Lee Carroll to pseudonim literacki Carol Goodman – autorki popularnych kryminałów – i jej męża Lee Slonimsky’ego, poety i menedżera funduszu hedgingowego. Małżeństwo mieszka w Great Neck w Nowym Jorku.http://
Hmmmm... Czytając pierwszy tom przygód Garet James byłam zafascynowana. Akcja rozwijała się powoli, chociaż sprawnie. Bohaterowie posiadali wyraźnie zarysowane charaktery, dążyli do konkretnego celu, nie brakowało im inwencji i polotu.
W drugim tomie natomiast, historia toczy się jak flaki z olejem, strasznie duża ilość opisów krajobrazów i elementów architektury Paryża i w ogóle Francji odciąga uwagę czytelnika od sedna powieści.
Garet jako Strażnica, szuka drogi do Letniej Krainy, celem znalezienia Willa, odzyskania szkatułki i przywrócenia mu śmiertelności.
Po drodze poznaje kolejne stworzenia ze świata żywiołaków, natrafia na wspomnienia z przeszłości, swoje i innych strażnic, próbuje poukładać sobie w głowie wszystko co do tej pory poznała.
Książka toczy się równocześnie na dwóch płaszczyznach - w teraźniejszości Garet i w przeszłości, w roku 1602 - kiedy to Will poznał pierwszą Marguerite i stał się wampirem. Tamten Will w ogóle do mnie nie przemawia. Zachowuje się jak rozochocony podlotek, któremu zależy tylko na chuci i poezji (ehhh... cóż za hobby). Do momentu jak poznaje Strażnicę, zakochuje się w niej z wzajemnością i postanawia stać się nieśmiertelny za wszelką cenę, by być z ukochaną. Cóż, los im nie sprzyja, dalej losy Garet i renesansowego Willa się zazębiają i ostatecznie dziewczyna sprowadza do współczesności nie tego kochanka co chciała.
Podobno jest jeszcze trzeci tom, ale nie wiem kiedy zbiorę się w sobie żeby dokończyć czytać o losach tych trojga.
No naprawdę, szału nie ma, a fabuła rozkręca się dopiero w 3/4 książki.
Po przeczytaniu pierwszego tomu bylibyście równie zniesmaczeni co ja.
Czytajcie, może do was przemówi...
Ogólnie rozpisywać się nie zamierzam, ale w mojej głowie to wygląda mniej więcej tak:
Autorka pisze, pisze i mniej więcej w jednej trzeciej stwierdza, że już je się nie chce.
Rok, czy dwa później stwierdza, że jednak dokończy książkę, bo pomysł zaczął jej się podobać. Nawet styl ma lepszy. Tylko szkoda, że nie napisała nim także tej jednej trzeciej, bo wtedy być może skusiłabym się na dalsze tomy.
Mówiłam, że nie będę się rozpisywać. :) Dobranoc.