To jeden z największych szwedzkich mistrzów kryminału. Pochodzi z Uppsali (gdzie przez wiele lat zajmował się ogrodnictwem i był aktywistą rolniczych związków zawodowych) i tu rozgrywa się akcja jego powieści. Serię z komisarz Ann Lindell - dziś dziesięciotomową i wydawaną w 14 krajach - rozpoczął w 1999 roku książką Den upplyste stygen, uznaną za najlepszy debiut roku przez Szwedzkę Akademię Literatury Kryminalnej. Księżniczkę Burundi, czwartą powieść w serii, Szwedzka Akademia Literatury Kryminalnej uhonorowała w 2002 roku nagrodą dla najlepszego kryminału roku. Siedem książek z cyklu było nominowanych do tej nagrody.
Powieści Kjella Erikssona to mistrzowski przykład realistycznej tradycji szwedzkiego kryminału. Sensacyjna zagadka jest pretekstem do obserwacji społeczno-obyczajowych, a obraz codziennego życia - tłem trzymającej w napięciu fabuły. Kjell Eriksson ukazuje mroki skandynawskiego nieba i ludzkiej duszy, maluje psychologiczne portrety ludzi – prawdziwych, nie zawsze z „czystym kontem”, i miasta - Uppsali, jakiej nie znamy, daleko od zabytkowej katedry czy uniwersytetu.
W Księżniczce Burundi zabiera nas gdzieś na obrzeża zasypanego śniegiem miasta, gdzie toczy się okrutna zabawa w kotka i myszkę, która wymyka się spod kontroli policji i wciągniętej wbrew woli w śledztwo komisarz Ann Lindell, która stała się już w Szwecji jedną z najbardziej lubianych bohaterek literackich.
Przebrnąłem przez całą "sagę" z Ann Lindell, i się zawiodłem. Może nieco lepsza od poprzedniej, ale tyle, ile się tu dzieje, to pozazdrościć tylko autorowi... W pewnym momencie zapomniałem co ja czytam, kto jest tu głównym bohaterem. Uprzedzam - jeśli liczycie na Ann Lindell, i chcecie poznać jej perypetie - to zacznijcie od drugiej połowy książki, bo w pierwszej jej nie znajdziecie...
"Kryminały Kjella Erikssona to najwyższe osiągnięcia gatunku." - wow... Po prostu wow... Nie wiem, czy ja po prostu nie rozumiem przesłania autora, ale patrząc po opiniach innych osób oraz ich odczuciu, odniosłem wrażenie, że nie tylko ja tak zareagowałem pesymistycznie.
Nie zgadzam się z tymi słowami, że to najwyższe osiągnięcia gatunku. Bo dla mnie to osobiście Coben, Grange czy Gerritsen to prawdziwy majstersztyk. A Kjell mnie zawiódł. I cieszę się, że na chwilę obecną nic nowego nie wyszło z Ann.
Jeśli chodzi o samą książkę, dodam jeszcze tyle - jeśli macie wspaniały dzień - nie czytajcie jej, bo się zdenerwujecie i zasmucicie.
Nareszcie coś, co czytałem z przyjemnością i lekkością. Szybko prawda wyszła na jaw, ale końcówka - zaskakująca. Pominę już kwestię wielu bohaterów... Jednak mogę zdecydowanie polecić ją osobom, które chcą po coś sięgnąć. Wydaje mi się, że nie przeszkadza nawet to, jeśli nie przeczytali Państwo poprzednich tomów - jak dla mnie, nic nie stracicie. Mało powiązania z poprzednimi, chyba że chodzi o kwestię głównej bohaterki - ale to dosłownie są momenty...