Małe życie
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Kolekcja 70 lat Empik
- Tytuł oryginału:
- A Little Life
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2024-04-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-04-22
- Data 1. wydania:
- 2015-03-10
- Liczba stron:
- 816
- Czas czytania
- 13 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788383196916
- Tłumacz:
- Jolanta Kozak
- Tagi:
- przyjaźń homoseksualizm ból choroba kalectwo Nowy Jork samookaleczenie Jolanta Kozak Booker
- Inne
Poruszający obraz dojrzewania, sukcesu, traumy i przyjaźni. Najgłośniejsza amerykańska powieść 2015 roku, która wzbudziła falę zachwytu, a zarazem gorącą dyskusję wśród krytyków i czytelników.
Pochodząca z Hawajów amerykańska pisarka opisuje kilkadziesiąt lat z życia czterech przyjaciół. Bohaterów powieści poznajemy w chwili, gdy kończą studia i przenoszą się do Nowego Jorku. Przetrwanie, nie mówiąc już o sukcesie, w jednym z najwspanialszych miast świata nie jest łatwe, lecz szczęście wydaje się im sprzyjać. Pełen temperamentu JB jest malarzem i z czasem zaczyna brylować w kręgach nowojorskiej bohemy. Malcolm zostaje uznanym architektem, a Willem robi błyskotliwą karierę aktorską. Najbardziej tajemniczy z nich, Jude, przejawia wybitny talent matematyczny, a jako prawnik również odnosi sukces za sukcesem. W przeciwieństwie do przyjaciół nigdy jednak nie wspomina o swojej przeszłości ani o rodzinie, choć poważne problemy zdrowotne i emocjonalne wskazują na to, że w jego życiu wydarzyło się coś, o czym nie potrafi zapomnieć.
Willem, Malcolm i JB stopniowo odkrywać będą straszną prawdę, która kładzie się cieniem na całym życiu przyjaciela. Nieuchronnie nadchodzi dla nich czas trudnej próby empatii i dojrzałości. Co będą gotowi poświęcić, by ratować Jude’a, pogrążającego się w mroku? Oto poruszająca do głębi opowieść o życiu w wielkim mieście, które daje szansę na zapomnienie o przeszłości, oraz o życiu w bólu, który nie pozwala zapomnieć. To proza, która w całym swoim pięknie opisuje doświadczenie zła, granice ludzkiej wytrzymałości i tyranię pamięci.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Hej, Jude!
Pomyśl trzy rzeczy, które robisz lepiej niż ktokolwiek. Trudne, prawda? W taki razie, pomyśl trzy rzeczy, które robisz dobrze. Albo chociaż trzy rzeczy, które lubisz w sobie… Z pozoru zadanie wydaje się dość łatwe. Gdy jednak chcielibyśmy odpowiedzieć naprawdę szczerze, okaże się, że braknie nam pomysłu. Żaden nie będzie wystarczająco dobry. Bo w żadnej rzeczy nie będziemy mogli być tak naprawdę najlepsi. Jeśli jednak to samo pytanie zadamy osobie lub osobom, które nas kochają, zapewniam Was, że będą znali odpowiedzi. Wszystko bowiem zależy od perspektywy, od postrzegania przez nas świata i stopnia odczuwania sensu własnego życia.
„Małe życie” jest historią czterech przyjaciół, którzy kończą studia i stają przed próbą tworzenia swojego dorosłego życia. Malcom zostaje uznanym architektem. JB rozpoczyna swoją świetną karierę malarza. Willem zostaje światowej sławy aktorem. A Jude robi błyskotliwą karierę prawniczą. Poznajemy ich, gdy to wszystko dopiero próbują osiągnąć i towarzyszymy im przez ponad czterdzieści lat. Świat, który autorka przedstawia w początkach książki, gdzie Willem i Jude wynajmują tanie i maleńkie mieszkanie na Lispenard Street, znacznie różni się od świata z końca powieści, choć udaje się autorce zamknąć go w klamrze. Czytelnikowi sporo czasu zajmuje aż dotrze do tych ważnych informacji i do sedna fabuły. Trudne, ale dość sielskie życie przyjaciół, po kilkudziesięciu (a może nawet kilkuset) stronach, zaczyna skupiać się w końcu na jednym głównym bohaterze. Jest nim Jude, któremu, podobnie jak temu z piosenki Beatlesów, wszyscy przyjaciele i bliscy tłumaczą trud i sens życia. Mniej więcej nieco przed połową, powieść zaczyna mocno przyciągać, ściskać, elektryzować i naprawdę pochłaniać. W miarę jak otrzymujemy coraz to nowe informacje o dawnym życiu Jude’a, układamy fakty jak puzzle i zostajemy schwytani przez sieć uprzędzoną z zaciekawienia i niedowierzania. Ogrom – to właśnie nas pochłania. Niezwykle inteligentny, dobry Jude, skrywa niewyobrażane tajemnice o sobie samym, które, oczywiście poza jego obecnym stanem zdrowia (głównie problemami z chodzeniem),stanowią o jego obniżonym poczuciu wartości.
Nie zdradzę Wam oczywiście o jakim ogromie tragedii z życia Jude’a mówimy (jedno niedowierzanie rodzi kolejne – wielki szok i ogromny smutek). Nie zdradzę Wam również tych cudownych, szczęśliwych momentów, którymi w późniejszym życiu Jude jest obdarzany. Ale powiem Wam tylko tyle – jest to zdecydowanie zbyt wiele, jak na jednego człowieka. Dlatego właśnie powieść tak przyciąga i czujemy tak mocny żal czy tak mocno przeżywamy jego radość. To zdecydowanie skomplikowana postać, która dzięki rozłożonej na 800 stron akcji, została idealnie psychologicznie zarysowana. Na koniec umiemy go naprawdę poczuć, a nawet zrozumieć.
Jest to piękna powieść o sensie życia, o poczuciu własnej wartości, radzeniu sobie w smutku, bólu, chorobie i szczęściu. Tu nic nie jest proste – tak samo niedola, jak i szczęśliwy los. Jest to wspaniały portret relacji rodzicielskiej, problemów dorastania. Jest to opowieść zarówno o samotności, jak i przyjaźni – o miłości i śmierci. W efekcie tak wielkoobjętościowej fabuły, dotykamy tajemnicy życia i niezwykłości faktu, że każdy z nas jest odrębną, wspaniała jednostką i posiada swój własny cel. Sens życia można odnaleźć w rzeczach wielu. Mi jednak najbardziej spodobały się słowa Willema: Ja wiem, że moje życie ma sens, ponieważ jestem dobrym przyjacielem. Kocham moich przyjaciół, troszczę się o nich i mam wrażenie, że ich uszczęśliwiam.
Kiedy tak wielkich rozmiarów książka odnosi tak duży rozgłos i sukces, zawsze zastanawiam się dlaczego jest tak duża. Czy nie jest zbyt nudna, przegadana, męcząca w swoim odbiorze? Zawsze odrobinę w nią z tego powodu wątpię. Z „Małym życiem” było dość podobnie, lecz to, co odczuwałam przy pierwszych kilkudziesięciu stronach, przy tej dwustustronicowej końcówce stało się żalem, że koniec się zbliża. Hanya Yanagihara stworzyła wspaniałą powieś, o przekroju życia przez kilkadziesiąt lat, która w moim odczuciu te kolejnej kilkadziesiąt lat (i więcej) powinna przetrwać). „Małe życie” szokuje, boli i pochłania bez reszty. Tnie głęboko i mocno, jak nóż – aż do bólu, aż poczuje się naprawdę.
Monika Samitowska-Adamczyk
Oceny
Książka na półkach
- 18 917
- 17 368
- 4 791
- 1 344
- 1 156
- 188
- 187
- 112
- 107
- 98
OPINIE i DYSKUSJE
Język Yanagihary jest piękny i docierający do serca natomiast historia jest moim zdaniem zbyt groteskowa (śmieszyły mnie już nieszczęścia Juda) oraz momentami za długa
Nie zachwyciła mnie ale jest ciekawa
Język Yanagihary jest piękny i docierający do serca natomiast historia jest moim zdaniem zbyt groteskowa (śmieszyły mnie już nieszczęścia Juda) oraz momentami za długa
Pokaż mimo toNie zachwyciła mnie ale jest ciekawa
„Samo życie jest aksjomatem pustego zbioru. Zaczyna się od zera i kończy zerem.”
Dziś będzie inaczej, będzie długo i osobiście.
Bo jak za pomocą słów mam Wam przekazać to, co czuję po skończeniu tego arcydzieła? Jak mogę pokazać Wam ogrom bólu i żalu, które zagnieździły się w mojej duszy, i które pozostaną w niej do końca życia? Jak mam żyć ze świadomością krzywd, jakie dotykały Jude’a? Jak, powiedzcie mi proszę, jak można żyć po doświadczeniu, które wyłącznie niszczy duszę?
Bo takie jest właśnie 𝐌𝐚𝐥𝐞 𝐳𝐲𝐜𝐢𝐞.
To książka, która w swojej poetyckiej brutalności zora serca i dusze do żywego, pozostawiając po sobie wyłącznie agonię, cierpienie i łzy. To książka, która po złamaniu Was, nie da remedium na ból; po której trzeba nauczyć się żyć na nowo.
Kupiłam ją jeszcze w ubiegłym roku, ponieważ to książka życia @smellslikebookishspirit, a ja lubię wiedzieć, dlaczego dla moich bliskich coś zasłużyło na to miano. Po tym, jak inne jej ulubione książki okazały się dla mnie rozczarowaniami, do tej podeszłam z rezerwą. Wręcz nastawiałam się, że marzenie o książce zmieniającej umysł legnie w gruzach. Jednak ją przeczytałam.
I niech skonam, ale to była moja najlepsza literacka decyzja.
Ponad osiemset stron, które zabierają w podróż do serca Nowego Jorku - miasta, w którym czworo przyjaciół kształtuje się na naszych oczach. Czworo przyjaciół, różnych od siebie jak to tylko możliwe, a jednak kochających się, wspierających, ale także mających chwile zwątpienia i waśni.
Malcolm architekt, JB malarz, Willem aktor i Jude prawnik. Wydaje się, że przypięcie tych łatek było proste, bo kimże innym mogli być, jeśli nie tym.
Byli wszystkim i niczym.
Każdy z nich był jednostką niepełną. Miałam wrażenie, że nie mieli prawa istnieć bez siebie. Że jakaś wyższa instancja, bóstwo albo przeznaczenie rzekło „Oni muszą być dla siebie wzajemnie”. I tak było.
Malcolm i JB to bohaterowie, z którymi zżyłam się najmniej, bo też najmniej wspólnych cech z nimi dzielę. I o ile Mal budził we mnie pozytywne emocje, tak JB był dla mnie koszmarkiem. Nie lubię ludzi roszczeniowych, nie przepadam za zazdrośnikami. A najbardziej nie lubię tych, którzy rozgłos i dumę stawiają na piedestale.
Willem. Człowiek, o którym mogłabym opowiadać bardzo długo. Dobry, prawy, oddany, prawdziwie altruistyczny i szczodry. Dawał, zupełnie nie oczekując niczego w zamian. Niczego, poza szczerością. Niczego, poza zaufaniem, które w naszych czasach jest towarem luksusowym, które jest czymś, na co wiele z nas nie może sobie do końca pozwolić. Jednak on chciał tylko tego. Bo ze wszystkim innym mógł sobie poradzić.
I Jude. Mój piękny, słodki Jude, tak zraniony, jak tylko można sobie wyobrazić, pod warunkiem, że wyobrażenia te pomnożycie przez milion. Człowiek o ponadprzeciętnej inteligencji i ponadprzeciętnym braku wiary w siebie. Postać tragiczna pod każdym możliwym względem; postać, której losy rozsadzały serce, wyciskały łzy i sprawiały, że wszystko bolało. Jude jest jednocześnie bohaterem, z którym poczułam ogromną więź. Ja również w dzieciństwie nie miałam przyjaciół, a wspomnienia z tamtego okresu przykryłam w głowie całunem i ani mi się śni tam zaglądać (choć czasem pokusa sprawdzenia, czy będzie bolało tak samo jest silniejsza). Ja także często nie wierzę w to, co mogę osiągnąć, a z otchłani mroku muszą wyciągać mnie przyjaciółki, które poznałam w dorosłości, bo jako młodsza Ja uważałam, że na przyjaciół nie zasługuję.
„Jakże często przyjaźń i koleżeństwo sprzeciwiają się logice, jak często omijają tych, którzy na nie zasługują?”
Połączyła ich przyjaźń, ale także miłość. Miłość i oddanie, bo jeden za drugim wskoczyłby w ogień. Oddanie i szacunek dla swojej pracy, bo wiedzieli ile dla nich znaczy. Szacunek i wsparcie, kibicowanie do upadłego. To rodzaj przyjaźni, który nie trafia się często, a jeśli już się zdarzy, to trwa do grobowej deski.
To, co spotkało Jude’a, nie jest nam podane na tacy. Musimy poznać wszystkich bohaterów, zrozumieć dlaczego oni, Harold i Andy oddaliby życie za tego mężczyznę. Samo to stanowi swoistą przeprawę, bo pióro Hanyi Yanagihary jest specyficzne. Mówi się, że pierwsze 200 stron 𝐌𝐚𝐥𝐞𝐠𝐨 𝐳𝐲𝐜𝐢𝐚 trzeba zmęczyć, żeby później czytać z, o ironio, łatwością i przyjemnością. W moim przypadku wystarczyła połowa tego czasu, ale czytało się to inaczej. Bo to nie jest książka, w której pominięcie jednego akapitu niczego nie zmieni, którą możesz czytać w roztargnieniu.
„Często czuł się tak, jakby był ciekłą substancją stale przelewaną z jednej kolorowej butelki do innej kolorowej butelki, z każdorazową stratą w tym procesie przelewania.”
Nie. Tę cegłę należy czytać w skupieniu, starannie i sumiennie. I owszem, zdaję sobie sprawę, że opisy mogą się dłużyć, retrospekcje mogą się zdawać niepotrzebne. Jednak właśnie w opisach Hanya zamknęła całą mądrość tej książki. Zamknęła w nich to, czego słowami nie mogli określić bohaterowie. A retrospekcje? Kurewsko bolą, sprawiając, że łapałam się za serce, bo nie mogłam objąć rozumem skali krzywd.
To książka, która jest wyładowana emocjami do oporu. Najpierw się uśmiechasz, później jesteś smutny, żeby chwilę później, w chwili największej furii, chcieć zniszczyć połowę świata, a po tym wszystkim po prostu siadasz i płaczesz nad marnością losu, nad jego skurwysyńskim poczuciem humoru i bestialskim pastwieniem się nad duszami.
Na początku pisałam, że będzie osobiście. Bo wiecie, ja naprawdę wiem co czuł Jude. Może nie wszystko przeżyłam osobiście, ale dzięki wcześniejszym doświadczeniom potrafiłam współodczuwać z nim ból. I zdaję sobie sprawę, że dla wielu jego zachowanie będzie nielogiczne, przerysowane i nieuzasadnione. Jednak ja rozumiałam każdą jego decyzję, każdy jego lęk i obawę, które miały uzasadnienie w jego przeszłości.
𝐌𝐚𝐥𝐞 𝐳𝐲𝐜𝐢𝐞 stanowi definicję cierpienia. To książka, w której kiedy myślisz, że więcej złego nie ma prawa się wydarzyć, to ona udowadnia jakim głupcem potrafi być człowiek. Zawsze może być gorzej, bo zawsze można cierpieć więcej, bardziej, częściej, dotkliwiej. Jednak czy człowiek po takich krzywdach, jakich doświadczył Jude, jest jeszcze w stanie żyć w społeczeństwie, nie pozostając przy tym dysfunkcyjnym? Czy człowiek jego pokroju jest w stanie być tak naprawdę szczęśliwym, bez demonów czyhających za rogiem, żeby zaatakować? I najważniejsze pytanie, nad którym siedzę już któryś dzień - czy każdego skrzywdzonego człowieka da się uratować?
„Nie można przekonać człowieka, aby żył dla samego siebie. Skuteczniejszą terapią byłoby wzmacnianie w ludziach potrzeby życia dla innych.”
Poza trudnościami psychicznymi, mamy tutaj również aspekt chorób fizycznych. I opisane zmagania z nimi także rujnują serce, ale pokazują, że zrobimy wiele, żeby zapomnieć o bólu, który nosimy w sercu. Pokazuje, że choroba psychiczna jest łatwiejsza do ukrycia, niż fizyczna ułomność.
„Ale czy nie jest tak, że każdy opowiada własne życie tylko jednej osobie?”
Chciałabym powiedzieć „Idźcie i czytajcie” ale nie mogę. Mogę pozostawić ostrzeżenie. Jednak musicie pamiętać, że to książka, która nie jest dla każdego, bo nie każdy doceni jej piękno tak samo, jak nie każdy będzie w stanie znieść jej okrucieństwo. Ja, jako osoba z zachwianym poczuciem moralności i wysokim progiem akceptacji bólu, wiłam się w agonii i bałam się, że wyłożę kopyta zanim dotrwam do końca. Więc wiem, że osoby wysoko wrażliwe będą miały ogromny problem przeżyciem tego dzieła. Bo boli, oddziałuje i rujnuje.
𝐌𝐚𝐥𝐞 𝐳𝐲𝐜𝐢𝐞 to książka, która znajduje się w topce książek mojego życia. Przepiękna, mądra, ogromnie potrzebna powieść o tym, ile może zmienić miłość - może być narzędziem do tworzenia, albo niszczenia. Powieść o tym, jak cisza może zabijać od środka, o tym ile w stanie jest zmienić rozmowa z przyjacielem. Przede wszystkim jednak, jest to książka, o której nie da się zapomnieć.
„Samo życie jest aksjomatem pustego zbioru. Zaczyna się od zera i kończy zerem.”
więcej Pokaż mimo toDziś będzie inaczej, będzie długo i osobiście.
Bo jak za pomocą słów mam Wam przekazać to, co czuję po skończeniu tego arcydzieła? Jak mogę pokazać Wam ogrom bólu i żalu, które zagnieździły się w mojej duszy, i które pozostaną w niej do końca życia? Jak mam żyć ze świadomością krzywd, jakie...
Przeczytałam lata temu i wróciłam z przyjemnością.
Przeczytałam lata temu i wróciłam z przyjemnością.
Pokaż mimo toMocna, naprawę dobra książka jak na 816 stron to czy się “przyjemnie”
Mocna, naprawę dobra książka jak na 816 stron to czy się “przyjemnie”
Pokaż mimo toDo przeczytania tej powieści namówiły mnie wszechobecne pozytywne opinie. Niestety - rozczarowałem się. Nadmuchana do niebotycznych rozmiarów ckliwa i przereklamowana książka. Nie poczułem więzi z żadnym z bohaterów, choć bardzo się starałem. Fenomen tej powieści jest dla mnie niezrozumiały.
Do przeczytania tej powieści namówiły mnie wszechobecne pozytywne opinie. Niestety - rozczarowałem się. Nadmuchana do niebotycznych rozmiarów ckliwa i przereklamowana książka. Nie poczułem więzi z żadnym z bohaterów, choć bardzo się starałem. Fenomen tej powieści jest dla mnie niezrozumiały.
Pokaż mimo toDobra książka.
Dobra książka.
Pokaż mimo to.
Autorka zabiera nas w bezwzględny świat Nowego Jorku, zupełnie inny niż ten, który tak dobrze znamy z serialu Przyjaciele. A nawiązuję do niego ponieważ tu również poznajemy paczkę przyjaciół: Willema, który próbuje swoich sił w aktorstwie; JB artystę - malarza; Malcolma, który jest architektem oraz Jude, który zostanie wkrótce wybitnym prawnikiem. Czterej mężczyźni, którzy są dla siebie wszystkim, a jednocześnie ranią się wzajemnie, a do tego życie ich nie oszczędza. Najbardziej cierpi jednak Jude, który ponad wszelką cenę chce być kochany i normalny, a boryka się z ogromnym cierpieniem fizycznym i psychicznym, a wszystko wiąże się z traumą z dzieciństwa. W zasadzie to o nim jest większa część książki, a losy pozostałych są tłem dla pokazania najpierw jego skrycia, a potem cierpienia oraz fizycznego zadawania sobie bólu poprzez cięcie się.
Kiedy przebrniemy przez nieco mozolny początek książka wciąga i odpycha nas jednocześnie. Autorka zrzuca na nas ogromny ciężar, rani emocjonalnie i niemal czujemy się jak jej bohaterowie - bezradni, może skrzywdzeni, a na pewno nadwyrężeni psychicznie.
Książkę polecam, ale nie każdemu. Jeśli masz w życiu gorszy okres to raczej odłóż lekturę na później, bo mimo dobrego pióra Yanagihary książka solidnie przygnębia.
.
więcej Pokaż mimo toAutorka zabiera nas w bezwzględny świat Nowego Jorku, zupełnie inny niż ten, który tak dobrze znamy z serialu Przyjaciele. A nawiązuję do niego ponieważ tu również poznajemy paczkę przyjaciół: Willema, który próbuje swoich sił w aktorstwie; JB artystę - malarza; Malcolma, który jest architektem oraz Jude, który zostanie wkrótce wybitnym prawnikiem. Czterej mężczyźni,...
To była trudna, poruszająca i zapadająca w pamięć książka
To była trudna, poruszająca i zapadająca w pamięć książka
Pokaż mimo toKażdy chyba spotkał się z opinią, że "Małe życie" jest książką, na której wylewa się morze łez, bo największe cierpienie opisuje w najpiękniejszy sposób. Sama byłam odbiorcą tylko tych pozytywnych recenzji i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że... to nie była dobra książka.
Opis sugeruje, że będzie to opowieść o czwórce przyjaciół z różnymi problemami, i tak też na początku jest, jednak autorka porzuca ten pomysł, jak i dwóch bohaterów. A szkoda, bo przedstawiła ich problemy naprawdę ciekawie, na tyle, że to nimi byłam najbardziej zainteresowana. Więcej miejsca i czasu w książce dostał Harold niż wymieniony na okładce Malcolm. Po zakończeniu uważam, że była to historia tylko Jude'a, któremu trochę towarzyszył Willem.
Co do historii Jude'a - miałam wrażenie, że autorka tworząc jego postać zrzuca na niego jak popadnie wszystkie okropieństwa tego świata. Wyszło to bardzo niewiarygodnie i "na siłę", więc współczucia z mojej strony było niewiele. Szczególnie, że praktycznie do końca chciał on pozostać tajemniczy, odrzucając pomoc, która napływała do niego z każdej strony.
Czy te 816 stron było niezbędne? Myślę, że nie. Większość książki czekałam na "to coś", o którym każdy mówił, a jak się już pojawiło, to książka się skończyła. Mimo, że styl pisania był dobry, to szło to tak topornie, że miałam ochotę to kilka razy porzucić. Rozległe opisy miejsc i sytuacji pozwalały wręcz zobaczyć to co wyobraziła sobie autorka, co mogłoby świadczyć o tym, że łatwo wczuć się w tą historię. Jednak z drugiej strony było niewiele opisów psychologicznych postaci, okazały się zbyt płytkie, aby móc się wczuć w ich losy. Według autorki dorastali - 18, 30, 50 lat, czego bym nie zauważyła gdyby nie to, że wspominała ich wiek, bo zachowania mieli takie same jak na początku.
Teraz gdy czytam te pozytywne opinie, zastanawiam się czy są o tym samym "Małym życiu" jakie przeczytałam ja. Z ogromnym rozczarowaniem muszę przyznać, że popularność tej książki niestety nie wynika z jej świetności.
Każdy chyba spotkał się z opinią, że "Małe życie" jest książką, na której wylewa się morze łez, bo największe cierpienie opisuje w najpiękniejszy sposób. Sama byłam odbiorcą tylko tych pozytywnych recenzji i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że... to nie była dobra książka.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOpis sugeruje, że będzie to opowieść o czwórce przyjaciół z różnymi problemami, i tak...
Miałam kilka podejść, ale nie moglam przebrnąć przez całość. Przez falę hajpu na instagramie, postanowiłam zaprzeć się i sprawdzić, czy to faktycznie tak dobra książka. Dokończyłam i przynajmniej mogłam wyrobić sobie zdanie. Oto ono: to nie jest dobra książka.
Dlaczego?
Autorka porzuciła dwóch (moim zdaniem najlepiej zapowiadających się bohaterów - Malcolma i JB). Zaczela swoją opowieść od równego podziału uwagi na czterech przyjaciół, ale później zmieniła swój zamysł, jakby całkowicie zapomniala, jak rozpoczęła książkę. Malcolm staje się przezroczysty, JB tylko momentami wskakuje i staje się bohaterem epizodów.
Mnóstwo opisów nieistotnych wydarzeń, ale niewiele miejsca na tlo psychologiczne postaci. Zamiast poznawania tras spacerów, wolałabym mieć sygnały, dzięki którym mogę zbudować swój obraz postaci i opinię o nich. Pomimo spędzenia z nimi wieeeelu godzin, pozostały one dla mnie praktycznie bez wyrazu. O willemie mogę powiedzieć tylko tyle, że był to sympatyczny gość. No cóż.
Momenty, w których żal ściska człowieka za gardło zostały opracowane na banalnych schematach (niespodziewana śmierć w najlepszym momencie zycia; śmierć z powodu raka mózgu; zawał serca). Książka jest dołująca i nic poza tym.
Sama historia dzieciństwa Jude'a nierzeczywista. Bo czy to jest chociaż minimalnie możliwe, że prawie przez dekadę trafiał na samych gejów-pedofili w różnych miejscach Stanów i najróżniejszych placówkach?
No i postać Jude'a w dorosłości... Przez jego ciągle kłamstwa w stosunku do serdecznych mu ludzi nie potrafiłam poczuć do niego nawet odrobiny sympatii.
Bromance Willema i Jude'a pojawił się jakoś tak nagle i do końca pozostał dla mnie sztuczny (prawdopodobnie dlatego, że autorka wolała poświęcić tekst opisom filmów Willema, zamiast emocjom obu mężczyzn).
W sumie nie wiem, dlaczego daję aż 3/10. Chyba instagramowy hajp dalej na mnie oddziałuje.
Miałam kilka podejść, ale nie moglam przebrnąć przez całość. Przez falę hajpu na instagramie, postanowiłam zaprzeć się i sprawdzić, czy to faktycznie tak dobra książka. Dokończyłam i przynajmniej mogłam wyrobić sobie zdanie. Oto ono: to nie jest dobra książka.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDlaczego?
Autorka porzuciła dwóch (moim zdaniem najlepiej zapowiadających się bohaterów - Malcolma i JB)....