rozwiń zwiń
Smocza_Pieczara

Profil użytkownika: Smocza_Pieczara

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 godzin temu
32
Przeczytanych
książek
32
Książek
w biblioteczce
32
Opinii
205
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

“Założenie, że nie będę spełniać niczyich oczekiwań, też było oczekiwaniem.”

“Wściek” Magdalena Salik

Ciężko wyobrazić sobie presję, z jaką musiała się mierzyć Magdalena Salik przed premierą swojej najnowszej książki “Wściek”. Po “Płomieniu”, który okazał się hitem polskiej sceny sci-fi ostatnich lat i gładko zebrał wszystkie możliwe nagrody, poprzeczka była podniesiona wysoko, a ryzyko wiążące się ze zmianą gatunku (za który przecież pokochały ją tysiące czytelników) bardzo wysokie. “Wściek” ciężko przypisać do jakiejś szufladki, to troche sci-fi, trochę thriller, trochę… Manifest? Podczas lektury łatwo wyczuć ogromną empatię autorki dla spraw związanych z szeroko pojętą ekologią i odnoszę nieodparte wrażenie, że często zastanawia się nad realnymi sposobami walki ze zmianami klimatycznymi. Póki co napisała książkę – krzyk bezsilności, tytułowy “Wściek”, którym chce wciągnąć czytelnika w zawiłości związane z potencjalną rewolucją ekologiczną, przybliżyć mu setki zmiennych mających na nią wpływ i wysnuć daleko idące jej skutki. Czy ten plan wstrząśnięcia czytelnikiem i skłonienia go do większej refleksji nad naszym wspólnym domem powiódł się? Poniekąd.

Im dłużej myślę o tej książce, tym ciężej mi napisać choć jedno słowo, żeby nie zdradzić kluczowych dla fabuły wątków. Zaczęło się bardzo dynamicznie – w kilku szybkich akapitach zostają nam przedstawieni główni bohaterowie, ich wzajemne związki oraz problemy, którymi się zajmują. Najwięcej czasu poświęcone jest małżeństwu (jeszcze nie zakończonemu) Marie i Dagana – ona zajmuje się genetyką i poznajemy ją, gdy udaje jej się przywrócić do życia mamuty, natomiast Dagan to radykalny aktywista ekologiczny, który porzucił karierę naukową na rzecz ratowania ekosystemów. Oboje genialni, oboje zdeterminowani i przeświadczeni o swej racji, a z racji podobnych charakterów niezdolni do dalszego życia razem. Jak to bywa z genialnymi jednostkami, wkrótce wielcy tego świata zwrócili na nich uwagę i postanowili wykorzystać do swych zakulisowych rozgrywek. Staje się rzecz niesłychana – potentat IT, najbogatszy człowiek świata (taki nasz Elon Musk, tylko jeszcze grubszy), pracodawca Marie, zostaje zabity. Jego śmierć trzęsie światem u posad, wywołuje mnóstwo następstw we wszystkich gałęziach gospodarki, a głównych bohaterów wciąga w nową grę – grę o władzę nad nowym światem, który ma urodzić się na gruzach starego.

Mnóstwo czasu zostało poświęcone relacji Marie i Dagana, dzięki czemu znamy ją niemal od podszewki. Ich związek został przedstawiony od samego początku, od wspólnych pasji, przyjaciół, pierwszych problemów aż do nieuniknionego podziału, który po prostu musiał nastąpić. I nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że owa prezentacja bardzo obniżała tempo akcji i ukradła dużo miejsca samej fabule. Świetnie się czytało o ich perypetiach, ale ostatecznie nie miało to żadnego wpływu na wydarzenia, przez co książka wydawała mi się trochę przegadana. Oczywiście ścieżki Marie i Dagana znów się krzyżują i z niewidzialnym wrogiem muszą walczyć wspólnie, ale obserwowanie tej relacji jest bardzo niekomfortowe. Kilka scen było zupełnie zbędnych i miały chyba uwydatnić cechy bohaterów, ale no… Było tego zbyt wiele i do niczego nie prowadziło.

Druga linia fabularna to historia sióstr, Jane i Amy, które są bardzo ciekawymi postaciami i tu uważam, że dokładna ich ekspozycja była konieczna. Do genialnego duetu programistek dołącza Malcolm, kolejny geniusz komputerowy, który wraz z siostrami ma zamiar przeprowadzić rewolucję. Tu jednak bardzo szybko zacząłem tracić zaufanie do autorki, bo nie mogłem uwierzyć, by trzy osoby, nieistotne jak genialne, potrafiły przeprowadzić tak precyzyjny zamach na ludzką cywilizację. Zbyt wiele przypadków, zbyt wiele chaotycznych zmiennych zagrało po ich myśli… No nie. Końcowy plot twist to już była zupełna przesada, bo wypacza nam właściwie całą historię i niestety nie w pozytywny sposób. Tego wątku nie chcę jednak ruszać, bo już i tak powiedziałem zbyt wiele. Łatwo spoilerować.

Niezależnie od tego, czy mi się podobało, czy nie, jedno jest jasne – Magda Salik jest mistrzynią pióra, warstwa językowa stoi na najwyższym poziomie, a “Wściek” czyta się z niedowierzaniem, że słowa mogą się tak łączyć. Tylko no… Mnie ta historia nie kupiła. Zakończenie podobne do ostatnio czytanej “Pieśni Bogini Kali”, takie ni to otwarte ni zamknięte, z tym że u Simmonsa co miało się zdarzyć, już się zdarzyło – nie oczekiwałem kontynuacji. We “Wścieku” nic się nie zakończyło, bohaterowie nie podjęli żadnej decyzji, wszystko pozostało w jakimś dziwnym zawieszeniu, a jakoś wątpię, by w planach była kontynuacja. W dodatku miałem problem z czasem akcji – u Marie i Dagana całość wydarzeń zawartych w książce to było chyba kilka dni, natomiast kooperacja Jane Amy i Malcolma to projekt długofalowy, musiał trwać miesiącami. A te dwie linie chyba miały biec równolegle. W dodatku postać Kirstin… Nie rozumiem, skąd się tam wzięła i dlaczego tyle osób (geniuszy) liczyło się z jej zdaniem. Czy polecam? Sam nie wiem, ja nie czuję, by był to czas zmarnowany. Jednak ani historia, ani ideały, z którymi utożsamiali się główni bohaterowie, do mnie nie trafiły. Fani “Płomienia” mogą się czuć nieco rozczarowani. A no i właśnie – napatrzcie się na te mamuty na początku książki, bo później już ich nie zobaczycie.

“Założenie, że nie będę spełniać niczyich oczekiwań, też było oczekiwaniem.”

“Wściek” Magdalena Salik

Ciężko wyobrazić sobie presję, z jaką musiała się mierzyć Magdalena Salik przed premierą swojej najnowszej książki “Wściek”. Po “Płomieniu”, który okazał się hitem polskiej sceny sci-fi ostatnich lat i gładko zebrał wszystkie możliwe nagrody, poprzeczka była podniesiona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś bez cytatu, bo zwyczajnie nie znalazłem nic wartego przytoczenia 🙊
“Silos” Hugh Howey
Zdarzają się czasem takie książki, które zyskują nasze zainteresowanie z bliżej nieokreślonych przyczyn – chwytliwy tytuł, niecodzienna tematyka, ciekawa oprawa… Taka fanaberia. Czasem można w ten sposób trafić w swój gust, ale nie zawsze, istnieje spore prawdopodobieństwo rozczarowania. I dla mnie takim rozczarowaniem jest “Silos”, dlatego wszystkich fanów (a wiem, że jest ich sporo) ostrzegam przed dalszym czytaniem tej recenzji, bo będę dużo narzekał. Postapo nigdy nie było pierwszym gatunkiem, po który sięgałem, ale jednak jakieś tam książki przeszły przez moje ręce, więc mniej więcej wiem z czym to się je. I wiem, że dla mnie “Silos” nie jest jego dobrym przedstawicielem. Dziwne jest, że mimo ciągłego niezadowolenia udało mi się dociągnąć tę książkę do końca, bo zazwyczaj tego nie robię – szkoda mi czasu. Tu jednak nie przestałem wierzyć w jakiś szalony plot twist, który wrzuci mi kawałki tej układanki na miejsce i sprawi, że pomyślę “o cholera, teraz to ma sens”, ale niestety się nie doczekałem. Pozostał niesmak.
Jedno nie ulega wątpliwości – początek książki naprawdę intryguje. Narobił mi sporo nadziei, bo i miejsce akcji i początkowy główny bohater i niezrozumiały rytuał czyszczenia serio pobudziły wyobraźnię. W świecie po apokalipsie ostatni przedstawiciele ludzkiej rasy ukrywają się w Silosie – jedynym miejscu, do którego promieniowanie nie ma dostępu. Czy faktycznie są ostatnimi ludźmi? Czy nie ma więcej silosów? Mam za sobą tyle fantastyki, że z marszu odrzuciłem tę tezę, jednak autor stopniowo odsłania przed nami intrygi panujące w Silosie, rządzącą z cienia grupę ludzi oraz konflikty, które w regularnych odstępach czasu nawiedzają ostatni bastion ludzkości. Dawałem się tak prowadzić za rączkę, wymownie przewracając oczami i myśląc “tak tak, coś podobnego, nie spodziewałem się”, jednak bardzo szybko byłem w stanie przewidzieć całą fabułę książki. Nie ma tu zaskoczeń, a wszelkie “intrygi” są szyte tak grubymi nićmi, że patrzymy jedynie z politowaniem na naiwne działania głównych bohaterów. Wydarzenia rozgrywające się w obserwowanym przez nas okresie istnienia silosu dzieją się cyklicznie, ale dlaczego akurat tym razem władzy nie udało się zapanować nad sytuacją? Działania Juliett nie były tak wyjątkowe, żeby nikt nigdy wcześniej (a mówimy o pokoleniach) nie zrobił tego samego.
Rozpoczynamy koncert narzekania: bezsensowny rytuał czyszczenia, abstrakcyjna żądza władzy działu IT (kto miał z podobnym działem choć raz do czynienia, ten wie jak specyficzni są to ludzie. I jak bardzo mają gdzieś władzę, bo ich władza leży gdzie indziej), brak wind w silosie (autor na końcu tłumaczy to “związkiem zawodowym tragarzy”, ale w powieści ani raz o nim nie wspomniał), dzięki któremu bez przerwy maszerujemy w górę i w dół silosu, pozbawiona roli i władzy pani burmistrz, pozbawiona roli postać Solo… Do tego tragiczne tłumaczenie, mnóstwo błędów składniowych, zdania mają dziwną i nienaturalną formę, mnóstwo opisów czynności kompletnie nieistotnych dla historii… I o co chodziło z tymi fragmentami “Romea i Julii” na początku rozdziałów (bezsensownie krótkich swoją drogą, często po 3 strony)? Liczyłem chociaż na to uczucie klaustrofobii, które zdaniem wydawcy miało towarzyszyć czytelnikowi, ale nawet tego nie dostałem – Silos jest ogromny i właściwie nikt nie zna go w całości. Ma fabryki papieru, kopalnie węgla, platformy wydobywcze… Autor bardzo stara się udowodnić czytelnikowi, że technikalia nie są mu obce, ale jeśli ktoś choć trochę ma pojęcie o maszynach i produkcji, to wie, jak abstrakcyjne są jego wizje.
Cóż mam powiedzieć – nie podobało mi się to. Uważam, że nie broni się ani jako fantastyka, ani jako żaden inny gatunek. Podobno na podstawie książki powstał serial, chociaż nie wiem jaki śmiałek podjął się takiego wyzwania, bo tu nie ma materiału na ekranizację. Może jest lepszy, może oddalił się tak daleko od pierwowzoru, że nabrał jakiejś zjadliwej formy, ale ja na pewno nie będę tego sprawdzał. Jeśli jesteście fanami gatunku, to z pewnością znajdziecie mnóstwo o wiele bardziej wartościowych pozycji, a na “Silos” myślę szkoda czasu. Jedną rzecz pozytywną mogę powiedzieć – oprawa graficzna książki jest genialna i serio miałem nadzieję, na konkretną dawkę radioaktywnej apokalipsy obserwowanej z ciasnego, dusznego silosu. Niestety, na marzeniach się skończyło.

Dziś bez cytatu, bo zwyczajnie nie znalazłem nic wartego przytoczenia 🙊
“Silos” Hugh Howey
Zdarzają się czasem takie książki, które zyskują nasze zainteresowanie z bliżej nieokreślonych przyczyn – chwytliwy tytuł, niecodzienna tematyka, ciekawa oprawa… Taka fanaberia. Czasem można w ten sposób trafić w swój gust, ale nie zawsze, istnieje spore prawdopodobieństwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Czasami słowa nie są w ogóle potrzebne. Milczenie potrafi być równie wymowne. Cisza potrafi napełniać serca własnym szeptem”
Agnieszka Miela “Dzieci starych bogów. Krew wilka”

Każda przygoda w końcu musi dobiec końca i niestety, niezależnie od satysfakcji bądź rozczarowania czytelnika,, trzeba się z tym faktem pogodzić. Wraz z “Krwią wilka” kończymy historię Aine i Bertrama i ja osobiście jestem zadowolony – oczywiście nie przez to, że miałem jej już dość. Ostatni tom “Dzieci starych bogów” uważam bowiem za bardzo udane podsumowanie historii, zamknięcie wielu wątków oraz wyjaśnienie spraw, które w mojej opinii wymagały wyjaśnienia. Nadal jest mrocznie, nadal beznadzieja się wylewa się z kart powieści jak gęsta smoła, a nawet najdrobniejsze promyki nadziei są gaszone w zalążku, co wprowadza czytelnika w stan ciągłego niepokoju. Do takiego stylu przyzwyczaiła nas Agnieszka Miela i w taki sposób konsekwentnie snuje dalszą część historii swoich wybrańców, którzy mierzą się ze swoim przeznaczeniem i stawiają ostatnie kroki na ścieżce utorowanej przez okrutnych bogów. Od początku czuć, że ta historia zmierza do końca, że długo wyczekiwany moment kulminacyjny jest coraz bliżej, ale jak on będzie wyglądał? Tego nie wiadomo. Ale warto się przekonać.

Ciężko mówić o “Krwi wilka” jako o osobnej książce, bo fabularnie zbyt ściśle jest połączona z poprzednimi częściami, dlatego ja będę ją traktował po prostu jako zakończenie powieści “Dzieci starych bogów”. Naszych bohaterów (w gronie już mocno przetrzebionym w porównaniu do początku historii) spotykamy tam, gdzie ich opuszczaliśmy, czyli rozdzielonych, w dwóch różnych miejscach. Mamy grupę Aine oraz grupę Bertrama, które za wszelką ceną starają się spotkać i choć momentami wydaje się, że depczą sobie po piętach, to jednak błądzą po omacku. Aine zawiera nowe pakty z Cathbadem, za co płaci wysoką cenę, a Bertram dowiaduje się o sobie rzeczy, których prawdopodobnie wolałby nie wiedzieć. Wychodzi na jaw mnóstwo faktów, które wyjaśniają min. relację Aine z ojcem lub okoliczności sprowadzenia na wybrańców klątwy starych bogów. Wyjaśnia się również co tak naprawdę kieruje Karmazynowym Bractwem, komu podlega i jaki jest cel jego przywódcy. Wraca motyw Latającego miasta i tu byłem bardzo zadowolony, bo została mu nadana geneza i istota, czego brakowało mi w poprzedniej części. Generalnie ta część wydaje się o wiele bardziej spójna niż poprzednie, łatwiej było mi podążać za fabułą, bo poza długimi rozkminami nad celowością działania starych bogów, mamy tu też sporo akcji.

Agnieszka Miela dała nam się poznać jako autorka lubująca się w drobiazgowych opisach i niemal poetyckich metaforach i tego również tu nie zabrakło. Ja uznaję to oczywiście za plus – trudno inaczej oddać daną atmosferę niż przez opisy, a ta w “Krwi wilka” była bardzo specyficzna. Faktem jest, że momentami miałem wrażenie przesady –”Armin nie czuł na sobie jego [deszczu] chłodu ani nie słyszał jęków miażdżonej nim trawy”. Ok, rozumiem chęć oddania dramaturgii, ale czasem autorka chciał troszkę za bardzo. Dodatkowo tak hołubione “krwawe” sceny również nie robiły na mnie wrażenia, gdyż wiedziałem już, że one po prostu muszą być – bez względu na to, czy wnoszą do historii jakąś wartość. Taki styl obrała autorka i faktycznie tego się trzyma, ale krew dla samej krwi nie jest czymś, co przykuło by moją uwagę. Było też kilka rozwiązań fabularnych, które nieco mi zgrzytały i wydawały się być nielogiczne, ale takie mankamenty zupełnie nie wpływają na odbiór książki. A ten jest pozytywny, do tego stopnia, że koniec trylogii uznaję za zdecydowanie najlepszą z jej części.

Fajnie jest obserwować, jaką przemianę autor lub autorka przechodzi od momentu swojego debiutu, a “Dzieci starych bogów” są do tego idealną okazją. Agnieszka Miela nabrała dojrzałości, pisze o wiele śmielej, a jej język staje się coraz bogatszy, dzięki czemu opisywany świat widzimy coraz wyraźniej, a z bohaterami łatwiej nam się utożsamiać. Nie jestem pewien, czy to koniec opowieści ze świata Kerhalory, bo choć słyszałem, że pani Miela ma na oku inny projekt, to furtka do powrotu zdecydowanie stoi otworem. I myślę, że wielu czytelników z chęcią złapałoby za taki prequel “Dzieci starych bogów”, historię Starego Lisa lub ojca Bertrama. Miejsca na to jest mnóstwo, a i o wyobraźnię autorki się nie martwię, więc pozostaje czekać na kolejne powieści pióra Agnieszki Mieli. Ja jestem zadowolony i czekam na więcej. A “Krew wilka” zdecydowanie polecam, tak jak poprzednie części.

“Czasami słowa nie są w ogóle potrzebne. Milczenie potrafi być równie wymowne. Cisza potrafi napełniać serca własnym szeptem”
Agnieszka Miela “Dzieci starych bogów. Krew wilka”

Każda przygoda w końcu musi dobiec końca i niestety, niezależnie od satysfakcji bądź rozczarowania czytelnika,, trzeba się z tym faktem pogodzić. Wraz z “Krwią wilka” kończymy historię Aine i...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Smocza_Pieczara

z ostatnich 3 m-cy
Smocza_Pieczara
2024-05-15 12:09:07
Smocza_Pieczara ocenił książkę Wściek na
5 / 10
i dodał opinię:
2024-05-15 12:09:07
Smocza_Pieczara ocenił książkę Wściek na
5 / 10
i dodał opinię:

“Założenie, że nie będę spełniać niczyich oczekiwań, też było oczekiwaniem.”

“Wściek” Magdalena Salik

Ciężko wyobrazić sobie presję, z jaką musiała się mierzyć Magdalena Salik przed premierą swojej najnowszej książki “Wściek”. Po “Płomieniu”, który okazał się hitem polskiej sceny sci-fi ...

Rozwiń Rozwiń
Wściek Magdalena Salik
Średnia ocena:
7 / 10
22 ocen
Smocza_Pieczara
2024-04-30 11:10:57
Smocza_Pieczara ocenił książkę Silos na
3 / 10
i dodał opinię:
2024-04-30 11:10:57
Smocza_Pieczara ocenił książkę Silos na
3 / 10
i dodał opinię:

Dziś bez cytatu, bo zwyczajnie nie znalazłem nic wartego przytoczenia 🙊
“Silos” Hugh Howey
Zdarzają się czasem takie książki, które zyskują nasze zainteresowanie z bliżej nieokreślonych przyczyn – chwytliwy tytuł, niecodzienna tematyka, ciekawa oprawa… Taka fanaberia. Czasem można w ten sp...

Rozwiń Rozwiń
Silos Hugh Howey
Cykl: Silos (tom 1)
Średnia ocena:
7.3 / 10
1603 ocen
Smocza_Pieczara
2024-04-27 22:24:52
Smocza_Pieczara i czytajaca_noca są teraz znajomymi
2024-04-27 22:24:52
Smocza_Pieczara i czytajaca_noca są teraz znajomymi
Smocza_Pieczara
2024-04-15 13:28:11
Smocza_Pieczara ocenił książkę Krew Wilka na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-15 13:28:11
Smocza_Pieczara ocenił książkę Krew Wilka na
7 / 10
i dodał opinię:

“Czasami słowa nie są w ogóle potrzebne. Milczenie potrafi być równie wymowne. Cisza potrafi napełniać serca własnym szeptem”
Agnieszka Miela “Dzieci starych bogów. Krew wilka”

Każda przygoda w końcu musi dobiec końca i niestety, niezależnie od satysfakcji bądź rozczarowania czytelnika,, ...

Rozwiń Rozwiń
Krew Wilka Agnieszka Miela
Średnia ocena:
8.6 / 10
56 ocen
Smocza_Pieczara
2024-03-25 06:20:34
Smocza_Pieczara i ksiazkowe_refleksje są teraz znajomymi
2024-03-25 06:20:34
Smocza_Pieczara i ksiazkowe_refleksje są teraz znajomymi
Smocza_Pieczara
2024-03-11 08:51:10
Smocza_Pieczara ocenił książkę Inwazja porywaczy ciał na
5 / 10
i dodał opinię:
2024-03-11 08:51:10
Smocza_Pieczara ocenił książkę Inwazja porywaczy ciał na
5 / 10
i dodał opinię:

“Dziwne rzeczy się zdarzają, naprawdę się zdarzają, zawsze i wszędzie na świecie. Rzeczy po prostu nie pasujące do ogromu wiedzy zdobytej przez gatunek ludzki w ciągu tysięcy lat.”

“Inwazja porywaczy ciał” Jack Finney

Mam spory problem z tymi wznowieniami klasyków horroru czy horroru sci...

Rozwiń Rozwiń
Inwazja porywaczy ciał Jack Finney
Seria: Wymiary
Średnia ocena:
7.1 / 10
479 ocen

statystyki

W sumie
przeczytano
32
książki
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
205
razy
W sumie
wystawione
32
oceny ze średnią 7,2

Spędzone
na czytaniu
240
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
23
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]