Konstrukt

Okładka książki Konstrukt Michał Ferek
Okładka książki Konstrukt
Michał Ferek Wydawnictwo: Michał Ferek horror
210 str. 3 godz. 30 min.
Kategoria:
horror
Wydawnictwo:
Michał Ferek
Data wydania:
2024-01-19
Data 1. wyd. pol.:
2024-01-19
Liczba stron:
210
Czas czytania
3 godz. 30 min.
Język:
polski
Średnia ocen

8,3 8,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,3 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
103
58

Na półkach:

Wyobraźnia na cybernetycznym propsie.
Czasami zastanawiam się, co kieruje autorem, który z uporem maniaka wkłada w swoją powieśc elementy ekstremy, choć historia, wybudowana na podwalinach całkiem ciekawych i nietuzinkowych pomysłów, legend, doniesień prasowych, obroniłaby się z powodzeniem w gatunkowym mainstreamie. Tym większą konsternację budzi we mnie użycie tych środków, gdy wydają się one... nie do końca uzasadnione. Tak właśnie jest z powieścią "Konstrukt". Drugą już moją wyprawą, w kierunku nieco kinowej, nieco kliszowej krainy Ferekville. Cuchnącej plastikową wonią celuloidu, palącego się wewnątrz niesprawnego projektora kinowego. Świata pachnącego wonią krwi i taniej whisky, wołowiny i popcornu, potu i seksu...
To gorzkie zdanie na początku, oddaje subtelną gorzkość, posmak, który czuję na przypomnienie niepotrzebnych scen z udziałem mordowanej, ciężarnej kobiety. Pewnie usłyszę, że chodzi o ukazanie diabolizmu i ogromu zepsucia, tylko środek jest moim zdaniem użyty tutaj na wyrost. Tak, jakby ekstrema wsadzona została na zasadzie zbyt ostrej i nie pasującej moim zdaniem przyprawy, no bo przecież musi być. Otóż nie musi. I prawie psuje mi w ustach całe danie. O wiele ciekawiej wypada prolog, zapowiadający jakby zupełnie inny klimat niż ten, który dostajemy, obrzydliwy, a jednak... jakby nieco bardziej... udany. Dla uspokojenia. Nie gustuję w tasiemcach z fast foodu, lecz muszę przyznać, że pomysł o wiele mocniej do mnie trafia, jako fabularny środek. Ciężarne zabijane już widziałem (a raczej czytałem). Z kilka razy.
No, tyle tytułem nagany. Moim zdaniem w tym jednym, no, może dwóch momentach, powieść zgrzyta. Pozostałe zgrzytanie natomiast, na szczęscie jest jazgotem trybików rodem z filmu "Tetsuo: Żelazny Człowiek" z 1989 roku, w reżyserii niejakiego Shin'ya Tsukamoto, do jego własnego scenariusza i znakomitej, industrialnej muzyki Chu Ishikawy. Obrazu kultowego i surealistycznego w formie.
Ferek jednak, przybliża nam motyw człowieka połączonego z maszyną nie tak artystycznie, w zdecydowanie uproszczonym, puplowym anturażu, stanowiącym dla mnie, coś jakby jego znak rozpoznawczy.
Mnogość postaci, którą odnajdujemy w książce, nie wydaje się czytelnika przytłaczać i raz jeszcze na czoło wychyla się historia rodem z amerykańskiego brukowca. Tym razem jednak mamy eksperymenty rządowe, Roswell, testy na ludziach i indiańskie legendy. Wszystko to natomiast, podane jest smakowicie, ciekawie i na szczęście, nie od razu. Dozując i zachowując niektóre niespodzianki na koniec, autor buduje swoją historię, trochę po mastertonowsku. Jego bohaterowie, zwłaszcza Karen, traktują nadnaturalny uśmiech losu, jako niezmiernie pozytywną zmianę w ich do tej pory nieudanym życiu. A kiedy pojawiają się pierwsze objawy, że coś jest stanowczo nie tak, z uporem maniaka ignorują kolejne oznaki i idą w zapartego, coraz bardziej napędzając śruby piekielnej machiny. Ignorując doniesienia z całego świata (swoją drogą i one kojarzą mi się z najbardziej ulubionymi dziełami Grahama).
Z drugiej strony, mamy i niezwykle interesujący, symbiotyczny związek maszyny z mężczyzną, którzy w osobliwym dialogu, prowadzonym bez przerwy, urozmaicają nam wyprawę Konstrukta na wschód, ku jego przeznaczeniu. Ten marsz, raz po raz przecinający w krótkich interwałach pozostałe rozdziały to coś, na co niezmiernie czekałem. Świetnie wykorzystane motywy, wydały mi się iście spielbergowskie, choć samotnego chłopca imieniem Elliot, zastąpiła tu... głowa zabitego w wypadku samochodowym mężczyzny, który marzy jedynie o tym, żeby umrzeć i nie mieć już żadnych marzeń, czy snów.
Michał Ferek posiada doprawdy diaboliczne poczucie humoru i niejeden raz udowadnia to w soim "Konstrukcie".
Reasumując, nie zgadzam się, że książka ta, nie mogła być odpowiednią potrawą dla wszystkich. To raczej autor trzyma się kurczowo grozy ekstremalnej, choć w jego najnowszej książce nie dostrzegam podstaw, aby tak czynić. Poza tym jednym przytykiem jednak, była to znakomita lektura, obfitująca w znane mi już z "Paktu Milczenia" zwroty akcji, jak i niezmiernie interesujące rozwiązanie, w postaci kilku epilogów, dających szansę na dokładkę, w tej klimatycznej i bardzo amerykańskiej jadłodajni, sąsiadującej z drogą stanową. I owszem. Kawa jest tutaj nadal za darmo. Ale za cenę ryzyka, że będzie to ostatnia filiżanka w Twoim życiu.

Wyobraźnia na cybernetycznym propsie.
Czasami zastanawiam się, co kieruje autorem, który z uporem maniaka wkłada w swoją powieśc elementy ekstremy, choć historia, wybudowana na podwalinach całkiem ciekawych i nietuzinkowych pomysłów, legend, doniesień prasowych, obroniłaby się z powodzeniem w gatunkowym mainstreamie. Tym większą konsternację budzi we mnie użycie tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
505
498

Na półkach:

Przepyszna lektura, świetna zabawa. Ciekawy pomysł na fabułę. Jedna rzecz mi tylko przeszkadzała chociaż z reguły nie zwracam na to uwagi - ilość literówek zwalała z nóg.

Przepyszna lektura, świetna zabawa. Ciekawy pomysł na fabułę. Jedna rzecz mi tylko przeszkadzała chociaż z reguły nie zwracam na to uwagi - ilość literówek zwalała z nóg.

Pokaż mimo to

avatar
984
432

Na półkach: , , ,

„Ze zdziwieniem obserwowali, jak konstrukt okręca głowę kobiety z taką łatwością, jak zwykłą nakrętką od plastikowej butelki. Kark zaskrzypiał i strzelił, a ukręcona skóra zrolowała się, po czym pękła. Obrócił głową […] kilkukrotnie wokół własnej osi, aż w końcu uniósł za włosy wyrywając od ciała wraz z częścią kręgosłupa szyjnego. Z ciała przypominającego wyciśniętą tubkę wystrzelił gejzer krwi, wraz z sercem i buzującymi arteriami.”

„Głowa na chwilę opadła, lecz szybko powstała, kiedy kłębowisko przewodów niczym szukające pożywienia glisty podłączyły się przez szyję do pnia mózgu i tworząc od zewnątrz swoistą, nitkowaną skorupę chroniły głowę [...] jak hełm."

Horror ekstremalny to podgatunek, którego nie da się wyrzucić z głowy. Nieważne, co byś robił i co czytał, w głębi duszy wiesz, że prędzej czy później znowu zapuścisz się w rejony literatury grozy, do miejsc i momentów, których wielu czytelników unika. Ta chorobliwa ciekawość sprawia, że chcesz wiedzieć więcej, masz ochotę przekraczać kolejne tematy tabu i w efekcie sięgasz po jeszcze ostrzejszych pisarzy.

Ekstrema w Polsce nigdy nie cieszyła się ogromnym zainteresowaniem i widać jak zainteresowanie tym podgatunkiem spada, jednak nie sposób zanegować faktu, że mamy w kraju kilku interesujących pisarzy tego nurtu. Piszą, wydają innych pisarzy i za wszelką cenę trzymają ten mały płomień, który chcą rozpalić w innych.

Jednym z tych pisarzy, o którym zawsze z chęcią wypowiem się na forum publicznym jest Michał Ferek. Człowiek w pełni oddany temu, co robi i autor ekstremy z prawdziwego zdarzenia. Podczas gdy kilku innych odpuściło, on z uporem godnym podziwu pisze dalej zaskakując nas z roku na rok kolejnymi powieściami. Dał się poznać poprzez mocny animal horror pt. „Żabi król”, następnie dwukrotnie poharatał nasze wnętrzności za pomocą Roya, narratora „Świntucha” (inny tytuł „Wyspa rozkładu”, by ostatecznie zaskoczyć nam bezkompromisową ekstremą jaką jest „Konstrukt”.

Prezentowany tu „Konstrukt” to historia, która będzie zaskoczeniem dla wszystkich obracających się w horrorze ekstremalnym i orbitujących wokół jego pierścieni. Ferek jest autorem, który przyzwyczaił mnie do bogatej wyobraźni i nietuzinkowych pomysłów, jednak nie spodziewałem się, że jego najnowsza powieść będzie specyficznym połączeniem splatterpunku i science-fiction. Michał wziął na warsztat kilka pomysłów, które na pierwszy rzut oka wydają się być oddalone od siebie o lata świetlne, i przy pomocy swoich zdolności stworzył coś, co dosłownie urywa głowę.

Jesteście w stanie wyobrazić sobie zaawansowanego robota z rozkładającą się głową nieboszczyka, który biega po okolicy i zabija ludzi? A może temat obcych ras z dalekiego kosmosu, które nas otaczają, ale nie są widoczne? W rękach kogoś takiego jak Ferek, ta pozorna abstrakcja nabiera nagle ogromu kolorów, które w pełnym słońcu świecą się niczym mechaniczny robot. Michał po raz kolejny zabiera nas w podróż po Stanach Zjednoczonych i pokazuje, że w jego wyobraźni nie ma rzeczy niemożliwych.

„Konstrukt” to nie tylko pomysły rodem z filmów science-fiction. W swojej najnowszej książce Ferek prezentuje nam wszystko to, za co pokochaliśmy jego twórczość. Trup ściele się gęsto, dynamika ścisłe łączy się z hektolitrami świeżej krwi, opisy wykręcają wnętrzności na drugą stronę, a kilka akcji na stałe wypala się w głowie czytelnika. Michał po raz kolejny nie bierze jeńców udowadniając, że jego ekstrema to nie są żadne rurki z kremem, lecz bezkompromisowa jazda bez trzymanki, którą przeżyją tylko nieliczni.

Myślę, że sama fabuła zasługuje na większe uznanie. Autor prowadzi nas przez trzy osobne historie, które w toku fabuły okazują się ze sobą ściśle powiązane. Coś, co na początku wydawało się jedynie małym przypadkiem, odgrywa później bardzo istotną rolę jakiej większość mogła się nie spodziewać.

„Konstrukt” nie jest książką dla każdego i zdecydowanie odradzam lekturę czytelnikom, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z horrorem ekstremalnym. Ferek pisze dla ludzi, którzy nie boją się opisów poszatkowanego mózgu, czy też kosiarki ściągającej z głowy fragmenty czaszki. To czysta rozrywka, która zapewni wam frajdę na kilka kolejnych dni.

Na chwilę obecną książka jest wydana w trybie self, jednak ptaszki ćwierkają, że zbliża się pełnoprawne papierowe wydanie powieści. Jako ultrafan papieru doceniam fakt, że książka znajdzie się na półce obok innych dzieł Ferka i mocno kibicuję, by w tym roku zasypał nas kolejnymi publikacjami.

Na sam koniec chciałbym podziękować autorowi za bezustanne zaufanie i możliwość przedpremierowego przeczytania powieści. Wierzę w talent Michała i myślę, że wy też powinniście zaufać jego ekstremie.

„Ze zdziwieniem obserwowali, jak konstrukt okręca głowę kobiety z taką łatwością, jak zwykłą nakrętką od plastikowej butelki. Kark zaskrzypiał i strzelił, a ukręcona skóra zrolowała się, po czym pękła. Obrócił głową […] kilkukrotnie wokół własnej osi, aż w końcu uniósł za włosy wyrywając od ciała wraz z częścią kręgosłupa szyjnego. Z ciała przypominającego wyciśniętą tubkę...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    13
  • Przeczytane
    4
  • Posiadam
    1
  • 2024
    1
  • PDF
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Konstrukt


Podobne książki

Przeczytaj także