-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2024-02-23
2023-10-07
Jako językoznawczyni i feministka nie mogłam się doczekać lektury "Żeńskiej końcówki języka". Nie śledzę Autorki w mediach społecznościowych, ale - zważywszy na jej wykształcenie - spodziewałam się solidnej, rzetelnej pozycji. I muszę przyznać, że pod tym względem nie rozczarowałam się.
Pierwsza połowa książki jest świetna - znajdziemy tu historię feminatywów, analizę sposobów tworzenia żeńskich nazw zawodów i narodowości w polszczyźnie, a także obalenie większości mitów na temat feminatywów poprzez odwołanie się do badań, artykułów naukowych, słowników, uzusu i historii. Świetna praca naukowa podana w przystępnej formie, a wszelkie terminy naukowe są od razu wyjaśniane, dzięki czemu pozycja nadaje się dla laików.
Druga część książki to już z kolei groch, mydło i powidło. Trochę o języku inkluzywnym, trochę o edukacji seksualnej, trochę o przemocy wobec kobiet, o protestach w związku z ograniczeniem dostępu do aborcji, o rasizmie, osobach z niepełnosprawnością i o transseksualizmie. Na polskim i amerykańskim podwórku. I nie do końca widzę tu powiązanie z tytułem książki, z pierwszą jej częścią i z opisem. Trochę tak, jakby Autorka chciała podjąć za wiele tematów na raz, przez co książka staje się pozycją o wszystkim i o niczym. Nie sposób na kilku stronach poruszyć wszystkich tych problemów inaczej niż pobieżnie.
Dodatkowo drażnił mnie momentami język Autorki, kiedy próbowała żartować czy ironizować. Moim zdaniem książka na tym traci, bo zamiast pozostać pozycją o podłożu naukowym - staje się trochę prywatną krucjatą, której celem jest promowanie konkretnego światopoglądu. I choć mnie akurat jest bardzo po drodze z poglądami Autorki, to przez te wstawki pozycja nie trafi do osób, które są nieprzekonane do używania feminatywów albo są im przeciwne, ponieważ potraktują ten tekst ideologicznie. Wielka szkoda, bo ta książka naprawdę miała ogromny potencjał na to, by stać się wyważonym, merytorycznym tekstem, do którego można by się odwoływać w rozmowach i w dyskursie publicznym.
Jako językoznawczyni i feministka nie mogłam się doczekać lektury "Żeńskiej końcówki języka". Nie śledzę Autorki w mediach społecznościowych, ale - zważywszy na jej wykształcenie - spodziewałam się solidnej, rzetelnej pozycji. I muszę przyznać, że pod tym względem nie rozczarowałam się.
Pierwsza połowa książki jest świetna - znajdziemy tu historię feminatywów, analizę...
2023-11-06
To zbiór felietonów, które Michał Rusinek pisał dla "Gazety wyborczej". Z częścią z nich już miałam okazję się kiedyś zapoznać, ale był to bardzo miły powrót.
Czym są tytułowe pypcie na języku? To potknięcia językowe, lapsusy, czasami zabawne przejęzyczenia lub nieudane tłumaczenia i kalki z angielskiego. Możemy się na nie natknąć wszędzie: podczas podróży tramwajem, rozmowy z bliskimi, pogawędki w warzywniaku, lekturze gazety czy wybieraniu potrawy z menu. Michał Rusinek przygląda się tym pypciom i w błyskotliwy, zabawny sposób obnaża je i analizuje. W trakcie lektury wiele razy wybuchałam śmiechem - zdecydowanie to jedna z tych lekkich lektur, które nie mają zapędów dydaktycznych i poprawnościowych.
To zbiór felietonów, które Michał Rusinek pisał dla "Gazety wyborczej". Z częścią z nich już miałam okazję się kiedyś zapoznać, ale był to bardzo miły powrót.
Czym są tytułowe pypcie na języku? To potknięcia językowe, lapsusy, czasami zabawne przejęzyczenia lub nieudane tłumaczenia i kalki z angielskiego. Możemy się na nie natknąć wszędzie: podczas podróży tramwajem,...
2023-10-31
Trudno mi ocenić tę książkę, bo nie do końca wiem, o czym ona jest - trochę tutaj o blokadzie, gdy posługujemy się językiem obcym, znajdziemy też analizę kształtowania się RP, czyli wzorcu wymowy w języku angielskim, jest też sporo o jąkaniu i problemach z wymową, a także o sytuacji osób z Ukrainy, które znalazły się w Polsce po wojnie. Możemy też przeczytać zarys sytuacji językowej w Ukrainie. Wszystko to jednak jest bardzo pobieżne, z uwagi na mnogość tematów każdy zaledwie "liźnięto". Trochę o polszczyźnie, trochę o angielszczyźnie, trochę o nauce języków obcych w ogóle, ale robi się z tego szwarc, mydło i powidło.
Forma też jest przedziwna: ni to reportaż, ni to pamiętnik Autorki, ni to tekst naukowy. Rozdziały są nierówne, czasami opierają się na badaniach i pozwalają czegoś dowiedzieć, a czasami zawierają tylko zbiór przemyśleń, niekoniecznie uporządkowanych.
Nie bardzo potrafię też wskazać, do kogo jest kierowana ta pozycja, bo czasami są tam wskazówki dla nauczycieli, czasami dla uczących się, a czasami dla osób pracujących z imigrantami. Nie mogę powiedzieć, żeby lektura mnie rozczarowała, bo część naukowa jest wykonana solidnie, a styl pisania jest lekki, przyjemny, ale po prostu nie widzę w tym wszystkim żadnej myśli przewodniej ani celu publikacji.
Trudno mi ocenić tę książkę, bo nie do końca wiem, o czym ona jest - trochę tutaj o blokadzie, gdy posługujemy się językiem obcym, znajdziemy też analizę kształtowania się RP, czyli wzorcu wymowy w języku angielskim, jest też sporo o jąkaniu i problemach z wymową, a także o sytuacji osób z Ukrainy, które znalazły się w Polsce po wojnie. Możemy też przeczytać zarys sytuacji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-06
2022-05-20
2022-07-15
Ta książka to idealny zamiennik mukbangów - zamiast włączać wideo z ludźmi, którzy jedzą, można poczytać rozmowę prowadzoną przy stole.
Czyta się bardzo szybko, rozmowa płynie lekko i przyjemnie, aż ma się ochotę dodać własne trzy grosze :) W niektórych miejscach nie mogłam powstrzymać szczerego śmiechu.
Na ogromny plus zasługuje wydanie - ilustracje są przepiękne i tak naprawdę tę książkę można czytać na dwa sposoby: skupiając się na tekście lub na samych tylko ilustracjach, w których tyle jest nawiązań do różnych dzieł i tekstów kultury, że aż nie wiadomo, na czym skupić wzrok.
Chętnie będę do tej książki wracała.
Ta książka to idealny zamiennik mukbangów - zamiast włączać wideo z ludźmi, którzy jedzą, można poczytać rozmowę prowadzoną przy stole.
Czyta się bardzo szybko, rozmowa płynie lekko i przyjemnie, aż ma się ochotę dodać własne trzy grosze :) W niektórych miejscach nie mogłam powstrzymać szczerego śmiechu.
Na ogromny plus zasługuje wydanie - ilustracje są przepiękne i tak...
Jak powiedział kiedyś Wittgenstein: "Granice mojego języka są granicami mojego świata". To, jakim językiem się posługujemy, wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości. I nie chodzi tu tylko o rozróżnienie język ojczysty - język obcy. W naszym języku codziennym dominują pewne frazy, wyrażenia i idiomy, które określają nasz charakter, stosunek do świata i do ludzi.
Ten sam mechanizm działa też w przypadku języka polityki. Język, którym posługują się poszczególne ugrupowania, jest powiązany z podejściem społecznym (konserwatywnym lub liberalnym) i oddziałuje na obywateli. Katarzyna Kłosińska i Michał Rusinek biorą na tapet język prawej strony polskiej sceny politycznej i przyglądają się retoryce Zjednoczonej Prawicy.
Opracowali krótki słowniczek tzw. "dobrej zmiany", czyli dwóch kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy. W każdym artykule hasłowym przytaczają genezę danego wyrażenia, analizują zastosowane chwyty retoryczne i odniesienia do literatury oraz wypowiedzi innych polityków, przede wszystkim języka władz PRL. Prezentują zabiegi słowne, które charakterystyczne są dla reżimów totalitarnych. Propagandowe hasła porównują do tych z "Roku 1984" Orwella. Wszystko to zaś jest opatrzone artykułami w prawicowej prasie, cytatami z mediów społecznościowych prawicowych polityków oraz zdjęciami pasków z programów informacyjnych emitowanych w telewizji publicznej, która stała się tubą propagandową dobrej zmiany. Każdemu artykułowi hasłowemu towarzyszy skrupulatnie opracowany opis bibliograficzny.
Przejrzenie tak bogatego materiału źródłowego pozwoliło na wyciągnięcie wielu wniosków na temat języka dobrej zmiany, ale w moim odczuciu są one bardzo powtarzalne i wiele haseł odnosi się do tego samego. Momentami książka jest wtórna, bo i badany język nie był szczególnie zróżnicowany. Kilka nośnych metafor, rymów i haseł, które powtarzano do upadłego (jak "zbliżanie się do prawdy" w wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego podczas kolejnych miesięcznic katastrofy smoleńskiej). Z tak skromnego repertuaru trudno było wyciągnąć coś więcej, jednak nie zmienia to odczucia, że momentami było to nieco "masło maślane".
Byłam zaskoczona, że jako źródło definicji pojęć z zakresu retoryki wybrano... wikipedię (sic!). Dwoje cenionych badaczy, w tym Michał Rusinek, który wszak w retoryce się specjalizuje, a w słowniku opierają się na definicjach nienaukowych, z źródła, w którym wielokrotnie zdarzają się błędy?! To mój największy zarzut wobec przyjętej przez autorów metodologii.
W ogólnym rozrachunku nie mam jednak większych zastrzeżeń do książki. Każda władza doczekuje się podobnych opracowań - język partii rządzącej w PRL badał przecież profesor Bralczyk (do którego zresztą wielokrotnie odwołują się autorzy), a język współczesnej polityki wzięli pod lupę prof. Kłosińska i Michał Rusinek. Przykra to była lektura, bo bardzo unaoczniła podziały, jakie wprowadziła w społeczeństwie propaganda "dobrej zmiany". Jestem ciekawa, czy język obecnych rządzących również doczeka się podobnego słownika.
Jak powiedział kiedyś Wittgenstein: "Granice mojego języka są granicami mojego świata". To, jakim językiem się posługujemy, wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości. I nie chodzi tu tylko o rozróżnienie język ojczysty - język obcy. W naszym języku codziennym dominują pewne frazy, wyrażenia i idiomy, które określają nasz charakter, stosunek do świata i do ludzi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTen sam...