-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
Klasyka pamiętnikarstwa wojennego. Historia Ksenofonta opowiada o konflikcie o perski tron między Cyrusem Młodszym a Artakserksesem II. Tego pierwszego wspierali greccy najemnicy, wśród których znajdował się Ksenofont. Autor opowiada drogę do bitwy pod Kunaksą oraz późniejszy odwrót do Grecji przez górskie szczyty Armenii. Nie są to może najlepsze pamiętniki jakie czytałem, ale sam wiek tych wspomnień, ich popularność, czy zapadające w pamięć fragment jak ujrzenie morza przez Greków sprawia, że "Wyprawa Cyrusa" do dziś się cieszy zainteresowaniem. Jak to w tego typu literaturze bywa, dostajemy opis wszystkich przeciwności losu z jakimi zmagali się żołnierze, problemy z żołdem, walkę z wrogiem, niesprzyjający teren, ale także opisy krain przez które przechodzili Grecy. Sporo jest zwłaszcza informacji na temat taktyki czy szeroko pojętej wojskowości. Podczas lektury zapoznałem się także z kontrowersjami dotyczącymi przekazu Ksenofonta odnośnie przebiegu bitwy pod Kunaksą czy ewentualnych prób rekonstrukcji trasy powrotu, ale uważam, że te rozważania historyków nie wpływają na pozytywny odbiór dzieła.
Klasyka pamiętnikarstwa wojennego. Historia Ksenofonta opowiada o konflikcie o perski tron między Cyrusem Młodszym a Artakserksesem II. Tego pierwszego wspierali greccy najemnicy, wśród których znajdował się Ksenofont. Autor opowiada drogę do bitwy pod Kunaksą oraz późniejszy odwrót do Grecji przez górskie szczyty Armenii. Nie są to może najlepsze pamiętniki jakie czytałem,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPodczas lektury "Podróży do kresu nocy" Celine'a bardzo mi się podobały fragmenty dotyczące pierwszej wojny światowej, stąd też z zaciekawieniem sięgnąłem po "Wojnę" tegoż autora, która jest niejako rozwinięciem wątków autobiograficznych pisarza. Celine 27 października 1914 roku został ranny w ramię i głowę w belgijskim Poelkapelle, trafia do szpitala, a następnie zostaje odznaczony orderem. Całość koncentruje się na pobycie w lazarecie oraz na erotycznych przygodach bohatera i przyjaźni z niejakim Bebertem - Cascadem. Jest to typ powieści wojennej, który lubię, pisana w trochę takim turpistycznym stylu. Jest więc brud, krew, śmierć, brutalność, wulgarna erotyka oraz szpital pełen rannych i konających, czyli po prostu pierwsza wojna światowa w pełnej krasie, bez pudrowania. Mimo to, uśmiałem się również przy tym dziele i tutaj następuje pewien zgrzyt. Kiedy czytałem fragmenty, że bohater ma ochotę wsadzić kobiecie język do dupy, to odniosłem wrażenie, że autor/tłumaczka są stałymi bywalcami Wykopu. Język został tu dość poważnie uwspółcześniony, więc czyta się to po prostu jak internetowe pasty, no i nie wiem na ile był to zamysł samego Celine'a, a na ile ingerencja tłumaczki.
Podczas lektury "Podróży do kresu nocy" Celine'a bardzo mi się podobały fragmenty dotyczące pierwszej wojny światowej, stąd też z zaciekawieniem sięgnąłem po "Wojnę" tegoż autora, która jest niejako rozwinięciem wątków autobiograficznych pisarza. Celine 27 października 1914 roku został ranny w ramię i głowę w belgijskim Poelkapelle, trafia do szpitala, a następnie zostaje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka, łotewska polityk, deputowana do Parlamentu Europejskiego, w swojej książce opisuje losy swojej rodziny, której członków zesłano do Gułagu. Nie mamy tutaj anonimowych postaci, Kalniete bardzo mocno skupia się na bliskich sobie osobach, cytuje ich listy i wspomnienia, nie waha się też sięgnąć do archiwów, gdzie poznajemy nazwiska łotewskich enkawudzistów przesłuchujących jej dziadka itp. Nie jest to więc typowa monografia, brak tutaj tysięcy liczb i statystyk. Dla fanów literatury obozowej, myślę, że pozycja obowiązkowa, dla osób mniej lubiących historię,pozycja nie będzie na tyle męcząca, żeby ją odrzucić. Książka Kalniete to mikrohistoria życia rodziny, której losy zeszły się na Syberii.
Autorka, łotewska polityk, deputowana do Parlamentu Europejskiego, w swojej książce opisuje losy swojej rodziny, której członków zesłano do Gułagu. Nie mamy tutaj anonimowych postaci, Kalniete bardzo mocno skupia się na bliskich sobie osobach, cytuje ich listy i wspomnienia, nie waha się też sięgnąć do archiwów, gdzie poznajemy nazwiska łotewskich enkawudzistów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-13
Pamiętniki Steina z okresu hiszpańskiej wojny domowej są bardzo ciekawą lekturą. Autor trafił do polskiej brygady im. Dąbrowskiego i tam pełnił funkcje komisarza politycznego. Ponieważ, autor pisał swoje wspomnienia kilkanaście lat po opisywanych wydarzeniach, odnosi się on z rezerwą oraz rozczarowaniem do komunizmu, co wyraźnie jest akcentowane w pamiętnikach. Ze względu na funkcję autora, nie ma w tych pamiętnikach zbyt wielu krwi, nie da się odtworzyć na ich podstawie żadnej bitwy. Sporo miejsca autor poświęca temu co działo się na tyłach, jak wyglądały czystki wśród żołnierzy, dlaczego żołnierze Brygad Międzynarodowych nie mieli broni. Naprawdę jest to fascynująca lektura, gdzie akurat w hiszpańskich tematach nie ma przesady. Na plus zasługuje także redakcja, która tam gdzie trzeba było poprawiała i prostowała błędy autora. Denerwujące natomiast były wstawki o polskim antysemityzmie które powtarzał zarówno u Sygmunt Stein, jak i jego córki. Siłą rzeczy, ponieważ autor był żydem urodzonym na terenie II RP, na łamach pamiętników przewija się wiele polskich postaci, co wpływa jeszcze bardziej na ciekawość lektury. Sporo jest też ogólnych wspomnień na przykład o Andre Martym czy Dolores Gomez, których autor miał okazję poznać osobiście. Podsumowując, wspomnienia Steina to bardzo ciekawa lektura, którą można polecić nie tylko fascynatom hiszpańskiej wojny domowej.
Pamiętniki Steina z okresu hiszpańskiej wojny domowej są bardzo ciekawą lekturą. Autor trafił do polskiej brygady im. Dąbrowskiego i tam pełnił funkcje komisarza politycznego. Ponieważ, autor pisał swoje wspomnienia kilkanaście lat po opisywanych wydarzeniach, odnosi się on z rezerwą oraz rozczarowaniem do komunizmu, co wyraźnie jest akcentowane w pamiętnikach. Ze względu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-13
Jeśli ktoś się kiedyś zastanawiał czy jest sens czytać reportaże sprzed ponad sześćdziesięciu lat, to "Oswajanie Świata" jest najlepszą odpowiedzią, że warto to robić. W 1953 roku dwójka Szwajcarów wyruszyła w podróż samochodem. Przejeżdżają przez Bałkany, Turcję Iran czy Afganistan. Pod względem literackim jest to fenomenalna lektura. Język Bouviera jest po prostu niesamowity i mimo pozornej nudy, książka nie daje o sobie zapomnieć. Nie ma tutaj wielkiej polityki, wartkiej akcji, wszystko jest takie powolne i przez to bardzo intrygujące. Cytaty z Hafiza, barwne krajobrazy sprawiają, że sami chcielibyśmy przeżyć taką podróż jak nasi bohaterowie. Jestem pod wielkim wrażeniem Bouviera i naprawdę zastanawiam się w jaki sposób stworzył dzieło tak wybitne. Jest to książka, którą pomimo przeciętnej objętości, czytałem dość długo, ale w żadnym momencie nie żałowałem, że lektura trochę się dłuży. Takie dzieło można czytać przez wiele dni i nie czuje się ani cienia znudzenia. Sam akurat podczas lektury byłem w podróży(pociąg relacji Katowice-Poznań) i dzięki Bouvierowi mogłem przeżyć swoje malutkie oswajanie świata.
Jeśli ktoś się kiedyś zastanawiał czy jest sens czytać reportaże sprzed ponad sześćdziesięciu lat, to "Oswajanie Świata" jest najlepszą odpowiedzią, że warto to robić. W 1953 roku dwójka Szwajcarów wyruszyła w podróż samochodem. Przejeżdżają przez Bałkany, Turcję Iran czy Afganistan. Pod względem literackim jest to fenomenalna lektura. Język Bouviera jest po prostu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-05
Szczerze mówiąc Japonia nigdy nie leżała w orbicie moich zainteresowań, po tę pozycję sięgnąłem więc wiedziony nazwiskiem autora. Książka składa się z dwóch tytułów: "Kroniki Japońskiej" oraz "Pustki i Pełni", które opisują pobyt autora w Kraju Kwitnącej Wiśni w latach 50-tych i 60-tych XX wieku. Pierwsza część bardzo ciekawa, moim zdaniem bardziej przypominająca "Oswajanie świata". Przede wszystkim świetne wejście w temat, skrótowe przedstawienie dziejów Japonii, sięgające praktycznie czasów mitologicznych. Dla mnie ten fragment był zdecydowanie najciekawszy. Później wraz z autorem poznajemy lud i kulturę Ajnów, spędzamy czas na Święcie Kwiatów, wszystko co jakiś czas przeplatane cytatami, przeważnie z japońskiej poezji. "Pustka i Pełnia" to już trochę inna para kaloszy. Bardziej chaotyczna, złożona z krótkich fragmentów, bez jednego tematu przewodniego, o wszystkim i o niczym. Przyznam, że ta część nie miała już takiego polotu jak poprzedniczka i powoli zaczynała mi się dłużyć. Tak jak wspomniałem, nie interesuję się Japonią, więc nie będę porównywał Bouviera do innych pozycji o tej tematyce. W pewnym sensie autor mnie nie zawiódł i lektura z pewnością poszerzyła mój horyzont na temat Japonii.
Szczerze mówiąc Japonia nigdy nie leżała w orbicie moich zainteresowań, po tę pozycję sięgnąłem więc wiedziony nazwiskiem autora. Książka składa się z dwóch tytułów: "Kroniki Japońskiej" oraz "Pustki i Pełni", które opisują pobyt autora w Kraju Kwitnącej Wiśni w latach 50-tych i 60-tych XX wieku. Pierwsza część bardzo ciekawa, moim zdaniem bardziej przypominająca...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-10
Jean Roch Coignet przez 16 lat walczył w szeregach armii francuskiej. Najpierw służył jako prosty żołnierz, później wstąpił do gwardii, a finalnie dosłużył się stopnia kapitana w kwaterze głównej cesarza. Z autorem kajetów przechodzimy więc przez szereg kampanii we Włoszech, Austrii, Hiszpanii, Rosji, Francji, Belgii czy Niemczech.
Coignet dopiero po trzydziestce nauczył się czytać i pisać, co niestety odbija się trochę na jakości wspomnień. Po prostu wiele pamiętników z tamtego okresu zostało przedstawionych w sposób ciekawszy zarówno faktograficznie, jak i pod względem literackim. Nie są to jednak nudne pamiętniki, lecz po prostu skupiają się na innych sytuacjach.
Przykładowo każda kampania jest opisana na kilku do kilkunastu stron i raczej w sposób bardzo ogólny skupia się na działaniach wojennych, co w pamiętnikach tego typu jest raczej rzadko spotykanym zjawiskiem. Autor dość pobieżnie opisuje swoje przygody wojenne, skupiając się raczej na życiu codziennym żołnierzy. Czasem nawet można odnieść wrażenie, że to koszary, a nie pole bitwy były naturalnym środowiskiem żołnierzy w epoce napoleońskiej. Ponadto, autor dość szeroko opisuje swoje dzieciństwo oraz życie po wojnach napoleońskich, co raczej też jest pewnego odstępstwem od normy.
W ostateczności otrzymujemy tekst, w którym nie ma może zbyt wiele krwi i nie czuć jakoś szczególnie dymu i prochu pola bitwy, ale dostajemy zarazem inne spojrzenie na znane nam kwestie. W porównaniu do polskich pamiętnikarzy zwraca on uwagę na inne rzeczy i już choćby dlatego warto sięgnąć po Coigneta, aby dostrzec różnice, jakie dzielą go od polskich żołnierzy. Na dodatek w kajetach Coigneta, sporo miejsca poświęcono Napoleonowi, którego autor dosyć często spotykał na swojej drodze, co z pewnością jest miłym akcentem podczas lektury.
Podsumowując, są to ciekawe pamiętniki, jednak jeśli ktoś liczy na spojrzenie "z szeregów", to będzie rozczarowany. Trzeba pamiętać, że Coignet służył w sztabie i jego spojrzenie w jakiś sposób koncentruje się na pracy sztabu, co znów dla kogoś może być wadą albo zaletą.
Jean Roch Coignet przez 16 lat walczył w szeregach armii francuskiej. Najpierw służył jako prosty żołnierz, później wstąpił do gwardii, a finalnie dosłużył się stopnia kapitana w kwaterze głównej cesarza. Z autorem kajetów przechodzimy więc przez szereg kampanii we Włoszech, Austrii, Hiszpanii, Rosji, Francji, Belgii czy Niemczech.
Coignet dopiero po trzydziestce nauczył...
2017-08-02
Rok 1924, Tybet. Francuska podróżniczka Alexandra David-Neel wyruszyła nieznanymi dla Europejczyków drogami do Lhasy, stolicy Tybetu. Samo miasto, nieznane wówczas zachodnim podróżnikom, nie jest jakoś szczególnie eksponowane w książce. Jest to cel i marzenie autorki, aczkolwiek gros książki zajmuje sama podróż, więc jeśli ktoś liczy na retro reportaż z miasta, to pewnie będzie trochę rozczarowany. Ciekawostką jest natomiast fakt, że autorka dotarła do Lhasy w trakcie obchodów Nowego Roku, sporo więc miejsca poświęciła obchodom i tradycjom Tybetańczyków. Oprócz tego, Neel skupiła się na życiu miejskiej biedoty(wszak sama podróżowała jako żebraczka) oraz na życiu religijnym Tybetańczyków.
Książka ta z pewnością spodoba się miłośnikom literatury górskiej. Większa część treści koncentruje się na samej podróży po górach i wyżynach Tybetu. Jest w tym wszystkim sporo naturalności, głodu i hartu ducha. Dzikie zwierzęta, spanie pod gołym niebem, kontuzje-wszystko jest tutaj opisane bardzo dokładnie, ale często z humorem i dystansem. Towarzyszem podróży Francuski, był Jongden, tybetański mnich. Nie powinno więc dziwić, że książka pełna jest filozofii, religii czy nawet swego rodzaju mistycyzmu. Jeśli ktoś interesuje się, wierzeniami Tybetańczyków, to akurat w tym kontekście nie będzie zawiedziony, bo są te elementy mocno akcentowane przez samą książkę. Zresztą widać po autorce, że były to tematy, które ją inspirowały i fascynowały, więc starała się nimi dzielić z czytelnikiem.
Rok 1924, Tybet. Francuska podróżniczka Alexandra David-Neel wyruszyła nieznanymi dla Europejczyków drogami do Lhasy, stolicy Tybetu. Samo miasto, nieznane wówczas zachodnim podróżnikom, nie jest jakoś szczególnie eksponowane w książce. Jest to cel i marzenie autorki, aczkolwiek gros książki zajmuje sama podróż, więc jeśli ktoś liczy na retro reportaż z miasta, to pewnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-06
Blaise Cendrars był pochodzącym ze Szwajcarii poetą, który w czasie pierwszej wojny światowej służył jako ochotnik w Legii Cudzoziemskiej. W czasie walk w Szampanii w 1915 roku, Cendrars stracił rękę i jest to zresztą motyw przewodni jednego z opowiadań "Krwawiłem", gdzie poeta opisuje swoje doświadczenia z pobytu w szpitalu. Książka składa się z kilku opowiadań, z których najważniejsza i najobszerniejsza jest tytułowa "Odcięta ręka".
Jest to pozycja różniąca się od innych dotyczących pierwszej wojny światowej. Cendrars dowodził plutonem ochotników i już sam skład tej jednostki ma ogromny wpływ na fabułę. Mamy do czynienia ze Szwajcarami, Włochami, Polakami (wśród nich wyróżnia się Przybyszewski, podobno krewny znanego pisarza), ale jest też między innymi Kolumbijczyk, Anglik czy Cygan. Ta wesoła zgraja żołnierzy toczy małą wojnę na swoim odcinku frontu, gdzie wrogiem równie często jak Niemcy jest własna generalicja. Opowiadania są źródłem niezliczonej liczby przygód naszych dzielnych ochotników: kradną wino saperom i artylerzystom, polują na wrogich snajperów, wychodzą na patrole, formują jednołódkową flotyllę i zostają piratami rzecznymi, a to wszystko wśród oparów alkoholu i chandry dławiącej żołnierzy. Opowiadania Cendrarsa przepełnione są refleksją i rozmyślaniami nad własną egzystencją, spojrzeniami w niebo przy opróżnianej butelce wina. Wszystko to zresztą pokryte olbrzymią dawką cynizmu i ironii. Czyta się to zresztą znakomicie. Wydaje mi się również, że pomimo tragizmu wydarzeń z opowiadań Cendrarsa nie bije aż taka beznadzieja jak chociażby u Remarque'a. Wszak mamy tutaj do czynienia z ochotnikami, którzy z różnych powodów, ale dobrowolnie znaleźli się na wojnie. Nie mamy tutaj styczności z poborowymi przymusowo wcielonymi do armii, lecz z bandą okrutników, która ucieka przed życiem. Cendrars sporo miejsca poświęca swoim towarzyszom broni, poznajemy sylwetkę każdego z nich i pod tym względem to właśnie człowiek jest u autora na pierwszym miejscu, a nie wojna.
Blaise Cendrars był pochodzącym ze Szwajcarii poetą, który w czasie pierwszej wojny światowej służył jako ochotnik w Legii Cudzoziemskiej. W czasie walk w Szampanii w 1915 roku, Cendrars stracił rękę i jest to zresztą motyw przewodni jednego z opowiadań "Krwawiłem", gdzie poeta opisuje swoje doświadczenia z pobytu w szpitalu. Książka składa się z kilku opowiadań, z których...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-28
Frederick Burnaby był Herkulesem brytyjskiej armii. Poza tym, że wyróżniał się potężną posturą, to do tego był utalentowanym lingwistą (władał m. in. rosyjskim, arabskim czy tureckim) i ponadto był dobrym pisarzem, dzięki czemu nawiązał kontakty z brytyjską prasą i mógł swoje przygody publikować w gazetach (m.in. wywiad z generałem Gordonem w Chartumie).
W 1875 roku Burnaby postanowił wyruszyć do Chiwy, która kilka lat wcześniej znalazła się pod rosyjskim panowaniem. Na tą eskapadę trzeba spojrzeć w odpowiednim kontekście. W Azji Środkowej trwała wówczas "Wielka Gra", czyli brytyjsko-rosyjska rywalizacja o panowanie w tej części świata. Podróż brytyjskiego oficera po carskiej strefie wpływów, nie była więc czymś mile widzianym. Burnaby uzyskał częściową zgodę na podróż, ale potem postanowił wystrychnąć na dudka carską administrację. Sama wyprawa jest opisana w znakomity sposób. Język Burnaby'ego cechuje się sporym humorem, ironią, ale także rusofobiczną postawą, co nie powinno zresztą nikogo dziwić. Brytyjczyk opisuje zwyczaje mijanych ludów, przedstawia ciekawostki na ich temat - sposoby łowienia ryb czy przyrządzania potraw, informacje na temat zwierząt. Jak to bywa w memuarystyce, na pewne rzeczy trzeba przymknąć oko. Kapitanowi zdarza się pisać bzdury (np. o wyprawie Perowskiego na Chiwę w 1839 roku), no ale trzeba wziąć pod uwagę, kiedy książka była pisana. Pewnym rozczarowaniem jest też skromność opisu samego pobytu w Chiwie, która była czymś w rodzaju zakazanego miasta dla Brytyjczyków, ale pewnie da się to wytłumaczyć krótkim pobytem autora w tym mieście.
Książka zyskała sporą popularność w Wielkiej Brytanii, Burnaby wpisał się idealnie w panujące wówczas w antyrosyjskie nastroje panujące w Albionie i "Wyprawa do Chiwy" stała się bestsellerem. W dwanaście miesięcy trzeba było zrobić jedenaście dodruków, a sam kapitan trafił przed oblicze królowej Wiktorii. Książka nie straciła zbyt wiele ze swojego uroku i dalej jest to fascynująca lektura.
Frederick Burnaby był Herkulesem brytyjskiej armii. Poza tym, że wyróżniał się potężną posturą, to do tego był utalentowanym lingwistą (władał m. in. rosyjskim, arabskim czy tureckim) i ponadto był dobrym pisarzem, dzięki czemu nawiązał kontakty z brytyjską prasą i mógł swoje przygody publikować w gazetach (m.in. wywiad z generałem Gordonem w Chartumie).
W 1875 roku Burnaby...
2021-02-02
Kanadyjczyk William Bishop jest jednym z największych asów myśliwskich okresu I Wojny Światowej. Jego wspomnienia obejmują służbę w Brytyjskim Królewskim Korpusie Lotniczym w 1917 roku, kiedy to lotnik brał udział między innymi w bitwie pod Arras. Książka odznaczonego Krzyżem Wiktorii majora Bishopa jest o tyle ciekawa, że w dużej mierze koncentruje się na walkach powietrznych. W jego wspomnieniach nie znajdziemy raczej opisów życia codziennego lotników, tego co robili w Londynie na urlopie, chociaż trochę miejsca poświęcono zabawom lotników ze zwierzętami czy ceremonii przyznania orderów przez króla Jerzego V. Autor opisuje swoje emocje podczas pojedynków, omawia taktykę jaką stosował podczas poszczególnych starć, wspomina o problemach ze sprzętem - zacinających się karabinach, przestających pracować silnikach. Przy okazji Bishop burzy trochę romantyczny obraz walk powietrznych w czasie I wojny światowej. Swoje loty traktuje jak podniebny sport, odczuwa radość z płonących niemieckich samolotów, a każde kolejne zwycięstwo sprawia mu dużą przyjemność. Poza zwycięstwami nad niemieckimi lotnikami Bishopowi udało się odnieść przede wszystkim jeden triumf - przeżył wojnę.
Kanadyjczyk William Bishop jest jednym z największych asów myśliwskich okresu I Wojny Światowej. Jego wspomnienia obejmują służbę w Brytyjskim Królewskim Korpusie Lotniczym w 1917 roku, kiedy to lotnik brał udział między innymi w bitwie pod Arras. Książka odznaczonego Krzyżem Wiktorii majora Bishopa jest o tyle ciekawa, że w dużej mierze koncentruje się na walkach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-18
Robert Mason był pilotem helikoptera i w latach 1965-1966 odbył swoją służbę w Wietnamie. Autor opisuje swoje szkolenie w Ameryce, podróż do Wietnamu, akcje do których należał przewóz rannych czy transport amunicji, życie w bazie, pracę po powrocie z wojny. I trzeba przyznać, że wspomnienia Masona są niezwykle interesujące. Jako pilot helikoptera dysponuje on dużą wiedzą techniczną, więc sporo miejsca w książce poświęcono właśnie lataniu - jak radzić sobie helikopterem w dżungli, jak lądować w określonych warunkach. Być może na przeciętnym czytelniku w dzisiejszych czasach (do których się zaliczam) nie robi to już aż takiego wrażenia, ale z informacji zawartych na końcu pozycji, można się dowiedzieć, że swego czasu wspomnienia Masona była biblią dla pilotów helikopterów. Poza tym lektura Masona obfituje we wszystko to, za co przynajmniej ja lubię literaturę dotyczącą Wietnamu. Jest więc dużo śmiechu, dużo ironii, trochę przerażających opisów, trochę alkoholu, generalnie śmiech spotyka się ze smutkiem. Mason dużo miejsca poświęca także na to, aby ukazać życie w bazie czy na urlopie, co trochę obnaża obraz armii amerykańskiej w oczach czytelnika. Autor wspomina o różnych przekrętach - fałszowaniu dzienników, kradzieży wyposażenia, kiepskich warunkach w bazach, lewych interesach, wypożyczanych helikopterach czy prostytutkach przywożonych wojskową karetką. Myślę, że dla osób zainteresowanych wojną w Wietnamie jest to pozycja obowiązkowa, ja się z pewnością nie rozczarowałem i książkę Masona mogę polecić z czystym sumieniem.
Robert Mason był pilotem helikoptera i w latach 1965-1966 odbył swoją służbę w Wietnamie. Autor opisuje swoje szkolenie w Ameryce, podróż do Wietnamu, akcje do których należał przewóz rannych czy transport amunicji, życie w bazie, pracę po powrocie z wojny. I trzeba przyznać, że wspomnienia Masona są niezwykle interesujące. Jako pilot helikoptera dysponuje on dużą wiedzą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-29
Niedawno odświeżyłem sobie "Kompanię Braci" i przy okazji nadrobiłem też serial "Pacyfik", który oparty jest między innymi na wspomnieniach E.Sledge'a. Bohater zaciągnął się do armii i odbył wraz z 1. Dywizją Piechoty Morskiej kampanię na Peleliu oraz Okinawie. Sledge opisuje ze swojej perspektywy właśnie te dwie bitwy oraz szkolenie przed wysłaniem na front. Przede wszystkim mamy do czynienia z inteligentnym człowiekiem, ale też bystrym obserwatorem. Ze wspomnień żołnierza przebija do czytelnika smutek oraz tragizm. Z jednej strony opisane jest bestialstwo Japończyków, ale z drugiej Sledge opisuje także rozkład moralny Amerykanów, który podszyty jest pewną dawką pogardy. Przede wszystkim są to też po prostu wspomnienia realistyczne. Dostrzegamy tutaj codzienną harówkę w strasznych warunkach klimatycznych, dźwiganie amunicji w błocie, opady deszczu, gnijące kokosy, tysiące much oraz krabów, a przecież do tego dochodzą jeszcze Japończycy. Obsługujący moździerz żołnierz nie struga również w swoich wspomnieniach bohatera. Owszem, w wielu przypadkach pokazuje odwagę swoich towarzyszy broni, ale sam cieszy się po prostu tym, że udało mu się przeżyć wojnę bez draśnięcia, nie ukrywa także swojego strachu przed czytelnikiem. Nie brak oczywiście również pokazania brutalności wojny oraz beznadziei pokolenia do którego należał Sledge. W jego wspomnieniach znajdziemy opisy profanowania zwłok, mordowania cywili, gnijące zwłoki. Zwolennicy turpizmu powinni być zachwyceni słowami żołnierza piechoty morskiej. Wojna jawi się tu po prostu jako piekło i sam Sledge czasami zadaje sobie pytanie co tam robi i dlaczego. Z pewnością jest to pozycja zapadająca w pamięć, wiele z epizodów chyba zagnieździ się w moim mózgu na dłużej i co jakiś czas będą mi przypominać o wojnie na Peleliu i Okinawie.
Niedawno odświeżyłem sobie "Kompanię Braci" i przy okazji nadrobiłem też serial "Pacyfik", który oparty jest między innymi na wspomnieniach E.Sledge'a. Bohater zaciągnął się do armii i odbył wraz z 1. Dywizją Piechoty Morskiej kampanię na Peleliu oraz Okinawie. Sledge opisuje ze swojej perspektywy właśnie te dwie bitwy oraz szkolenie przed wysłaniem na front. Przede...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-04
Pochodzący z Litwy Zigmas Stankus w latach 1979-1981 służył w 345. pułku desantowym i walczył w Afganistanie. Jak wielu jego towarzyszy broni nie rozumie tej wojny ani kraju w którym przebywa. Jego świadectwo jest niezwykle brutalne i szczere w zasadzie od pierwszych stron. Stankus opisuje swoje szkolenie, służbę w Afganistanie, ale także dłużący się powrót do domu. Dużą zaletą wspomnień Litwina jest to, że opisuje nie tylko wojnę, ale także życie w bazie pośród narkotyków i alkoholu. Jak to często bywa w relacjach radzieckich czy rosyjskich żołnierzy, śmiech miesza się tutaj z łzami. Autor bez ceregieli opisuje bałagan panujący w armii, spuszczanie łomotu młodszym żołnierzom, rabunek i plądrowanie miejscowych, zbrodnie wojenne, śmierć towarzyszy broni. Jednocześnie temu wszystkiemu towarzyszy specyficzny, czasem wręcz wisielczy humor, a szczytem odwagi jest wypróżnienie się w sektorze innej kompanii i nie dostanie po gębie. Z perspektywy czasu Stankus dostrzega także absurdy tej wojny, internacjonalistyczne banały, którymi karmiono żołnierzy. Ciekawe jest także postrzeganie żołnierzy pochodzących z różnych części Związku Radzieckiego i na przykład stosunki między Litwinami. To też ciekawe studium psychologiczne biorąc pod uwagę zbydlęcenie jakie panowało w radzieckiej armii i jak zachowywali się niektórzy bohaterowie opisywani przez autora. Nie da się przejść obok tej lektury obojętnie, niektóre fragmenty głęboko zapadają w pamięć.
Pochodzący z Litwy Zigmas Stankus w latach 1979-1981 służył w 345. pułku desantowym i walczył w Afganistanie. Jak wielu jego towarzyszy broni nie rozumie tej wojny ani kraju w którym przebywa. Jego świadectwo jest niezwykle brutalne i szczere w zasadzie od pierwszych stron. Stankus opisuje swoje szkolenie, służbę w Afganistanie, ale także dłużący się powrót do domu. Dużą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-10
George Orwell podczas wojny domowej w Hiszpanii służył jako ochotnik w milicji POUM, czyli Robotniczej Partii Zjednoczenia Marksistowskiego. Jeśli chodzi o jego wojenne wspomnienia, to można podzielić je na kilka segmentów. W kwestiach militarnych Orwell znajdował się na froncie w Aragonii. W relacji pisarza był to odcinek raczej nudny, ale autor interesująco odmalował pewne swoiste absurdy wojny w Hiszpanii - patrole, liczne kłopoty z uzbrojeniem, pobyt w szpitalu, powszechną niekompetencję żołnierzy i personelu. Innym ważnym tematem, który podjął Orwell jest, polityka wewnętrzna Hiszpanii, a zwłaszcza działalność POUM i jej delegalizacja. Autor opisuje dni majowe w Barcelonie, czyli uliczne walki między siłami rządowymi a milicją marksistów, ale też pokazuje los "trockistów" i swoich towarzyszy broni, których po czerwonej stronie oskarżono o "faszyzm". Orwell zwraca też uwagę na działalność lewicowych brytyjskich mediów, które jego zdaniem nierzetelnie i kłamliwie przedstawiały rolę POUM i obraz walk w Hiszpanii. Dużą zaletą wspomnień Brytyjczyka jest to, że zostały one napisane z rozbrajającą szczerością. Widać u Orwella spore rozczarowanie opisywanymi wydarzeniami, żal do brytyjskich dziennikarzy, pewną bezsensowność ofiary, którą ponieśli zwłaszcza ochotnicy cudzoziemscy i to na nie polach bitew, lecz w hiszpańskich więzieniach. W tamtych czasach praca Orwella musiała robić jeszcze większe wrażenie, no bo umówmy się, dzisiaj wyrażenia, że prasa lewicowa kłamie tak samo jak prawicowa nie są szczególnie odkrywcze. Trzeba natomiast oddać Brytyjczykowi, że jeśli chciał być adwokatem POUM, to wywiązał się ze swej roli znakomicie, a jego wspomnienia to ważne świadectwo w tej sprawie.
George Orwell podczas wojny domowej w Hiszpanii służył jako ochotnik w milicji POUM, czyli Robotniczej Partii Zjednoczenia Marksistowskiego. Jeśli chodzi o jego wojenne wspomnienia, to można podzielić je na kilka segmentów. W kwestiach militarnych Orwell znajdował się na froncie w Aragonii. W relacji pisarza był to odcinek raczej nudny, ale autor interesująco odmalował...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to