-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
Pierwsze spotkanie z twórczością Michała Śmielaka, powiedziałbym - niezłe łamane przez umiarkowane. Akcja "Osady" dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych, i tutaj dużo lepsze wrażenie wywarła na mnie ta część z przeszłości, z 1978 roku. Trwa zima stulecia, tytułowa osada jest odcięta od świata i trup zaczyna się słać gęsto. Autor bardzo fajnie operuje słowem, dosłownie czuć wszechobecne zimno i grozę jakie ono tworzy. Lodowaty, klaustrofobiczny wręcz klimat. Niestety, dużo słabiej wypada ta część w czasie obecnym, raczej protokolarna niźli stricte kryminalna, a już najsłabiej wypada zakończenie, dla mnie takie dość niestworzone. Czyn głównego bohatera, Jana, jest moim zdaniem absolutnie zbędny, i zamiast wypaść zabójczo, wypada groteskowo. Myślę że do twórczości autora jeszcze wrócę, póki co jest sześć gwiazdek, w tym tradycyjnie jedna za to pierwsze spotkanie z autorem.
Pierwsze spotkanie z twórczością Michała Śmielaka, powiedziałbym - niezłe łamane przez umiarkowane. Akcja "Osady" dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych, i tutaj dużo lepsze wrażenie wywarła na mnie ta część z przeszłości, z 1978 roku. Trwa zima stulecia, tytułowa osada jest odcięta od świata i trup zaczyna się słać gęsto. Autor bardzo fajnie operuje słowem, dosłownie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przeczytałem (chyba) wszystkie powieści Raymonda Khoury'ego, jakie są dostępne na rynku, i jedno co mogę powiedzieć to to, że żadna z nich nie zostaje w
pamięci na dłużej. Były książki tylko niezłe (np. "Ostatni templariusz"), były słabe ("Decydująca rozgrywka"), i tak też postrzegałem tego autora - średnio niezły. Ostatnio przeglądałem swoje półki z książkami, i wpadł mi w oko "Osmański sekret" - zabrałem się za to. Najlepsza powieść Khoury'ego, bezwzględnie! - jedyny słuszny wniosek jaki wysnułem po lekturze. Alternatywna historia Europy, islamskiej Europy. Khoury stworzył niebywały mix powieści fantastycznej, thrillera, sensacji i kryminału, i to wszystko współgra ze sobą w sposób nadzwyczajny. Przyznaję się bez bicia że się tego po tym autorze nie spodziewałem, i tym razem zaskoczył mnie totalnie. Jest też jeden mankament, czyli objętość książki. Gdyby treść była szczuplejsza o, powiedzmy, 70, może nawet 100 stron - byłoby jeszcze lepiej. Niestety, wkradały się dłużyzny, typowe zapychacze stron. Gdyby nie to, "Osmański sekret" miałby u mnie 9 gwiazdek. Ma 8,5, a po zaokrągleniu 8, ale takie mocne, wszechpotężne 8. Dla mnie to jedno z większych, pozytywnych rozczarowań czytelniczych tego roku, i wreszcie powieść Khoury'ego zostanie w pamięci na dłużej. Polecam!
Przeczytałem (chyba) wszystkie powieści Raymonda Khoury'ego, jakie są dostępne na rynku, i jedno co mogę powiedzieć to to, że żadna z nich nie zostaje w
pamięci na dłużej. Były książki tylko niezłe (np. "Ostatni templariusz"), były słabe ("Decydująca rozgrywka"), i tak też postrzegałem tego autora - średnio niezły. Ostatnio przeglądałem swoje półki z książkami, i wpadł mi w...
Bardzo ale to bardzo przeciętne, wręcz słabe czytadło, przez które jestem dwa wieczory "w plecy". Rzecz która miała wywołać strach, wywołała jedynie ziewanie i uczucie senności. Wygląda to tak jakby wywiad z małżeństwem Warrenów miała przeprowadzić grupa ośmioklasistów, ale Warrenowie nie chcieli ich zbytnio wystraszyć (ze względu na młody wiek), więc opowiedzieli kilka swoich historii tylko w sposób strasznie stonowany i ugrzeczniony. "Opętania" dostają ode mnie tylko trzy gwiazdki, choć oczekiwania miałem ogromne. Do historii Warrenów mimo to jeszcze powrócę w przyszłości z wiarą że będzie już tylko lepiej.
Bardzo ale to bardzo przeciętne, wręcz słabe czytadło, przez które jestem dwa wieczory "w plecy". Rzecz która miała wywołać strach, wywołała jedynie ziewanie i uczucie senności. Wygląda to tak jakby wywiad z małżeństwem Warrenów miała przeprowadzić grupa ośmioklasistów, ale Warrenowie nie chcieli ich zbytnio wystraszyć (ze względu na młody wiek), więc opowiedzieli kilka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kolejna doskonała książka która demaskuje zbrodnie i hipokryzję kościoła katolickiego. Można ją podzielić na dwie części. Pierwsza udowadnia jak zbrodniczą i zakłamaną organizacją jest ów kościół, natomiast druga, dość polityczna, pokazuje czarno na białym, jak w trzeciej dekadzie XXI wieku kościół mentalnie znajduje się we wczesnym średniowieczu. Są tu rozdziały poświęcone m.in. pewnej "świętej" z Kalkuty, ulubienicy "autorytetu" od kremówek, można się tu dowiedzieć o jej szokujących przekrętach i malwersacjach finansowych oraz głębokiej pogardzie dla osób chorych i cierpiących; jest rozdział o tuszowaniu i pedofilii, i homoseksualności wśród księży. Bardzo często w tym kontekście przejawiają się nazwiska w/w "autorytetu" z Wadowic oraz jego "godnego" następcy, Ratzingera. Jednak najbardziej wstrząsający jest rozdział poświęcony wydarzeniom jakie swego czasu miały miejsce w Irlandii. Co robiły zakonnice z samotnymi matkami i ich dziećmi. Jak się to czyta to się nóż w kieszeni otwiera!
(pisze tu m.in. jak po odkryciu - oczywiście przypadkowym! - zwłok dzieci WRZUCANYCH DO SZAMBA przyszedł jakiś s#$%^syn w sutannie, pomodlił się (???) i kazał to zabetonować! Ponad 20 lat od tego momentu prawda nie ujrzała światła dziennego! Gdyby w tym czasie żyli kaci z nazistowskich obozów koncentracyjnych z czasów II WŚ to popadliby zapewne w kompleksy!). Na szczęście ludność Irlandii przejrzała na oczy i dominacja kościoła w tym kraju jest tylko przykrym wspomnieniem. Chciałbym doczekać czasów że Polska w tej kwestii podąży śladem Irlandii i doczeka niepodległości. Bo dopóki nie zostanie zerwany konkordat to o tej niepodległości możemy pomarzyć! Oczywiście nie wszystkim się ta książka spodoba, znajdzie się rzesza ludzi ze spranymi mózgami podczas lat indoktrynacji na katechezach i kazaniach, i stwierdzi że to lewacka propaganda oraz szkalowanie dobrego imienia kościoła, a przedstawione wydarzenia to nieprawda. Żal mi ich...
Kolejna doskonała książka która demaskuje zbrodnie i hipokryzję kościoła katolickiego. Można ją podzielić na dwie części. Pierwsza udowadnia jak zbrodniczą i zakłamaną organizacją jest ów kościół, natomiast druga, dość polityczna, pokazuje czarno na białym, jak w trzeciej dekadzie XXI wieku kościół mentalnie znajduje się we wczesnym średniowieczu. Są tu rozdziały poświęcone...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie tak dawno obejrzałem na YT trailer filmu "Kolory zła. Czerwień", który wkrótce ma mieć premierę na popularnej platformie streamingowej. Trailer bardzo mnie zaciekawił, więc zrobiłem research typu 'co i jak', no i okazało się że jest
to ekranizacja powieści nie znanej mi Małgorzaty Oliwii Sobczak. Trzymając się zasady 'najpierw książka potem film' zabrałem się za lekturę tej powieści. I dobrze się stało, albowiem "Kolory zła. Czerwień" to dość fajny kryminał, choć muszę przyznać że autorka raczy też czytelnika mocno psychologicznymi wstawkami osób przewijających się przez karty powieści. Jak dla mnie ta proporcja mogłaby być bardziej korzystna na rzecz stricte kryminalnego aspektu, ale... Dobra, przymykam oko na to. Sam wspomniany aspekt kryminalny ma się dobrze, choć po prawdzie autorka rzuca przez całą narrację okruchy z których można to i owo wywnioskować - nie chwaląc się ja tak uczyniłem.
Przez to tożsamość sprawcy całego zła nie zaskoczyła mnie tak jak powinna. I jeszcze taka refleksja mnie nachodzi - cieszy to że wobec lekkiej stagnacji/marazmu/regresu formy naszych czołowych, rodzimych 'kryminalistów' (np. panowie Chmielarz, Stelar czy Czubaj, a za takowy zastój/spadek formy uważam ich ostatnie literackie dokonania) - pojawiły się Młode Wilczyce (drogie Panie, przepraszam jeśli uraziłem tym określeniem, ale naprawdę mam w tym przypadku na myśli wyłącznie pozytywny kontekst!) które pokazują że płeć piękna zwana też słabą potrafi pisać wyśmienite historie kryminalne. Justyna Jelińska, Anna Rozenberg, Kinga Wójcik czy właśnie Małgorzata Oliwia Sobczak są tego żywym dowodem. Do cyklu którego pierwszym tomem jest "Czerwień" na pewno powrócę, i mam nadzieję że będę zadowolony jeszcze bardziej. Teraz - mocne sześć gwiazdek plus tradycyjnie jedna gwiazdka za "mój" debiut z autorką.
Nie tak dawno obejrzałem na YT trailer filmu "Kolory zła. Czerwień", który wkrótce ma mieć premierę na popularnej platformie streamingowej. Trailer bardzo mnie zaciekawił, więc zrobiłem research typu 'co i jak', no i okazało się że jest
to ekranizacja powieści nie znanej mi Małgorzaty Oliwii Sobczak. Trzymając się zasady 'najpierw książka potem film' zabrałem się za lekturę...
"Zdążyć przed śmiercią", czyli kontynuacja rewelacyjnej "Sąsiadki" autorstwa Justyny Jelińskiej.... Jednak zanim napiszę parę słów o tej kontynuacji, odniosę się jeszcze do "Sąsiadki", a w zasadzie do jednej z opinii do niej, jaką tu przeczytałem na LC. Taki już jestem że jak mi coś siedzi na duszy to muszę to z siebie wyrzucić. Dodam że Justyna jest moją serdeczną przyjaciółką, ale to o czym chcę napisać w tej chwili nie ma najmniejszego znaczenia, i chromolę to czy ktoś ma odmienne zdanie w tej kwestii. Krytyka jest potrzebna, ale krytyka konstruktywna, a nie przypie@#$%^&*e się dla samego przypie@#$%^&*a! A piszę tak bo we wspomnianej opinii czytam że "Sąsiadka" powinna być odznaczona jako książka młodzieżowa. Serio???? Cóż, może zmiana lekarza pomoże, bo obecny kłamie. Może ten nowy przepisze lepsze leki, a te pomogą spojrzeć z szerszej perspektywy? Druga sprawa - Justyna w każdej swojej powieści umieszcza playlisty, i kierując się jej sugestią można sobie posłuchać tych wybranych utworów; MOŻNA ale się NIE MUSI. Jako autorka Justyna ma święte prawo umieścić wybrane piosenki takie jakie się jej żywnie podobają, i tyle. A tu czytam że to lista najbardziej przaśnych piosenek na świecie?! Człowieku, czy ktoś ci każe tego słuchać??? Już abstrahuję od tego że jest tam masa kapitalnych klasyków rocka, ale do jasnej cholery - nie podoba się dobór to nie krytykuj! Może te utwory są zbyt inteligentne, wtedy zawsze można sobie puścić "Majteczki w kropeczki" albo innego Martyniuka! Będzie idealna playlista, prawda? I tak jeszcze pójdę dalej, i powiem że rzuciłem okiem na inne opinie owego użytkownika forum, i widzę że zdecydowana większość to utyskiwanie i narzekanie, że ta powieść jest taka, ta szmaka, a tamta jeszcze siaka, a noty dla książek to głównie przedział od 2 do 5. Być może zasugeruję Justynie żeby napisała kiedyś książkę dla sfrustrowanych i zgryźliwych starych panien w ten sposób leczących swoje kompleksy; a nuż trafi w czytelniczy gust...? Dobra, tyle, czas przejść do dania głównego. Rzeczone "Zdążyć przed śmiercią" jest równie dobre i wciągające jak swoja zacna poprzedniczka, a nawet nie wiem czy nie lepsze... Niejednokrotnie podkreślałem że Justyna rewelacyjnie operuje słowem, potrafi kapitalnie wciągnąć w wykreowany przez siebie świat. Nie inaczej jest i tutaj, a mam nadzieję - nie, wróć! - wiem, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej! Daję "tylko" osiem gwiazdek żeby zdopingować Ją do tego żeby z każdą kolejną powieścią wydobywała z siebie jeszcze więcej maxa! Potrafi to, co udowadnia ostatnim zdaniem tej powieści - tam Justyna narobiła potężnego smaka na Grande Finale tej historii, i oby ono pojawiło się jak najszybciej!
I jeszcze jedno, tak zupełnie od siebie - Justynko, dziękuję, Ty wiesz za co...
"Zdążyć przed śmiercią", czyli kontynuacja rewelacyjnej "Sąsiadki" autorstwa Justyny Jelińskiej.... Jednak zanim napiszę parę słów o tej kontynuacji, odniosę się jeszcze do "Sąsiadki", a w zasadzie do jednej z opinii do niej, jaką tu przeczytałem na LC. Taki już jestem że jak mi coś siedzi na duszy to muszę to z siebie wyrzucić. Dodam że Justyna jest moją serdeczną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Biblia fana Death Metalu, prawdziwe Pismo Nieświęte ultrasa tej wspaniałej muzyki! "Oblicza śmierci" Alberta Mudriana, z fenomenalna okładką Dana Seagrave, są dla mnie tym samym w świecie Death Metalu, czym jest "Ewolucja kultu" i jej kontynuacja, obie autorstwa Dayala Pattersona, w czarnym świecie Black Metalu - czyli wspaniałą, niezapomnianą podróżą w młodzieńcze lata! W lata stopniowego odkrywania muzyki deathmetalowej, i coraz bardziej postępującej fascynacji nią - fascynacji która
trwa po dziś dzień, i nie zanosi się żeby miała się kiedyś zakończyć. Łezka się kręci w oku kiedy czyta się o powstawaniu, pierwszych próbach, nagraniach demo, czy późniejszych sesjach nagraniowych pełnowymiarowych albumów i koncertach takich bogów sceny DM jak Morbid Angel, Cannibal Corpse, Immolation (ich akurat w tej książce za dużo nie ma...) czy Deicide. Ważną częścią opowieści autora jest zespół Death, który jak dla mnie - fani zespołu, będę teraz bluźnił! - nagrał tylko trzy dobre płyty, numer 1, 2 i 3. Sorry, ale reszta jest dla mnie za bardzo progresywna, a w tym nurcie nie siedzę. Ale bez niezapomnianego Chucka Schuldinera chyba nie byłoby Death Metalu, nieprawdaż...? Oczywiście swoje miejsce ma też Europa, tu spotykamy naszego Vadera czy choćby szwedzkie Entombed i Dismember, a także holenderskie Pestilence czy Asphyx.... Dużo jest też o scenie grindcore'owej, a zwłaszcza ikonie takiego grania, czyli Napalm Death, ale to też nie moje klimaty. Owszem, od czasu do czasu posłucham Brytyjczyków, ale wpada mi to jednym uchem i wypada drugim. I na sam koniec pozwolę sobie nawiązać do fantastycznych słów Kamila Staniszka z przedmowy "Obliczy śmierci" - kiedy usłyszał pierwszy raz Deicide, to popatrzył na otchłań, a ta spojrzała na niego, a on jej jeszcze na to pozwolił. Ja miałem tak samo kiedy po raz pierwszy usłyszałem kawałek bogów z Morbid Angel, a był to "Chapel of Ghouls" - wtedy to właśnie popatrzyłem w otchłań, a ona odwzajemniła spojrzenie. A kiedy usłyszałem już pełnominutowy debiut Morbidów czyli fenomenalne "Altars of Madness", to zaprosiłem otchłań do siebie. Przepadłem w niej z kretesem.....
Biblia fana Death Metalu, prawdziwe Pismo Nieświęte ultrasa tej wspaniałej muzyki! "Oblicza śmierci" Alberta Mudriana, z fenomenalna okładką Dana Seagrave, są dla mnie tym samym w świecie Death Metalu, czym jest "Ewolucja kultu" i jej kontynuacja, obie autorstwa Dayala Pattersona, w czarnym świecie Black Metalu - czyli wspaniałą, niezapomnianą podróżą w młodzieńcze lata! W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKinga Wójcik wróciła, tym razem nie z Leną Rudnicką, ale z zupełnie nowymi bohaterami i nowym 'uniwersum'. Tomaszów Mazowiecki zastąpił Łódź, a Aleksander Zamojski w/w Lenę. Czy jest to udany powrót autorki? Nie do końca. "Trzcinowisko" czyta się szybciutko, styl pisania pani Kingi broni się sam, ale.... Nie do końca kupuję całą ta historię przedstawioną w powieści. Więcej tu obyczajowości a za mało kryminału (tak samo miałem w "Osuwisku" z cyklu o Rudnickiej), a i sama historia kryminalna taka troszkę wydumana. Nie za bardzo podszedł mi też sam Zamojski, niekiedy sprawiający wrażenie pępka świata. Na pewno przeczytam kolejną część jak się tylko pojawi, a ta dostaje ode nieco naciągane sześć gwiazdek.
Kinga Wójcik wróciła, tym razem nie z Leną Rudnicką, ale z zupełnie nowymi bohaterami i nowym 'uniwersum'. Tomaszów Mazowiecki zastąpił Łódź, a Aleksander Zamojski w/w Lenę. Czy jest to udany powrót autorki? Nie do końca. "Trzcinowisko" czyta się szybciutko, styl pisania pani Kingi broni się sam, ale.... Nie do końca kupuję całą ta historię przedstawioną w powieści. Więcej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBogusław Wołoszański jak zwykle nie zawiódł! "Testament OdeSSy" to kawał solidnej literatury. Czyta się to błyskawicznie, a jedyny - dla mnie - mankament, to takie trochę nijakie zakończenie. Wygląda to tak jakby autorowi zabrakło pomysłu i sklecił coś naprędce. Szkoda, bo to obniża nieco wartość powieści. Stąd 'tylko' siedem gwiazdek...
Bogusław Wołoszański jak zwykle nie zawiódł! "Testament OdeSSy" to kawał solidnej literatury. Czyta się to błyskawicznie, a jedyny - dla mnie - mankament, to takie trochę nijakie zakończenie. Wygląda to tak jakby autorowi zabrakło pomysłu i sklecił coś naprędce. Szkoda, bo to obniża nieco wartość powieści. Stąd 'tylko' siedem gwiazdek...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
PRAWDA TO METAL I PIEKŁO... Słowa-klucze nieżyjącego już Romana Kostrzewskiego. Prawda to metal - to jest też moje osobiste credo, którym kieruję się od czterdziestu lat. Piekło? Też, ale nie jako obawa przed czymś wymyślonym w wiekach ciemnych przez katolicki kościół do straszenia i kontrolowania ludu, ale bardziej jako odnośnik wyrażający bunt przeciwko świętoszkowatości i hipokryzji tegoż właśnie kościoła katolickiego.
Fanem Kata nie byłem nigdy, takim fanem-szalikowcem. Przyznam się bez bicia że lwią część ich dyskografii - a mam tu na myśli tę część kiedy w zespole występowali razem Kostrzewski z Luczykiem bo to był TEN Kat - znam wybiórczo. Rzadko słucham np. "Bastarda" czy też "Szyderczego zwierciadła" bo średnio mi to siedzi. Jeden, dwa dobre utwory, i to wszystko. Z kolei to co następuje po rozłamie w zespole jest mi kompletnie obce - z małym wyjątkiem do którego jeszcze wrócę. Przesłuchałem raz czy dwa "Mind Cannibals", przesłuchałem "Biało-Czarną", inne wydawnictwa popłuczyn po Kacie też, ale to było i jest tak słabe że szkoda mi na to czasu. Ale... BYŁEM, JESTEM I BĘDĘ na wieki wieków amen ultrasem "666" i "Oddechu wymarłych światów"! To jedne z najlepszych płyt w historii nie tylko polskiego metalu, ale ogólnie. Te płyty ukształtowały mnie, podówczas będącego w pacholęcym wieku, na zawsze. Kiedy pierwszy raz usłyszałem debiut Kata to już wiedziałem że to jest to! Jadowita muzyka, bluźniercze teksty - cud, miód i orzeszki!!! Drugi album, nie tylko przeze mnie uznawany za opus magnum Kata - tylko to utwierdził; że tak powiem - "zaimpregnował" mnie. Pomiędzy tymi dwoma kamieniami milowymi polskiego metalu a resztą dyskografii zespołu i jego popłuczyn jest niewyobrażalna przepaść! Dla potomności dodam jeszcze że w dyskografii Kata bardzo cenię też "38 Minutes Of Life", ale to jest akurat płyta koncertowa i na nią patrzę na nieco innej płaszczyźnie. Kostrzewski jako jeden z pierwszych w Polsce nie bał się pokazać środkowego palca środowiskom katolickim poprzez satanistyczne i bluźniercze teksty i ogólnie całą otoczkę towarzyszącą muzyce Kata. Napisałem - jeden z pierwszych - bo tu trzeba koniecznie wspomnieć o koncercie zespołu Kreon w Jarocinie w 1986 roku; zainteresowani na pewno wiedzą o co chodzi. Do dziś pamiętam zaprezentowany w tv fragment rozmowy Kostrzewskiego z księdzem podczas festiwalu w Jarocinie, można to zresztą zobaczyć na YT. Otwarcie mówi o buncie przeciwko narzucanym przez kościół doktrynom. Warto zauważyć że miało to miejsce w schyłkowym okresie PRL-u, czyli wtedy kiedy kościół miał w naszym kraju bardzo mocną pozycję... Zresztą warto poczytać i posłuchać masę innych wywiadów z Kostrzewskim. Nie da się z nim nie zgadzać w większości kwestii jakie przytaczał w tym temacie, i za to będzie przeze mnie ceniony zawsze.
Napisałem że wrócę do jednej rzeczy w dyskografii (post)Kata po schizmie w zespole - otóż mam tu na myśli nagrany ponownie w 2015 roku album "666". Dla mnie osobiście jest to profanacja materiału z 1986 roku, i przesłuchawszy to raz dałem z tym sobie spokój. Takie pomyje po genialnym albumie - tyle dla mnie znaczy ten chłam.
Sama książka jest rewelacyjną opowieścią o zespole, o ludziach który go tworzyli, o ich muzyce, koncertach, sesjach nagraniowych i całej reszcie. Masa ciekawostek podana w tak przejrzysty sposób że czyta się to kapitalnie. Wielkie brawa dla autora!
PRAWDA TO METAL I PIEKŁO... Słowa-klucze nieżyjącego już Romana Kostrzewskiego. Prawda to metal - to jest też moje osobiste credo, którym kieruję się od czterdziestu lat. Piekło? Też, ale nie jako obawa przed czymś wymyślonym w wiekach ciemnych przez katolicki kościół do straszenia i kontrolowania ludu, ale bardziej jako odnośnik wyrażający bunt przeciwko świętoszkowatości...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKolejna fenomenalna powieść Bernarda Cornwella; powieść którą z czystym sumieniem można nazwać spin-off'em serii o św. Graalu... Co prawda to już inni bohaterowie - acz wspomnienie Thomasa z Hookton ma tu swój akapit - ale to wciąż opowieść o Wojnie Stuletniej. Tym razem nie ma tu wątku, nazwijmy go - przygodowego (jakim było poszukiwanie św. Graala), a jest wyłącznie aspekt militarny. Aperitifem jest kapitalnie przedstawione oblężenie Harlfleur, a daniem głównym bitwa pod Azincourt opisana tak jak tylko ten autor potrafi. Dla fanów beletrystyki historycznej jest to lektura ponadobowiązkowa!
Kolejna fenomenalna powieść Bernarda Cornwella; powieść którą z czystym sumieniem można nazwać spin-off'em serii o św. Graalu... Co prawda to już inni bohaterowie - acz wspomnienie Thomasa z Hookton ma tu swój akapit - ale to wciąż opowieść o Wojnie Stuletniej. Tym razem nie ma tu wątku, nazwijmy go - przygodowego (jakim było poszukiwanie św. Graala), a jest wyłącznie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKolejny debiut na mojej prywatnej mapie polskiego kryminału. Zaciekawiony opisem sięgnąłem po ebooka, i absolutnie nie żałuję tej decyzji. Nie powiem że lektura "Strażnika jeziora" mną wstrząsnęła, bo byłoby to kłamstwo wierutne, ale czas z nią spędzony był całkiem przyjemny. Michał Zgajewski ma bardzo fajny styl pisania, nie bawi się w jakieś przydługie opisy które nie wnoszą nic do powieści, akcja fajnie prze do przodu. Minusem dla mnie było nagromadzenie dużej ilości osób zamieszanych w wydarzenia opisane w "Strażniku...", i przyznam się że zdarzyło mi się sięgać w odmęty pamięci - kto zacz? Prostuje się to wszystko w bardzo fajny i klarowny sposób podczas "spowiedzi" mordercy którą wysłuchuje Norbert Krzyż - główny bohater książki. A propos mordercy - tu biję ukłony dla autora, bo tej osoby kompletnie nie brałem pod uwagę że to właśnie ona stoi za całym złem w powieści. Daję mocne sześć gwiazdek podbijając to tradycyjnie kolejną, siódmą - dla debiutanta. I mam nadzieję że Norbert Krzyż rzeczywiście jeszcze powróci...
Kolejny debiut na mojej prywatnej mapie polskiego kryminału. Zaciekawiony opisem sięgnąłem po ebooka, i absolutnie nie żałuję tej decyzji. Nie powiem że lektura "Strażnika jeziora" mną wstrząsnęła, bo byłoby to kłamstwo wierutne, ale czas z nią spędzony był całkiem przyjemny. Michał Zgajewski ma bardzo fajny styl pisania, nie bawi się w jakieś przydługie opisy które nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo cenię Marka Stelara, odkąd zacząłem czytać jego powieści to praktycznie z miejsca stał się jednym z moich
ulubionych polskich 'kryminalistów'. Niestety, od pewnego czasu mam problem z jego książkami - jak dla mnie stały się takie czarno-białe, są pozbawione błysku. Takiego błysku jaki występował choćby w serii o Suderze, czy częściowo w serii o Krugłym i Michalczyku. Z ostatnich jego książek nie spodobała mi się zbytnio "Wybrana" - co spowodowało że nie sięgnąłem po jej kontynuację (acz nie będę się zarzekał że kiedyś tego nie zrobię), rozczarowało mnie "Milczenie".... Moim zdaniem "Ptasznik" jest lepszy od tych dwóch powieści, ale nie oznacza to że jednocześnie jest jakimś wybitnym kryminałem. Zresztą tak po prawdzie to nie jest kryminał, a bardziej powieść na wskroś sensacyjna, a jedynie polana 'kryminalnym' sosem.... Czyta się to - jak to u Marka Stelara - szybko, acz były momenty że musiałem odsapnąć od lektury bo ta mnie męczyła. Zakończenia też udanym nie nazwę, bo zabrakło mi w nim jakiejś ikry, czy też owego błysku o którym pisałem wyżej. Oceniam "Ptasznika" na 6,5 gwiazdki, odejmując pół punktu żeby móc to umieścić tu, na LC. I liczę na powrót autora do takiej formy, jaką pokazał już dawno temu.
Bardzo cenię Marka Stelara, odkąd zacząłem czytać jego powieści to praktycznie z miejsca stał się jednym z moich
ulubionych polskich 'kryminalistów'. Niestety, od pewnego czasu mam problem z jego książkami - jak dla mnie stały się takie czarno-białe, są pozbawione błysku. Takiego błysku jaki występował choćby w serii o Suderze, czy częściowo w serii o Krugłym i...
10 gwiazdek które niniejszym wystawiam jest nie tylko oceną czwartego tomu, ale ogólnie całego GENIALNEGO cyklu o św. Graalu! Dałbym tych gwiazdek więcej gdyby się dało, no ale że są limity to jest ich "tylko" dziesięć. Kiedy przeczytałem ostatnie zdanie "Łucznika" (oraz Posłowie autora) to żal d*** ścisnął że to już koniec tej wspaniałej przygody. Kiedyś na pewno do niej wrócę. Teraz - polecam bezwzględnie!
10 gwiazdek które niniejszym wystawiam jest nie tylko oceną czwartego tomu, ale ogólnie całego GENIALNEGO cyklu o św. Graalu! Dałbym tych gwiazdek więcej gdyby się dało, no ale że są limity to jest ich "tylko" dziesięć. Kiedy przeczytałem ostatnie zdanie "Łucznika" (oraz Posłowie autora) to żal d*** ścisnął że to już koniec tej wspaniałej przygody. Kiedyś na pewno do niej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bernard Cornwell się nie zatrzymuje, Bernard Cornwell nie bierze jeńców.... "Heretyk" jest najlepszą powieścią cyklu o Graalu, a to jest duża sztuka albowiem poprzednie części były rewelacyjne! Tej powieści się nie czyta, ją się pochłania w tempie błyskawicznym. Nie będę się więcej rozpisywał, bo szkoda na to czasu który chcę spożytkować najlepiej jak się da - czyli biorąc się z marszu za (niestety!) ostatni tom cyklu. Cyklu, który polecam wszystkim bez wyjątku!
PS. Podoba mi się w "Heretyku" to, jak autor piętnuje hipokryzję kościoła katolickiego na przykładzie młodej dziewczyny Genevieve. Potrafiła różdżczką znajdywać źródła wody, czyli w oczach kleru momentalnie stała się wysłanniczką Złego, a w takim przypadku należał się jej wyłącznie stos. Ciemny lud to kupował, i tak właśnie kościół budował swoją potęgę...
Bernard Cornwell się nie zatrzymuje, Bernard Cornwell nie bierze jeńców.... "Heretyk" jest najlepszą powieścią cyklu o Graalu, a to jest duża sztuka albowiem poprzednie części były rewelacyjne! Tej powieści się nie czyta, ją się pochłania w tempie błyskawicznym. Nie będę się więcej rozpisywał, bo szkoda na to czasu który chcę spożytkować najlepiej jak się da - czyli biorąc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDrugi tom serii o św. Graalu jakościowo nie ustępuje pierwszemu w niczym. Zaczyna i kończy się z przytupem, czyli kapitalnie opisanymi bitwami - najpierw między Anglikami i Szkotami, a przy końcu pomiędzy tymi pierwszymi i Francuzami - kolejny epizod Wojny Stuletniej. Jak to u Bernarda Cornwella trup ściele się gęsto, krew przelewa a wnętrzności i kończyny fruwają! Z kolei umowny środek powieści jest wypełniony genialną fabułą awanturniczo-przygodową, a daniem głównym jest właśnie poszukiwanie św. Graala. Rewelacja, po prostu rewelacja!
Drugi tom serii o św. Graalu jakościowo nie ustępuje pierwszemu w niczym. Zaczyna i kończy się z przytupem, czyli kapitalnie opisanymi bitwami - najpierw między Anglikami i Szkotami, a przy końcu pomiędzy tymi pierwszymi i Francuzami - kolejny epizod Wojny Stuletniej. Jak to u Bernarda Cornwella trup ściele się gęsto, krew przelewa a wnętrzności i kończyny fruwają! Z kolei...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBezwzględnie najlepsza powieść Bernarda Cornwella z tych przeczytanych przeze mnie! Nie mam zaliczonej jakiejś oszałamiającej liczby książek z jego dorobku - a mam zamiar to sukcesywnie zmieniać - ale zdanie mam wyrobione. Pierwszy tom cyklu o Graalu ma wszystko to, co powinna mieć dobra powieść historyczna - wartką, wciągającą akcję, rewelacyjne sceny batalistyczne, no i znajomość realiów epoki. Cornwell nie od dziś uznawany jest za jednego z najlepszych autorów powieści historycznych, a "Rycerz" udowadnia to ponad wszelką wątpliwość! Polecam.
Bezwzględnie najlepsza powieść Bernarda Cornwella z tych przeczytanych przeze mnie! Nie mam zaliczonej jakiejś oszałamiającej liczby książek z jego dorobku - a mam zamiar to sukcesywnie zmieniać - ale zdanie mam wyrobione. Pierwszy tom cyklu o Graalu ma wszystko to, co powinna mieć dobra powieść historyczna - wartką, wciągającą akcję, rewelacyjne sceny batalistyczne, no i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzez 95 procent czasu lektury "Biblii Diabła" widziałem w głowie notę 7 - i to bardzo mocne 7. Na tyle ta książka zasługiwała. W całym cyklu 'Sedinum' pierwsza część nadal mocno siedzi na tronie i się nudzi, bo póki co nikt jej z owego tronu nie zrzuci. Druga część nieco odstawała poziomem, natomiast ta, rzeczona "Biblia Diabła" już mogła tron zobaczyć z dość bliska. Tym razem autor odszedł nieco od schematu poprzedniczek - nie ma tu stricte czarnego charakteru który, kolokwialnie mówiąc, bruździ bohaterom, a jest więcej kryminału. Nie mogło oczywiście zabraknąć poszukiwania skarbów, a dodatkowo niektóre fragmenty powieści mogą stanowić doskonałe uzupełnienie książki "Inkwizycja. Prawdziwa historia walki z herezją i czarami...", którą to nie tak dawno zaopiniowałem tu, na LC (Paulina Weber ma napisać cykl artykułów o procesach czarownic, i szukając materiałów i źródeł znajduje wspaniale udokumentowane działania Inkwizycji i kościoła wobec kobiet oskarżanych o czary... Naprawdę, hierarchowie krk powinni być "dumni"!). I wtedy przychodzi zakończenie, a właściwie jego TOTALNY BRAK! Kończąc lekturę czułem się tak jak gdyby ktoś wyrwał z książki kartki tworzące ostatni rozdział, między tym tutaj pełniącym obowiązki ostatniego, a epilogiem. Autor przeprasza w Posłowiu za otwarte zakończenie.... Panie Leszku, otwarte zakończenia były we "Wiadomości z podziemi' i w "Latarni umarłych"; w "Biblii Diabła" zakończenia NIE MA! Innymi słowy - przegięcie pały w skali kosmicznej! W związku z tym powieści która powinna dostać siedem gwiazdek tym razem nie ocenię!
Przez 95 procent czasu lektury "Biblii Diabła" widziałem w głowie notę 7 - i to bardzo mocne 7. Na tyle ta książka zasługiwała. W całym cyklu 'Sedinum' pierwsza część nadal mocno siedzi na tronie i się nudzi, bo póki co nikt jej z owego tronu nie zrzuci. Druga część nieco odstawała poziomem, natomiast ta, rzeczona "Biblia Diabła" już mogła tron zobaczyć z dość bliska. Tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMegapozytywne rozczarowanie! Lat temu kilka czytałem pierwszy tom tego cyklu, który nie był zły, ale nic ponadto; wyraziłem to w swojej opinii do tegoż. Ostatnio nabrało mnie na lekturę "Bram Kijowa", i różnica między obydwiema częściami cyklu jest kolosalna! Tu mamy bowiem do czynienia z pełnokrwistą powieścią historyczną przez duże P! Powieścią bardzo brutalną, przepełnioną hektolitrami krwi, odorem rozprutych wnętrzności, obciętych kończyn i wszechobecną śmiercią. Scen batalistycznych nie powstydziłby się zapewne np. Jacek Komuda, uznany autorytet w gatunku. Grzegorz Kochman rewelacyjnie pokazuje realia XI wieku, opisuje wszystko bardzo realnie i plastycznie; widać bardzo solidne przygotowanie do napisania tej powieści. Wiadomym jest że to kolejna część trylogii, tylko coś nie widać ostatniego tomu. Mam tylko nadzieję że pojawi się on wkrótce, a autor utrzyma wysoki poziom taki jak prezentują "Bramy Kijowa". Polecam!!!
Megapozytywne rozczarowanie! Lat temu kilka czytałem pierwszy tom tego cyklu, który nie był zły, ale nic ponadto; wyraziłem to w swojej opinii do tegoż. Ostatnio nabrało mnie na lekturę "Bram Kijowa", i różnica między obydwiema częściami cyklu jest kolosalna! Tu mamy bowiem do czynienia z pełnokrwistą powieścią historyczną przez duże P! Powieścią bardzo brutalną,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Z moją przyjaciółką Marzeną - pozdrowienia!!! - mamy taką werbalną półkę 'teraz czytam'. Dużo dyskutujemy w tym temacie, i kiedy robiliśmy to ostatnio byłem akurat
w trakcie lektury "Polowania na czas". I powiedziałem Marzenie że mam potężne wątpliwości czy tę powieść, jak i całą serię 'Colter Shaw' pisze Deaver? TEN Deaver który
stworzył tak genialną (w zdecydowanej większości) serię jak 'Rhyme & Sachs', czy niewiele gorszą "Kathryn Dance'! Te powieści żyły, je się po prostu CZYTAŁO! Dziś, po tylu latach pamiętam wiele z tak doskonałych książek TEGO Deavera jak np. "Kolekcjoner kości", "Tańczący Trumniarz", "Kamienna małpa" czy choćby "Zegarmistrz", albo "Śpiąca laleczka" z cyklu o agentce Dance! A o "Polowaniu na czas" nie będę pamiętał jutro, tak jak nie pamiętam tuż po przeczytaniu o czym były wcześniejsze części - bo po prawdzie tam nic w pamięci nie zostaje! Już zrozumiałbym to gdyby "Polowanie..." otwierało cykl - pal sześć, nowa seria, nowy bohater.... Ale to jest CZWARTA część, i czwarty raz tam nie ma stylu Deavera; stylu który zmiatał mnie z powierzchni ziemi we w/w książkach, i wielu wielu innych. Tu wszystko jest takie płaskie, takie nudne i kompletnie 'bez życia'. Dlatego uważam że pisze to jakiś ghostwriter, a Deaver sygnuje to swoim nazwiskiem, innego wyjścia nie ma! Tak właśnie powiedziałem Marzenie, i zdania nie zmienię. Oczywiście wezmę się za kolejną część jak się tylko pojawi, bo mam słabość do tego amerykańskiego autora, i nic z tym nie zamierzam zrobić. Wiem że we wrześniu tego roku, w USA będzie mieć premierę pierwsza część nowej serii, tym razem pisanej z niejaką Isabellą Maldonado. Pewnie z czasem ukaże się i u nas, a ja się już tego boję... Tymczasem "Polowanie na czas" dostaje ode mnie w pełni zasłużone trzy gwiazdki.
Z moją przyjaciółką Marzeną - pozdrowienia!!! - mamy taką werbalną półkę 'teraz czytam'. Dużo dyskutujemy w tym temacie, i kiedy robiliśmy to ostatnio byłem akurat
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tow trakcie lektury "Polowania na czas". I powiedziałem Marzenie że mam potężne wątpliwości czy tę powieść, jak i całą serię 'Colter Shaw' pisze Deaver? TEN Deaver który
stworzył tak genialną (w zdecydowanej...