Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Dom Usherów Jaime Calderón, Jean Dufaux
Ocena 6,8
Dom Usherów Jaime Calderón, Jea...

Na półkach:

Jedna z najsłynniejszch historii pióra Edgara Allana Poe to „Zagłada domu Usherów”. Najsłynniejszch i najbardziej inspirujących. Co może być wiec lepszego niż dodanie do tej treści równie inspirujących ilustracji? Powieść graficzna, którą widzicie na zdjęciach to przedmiot wyjątkowy. Twarda oprawa, piękny, błyszczący papier, obłędnie klimatyczne ilustracje pełne inspiracji oryginalnym pomysłem. No właśnie, inspiracji, bo warto wspomnieć, że nie jest to oryginalne opowiadanie w formie graficznej. Z samą „Zagładą Domu Usherów” czytelnik może się natomiast zapoznać już po przeczytaniu komiksu i jasno pojąć co jest oryginalnym a co podrasowanym pomysłem.

Zarówno fabularnie i graficznie mamy tu mariaż gotyckiego horroru i retro fantastyki. I jakkolwiek miałko może to brzmieć komiks czyta się i ogląda z prawdziwą przyjemnością, klimat powieści gotyckiej oddany jest w 120%. Zdecydowanie na korzyść formy narracji przemawia obecność samego Edgara Allana Poe, który na poziomie fabularnym jest jednocześnie bohaterem i twórcą tej fantastycznej przygody.

Cena okładkowa może lekko odstraszać (75 zł) biorąc pod uwagę ilość stron (ok 70) ale jak to zwykle bywa - w internecie znajdziecie te książkę w lepszych cenach, możecie ją tez obejrzeć w Empiku i sami ocenić czy koniecznie chcecie mieć ją na swojej półce ❤️

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Jedna z najsłynniejszch historii pióra Edgara Allana Poe to „Zagłada domu Usherów”. Najsłynniejszch i najbardziej inspirujących. Co może być wiec lepszego niż dodanie do tej treści równie inspirujących ilustracji? Powieść graficzna, którą widzicie na zdjęciach to przedmiot wyjątkowy. Twarda oprawa, piękny, błyszczący papier, obłędnie klimatyczne ilustracje pełne inspiracji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

🖤Lara Croft - ponadczasowy symbol gamingu, czy nudny przeżytek? 🖤

Dla mnie - absolutna miłość mojego dzieciństwa.
Pewnie nie tylko mojego i nie tylko dzieciństwa. Jedna z niewielu postaci znanych dostatecznie szeroko, że kojarzą ją osoby w żaden sposób z branżą grową niezwiązane. I inspirująca na tyle, że liczba opowiadań, komiksów, grafik czy historii jest trudna do wyobrażenia. Tomb Raider to symbol lat 90, każdy gracz pewnie pamięta, jak ograniczony był dostęp do materiałów prasowych, książek i innych publikacji związanych z naszym hobby. Pewnie dlatego tego rodzaju książki powstawały i pewnie dlatego teraz - po tylu latach je czytamy. Pytanie czy jednak tych 150 stron (tak, pozycja jest wyjątkowo krótka) to coś co każdy fan przeczytać musi?

Oczywiście nie. Książka „Jak powstawał Tomb Raider” to nie jest gawedziarska historia, nigdy wcześniej nie opublikowana, to nie są tez sentymentalne wspomnienia z perspektywy „po latach”. To właściwie zredagowana forma pociętych wywiadów z twórcami pierwszych Tomb Raiderów, trochę anegdot i ciekawostek, które jednak w dobie internetu stanowią sentymentalne podsumowanie, a nie faktyczne smaczki. Myśle natomiast, że każdy fan i Lary, i książek zdecyduje się na posiadanie tego bardzo ładnie wydanego króciutkiego rejsu w przeszłość. Zwłaszcza na fali remake’u gry, który w moje serce trafił bezbłędnie i nadal spędzam z nim intensywne popołudnia. I nie będę ukrywać, że po przeczytaniu książki jaram się jeszcze bardziej, zachwyty z dzieciństwa powróciły i nadal rozważam oryginalne Larowe okulary 🙈 dajcie znać jakie są Wasze doświadczenia z Larą Croft i serią Tomb Raider, niezależnie czy mówimy o książce, filmie, komiksie, grze czy czymkolwiek innym!


Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

🖤Lara Croft - ponadczasowy symbol gamingu, czy nudny przeżytek? 🖤

Dla mnie - absolutna miłość mojego dzieciństwa.
Pewnie nie tylko mojego i nie tylko dzieciństwa. Jedna z niewielu postaci znanych dostatecznie szeroko, że kojarzą ją osoby w żaden sposób z branżą grową niezwiązane. I inspirująca na tyle, że liczba opowiadań, komiksów, grafik czy historii jest trudna do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdarzyło Wam się kiedyś być sfrustrowanym tym, że rodzice nie rozumieją Waszych wyborów?
Nie doceniają tego co robicie albo umniejszają Waszym dokonaniom czy trudom? Albo poczucie winy za rzecz zrobioną z dziesięć lat temu do dziś nie pozwala Wam być w pełni szczęśliwymi? Wyglada na to, że jakkolwiek wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju i bolesne nasze doświadczenia by nie były - nie jesteśmy w tym odosobnieni. Inaczej oznaczałoby, że autorka książki „Witajcie w księgarni Hyunam-Dong” napisała ją specjalnie dla mnie. A nie miałyśmy okazji wymienić się doświadczeniami, więc nie bardzo miałaby jak. Śmiało więc zakładam, że wspólnie z bohaterami książki każdy z nas może przyjrzeć się własnemu życiu odbitemu w oknie księgarni Hyunam-Dong właśnie.

Nie ma co szukać tutaj głębokiej i rwącej fabuły. Yeong-Ju to kobieta szukająca miejsca w życiu. Zawsze marzyła o miejscu pełnym książek, oto wiec spełnia marzenie i otwiera kameralną księgarnie. Tu jej drogi przecinają się z młodym chłopakiem, którego zatrudnia do parzenia kawy, a to dopiero początek zmian, jakie zajdą w jej życiu. Choć może powinnam powiedzieć w życiach wszystkich osób z księgarnią związanych, bo wkrótce okaże się ze każdy bohater ma nam do opowiedzenia swoją wyjątkową, znajomo w gruncie rzeczy brzmiącą historię.

Trudno mi określić na ile rewolucyjne jest to co ustami bohaterów autorka przekazuje czytelnikowi. Ale czy musi być? Czy czasami nie potrzebujemy usłyszeć najbardziej oczywistej oczywistości tylko z ust postronnego obserwatora a nie własnych? Czy proste, spokojne i wyrozumiałe dla nas samych rozwiązania prowadzące do szczęścia spokoju i harmonii nie są właśnie tym co jest człowiekowi naprawdę potrzebne?

Wydaje mi się, że określenie tego rodzaju książki określeniem „healing” jest idealnym podsumowaniem tego czym ona w istocie jest. Pluszowym misiem, ciepłym kocem, ulubioną herbatą, ciepłem, spokojem - wszystkim tym co pozwala nam akceptować się takimi jakimi jesteśmy - i czuć się ze sobą naprawdę komfortowo ❤️

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Zdarzyło Wam się kiedyś być sfrustrowanym tym, że rodzice nie rozumieją Waszych wyborów?
Nie doceniają tego co robicie albo umniejszają Waszym dokonaniom czy trudom? Albo poczucie winy za rzecz zrobioną z dziesięć lat temu do dziś nie pozwala Wam być w pełni szczęśliwymi? Wyglada na to, że jakkolwiek wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju i bolesne nasze doświadczenia by nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystkie książki Marka Zychli czytam z miłością. Jakkolwiek głupio to może zabrzmieć - właśnie to uczucie zazwyczaj mi towarzyszy, to cokolwiek ironiczne biorąc pod uwagę, że jeden z jego flagowych tytułów to … „Bezmilość” właśnie.

Tym razem trafiamy razem z Autorem do Irlandii, do placówki opiekuńczej dla osób wymagających większej empatii i czułości. W ostatnim czasie w owej placówce doszło do kilku zgonów mieszkańców, budżety nie są z gumy, wykwalifikowanej kadry tez zaczyna brakować, wobec tego do przerzedzonej grupy lokatorów dołączają co rusz jacyś wolontariusze. I tak pewnego dnia losy Bartka, Nino i Samathy przecinają się z mieszkańcami Coolcull.
Wyglada na to, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, że w placówce dzieją się dziwne rzeczy, znacznie dziwniejsze niż tylko nietypowe zwyczaje mieszkańców, własne problemy wolontariuszy czy pozornie niczym nie zainteresowana kierowniczka. Tylko Bartek wydaje się być dostatecznie godny zaufania, żeby pacjenci zdradzili mu przedziwny sekret.

Nie chce opowiadać Wam o fabule więcej. Każde dodatkowe z mojej strony wyjaśnienia lub uwagi byłyby odbieraniem Wam, czytelnikom, ogromnej przyjemności obcowania z historią „Strychnicy”. Zarówno w warstwie fabularnej jak i stylistycznej, bo książkę się fantastycznie wprost czyta.

Składając całość z bardzo wyjątkowych historii bohaterów poznajemy tło wydarzeń, które przyszło nam obserwować, ale tez jesteśmy wprost bombardowani emocjami, które naprawdę ciężko zidentyfikować i skatalogować w głowie. Do tego bardzo stopniowo Autor dokłada elementy grozy niedosłownej, która jednych przerazi, a inni nawet nie odczują jej obecności. To tego potężna ilość irlandzkiego folkloru, baśni, magicznych momentów i niejasności co powinnismy kategoryzować jako zabieg stylistyczny a co jako element fabularny. I chyba nie warto dłużej się nad tym pochylać, bo czytanie sercem to od zawsze moja metoda na fantastykę.

Tak jak napisałam w moim cokolwiek clickbaitowym nagłówku. „ To nie jest horror” Nie umiem wyrzucić tego powtarzającego się we wszystkich opiniach zdania. Nie żebym trafiła na zbyt wiele, bo starałam się absolutnie żadnych nie czytać. Ale jednak co nieco do mnie dotarło. Nie, oczywiście to nie jest horror do jakiego przyzwyczaiło nas kino. Myśle jednak, że fani grozy znajda tu przepiękne elementy ukochanego gatunku, które w tym konkretnym przypadku są szalenie inspirujące.

Czym więc jest Strychnica? Doskonałą baśnią pełną świetnego przesłania, perspektywy, która dla wielu z nas jest pewnie obca, bo niewielu z nas pewnie mialo okazji doświadczyć pracy i życia wśród tak wyjątkowych pod wieloma względami ludźmi. Autor miał i całą swoją miłość, mądrość i ludzkość zaaplikował postaci Bartosza, który to z kolei pozwala nam zrozumieć walkę o brak wykluczenia i akceptacje. Mimo oczywistych walorów rozrywkowych to ten rodzaj książki, który jeśli zrozumiemy jej choć trochę, daje nam poczucie stawania się lepsza wersja samych siebie.

Tak, Marek Zychla zaraza miłością.



Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Wszystkie książki Marka Zychli czytam z miłością. Jakkolwiek głupio to może zabrzmieć - właśnie to uczucie zazwyczaj mi towarzyszy, to cokolwiek ironiczne biorąc pod uwagę, że jeden z jego flagowych tytułów to … „Bezmilość” właśnie.

Tym razem trafiamy razem z Autorem do Irlandii, do placówki opiekuńczej dla osób wymagających większej empatii i czułości. W ostatnim czasie w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ryzykownie zaczęłam ten rok.

Czytaliście książki tej Autorki? Kredziarza, albo Płonące Dziewczyny? Albo może Innych Ludzi? Dajcie znać!

Sięgając po coś od autorki, której poprzedniej książki albo nie pamietam, albo pamiętać nie chce trochę sama proszę się o kłopoty. Dlaczego więc w ogóle ją wzięłam? Szczerze - nie wiem. Może ta makabra w podtytule mnie skusiła. To co natomiast wiem, że był to strzał w dziesiątkę. Kocham opowiadania, kocham to jak inspirujące potrafią być zarówno w samej fabule jak i niedomówieniach tak charakterystycznych dla tej formy. Tak naprawdę nie mają wstępu, nie mają zakończenia, a opowieść w odpowiednim momencie urwana rozpędza wyobraźnie na najwyższe obroty. I tak dokładnie było z tym tomikiem. Nie spodziewałam się tego ani po Wydawnictwie, bo zazwyczaj opowiadań nie wydają, ani po autorce. Pozycja na tyle wyjątkowa, że warta uwagi fanów krótszej formy. Inspiracją dla ich stworzenia był koniec świata w znanej i nieznanej formie, pandemia i izolacja. Uczciwie należy przyznać ze historie nie są równe, ale jest kilka naprawdę dobrych, zdecydowanie do gustu przypadł mi owiewany piaskiem hotel, statek wycieczkowy bez destynacji, opuszczony budynek w centrum miasta, historia o końcu świata, jaki znamy… to naprawdę inspirująca przygoda - oby kolejne opowiadania na jakie trafie w tym roku były tylko lepsze!


Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Ryzykownie zaczęłam ten rok.

Czytaliście książki tej Autorki? Kredziarza, albo Płonące Dziewczyny? Albo może Innych Ludzi? Dajcie znać!

Sięgając po coś od autorki, której poprzedniej książki albo nie pamietam, albo pamiętać nie chce trochę sama proszę się o kłopoty. Dlaczego więc w ogóle ją wzięłam? Szczerze - nie wiem. Może ta makabra w podtytule mnie skusiła. To co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

zas na anegdotkę z dzieciństwa.
Mój tata to absolutnie najfajniejszy ojciec ever. Jestem pewna, że gdybyśmy żyli w Ameryce to dostawałby ordery w każdej szkole i uczelni do jakiej bym trafiła. Ale ze Polska Polską to dam mu dzisiaj przewrotnie subiektywny order pokazywania mi filmów, których za cholerę widzieć nie powinnam. Co więcej, mam przeczucie ze on nawet nie wie, że te filmy mi pokazał. On po prostu na nich zasypiał, a ja je oglądałam. Do dziś absolutnie boje się „Z Archiwum X” i do dziś zostaną mi w pamięci sceny z „Invasion of the body snatchers” (i kobitka z trzema cyckami z Pamięci Absolutnej, ale to może na inną okazje) - DZIĘKI TATO! 😂❤️

Ale do rzeczy - kiedy więc zobaczyłam, że Vesper chce tego klasyka pokazać szerszej widowni - wiedziałam, że będę czytać jak tylko wpadnie mi w ręce. Dlaczego? Bo to dla mnie klasyka strasznego kosmicznego sci-fi, przerażający koniec świata i poczucie ze oglądam coś czego nie powinnam bo jestem za mała. Sentymenty rządzą moim życiem, ot co.

Do gabinetu lekarskiego doktora Milesa Bennela przychodzi dawno nie widziana przyjaciółka z lat młodzieńczych, Becky Driscoll. Dręczy ją niepokój o zachowanie jej siostry, która to z kolei przekonana jest, że wujek Ira nie jest wujkiem Irą. Tzn jest nim, ale czuje ze to nie on. Nadążacie? Miles w gruncie rzeczy bagatelizuje temat, i chociaż coraz więcej sąsiadów w rożnym wieku żali się na podobne obserwacje - to uznaje to za zbiorową psychozę.
Zmienia jednak zdanie po tym, kiedy jego kolega imieniem Jack wzywa go na swoją farmę, by pokazać co, lub może kogo, odnalazł w swojej piwnicy. Wyglada na to, że w dotychczas uznawanym za psychozę wydarzeniu jest pewnego rodzaju … nasionko prawdy.

Absolutnie kultowa historia, która nawet w formie literackiej spotkać można u wielu kluczowych twórców sci-fi. (Jeśli ktoś z Was pamięta jak nazywało się bardzo podobne opowiadanie, ale pióra Philipa Dicka - będę ogromnie wdzięczna za przypomnienie mi tytułu! )

Historia znacznie mniej przerażająca niż pamietam to z dzieciństwa - ale chyba jeszcze bardziej wciągająca, intrygująca i pełna napięcia. Definitywnie lżejsza, świetna na popołudnie groza w starym stylu z odrobiną, prawie nieodczuwalną, moralizatorskiego wydźwięku na samym końcu i wątpliwością do rozważenia przez czytelnika.

Polecam wszystkim tym, którzy do fantastyki przekonani zbytnio nie są, grozy jest tu pod dostatkiem, naprawdę wciągającej historii również, a współczesne (mam starą dusze ok?!) realia nie pozwalają na uczucie zagubienia, które często towarzyszy czytaniu kosmicznej fantastyki. Bierzcie, czytajcie, raz ze klasyka, dwa ze absolutnie super. Vesper, więcej takich, proszę!!!!

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

zas na anegdotkę z dzieciństwa.
Mój tata to absolutnie najfajniejszy ojciec ever. Jestem pewna, że gdybyśmy żyli w Ameryce to dostawałby ordery w każdej szkole i uczelni do jakiej bym trafiła. Ale ze Polska Polską to dam mu dzisiaj przewrotnie subiektywny order pokazywania mi filmów, których za cholerę widzieć nie powinnam. Co więcej, mam przeczucie ze on nawet nie wie, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nostalgiczne wspominanie dzieciństwa idzie mi w tym roku bardzo dobrze.

Sentymentalne wycieczki do lat młodości to zawsze dobra podstawa do wszystkich kreatywnych rozważań i przemyśleń. I pewnie zgodzi się ze mną autor „Listów z Miasta Wiatraków” bo mimo zdecydowanie mrocznego, niesamowitego anturażu, z jego opowiadań aż bije poczucie tęsknoty za czymś, co minęło. A może po prostu ja widzę to w ten sposób, bo tez mam w swoim sercu takie miejsce, do którego wracam, żeby poczuć się lepiej. Tutaj dochodzi jednak jeszcze to absolutnie nie-urocze poczucie estetyki, w którym Konrad Możdżeń czuje się jak ryba w wodzie, w efekcie czego „Listy…” kryją w sobie mroczne tajemnice, pełne bólu i cierpienia retrospekcje, sprawiedliwość egzekwowaną w straszny sposób przez los i jego wysłanników i wspomnienia, w których choć czasem przebija sielskie wspomnienie, to jednak dominuje je gesty mrok.

Ale nie powiedziałam Wam nawet skąd te dziwne, nieco psychodeliczne przemyślenia o miejscach, które w moim (i mam nadzieje autora równie) dzieciństwie były ostoją szczęścia i komfortu?

Listy z Miasta Wiatraków to osiem opowiadań z tak zwanego nigdzie, pomiędzy lub w między czasie. To historie osadzone w raczej odleglejszej współczesności - czytelnicy w moim wieku i starsi powiedzą „w latach naszego dzieciństwa”. Ówczesność i okres wojny, a także jawa i sen łączą się w koszmarnym splocie wydarzeń, z których tylko część dałoby się racjonalnie wytłumaczyć.

Nie ma tu opowiadań słabych, zarówno fabularnie jak i oczywiście estetycznie i warsztatowo. Zdecydowanie moim ulubionym jest „Błękit” - dość standardowa zdawać by się mogło historia grozy, stary dom, małe dzieci, niewyjaśniona tajemnica… i absolutnie niespodziewany sposób poprowadzenia narracji. W pamięci zostanie mi na dłużej tez „Więcej grzechów nie pamietam” jako historia o tłumionych wyrzutach sumienia, rozpaczy, zemście … zreszta, sami sprawdźcie.

Czy wobec tego jeśli ktoś nie do końca odnajduje się w opowiadaniach to to nie jest książka dla niego? Wydaje mi się, że warto spróbować. To nie są 20 stronicowe historyjki, w których brak początku i końca, pozwalają wejść w buty (choć zazwyczaj nie polecam!) bohaterów, a historia nie kończy się zanim na dobre się rozpocznie. Jeśli jakiś zbiór opowiadań dla niekoniecznie miłośników - to właśnie ten!

To na ile sposobów Konrad Możdżeń mówi o tym samym, niewielkim miasteczku w Wielkopolsce zasługuje na osobną wzmiankę. Opowieści bardzo się od siebie różnią, stylem, sposobem narracji czy poziomem postrzegania samego miasta - a każda z tych narracji pokazuje jak wiele uczuć i emocji z tym miejscem się wiąże. Przypuszczam, że gdyby na spotkaniu autorskim poprosić o kilka wspomnień z dzieciństwa to zabrakłoby miejsca na inne pytania. Chociaż to niezaprzeczalnie przerażajace historie, pełne przemocy, tragicznych wspomnień, strachu i bólu - to ja nie mogę z głowy wyrzucić uczucia tęsknoty i nostalgicznych wspomnień lat minionych, historii, które mogły, ale nie musiały, ale w sumie mógłby bo czemu nie - wydarzyć się tu i ówdzie. Oczarowało mnie to niesamowicie. Cieszę się Konrad, że „poszłam za Tobą” i mimo kilku zastrzeżeń co do debiutu bez uprzedzeń i z pełną gotowością odwiedziłam Śmigiel. Szalenie inspirujące historie. Przepięknie mroczny, duszny, pełen tęsknoty, cierpienia i osamotnienia nastrój, który szukający emocji w grozie czytelnicy z pewnością docenią.

Opinia pochodzi z :
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Nostalgiczne wspominanie dzieciństwa idzie mi w tym roku bardzo dobrze.

Sentymentalne wycieczki do lat młodości to zawsze dobra podstawa do wszystkich kreatywnych rozważań i przemyśleń. I pewnie zgodzi się ze mną autor „Listów z Miasta Wiatraków” bo mimo zdecydowanie mrocznego, niesamowitego anturażu, z jego opowiadań aż bije poczucie tęsknoty za czymś, co minęło. A może...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli jest tu jeszcze ktoś kto nie wie - absolutnie kocham opowiadania. Ich ograniczona objętościowo forma pozwala na tak zgrabne posługiwanie się niedomowieniami, a jednocześnie wymaga tak precyzyjnego ważenia słów, że im bardziej zaskakuje mnie zakończenie, tym bardziej doszukuje się wskazówek w niedosłowności dopiero co przeczytanych słów. I tak tez było w przypadku Omnifagusa, którego konwencja, cokolwiek niestandardowa, szybko wyjaśniła mi wg jakich zasad gramy i jak do nich podejść.

Otrzymujemy tu alternatywną wersję Poznania, „Otherside” miasta (fani Silent Hill od razu zrozumieją w czym rzecz) w którym dzieją się rzeczy niebywałe, nieoczywiste z braku lepszych, nie zdradzających zbyt wiele określeń.

Moim faworytem jest „Asylum” czyli wariacja na temat izolacji, zezwierzęcenia, mutacji, czyli tego wszystkiego co znamy albo z historii o zombie, albo z odciętych od świata wiosek w dalekim nigdzie. Jak więc ma się to do tego, ze Asylum to nazwa ogródków działkowych w centrum miasta? ;)

Do serca przypadła mi tez wariacja na temat szczurzych legend i fantazji dziecięcych umysłów. Dodałabym jeszcze opowiadanie o pleśni i mamy moje top 3.

Wiem, że przesadnie wypchane metaforami opisy nie przemawiają do nikogo poza ego samego piszącego (że w sensie mojego ego w sensie!). Postaram się wiec nie opowiadać Wam o tym jak Omnifagus penetruje zarówno świadomość jak i poczucie estetyki. Zamiast tego nieco mniej wykwintnie ale bardziej do rzeczy. To historie grozy dotykające wielu aspektów życia, czasem są to trudy dorastania i wstyd, czasem poczucie porażki, doświadczenie przemocy i samotność. To historie wykoślawiające poznańską rzeczywistość. Pełne są niedopowiedzeń, braku zakończeń i pozornego podsumowania - ten rodzaj aktywności musi podjąć sam czytelnik.

Możliwość własnej interpretacji i położenia nacisku tam, gdzie uczucia czy sympatie czytelnika oddziałują najbardziej wyzwalają mrok, dyskomfort i niepokój - czyli wszystko to, czego czytelnicy grozy i weird fiction od dawna poszukują.

Bardzo udany debiut, dobre, niesztampowe pomysły, ciekawy styl - z pewnością sięgnę po kolejne historie (czy to długie czy krótkie) spod ręki Autora.

EDIT.
minęło już trochę czasu odkąd czytałam książkę i pisałam notatkę. A sama idea i inspirujący pomysł opowiadania Asylum nie chce mi wyjść z głowy 🖤

Opinia pochodzi z :
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Jeśli jest tu jeszcze ktoś kto nie wie - absolutnie kocham opowiadania. Ich ograniczona objętościowo forma pozwala na tak zgrabne posługiwanie się niedomowieniami, a jednocześnie wymaga tak precyzyjnego ważenia słów, że im bardziej zaskakuje mnie zakończenie, tym bardziej doszukuje się wskazówek w niedosłowności dopiero co przeczytanych słów. I tak tez było w przypadku...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Śmierć czarnej wdowy J. D. Barker, James Patterson
Ocena 7,1
Śmierć czarnej... J. D. Barker, James...

Na półkach:

Policyjne śledztwo, jakieś zabójstwa, jakiś poszukiwany, coś tu się nie spina. Nuda? No tak się zapowiadało. Przekładana z kupki na kupkę wreszcie, trochę na siłę doczekała się swojej chwili, po to żebym skończyła ją w dwa dni nie mogąc się oderwać.

Doprecyzowując te wszystkie jakieś z pierwszego zdania - w powieść wprowadza nas scena, w trakcie której początkujący policjant Walter O’Brien na początkowo rutynowej akcji trafia na miejsce zbrodni, gdzie więziona i torturowana dziewczyna zabija swojego oprawcę. W drodze do szpitala dziewczyna wykorzystując nieuwagę o brak doświadczenia policjanta ucieka. Ta pierwsza sprawa i pierwsza porażka staną się jego obsesją na lata. O dziwo, nie tylko jego.

Bardzo udane połączenie wartkiego kryminału sięgającego w przeszłość z nadnaturalnym, niepojętym, znanym z legend światem. Lubię tego rodzaju rozwiązania, pozwalają autorom zaproponować kreatywne rozwiązanie historii bez rozczarowania odbiorców twistem, który w klasycznym kryminale nie miał prawa się wydarzyć. Odpada wiec wątek zabójczej wycieraczki lub komicznie głupich zbiegów okoliczności. W kategorii hybrydy gatunkowej to zdecydowanie ciekawostka. Perspektywa kiedyś vs teraz nabiera rozpędu z czasem, kiedy nic niemówiące czytelnikowi nazwiska otrzymują własne twarze, historie i cechy szczególne. W jednym tylko momencie odniosłam wrażenie dłużyzny, jakby autorzy potrzebowali tak na szybko dopisać ze sto stron, żeby wbić jakiś próg. Poza tym - naprawdę przyjemna lektura. Zdecydowanie polecam ją tym fanom kryminałów i thrillerów, którzy nie mają alergii na wątki niesamowite bo to na nich właśnie zasadza się cała fabuła.

Sprawdźcie sami, książkę dobrze się czyta, wciąga po pierwszych dwóch- trzech rozdziałach, szybko przekonacie się czy to coś dla Was - a jeśli czytaliście trylogie Czwartej Małpy i podobała się Wam - to macie gotową odpowiedz

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Policyjne śledztwo, jakieś zabójstwa, jakiś poszukiwany, coś tu się nie spina. Nuda? No tak się zapowiadało. Przekładana z kupki na kupkę wreszcie, trochę na siłę doczekała się swojej chwili, po to żebym skończyła ją w dwa dni nie mogąc się oderwać.

Doprecyzowując te wszystkie jakieś z pierwszego zdania - w powieść wprowadza nas scena, w trakcie której początkujący...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Obiecywałam sobie, że do Lipowa już nie wrócę.

Z książkami Kasi Puzyńskiej mam specyficzny love-hate relationship. Pamietam kiedy w moje ręce wpadały pierwsze tomy jej sagi - czułam się jak gdyby ktoś powiedział mi ze Camila Läckberg to tak naprawdę polska pisarka z lasu, rodowity Muminek. Czułam powiew świeżości, przyjemna sagę obyczajowo kryminalną z całkiem uroczymi bohaterami i ciekawym, dodatkowym wątkiem kryminalnym. Z czasem przerosły mnie nielogiczne decyzje bohaterów, dziwne decyzje fabularne i właściwie zmarginalizowanie wątków kryminalnych, których już nawet nie pamiętam. Dlaczego ja o sadze o lipowie jak na zdjeciu jak wół „Bezgłos”? Ano właśnie

Kilka slow o fabule na początek;
Julia Wilk obejmuje pozycje nauczycielki w szkole podstawowej w Wieszczach. Niewielkie, ciche miasteczko, pod Brodnicą (ale do Lipowa nie wróciłam, żeby nie było!) które ma więcej tajemnic niż reszta Polski. Już pierwszego dnia od jej przybycia zaczynaja dziać się dziwne rzeczy, przedmioty zmieniają miejsce, dziewczyna niezmiennie czuje się obserwowana. Kiedy na drugi dzień w miasteczku odkrywa zwłoki miejscowej kobiety akcja nabiera rozpędu. Jak do przeszłości Julii Wilk ma się ciążąca nad miasteczkiem klątwa?

Pomysł na powieść był bardzo dobry - małe miasteczko i jego sekrety, szemrana przeszłość uciekającej bohaterki, w tle słowiańskie legendy i szereg retrospekcji. Lubię takie rzeczy, a jeśli do tego dołożymy wątki nadprzyrodzone, które pozwalają na znacznie szerszy rozwój fabuły - jestem szczęśliwa.
W tle wydarzeń współczesnych wybrzmiewają echa straszliwych wydarzeń jakie miasteczko spotkały w przeszłości. Żal i tęsknota ale przede wszystkim gniew, ból i strach są żywe w postaciach mieszkańców Wieszcz…? Wieszczów? Trudna do odmiany nazwa. Chyba Wieszczów jeśli traktować słowo znaczeniowo.

Tutaj jednak dla mnie pozytywy się kończą. Powieść grozy to nie tylko straszna historia i duchy. To nie tylko krwawe legendy i zbrodnie. To również nastrojowa narracja i zagadka, którą rozwiązuje się razem z czytelnikiem. Jeśli robi się to od razu - umiejętną narracją objaśnia się jak do rzeczonych wydarzeń doszło, jeśli na końcu - stopniowo odkrywa się pewne karty aby na końcu czytelnik, niezależnie od tego kiedy rozwiąże zagadkę lub zrozumie wydarzenia - poczuł się usatysfakcjonowany. Tutaj paradoksalnie mam wrażenie ze zawiodło to,co uczyniło z serii Kasi Puzynskiej hit - czyli styl. Bardzo prosty, prawie mówiony a nie pisany, codzienny, obyczajowy. Nie pomogły bardzo łopatologiczne pytania retoryczne i częste powtórzenia, które niejako upewniały się, że czytelnik na pewno zrozumie absolutnie już nie subtelny przekaz (również już nie) ukryty za tymi pytaniami. Dla mnie, fanki niedomówień i faktycznie ukrytego przekazu było to zbyt toporne. Monologi głównej bohaterki zabijały każdy zalążek klimatu, który mógł się zawiązać. Przez to całość, nadal bardziej w klimacie obyczajówki niż powieści grozy, obnażała braki logiki, absurdalne okoliczności i głupotę zachowań bohaterów - co jak wiecie w horrorach i thrillerach w ogóle mi nie przeszkadza - rozumiem takie zabiegi jak najbardziej. Zazwyczaj przymykam na to oko, tutaj jednak wybitnie rzutuje to na moją opinie.

Czy żałuje ze przeczytałam? Absolutnie nie. To był fajny pomysł, ciekawy wątek fabularny, ciekawe, choć trochę idące na łatwiznę zakończenie i ciekawa próba stworzenia uniwersum łączącego wszystkie serie Autorki (kto przeczytał ten wie, ale nie chciałabym niepotrzebnie psuć zabawy tym, którzy dopiero przeczytają)

Jeśli lubisz styl autorki, ale jednak chcesz przeczytać coś straszniejszego - bierz w ciemno, to jest Lipowo w koszulce death metalowego bandu i czarnej pomadce - spodoba Ci się. Jeśli styl Kasi Puzynskiej już w Sadze o Lipowie Cię drażnił - obawiam się, że tutaj pewne irytujące elementy mogą być bardziej widoczne.

Czy jeśli Autorka wyda kolejną powieść grozy to ją przeczytam? Jak najbardziej tak, bo jestem pewna, że z opinii na temat tego gatunkowego debiutu wyciągnie duuuuzo wniosków.

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Obiecywałam sobie, że do Lipowa już nie wrócę.

Z książkami Kasi Puzyńskiej mam specyficzny love-hate relationship. Pamietam kiedy w moje ręce wpadały pierwsze tomy jej sagi - czułam się jak gdyby ktoś powiedział mi ze Camila Läckberg to tak naprawdę polska pisarka z lasu, rodowity Muminek. Czułam powiew świeżości, przyjemna sagę obyczajowo kryminalną z całkiem uroczymi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Bloodborne. Tom 1. Śmierć snu Ales Kot, Piotr Kowalski (rysownik)
Ocena 6,9
Bloodborne. To... Ales Kot, Piotr Kow...

Na półkach:

Czytacie komiksy? Jeśli tak - koniecznie polećcie mi coś dobrego. Z chęcią przeczytam, jak tylko zdobędę wszystkie brakujące części Bloodborne.
Bo o Bloodborne dzisiaj mowa. W moje ręce wpadł ten tomik zawierający trzy historie z uniwersum Koszmaru Łowców. Ci, którzy znają kultową już grę video - wiedzą dokładnie o co chodzi. Ale czy to znaczy, że to historia tylko dla graczy? Absolutnie nie! Wydaje mi się, że to świetna okazja dla fanów horroru, grozy, weird fiction i ogólnie pojętej makabry, którzy docenią obłędne, inspirujące grafiki i wciągająca, niepokojącą historię. A także dla tych, którzy odbili się od mechaniki gry, która zwyczajnie albo była zbyt frustrująca, albo zbyt trudna.

Co w środku? Historia łowcy, który ocalenia upatruje w dziwnym dziecku, któremu postanawia pomóc, historie miasta Yharnam, które opanowuje przedziwna choroba krwi, którą kościół zamiast leczyć zdaje się rozprzestrzeniać. W nim swe siły łączą naukowiec i mnich próbując znaleźć choćby nikłe wytłumaczenie horroru opanowującego miasto.

Jako fanka gry muszę przyznać ze jestem zachwycona zarówno pomysłami fabularnymi jak i wykonaniem. Uniwersum Bloodborne to piękny (na swój sposób oczywiście) Lovecraftiański świat, który aż prosi się o więcej historii, bohaterów i wydarzeń. I z tym właśnie przychodzi „Bloodborne. śmierć snu” - ogromnie ogromnie polecam! 🖤🖤🖤

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Czytacie komiksy? Jeśli tak - koniecznie polećcie mi coś dobrego. Z chęcią przeczytam, jak tylko zdobędę wszystkie brakujące części Bloodborne.
Bo o Bloodborne dzisiaj mowa. W moje ręce wpadł ten tomik zawierający trzy historie z uniwersum Koszmaru Łowców. Ci, którzy znają kultową już grę video - wiedzą dokładnie o co chodzi. Ale czy to znaczy, że to historia tylko dla...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zostałam trafiona uppercutem sentymentu.

Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam że będę ją czytać do upadłego. Mortal Kombat to duża część mojego dzieciństwa - najpierw na Amidze, a później na prawdziwym PC! MK2, UMK3, automaty i przewalanie kieszonkowego na żetony. Wspomnienia prawie doskonale. Spodziewacie się więc pewnie, że książka idealnie trafiła w puchnące w pamięci sentymenty.

Kim graliście i dlaczego to był Scorpion albo Subzero?

Potężna książka (naprawdę nie spodziewałam się tej objętości) - pełna zakulisowych wiadomości, za które jako dzieciak absolutnie dałabym się pokroić, które teraz są dostępne właściwie wszędzie, a które przeczytane w książce przeniosły mnie w czasie o tych dobrych 25+lat w przeszłość.

Mortal Kombat to gra, która w wyjątkowy sposób łamała wszystkie możliwe tabu, zmieniała życie dzieciaków na całym świecie, wprowadzała pod dachy domów nowy rodzaj rozgrywki i produkowała tak kosmiczne ilości gadżetów, że mogłaby zawstydzić współczesne tytuły.

Książka opowiada o kulisach powstania tej serii, od pierwszych prostych ujęć i luźnych pomysłów, przez sesje zdjęciowe realizowane z prawdziwymi aktorami (tak, postaci w Mortal Kombat zostały zagrane, nie poskładane z pikseli) aż po bijącą wszelkie rekordy popularności i sprzedaży produkcje, która wyznaczyła nowy standard gier video. Slow kilka o marketingu, o głośnych sprawach sądowych, o zmianach kadrowych, o sekretach serii, które tych dwadzieścia kilka lat temu przyprawiały graczy o szybsze bicie serca.

Jeśli era gier na automaty to Twój czas, a Mortal Kombat ma szczególne ciepłe miejsce w Twoim serduszku - nie muszę Cię zachęcać. Jeśli jednak chcesz poszerzyć horyzonty i sprawdzić o co tyle szumu - niezmiernie polecam. Mimo bardzo hermetycznej tematyki książkę bardzo lekko i przyjemnie się czyta, a wspomnienia już dorosłych profesjonalnych graczy, którzy związali swoją przyszłość z grą video pokazują na tyle inny od stereotypu obraz graczy, że zdecydowanie warto na to zwrócić uwagę.

Nie wybaczę sobie, że na tegorocznym gamescomie, kiedy wszyscy fotografowali się z ojcem serii Edem Boonem - ja pewnie jak zwykle coś żarłam i przegapiłam szanse życia 🤡

Opinia pochodzi z :
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Zostałam trafiona uppercutem sentymentu.

Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam że będę ją czytać do upadłego. Mortal Kombat to duża część mojego dzieciństwa - najpierw na Amidze, a później na prawdziwym PC! MK2, UMK3, automaty i przewalanie kieszonkowego na żetony. Wspomnienia prawie doskonale. Spodziewacie się więc pewnie, że książka idealnie trafiła w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Co czytaliście jak byliście młodsi?

Pytam nie bez powodu, obserwuje ostatnimi czasy rynek wydawniczy dla dzieci i nastolatków i nie mogę się napatrzeć na te piękne okładki, ciekawe historie, nowoczesnych bohaterów i bohaterki, a co za tym idzie - ogromną ekspozycje możliwości dla młodych czytelników. Nie są skazani na księżniczki, które marzą o księciu, na chłopców, którzy chcą zostać policjantami, na historie o dzieciakach grających w piłkę za domem. Mogą identyfikować się z kim chcą, dostają historie, które aż chce się czytać. Bo w tych historiach spełniają się marzenia.

Jedną z takich książek jest Strażniczka Perły - tak, w pełni świadomie i z dużą dozą krytycyzmu wybieram książki dla siebie, choć kategoryzowane są jako literatura dla dzieci. Skoro jako nastolatka mogłam czytać książki dla dużo starszych grup wiekowych, to nic nie stoi na przeszkodzie, abym teraz robiła zupełnie odwrotnie.

W świecie Zorzy i dwóch księżyców dzieje się coś złego. To świat zupełnie odmienny od tego który znamy. Tu ludzie i zwierzęta szanują się i rozumieją nawzajem. A przynajmniej tak było do niedawna, bo od jakiegoś czasu białe istoty przypominające ptaki atakują mieszkańców Tlate Hiin pozostawiając swoje ofiary w stanie przypominającym śpiączkę. Kutik, której losy będziemy od teraz śledzić, nigdy nie chciała być bohaterką, wiodła szczęśliwe i spokojne życie. W tym momencie nie ma jednak wyboru bo dosłownie wszyscy znacznie bardziej odpowiedni do tego zadania usnęli zaatakowani przez wroga. Wyrusza wiec do akademii Zorian, w której upatruje jedynej szansy odnalezienia antidotum. Prawda okaże się zupełnie inna.

Wybrałam ten tytuł gdy tylko zobaczyłam wzmiankę o Zorzy. Bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć ją na własne oczy, do tego głównej bohaterce towarzyszy nie uroczy skowronek czy słodka żabka, ale najprawdziwsza, potężna, ogromna śnieżna pantera. Dodatkowo, co pewnie zainteresuje rodziców szukających lektury dla dzieciaków - zawiera szereg uniwersalnych prawd tak zgrabnie wbudowanych w historie, że najmłodsi instynktownie wyczują co jest dobre a co złe, bez nudnego edukacyjnego marudzenia. Dla starszych, dla których te mądrości będą już oczywiste - zostanie zgrabnie poprowadzony wątek fabularny w zupełnie nowym, nieporównywalnym z żadnym innym świecie Zorzy.

Opinia pochodzi z :
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

Co czytaliście jak byliście młodsi?

Pytam nie bez powodu, obserwuje ostatnimi czasy rynek wydawniczy dla dzieci i nastolatków i nie mogę się napatrzeć na te piękne okładki, ciekawe historie, nowoczesnych bohaterów i bohaterki, a co za tym idzie - ogromną ekspozycje możliwości dla młodych czytelników. Nie są skazani na księżniczki, które marzą o księciu, na chłopców, którzy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/



🖤Nie byłam gotowa na te książkę🖤

Wiem, że czytam mało „kolorowej” literatury, raczej nie jest sielsko, słodko ani z brokatem. Ale to co zaserwował mi Szymon Majcherowicz przekracza wszelkie granice.

W tomiku otrzymujemy cztery, długie opowieści, a wspólnym mianownikiem jest tu szeroko pojmowana trauma. A jeśli trauma to czytelnik już wie, że iść za nią mogą zaburzenia percepcji, zniekształcenia rzeczywistości, wypieranie prawdy, konflikty… właściwie to dość przerażajace, żeby pierwiastek nadprzyrodzony w ogóle nie był tu potrzebny. Choć czy ludzka podświadomość sama w sobie nie bywa czasem nie z tego świata?

Napisałam, że autor przekroczył granice - i choć oczywiście mam na myśli pozytywny kontekst, to nie sposób nie zwrócić uwagi na to jak idealnie, precyzyjnie i boleśnie autor operuje słowem - dawno nie przeżywałam tak metafor czy opisów - to nie jest już tylko czytelnicza ciekawość, emocje budowane przez autora dalece przekraczają te relacje. Wiem, że często to powtarzam, ale chyba tak trochę rzecz się ma z tego rodzaju literaturą - to książka, którą poczułam bez reszty - jest chropowata, śmierdząca i twarda, odczuwalna również jest pustka i ciemność - jak? Nie wiem, taki urok Weird fiction. I chyba muszę to również dodać - to nie jest łatwa książka, to nie jest książka dla każdego - szaleństwo człowieka, mrok wspomnień, często bardzo bolesnych, dosłowność i okropności w sferze fabularnej potrafią odcisnąć trwały ślad na psychice nieświadomego czytelnika. Z drugiej strony jeśli już o tym wiesz, a chcesz sprawdzić dlaczego ta książka jest TAK WYJĄTKOWA - to przynajmniej możesz (i powinieneś!) się na to przygotować.

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/



🖤Nie byłam gotowa na te książkę🖤

Wiem, że czytam mało „kolorowej” literatury, raczej nie jest sielsko, słodko ani z brokatem. Ale to co zaserwował mi Szymon Majcherowicz przekracza wszelkie granice.

W tomiku otrzymujemy cztery, długie opowieści, a wspólnym mianownikiem jest tu szeroko pojmowana trauma. A...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

💚O tym, że arszeniku używano jako trucizny wie chyba każdy. 💚
O tym, że łatwo „pomylić” go z cukrem wiedza wszyscy fani historycznych zbrodni, zbrodniarzy i horroru. Ale co ma do tego zieleń sama w sobie? Bo pewnie wielu z Was również obiło się o uszy to, że gdzieś tam kiedyś były te trujące tapety - to tez dość popularny wątek powieści kryminalnych czy grozy.

Z taką mniej więcej wiedzą przysiadlam do książki i … w niej przepadłam. Jest to książka trochę popularno naukowa, trochę reportażowa, trochę historyczna, ciut sensacyjna i niesamowicie wciągająca! Po kolei - co znajdziemy w książce? Historie produkowania konkretnych odcieni zieleni, powody zapotrzebowania na ten kolor i zastosowania go w praktyce. Nie byłoby w tym nic niesamowitego, gdyby nie fakt, że mówimy o kolorze, którym pokrywając dowolne produkty - sprzedawano owe przedmioty jako dobro luksusowe wypakowane potężną trucizną. Wyobraźcie więc sobie, że ostatni krzyk mody, przepiękna, absurdalnie droga suknia zabije nie tylko Was i Waszą rodzinę, ale wszystkich gości na przyjęciu - i to już po kilkunastu obrotach w tańcu. Oczywiście nieco koloryzuje, ale tylko nieco, bo w książce znajdziecie bardzo dużo anegdot tego rodzaju, co jednocześnie czyni ją przerażającą i ekscytującą zarazem. Wspomniałam, że jest nieco reportażowa - jest tak w istocie, bo autorka uzupełniła swoje poszukiwania o rozmowy ze specjalistami, które całości nadają bardzo profesjonalnego wydźwięku - nieco zbyt profesjonalnego jak dla mnie, bo jeśli o chemiczne reakcje, związki i zależności chodzi, to pamietam tylko, że moja chemiczka zabawnie wypowiadała słowo SUBSTANCJA, kładąc ogromny nacisk na literę b. Wybaczcie dygresje.

Co w książce podobało mi się najbardziej? TRUJĄCE KSIĄŻKI OCZYWIŚCIE! Bez bicia przyznam od jakiegoś czasu „Imię Róży” aż prosi się o ponowne przeczytanie i chyba teraz jest stosowny moment. W książce jest tez nieco o farbowaniu produktów spożywczych (uwielbiam ładne jedzenie) toksycznym makijażu, zabójczych kapeluszach i filcowych butach. Do tego książka jest przepięknie wydana, ma świetnej jakości papier, piękne ilustracje, okładkę, której aż chce się, a w obliczu okoliczności nie do końca być może powinno się dotykać … czuje się rozpieszczona, mogłabym czytać tylko takie mądre książki 🖤

Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/

💚O tym, że arszeniku używano jako trucizny wie chyba każdy. 💚
O tym, że łatwo „pomylić” go z cukrem wiedza wszyscy fani historycznych zbrodni, zbrodniarzy i horroru. Ale co ma do tego zieleń sama w sobie? Bo pewnie wielu z Was również obiło się o uszy to, że gdzieś tam kiedyś były te trujące tapety - to tez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Powieść grozy i romans? A pewnie ze tak!

Poznajemy tu przepiękna Rosettę Rosę, śpiewaczkę operową londyńskiej opery, którą to nasz drugi bohater, Carl Foster zachwyca się od pierwszej chwili. Zdaje się nie widzieć dziwnych, niewyjaśnionych wręcz zjawisk związanych z gwiazdą, choć nie może już dłużej udawać, że nie dostrzega barczystej, potężnej postaci w cieniu, zdającej się za nim podążać. W między czasie inny mężczyzna również zakochany w kobiecie umiera w bardzo dziwnych okolicznościach - wszystko wskazuje na to, że śpiewaczka przyciąga zły los, albo może ciąży na niej klątwa.

Wiem, że to pewnie niepopularna opinia, ale ja naprawdę lubię romanse, może nie czytam erotyków czy powieści romantycznych - i raczej nie współczesnych- ale naprawdę doceniam kunsztownie zarysowane wyższe emocje, które targają bohaterami, idee, które przyświecają ich miłości i dążeniom, i … cóż, uzasadniające głupoty jakie robią. Skojarzenia tej powieści są dość oczywiste dla fanów grozy - historia przypomina nieco połączenie Upiora Opery i Zaginionego Stradivariusa, ale jest tez na swój sposób wyjątkowa i bardzo bardzo satysfakcjonującą. Taka hybryda romansu i grozy z pewnością nie zadowoli fanów 100% grozy i 100% romansu, ale czytelnicy otwarci na nowe perspektywy, wychodzący poza swoją strefę komfortu powinni być zadowoleni! Uczciwie dodam tylko, że to bardziej romans niż groza- bardzo teatralna historia, nieco przesadna, pełna westchnień, nastrojowa, idealna na teraz. Dodatkowo… widziałam ją w księgarni i naprawdę mi przykro, że nie mam jej w wersji papierowej, bo okładka od Wydawnictwa Zysk to rzecz po prostu piękna - idealna na prezent! Dla mnie również ;)

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Powieść grozy i romans? A pewnie ze tak!

Poznajemy tu przepiękna Rosettę Rosę, śpiewaczkę operową londyńskiej opery, którą to nasz drugi bohater, Carl Foster zachwyca się od pierwszej chwili. Zdaje się nie widzieć dziwnych, niewyjaśnionych wręcz zjawisk związanych z gwiazdą, choć nie może już dłużej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Dawno nie zdarzyło mi się tak, że opis książki jednocześnie zachęcał i odrzucał.
A tak właśnie rzecz miała się z „przeklęte bądź dziecię” Morta Castle, bo z opisu dowiadujemy się, że to książka o opętaniu małej bezbronnej dziewczynki przez ducha innego, okrutnie skrzywdzonego dziecka. Dochodzą do tego cygańskie legendy i wierzenia, zemsta, zagubienie i brak przeszłości.

Mała dziewczynka, Lisette zostaje zakatowana przez wuja. Jej duch nie może zaznać spokoju i czeka, aż pojawi się ktoś kto mu pomoże. Do domu, który był świadkiem jej poniżenia, cierpienia i śmierci wprowadza się małżeństwo z małym dzieckiem. I bagażem problemów - albo w odwrotnej kolejności, gdyby mnie ktoś pytał. Nowa lokatorka, Missy próbując zaprzyjaźnić się z duchem Lisette sprowadza na swoją rodzinę nieopisaną grozę i cierpienie.

I choć moglibyśmy wszyscy stwierdzić, jak jeden tu czytający, że doskonale znamy te historie i nie warto w ogóle marnować czasu na kolejną sztampę - to zwrócę uwagę na aspekt, który moim zdaniem sprawia, że powieść ze sztampowej zmienia się w niezapomnianą - a są to cygańskie wierzenia, historie, przynależność kulturowa i przeznaczenie. Co również bardzo podoba mi się w powieści - choć to horror, to w całym swym nadprzyrodzonym wątku do bólu realistyczny i brutalny - nie epatuje krwawymi i przerażającymi opisami - może właśnie przez to, co pozostaje niedopowiedziane, straszy tak bardzo. To trudna książka, która, gdyby odjąć z niej warstewkę nadprzyrodzoności brutalnie obnaży to co może dziać się za wieloma zamkniętymi drzwiami.

Wielu może zrazić dość dziwny styl autora, choć w moim przypadku przyzwyczaiłam się bardzo szybko i równie szybko wczułam się w klimat. Dochodzi do tego bardzo kontrowersyjne, nie do końca jasne, choć przerażające w perspektywie domniemań zakończenie. Zdecydowanie książka warta uwagi.

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Dawno nie zdarzyło mi się tak, że opis książki jednocześnie zachęcał i odrzucał.
A tak właśnie rzecz miała się z „przeklęte bądź dziecię” Morta Castle, bo z opisu dowiadujemy się, że to książka o opętaniu małej bezbronnej dziewczynki przez ducha innego, okrutnie skrzywdzonego dziecka. Dochodzą do tego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Jak już do serii zrozum od nowa przesiadłam to ciężko się oderwać! Tym razem Jeździec bez głowy i średniowieczne ciało człowieka - wycieczka historyczno- biologiczno medyczna po głowie, dłoniach, stopach, sercu czy krwi, ale z perspektywy wieków ciemnych - choć może nazywanie ich w ten sposób wcale nie jest na miejscu. Książka bardzo skutecznie zaciera pewne mity, przytacza niezmiernie ciekawe historie o grobowcach pełnych flaków, ciałach nie poddających się rozkładowi, świętych relikwiach i artefaktach w ten czy inny sposób związanych z ludzkim ciałem. Choć muszę przyznać, że jako pasjonat historii i medyczny laik (ale bardzo lubię książki o medycynie) nie poczułam się oczarowana. Być może to kwestia mało otwartego formatu, ale podczas gdy o pasożytach czytało się doskonale, z odpowiednim wyważeniem między anegdotami a wiedzą… tutaj bywało nudno. A nie dam się przekonać, że historia taka musi być, a jeszcze historia średniowiecza … nie nie nie! Nie jest to książka słaba, co to to nie, ale do tej pory serie zrozum polecałam jako idealne wyważenie między rozrywką a nauką - jako spotkania z nauczycielem, który zaraza pasją do tematu, który niekoniecznie nas grzeje. Tutaj chemii zabrakło, zabrakło tego gawędziarskiego stylu - choć z pewnością wiedzy było pod korek.

Czytaliście coś z tej serii? Jakie są Wasze wrażenia? A jeśli nie, to po którą najchętniej byście sięgnęli? U mnie niezmiennie cała seria to czysta bezinteresowna miłość ! Choć może bezinteresowna to nieodpowiednie określenie - bo jest interesowna, już nie mogę doczekać się jaką wiedzę dadzą mi kolejne tomy! 🖤

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Jak już do serii zrozum od nowa przesiadłam to ciężko się oderwać! Tym razem Jeździec bez głowy i średniowieczne ciało człowieka - wycieczka historyczno- biologiczno medyczna po głowie, dłoniach, stopach, sercu czy krwi, ale z perspektywy wieków ciemnych - choć może nazywanie ich w ten sposób wcale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤

Choć tytuł może wydawać się ekstremalny, horrorowy i paskudny - to określiłabym go raczej mianem naukowego i historycznego. Jakkolwiek makabrycznie by to nie brzmiało - książki oprawione w ludzką skórę niewiele mają wspolnego z makabrą, czarną magią czy morderstwami.

Kocham książki o książkach - choć nie ukrywam, że ten nieco podniecający aspekt tajemnicy miał spore znaczenie przy wyborze lektury - nie zawiodłam się ani trochę. Autorka prześledziła tutaj losy wielu z oficjalnie przetestowanych i autentycznych egzemplarzy książek oprawionych w ludzką skórę, zdementowała szereg plotek i podejrzeń, odniosła się nawet do popularnych opinii jakoby w ludzką skórę najwięcej książek oprawili … naziści. Porusza kwestie moralne i etyczne, wskazuje kierunki poszukiwań, przytacza anegdoty, które mogą początkowo wydawać się średnio związane z tematem … a jednak. Książka napisana jest w świetnym stylu chociaż jestem pewna, że wielu poszukujących taniej sensacji zostanie z niczym - bo to świetna książka o książkach i nauce, a nie o seryjnych zabójcach, horrorach i makabrze.

Bawiłam się po prostu świetnie!

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤

Choć tytuł może wydawać się ekstremalny, horrorowy i paskudny - to określiłabym go raczej mianem naukowego i historycznego. Jakkolwiek makabrycznie by to nie brzmiało - książki oprawione w ludzką skórę niewiele mają wspolnego z makabrą, czarną magią czy morderstwami.

Kocham książki o książkach - choć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Wszak nie od dziś wiadomo, że każda gospodyni domowa śpiewa, tańczy, haftuje, robi z niczego sałatkę lub awanturę, a w między czasie tłucze wampiry, prawda?

Tym mniej więcej jest Poradnik Zabójców Wampirów Klubu Książki z Południa - najlepsza jak do tej pory książka Grądy Hendrixa jaką przeczytałam 🖤

Historia zaczyna się, kiedy dobre żonki w eleganckich pastelowych sukienkach i idealnych fryzurach tworzą klub książki, gdzie mogą czytać o seryjnych zabójcach, złu, niedobru i morderstwach. A pewnego dnia, zupełnie bez związku z klubem książki, do sąsiedniego domku wprowadza się młody sąsiad cierpiący na światłowstręt jeżdżący … BIAŁYM VANEM. Nie wzbudza to natomiast żadnych podejrzeń, w końcu biały van - jak najbardziej, ale na światłowstręt nie cierpiał żaden seryjniak z przeczytanych przez panie książek!

Pisze to sobie tak nieco z ironią i żartem, bo już po przeczytaniu całości doskonale widzę ten przerysowany styl - w pozytywnym tego określenia aspekcie oczywiście! Za to w trakcie czytania - były naprawdę przerażajace momenty! Świetnie napisana historia kur domowych, które z tego tylko powodu ze noszą sukienki, pieką ciasta i wychowują dzieci nie powinny i najpewniej nie maja nic ciekawego do powiedzenia, historia o ich przebojowych inteligentnych małżonkach robiących interesy życia, o uprzedzeniach rasowych Południa (i nie tylko) o sprzątaniu i wampirach!

Książka totalnie do mnie trafiła, nie mogłam się od niej oderwać - a do najcieńszych nie należy. Okładka idealnie oddaje nastrój całości, Vesper jak zwykle świetna robota - bardzo polecam- i wracam odkurzać zasłony!

🖤📚Opinia pochodzi z:
https://www.instagram.com/her_meowjesty_reads/ 📚🖤


Wszak nie od dziś wiadomo, że każda gospodyni domowa śpiewa, tańczy, haftuje, robi z niczego sałatkę lub awanturę, a w między czasie tłucze wampiry, prawda?

Tym mniej więcej jest Poradnik Zabójców Wampirów Klubu Książki z Południa - najlepsza jak do tej pory książka Grądy Hendrixa jaką przeczytałam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to