Opowieści praskie
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Wydawnictwo:
- Almaz
- Data wydania:
- 2012-08-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-08-14
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- Tagi:
- opowiadania Almaz bookazine urban fantasy
Zaproszenie na spacer po warszawskiej Pradze większość z Czytelników potraktowałby zapewne jak ponury żart. A jednak warto zobaczyć jedyną dzielnicę stolicy ocalałą z wojennej pożogi. Piękne parki, wspaniałe ZOO, stadion narodowy, odrestaurowane secesyjne kamienice.
Jednak wieczorem… wieczorem proponuję, by zostali z nami jedynie ci, którzy są gotowi na ryzyko. Na Starej Pradze w okolicach bazaru Różyckiego, Brzeskiej, czy trochę dalej, na Stalowej, możemy spotkać ludzi, którzy nie będą patrzeć z sympatią na obcych. Nie lękaj się jednak, Czytelniku, będę twoim przewodnikiem. W labiryncie zaniedbanych uliczek, na podwórkach-studniach czy też w obskurnych bramach albo podejrzanych knajpach poznasz poetów, pisarzy, żołnierzy z wielu wojen, muzyków, ale także mistrzów włamu, genialnych fałszerzy, niezrównanych graczy w trzy karty. Książąt występku. Dotrzymają nam towarzystwa panie trudniące się negocjowalną miłością.
Część napotkanych postaci nie będzie pochodzić z naszego czasu, część nie będzie nawet ludźmi. Tu już nawet ja, prażanin z dziada pradziada, nie mogę gwarantować bezpieczeństwa. Cóż, jest ryzyko, jest zabawa. Odważni proszę za mną! Skręcamy z Targowej w Ząbkowską, porzucamy nudną rzeczywistość, zanurzamy się w magicznych Szmulkach.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 81
- 52
- 38
- 6
- 4
- 3
- 2
- 2
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
(recenzja pierwotnie ukazała się na Szortal.com)
Nasi prawobrzeżni, niesamowici Indianie…
Hubert Przybylski
Choć termin „urban fantasy” powstał dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku, to magiczno-miejskie historie są dużo, dużo starsze. Choćby takie opowieści o bazyliszku, czy złotej kaczce. Albo o budynkach, w których tajemniczo znikają ludzie, albo „coś straszy”. Spora część z nich ma korzenie w epoce wiktoriańskiej, gdyż to właśnie wtedy twórcy zauważyli w miastach potężny magiczny potencjał. Od tamtej pory opowieści tego typu nieustannie ewoluowały, po części wzbogacając się wraz z przybywaniem wydarzeń mniej lub bardziej historycznych, po części wraz z rozwojem nauki, a także nadążając za zmianami w gustach czytelników/słuchaczy. Ta ewolucja spowodowała, że czasami trudno jest dzisiaj wydzielić jednoznaczną granicę pomiędzy gatunkami literackimi i odróżnić urban fantasy od New Weird, paranormal fiction, powieści grozy czy zwykłego horroru. Ale akurat w przypadku „Opowieści praskich” Tomasza Bochińskiego takiego dylematu nie ma.
„Opowieści praskie” to przedostatnia książka autorstwa Bochińskiego (ostatnią jest dopiero co wydana, a napisana w duecie z żoną, Agnieszką Chodkowską-Gyurics, powieść kryminalna „Pan Whicher w Warszawie”). Jest to zbiór opowiadań, których akcja toczy się na warszawskiej Pradze. Ostatniej dzielnicy miasta, która zachowała choć ślad ducha dawnej Warszawy. I to właśnie ten duch, ten zanikający dziś klimat Starej Pragi jest głównym bohaterem tekstów. Dzięki temu możemy poznać mieszkających tam ludzi, ich mentalność i zwyczaje, życie codzienne, stosunki społeczne i wierzenia. Nie brak w tych tekstach odniesień do wydarzeń historycznych, takich jak rzeź Pragi z 1794, obie okupacje, hitlerowska i sowiecka, czy do przemian ustrojowych po roku 1989, co pozwala nam troszkę lepiej zrozumieć stosunek mieszkańców Pragi do samych siebie i ludzi z zewnątrz, obcych.
To, że głównym bohaterem zbioru jest zanikający duch Starej Pragi spowodowało, że książka jest niesamowicie nostalgiczna. Przez cały czas ciąży nad czytelnikiem widmo nieuchronnych zmian i odchodzenia „starych, dobrych czasów”. Ale nie jest to męczące, płaczliwe błaganie o cud, który sprawi, że te „stare, dobre czasy” wrócą, tylko raczej zaproszenie do tego, żeby sobie usiąść i w doborowym gronie, może przy kieliszku czegoś mocniejszego, powspominać przeszłość i nabrać przy tym sił, żeby następnego dnia, z podniesionym czołem, stawić czoła przyszłości. Gdybym miał klimat i wydźwięk ogólny tego zbioru do czegoś porównać, to chyba najbardziej by mi tu pasowały stare powieści o Indianach, takie jak „Ziemia Słonych Skał” Sata Okha (Stanisława Supłatowicza),cykl o Tacumsehu Longina Jana Okonia, czy „Złoto Gór Czarnych” Szklarskiego. Zwłaszcza, że w/w Autorzy, oprócz nostalgii za odchodzącymi czasami, identycznie jak Bochiński przedstawili ludzi –ze wszystkimi ich wadami i przywarami, ale bez jakiegokolwiek ich osądzania, pozostawiając to zadanie czytelnikom. Kolejną rzeczą wspólną, która łączy Bochińskiego z tymi Twórcami, jest łatwość w uśmiercaniu bohaterów. Choć może jest to bardziej wynik przyjaźni Autora z Feliksem W. Kresem, niż czytanych w młodości lektur.
No tak, jest nostalgia, są postacie z krwi i kości i jest Praga, a gdzie jest w tym wszystkim fantasy? Właśnie o to chodzi, że jest dosłownie we wszystkim. Na kartach książki pojawiają się wiedźmy, bóstwa i bogowie, anioły i demony, czary i klątwy, duchy i potwory. Niesamowitość i groza na każdym kroku. Jednym słowem – jest wszystko to, czego urban potrzebuje, żeby zostać fantasy…
Niestety, zbiór ma w sobie także trochę z rural fantasy, gdyż oprócz miodku jest też i dziegieć. Jedną z dwóch rzeczy, które mi się najbardziej w tym tomie opowiadań nie podobały, jest wykorzystanie starych tekstów. Zbiór składa się z czterech krótszych opowiadań i pięciu dłuższych i to właśnie trzy z tych ostatnich były już wcześniej opublikowane (jedno w „SFFiH”, dwa w antologiach). Daje to ponad sto stron tekstu, czyli prawie połowę zbioru. Dla kogoś, kto mało czyta, to może nie być przeszkodą, ale ja się do takich osób nie zaliczam. Podobnie miałem przy okazji czytania „Aparatusa” Andrzeja Pilipiuka i tak jak wtedy, muszę za to odjąć ocenie końcowej punktów.
Drugą wadą zbioru, jest niechlujna korekta tekstu. Najgrubsze błędy pojawiają się w napisanym przez Tomasza Kołodziejczaka wstępie, ale jest ich stosunkowo mało i można je uznać za zwykłe przejęzyczenie. Natomiast powszechnie występujące w opowiadaniach literówki oraz braki przecinków i kropek może nie są poważne, ale jest ich naprawdę dużo. I przez to cokolwiek drażnią przy czytaniu.
Dwa i pół punktu odpadło za „odgrzewanie” tekstów, pół za słaba korektę i stąd moja ocena końcowa to 7/10. A „Opowieści praskie” gorąco polecam, bo to świetny kawał swojskiej fantastyki i chyba raczej nikt się na nich nie zawiedzie.
(recenzja pierwotnie ukazała się na Szortal.com)
więcej Pokaż mimo toNasi prawobrzeżni, niesamowici Indianie…
Hubert Przybylski
Choć termin „urban fantasy” powstał dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku, to magiczno-miejskie historie są dużo, dużo starsze. Choćby takie opowieści o bazyliszku, czy złotej kaczce. Albo o budynkach, w których tajemniczo znikają ludzie, albo „coś...
W muzyce rozrywkowej ukuto pojęcie albumu koncepcyjnego stosowane do płyt na których istotna jest kolejność utworów, pod względem muzycznym i literackim tworzą zamkniętą całość, skupiają się na jakimś problemie, myśli, idei. Podczas lektury, bezwiednie w ten sposób określiłem, na własny użytek Opowieści Praskie. Jest to zbiór starannie przemyślany, umiejętnie skomponowany i pięknie zagrany na strunach emocji, sentymentu, nostalgii, wrażliwości. Z muzyki tej wyłania się spójny, prawdziwy – bo autor potrafi przekonać nas o tej prawdziwości - obraz Pragi. Bochiński ukazuję ją bez upiększania ale z miłością. Doskonały przykład uczucia dojrzałego, świadomego, znającego wady partnera i kochającego pomimo.
Menel u Bochińskiego to nie jest po prostu menel i nic poza tym. Bywa że to gość któremu życie napisało niesamowitą historię, czasem piękną, czasem przygnębiającą, pełną dramatyzmu. Rzeczy pozytywne jak radosna zabawa dzieci, uniesienia zakochanych, ofiarne wypełnianie trudnych obowiązków przeplatają się z gwałtowną i niewinną śmiercią, brutalnością, smrodem dna społecznego. W kolejnych opowieściach postacie to gdzieś giną, to wypływają, grają pierwsze skrzypce by później zaistnieć w epizodzie lub jako tło. To konsoliduje obraz całości. Mimo, że akcja kolejnych odsłon przemieszcza się w czasie i przestrzeni to, dzięki przeplatającym się losom, praski teatr odbieramy jako bardzo spójny. Ta koherentność wywołuje specyficzną atmosferę, odczuwamy subtelny aromat praskiego ducha. Jedynie podczas lektury Drugiej ligi, gdy autor skierował fabułę w rejony dość odległe od praskich zaułków, utraciłem gdzieś ten nastrój.
Bochiński opowiada bardzo stylowo, nieśpiesznie; językiem barwnym, pełnym i bez kantów. Czasem ironicznie, czasem humorystycznie a innym razem zupełnie na poważnie. Bohaterowie posługują się stosowną dla nich wersją języka polskiego. Inaczej mówi przedwojenna panienka, inaczej późnopowojenny przedstawiciel przestępczego półświatka. Ciekawą rolę spełnia zestaw miniatur, umieszczony pod wspólnym tytułem Menelskich Ballad. Nasycone emocjami, zupełnie autonomiczne w treści; w dużej mierze ich zasługą są barwy dalekiego tła na którego bazie budowane są historie regularnych opowiadań.
Zbiór zdecydowanie nie jest li tylko rozrywkowym zestawem opowiadań. Co i rusz jakaś scena grzęźnie w duszy czytelnika by po jakimś czasie o sobie przypomnieć skłaniając do przemyśleń, rewizji stereotypów czy chociażby ukazując dotąd nieznaną perspektywę. Na szczególną uwagę zasługuje Cudowny wynalazek Pana Bella, jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałem. Historia nietypowego romansu, przeradza się w pozbawioną odrobiny kiczu czy patosu opowieść o miłości. Autor z najwyższym mistrzostwem muska struny uczuć i emocji autentycznie poruszając czytelnika.
Opowieści dziwnej treści. Mimo, że zbiór traktuje o prawdziwej Pradze to fantastyki tam nie brak. Od subtelnych jej przejawów po brutalne i żądne krwi demony. Opowieściom praskim przypięto już różne etykietki – fantasy, urban fantasy, horror, urban horror, realizm magiczny. I każde z tych określeń w jakiejś części oddaje prawdę. Dla mnie to po prostu rzetelne, dobrze napisane opowieści w odrobinę koślawej rzeczywistości.
Jedynym zastrzeżeniem jakie mam do tego wydawnictwa to sfuszerowana robota zecersko-redakcyjna. Literówki, błędy składni, rozjechany spis treści – rzeczy może nie pierwszej potrzeby, ale jednak czasem irytują. Nic nie wybija tak jak konieczność jednego zdania przeczytania wielokrotnegow celu odkrycia o co kaman w nim chodzi zrytmu czytelniczego i przemyślenia dla zorzumienia zamysłu autora. Szczęśliwie zjawiska tego typu nie są częste i nie obniżają znacząco przyjemności płynącej z lektury.
Krzykliwa współczesność zagłusza ducha Pragi, spycha w niebyt, ale póki co on istnieje, przynajmniej dla tych którzy wiedzą jak go odszukać. Być może za lat dwadzieścia, trzydzieści nikt go już nie odnajdzie, być może to czas ostatni. Wtedy opowieści Tomasza Bochińskiego staną na półce obok historii o Bazyliszku, Złotej Kaczce i Syrence.
W muzyce rozrywkowej ukuto pojęcie albumu koncepcyjnego stosowane do płyt na których istotna jest kolejność utworów, pod względem muzycznym i literackim tworzą zamkniętą całość, skupiają się na jakimś problemie, myśli, idei. Podczas lektury, bezwiednie w ten sposób określiłem, na własny użytek Opowieści Praskie. Jest to zbiór starannie przemyślany, umiejętnie skomponowany i...
więcej Pokaż mimo toTo kolejna z przeczytanych przeze mnie książek, po której mam ochotę pojechać na Pragę do Warszawy i soczyście dostać w pysk. Rzeczywistość podwórkowych bandziorów autor wymieszał tu z lokalnymi podaniami i baśniami, tworząc świat atrakcyjny mimo swojej brutalności i grozy. Uwaga: mimo, że jest to zbiór opowiadań, warto czytać je w takiej kolejności, w jakiej ukazały się w tym zbiorku. Opowiadania bowiem łączą się charakterystycznymi postaciami i charakterystycznymi zjawiskami nadprzyrodzonymi. Dlatego kiedy dawno temu przeczytałem pierwsze opowiadanie Bochińskiego (w tym zbiorku umieszczone jako ostatnie),dało mi to sporo satysfakcji, ale dopiero teraz, po przeczytaniu wszystkich tych opowiadań, mam wrażenie, że doświadczyłem pełni opowieści. I uwaga techniczna - książki (a w zasadzie bookaziny) z tej serii wydano w dosyć podły sposób. W moim egzemplarzu zaraz na początku lektury odpadła okładka i kilka stron, co jednak nie zmniejszyło przyjemności z pochłaniania treści.
To kolejna z przeczytanych przeze mnie książek, po której mam ochotę pojechać na Pragę do Warszawy i soczyście dostać w pysk. Rzeczywistość podwórkowych bandziorów autor wymieszał tu z lokalnymi podaniami i baśniami, tworząc świat atrakcyjny mimo swojej brutalności i grozy. Uwaga: mimo, że jest to zbiór opowiadań, warto czytać je w takiej kolejności, w jakiej ukazały się w...
więcej Pokaż mimo toTym, co wyróżnia książkę Bochińskiego i stawia go na równi z zagranicznymi twórcami urbanfantasy, jest całościowy koncept zbioru. Postać drugoplanowa albo wręcz marginalnie występująca w poprzednim opowiadaniu, może stać się głównym bohaterem kolejnego. Dotyczy to nawet tak krótkich opowiadań jak cykl Menelskich Ballad (Pięćdziesiąt groszy, Kino na Małej, Gołąb pokoju i Choroba Miasta). Takie łańcuchowe połączenie sprawia, że zarówno Praga jak i jej mieszkańcy stają się czytelnikowi dużo bliżsi.
Całość: http://portafortunas.pl/opowiesci-praskie-omasz-bochinski-recenzja/
Tym, co wyróżnia książkę Bochińskiego i stawia go na równi z zagranicznymi twórcami urbanfantasy, jest całościowy koncept zbioru. Postać drugoplanowa albo wręcz marginalnie występująca w poprzednim opowiadaniu, może stać się głównym bohaterem kolejnego. Dotyczy to nawet tak krótkich opowiadań jak cykl Menelskich Ballad (Pięćdziesiąt groszy, Kino na Małej, Gołąb pokoju i...
więcej Pokaż mimo toPod urban fantasy podciąga się wiele książek, ale akurat ta jak najbardziej do tego terminu pasuje. Świetnie odmalowane realia warszawskiej Pragi w połączeniu z wątkami fantastycznymi. Więcej tutaj: http://shadowmage.nast.pl/2013/05/tomasz-bochinski-opowiesci-praskie-recenzja/
Pod urban fantasy podciąga się wiele książek, ale akurat ta jak najbardziej do tego terminu pasuje. Świetnie odmalowane realia warszawskiej Pragi w połączeniu z wątkami fantastycznymi. Więcej tutaj: http://shadowmage.nast.pl/2013/05/tomasz-bochinski-opowiesci-praskie-recenzja/
Pokaż mimo toZgrabny tomik ujrzał światło dzienne w wyniku współpracy Tomasza Bochińskiego i bookazine SF. Jako miłośniczkę książek umieszczonych w Warszawie wciągnęły mnie realistyczne opisy miejsc, w których nieraz zdarzało mi się być. Wciągnęła mnie wartka akcja w prezentowanych opowiadaniach - na czele z "Cudownym wynalazkiem pana Bella" znanym mi wcześniej z drugiego tomu "Fabrycznej" antologii "Niech żyje Polska. Hura!" oraz serią miniaturek pod łącznym tytułem "Menelska ballada". Kurczę, na serio polubiłam te shorty. Nie przekonało mnie i dłużyło się niemiłosiernie opowiadanie "Praskie wiedźmy. Choroba miasta". Nie, nie chodzi o wulgarność - nie oczekuję, by praskie prostytutki wysławiały się polszczyzną Mickiewicza, czy Słowackiego. Drapieżnik Amira Zarr wciąż brzmiała mi jak Emira Feliksa W. Kresa [opowiadanie "Miód dla Emiry" z "Galerii złamanych piór"], a całość opowiadania... Te sceny zazdrości sprawiały, że kartkowałam ile stron zostało mi do końca.
Weźmy na warsztat wydanie: format standardowy, cienki papier, na którym prześwituje czcionka z drugiej strony. Książka została wydana jako czasopismo - jestem więc w stanie to zrozumieć, szczególnie biorąc pod uwagę cenę owej publikacji. Uwagę przyciąga również utrzymana w kolorystyce sepii okładka - zdecydowanie budująca klimat. Fajnym posunięciem jest również umieszczenie zawierającego rys historyczny wstępu Tomasza Kołodziejczaka. Kiepsko natomiast prezentuje się klejenie owego czasopisma. Po kilka stron sklejonych jest ze sobą, między innymi zieje "wyrwa". Sam spis treści natomiast nie jest adekwatny jeśli idzie o numery stron, na których rozpoczynają się opowiadania.
Reszta tekstu znajduje się pod adresem:
http://zapiski-z-przypomnianych-krain.blogspot.com/2013/05/opowiesci-praskie-wycieczka-po.html
Zgrabny tomik ujrzał światło dzienne w wyniku współpracy Tomasza Bochińskiego i bookazine SF. Jako miłośniczkę książek umieszczonych w Warszawie wciągnęły mnie realistyczne opisy miejsc, w których nieraz zdarzało mi się być. Wciągnęła mnie wartka akcja w prezentowanych opowiadaniach - na czele z "Cudownym wynalazkiem pana Bella" znanym mi wcześniej z drugiego tomu...
więcej Pokaż mimo tohttp://my-fantastic-books.blogspot.com/2012/09/115-opowiesci-praskie-recenzja.html
http://my-fantastic-books.blogspot.com/2012/09/115-opowiesci-praskie-recenzja.html
Pokaż mimo toBallady podwórkowe
Na początku było słowo. A słowo wstępem się stało, którego autorem Tomasz Kołodziejczak został. Słowo to było tak sugestywne i tak mocno potrzasnęło czytającą, że z nabożną czcią do czytania tego, co po wstępie nastąpiło, podeszła. I choć z niejednego pieca już chleb jadła, z niejednej książki słowo sczytywała, słowo wstępu zrobiło na niej tak wielkie wrażenie, że żądzą zapałała (która nabożną już nie była),by „Opowieści praskie” Tomasza Bochińskiego posiąść w okamgnieniu!
Tak oto zaczęła się moja kolejna przygoda z wypuszczoną przez Wydawnictwo Almaz książką.
Fanom literatury fantasy i science-fiction nie trzeba przybliżać sylwetki Tomasza Bochińskiego, autora „Opowieści praskich”. Tym mniej zorientowanym mogę powiedzieć, że autor debiutował ponad ćwierć wieku temu. W jego dorobku znajdują się liczne opowiadania, nowele i powieści. Najmłodsi czytelnicy z pewnością mieli okazję poznać jego „Pufcia”. Autor jest zdobywcą kilku prestiżowych nagród, w tym „Złotego kota” (2011 rok) za cykl o grabarzu Moncku. Zaskoczeniem zatem nie może być żadnym, że świeżutkie „Opowieści praskie” wpisane są w konwencję fantasy.
Zanim jednak przejdę do rzeczy, czyli chwalenia i ganienia samych opowiadań Bochińskiego, muszę wylać kilka pomyj na głowę Wydawcy, który nie zadbał o czytelnika. Zwłaszcza tego, który w wyniku najróżniejszych życiowych perturbacji stał się posiadaczem szkieł korekcyjnych i wady wzroku. Wielkość liter, które są składową każdego przecież opowiadania, woła o pomstę do nieba! A Najwyższy w niebiesiech pomimo iż widzi, nie grzmi… A powinien. Zwłaszcza, że biedny czytelnik (tu mam na myśli oczywiście swoją jakże skromną osobę) czytać musiał skądinąd ciekawe opowiadania, z nosem przyklejonym do książki. Jeśli dodać do tego fakt, że w spisie treści pomylone zostały numery stron i nie wiadomo gdzie w rzeczywistości znajdują się opowiadania, niejeden cierpliwy nawet człek może poczuć się poirytowany. Zwłaszcza, jeśli będzie próbował wrócić do którejś z historii i zmuszony będzie wszcząć poszukiwania poprzez zwyczajne kartkowanie książki…
Ale mniejsza z tym. Jakoś udało mi się pokonać swoje (i nie tylko swoje) słabości i przeczytać „Opowieści praskie” od deski do deski.
Tomasz Bochiński przyzwyczaił już swoich fanów do tego, że jego opowiadania charakteryzują się barwnym, lekko ironicznym językiem. Nie inaczej jest i w „Opowieściach…”, które na dokładkę dorzucają lekki prymitywizm językowy, plus żargon prosto z Pragi. Nie tej czeskiej rzecz jasna, ale naszej, warszawskiej.
Ten zbiorek krótkich opowiadań serwuje to, co u Bochińskiego najlepsze. Jest intrygująco, fantastycznie i zabawnie. Do tego czytelnik ma za pan brat menela, bandytę, czy kobitkę lekkich obyczajów. Heńki, Zenki, Remki i inne Janki. Życiowi wykolejeńcy. Żuliki, menele, łachudry. Jakże ohydni i cudowni zarazem. Jak charakterni. Cała plejada autochtonów made in Praga, w oprawie fantasy. Czego oni tu nie wyprawiają… Wszystko jest możliwe, wszelkie chwyty dozwolone. Kopanie poniżej pasa? Jak najbardziej. Pobicia? Czemu nie. Picie na umór? Ma się rozumieć. Miejskie fantasy rozkręca się z opowiadania na opowiadanie, niczym pijak po kolejnym kieliszku wódki. W opowiadaniach można przebierać jak w ulęgałkach. Są różnorodne (choć mają wiele elementów wspólnych),dlatego każdy znajdzie w „Opowieściach praskich” coś dla siebie. Od wulgarnych, ostrych i męskich poczynając, po nieomal subtelne i urocze („Cudowny wynalazek pana Bella). Panuje tu duża różnorodność tematyczna, co czyni ten zbiorek godnym polecenia. Czyta się to bardzo przyjemnie.
Co prawda opowiadania nie zapadają w pamięć na dłużej, nie powalają, nie wywalają bebechów na wierzch, nie powodują zmian w odbieraniu rzeczywistości, nie stają się zaczątkiem do wielogodzinnych rozmyślań nad egzystencją, ubarwiają jednak na chwilę szarą codzienność, bawią czytelnika do łez i dają bezcenne chwile wytchnienia. I chyba o to tak naprawdę chodzi w literaturze, by przede wszystkim dawała radość czytającemu. A to akurat w przypadku opowiadań Tomasza Bochińskiego, gwarantowane. Ja bawiłam się w każdym razie przednio (no, może poza przypadkiem jedynego opowiadania „Praskie wiedźmy. Choroba miasta”, którego przełknąć nie mogłam). Czego i wszystkim, którzy po tę pozycję sięgną, życzę.
Ballady podwórkowe
więcej Pokaż mimo toNa początku było słowo. A słowo wstępem się stało, którego autorem Tomasz Kołodziejczak został. Słowo to było tak sugestywne i tak mocno potrzasnęło czytającą, że z nabożną czcią do czytania tego, co po wstępie nastąpiło, podeszła. I choć z niejednego pieca już chleb jadła, z niejednej książki słowo sczytywała, słowo wstępu zrobiło na niej tak wielkie...
Jak wiemy, wydawnictwo Almaz celuje w science fiction, i jak do tej pory zaoferowało nam trzykrotną przygodę w różnorodnych odmianach space opery. Na tym polu pomysł na czwarty numer bookazinu SF zapowiadał się cokolwiek dziwnie i jakby nie na temat. Z opisów ciężko było wywnioskować jaką książką będą Opowieści praskie, czytając blurby można nawet było dojść do wniosku, że będzie to zbiór klimatycznych, opowiadań o lekkim zabarwieniu rodem z urban fantasy. Obawy te rozwiewa już pierwsze opowiadanie, a wszystkie dziewięć historii opisanych przez Tomasza Bochińskiego mają w sobie więcej niesamowitości niż można się było spodziewać.
Cała recenzja tutaj: http://adanbareth.blogspot.com/2012/08/premierowa-recenzja-opowiesci-praskich.html
Jak wiemy, wydawnictwo Almaz celuje w science fiction, i jak do tej pory zaoferowało nam trzykrotną przygodę w różnorodnych odmianach space opery. Na tym polu pomysł na czwarty numer bookazinu SF zapowiadał się cokolwiek dziwnie i jakby nie na temat. Z opisów ciężko było wywnioskować jaką książką będą Opowieści praskie, czytając blurby można nawet było dojść do wniosku, że...
więcej Pokaż mimo to