-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-10
2024-05-10
„Furyborn. Zrodzona z furii” to książka o dwóch bohaterkach, które chadzają bardzo różnymi ścieżkami, zupełnie, jak koty, a także pochodzą z bardzo różnych czasów. Do sięgnięcia po tą przepięknie wydaną powieść Claire Legrand skusiły mnie opinie blogerek, które już wcześniej miały okazję ją przeczytać. Nie mogłam tak zwyczajnie odpuścić, zwłaszcza, kiedy była to tematyka, którą lubię i cenię. Bardzo cieszy mnie fakt, że fantastyka coraz lepiej radzi sobie na naszym rynku, a jej wachlarz jest szeroki i myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Czy może być coś lepszego niż książka zawierająca magię żywiołów, proroctwa, anioły, politykę, różnorodne postacie i romans? Jedna przepowiednia połączyła dwie dziewczyny, które dzieliło aż tysiąc lat, to niesamowite prawda?
W książce autorstwa Claire Legrand pod tytułem „Furyborn. Zrodzona z furii” mamy dwie główne bohaterki. Rielle Dardenne przez całe życie była zmuszona ukrywać, kim jest, rzadkością jest posiadanie magicznej mocy, ale niespotykane i niebezpieczne jest władanie wszystkimi żywiołami. Istniała pewna przepowiednia, która zwiastowała nadejście Królowej Słońca, która ma ocalić świat przed zagładą, którą ma sprowadzić Krwawa Królowa. Którą z nich okaże się Rielle? Czy uda jej się przejść próby? Eliana Ferracora to łowczyni nagród, która zabija każdego napotkanego buntownika, jest zacięta i nikogo nie słucha, ale gdzieś w środku ma dobre serce. W tym świecie jest to jedyny sposób na przetrwanie, dopóki rodzina Eliany nie rozpadnie się, a ona zmuszona będzie naprawdę spojrzeć na wszystko, co ją otacza w zupełnie innym świetle. Elianna spotyka mężczyznę, który zawiera z nią umowę mającą na celu odnalezienie jej matki, jeśli ona mu pomoże. Czy łowczyni uda się odkryć prawdę o sobie i uratować przybraną matkę?
„Furyborn. Zrodzona z furii” czyta się jak high fantasy z przeznaczeniem dla dorosłych, podobało mi się zestawienie dwóch głównych bohaterek. Podobało mi się, że postacie były szare i niejednoznaczne pod względem moralnym. Na uznanie zasługuje budowa świata, a także szybka i ciągła akcja. Skończyło się na tym, że całkowicie zatraciłam się w tekście i polubiłam wielu bohaterów. Uważam, że Claire Legrand przedstawiła tą historię w sposób liryczny i niezwykle mądry, jej styl jest przystępny dla czytelnika. Claire Legrand potrafi z ogromną łatwością wpłynąć na czytelnika i sprawić, że z ogromną uwagą podchodzi do lektury i bardzo trudno mu się jest od niej oderwać. „Furyborn. Zrodzona z furii” była przepełniona intrygującymi i wielowymiarowymi postaciami. Rielle była kobietą dość kontrowersyjną, wypędzoną ze świata, nie potrafiła zaspokoić swego głodu uwagi, podziwu, władzy i miłości, ale myślę, że jest po prostu dziewczyną o magicznych mocach, która próbuje uporządkować swoje sprawy. Eliana ma osobowość i to bardzo intrygującą, w przeciwieństwie do Rielle, jej nie obchodzi, co myślą o niej ludzie nienależący do jej rodziny. To największy kontrast pomiędzy nimi, dwie królowe, które dzieli tysiąc lat, ale w jakiś sposób ich losy splatają się, aby zadecydować o losach świata, czy to nie brzmi magicznie? Jeśli lubisz zdrady, zakazane romanse, magię, złe kobiety i strony przepełnione akcją to jest to książka dla ciebie.
„Furyborn. Zrodzona z furii” to książka o dwóch bohaterkach, które chadzają bardzo różnymi ścieżkami, zupełnie, jak koty, a także pochodzą z bardzo różnych czasów. Do sięgnięcia po tą przepięknie wydaną powieść Claire Legrand skusiły mnie opinie blogerek, które już wcześniej miały okazję ją przeczytać. Nie mogłam tak zwyczajnie odpuścić, zwłaszcza, kiedy była to tematyka,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Rak” jest jak choroba, działa długo, podstępnie, wiedząc jak ukrywać swoją obecność i kolejne czyny. Tutaj mamy historię człowieka, który niczym niebezpieczna i śmiercionośna choroba rozprzestrzenił się w społeczeństwie ukrywając swoją prawdziwą twarz. Ten precedens trwał aż czternaście lat. Ta historia została oparta na faktach autentycznych i to jest tutaj właśnie przerażające. Stalker z Tindera, spotkanie z tym człowiekiem niosło brutalne konsekwencje. Jak wiele kobiet zostało oszukanych i zniszczonych przez niego? Manipulacja, żerowanie na słabych, bezbronnych, potrzebujących pomocy nie brzmi dobrze, ani chwalebnie. Grzegorz Filarowski i Nadiia Szagdaj postanowili pokazać z jak wielką łatwością można zniszczyć drugiego człowieka, odrzeć ze wszystkiego, co dobre i piękne. Czy do takiej książki można podejść bez emocji?
Tym negatywnym bohaterem książki autorstwa Grzegorza Filarowskiego i Nadii Szagdaj pod tytułem „Rak” jest Iwo Rak, człowiek, który zdawał się myśleć o sobie, jakby był ponad wszystkimi. Czuł się panem władającym potężną mocą, jaką jest manipulacja i zniszczenie. Wyszukiwał kobiety mające pieniądze, samotne, które w jakimś momencie swojego życia były słabsze, podatne i pragnęły znaleźć kogoś u swojego boku, kto sprawi, że życie nabierze jaśniejszych barw, stanie się lepsze, przepełnione miłością. Oszukiwał, mamił, dawał nikłe poczucie bezpieczeństwa, wsparcia, które okazywało się ułudą. Myślał, że będzie nieuchwytny, że szantażem, groźbą i przemocą wymknie się wszystkim dookoła. Jego idealny plan miał jednak pewną lukę, nie przewidział, że trafi na godnego sobie przeciwnika. Czy znajdzie się ktoś kto sprawi, że dosięgnie go wymiar sprawiedliwości?
„Rak” to mroczna i brutalna historia, która mocno mną poruszyła, ponieważ każda z nas mogła trafić na takiego człowieka i przejść przez prawdziwą gehennę. Człowiek, któremu zawierzyły okradł je nie tylko z pieniędzy, ale także z własnej godności. Miłość się kończyła, tak samo jak pieniądze, które zabierał, kiedy ofiary zapragnęły ich zwrotu do gry wkraczał potwór w ludzkiej skórze. Toksyczny, złowieszczy, manipulant, kontrolujący i osaczający, nieczujący respektu przed użyciem siły fizycznej względem kobiety. Całe szczęście, że znalazł się ktoś, kto nie miał zamiaru zostawić tej sprawy samej sobie. Zaczął zbierać materiały dowodowe i nie poddał się, poszukiwał pokrzywdzonych kobiet, aby przekonać je do działania, bo tylko w taki sposób można było postawić się tyranowi. „Rak” to powieść, o której nie przestaje myśleć, starałam się zebrać moje przemyślenia i emocje, które czułam podczas lektury w całość, aby nadać mojej recenzji właściwy ton. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że jeden człowiek, który pozornie nie wyróżnia się z tłumu może być oprawcą bez sumienia i serca. Nie można pozwolić przemocy wygrać, rozprzestrzeniać się niczym chorobie, trzeba walczyć, mówić o tym głośno i zastosować drastyczne wręcz środki porównywalne do przyjmowanej przy nowotworze chemioterapii. Walka z socjopatą przesiąkniętym najgorszymi cechami nie będzie łatwa. Autorzy świetnie rozrysowali rysy psychologiczne zarówno negatywnego bohatera, jak i pokrzywdzonych przez niego kobiet. Oczekuję kontynuacji i finału „Raka”, mam nadzieję, że wkrótce się pojawi.
„Rak” jest jak choroba, działa długo, podstępnie, wiedząc jak ukrywać swoją obecność i kolejne czyny. Tutaj mamy historię człowieka, który niczym niebezpieczna i śmiercionośna choroba rozprzestrzenił się w społeczeństwie ukrywając swoją prawdziwą twarz. Ten precedens trwał aż czternaście lat. Ta historia została oparta na faktach autentycznych i to jest tutaj właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Mroczne dziedzictwo” to książka, która wytrąciła mnie z równowagi do tego stopnia, że zaniemówiłam, kiedy zamknęłam ostatnią stronę. Jestem przekonana, że znacie cykl Mroczne Umysły i jego bohaterkę Ruby. Alexandra Bracken postanowiła ponownie powrócić do świata, w którym, dzieci mogły stać się niebezpieczne, za sprawą umiejętności, jakie posiadały. Jak można było do tego dopuścić? Czasami zastanawiałam się, jak można było doprowadzić do takich szkód? Tworzenie obozów dla Psi było niedopuszczalne, byłam ciekawa, jak po czymś takim kraj może się odbudować? Zastanawiałam się, czy autorce po raz kolejny uda się wywołać we mnie tak wiele emocji i się nie pomyliłam, potrafiła po raz kolejny sprawić, że zaniemówiłam.
Główną bohaterką książki autorstwa Alexandry Bracken pod tytułem „Mroczne dziedzictwo” jest Suzume „Zu” Kimura to osiemnastoletnia dziewczyna, która wiele przetrwała w swoim życiu. Po tym mrocznym czasie przyjęła rolę przedstawiciela Rządu Tymczasowego, walczy ile tylko posiada sił o to, by tacy, jak ona posiadali swoje prawa. Walczy o PSI, aby żadne uprzedzenia i krzywdzące oceny nie dotknęły już nikogo więcej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zamach, za który staje się odpowiedzialna. Musi zrobić wszystko, co tylko może, aby oczyścić swoje imię. W tej walce nie jest jednak sama, towarzyszą jej Priyanka i Roman, którzy także są Psi. Czy będą wobec niej lojalni, czy też zdradzą ją, kiedy tylko nadarzy się taka okazja? Ile sekretów odkryje dziewczyna? Czy uda jej się zawalczyć o swoją przyszłość? Ile istnień przyjdzie jej ocalić?
„Mroczne dziedzictwo” to książka, której akcja rozgrywa się pięć lat po tym, jak dzięki Ruby wszystko miało się zmienić. Retrospekcje sprawiły, że powieść stała się dla mnie jeszcze bardziej interesująca. Różni się od oryginalnej trylogii, kręci się wokół innych spraw, takich jak polityka, która potrafi namieszać i utrudnić życie bohaterów. Nie czytam może już tyle powieści dystopijnych, ale Alex Bracken po raz kolejny sprawiła, że ta historia wywarła na mnie ogromne wrażenie. Sprawiła, że poczułam to samo, co Zu, co wszyscy bohaterowie. Bohaterka przeszła ogromną przemianę, nie dało się nie zauważyć, że cierpi na zespół stresu pourazowego. Po tym wszystkim, przez co przeszła, w jaki sposób jej myśli są kształtowane poprzez posiadane doświadczenia i ideały wypadło bardzo wiarygodnie. „Mroczne dziedzictwo” ukazuje, jak pejzaż polityczny jej dystopijnych Stanów Zjednoczonych jest naprawdę przerażający. To świat, w którym pewien typ jednostek żyje w strasznych okolicznościach, a korupcja i współudział w tym jest ogromny, co gorsza podtrzymuje ten cykl. Zupełnie, jakby nie dało się go przerwać, ta machina sięga zbyt głęboko. Byłam zła, załamana z powodu tych, którzy ponosili konsekwencje, był to tak surowy portret, który wydawał mi się tak prawdziwy, że nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie się stało.
„Mroczne dziedzictwo” to książka, która wytrąciła mnie z równowagi do tego stopnia, że zaniemówiłam, kiedy zamknęłam ostatnią stronę. Jestem przekonana, że znacie cykl Mroczne Umysły i jego bohaterkę Ruby. Alexandra Bracken postanowiła ponownie powrócić do świata, w którym, dzieci mogły stać się niebezpieczne, za sprawą umiejętności, jakie posiadały. Jak można było do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Łatwopalna” to niesamowita powieść Ludki Skrzydlewskiej, która budziła moją ciekawość. Bardzo lubię pióro autorki i kiedy tyko mogę staram się poznać każdą historię, którą stworzy. Uwielbiam sposób, w jaki tworzy swoich bohaterów i sprawia, że tak bardzo się ich docenia. Wierzy się w ich każdy gest i uczucie, obserwuje się każdą zmianę, jaka w nich zachodzi. To sprawia mi największą przyjemność, delektowanie się historią, która potrafi poruszyć serce. Bohaterka żyje z traumą, która potrafi podciąć skrzydła. Czy zatraci się w niej, czy może będzie potrafiła sobie przebaczyć?
Główną bohaterką książki autorstwa Ludki Skrzydlewskiej pod tytułem „Łatwopalna” jest Delaney Fox, młoda kobieta, która żyje z traumą, obwinia się o to, że w pożarze rodzinnego domu zginął jej brat. Te tragiczne wydarzenia miały miejsce, kiedy była dzieckiem, a mimo to nie potrafi się z tym pogodzić. Czuje się odpowiedzialna za wybuch pożaru, a czas, który mija nie zmienia tego faktu. Minęło tak wiele lat, a ona przeżywa to wszystko w koszmarach, czy będzie miała szansę, aby sobie wybaczyć? Ogień w niej pozostał i przypomina o sobie w dniu, kiedy płonie dom jej przyjaciółki. Wewnątrz zniszczonego budynku odnalazła wiadomość skierowaną wprost dla niej, lisią maskę, która jest oszpecona w taki sam sposób, jak jej twarz. Kto podpala budynki związane z Delaney? Czy uda jej się odkryć tożsamość podpalacza? Czy nowy sąsiad strażak pomoże jej w tym zadaniu?
„Łatwopalna” to historia bohaterki, która posiada spory bagaż doświadczeń pomimo młodego wieku. Straciła brata z czym nigdy tak do końca się nie pogodziła, a teraz jeszcze wspólnie z Daxem musi rozwikłać zagadkę tajemniczych podpaleń, które mają z nią coś wspólnego. Delaney ma na swoim ciele wiele blizn, jedna znajduje się na twarzy, co stało się przyczyną szykan i szyderstw. Ma też zaniżone poczucie własnej wartości, nie uważa się za atrakcyjną, czy wartą tego, by się z kimś związać. Relacja między tą dwójką rozwija się stopniowo, nieśpiesznie, a przede wszystkim naturalnie, zważywszy na to, z czym się mierzyła bohaterka. Ludzie mają własne demony, czasami nie potrafią je zwalczyć, ani pozwolić im odejść. „Łatwopalna” to nie tylko romans z elementami paranormalnymi, ale także zetknięcie się z ludzką podłością. Ludka Skrzydlewska zadbała o niebezpieczeństwo, ciekawą zagadkę, śledztwo, które nie jest tak oczywiste, czy bohaterom uda się doprowadzić je do końca?
„Łatwopalna” to niesamowita powieść Ludki Skrzydlewskiej, która budziła moją ciekawość. Bardzo lubię pióro autorki i kiedy tyko mogę staram się poznać każdą historię, którą stworzy. Uwielbiam sposób, w jaki tworzy swoich bohaterów i sprawia, że tak bardzo się ich docenia. Wierzy się w ich każdy gest i uczucie, obserwuje się każdą zmianę, jaka w nich zachodzi. To sprawia mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
Znacie twórczość Daniela Komorowskiego? Tak, to ten pan „od wikingów”, tym razem postanowił nas zaskoczyć, czymś zupełnie innym. Nadal możemy się spodziewać powieści historycznej, lecz na zupełnie innym, naszym, rodzimym podwórku. Zaskoczeni? Z chęcią pozwoliłam na podróż w czasie, wiedziałam, że autor posiada styl, który wciągnie czytelnika w fabułę, byłam ciekawa, czy w przypadku tej książki, poczuję to samo. „Mieszko wyjście z cienia” ukazuje dzieje Piastów, czy zyska równie ogromną sympatię, jak poprzednie książki Daniela Komorowskiego?
W książce „Mieszko wyjście z cienia” dowiadujemy się, że księstwem władanym przez Piastów zarządzał Siemomysł, trwają przygotowania do ślubu jednego z jego synów Czcibora. Już w tamtych, tak odległych czasach chciano za pomocom ożenku wzmocnić wpływy i władzę. Musiał więc być dobrze zaplanowany, aby był jak najkorzystniejszy dla księstwa. Siemomysł miał jeszcze dwóch synów, Pokujema i wygnanego Mieszka. Ogromnym ciosem okazałą się choroba, która dopadła Siemomysła, jego życzeniem było, aby nie, kto inny, ale właśnie Mieszko przejął władzę. Bracia postanowili się zjednoczyć i wyruszyć na poszukiwania wygnanego Mieszka, czy uda im się go odnaleźć nim inni zwietrzą ich słabość?
„Mieszko wyjście z cienia” to książka napisana na wysokim poziomie przez doświadczonego autora, który ma szerokie grono odbiorców. Z całą pewnością czyta się ją równie dobrze, jak powieści o synach Ragnara. Jeśli macie obawy, czy ta Książa może nie przypaść wam do gustu, nie musicie się obawiać. To zupełnie nowa historia, która ukazuje wykreowane watki obyczajowe, jak i okrutne walki, czy postać tajemniczego Dagome. Myślę, że miłośnicy wierzeń słowiańskich Take znajdą tutaj coś dla siebie, w końcu historia, która rozgrywa się na łamach powieści ma miejsce przed przyjęciem wiary chrześcijańskiej. Ciekawie było przeczytać o różnych ceremoniach, zwyczajach, czy bóstwach. Daniel Komorowski zbadał temat bardzo dogłębnie, przy czym wplótł go doskonale i z precyzją w swoją opowieść. „Mieszko wyjście z cienia” to opowieść, która z pewnością niejednokrotnie was zaskoczy, mamy tutaj intrygi, tajemnice do rozwiązania i zwroty akcji, których nie powstydziłby się sam Ragnar. Akcja książki jest dynamiczna, z przyjemnością do niej wracałam, autor ma niezwykle wciągający styl, polecam wam jego twórczość serdecznie.
Znacie twórczość Daniela Komorowskiego? Tak, to ten pan „od wikingów”, tym razem postanowił nas zaskoczyć, czymś zupełnie innym. Nadal możemy się spodziewać powieści historycznej, lecz na zupełnie innym, naszym, rodzimym podwórku. Zaskoczeni? Z chęcią pozwoliłam na podróż w czasie, wiedziałam, że autor posiada styl, który wciągnie czytelnika w fabułę, byłam ciekawa, czy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
Olivia Wildenstein potrafi z łatwością pogruchotać czytelnikowi serce. Czytając pierwszy tom cyklu Aniołowie Elizjum nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak chce rozegrać tą historię. Nie chciałam tego robić, miałam szczerą nadzieję, że trzyma w rękawie małego asa, którego będzie chciała użyć podczas kolejnej książki. „Dziecko Elizjum” to drugi tom cyklu Aniołowie Elizjum, bardzo długo na niego czekałam i za nic na świecie nie mogłam go odpuścić. „Pióro” wywołało we mnie tak wiele emocji, że nie mogłam sobie z nimi dać rady, miałam książkowego kaca. Bardzo lubię książki o aniołach, zawsze intryguje mnie podejście do tego tematu i kreacja stworzona przez autorów. Jeden motyw może zostać użyty i przedstawiony w tak różny sposób, że sprawi, że stanie się czymś zupełnie nowym. Intrygującym w odbiorze, odświeżającym i budzącym w nas emocje. Zabierając się za tą książkę zachęcam was do sięgnięcia w pierwszej kolejności po „Pióro”, aby lepiej zrozumieć historię i niczego nie pominąć.
Główną bohaterką książki autorstwa Olivii Wildenstein pod tytułem „Dziecko Elizjum” jest Celeste zerwała kontakt z aniołami po tym tragicznym wydarzeniu, które pozostawiło w jej sercu pustkę. Wypełniła się poczuciem winy i goryczą. Ostatnie cztery lata dziewczyna spędziła poza anielskimi obowiązkami, zapisała się na studia, robiła wszystko, aby wyrzec się swoich obowiązków. Celeste nie ma nic przeciwko osiedleniu się w przyziemnym stylu życia, którym się cieszyła, nawet, jeśli oznaczało to naznaczenie jej, jako upadłego anioła.
Kiedy kolejne tragiczne wydarzenie uderza i burzy jej pozornie poukładane życie, Celeste staje twarzą w twarz z mężczyzną, którym gardzi najbardziej na świecie, ten, który odpowiada za śmierć jej przyjaciółki. Ktoś, kogo nienawidzi każdym piórem na skrzydłach. Asher, w poczuciu obowiązku wobec pewnej osoby, jest zdeterminowany, aby Celeste zebrała swoje pióra i wstąpiła do Elizjum. Nie potrafi wyrzucić jej z głowy, ani z serca. Co się wydarzy między tą dwójką? Czy Asher ma wobec niej szczere zamiary? Czy Celeste zmieni zdanie i będzie zbierała pióra zamiast je tracić?
„Dziecko Elizjum” zabiera nas poza Nowy Jork i Elizjum, autorka ukazuje nam, że anielski świat jest znacznie większy niż z początku mogliśmy sądzić. Poszerzenie wykreowanego świata jest wspaniałe, jeszcze bardziej bujne, cieszę się, że mogliśmy dostrzec inne gildie anielskie. Z początku Asher budził we mnie skrajne emocje, ale im posuwałam się w lekturze dalej, tym lepiej mogłam go poznać. Stał się interesujący, okazuje się, że jest to bardzo złożona postać. Mogłam odczuć jego udrękę i ciężar poczucia winy, które dźwigał przez lata. Postrzegał swoje działania tak, jakby niszczył czcigodnego Anioła i budził w nim wadliwego człowieka. Celeste jest równie bystra i nadal dzieli się swoimi przemyśleniami, jednocześnie rzucając wyzwanie tradycjom i wartościom, które od dawna są niezmienne. Nie może się doczekać, kiedy straci skrzydła, w końcu pożegna się ze światem, którego nienawidziła i będzie kontynuować życie, które dla siebie zbudowała. Asher pomaga jej uświadomić sobie, że zamiast się poddawać, może pomóc zmienić tradycje i wartości, których od dawna nienawidziła. Olivia Wildenstein w swojej anielskiej wizji nie bała się ukazać, że nie są bez skazy. Anioł są uosobieniem dobroci i czystości, mają ambicje skażone chciwością i absurdalnym poczuciem wyższości. To ten system spowodował nieszczęście wielu ludzi, jak i ich samych. „Dziecko Elizjum” była zdecydowanie książką wartą przeczytania, to nastrojowa, szorstka i bolesna historia o stracie, nadziei, miłości.
Olivia Wildenstein potrafi z łatwością pogruchotać czytelnikowi serce. Czytając pierwszy tom cyklu Aniołowie Elizjum nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak chce rozegrać tą historię. Nie chciałam tego robić, miałam szczerą nadzieję, że trzyma w rękawie małego asa, którego będzie chciała użyć podczas kolejnej książki. „Dziecko Elizjum” to drugi tom cyklu Aniołowie Elizjum,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Diuna” Fanka Herberta jest powieścią, którą z pewnością nie muszę wam mocno przybliżać. Nie przypominam sobie, aby inna książka miała tak duże znaczenie dla rozwoju gatunku science fiction. Jedno słowo, które przywołuje wizję robaków piaskowych, wielkich bitew pomiędzy rywalizującymi rodami oraz niezwykle szczegółowo i misternie stworzonego wszechświata. Taka jest po prostu „Diuna”. W moim odczuciu jest to powieść wielopokoleniowa i ponadczasowa. Nic dziwnego, że jest powszechnie uważana nie tylko za arcydzieło science fiction, ale także za osiągnięcie literackie. Czytelnik odkrywa, że jest to archetyp, na którym wielu twórców oparło swoje dzieła. Złożoność i głębia jest porażająca i zadziwia mnie jak ogromną Frank Herbert miał wyobraźnię. Można się pokusić o jej nazwanie wyjątkowym złożem, które nigdy się nie wyczerpało.
Fabuła „Diuny” niemalże w całości rozgrywa się na pustynnej planecie Arrakis, pustkowiu, na którym wody jest tak mało, że mieszkańcy przetwarzają ludzką wilgoć do dalszego spożycia. Źródłem zainteresowania galaktyki planetą jest melanż, substancja, która zapewnia długowieczność i wizje. Wszystko na planecie jest nią przesiąknięte, powietrze, piasek, a nawet jedzenie. Wszyscy na planecie są uzależnieni, a jedyną nadzieją na przetrwanie jest ciągłe zażywanie melanżu. Bohaterami jest rodzina Atrydów, składająca się z Leto Atrydy, Jessiki i ich syna Paula, którym powierzono opiekę nad Arrakis. Wraz z nimi odkrywamy planetę Arrakis, ze strachem, podejrzliwością i zachwytem. Paul nie jest jednak zwykłym księciem, jest uwikłany w trudną walkę o władzę nad planetą, która zasadniczo podtrzymuje gospodarkę międzyplanetarną poprzez wydobywanie uzależniającej substancji zwanej „przyprawą”, czy też melanżem.
„Diuna” to klasyka literatury, z tym nie można się w żaden sposób kłócić. Akcja książki jest jałowo futurystyczna, fabułę napędzają polityczne gry. Zagadnienia, które porusza Herbert są nowoczesne, jego geniusz przejawia się w połączeniu przeszłości, teraźniejszości i przyszłości w jednej historii, która pomimo upływu lat porusza. Bardzo podobała mi się postać Paula i jego matki Jessiki. Wydawali się naprawdę silnymi ludźmi i bardzo dobrze przystosowali się do wszystkiego, przez co musieli przejść. Łącząc tematy polityczne, ekonomiczne, socjologiczne, biologiczne, kulturowe i dynastyczne, Frank Herbert ustanowił wysokie standardy dla późniejszych twórców. Fabuła książki jest prawdopodobnie jedną z najbardziej ekscytujących i emocjonujących w całej literaturze, wciągająca czytelników w sieć intryg, zemsty, zdrady i galaktycznej polityki. Budowa świata została starannie uformowana od ekologii Arrakis do cyklów życiowych robaków piaskowych. „Diuna” to dobrze napisana książka, która porusza tematy władzy, religii, zapisów historycznych, jak tworzenie mitów i kwestie ochrony środowiska.
„Diuna” Fanka Herberta jest powieścią, którą z pewnością nie muszę wam mocno przybliżać. Nie przypominam sobie, aby inna książka miała tak duże znaczenie dla rozwoju gatunku science fiction. Jedno słowo, które przywołuje wizję robaków piaskowych, wielkich bitew pomiędzy rywalizującymi rodami oraz niezwykle szczegółowo i misternie stworzonego wszechświata. Taka jest po...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Słowalkiria” to trzeci tom cyklu Słowotórczyni autorstwa Anny Szumacher, dzięki niemu udało mi się poznać pióro autorki i historię Cyan. Zastanawiałam się, czy polubię główną bohaterkę, poprzednie tomy udało mi się odsłuchać w audiobooku. Sama fabułą wydała mi się bardzo ciekawa, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po tą książkę i przygotować dla Was recenzję. Zabierając się za książkę nie raz chcielibyśmy znaleźć się w świecie wykreowanym przez autorkę i zobaczyć, przeżyć tyle przygód razem z bohaterami. Po trylogii Słowotwórczyni myślę, że zacznę uważniej dobierać pragnienia, a już zupełnie wypowiadać je na głos. Uważaj, o co prosisz, bo może się to ziścić i co wtedy zrobisz? Czy autorzy także mają takie zapędy? Czy chcieliby, choć na jeden dzień znaleźć się w wykreowanych przez siebie opowieściach?
Główną bohaterką książki autorstwa Anny Szumacher pod tytułem „Słowalkiria” jest Cyan, została uwięziona we własnej książce. Spawa wydaje się nieciekawa, bo nie tylko musi w tym świecie przetrwać, ale także znaleźć drogę powrotną. Nie jest to łatwe, zwłaszcza, kiedy ma się śmiertelnego wroga, nawet, jeśli potrafi się czarować za pomocą słów. Została sama ze złamanym sercem, chociaż dzierżąc na swojej głowie koronę otrzymała nieśmiertelność, z czego nie jest zadowolona. Bycie królową nie należy do łatwych, bardzo by chciała znaleźć się w domu, ale sama z tym zadaniem może sobie nie poradzić. Czy znajdzie się ktoś, kto pomoże jej się z tego wyplątać? Czy książę Laal skończy się ukrywać i wymigiwać od swoich obowiązków? Jak zakończy się ta historia? Czy Cyan nadal będzie chciała wrócić do domu?
„Słowalkiria” autorstwa Anny Szumacher to wielowątkowa historia, która potrafi wciągać czytelnika, zupełnie jak wykreowana przez nią opowieść do wnętrza innego świata. To niezwykle innowacyjny zabieg, magia wiele ma obliczy, a jednym z nich jest używanie przez główną bohaterkę cytatów. Byłam pod ogromnym wrażeniem tej historii, czekałam z zapartym tchem na to, co wydarzy się za chwilę. Autorka w swojej książce nie zapomniała o humorze, który nadał opowieści lekkości i sprawił, że mój własny znacznie mi się poprawił. Z przyjemnością otwierałam książkę i zaczytywałam się w kolejnych wydarzeniach. Trudno mi było odłożyć powieść na bok i przechodzić do porządku dziennego. Byłam zaintrygowana, jak potoczy się ta historia, czy bohaterka powróci do domu, czy zdecyduje się na pozostaniu w tym magicznym świecie. Gdybym ja miała dokonać na takiego wyboru, miałabym z tym problem. „Słowalkiria” jest zwieńczeniem niezwykle barwnej, instygującej i zabawnej trylogii. Wzbudziła we mnie wiele emocji i zabrała w podróż, z której trudno było mi powrócić do rzeczywistości. Spotkanie z Anną Szumacher uważam za wyjątkowo udane, a jej trylogię za wartą przeczytania i polecenia.
„Słowalkiria” to trzeci tom cyklu Słowotórczyni autorstwa Anny Szumacher, dzięki niemu udało mi się poznać pióro autorki i historię Cyan. Zastanawiałam się, czy polubię główną bohaterkę, poprzednie tomy udało mi się odsłuchać w audiobooku. Sama fabułą wydała mi się bardzo ciekawa, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po tą książkę i przygotować dla Was recenzję. Zabierając się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Bezsilna” to pierwszy tom trylogii The Powerless Trilogy autorstwa Lauren Roberts. Świat, który wykreowała autorka bardzo mnie ciekawił, a szata graficzna i barwione brzegi ujmują, cieszą każdą przerzuconą stroną. Autorka zdecydowała się podzielić społeczeństwo, w skrócie można powiedzieć na lepszych i gorszych, tylko, że za tym poszły w ruch także czyny. Człowiek niejednokrotnie pokazał, że potrafi się adaptować, a kiedy trzeba oszukiwać, aby przetrwać. Najgorsze jest uczucie niemocy, kiedy każdy wybór z góry skazany jest na porażkę. Zaraza nie tylko zabrała ze sobą wiele istnień, ale także pozostawiła coś po sobie, coś, co podzieliło społeczeństwo i sprawiło, że ludzie stali się zwierzyną, którą trzeba było zlikwidować, aby tylko, ci silni i wyjątkowi mogli żyć. Skądś to znamy prawda? Dobry i sprawdzony motyw daje silny fundament historii, jak poszło autorce pod kątem fabularnym?
Główną bohaterką książki autorstwa Lauren Roberts pod tytułem „Bezsilna” jest Paedyn, zamieszkuje ona królestwo Ilya i należy do Zwyczajnych, za co grozi jej wygnanie, bądź śmierć. W tym świecie liczą się tylko Elitarni, czyli ludzie, którzy otrzymali moce. Tylko dla nich świat był dobrym miejscem, natomiast dla ludzi takich jak Pae, niekoniecznie. Dziewczyna zamieszkuje ubogą dzielnicę królestwa i robi wszystko, aby nie rzucać się w oczy Udaje kogoś, kim nie jest, jednak nie można wiecznie żyć w kłamstwie. Książę Kai jest szkolony na egzekutora, jego zadaniem jest łapanie ludzi takich jak Paedyn. Podczas jednej z przeprowadzanych akcji zostaje uratowany przez Pae, co sprowadza na nią niebezpieczeństwo. On egzekutor, syn króla, ona bezdomna nieposiadająca mocy dziewczyna, która chce jedynie przetrwać. Ojciec przed śmiercią nauczył ją wielu umiejętności, jak wtopić się w otoczenie, udaje jasnowidza mając nadzieję, że nikt nie odkryje jej tajemnicy. Niestety ma być jedną a uczestników Turnieju dla niezwykle wybitnych jednostek Elitarnych,, jak sobie tam poradzi? Czy jej fortel wyjdzie na jaw? Czy król i Kai zobaczą, że jest Zwyczajna?
„Bezsilna” to książka, która sprawiła mi wiele przyjemności podczas jej czytania. Zdaje sobie sprawę z tego, że recenzje są różne, jednak ja nie zamierzałam się nastawiać w żadną ze stron. Takie historie są po to by dać czytelnikowi odetchnąć, zabrać w zupełnie inne miejsce i wywołać emocje związane z bohaterami. Nie powinno się oczekiwać od książek czegoś ogromnego, zwłaszcza, że jest to debiut literacki. Pae jest niesamowitą bohaterką, jej ostry język i jeszcze bystrzejszy umysł sprawiły, że mocno trzymałam za nią kciuki. Wartym uwagi był fakt, że główna bohaterka nie posiadała magii ani specjalnych mocy i musiała polegać na swoim sprycie, determinacji, aby przeżyć. Była dziewczyną, która nieustannie musiała walczyć o to, co ma, była silna, dowcipna i wytrwała, po prostu godna podziwu. Przyjemnie było czytać o jej rozwoju i pokonywaniu tak wielu przeszkód. Kai książę Ilyi i przyszły egzekutor króla poluje na takich jak Paedyn, zabija ich. Dziewczynie udaje się go przekonać, że należy do Elity, jednak posiada mniejszą moc. Kreacja świata nie była najlepsza i czegoś tutaj brakowało, przypuszczam, że dlatego, ponieważ nie było zbyt wiele opisów. W książce można było dostrzec wiele powtarzających się zwrotów, „Bezsilna” to debiutancka powieść, nie przeszkadzało mi to i nie spodziewałam się, że ta lektura będzie idealna. Z przyjemnością oddałam się lekturze, podziwiałam bohaterów i zastanawiałam się, co ja bym zrobiła znajdując się w takiej sytuacji. Powieść wywołuje w czytelniku wiele emocji i sprawia, że zależy mu na bezpieczeństwie bohaterów.
„Bezsilna” to pierwszy tom trylogii The Powerless Trilogy autorstwa Lauren Roberts. Świat, który wykreowała autorka bardzo mnie ciekawił, a szata graficzna i barwione brzegi ujmują, cieszą każdą przerzuconą stroną. Autorka zdecydowała się podzielić społeczeństwo, w skrócie można powiedzieć na lepszych i gorszych, tylko, że za tym poszły w ruch także czyny. Człowiek...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Szeptem” autorstwa Becci Fitzpatrick to powieść, na którą czekałam. Czytałam ją już wcześniej, ale czy można sobie odmówić spotkania z Patchem? Zdecydowanie i stanowcze: nie. Mam słabość do upadłych aniołów, są ciekawi i mają swoje własne tajemnice, które każda z nas chciałaby odkryć, nawet, jeśli wiąże się z tym niebezpieczeństwo. Cieszę się, że doczekaliśmy się wznowienia książki, dzięki czemu więcej czytelników może poznać historię Nory i Patcha, a także nabyć egzemplarz, gdyż od jakiegoś czas było z tym bardzo ciężko. Z ogromną przyjemnością oddalam się lekturze ciesząc każdą chwilą spędzoną w świecie upadłych aniołów, kto z nas nie chciałby posiadać skrzydła, nawet, jeśli ich pióra są czarne?
Główną bohaterką książki autorstwa Becci Fitzpatrick pod tytułem „Szeptem” jest Nora Grey jest zwykłą nastolatką, która boryka się z wieloma problemami. Straciła ojca, została sama z mamą, która często musi wyjeżdżać w interesach. Zamieszkuje Coldwater, ma najlepszą przyjaciółkę Vee, z którą spędza czas. Pewnego dnia została przydzielona w laboratorium do najbardziej nieoczekiwanego partnera, na jakiego mogła trafić. Jest starszy, tajemniczy, ma płonące spojrzenie i zamiłowanie do koloru czarnego. Zadanie „poznać cię” staje się powodem do niepokoju, gdy Patch, ujawnia, że zna więcej szczegółów na temat Nory, niż ona jest w stanie znieść. Nora decyduje, że jej los jest w jej własnych rękach, a rozprawienie się z Patchem staje się priorytetem numer jeden, chociaż on jej tego nie ułatwia. Zrelaksowany i zalotny jego sposób bycia sprawia, że rumieni się tak często, jak czuje się sfrustrowana. Co gorsza, pojawienie się tego mężczyzny zbiega się z momentem, w którym Nora zaczyna być nękana przez agresywnego prześladowcę. Czy to właśnie on ma z tym coś wspólnego? Kim jest Patch i dlaczego wydaje się, że czyta jej w myślach? Nora znajduje się w samym środku starożytnej bitwy pomiędzy nieśmiertelnymi, a upadłymi, po której powinna stanąć stronie? Czego dowie się o sobie? Zły wybór będzie ją kosztował życie.
„Szeptem” to mroczny romans, przedstawiający powolną akcję z niebezpieczeństwem, które wydaje się nie zwalniać nawet na sekundę. Nora jest świetną bohaterką, jest atrakcyjna, inteligentna i wrażliwa. Jej emocje są doskonale uchwycone i przedstawione. Patch jest bardzo intrygującym mężczyzną, niechętnie opowiada o swojej przeszłości. Potrafi być prowokacyjny, jest atrakcyjny i ma tę „dobrą” stronę. Mimo, że Nora czuje się nieswojo w obecności Patcha, coś ją do niego przyciąga. Myślę, że to z powodu tej całej nostalgii, jaką czuję do tej serii, ale książka jest tak samo dobra, jeśli nie pod pewnymi względami nawet lepsza, niż ją zapamiętałam. Miałam lekkie obawy, czy podejście do niej w tym momencie, w moim wieku nie przekreśli młodzieńczych zachwytów. Myliłam się, niepotrzebnie się tym zamartwiałam. „Szeptem” uzależnia i nie mogłam się od niej oderwać ani na minutę. Mogłam sobie przypomnieć tyle niesamowitych wydarzeń, przebyć tak długą drogę wspólnie z bohaterami, ciągle łaknąć więcej. Becca Fitzpatrick ma bardzo lekki i przyjemny styl, a jej słownictwo jest bogate tak, jak jej wyobraźnia. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu, po który z pewnością sięgnę.
„Szeptem” autorstwa Becci Fitzpatrick to powieść, na którą czekałam. Czytałam ją już wcześniej, ale czy można sobie odmówić spotkania z Patchem? Zdecydowanie i stanowcze: nie. Mam słabość do upadłych aniołów, są ciekawi i mają swoje własne tajemnice, które każda z nas chciałaby odkryć, nawet, jeśli wiąże się z tym niebezpieczeństwo. Cieszę się, że doczekaliśmy się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
Nie da się ukryć, że twórczość Sarah J. Maas należy do moich ulubionych i kiedy tylko mogę i pojawia się nowa książka, wiem, że nie ma takiej siły, któryby mnie powstrzymała przed lekturą. „Dom płomienia i cienia” to trzeci i pokaźny tom Księżycowego miasta. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się niczego innego, autorka znana jest z książek pokaźnych rozmiarów, co mnie poniekąd cieszy. Wiem, bowiem, że dzięki temu mogę spędzić dłuższy czas z bohaterami dostrzegając wszystko oczami wyobraźni, dzięki stylowi autorki i jej barwnym opisom. To coś niesamowitego, ile odczuwam emocji, kiedy po raz kolejny wychodzę jej na spotkanie. Nie chciałam się z nikim widywać, odbierać telefonów, rozmawiać, chciałam oddać się lekturze bez przeszkód, świat zewnętrzny przestał dla mnie istnieć, a ja chciałam dostać się do Midgardu, tak jak główna bohaterka. W zupełnie innym miejscu, takim, którego się nie zna jest trudne, a jak znaleźć drogę do domu?
Główną bohaterką książki autorstwa Sarah J. Maas pod tytułem „Dom płomienia i cienia” jest Bryce Quinlan, mieszkanka Lunthonu, w połowie istota ludzka, w połowie fae. Trafia do świata, który jest tak inny, nieznany i ze wszystkich sił chce wrócić do domu. Samotność i niepewność mocno nad nią wpływa. Czy znajdzie się tam ktoś, komu można zaufać? Ostrożności nigdy za mało, w końcu mogła stracić tak wiele, a gdzieś tam czekają na nią przyjaciele i Hunt. Czy dziewczynie uda się znaleźć godnych zaufania? Musi pomóc Huntowi, zrobić dla niego wszystko, co możliwe. Czy uda im się ocalić przyszłość?
„Dom płomienia i cienia” to podróż, na którą czekałam, jest mroczniej, napięcie wzrasta, gdy bohaterowie próbują uciec i przetrwać w lochach Asteris. Bardzo lubię postać Bryce, jest mądra, zabawna, zawsze potrafiąca obronić swoje race i kiedy trzeba, być wyrachowana. Jest gotowa na poświęcenia, ma wady i jest niedoskonała. Dzięki czemu z łatwością wychodzi poza kanony papierowych postaci, o których tak szybko się zapomina. Właśnie w tym tkwi jej piękno. Hunt ma kogoś, kto się o niego troszczy i chce mu pomóc. Pomimo cierpienia i traumy nadal wspiera Bryce w jej dążeniu do obalenia rządu, nawet, jeśli go to przeraża. Oboje przyznają, że ochrona niewinnych ludzi jest ważniejsza niż siebie nawzajem. Wybierają większe dobro od swojego partnera, nic z tego nie umniejsza ich uczuć ani siły ich więzi. Wręcz przeciwnie, pokazuje głębokie zrozumienie między nimi. Autorce udało jej się mnie zaskoczyć, sprawić, że z trudem łapałam powietrze. Sarah J. Mass potrafi ofiarować czytelnikom sporo odpowiedzi, jednocześnie podsuwając coraz więcej pytań. Ten dreszczyk emocji i intensywność pasujące do wspaniałego świata, uniemożliwiły mi odłożenie książki kosztem obowiązków. Cały czas moje myśli krążyły wokół wydarzeń i sytuacji, w których znajdowali się bohaterowie. „Dom płomienia i cienia” została wykreowana w imponujący sposób z dobrym tempem i rozwojem fabuły, który mnie uzależniał. Cudownie było móc zobaczyć bohaterów z poprzednich książek autorki, cieszyłam się, że mogę zobaczyć, co się u nich dzieje.
Nie da się ukryć, że twórczość Sarah J. Maas należy do moich ulubionych i kiedy tylko mogę i pojawia się nowa książka, wiem, że nie ma takiej siły, któryby mnie powstrzymała przed lekturą. „Dom płomienia i cienia” to trzeci i pokaźny tom Księżycowego miasta. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się niczego innego, autorka znana jest z książek pokaźnych rozmiarów, co mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mam do Was pytanie, czy znacie twórczość przesympatycznej Marii Karnas? Muszę przyznać, że ja też jej wcześniej nie znałam. Całe szczęście, że udało mi się to zmienić, a wszystko za sprawa „Reality Fame. Walka o sławę”. Udało mi się dowiedzieć, że autorka pisze powieści z gatunku Young Adult, jak i romanse. Jej twórczość nie powinna być dla was nieznana, jednak, jeśli wcześniej nie mieliście styczności to udało mi się nieco ją przybliżyć. Pamiętacie reality show? Program, który potrafił z człowieka wycisnąć wiele emocji, doprowadzić do zachowań, o które by sam siebie nie podejrzewał. Czy w takim miejscu, w zamknięciu z nieznajomymi ludźmi można nawiązać autentyczne i silne relacje? To zastanawiało badaczy społecznych, czy też zwykłej ludzkiej ciekawości. Maria Karnas nie stroniła od trudnej tematyki, od rob, które miały ukazać walkę jednostki z własnymi słabościami.
Główną bohaterką książki autorstwa Marii Karnas pod tytułem „Reality Fame. Walka o sławę” jest Lisa Kane, kobieta postanowiła zgłosić się programu telewizyjnego skuszona atrakcyjną nagrodą finansową. Nie ma wyboru, potrzebuje gotówki, aby spłacić długi ojca i zdobyć środki na pomoc chorej matce, która jest dla niej wszystkim. Musi zrobić wszystko, aby wygrać, jest niezwykle zdeterminowana, aby to osiągnąć. Reality Flame to telewizyjne show wyprodukowane przez Martina Williamsa, jego fabuła opiera się na tym, aby zamknąć w luksusowej willi nieznajomych ludzi i przetestować ich w różny sposób. Czy te przejścia, którym będą poddani będą tego warte? Walka z własnymi słabościami, najskrytszymi lękami, a wszystko to dla stu tysięcy dolarów. Lisa chce wykorzystać najmniejszą możliwą szansę, aby wygrać program. Udaje jej się poznać Briana, mężczyznę, któremu udało się zwyciężyć w poprzedniej edycji. Czy układ, który mu proponuje się powiedzie? Czy Lisa spłaci wszystkie długi? Czy Brian będzie skłonny do współpracy?
„Reality Fame. Walka o sławę” to niezwykle ciekawa pod względem fabularnym powieść, która sprawiła, że bez wahania wspólnie z bohaterami wzięłam udział w reality show. Maria Karnas miała odwagę ukazać jak zakłamane są tego typu programy. Pamiętam doskonale, że kiedy nadeszła era reality show przyciągała do siebie sporą liczbę widzów. Każda taka zmiana, nowość budzi w odbiorcach wiele emocji. Co nas czeka w powieści? Poznajemy niezwykle interesującą główną bohaterkę, Lisa chce zdobyć główną nagrodę i to wcale nie ze względu na siebie, czy proste marzenia. Pragnie zrobić wszystko, aby sytuacja jej i mamy się poprawiła, brakuje jej stabilizacji, dlatego uznała, że udział w programie może dać jej wiele dobrego. Czy pozna kogoś, z kim wda się w romans? Nie od dziś wiadomo, że takie sytuacje zdarzają się bardzo często. „Reality Fame. Walka o sławę” ukazuje ciemną stronę programów rozrywkowych, w zamknięciu nie trudno jest o wyładowanie wszelkich frustracji, zwłaszcza, że z każdym odcinkiem finał jest coraz bliżej. Zaczęłam zastanawiać się, czy w takim środowisku można jest być sobą? Ludzie potrafią ukazać najróżniejsze oblicze, kiedy na czymś im zależy, wielokrotnie okazało się, że nie ma w takich zagrywkach powodu do dumy. Czytając książkę byłam ciekawa, kto dojdzie do finału i zwycięży.
Mam do Was pytanie, czy znacie twórczość przesympatycznej Marii Karnas? Muszę przyznać, że ja też jej wcześniej nie znałam. Całe szczęście, że udało mi się to zmienić, a wszystko za sprawa „Reality Fame. Walka o sławę”. Udało mi się dowiedzieć, że autorka pisze powieści z gatunku Young Adult, jak i romanse. Jej twórczość nie powinna być dla was nieznana, jednak, jeśli...
więcej Pokaż mimo to