Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Pierre Lemaitre, francuski prozaik, autor świetnych kryminałów i powieści obyczajowych, z których kilka przeniesiono na ekran kinowy, m.in. „Zakładnik” czy „Do zobaczenia w zaświatach”, zdobywca Nagrody Goncourtów, powraca w wielkim stylu. Po zakończeniu swojej trylogii „Dzieci katastrofy” w której opisywał społeczeństwo francuskie i zachodzące w nim zmiany w okresie dwudziestolecia międzywojennego, powieścią „Wielki świat” rozpoczyna nowy, epicki cykl „Lata chwały”, który w zamyśle ma objąć okres powojennego trzydziestolecia.

II Wojna Światowa zakończyła się dla Francji militarną klęską. Zajęcie i okupowanie Francji przez wojska niemieckie, kolaboracja z Niemcami, Francja Vichy, polityka antyżydowska – to było upokorzenie narodu francuskiego. Był to początek zmierzchu imperialnej Francji i jej terytoriów zamorskich. Chwiejna sytuacja polityczna IV Republiki doprowadzała do częstych zmian w rządzie a zniszczona wojną gospodarka nie pomagała w odbudowie wielkości przedwojennej Francji.

Jednak w „Wielkim świecie” nie odnajdziemy zbyt wielu odniesień do francuskiej historii i roli jaką odegrała Francja w czasie II Wojny Światowej. Są to ledwie zawoalowane wzmianki a historia, którą opowiada Pierre Lemaitre dotyczy historii francuskiej rodziny zamieszkałej od kilkudziesięciu lat w Bejrucie. Bejrut, Paryż i Sajgon we francuskich Indochinach to miejsca, gdzie los rozrzucił rodzinę Louisa Pelletiera, producenta mydła z Bejrutu.

Saga rodzinna w której Pierre Lemaitre z dość dużą swobodą miesza gatunki literackie, tworząc powieść kryminalną, obyczajową czy historyczną obejmuje wydarzenia roku 1948, tworząc niezwykłą i barwną opowieść. Polityka, miłość i namiętność, zbrodnia, zdrada i zemsta. Autor pozostawił tu sporo niedokończonych czy otwartych wręcz wątków, których rozwiązanie znajdziemy zapewne w kolejnym tomie „Lat chwały”.

Kryje się w tej powieści również pewna niespodzianka, bo autor powraca do swoich, wydawałoby się zupełnie zapomnianych bohaterów powieści „Do zobaczenia w zaświatach”.

Pierre Lemaitre, francuski prozaik, autor świetnych kryminałów i powieści obyczajowych, z których kilka przeniesiono na ekran kinowy, m.in. „Zakładnik” czy „Do zobaczenia w zaświatach”, zdobywca Nagrody Goncourtów, powraca w wielkim stylu. Po zakończeniu swojej trylogii „Dzieci katastrofy” w której opisywał społeczeństwo francuskie i zachodzące w nim zmiany w okresie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Wprowadziliście do naszego kraju wojsko. Ale jak zamierzacie je stąd wyprowadzić?”
Mehrab Chan, lokalny władca afgańskiego Kalatu w rozmowie z Alexandrem Burnsem, wiosna 1839 r.

William Dalrymple, obsypany nagrodami szkocki historyk, historyk sztuki, fotograf i krytyk, Komandor Orderu Imperium Brytyjskiego, w wydanej w 2012 roku „Powrót króla. Bitwa o Afganistan 1839 – 42” opisuje historię Wielkiej Gry lub też Turnieju Cieni, jak nazywali ją Rosjanie. To historia rywalizacji wielkich mocarstw ówczesnych czasów: Wlk. Brytanii i Rosji o to kto będzie panował na terenach Azji Środkowej i kto będzie kontrolował Afganistan.

To historia o tym, jak naród koczowników i pasterzy pokonał i upokorzył będące u szczytu swojej potęgi kolonialnej Imperium Brytyjskie. Jak doszło do niewyobrażalnej wręcz klęski wojsk brytyjskich i jak zawaliła się niczym domek z kart przygotowywana latami intryga polityczna mająca na celu przejęcie władzy nad Afganistanem przez Brytyjczyków.

Błyskotliwa, oparta na wielu źródłach z epoki i to zarówno brytyjskich jak i afgańskich, znakomicie oddająca klimat tamtych czasów i charakter bohaterów wydarzeń. Ukazująca jak niekompetencja, nieznajomość realiów społeczno-politycznych, zawiść czy chciwość niweczy latami przygotowywane plany.

I Wojna Afgańska pociągnęła za sobą mnóstwo ofiar, utratę prestiżu wielkiego mocarstwa, lecz niestety nie stała się przestrogą dla kolejnych prób podbicia Afganistanu.

Jest w tej historii również polski bohater – Jan Prosper Witkiewicz, Polak skazany na dożywotnie zesłanie do Azji, który zostaje rosyjskim szpiegiem w Azji Środkowej i bierze czynny udział w Turnieju Cieni. Postaci tej William Dalrymple poświęca sporo miejsca bo był on jedną z ważniejszych postaci tego wyścigu mocarstw.

Warto również sięgnąć po „Turniej Cieni” Elżbiety Cherezińskiej, która z trochę innej perspektywy opisuje te wydarzenia. I choć jest to beletrystyka, jest znakomitym uzupełnieniem pozycji Williama Dalrymple .

Zdecydowanie polecam.

„Wprowadziliście do naszego kraju wojsko. Ale jak zamierzacie je stąd wyprowadzić?”
Mehrab Chan, lokalny władca afgańskiego Kalatu w rozmowie z Alexandrem Burnsem, wiosna 1839 r.

William Dalrymple, obsypany nagrodami szkocki historyk, historyk sztuki, fotograf i krytyk, Komandor Orderu Imperium Brytyjskiego, w wydanej w 2012 roku „Powrót króla. Bitwa o Afganistan 1839 –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane” Flannery O’Connor to niebywała gratka dla miłośników literatury amerykańskiej. To zbiór chyba wszystkich opowiadań które wyszły spod pióra ten znakomitej a w Polsce prawie zupełnie nieznanej autorki. Wydawane w Polsce niewielkie zbiory opowiadań w latach 70-tych ub. wieku zostały dawno zapomniane a na fragmenty jej twórczości można było się natknąć jedynie w periodykach literackich. Tym razem czytelnik otrzymuje zbiór niezwykły, bo zawierający wszystkie opowiadania O’Connor i w dodatku ułożone chronologicznie w kolejności ich powstawania, co pozwala na prześledzenie w jak imponującym tempie rozkwitał jej talent.

Urodzona w Georgii, katoliczka zamieszkała wśród konserwatywnych protestantów w Pasie Biblijnym na południu Stanów nigdy nie ukrywała, że wiara jest dla niej czymś niezwykle istotnym i to znalazło odbicie w jej twórczości.

Bohaterowie jej opowiadań to ludzie głęboko wierzący, przekładający swoją wiarę na sposób życia i dla współczesnych czytelników, a zwłaszcza dla tych traktujących religię dość obojętnie będą dość zaskakujący czy wręcz bulwersujący. Ale bohaterami jej opowiadań są również bandyci, wykolejeńcy, prostytutki, ludzie którzy nie potrafią odnaleźć się w żadnej zdefiniowanej strukturze społecznej. Nie potrafią bo mają niewłaściwe pochodzenie, niewłaściwą wiarę, poglądy czy kolor skóry. Zawsze obcy i wykluczeni, zderzający się z bigoterią czy fanatyzmem.

Czasami sięga po groteskę, przejaskrawia, czasami usypia wręcz czytelnika, kreuje obrazy idyllicznej wręcz rzeczywistości by w końcowym efekcie odsłonić rzeczywiste obrazy, najgorsze instynkty i tym samym wstrząsnąć czytelnikiem, co zresztą doskonale jej się udaje.

Jak w każdym zbiorze opowiadań są tu lepsze, gorsze ale są i genialne. Każdy odkryje zapewne coś innego. Na mnie największe wrażenie zrobiły „Skrobaczka”, „Trudno o dobrego człowieka”, „Ocalisz życie, może swoje własne”, „Uchodźca”, „Sztuczny Murzyn”, „Poczciwi wiejscy ludzie”, „Widok na las”, „Festiwal w Patridge” i „Ciepło rodzinnego gniazda”.

Przedwczesna śmierć w wieku 39 lat sprawiła, że jej gwiazda nie rozbłysła tak jak na to zasługiwała. Kolejna, obok Erskina Caldwella, Carson McCullers, Trumana Capote czy wreszcie Williama Faulknera wielka autorka Południa.

Niezwykła i zaskakująca proza.

„Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane” Flannery O’Connor to niebywała gratka dla miłośników literatury amerykańskiej. To zbiór chyba wszystkich opowiadań które wyszły spod pióra ten znakomitej a w Polsce prawie zupełnie nieznanej autorki. Wydawane w Polsce niewielkie zbiory opowiadań w latach 70-tych ub. wieku zostały dawno zapomniane a na fragmenty jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Siedem księżyców Maalego Almeidy” lankijskiego dziennikarza i prozaika Shehana Karunatilaka to zdobywca Nagrody Bookera w 2022 roku. Niewiele brakowało by ta książka nigdy nie znalazła czytelników poza subkontynentem indyjskim gdyż autor miał spore problemy ze znalezieniem wydawcy, który byłby gotów wydać ją poza Azją. Odrzucano ją jako zbyt trudną, niejasną i mało czytelną dla zachodniego czytelnika z uwagi na poruszane w niej tematy polityki wewnętrznej Sri Lanki i mitologii. Pierwotna wersja powieści nosiła tytuł „Devil Dance”, ukazała się również pod tytułem „Chats with the Dead”.

Warunkiem jej wydania w Anglii było ponowne przeredagowanie powieści co zajęło autorowi przeszło dwa lata i ostatecznie powieść ukazała się po tytułem „Siedem księżyców Maalego Almeidy” . W jednym z wywiadów prasowych Shenan Karunatilaka przyznał: „Powiedziałbym, że to ta sama książka, ale zyskała dzięki dwóm latom dopracowywania i jest znacznie bardziej przystępna. Posiadanie tej samej książki z dwoma różnymi tytułami jest nieco mylące, ale sądzę, że ostatecznym tytułem i tekstem stanie się „Siedem księżyców Maalego Almeidy”.

Tak powstawała ta niezwykła książka. Bo jest niezwykła, opowiada o wojnie domowej na Sri Lance pod koniec lat 80-tych ub. wieku, gdy wszyscy walczyli ze wszystkimi. Syngalezi, Tamilowie, armia, indyjskie siły pokojowe, szwadrony śmierci, Tygrysy Tamilskie i bojownicy z JVP. Godzina policyjna, masowe mordy, porwania, zamachy bombowe i masowe groby. To tło tej powieści o duchach, thrillera politycznego czy kryminału a jednocześnie znakomitej opowieści o smutku, przyjaźni, dylematach moralnych, życiu pozagrobowym a przede wszystkim o Sri Lance.

Bohater powieści Maali Almeida, fotograf wojenny dostaje zadanie rozwiązania zagadki własnej śmierci. Nie pamięta jak do niej doszło i ma tylko siedem dni na wyjaśnienie i uporządkowanie swoich spraw w świecie do którego już tak naprawdę nie należy.

Autentyczne postacie, wydarzenia z historii Sri Lanki, /Richard de Zoysa, lankijski dziennikarz uprowadzony i zamordowany w lutym 1990 roku był inspiracją postaci głównego bohatera/, wymieszane z fikcyjnymi bohaterami i lankijską mitologią. Niesamowite połączenie. Historia o kraju targanym wojną domową i o ludziach, próbujących przerwać zaklęty krąg nienawiści.

„Siedem księżyców Maalego Almeidy” lankijskiego dziennikarza i prozaika Shehana Karunatilaka to zdobywca Nagrody Bookera w 2022 roku. Niewiele brakowało by ta książka nigdy nie znalazła czytelników poza subkontynentem indyjskim gdyż autor miał spore problemy ze znalezieniem wydawcy, który byłby gotów wydać ją poza Azją. Odrzucano ją jako zbyt trudną, niejasną i mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

William Gibson powieścią „Neuromancer” wydaną w 1984 roku otworzył nowy rozdział w światowej sf. Stworzył całkiem inny, nowatorski wówczas kierunek fantastyki skupiający się na konsekwencjach funkcjonowania ludzi w zaawansowanej technologii komputerowej i informacyjnej oraz wynikającej z tego postawy życiowej, filozofii czy ideologii oraz funkcjonowaniu człowieka z zetknięciu z zaawansowaną cybernetyką. A wszystko to w dystopijnym, rządzonym przez korporacje świecie przyszłości. Było to zupełnie nowe spojrzenie na fantastykę biorąc pod uwagę fakt, że tak naprawdę technologia informatyczna była w swojej początkowej fazie rozwoju i to William Gibson przewidział w jakim kierunku może się rozwinąć i jakie konsekwencje dla ludzkości może przynieść jej rozwój. To od „Neuromancera” rozpoczął się cyberpunk, który dzisiaj jest już jednym z ciekawszych nurtów sf i zdążył podzielić się na kilka innych gatunków. Powieści, komiksy, filmy, gry, muzyka czy moda a wszystko to zapoczątkował „Neuromancer”.

Wydawnictwo „Mag” w swojej znakomitej serii Artefakty przypomniało tego amerykańskiego pisarza, przez wielu uznawanego za wizjonera, wydając w jednym zbiorze jego najgłośniejsze powieści wchodzące w skład Trylogii Ciągu: „Neuromancer”, „Graf Zero” i „Mona Liza Turbo”. Jest to niezła okazja by odkryć jak powstał cyberpunk.

Powieści powstawały w latach 1984 – 1988 a więc czterdzieści lat temu i przy lekturze warto o tym pamiętać by w pełni docenić jak odkrywcze czy wręcz wizjonerskie były niektóre koncepcje prezentowane przez Gibsona. Człowiek który przewidział przyszłość. Wirtualna rzeczywistość, sztuczna inteligencja, biotechnologia i cybernetyka, przenoszenie ludzkiej świadomości do SI, świat rządzony przez korporacje czy zanik więzi społecznych.

„Trylogia Ciągu” dotyka wszystkich tych aspektów. Może nie są to arcydzieła literackie gdyż William Gibson ma dość specyficzny sposób pisania, który potrafi czasami wręcz zniechęcić do lektury ale zdecydowanie warto spojrzeć na prezentowane przez niego czterdzieści lat temu koncepcje i zadać sobie pytanie, czy to o czym pisał to nadal sf czy to już rzeczywistość.

William Gibson powieścią „Neuromancer” wydaną w 1984 roku otworzył nowy rozdział w światowej sf. Stworzył całkiem inny, nowatorski wówczas kierunek fantastyki skupiający się na konsekwencjach funkcjonowania ludzi w zaawansowanej technologii komputerowej i informacyjnej oraz wynikającej z tego postawy życiowej, filozofii czy ideologii oraz funkcjonowaniu człowieka z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Współczesną literaturę amerykańską zdominowały trzy nazwiska: McCarthy, Pynchon i DeLillo. Każdy z nich wyróżnia się czymś innym. Oszczędność słowa i żelazna precyzja McCart’ego, maska lekkości przemycająca poważne treści Pynchona i DeLillo – chyba najbardziej nieprzewidywalny. Jednych nudzi, innych zasmuca, jeszcze innych odrzuca ale są też i tacy których zachwyca. Co ciekawe w trakcie lektury „Podziemi”, powieści wydanej w 1997 roku, która w Polsce po raz pierwszy ukazała się w 2000 roku wszystkich tych uczuć doświadczyłem w większym lub mniejszym stopniu. Które zwyciężyło?

„Podziemia” to okrzyknięta przez krytyków literackich „wielka powieść amerykańska” Dona DeLillo, obejmująca okres ponad kilkudziesięciu lat XX wieku. Rozpoczyna się w październiku 1951 roku w Nowym Jorku w trakcie historycznego meczu baseballa, gdy dochodzi wiadomość o udanej próbie wybuchu nuklearnego dokonanego przez ZSRR. Rozpoczyna się era zimnej wojny i strachu przed konfliktem nuklearnym.

Niezwykłą strukturę zaproponował w powieści DeLillo, zmuszając czytelnika do sporego wysiłku i uwagi. Rozpoczyna opowieść w 1951 roku, po czym przeskakuje do połowy lat 90-tych i cofa się przez kolejne dziesięciolecia do punktu wyjścia, niczym Guillermo Arriaga w swoich znakomitych scenariuszach, skłaniając niejako czytelnika by samodzielnie tworzył obrazy postaci występujących w powieści. Nie ma tu zbyt wiele fabuły, jest za to mnóstwo obrazów, wiele historii, które na pozór nie mają ze sobą żadnego związku a które niepostrzeżenie łączą niewielkie fragmenty tworząc niezwykłą panoramę Ameryki. Bo tak naprawdę to zmieniająca się na przestrzeni kilkudziesięciu lat Ameryka jest bohaterem tej powieści i jej społeczeństwo. Na kartach powieści odnajdziemy autentyczne postacie, które odcisnęły swoje piętno na tym okresie, m.in. J. Edgara Hoover’a, Micka Jagger’a czy Trumana Capote. Jedynym elementem łączącym wydarzenia kilkudziesięciu lat są losy piłki baseballowej z tego legendarnego meczu, przekazywanej z rąk do rąk przez kolejne dekady.

Jest w tej powieści tak wiele różnych wątków, tak wiele postaci, narracja przypominająca wariację jazzową graną przez muzyka, który dał się ponieść tematowi, że nieuniknionym wydaje się, iż nie wszystkie historie przypadną nam do gustu. I tak jest, niektóre są lepsze inne gorsze, lecz wszystkie tworzą monumentalny wręcz obraz Ameryki i amerykańskiego społeczeństwa dając szansę odkrywania wieloznaczności i tworzenia własnych interpretacji.

Tylko dlaczego Dona DeLillo tak trudno się czyta? Nudzi, odrzuca ale i zachwyca. Cały On.

Współczesną literaturę amerykańską zdominowały trzy nazwiska: McCarthy, Pynchon i DeLillo. Każdy z nich wyróżnia się czymś innym. Oszczędność słowa i żelazna precyzja McCart’ego, maska lekkości przemycająca poważne treści Pynchona i DeLillo – chyba najbardziej nieprzewidywalny. Jednych nudzi, innych zasmuca, jeszcze innych odrzuca ale są też i tacy których zachwyca. Co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Moja matula nie rozumie świata. Świat nic nie jest wart, dopóki człowiek nie jest w nim uczciwy.”
Sebastian Barry, „Tysiąc księżyców”

Sebastian Barry po czterech latach od wydania swojej genialnej powieści „Dni bez końca”, w której opowiadał o krwawych wydarzeniach amerykańskiej historii połowy XIX wieku na ich tle ukazując uczucie dwojga mężczyzn, pozwalające im na przetrwanie wojennej zawieruchy powraca do swoich bohaterów. „Dni bez końca” wydawały się powieścią znakomitą, była to liryczna opowieść o brutalnym i bezwzględnym świecie w którym ocalenie może przynieść jedynie miłość, to z jaką delikatnością autor o tym opowiadał, jak ledwie dostrzegalnie czy zauważalnie dawał do zrozumienia o głębi uczuć łączących bohaterów robiło wręcz piorunujące wrażenie. To była powieść niemal doskonała.

W 2000 roku Sebastian Barry powraca do swoich bohaterów „Dni bez końca” w powieści „Tysiąc księżyców”. Kontynuacja powieści niemal doskonałej zawsze niesie spore ryzyko. Autor może mieć do powiedzenia coś niezwykle ważnego, o czym nie powiedział w poprzedniej powieści lub też chodzi mu wyłącznie o „odcięcie kuponów” popularności od powieści, która zyskała międzynarodowy rozgłos. A jak jest w przypadku „Tysiąca księżyców”?

Bohaterów „Tysiąca księżyców” odnajdujemy na farmie w Tennessee dziesięć lat po zakończeniu wojny secesyjnej. Thomas McNulty wraz ze swym przyjacielem Johnem Cole’m i swoją przybraną córką Winoną, Indianką uratowaną z rzezi plemienia Lakota, która jest również narratorem powieści, pracują na farmie swojego przyjaciela z wojska Liege Magana. Razem z nimi na farmie mieszka i pracuje rodzeństwo czarnych wyzwoleńców, Tennyson i Rosalee Bouguereau. Po zakończeniu wojny świat w Tennessee prawie się nie zmienił. Nie jest to świat akceptujący jakiekolwiek odmienności, pełen zła i przemocy.

Wielkie nadzieje i spore rozczarowanie. Tak mogę krótko podsumować „Tysiąc księżyców”. To nie jest wielka powieść, historia jest rwana, mało przekonująca, bohaterowie, którzy zachwycali w poprzedniej powieści są zupełnie nijacy. O ile w „Dniach bez końca” historia opowiadana przez Sebastiana Barry’ego była znakomita, bez wymachiwania tęczowymi flagami, to tym razem tęczowa flaga została wciągnięta na maszt i zaczęła dumnie powiewać. O ile „Dni bez końca” były zaskoczeniem, powieścią wręcz doskonałą, opisującą miłość z dystansem, oszczędnie, czy też ledwie zauważalnymi scenami to „Tysiąc księżyców” rozczarowuje. Zaginęła zupełnie magia i niezwykłość prozy, którą potrafił wyczarować autor.

Być może to częściowo kwestia tłumaczenia, że ta magia zaginęła. Tłumacz Krzysztof Cieślik stworzył dla powieści całkiem unikalny język, ciekawy i świetnie brzmiący ale to, że z Jamesa zrobił Jasia i to na dodatek Jońskiego wydaje się lekką przesadą.

Heraklit z Efezu mówił, że dwa razy do tej samej rzeki nie wejdziesz, bo za drugim razem będziesz moczył nogi w zupełnie innej wodzie i wydaje się że miał rację.

„Tysiąc księżyców” to jednak dalej całkiem niezła powieść, ale od pozostałych powieści Sebastiana Barry’ego zdecydowanie odstaje.

Cyt.:
„Moja matula nie rozumie świata. Świat nic nie jest wart, dopóki człowiek nie jest w nim uczciwy.”
Sebastian Barry, „Tysiąc księżyców”

Sebastian Barry po czterech latach od wydania swojej genialnej powieści „Dni bez końca”, w której opowiadał o krwawych wydarzeniach amerykańskiej historii połowy XIX wieku na ich tle ukazując uczucie dwojga mężczyzn, pozwalające im na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Wczesnowojenne L.A. było czasem wielkich zbrodni i miażdżąco dwuznacznych rozwiązań. Był to czas celebrowania prostackiego amerykańskiego ducha i naszej zbiorowej determinacji, która pomoże przetrwać wszystko. Wczesnowojenne L.A. Wóda i krótkie jak błysk z lufy romanse. Nigdy nie śmiano się i nie balowano tak jak wtedy.”
James Ellroy, „Burza”

„Burza” to kolejny, po „Perfidii” tom II Quartetu L.A. I choć od jej opublikowania w 2019 roku minęło ładnych kilka lat a autor wydał kolejne, to ostatnia powieść Jamesa Ellroya wydana w Polsce.

Kontynuacja „Perfidii” odbiega nieco od wcześniejszych powieści tego znakomitego pisarza, zwanego królem lub „Tołstojem czarnego kryminału”. O ile wcześniejsze powieści były dość mocno osadzone w realiach historycznych, tym razem autora poniosła nieco fantazja i wprowadził sporo elementów fikcyjnych, jakby próbując zmierzyć się z istotą systemów politycznych ówczesnego świata ogarniętego wojną.

James Ellroy opowiada swoją kryminalną sagę o świecie zepsutym i nikczemnym. Przełom 1941/1942, Ameryka została zaatakowana w Pearl Harbour, w społeczeństwie wybucha histeria anty japońska, powstają obozy, m. in w Manzanar, gdzie internowani są obywatele amerykańscy japońskiego pochodzenia. Wielkie burze, które przetoczyły się nad L.A. i spowodowały lawiny błotne w grudniu 1941 roku odkrywają zakopane i nadpalone zwłoki. Departament Policji L.A. rozpoczyna śledztwo, które ujawni powiązania napadu na transport złota z 1931 roku, wielkie pożary z 1933 roku i działania Piątej kolumny na terenie USA.

To polifoniczna opowieść, w której wątek kryminalny jest zaledwie pretekstem do przedstawienia czarnej wersji natury ludzkiej. To świat w którym nie ma dobrych bohaterów, nie ma nawet czarno-białych, są wyłącznie czarni. Zepsuci, chciwi, nikczemni, dbający wyłącznie o własne interesy. Nawet bohaterowie, którzy wydawałoby się działają z pobudek ideowych obdarci zostają z zasłony za którą próbują ukryć swoje pobudki polityczne. Świat zepsuty do szpiku kości, brudny i brutalny opisywany przez Ellroya wydaje się wręcz porywający. Paradoks? Tak, ale tylko On to potrafi.

Poszedł o krok dalej. O ile w „Perfidii” stworzył bohaterów, których można by uznać za wrażliwych czy empatycznych w „Burzy” bezlitośnie obnażył ich prawdziwe oblicza. Dla niego nie ma dobrych ludzi. Nie pozostawia żadnej nadziei na to, że w każdym może drzemać jakaś część dobra. Nawet postać kobiecą którą stworzył w „Perfidii”, pełną ciepła, próbującą odnaleźć swoje miejsce w świecie zdominowanym przez mężczyzn ukazał jako femme fatale, umiejętnie manipulującą mężczyznami dla osiągnięcia własnych celów.

Nie każdemu odpowiada jego styl pisania, ale jeśli poddamy się jego rytmowi, gorączkowemu, skrótowemu niczym w policyjnych raportach, oszczędnemu, otrzymamy tak charakterystyczny dla jego prozy kolejny fragment amerykańskiego wstydu i dekompozycji amerykańskiego mitu.

Może nie tak wielka jak cykl „Underworld USA”, ale to nadal znakomita proza. Król czarnego kryminału może być tylko jeden.

Po lekturze pozostaje tylko rozejrzeć się wokół, zajrzeć w głąb siebie i mieć nadzieję, że świat, który opisuje Ellroy nie jest do końca prawdziwy.

Cyt.:
„Wczesnowojenne L.A. było czasem wielkich zbrodni i miażdżąco dwuznacznych rozwiązań. Był to czas celebrowania prostackiego amerykańskiego ducha i naszej zbiorowej determinacji, która pomoże przetrwać wszystko. Wczesnowojenne L.A. Wóda i krótkie jak błysk z lufy romanse. Nigdy nie śmiano się i nie balowano tak jak wtedy.”
James Ellroy, „Burza”

„Burza” to kolejny, po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To prawdopodobnie Arabska Wiosna, wielkie protesty społeczne i konflikty zbrojne, które ogarnęły północną Afrykę w okresie 2010 – 2012 roku, skłoniły wydawcę do przypomnienia postaci i twórczości Alberta Cossery’ego. Urodził się i dorastał w Kairze, gdzie jego rodzice przenieśli się z terenu obecnej Syrii a wówczas Imperium Osmańskiego, a jego domem został Paryż, do którego przeniósł się w połowie lat 40-tych.

Cyt.:
„Sympatią darzył wyłącznie włóczykijów, czuł się dobrze jedynie w towarzystwie ludzi ekscentrycznych, nieskrępowanych pracą, swobodnie rozporządzających własnym czasem”
Albert Cossery, „Szyderstwo i przemoc”

Ten fragment powieści równie dobrze charakteryzuje jedną z postaci pisarza jak i jego samego. Uwodziciel, apologeta nieróbstwa i lenistwa, twierdził, iż nie jest ono wadą a jedynie formą kontemplacji czy też medytacji, przyjaciel Camusa, Queneau, Geneta, Gréco i Tzary. Ten styl życia chyba się sprawdzał w przypadku pisarza bo dożył on sędziwego wieku.

Sześćdziesiąt lat temu Albert Cossery wydał „Szyderstwo i przemoc”, jedną ze swoich niewielu powieści a jedyną jak dotychczas jaka ukazała się w Polsce.

W pewnym arabskim mieście, rządzonym przez okrutnego gubernatora, grupa outsiderów zawiązuje spisek celem obalenia dyktatora. Handlarz analfabeta, dandys, konstruktor latawców i ubogi nauczyciel. Przewodzi im Heykal, dandys, który „skończył trzydzieści dwa lata nie zhańbiwszy się pracą”. Spisek polega na ośmieszeniu gubernatora przez publikowanie informacji o jego wielkości i niezwykłości, przekraczających wręcz granice absurdu.

Czy taka forma walki z opresyjną władzą polegająca na jej ośmieszaniu i wykpiwaniu okaże się skuteczna, czy też jest ona kompletnie pozbawiona sensu? Czy władzę można zmienić śmiechem czy jedynie siłą?

Tyranów nie należy zabijać lecz wyśmiewać, twierdzi autor. I gdyby to było takie proste to świat być może wyglądał by zupełnie inaczej. Nie byłoby „genialnego przywódcy”, „nauczyciela ludów”, „najlepszego kołchoźnika”, „chorążego pokoju”, „tytana myśli”, „koryfeusza kultury”, „wielkiego językoznawcy”, czy też „geniusza Karpat”, czy azjatyckiego – „wielkiego sternika”. Przecież brzmią one z dzisiejszej perspektywy zupełnie bezsensownie a w czasie gdy były w użyciu traktowane były śmiertelnie poważnie.

Jedyne, co mi osobiście bardzo przeszkadzało przy lekturze to bijący wręcz z jej stron mizoginizm. Przedstawianie przez autora kobiet wyłącznie podmiotowo, traktowanie ich z pogardą czy wykluczenie ich z tej specyficznej walki politycznej zarezerwowanej wyłącznie dla mężczyzn – to z perspektywy czasu wygląda dość osobliwie i są to fragmenty, które zdecydowanie nie wytrzymały próby czasu.

To niezwykle poważna powieść, pomimo swej ironicznej otoczki i specyficznego poczucia humoru.

To prawdopodobnie Arabska Wiosna, wielkie protesty społeczne i konflikty zbrojne, które ogarnęły północną Afrykę w okresie 2010 – 2012 roku, skłoniły wydawcę do przypomnienia postaci i twórczości Alberta Cossery’ego. Urodził się i dorastał w Kairze, gdzie jego rodzice przenieśli się z terenu obecnej Syrii a wówczas Imperium Osmańskiego, a jego domem został Paryż, do którego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Joël Dicker pisarz z francuskojęzycznej części Szwajcarii w 2012 roku wydał powieść „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta”, która rozeszła się w nakładzie ponad pięciu milionach egzemplarzy i przetłumaczona została na 40 języków a na jej podstawie nakręcono w 2018 roku znakomity serial. Powieść uzyskała szereg nagród, w tym nagrodę Akademii Francuskiej za najlepszą powieść.

Wiosną 2008 roku, gdy Ameryka szykuje się do wyborów prezydenckich, na terenie posesji znanego pisarza Harry’ego Queberta zostają znalezione szczątki ciała młodej dziewczyny, która zaginęła ponad trzydzieści lat wcześniej. Pisarz zostaje aresztowany a na pomoc rusza jego przyjaciel, młody początkujący pisarz, dla którego Harry był nauczycielem i mentorem, Marcus Goldman. Tak rozpoczyna się ta niesamowita, pełna tajemnic i zwrotów akci powieść, w której wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat przeplatają się ze współczesnością a tajemnice, skrzętnie skrywane przez dziesięciolecia powoli wychodzą na jaw.

Małe, urokliwe miasteczko Aurora, położone w stanie New Hampshire, nad brzegiem oceanu odkrywa przed czytelnikiem swoje mroczne tajemnice. Nic nie jest oczywiste, nic nie jest takie jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Wątki mieszają się i przeplatają, utrzymując nieustannie uwagę czytelnika a wydaje się, że autor doskonale się bawi wodząc czytelnika za nos.

Świetnie zaplanowany wątek kryminalny przeplata się z wątkiem obyczajowym i społecznym. I to wszystko na tle znakomicie oddanego klimatu Ameryki lat 70-tych.

Niektórzy krytycy literaccy zaczęli porównywać Joëla Dicker’a do Stiega Larssona i uznali jego powieść za szwajcarską wersję „Millenium”.

Niebywały talent i znakomita powieść.

Joël Dicker pisarz z francuskojęzycznej części Szwajcarii w 2012 roku wydał powieść „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta”, która rozeszła się w nakładzie ponad pięciu milionach egzemplarzy i przetłumaczona została na 40 języków a na jej podstawie nakręcono w 2018 roku znakomity serial. Powieść uzyskała szereg nagród, w tym nagrodę Akademii Francuskiej za najlepszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Otwierają się w głębi miasta, żeby tak rzec, ulice podwójne, ulice sobowtóry, ulice kłamliwe i zwodne”.
Bruno Schulz, „Sklepy cynamonowe”

China Miéville, jeden z najbardziej znanych i uznanych współczesnych brytyjskich twórców fantastyki w 2009 roku wydał swoją powieść „Miasto i Miasto” uważaną przez krytyków za najlepszą w jego dotychczasowej twórczości. Powieść zdobyła chyba wszystkie możliwe nagrody przyznawane autorom tego gatunku: Nagrodę Hugo za najlepszą powieść, Nagrodę Locusa za najlepszą powieść fantasy, World Fantasy Award, nagrodę im. Arthura C. Clarka, nagrodę BSFA dla najlepszej powieści i kilka pomniejszych. I jest to o tyle zaskakujące, że elementów sf czy też fantasy można się w niej doszukać jedynie przy dość dużej dobrej woli. A mimo to lub raczej dlatego można uznać tę powieść za niezwykłą.

Miasta Beszel i Ul Quma, zagubione gdzieś na południowo – wschodnich rubieżach Europy istnieją fizycznie w tej samej przestrzeni, ich obszary przenikają się i uzupełniają nawzajem, lecz z przyczyn historycznych wzajemnie się ignorują. Inna jest architektura obu miast, inaczej brzmią języki, którymi posługują się mieszkańcy, inaczej się ubierają i jedzą. Niewidzialne granice oddzielają mieszkańców obu miast a najcięższym przestępstwem jest dostrzeganie ludzi, rzeczy czy obiektów „drugiego miasta”. Inspektor Tyador Borlú z Brygady Najpoważniejszych Zbrodni w Beszel próbuje wyjaśnić okoliczności morderstwa zagranicznej studentki Mahalii Geary, której zwłoki odnaleziono na przedmieściach miasta. Ujawnia pewne okoliczności, które wskazują, że ofiara była zamieszana w kulturowe i historyczne zaszłości pomiędzy oboma miastami. Śledztwo przenosi się do Ul Qumy i inspektor, w miarę zbierania dowodów odkrywa niezwykły spisek.

Autor we wstępie zaznacza, że inspirację czerpał z prozy m.in. Brunona Schultza /powieść rozpoczyna cytat ze „Sklepów cynamonowych”/, Franza Kafki i Raymonda Chandlera. I o ile wpływów dwóch pierwszych można odnaleźć w powieści nawet w nadmiarze o tyle tego ostatniego raczej trudno się doszukać.

Bo wątek kryminalny, który w zamyśle ma spajać powieść, w pewnym momencie staje się wręcz nieistotny. To wizja funkcjonowania obu miast, którą prezentuje autor, wzajemnego życia obu społeczeństw, poruszająca czy wręcz przytłaczająca swoim rozmachem sprawia, że jest on w zasadzie mało istotnym dodatkiem. Ta niezwykła, niemal karkołomna koncepcja autora o świecie, w którym patrzymy i nie widzimy, blokujemy bodźce, czy staramy się nie przekraczać niewidzialnych granic jest niezwykła. Pytanie tylko, czy tak odległa od świata w którym żyjemy.

Cyt.:
„Otwierają się w głębi miasta, żeby tak rzec, ulice podwójne, ulice sobowtóry, ulice kłamliwe i zwodne”.
Bruno Schulz, „Sklepy cynamonowe”

China Miéville, jeden z najbardziej znanych i uznanych współczesnych brytyjskich twórców fantastyki w 2009 roku wydał swoją powieść „Miasto i Miasto” uważaną przez krytyków za najlepszą w jego dotychczasowej twórczości. Powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Pani chyba nie rozumie, o co chodzi w naszej pracy. Pani chyba zupełnie nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi.
- Rozumiem.
- Doprawdy?
- Chodzi o nagięcie i dostosowanie rzeczywistości.”
Hernan Diaz, „Zaufanie”

Hernan Diaz to nowa nadzieja literacka Ameryki. Już jego pierwsza, debiutancka powieść, „W oddali” wydana w 2017 roku dotarła w kolejnym roku do ścisłego finału Nagrody Pulitzera, kolejna, wydana w 2022 roku „Zaufanie” zdobyła Nagrodę Pulitzera, wspólnie z Barbarą Kingsolver i jej powieścią „Demon Copperhead”. To jedyny zresztą przypadek w długoletniej historii tej nagrody, że równocześnie nagrodzono dwoje autorów.

Co takiego wyjątkowego jest w prozie Hernana Diaza, że każda jego kolejna powieść zyskuje uznanie krytyków a przede wszystkim czytelników?

W „Zaufaniu” autor proponuje czytelnikowi niezwykle intrygującą historię, połączone ze sobą cztery opowieści, które opowiada cztery całkiem różne osoby. Rozpoczyna ją opowieść o małżeństwie Benjamina i Helen Rask, legendarnym wręcz finansiście z Wall Street, który po wielkim kryzysie giełdowym w 1929 roku wychodzi jeszcze bogatszy, multimiliarderze, samotniku unikającym życia towarzyskiego lub ograniczając go do niezbędnego minimum i jego żonie, założycielce fundacji dobroczynnej, znanej kolekcjonerce i mecenasce sztuki. To jest ta pierwsza, najważniejsza opowieść, od której zaczyna się ta niezwykła historia. Każda kolejna, obejmująca w sumie kilkadziesiąt lat i opowiadana przez kolejne osoby sprawia, że odkrywamy, bądź próbujemy odkryć tą właściwą, prawdziwą historię. Czy to jest w ogóle możliwe?

Niezwykła opowieść, w której Hernan Diaz bawi się konwencją, tak jak w swoim literackim debiucie i w której bardzo powoli zbliżamy się do odkrycia prawdy a gdy już ją poznamy, zastanawiamy się, czy to rzeczywiście to była ta właściwa historia, czy kolejny raz autor nie zakpił sobie z nas i czy jego definicja prawdy jest tożsama z naszą.

To powieść o wielkich pieniądzach, o spekulacjach giełdowych, kupowaniu marzeń i sprzedawaniu fikcji, o tym, jak dysponując odpowiednimi środkami można kształtować postrzeganie świata i naginać je do własnej woli.

Znakomita historia.

Zdecydowanie polecam.

Cyt.:
„Pani chyba nie rozumie, o co chodzi w naszej pracy. Pani chyba zupełnie nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi.
- Rozumiem.
- Doprawdy?
- Chodzi o nagięcie i dostosowanie rzeczywistości.”
Hernan Diaz, „Zaufanie”

Hernan Diaz to nowa nadzieja literacka Ameryki. Już jego pierwsza, debiutancka powieść, „W oddali” wydana w 2017 roku dotarła w kolejnym roku do ścisłego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Kiedy coś się zaczyna, człowiek nigdy nie wie, że jednocześnie się kończy, powiedziała Meg, ani, że kiedy coś znika, znika nie tylko to coś, ale i ty.”
Richard Flanagan, „Żywe morze snów na jawie”

„Żywe morze snów na jawie” to najnowsza, wydana w 2020 roku powieść świetnego australijskiego prozaika Richarda Flanagana, zdobywcy Bookera, autora m.in. „Ścieżek północy”. Powrót w wielkim stylu?

Autor proponuje dość prostą i zdawałoby się zupełnie oczywistą konstrukcję. Nad szpitalnym łóżkiem ciężko chorej, ponad 80-cio letniej matki spotyka się trójka rodzeństwa: Anna, wzięta architektka, kobieta sukcesu, Terzio, biznesmen i finansista oraz Tommy, niespełniony malarz, utrzymujący się z dorywczej pracy i opiekujący się dotychczas matką. Mają wspólnie podjąć decyzję, czy pozwolić matce odejść czy też za wszelką cenę ratować jej życie. Od tej sceny rozpoczyna się powieść, zmuszająca do głębokiego namysłu czy też nawet przewartościowania dotychczas wydawałoby się niepodważalnych zasad etycznych czy też religijnych. Pytanie, czy potrafimy zaakceptować śmierć i przemijanie, potraktować je jako coś naturalnego i nieprzemijającego.

Ta wydawałoby się na pozór prosta historia, w pewnym momencie niezauważalnie wręcz zmienia się w rozważania na temat współczesności, roli człowieka w społeczeństwie, wpływu mediów na kształtowanie rzeczywistości /o czym pisał już w „Nieznanej terrorystce”/, o rozpadzie więzi społecznych i rodzinnych, o potrzebie przewartościowania swojego życia, spojrzenia na nie z zupełnie nowej perspektywy. A te wszystkie rozważania i historie przeplatane są niemal apokaliptyczną wizją pożarów, jakimi objęta była Australia i zagłady środowiska naturalnego.

Śmierć przeplatająca się z miłością. Niezwykle poruszająca.

Polecam.

Cyt.:
„Kiedy coś się zaczyna, człowiek nigdy nie wie, że jednocześnie się kończy, powiedziała Meg, ani, że kiedy coś znika, znika nie tylko to coś, ale i ty.”
Richard Flanagan, „Żywe morze snów na jawie”

„Żywe morze snów na jawie” to najnowsza, wydana w 2020 roku powieść świetnego australijskiego prozaika Richarda Flanagana, zdobywcy Bookera, autora m.in. „Ścieżek...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Łacińska wyspa. Antologia rumuńskiej literatury faktu Bogumił Luft, Anna Richter
Ocena 6,9
Łacińska wyspa... Bogumił Luft, Anna ...

Na półkach: , , ,

Wydawnictwo Ośrodek KARTA w swojej serii „Świadectwa XX wieku” proponuje czytelnikom pozycję dość niezwykłą. Jest to wybór rumuńskich relacji na temat historii społeczno politycznej Rumunii od momentu powstania jej państwowości w połowie XIX wieku do niemal początku XXI wieku. „Łacińska wyspa. Antologia rumuńskiej literatury faktu” to wybór tekstów dokonany przez Bogumiła Lufta, dziennikarza i byłego już ambasadora Polski w Bukareszcie dotyczących historii Rumunii.

Fragmenty dzienników, wspomnień, wywiadów, listów, relacji ustnych, które wydawane były w Rumunii dopiero w latach 90-tych, już po upadku Nicolae Ceausescu, bądź też wydawane znacznie wcześniej za granicą przez rumuńskich dysydentów. Wybór, którego dokonał Bogumił Luft obejmuje relacje niemal wszystkich środowisk, warstw społecznych, zawodów i mniejszości narodowych. Są tu wspomnienia małżonki ostatniego króla Rumunii Michała, prezydenta Republiki, polityków, dysydentów, artystów, księży ale i zwykłych ludzi, ofiar nieludzkiego systemu wprowadzonego w Rumunii po II Wojnie Światowej. Są także fragmenty dziennika Magdaleny Samozwaniec, która wraz z małżonkiem, polskim dyplomatą, mieszkała w Bukareszcie w latach 20 ub. wieku.

Historia państwa na którym piętno odcisnęły zarówno nazizm jak i komunizm. Państwo, które na przełomie XIX i XX wieku zanotowało niesamowity rozwój, po I Wojnie uzyskało znaczne korzyści terytorialne, nazywane wówczas Wielką Rumunią w trakcie II Wojny Światowej stanęło po stronie hitlerowskich Niemiec a po jej zakończeniu wpadło w ręce komunistów. I ta rumuńska wersja komunizmu była jedną z najgorszych wśród państw Europy Wschodniej.

Znajdziemy tu relacje dotyczące literatury, architektury, religii ale to historia jest spoiwem tych relacji i jej wpływ na życie zwykłych ludzi. Niezwykle interesujące są fragmenty dotyczące sytuacji politycznej przed wybuchem II Wojny Światowej i narastającego rumuńskiego antysemityzmu /pisze o tym Mihail Sebastian we fragmentach publikowanych dzienników/, fragment dotyczący pomocy, jakiej Rumunia udzieliła polskim uchodźcom po wybuchu II Wojny Światowej, udział Rumunii w II Wojnie w sojuszu z Niemcami, lecz najciekawsze, przynajmniej dla mnie były fragmenty dotyczące przejmowania władzy przez komunistów po II Wojnie Światowej i wszechobecny terror, który zaprowadzili. Interesujące są również fragmenty dotyczące upadku dyktatury Nicolae Ceausescu i okres po przejęciu władzy w Rumunii przez postkomunistów w zupełnie innym świetle stawiające wydarzenia z 1989 roku i upadek komunizmu.

Niezwykłe i ważne świadectwa.

Wydawnictwo Ośrodek KARTA w swojej serii „Świadectwa XX wieku” proponuje czytelnikom pozycję dość niezwykłą. Jest to wybór rumuńskich relacji na temat historii społeczno politycznej Rumunii od momentu powstania jej państwowości w połowie XIX wieku do niemal początku XXI wieku. „Łacińska wyspa. Antologia rumuńskiej literatury faktu” to wybór tekstów dokonany przez Bogumiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Ptaki Wierchowiny. Wariacje na temat dni ostanich” to najnowsza a zarazem ostatnia wydana w 2011 roku powieść Ádáma Bodora, znakomitego węgierskiego prozaika, który mówi o sobie z przekąsem, że jest siedmiogrodzkim Węgrem. Dorota Jovanka Ćirlić, polska świetna tłumaczka i dziennikarka napisała o autorze, że cyt.: „są pisarze, którzy piszą jedną książkę przez całe życie.” I wydaje się, że jest to niezwykle trafna uwaga. Bo takie są właśnie powieści Bodora, każda kolejna to nowa odsłona tych samych scenografii. Zagubiona gdzieś w Karpatach osada i świat, którego zasad funkcjonowania nie sposób zrozumieć, wymykający się logice, wydarzenia dziejące się na pograniczu snu i jawy i wszechobecna obawa i zagrożenie.

W Jabłońskiej Dolinie, zagubionej gdzieś w karpackich lasach, Anatol Korkodus stoi na czele brygady wodnej, strzegącej źródeł termalnych, które wytrysnęły dawno temu za sprawą św. Militzeny. Dzięki sprzedaży wody miejscowość jako tako funkcjonuje, otrzymując w zamian „kupony” i żywność. Ale świat wokół się sypie, znikają powoli wszystkie jego składniki. Młyn, zakład fryzjerski, karczma, szpitalik. Zniknęły nawet ptaki. Nieznane a jednocześnie oczekiwane zagrożenie przyjdzie z zewnątrz, wtargnie do świata Jabłońskiej Doliny.

To chyba najciekawsza powieść Ádáma Bodora. I choć jej kompozycja i schemat w zasadzie niewiele różni się od „Okręgu Sinistry” i „Wizyty arcybiskupa” jest zdecydowanie bardziej wymagająca, pozostawiając niezwykle szerokie pole interpretacji. Tu nic nie jest oczywiste i pewne. Autor stawia pytania nie udzielając na nie odpowiedzi, pozostawiając czytelnika w niepewności i zmuszając do namysłu. Tak jak w poprzednich powieściach odnajdziemy i tutaj wieczne poczucie zagrożenia i niepewności, fatalizm, czy groteskę i surrealizm.

„Ptaki Wierchowiny” to znakomita opowieść o ludzkiej naturze, nieubłaganym upływie czasu i próba zdefiniowania reguł rządzących światem.

Zdecydowanie polecam.

„Ptaki Wierchowiny. Wariacje na temat dni ostanich” to najnowsza a zarazem ostatnia wydana w 2011 roku powieść Ádáma Bodora, znakomitego węgierskiego prozaika, który mówi o sobie z przekąsem, że jest siedmiogrodzkim Węgrem. Dorota Jovanka Ćirlić, polska świetna tłumaczka i dziennikarka napisała o autorze, że cyt.: „są pisarze, którzy piszą jedną książkę przez całe życie.” I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko się musi zmienić.”
Giuseppe Tomasi di Lampedusa, „Lampart”

„Wizyta arcybiskupa” to kolejna znakomita powieść Ádáma Bodora, wydana po raz pierwszy w 1999 roku, siedem lat po „Okręgu Sinistra”. Można w zasadzie uznać ją za jej luźną kontynuację, bo autor umieścił jej akcję w podobnej scenografii, w zagubionej gdzieś w Karpatach niewielkiej osadzie Bogdańska Dolina, na styku Rumunii, Węgier i Ukrainy. Oczywiście osada jest fikcyjna jak i fikcyjni są bohaterowie stworzeni przez Ádáma Bodora.

Proza Bodora jest wyjątkowa. Tworzy świat z pogranicza jawy i snu, niemal surrealistyczny, w którym obowiązują prawa wymykające się racjonalnym zasadom, zupełnie nieprzewidywalne a które mieszkańcy Bogdańskiej Doliny akceptują z wyjątkowym fatalizmem, nie myśląc nawet o jakiejkolwiek możliwości zmiany.

A zmieniło się wszystko, a jednocześnie nie zmieniło się nic. W Bogdańskiej Dolinie zniknęli pułkownicy a pojawili się popi i zakonnicy, zniknęły mundury a pojawiły się sutanny. Niekiedy tylko któremuś z mieszkańców wyrwie się w rozmowie z popem – „panie pułkowniku”. Nie ma już więźniów ale pojawili się chorzy izolowani w sanatorium dla gruźlików otoczonym drutem kolczastym, po badaniach przeprowadzanych przez zakonników, którzy decydują kogo w nich umieszczać. Osada czeka na wizytę arcybiskupa, który ma odwiedzić miasteczko, ale nikt nie wie kiedy ma przyjechać i czy przyjedzie, ale każdej soboty trwają gorączkowe przygotowania na jego przyjazd.

I taj jak w „Okręgu Sinistra” tak i tutaj wątki opowieści mieszają się, czasami powtarzają, pozwalając ujrzeć je w zupełnie nowym i całkiem innym świetle. Groteska i absurd, pozacierane granice pomiędzy tym co realne a nierealne, stwarza niemal wszechobecny niepokój, obawę i zagrożenie.

Ádám Bodor wydaje się pytać, czy naprawdę w wyniku przemian politycznych, które dotknęły Europę Środowo-Wschodnią po upadku komunistycznych rządów coś naprawdę uległo zmianie, czy dokonała się wymiana elit czy też wszystko pozostało po staremu, nie zmieniło się nic a uległy zmianie jedynie dekoracje? Stawia ważne pytania na które jednak nie odpowiada, pozostawiając czytelnikowi znalezienie odpowiedzi, sam pozostając w swojej zaczarowanej karpackiej krainie.

Wybitny wręcz pisarz i znakomita proza.

Zdecydowanie polecam.

Cyt.:
„Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko się musi zmienić.”
Giuseppe Tomasi di Lampedusa, „Lampart”

„Wizyta arcybiskupa” to kolejna znakomita powieść Ádáma Bodora, wydana po raz pierwszy w 1999 roku, siedem lat po „Okręgu Sinistra”. Można w zasadzie uznać ją za jej luźną kontynuację, bo autor umieścił jej akcję w podobnej scenografii, w zagubionej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ádám Bodor, Węgier urodzony w rumuńskim Siedmiogrodzie to pisarz zupełnie wyjątkowy. W wieku 16 lat trafił do więzienia za działalność opozycyjną. Przez dwa lata był więźniem politycznym a po jego opuszczeniu studiował teologię. Z Rumunii wyjechał w 1982 roku i od tego czasu mieszka i tworzy w Budapeszcie.

W jednym z wywiadów autor tak opowiadał o sobie: cyt.: "Wraz z wyrokiem dostałem także pewne przywileje: mogłem określić swoje poglądy, nie musiałem udawać fałszywych uczuć, a władza ze swej strony skreśliła mnie z listy swoich popleczników. Narastała we mnie wiara, że wolność - w większości przypadków - mieszka w duszy człowieka".

„Okręg Sinistra. Rozdziały pewnej powieści” powstała w 1992 roku. To jedna z najciekawszych powieści traktujących o totalitaryzmie z jakimi się zetknąłem. Bo to opowieść o społeczeństwie, które godzi się żyć pod dyktando i z fatalizmem poddaje się totalnej inwigilacji biorąc w niej czynny udział. Sinistra to fikcyjna kraina zagubiona gdzieś w Karpatach, zawieszona pomiędzy mirażem a koszmarem. Nierealna, baśniowa, w której stopniowo narasta groza. Kompletnie niezrozumiałe są zasady obowiązujące w tym świecie, pozbawianie i nadawanie zupełnie nowych tożsamości mieszkańcom, przyznawanie i cofanie przywilejów, stwarza poczucie wiecznej niepewności i zagrożenia, rzeczywistość podszyta jest strachem i obawą.

Ádám Bodor opowiada swoją historię rezygnując z jej linearnego prowadzenia. Pewne wydarzenia powtarzają się, przemieszczają, przedstawiane są w zupełnie innym świetle, fabuła jest pomieszana, pozostawiając czytelnikowi pole do jej właściwego ułożenia. Groteska, absurd, surrealizm, zatarte granice pomiędzy tym co realne a nierealne. Realizm magiczny powrócił do Europy.

Znakomita. Zdecydowanie polecam.

Ádám Bodor, Węgier urodzony w rumuńskim Siedmiogrodzie to pisarz zupełnie wyjątkowy. W wieku 16 lat trafił do więzienia za działalność opozycyjną. Przez dwa lata był więźniem politycznym a po jego opuszczeniu studiował teologię. Z Rumunii wyjechał w 1982 roku i od tego czasu mieszka i tworzy w Budapeszcie.

W jednym z wywiadów autor tak opowiadał o sobie: cyt.: "Wraz z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„... czuł, jak przez dłonie prześlizguje mu się nić własnego życia i pozwalał jej swobodnie odwijać się ze szpulki”.
Abdulrazak Gurnah, „Raj”

Na polskim rynku czytelniczym pojawiła się kolejna znakomita powieść Abdulrazaka Gurnaha, zdobywcy literackiego Nobla w 2021 roku. Wydana w 1994 roku powieść „Raj” trafiła do finału nagrody Man Booker Prize. Głównej nagrody wówczas nie zdobyła ale była zapowiedzią wielkiej kariery literackiej i ukazała niebywały wprost talent przyszłego Noblisty.

„Raj” to powieść niezwykła. Melancholijna, przesiąknięta fatalizmem, miejscami wręcz urzekająca. Afrykańska, czy też bardziej arabska wersja losów biblijnego Józefa, sprzedanego przez braci w niewolę.

Cyt.:
„Na imię miał Yusuf, a dom opuścił nagle, mając dwanaście lat.”
Abdulrazak Gurnah, „Raj”

Tak rozpoczyna się opowieść Adulrazaka Gurnaha. Yusuf /arabski odpowiednik imienia Józef/ wyrusza z rodzinnego domu wraz z wujem Azizem nie wiedząc, że został oddany w niewolę za umorzenie długów ojca i że domu rodzinnego nie ujrzy już nigdy. Yusuf zostaje niespodziewanie wyrwany ze swojego w miarę bezpiecznego świata i dzieciństwa i zostaje wrzucony w wielki afrykański tygiel ras i religii. Świat muzułmanów, chrześcijan, Arabów, Hindusów i czarnych ludów Afryki. To historia o dojrzewaniu w cieniu zniewolenia, o próbie zrozumienia ograniczeń uniemożliwiających wpływ na kształtowanie własnego losu.

Co ciekawe, autor nie wysuwa tu problemu kolonializmu i jego wpływu na mieszkańców Afryki na plan pierwszy jak w późniejszej powieści „Powróceni”. On istnieje, daleki, złowrogi, ale jedynie na drugim planie. Każdy kontakt z białą cywilizacją to niebezpieczeństwo ale i bez niego Afryka nie jest takim idealnym światem. To świat pełen konfliktów religijnych, etnicznych, chęci bogacenia się za wszelką cenę, chęci zdobycia władzy i podporządkowania sobie innych.

Panorama Afryki Wschodniej tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny, pełna niedopowiedzeń, pozostawiająca spore pole do interpretacji, opowieść o ludzkiej krzywdzie i niedoli. Znakomita.

Zdecydowanie polecam.

Cyt.:
„... czuł, jak przez dłonie prześlizguje mu się nić własnego życia i pozwalał jej swobodnie odwijać się ze szpulki”.
Abdulrazak Gurnah, „Raj”

Na polskim rynku czytelniczym pojawiła się kolejna znakomita powieść Abdulrazaka Gurnaha, zdobywcy literackiego Nobla w 2021 roku. Wydana w 1994 roku powieść „Raj” trafiła do finału nagrody Man Booker Prize. Głównej nagrody...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Kto dzisiaj może dokładnie powiedzieć, jak to się wszystko odbyło? Historia używa grubej warstwy pudru. Nie sposób już odróżnić jej rysów pod nadmiarem tuszu i henny.”
Cătălin Mihuleac, „Złota dziewczynka z Jassów”

Cătălin Mihuleac, rumuński pisarz i dramaturg debiutuje na polskim rynku czytelniczym powieścią „Złota dziewczynka z Jassów”, powieścią wydaną po raz pierwszy w Rumunii w 2014 roku. Przetłumaczona na kilka języków, wywołała niebywałe wręcz zainteresowanie. W Niemczech, jeden z krytyków literackich napisał o niej: cyt.: „w tym roku lepszej książki nie przeczytacie.” Czy w Polsce książka ta będzie również wydarzeniem literackim? Mam taką nadzieję.

Pierwsze swoje powieści Cătălin Mihuleac zaczął tworzyć dopiero po upadku Nicolae Ceausescu, wcześniej pracował jako wykładowca geologii na Uniwersytecie w Jassach. „Złota dziewczynka z Jassów” to książka, która bardzo boleśnie rozprawia się z najnowszą historią Rumunii. Bezlitośnie wręcz obala mity o rumuńskim społeczeństwie i międzywojennej rumuńskiej inteligencji, politykach, pisarzach a więc ludziach, którzy kształtowali ówczesną opinię publiczną. O ich milczeniu, zgodzie, akceptacji, często poparciu dla antysemickiej polityki państwa. Legion Michała Archanioła, Żelazna Gwardia, domaganie się wprowadzenia zasady numerus clausus wobec studentów żydowskich, pozbawienie rumuńskiego obywatelstwa kilkudziesięciu tysięcy obywateli pochodzenia żydowskiego aż do wydarzeń z końca czerwca 1941 roku, tzw. pogromu w Jassach w których zostało zamordowanych wg różnych szacunków ponad 13 000 osób. To fakty historyczne z którymi trudno dyskutować a które, zwłaszcza w naszej części Europy są wypierane, jakby społeczeństwa cierpiały na „antysemicką demencję”.

Autor w swojej powieści tworzy dwa plany, jakby dwie historie, opowiadając o zupełnie różnych wydarzeniach i osobach. Międzywojenna Rumunia i żydowska, inteligencka rodzina Oxenbergów mieszkająca w Jassach, oraz współczesna Ameryka i rodzina Bernsteinów, zajmująca się handlem używanymi rzeczami, tzw. second hand. W tej opowieść międzywojennej Mihuleac umieszcza wiele autentycznych postaci co doskonale oddaje ówczesny klimat społeczny i narastający nieustannie konflikt etniczny, który w ostateczności doprowadzi do tragicznych wydarzeń. Ta druga, współczesna opowieść jest zupełnie inna, zabawna miejscami historia pragmatycznej rodziny, która jakby kompletnie pozbawiona była przeszłości. Te dwie historie, losy dwóch rodzin splotą się w nieoczekiwanym finale opowieści.

Cătălin Mihuleac umiejętnie balansuje pomiędzy strachem, grozą a komizmem, niczym Eugène Ionesco, przeplatając tradycyjne i nowoczesne techniki narracyjne czy stylistyczne, unikając jednocześnie żałosno-lirycznego tonu wielu kiczowatych powieści o Holocauście, które powstają w ostatnim czasie.

O wydarzeniach w czerwcu 1941 roku w Jassach pisał już w swojej znakomitej książce „Kaput” Curzio Malaparte, który był w tym czasie korespondentem wojennym w Rumunii a o którym wspomina również Cătălin Mihuleac w swojej powieści.

Świetna i poruszająca proza.

Zdecydowanie polecam.

Cyt.:
„Kto dzisiaj może dokładnie powiedzieć, jak to się wszystko odbyło? Historia używa grubej warstwy pudru. Nie sposób już odróżnić jej rysów pod nadmiarem tuszu i henny.”
Cătălin Mihuleac, „Złota dziewczynka z Jassów”

Cătălin Mihuleac, rumuński pisarz i dramaturg debiutuje na polskim rynku czytelniczym powieścią „Złota dziewczynka z Jassów”, powieścią wydaną po raz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Lubił chodzić na pogrzeby większe niż ten, który sam kiedyś będzie miał. Stanowiły potwierdzenie jego skromnego stylu życia.”
Colson Whitehead, „Reguły gry”

Colson Whitehead, nowa wielka nadzieja literacka Ameryki, jeden z najczęściej nagradzanych pisarzy ostatnich lat, m.in. dwukrotny zdobywca Nagrody Pulitzera i National Book Award, w swojej najnowszej powieści „Reguły gry” powraca do nowojorskiego Harlemu. „Reguły gry” są sequelem wydanej dwa lata wcześniej, znakomicie przyjętej powieści „Rytm Harlemu”.

Powracają bohaterowie jego poprzedniej powieści: Ray Carney, właściciel sklepu meblowego w Harlemie, próbujący pogodzić uczciwe życie afroamerykańskiego biznesmena ze skwapliwie skrywaną działalnością przestępczą, jego stary znajomy Pepper, który interesy przestępcze prowadził jeszcze z ojcem Raya, detektyw Munson i wielu, wielu innych. Gangsterzy, policjanci, politycy i zwykli ludzie z trudem wiążący koniec z końcem, próbujący przeżyć za wszelką cenę. Jest to Harlem lat 70-tych, chylący się ku upadkowi, targany niepokojami społecznymi, plagą pożarów i przestępczości, którego dotychczasowe normy społeczne ulegają erozji.

„Rytm Harlemu” był zaskoczeniem, pewną niespodzianką, że ten znakomity pisarz sięga po tak zdawałoby się pospolity gatunek literacki jak kryminał. Tym bardziej są nią „Reguły gry”, kontynuacja poprzedniej powieści, choć tym razem wątek kryminalny nie jest już tu tak istotny. Powieść spaja postać głównego bohatera i o dziwo, nie jest nim Ray Carney a jego przyjaciel Pepper, gangster starej harlemowskiej szkoły. Ale tak naprawdę te wątki kryminalne, które proponuje Colson Whitehead nie są istotne, są jedynie pretekstem snucia opowieści o Nowym Jorku początku lat siedemdziesiątych ub. wieku, o Harlemie i jego czarnej społeczności. Pełna błyskotliwego humoru opowieść o mieści które upada, o czasie który przemija i społeczności która się zmienia.

Jeśli potraktujemy tę powieść jako kryminał będziemy srodze zawiedzeni. Bo to znakomita powieść obyczajowa, historyczna i społeczna wtłoczona jedynie w jego ramy. Jedna z ciekawszych powieści Colsona Whiteheada.

Cyt.:
„Lubił chodzić na pogrzeby większe niż ten, który sam kiedyś będzie miał. Stanowiły potwierdzenie jego skromnego stylu życia.”
Colson Whitehead, „Reguły gry”

Colson Whitehead, nowa wielka nadzieja literacka Ameryki, jeden z najczęściej nagradzanych pisarzy ostatnich lat, m.in. dwukrotny zdobywca Nagrody Pulitzera i National Book Award, w swojej najnowszej powieści...

więcej Pokaż mimo to