Niebo jest wszędzie Jandy Nelson 7,6
ocenił(a) na 108 tyg. temu Jeśli zastanawialiście się, jak wyglądałaby powieść, w której ktoś umieścił niebo, rajskie róże, muzykę i miłość - lepiej lub gorzej skrywającą się w każdym zakamarku, pokazałabym wam „Niebo jest wszędzie”.
Historia porywa w podróż pełną emocji, złamanych serc, zranionych uczuć i pozwala wcielić się w rolę obserwatora tego huraganu uczuć. Czas w powieści zdaje się reagować na wydarzenia - momentami jest wręcz zawieszony, by za moment przyspieszyć, podkreślając bałagan, jaki panuje w głowach bohaterów.
Kiedy czyta się dużo książek o podobnych motywach, potrzebuje się odmiany. Czegoś świeżego, co sprawi, że poczuje się nowe emocje. „Niebo jest wszędzie” jest właśnie taką historią. Pokazuje jak skrajne decyzje może podejmować człowiek pogrążony w żałobie. Kiedy na scenie pojawiły się niemoralne i abstrakcyjne dla mnie zachowania, które sprawiły, że chciałam fizycznie zaprotestować i powstrzymać akcję przed dalszym rozwojem, zdałam sobie sprawę, jak mocno emocjonalnie zżyłam się z tą historią. Cenię tę powieść za to, że sprawia wrażenie, jakby stał przed nami żywy człowiek, który bez filtrów dzieli się swoimi niewypowiedzianymi słowami.
„Niebo jest wszędzie” nada się dla tych, którzy tak jak Babcia Lennie uważają, że karmić należy ciało i duszę, bo ta powieść to piękno samo w sobie, a ja jako że w powieściach równie mocno jak na fabułę, zwracam uwagę także na tę emocjonalną sferę, byłam zachwycona. Historia Lennie to podróż wgłąb siebie - odkrywanie na nowo swojego „ja”, które w nagły sposób zostało odarte z tak ważnego, i mogłoby się wydawać, że stałego elementu, jakim była dla niej jej siostra. Wszystkie trudne emocje zostały przelane na strony tej powieści, tworząc niesamowity zapis przeżyć.
Powieść zostawia również wiele przestrzeni na własne refleksje i uświadamia, że życie „to nasza historia i sami musimy ją opowiedzieć”. To naprawdę piękna i wzruszająca opowieść, która niepostrzeżenie zapuszcza w sercu korzenie i o której długo nie zapomnę.