądanym katharsis, zwrotów akcji podpartych mechanizmem deus ex machina ani nawet głębszych refleksji. Nawet zdrada czy śmierć nie mają w sobie nic epickiego - są tylko kolejnymi epizodami, nad którymi trzeba przejść do porządku dziennego, jak zjedzenie ostatniego kawałka kiełbasy czy wybicie szyby w powozie. Przez to właśnie może pozostawiają tak głęboki ślad.
I pięknie przedstawione jest to mieszczańskie przywiązanie do nic nieznaczących rzeczy, które jednak jakoś tam nadają sens naszemu istnieniu: do portretów przodków i srebrnych łyżeczek, albumów, cygarniczek, haftowanych chusteczek i instrumentów muzycznych. Pożądanie przedmiotów, chronienie przedmiotów, wartość nadawana przedmiotom - zagubienie w tym, co naprawdę wartościowe. Tylko przedstawiciele klas ludowych wykazują się zdrowym rozsądkiem, pakują to, co rzeczywiście przyda, przewidują, planują, dokonują kradzieży i podstępnej wymiany, podczas gdy mieszczaństwo niesie w śniegu walizkę z kronikami miasta czy rozpacza za kolekcją kamieni. Na darmo, bo to wszystko już przepadło, zmieniło właściciela w wojennej zawierusze, jak ziemia, miasta i domy, jak sama historia.