Polacy na Wschodzie. Historie mówione Dominik Czapigo 9,3
ocenił(a) na 91 tydz. temu Trochę zeszło mi się z przeczytaniem tej cegiełki, i to nie tylko ze względu na gabaryty książki. Tym razem oprócz czytania buszowałam po stronie www.polacynawschodzie.pl, by posłuchać nagrań oraz pooglądać zdjęcia z rodzinnych albumów naszych rodaków z poza obecnych granic ojczyzny. Dopiero wtedy w pełni można docenić pracę włożoną w uratowanie tak wielu historii.
Książka "Polacy na Wschodzie" jest ukoronowaniem długiego procesu. Wiele osób związanych z Ośrodkiem Karta przez 5 lat (od 2006) wyjeżdżało na tzw Kresy i nie mówię tu tylko o terenach przygranicznych w dzisiejszej Litwie, Białorusi czy Ukrainie, mowa tu także o Kazachstanie, Rosji czy choćby Rumunii i Łotwie, która nie jest już tak oczywistym terenem "kresowym". Głównie na obszarach wiejskich, których mieszkańcy nigdy nie myśleliby, że ich opowieści warte są spisania, wyszukiwano najstarszych z najstarszych, ludzi którzy czuli sie Polakami, mimo iż m.in. ich ojczyzna przesunęła sie na mapach. Transkrypcje zachowują oryginalną składnię i wymowę, daje nam to posmak przedwojennej polszczyzny, którą już się nie posługujemy, a która przetrwała w odizolowanych od kraju społecznościach.
Dzięki rozmowom z ludźmi urodzonymi np w roku 1910(!) możemy nie tylko usłyszeć o życiu codziennym w II RP, dostajemy relacje z doświadczeń wojennych świadomych, dorosłych ludzi. Oczywiście nie umniejsza to wspomnieniom osób urodzonych krótko przed wojną, jednak te opowieści często różnią się od siebie choćby życiową perspektywą, musicie to przyznać.
Czymś, co najbardziej mnie ciekawiło, gdy otwierałam książkę były powody, dla których nasi rodacy nie skorzystali z akcji repatriacyjnych i moja ciekawość została w zaspokojona w pełni. Nie powiem Wam jednak wiele, poza tym, że żałowali pozostania "na swoim", choć przecież w ZSRR nie żyło się łatwo. Jak to jednak było musicie przekonać się sami czytając lub przeglądając nagrania.
W jednej z relacji pojawia się nawet Dołęga-Mostowicz (tak, ten Dołęga),muszę przyznać, że nie znałam jego biografii, ani okoliczności śmierci. Opowieść naocznego świadka poszukiwań grobu autora warta jest poznania. Mogłabym namawiać Was długo do sięgnięcia po ten tytuł, którego powstanie kosztowało ogromną ilość zaangażowania i pracy wielu osób, ale myślę, że ta pozycja broni się sama, więc po prostu serdecznie ją Wam polecam 💛