Studiowała prawo i za dnia pracuje jako adwokat oraz działa na rzecz osób LGBTQ. Popołudniami i nocami pisze książki, tworząc bestselery. Prócz pisania powieści o magii, w wolnym czasie, Isabel czyta mnóstwo książek różnych gatunków. Uwielbia oglądać seriale, urządzając maratony swoich ulubionych serii. Mieszka w centrum Nowego Jorku ze swoją żoną i futrzastym potomstwem: kotami Oliverem, Grudniem oraz psem - mieszanką beagle o imieniu Lily.http://www.isabelsterling.com/
„Te wiedźmy nie płoną” to książka, która swego czasu bardzo często przewijała mi się na bookstagramie. W końcu nadszedł czas, że i ja się z nią zapoznałam.
Po lekturze, muszę powiedzieć, że bawiłam się przy tej książce świetnie. Jest pisana lekkim i przyjemnym stylem przez co czyta się ją bardzo szybko i dosłownie pochłania się kolejne strony.
Wyobrażenie autorki na temat wiedźm również bardzo mi się podobało. Mamy tutaj bowiem trzy Klany: Wiedźmy Żywiołów - jak sama nazwa wskazuje, władają żywiołami, Wiedźmy Czyniące - to te od ziół i eliksirów, a także Krwawe Wiedźmy - posługujące się magią krwi. Pośród tego wszystkiego jest jeszcze ona - Hannah Walsh, nasza główna bohaterka. Nie skłamię jeśli powiem, że jest to najlepiej wykreowana postać o jakiej czytałam. Ma charakter, zasady, których się trzyma, jest waleczna i oddana przyjaciołom. Umie wyznaczać swoje granice, nie zmienia zdania pod wpływem innych i raz podjęta decyzja jest u niej ostateczna - chociażby sytuacja z jej byłą dziewczyną Veronicą.
A skoro już o Veronice mowa... W ogóle jej nie polubiłam. Jej podejście do Hannah, jej toksyczność i próby wymuszenia na byłej dziewczynie powrotu do niej sprawiły, że mój stosunek do tej bohaterki nie należy do najcieplejszych.
Jest jeszcze jedna rzecz, której trochę nie mogłam zrozumieć. W opisie książki mowa jest o jakieś czwórce. Postaci jest jednak tak dużo, że mogłabym do tej tajemniczej czwórki zaliczyć wszystkich a i tak nie miałabym pewności o kogo chodzi. Przeczytałam już drugi tom i nadal nie wiem 🙄🤷🏼♀️
Podsumowując, mogę naprawdę polecić tę książkę. Jest to idealne połączenie fantastyki z lekką młodzieżówką. Ostatecznie oceniam 7,5/10⭐️.
W przeciwieństwie do pierwszej części książka nie wciągnęła mnie tak od razu, ale później czytało się już bardzo dobrze. W tej części jest zdecydowanie więcej bólu i różnych emocji, przez co czytało mi się ją trochę ciężej, ale to zrozumiałe. W tej części za to wątek magii był bardziej rozwinięty co zasługuje na plusa, a mniej było dram związanych z rozterkami miłosnymi głównej bohaterki. Jednak dla mnie jest to na minus, ponieważ bardzo polubiłam postać Morgan i cudownie mi się czytało ich wspólne sceny, chciałabym tego więcej, a jednak w tej części wątek ratowania magii i sabatu zdecydowanie wypłynął na prowadzenie.