-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-28
2024-05-24
2024-05-27
2024-05-25
[Współpraca barterowa z wydawnictwem RM]
W tym roku postanowiłam nieco wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgać po więcej pozycji non-fiction. Większość z nich dotyczy literaturoznawstwa, historii, religioznawstwa, ogółem rzecz biorąc – nauk humanistycznych. ,,My, skrajnie otyli” było dla mnie nowością, ponieważ stykamy się z tematem otyłości i operacji bariatrycznych. Myślę, że nie tylko dla mnie będzie to zupełnie świeży temat – skrajnie otyli to jedna z najbardziej pomijanych grup w Polsce.
Autorka, Magdalena Gajda, sama przez lata była osobą skrajnie otyłą, a aktualnie zajmuje się ochroną praw tychże osób. Książka składa się głównie z wywiadów ze skrajnie otyłymi oraz ich bliskimi czy specjalistami w temacie, ale znajdą się tu też fragmenty artykułów czy nawet tekstów kultury. Szczególne miejsce zajmuje temat operacji bariatrycznych i niejako promocja ich jako naturalnego sposobu walki z otyłością.
Dzięki swojej formie oraz dopuszczeniu do głosu zwykłych ludzi, niekoniecznie intelektualistów, całość czyta się lekko i szybko. Chwilami wręcz styl wypowiedzi może wydawać się zbyt prosty i bezpośredni, ale chyba dzięki temu łatwiej wczuć się w bohaterów i zrozumieć, że mówimy o prawdziwych ludziach. Jest to lektura budząca empatię, zwracająca uwagę na ludzi, którzy często są wyłączeni z życia bądź liczą się, że każde wejście w społeczeństwo, zwykłe wyjście do sklepu czy wyjazd na wakacje, mogą wiązać się z wyśmiewaniem i poniżaniem. Pokazuje, że skrajnie otyli to wcale nie ludzie, których jedynym celem w życiu jest jedzenie, i że łatwo przegapić sygnały odnośnie swojego zdrowia: ,,bo przecież nie jestem tak zapuszczeni, jak ci w telewizji”. Tryb życia większości bohaterów reportażu nie różnił się specjalnie od naszego. Myślę też, że nawet jeśli nie mamy problemów z wagą, to wiele osób w jakiś sposób utożsami się z opisanymi historiami – całość zaczyna się opisem obowiązkowych badań szkolnych, które były trudnym i wstydliwym doświadczeniem dla wielu z nas z różnych względów. Przede wszystkim jednak przewija się temat operacji, które wciąż są rzadkie, ponieważ panuje przekonanie, że otyłym jest się na własne życzenie i wystarczy przysłowiowe ,,mniej żreć”. A przecież leczenie jest dla wszystkich.
Mimo że nie jest to temat, który sam by mnie przyciągnął, czytanie tej pozycji było dla mnie wartościowym i rozwijającym doświadczeniem. A przy tym sama lektura minęła na tyle szybko i przyjemnie jak jest to możliwe przy ludzkich dramatach.
[Współpraca barterowa z wydawnictwem RM]
W tym roku postanowiłam nieco wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgać po więcej pozycji non-fiction. Większość z nich dotyczy literaturoznawstwa, historii, religioznawstwa, ogółem rzecz biorąc – nauk humanistycznych. ,,My, skrajnie otyli” było dla mnie nowością, ponieważ stykamy się z tematem otyłości i operacji...
Po prostu interpretacja mitu trojańskiego, opisująca przybycie Menelaosa i Odyseusza do Sparty po porwaną Helenę i oczywiście stanowcze ,,nie" wydane przez Trojan. Moja sympatia do tej sztuki, pierwszego polskiego dramatu, wynika po części z tego, że miałam ją na kolokwium ustnym i dzięki temu dostałam piątkę.
Bardzo spodobało mi się spojrzenie Kochanowskiego na mit, bardzo różniący się od tego co znamy z popkultury i filmów takich jak ,,Troja" czy ,,Helena Trojańska". Szczególnie postać Heleny, ukazana nie jako romantyczka, która uległa zakazanej miłości, ale ofiara, której nikt nie daje prawa do głosu, a jednak udaje jej się zachować swego rodzaju wewnętrzną wolność. W ogóle postacie kobiece są tu świetnie przedstawione i w sposób miły feministkom(natknęłam się gdzieś na takie określenie), bo również Kasandra oraz stara służąca Heleny są przedstawione jako kobiety, które w nieszczęściach pozostają bardzo dumne i świadome. Postacie mężczyzn też są dosyć ciekawe i oryginalne(Menelaos nie jest ciapą ani tyranem jak w niektórych późniejszych interpretacjach, za to król Priam wychodzi na stuprocentowego egoistę, który kieruje się jedynie własną dumą). Mimo staropolskiego języka dialogi i monologi bohaterów wypadają jednocześnie zrozumiale i poruszająco, a całość poza tym, że jest alegorią na ówczesną sytuację polityczną(gorzka refleksja, że władza zawsze jest bezkarna), to dodatkowo budzi refleksje na temat tego, czy lepiej kierować się osobistymi uczuciami i lojalnością czy starać się patrzeć szerzej, nawet jeśli jest się narażonym na to, że ostatecznie nikt cię nie poprze.
A z takiego bardzo literacko-kulturowego to ciekawe jest przedstawienie mitu z punktu widzenia renesansowej filozofii i jej powiązań ze starożytnością, a także połączenie starożytnych wierzeń z chrześcijańską wizją Boga.
,,Takci na świecie być musi: raz radość,
Drugi raz smutek; z tego dwoja żywot
Nasz upleciony. I rozkoszyć nasze
Niepewne, ale i troski ustąpić
Muszą, gdy Bóg chce, a czasy przyniosą."
Ps. Recenzja w tej formie pojawiła się również na moim profilu na Wattpadzie.
Po prostu interpretacja mitu trojańskiego, opisująca przybycie Menelaosa i Odyseusza do Sparty po porwaną Helenę i oczywiście stanowcze ,,nie" wydane przez Trojan. Moja sympatia do tej sztuki, pierwszego polskiego dramatu, wynika po części z tego, że miałam ją na kolokwium ustnym i dzięki temu dostałam piątkę.
Bardzo spodobało mi się spojrzenie Kochanowskiego na mit,...
2024-05-22
2024-05-21
2024-05-13
Darrow żyje na ludzkiej kolonii na Marsie. Obecny świat jest podzielony według kolorów, a Darrow należy do Czerwonych, najniższej kasty, ale początkowo czuje się dumny z tego, że ma przygotować Marsa dla przyszłych pokoleń uciekających z Ziemi. Jednak gdy po pewnym młodzieńczym wybryku jego żona zostaje uznana za zdrajczynię i zabita, Darrow trafia na buntowników, którzy ujawniają mu, że wszystko, co wiedział o Marsie i nowej cywilizacji, było kłamstwem.
Słyszałam bardzo dużo dobrego o tej książce i chociaż początek lekko mnie znudził, a i dalsze rozdziały miały momenty chaosu i dłużyzny, to ostatecznie nie zawiodłam się. To jest takie s-f jak lubię. Używające wizji przyszłości do opowiedzenia o nas samych, o zagrożeniach w społeczeństwie i refleksjach, do czego może posunąć się człowiek. Brown bardzo wyraziście pokazuje manipulację społeczeństwem, wmawianie ludziom, że ktoś wie lepiej, co dla nich dobre. Kontrasty w tej powieści oraz niejako dwa alternatywne światy, z których mieszkańcy jednego nie są świadomi, jaka naprawdę jest ich sytuacja, są wręcz przerażające. Dużo tu też pokazania, do czego może posunąć się człowiek w skrajnej sytuacji. W większości tego typu książek bohaterowie starają się być moralni i nie przekraczać granic, natomiast tutaj Darrow wie, że robi moralnie wątpliwe rzeczy, ale posuwa się do nich bardzo szybko i cały czas usprawiedliwia sam siebie. Tak naprawdę nie ma tu czystej strony, której w pełni chcielibyśmy powierzyć los świata, i przez to lektura może być trochę trudna, ale jednocześnie jest nieprzewidywalna i naprawdę nie mam pojęcia, jak się to rozwinie. Spodobała mi się też sama wizja ludzkości kolonizującej Marsa i patrzącej z dystansu na Ziemię. Chyba po ,,Diunie” polubiłam akcję w kosmosie i wątki uciekania na inne planety.
Spotkałam się z opiniami, że pierwszy tom tej serii przypomina młodzieżówkę, ale nie zgadzam się z tym. Owszem, bohater jest młody, ale w Grze o Tron główne postacie są jeszcze młodsze i nikt tego tak nie reklamuje. Podział świata trochę przypomina ,,Igrzyska śmierci” i pojawia się wątek akademii, który w fantastyce młodzieżowej jest popularny, ale cały mrok świata, rozbudowana warstwa moralna i polityczna oraz szara moralność czynią w moich oczach ,,Czerwony świt” jak najbardziej dorosłą książką. Darrow jest młody i to po nim czuć, ma w sobie naiwność i niewinność, ale szybko je zatraca i w pewnym momencie sam nie wie, czy mówi prawdę, czy udaje. Całe otoczenie buntowników/terrorystów to mocno skomplikowane jednostki, którym trudno kibicować. Nie znajdziemy tu też typowego wątku miłosnego. Darrow cały czas tęskni za utraconą żoną i jego relacje z kobietami opierają się głównie na szukaniu namiastki pierwszej miłości, nie przekracza jednak pewnych granic i nie jest to ,,telenowelowe”.
Jeśli lubicie szarych moralnie bohaterów, dystopie i kosmos – to powieść dla Was.
,, W miejscach, gdzie panuje ścisk, człowieczeństwo najłatwiej się kruszy.”
Darrow żyje na ludzkiej kolonii na Marsie. Obecny świat jest podzielony według kolorów, a Darrow należy do Czerwonych, najniższej kasty, ale początkowo czuje się dumny z tego, że ma przygotować Marsa dla przyszłych pokoleń uciekających z Ziemi. Jednak gdy po pewnym młodzieńczym wybryku jego żona zostaje uznana za zdrajczynię i zabita, Darrow trafia na buntowników, którzy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-16
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się prostej, ,,szkolnej" wersji mitologii, a tymczasem mamy tu wzmianki o różnych wersjach, także mniej popularnych, cytaty z antycznych utworów i bardzo szeroki obraz mitologii. Do tego wizualnie i pod względem dobranych obrazów książka jest piękna. Polecam, na pewno dużo wiedzy zostanie w głowie.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się prostej, ,,szkolnej" wersji mitologii, a tymczasem mamy tu wzmianki o różnych wersjach, także mniej popularnych, cytaty z antycznych utworów i bardzo szeroki obraz mitologii. Do tego wizualnie i pod względem dobranych obrazów książka jest piękna. Polecam, na pewno dużo wiedzy zostanie w głowie.
Pokaż mimo to2024-05-14
2024-05-13
Recenzja pisana w ramach bookture'a organizowanego przez Katarzynę Wierzbicką.
Mimo że nie przepadam za antologiami, z chęcią zapisałam się na bookture z tą książką. W końcu uwielbiam klimaty folklorystyczne. W dodatku wśród autorów znalazło się sporo nazwisk, które śledzę.
1. Monika Maciewicz ,,Dziad wędrowny” – opowiadanie o tytułowym dziadzie wędrownym, który jest zmęczony długim życiem i stratami. Trafia do wioski, gdzie jeden z mieszkańców padł ofiarą wąpierza. Podobnie jak w powieściach tej autorki, tutaj również zastałam cudowny, mistyczny klimat i piękne opisy, ale sama fabuła niespecjalnie mnie przyciągnęła. Miała potencjał, ale rozwinęła się za szybko i przez to nie wzbudziła we mnie żadnych odczuć. Ocena: 5/10.
2. Michał Jankoski ,,Tęsknica” – Wilhelm Staszyński dowiaduje się, że jego wydawca popełnił samobójstwo i jest wstrząśnięty, jak można zdobyć się na taki krok. To opowiadanie to taka typowa scenka, przyjemnie napisana i klimatyczna, mogąca wywołać pewne refleksje, ale tak krótkie formy raczej nie są dla mnie. Ocena: 5/10.
3. Krzysztof Dzieniszewski ,,Pod powierzchnią” – Młody wiejski chłopak czuje się samotny w swojej społeczności, nawet ukochana dziewczyna zdaje się go nie rozumieć. Podczas przechadzki po lesie spotyka rusałkę, która nie może opuścić swoje jeziora. Postanawia ukoić jej samotność i zostać jej przyjacielem. Opowiadanie jest nieco dłuższe niż poprzednie i ma bardziej rozbudowaną fabułę, więc tym razem naprawdę mnie wciągnęło. Również jest bardzo ładnie napisane i ma klimat, a do tego akcja jest naprawdę ciekawa, wciągająca i ukazuje różne oblicza samotności. Zakończenie zaskakuje, nieco wstrząsa, a zarazem idealnie tu pasuje. Ocena: 9/10.
4. Silke Brandt ,,Czarnobóg, pan lodowego miasta” – tytułowy Czarnbóg to bóg śmierci i zagłady, niosący je mieszkańcom Norylska. Żona próbuje go uspokajać, ale on uważa, że po prostu wypełnia swoje zadanie. Opowiadanie ma ciekawy motyw konieczności zła w życiu człowieka, ale dla mnie znowu za krótkie i za bardzo skupione na opisach miasta. Właściwie dopiero posłowie autorki w pełni uzmysłowiło mi, o co tu miało chodzić. Ale trzeba przyznać, że naprawdę czuć ten północny chłód. Ocena: 6/10.
5. Adam Kaczmarczyk ,,Żmijowaci” – W dzień świąteczny młody Bogdasz wyczekuje spotkania ze swoją ukochaną Dobrawą. Jednak gdy budzą się po upojnej nocy, nic już nie będzie takie samo. Opowiadanie na początku urzekło mnie dokładnymi i barwnymi opisami słowiańskich rytuałów. Dalsza część była nieco chaotyczna, ale oddawała mrok i grozę sytuacji. Naprawdę się wciągnęłam i zaangażowałam. Ocena: 8/10.
6. Jacek Pelczar ,,Nieszczęścia chodzą trójkami” – W Noc Kupały Jasiek Niemowa spędza noc jednocześnie z dwiema dziewczynami – Tomiłą i Mileną. Gdy dziewczęta dowiadują się o sobie, wybucha skandal w wiosce, a one postanawiają upomnieć się o swoje. Zaskakujące, humorystyczne i nieco szalone opowiadanie pokazujące do czego prowadzi egoizm i ośli upór. Nieco podobny klimat co w filmie ,,Och, Karol”. Dobre dla rozluźnienia. Ocena: 8/10.
7. Graham Masterton i Karolina Mogielska ,,Pan Nikt” – Wbrew namowom rodziny Anka porzuca wykształconego i obytego Krzysztofa i wychodzi za prostego budowlańca Pawła. Wkrótce romantyczny małżonek zmienia się w tyrana. Załamana Anka udaje się po radę do babci Janki. Opowiadanie wyraziście ukazuje patologiczny, przemocowy związek, a potem zmienia się w klimatyczną historię fantasy z motywem winy i kary, słowiańskimi demonami i oscylowaniem między chrześcijaństwem a pogaństwem. Wręcz czuć ducha Mickiewicza 😉 Mogę się doczepić, że czemu główna bohaterka zwyczajnie nie wystąpi o rozwód… Zapewne po to, aby opowiadanie mogło mieć jakąś fabułę. Ocena: 9/10.
8. Małgorzata Lewandowska ,,1990” – Dwie nastolatki, Iza i Kasia, rozwijają swoją przyjaźń na letnim obozie. A wręcz podejrzewają, że łączy je coś więcej. Ich niewinne czułości zauważa chłopak zainteresowany Izą i postanawia je ,,ukarać”. Opowiadanie zaczyna się lekko i wakacyjnie, by potem poruszyć mroczne tematy przemocy i nietolerancji, które nie zmieniają się na przestrzeni lat. Jednak jak na temat, to opowiadanie nie wyróżnia się na tle pozostałych. Ocena: 7/10.
9. Grzegorz Gajek ,,Wurdułak” – Młody Włoch Marco przebywa na dworze króla Ludwika II Węgierskiego. Wraz ze swoim panem udaje się do Polski i przypadkowo trafia do dworu tajemniczego pana Czarnokruka i jego ponętnej żony Katarzyny. Jedno z mroczniejszych opowiadań, nieco perwersyjne i brutalne. Świetny klimat i intryga, a umiejscowienie akcji w dawnej Polsce dodaje ,,tego czegoś”. Ocena: 8/10.
10. Agnieszka Kuchmister – Ela jest znaną pisarką, ale skrywa pewną tajemnicę z czasów, gdy dawno temu uciekła przed niechcianym małżeństwem. Ukazanie życia słowiańskiej demonicy współcześnie jest ciekawe, ale mnie najbardziej zachęciły fragmenty z przeszłości i pokazanie, jak Ela zmieniała się na przestrzeni wieków. Trochę czuję tu motywy z ,,Niewidzialnego życia Addie LaRue”. Chętnie przeczytałabym dłuższą powieść na podobny temat. Ocena: 7/10.
11. Tadeusz Oszubski ,,Za łzami Goplany” – Młody i przystojny Dziebor Grabek jest obiektem westchnień wielu miejscowych dziewcząt, ale nie tylko. Na swojego wybranka upatrzyła go sobie pani Gopła, Goplana. Początkowo stanowią parę roznamiętnionych kochanków, ale z czasem Dziebor zaczyna obawiać się kochanki. Mroczne, nastrojowe opowiadanie o z pozoru pięknej miłości, która zamienia się w obsesję. Fabuła jest ciekawa i wciąga oraz ma baśniowy klimat, naprawdę przypomina dawną legendę. No i widać ewidentne echa ,,Balladyny”. Ocena: 7/10.
12. Kalina Sucharska ,,Jak wywołać wilki z lasu” – Bohaterką jest młoda ,,agentka”, która zamiast przestępców, tropi słowiańskie bóstwa. Opowiadanie jest bardzo krótkie i nie ma szczególnie zarysowanej fabuły. Styl jest przyjemny, ale jednak skrótowość i brak jakiegoś wątku przewodniego, który spinałby całość, sprawia, że opowiadanie mnie nużyło. Szkoda. Ocena: 5/10.
13. Zeter Zelke ,,Nic nowego pod słońcem” – W grodzie Grochno u boku kniazia pojawia się Mirwa, demoniczna czarownica, która wchodzi na ścieżkę wojenną z mieszkańcami. Postanawiają oni zawalczyć o swoje prawa. W wyniku tego ginie młody Milo. Pomysł ciekawy, intrygujący motyw powrotu z zaświatów i z czym się on wiąże, przyjemny styl, ale całość była dla mnie zbyt chaotyczna. Ocena: 5/10.
14. Aleksandra Dobies ,,Nim nadejdzie świt” – We wsi starej Wituchy dochodzi do serii dziwnych zdarzeń, a w końcu morderstwa. Za sprawkami może stać słowiański demon. Bardzo ciekawy i poruszający pomysł na sprawcę, ale całość była dla mnie zbyt krótka i przez to nie mogłam się wczuć ☹ Ale opisy emocji są dobre. Ocena: 5/10.
15. Olaf Pajączkowski ,,Spotkali się zimą” – Barman Jerzy po przeprowadzce do nowego mieszkania ma problemy ze snem przez uporczywe stukanie. Po jakimś czasie w jego drzwiach pojawia się tajemnicza kobieta – Sylwia, która wydaje się czegoś od niego chcieć. To opowiadanie było dla mnie najstraszniejsze, bo sama jestem bardzo wrażliwa na dźwięki wydawane przez dom i miałam już kilka zepsutych nocy i ,,schiz” z tego powodu. Tak więc budziło we mnie głównie lęk i jako horror jest bardzo dobre i naprawdę można się potem bać zostać samemu. Ciekawie ukazana została też obsesja. Ocena: 7/10.
16. Katarzyna Wierzbicka ,,Rezerwat” – Młody chłopiec jest wychowywany przez kobietę, którą nazywa babcią. Okazjonalnie odwiedza rusałkę Nawojkę, która próbuje ratować słowiańskie tradycje. Sytuacja zmienia się, gdy chłopiec trafia do domu, którzy przypomina mu jego rodzinny. Opowiadanie jest świetnie napisane, ma klimat i naprawdę byłam ciekawa, co się wydarzy. Mimo mniejszej objętości polubiłam bohaterów i martwiłam się o ich losy, szczególnie w przypadku babci i Nawojki. Ładnie pokazane odrzucenie i potrzeba bliskości, ciekawa psychika bohatera. Ocena: 9/10.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo moim zdaniem w tym zbiorze nie ma ani jednego słabego opowiadania, nie uważam, by były nierówne. Fakt, kilka nie przypadło mi do gustu, ale to kwestia małego rozbudowania i mojej niechęci do krótkiej formy. Dlatego polecam ten zbiór osobom, które lubią słowiańskie klimaty i dreszczyk grozy podczas czytania.
,,Złe rzeczy czasem działy się, bo tak miało być. Nie dlatego, że na to zasługiwaliśmy”.(Z opowiadania ,,Rezerwat”)
Recenzja pisana w ramach bookture'a organizowanego przez Katarzynę Wierzbicką.
Mimo że nie przepadam za antologiami, z chęcią zapisałam się na bookture z tą książką. W końcu uwielbiam klimaty folklorystyczne. W dodatku wśród autorów znalazło się sporo nazwisk, które śledzę.
1. Monika Maciewicz ,,Dziad wędrowny” – opowiadanie o tytułowym dziadzie wędrownym, który jest...
2024-05-08
Dwa lata temu przeczytałam książkę Magdy Knedler ,,Pani Labiryntu”. Całkowicie mnie ona zachwyciła i chociaż różniła się od fantastycznych, magicznych retellingów, które zazwyczaj czytam, to do dziś nazywam ją moim ulubionym. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy autorka ogłosiła, że wraca do klimatów greckich, tym razem do historii Medei. I chociaż wysokie oczekiwania łatwo zawieść, tu miałam dziwną pewność, że nic takiego się nie stanie.
Młodziutka Mada od dziecka jest skazana na siebie. Nie zna swoich korzeni, wie jedynie, że jej ojciec zabił siebie i swoje dzieci, z których tylko ona przeżyła. Ratunkiem wydaje się dla niej rozpoczęcie pracy na odludnej Wyspie Wisielców u bogatego Adreasa Schwietza. Jednak szybko orientuje się, że w zamian za wsparcie Schwietz oczekuje od niej bardzo wiele… Gdy na wyspę przybywa nowy ogrodnik, Johann, Mada po raz pierwszy zaczyna wierzyć, że ktoś naprawdę może ją kochać i chcieć jej dobra. Dla nowego życia z ukochanym będzie w stanie poświęcić wiele.
Magda Knedler po raz kolejny mnie urzekła i chyba będą tu same zachwyty. Co prawda, mam mieszane uczucia co do jednego wątku, ale ma to być trylogia, więc zaczekam, aż się wszystko rozwinie. Mimo że tym razem akcja powieści nie dzieje się w Grecji, ale na Śląsku przed I wojną światową i jest przesiąknięta klimatem tego polsko-niemieckiego świata, to jednocześnie w ogóle nie ginie tu antyczny duch. Pisarka zgrabnie zaadaptowała mit o Medei do innych realiów, dzięki czemu wielbiciele mitologii będą mieli frajdę z wyłapywania nawiązań, a pozostali powinni się cieszyć samą fabułą. Co więcej, Mada mimo swojego pochodzenia miała możliwość zdobyć wykształcenie, zna mit o Medei i tragedię Eurypidesa. Sama utożsamia się z mitologiczną bohaterką, wiele razy się do niej odnosi czy wchodzi w polemikę z innymi postaciami na ten temat. To w moim odczuciu swoisty hołd dla ,,oryginału”, ale też zaproszenie do refleksji. Czy mamy prawo winić człowieka za to, że postępuje w drastyczny sposób, jeśli nie rozumiemy jego sytuacji? Czy zawsze winimy właściwą osobę, zamiast nie poszukać jej motywów? A może właśnie na siłę próbujemy usprawiedliwiać i nie dostrzegamy, że wolna wola nie znika nawet w najgorszych momentach? Autorka w moim odczuciu nie wybiela i nie ocenia ani mitycznej Medei ani swojej bohaterki, a zaprasza nas do samodzielnego myślenia, nawet jeśli wiąże się ono z dyskomfortem.
Zresztą nie tylko motyw zbrodni i zemsty może tu zszokować. Całość jest brutalna, ponura i melancholijna. Widzimy tu życie biednej, skazanej na siebie dziewczyny bez upiększania i większej nadziei. I chociaż warstwa historyczna odgrywa tu ważną rolę, to czytając o tym, że molestowana przez pracodawcę Mada mogła się lepiej bronić i przecież wiedziała, po co szła, trudno nie poczuć, że pewne sprawy zmieniają się wyjątkowo powoli. W ogóle nad tą powieścią unosi się takie poczucie zbliżającego się dramatu, co upodabnia ją do greckich tragedii. Ja często mam problemy z pozycjami, gdzie bohaterom przydarza się tylko zło, nie czuję sensu kibicowania im, skoro nie ma szansy na poprawę sytuacji, ale tutaj byłam zaangażowana w sytuację Mady i naprawdę chciałam wierzyć, że w końcu zaświeci dla niej słońce. Nie znaczy to, że jest to bohaterka jednoznacznie kochana i pozytywna. Ma wiele warstw, popełnia błędy, przeżycia zostawiają na niej brutalny ślad. Chwilami byłam przerażona jej zachowaniem, ale zawsze rozumiałam, z czego ono wynika. Bardzo działa wątek jej macierzyństwa, podany bez lukrowania, mocno bolesny. Pozostałe postacie też robią wrażenie. Świetnie wykreowany jest Johann, który początkowo może wydawać się wybawcą, ale z każdą stroną pokazuje swoje kolejne ,,czerwone flagi”. Knedler pokazuje tu zachowania, które w wielu powieściach są romantyzowane i pokazywane jako dowód na prawdziwe zaangażowanie, takie jak zaborczość czy próby wychowywania partnerki, i udowadnia, że w realnym życiu w pewnym momencie zmienią się one w koszmar. Ciekawy był wyobcowany Fritz, niejednoznaczna hrabina czy Horst Achilles, który chyba jako jedyny naprawdę starał się widzieć w bohaterce człowieka.
Dla mnie to jest jedna z tych powieści, w których absolutnie nic bym nie zmieniła i każda strona budziła we mnie emocje. Właściwie tak wyobrażałam sobie współczesny mit o Medei i jest to komplement. Czekam na drugi tom i wciąż liczę, że jednak los uśmiechnie się do Mady.
,, Nie zawsze winny zbrodni jest ten, kto trzyma narzędzie. Czasem tak naprawdę winne są okoliczności.”
Dwa lata temu przeczytałam książkę Magdy Knedler ,,Pani Labiryntu”. Całkowicie mnie ona zachwyciła i chociaż różniła się od fantastycznych, magicznych retellingów, które zazwyczaj czytam, to do dziś nazywam ją moim ulubionym. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy autorka ogłosiła, że wraca do klimatów greckich, tym razem do historii Medei. I chociaż wysokie oczekiwania łatwo...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-08
2024-05-04
Akcja dzieje się pod koniec XXI wieku, gdy Ameryka przeszła drugą wojną secesyjną – Południe znów próbowało odciąć się od Północy. Narrator, Benjamin, zajmuje się historią tego konfliktu, co prowadzi go do poznania życiorysu jego ciotki Sarat, która jako mała dziewczynka uciekała z rodzicami z Luizjany i po jakimś czasie została głową swojej rodziny.
,,Ameryka w ogniu” jest dystopią, ale nie przepełnioną akcją i nową wizją świata, nie skupia się na futuryzmie, a na polityce i tym, jak wpływa ona na zwykłych ludzi. Realia nowych Stanów poznajemy przez krótkie wycinki między rozdziałami, dzięki temu rozumiemy, jak funkcjonuje ten świat i co dzieje się ,,na górze”. Natomiast w fabule śledzimy uciekinierów, uchodźców i po prostu ludzi, którzy starają się przeżyć i prowadzić godziwa egzystencję. Omar El Akkad zwraca uwagę, że większość ludzi dotkniętych wojną to nie bohaterowie, nie bojownicy, a przeciętni ,,Kowalscy”, którzy nie rozumieją co się dzieje. Teoretycznie przedstawiona tu historia mogłaby się dziać w dowolnym miejscu ogarniętym obecnie konfliktem, ale przez umiejscowienie w przyszłości jest jednocześnie uniwersalna i realistyczna. Mamy tu też wątek zemsty, podziałów, które trwają nawet po zawarciu pokoju, oraz terroryzmu. El Akkad nie moralizuje, pokazuje, jak skrajne sytuacje prowadzą do skrajnych zachowań, ale też nie romantyzuje i zwraca uwagę na konieczność brania odpowiedzialności za swoje wybory. Podczas czytania miałam sporo skojarzeń z książką ,,Nasze winy”.
,,Ameryka w ogniu” to pozycja bardzo wartościowa i skłaniająca do refleksji, ale przyznam, że spodziewałam się, że ze względu na tematykę wstrząśnie mną bardziej, że będę odkładać książkę, żeby się uspokoić i pomyśleć o jej treści. Tymczasem tutaj często czułam dystans i taką ,,suchość”, brakowało mi opisów przemyśleń i emocji bohaterów. Ale może taki był cel, żeby skupić się na działaniu, a warstwę ,,filozoficzną” zostawić do odczytania czytelnikowi? I może to ukazuje sposób rozumowania ludzi w kryzysie?
,,Ameryka w ogniu” jest zaliczana do fantastyki, ale nie szukajcie w niej nowych światów i rozbudowanej wizji ludzkości za kilka dekad. Natomiast jeśli interesują Was problemy społeczne i polityczne, to jest pozycja dla Was.
,, (…) jedynym znanym ludzkości naprawdę powszechnie czytelnym językiem jest cierpienie czasu wojny. Rodzimi użytkownicy tej mowy zamieszkują różne części świata, modlitwy, które zanoszą, i puste przesądy, których kurczowo się trzymają, są i zarazem nie są wszędzie identyczne. Wojna niszczy ich wszystkich w taki sam sposób, wzbudza w nich strach, złość i pragnienie zemsty – bez żadnej różnicy.”
Akcja dzieje się pod koniec XXI wieku, gdy Ameryka przeszła drugą wojną secesyjną – Południe znów próbowało odciąć się od Północy. Narrator, Benjamin, zajmuje się historią tego konfliktu, co prowadzi go do poznania życiorysu jego ciotki Sarat, która jako mała dziewczynka uciekała z rodzicami z Luizjany i po jakimś czasie została głową swojej rodziny.
,,Ameryka w ogniu”...
Nastoletnia Perry jest Indianką z plemienia Odżibwejów. W ramach stażu uczniowskiego ma odbyć praktyki w muzeum. Początkowo nie jest tam szczęśliwa, ale gdy odkrywa szkielet dawnej wojowniczki z plemienia zaczyna angażować się w walkę o ochronę swojego dziedzictwa.
To niejako spin-off do ,,Córki strażnika ognia” i podobnie jak tamta książka, tę również uważam za bardzo wartościową ze względu na tematykę. Mimo że współczesne książkowe social media lubią mówić o reprezentacji, o dawaniu przestrzeni mniejszościom, to znam naprawdę mało powieści o rdzennych Amerykanach i mam wrażenie, że gdy już się ukazują, to nie są specjalnie popularne. U Boulley podoba mi się to, że skupia się na codzienności współczesnych Indian, pokazuje ich jako zwyczajnych ludzi, ale jednocześnie mocno zakorzenionych w przeszłości i obecnej sytuacji. Z zapałem czytałam o wszystkich badaniach, zwyczajach, poznawaniu historii przodków i refleksjach nad tym, gdzie kończy się inspiracja cudzą kulturą, a zaczyna zabieranie jej tym, którzy powinni nad nią czuwać. Na duży plus też wprowadzanie języka Odżibwejów, chociaż szkoda, że nie tłumaczono tych fragmentów.
Przyznam jednak, że fabularnie ta pozycja podobała mi się dużo mniej niż pozycja o Daunis. Swoja drogą, Daunis tu się pojawia, ale nie mamy praktycznie nic o jej relacji z Jamiem, co mnie nieco zasmuciło. Perry specjalnie nie polubiłam, szczególnie na początku. Miałam wrażenie, że na wszystko narzeka i ma pretensje do całego świata, zamiast wziąć się za siebie. Intryga kryminalna też mnie nie wciągnęła, a wątek miłosny za szybko przeszedł od przyjaźni do pocałunków. Chociaż może tak jest naturalnie, że uczucia rodzą się przypadkowo.
Tę część uważam za sporo gorszą od poprzedniej, bo głównie to przesłanie ją ratowało, a cała fabuła była mi obojętna. Mam wrażenie, że ta część miała głównie zakończyć nierozwiązane wydarzenia z ,,Córki”, a historia Perry była na doczepkę. Ale też nie czytało się tego źle, no i ja sama pracuję w muzeum, więc był to dla mnie fajny smaczek. Chociaż nie wiem, jak oni na siebie zarabiali, skoro turystów przyjmowali tylko w weekendy 😉
,, (…) środki są ważniejsze od celu.(…) to ważne, aby robić to, co należy, z właściwych pobudek, z czystym sercem i czystymi intencjami.”
Nastoletnia Perry jest Indianką z plemienia Odżibwejów. W ramach stażu uczniowskiego ma odbyć praktyki w muzeum. Początkowo nie jest tam szczęśliwa, ale gdy odkrywa szkielet dawnej wojowniczki z plemienia zaczyna angażować się w walkę o ochronę swojego dziedzictwa.
więcej Pokaż mimo toTo niejako spin-off do ,,Córki strażnika ognia” i podobnie jak tamta książka, tę również uważam za bardzo...