-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-10
2024-05-10
„Furyborn. Zrodzona z furii” to książka o dwóch bohaterkach, które chadzają bardzo różnymi ścieżkami, zupełnie, jak koty, a także pochodzą z bardzo różnych czasów. Do sięgnięcia po tą przepięknie wydaną powieść Claire Legrand skusiły mnie opinie blogerek, które już wcześniej miały okazję ją przeczytać. Nie mogłam tak zwyczajnie odpuścić, zwłaszcza, kiedy była to tematyka, którą lubię i cenię. Bardzo cieszy mnie fakt, że fantastyka coraz lepiej radzi sobie na naszym rynku, a jej wachlarz jest szeroki i myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Czy może być coś lepszego niż książka zawierająca magię żywiołów, proroctwa, anioły, politykę, różnorodne postacie i romans? Jedna przepowiednia połączyła dwie dziewczyny, które dzieliło aż tysiąc lat, to niesamowite prawda?
W książce autorstwa Claire Legrand pod tytułem „Furyborn. Zrodzona z furii” mamy dwie główne bohaterki. Rielle Dardenne przez całe życie była zmuszona ukrywać, kim jest, rzadkością jest posiadanie magicznej mocy, ale niespotykane i niebezpieczne jest władanie wszystkimi żywiołami. Istniała pewna przepowiednia, która zwiastowała nadejście Królowej Słońca, która ma ocalić świat przed zagładą, którą ma sprowadzić Krwawa Królowa. Którą z nich okaże się Rielle? Czy uda jej się przejść próby? Eliana Ferracora to łowczyni nagród, która zabija każdego napotkanego buntownika, jest zacięta i nikogo nie słucha, ale gdzieś w środku ma dobre serce. W tym świecie jest to jedyny sposób na przetrwanie, dopóki rodzina Eliany nie rozpadnie się, a ona zmuszona będzie naprawdę spojrzeć na wszystko, co ją otacza w zupełnie innym świetle. Elianna spotyka mężczyznę, który zawiera z nią umowę mającą na celu odnalezienie jej matki, jeśli ona mu pomoże. Czy łowczyni uda się odkryć prawdę o sobie i uratować przybraną matkę?
„Furyborn. Zrodzona z furii” czyta się jak high fantasy z przeznaczeniem dla dorosłych, podobało mi się zestawienie dwóch głównych bohaterek. Podobało mi się, że postacie były szare i niejednoznaczne pod względem moralnym. Na uznanie zasługuje budowa świata, a także szybka i ciągła akcja. Skończyło się na tym, że całkowicie zatraciłam się w tekście i polubiłam wielu bohaterów. Uważam, że Claire Legrand przedstawiła tą historię w sposób liryczny i niezwykle mądry, jej styl jest przystępny dla czytelnika. Claire Legrand potrafi z ogromną łatwością wpłynąć na czytelnika i sprawić, że z ogromną uwagą podchodzi do lektury i bardzo trudno mu się jest od niej oderwać. „Furyborn. Zrodzona z furii” była przepełniona intrygującymi i wielowymiarowymi postaciami. Rielle była kobietą dość kontrowersyjną, wypędzoną ze świata, nie potrafiła zaspokoić swego głodu uwagi, podziwu, władzy i miłości, ale myślę, że jest po prostu dziewczyną o magicznych mocach, która próbuje uporządkować swoje sprawy. Eliana ma osobowość i to bardzo intrygującą, w przeciwieństwie do Rielle, jej nie obchodzi, co myślą o niej ludzie nienależący do jej rodziny. To największy kontrast pomiędzy nimi, dwie królowe, które dzieli tysiąc lat, ale w jakiś sposób ich losy splatają się, aby zadecydować o losach świata, czy to nie brzmi magicznie? Jeśli lubisz zdrady, zakazane romanse, magię, złe kobiety i strony przepełnione akcją to jest to książka dla ciebie.
„Furyborn. Zrodzona z furii” to książka o dwóch bohaterkach, które chadzają bardzo różnymi ścieżkami, zupełnie, jak koty, a także pochodzą z bardzo różnych czasów. Do sięgnięcia po tą przepięknie wydaną powieść Claire Legrand skusiły mnie opinie blogerek, które już wcześniej miały okazję ją przeczytać. Nie mogłam tak zwyczajnie odpuścić, zwłaszcza, kiedy była to tematyka,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Rak” jest jak choroba, działa długo, podstępnie, wiedząc jak ukrywać swoją obecność i kolejne czyny. Tutaj mamy historię człowieka, który niczym niebezpieczna i śmiercionośna choroba rozprzestrzenił się w społeczeństwie ukrywając swoją prawdziwą twarz. Ten precedens trwał aż czternaście lat. Ta historia została oparta na faktach autentycznych i to jest tutaj właśnie przerażające. Stalker z Tindera, spotkanie z tym człowiekiem niosło brutalne konsekwencje. Jak wiele kobiet zostało oszukanych i zniszczonych przez niego? Manipulacja, żerowanie na słabych, bezbronnych, potrzebujących pomocy nie brzmi dobrze, ani chwalebnie. Grzegorz Filarowski i Nadiia Szagdaj postanowili pokazać z jak wielką łatwością można zniszczyć drugiego człowieka, odrzeć ze wszystkiego, co dobre i piękne. Czy do takiej książki można podejść bez emocji?
Tym negatywnym bohaterem książki autorstwa Grzegorza Filarowskiego i Nadii Szagdaj pod tytułem „Rak” jest Iwo Rak, człowiek, który zdawał się myśleć o sobie, jakby był ponad wszystkimi. Czuł się panem władającym potężną mocą, jaką jest manipulacja i zniszczenie. Wyszukiwał kobiety mające pieniądze, samotne, które w jakimś momencie swojego życia były słabsze, podatne i pragnęły znaleźć kogoś u swojego boku, kto sprawi, że życie nabierze jaśniejszych barw, stanie się lepsze, przepełnione miłością. Oszukiwał, mamił, dawał nikłe poczucie bezpieczeństwa, wsparcia, które okazywało się ułudą. Myślał, że będzie nieuchwytny, że szantażem, groźbą i przemocą wymknie się wszystkim dookoła. Jego idealny plan miał jednak pewną lukę, nie przewidział, że trafi na godnego sobie przeciwnika. Czy znajdzie się ktoś kto sprawi, że dosięgnie go wymiar sprawiedliwości?
„Rak” to mroczna i brutalna historia, która mocno mną poruszyła, ponieważ każda z nas mogła trafić na takiego człowieka i przejść przez prawdziwą gehennę. Człowiek, któremu zawierzyły okradł je nie tylko z pieniędzy, ale także z własnej godności. Miłość się kończyła, tak samo jak pieniądze, które zabierał, kiedy ofiary zapragnęły ich zwrotu do gry wkraczał potwór w ludzkiej skórze. Toksyczny, złowieszczy, manipulant, kontrolujący i osaczający, nieczujący respektu przed użyciem siły fizycznej względem kobiety. Całe szczęście, że znalazł się ktoś, kto nie miał zamiaru zostawić tej sprawy samej sobie. Zaczął zbierać materiały dowodowe i nie poddał się, poszukiwał pokrzywdzonych kobiet, aby przekonać je do działania, bo tylko w taki sposób można było postawić się tyranowi. „Rak” to powieść, o której nie przestaje myśleć, starałam się zebrać moje przemyślenia i emocje, które czułam podczas lektury w całość, aby nadać mojej recenzji właściwy ton. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że jeden człowiek, który pozornie nie wyróżnia się z tłumu może być oprawcą bez sumienia i serca. Nie można pozwolić przemocy wygrać, rozprzestrzeniać się niczym chorobie, trzeba walczyć, mówić o tym głośno i zastosować drastyczne wręcz środki porównywalne do przyjmowanej przy nowotworze chemioterapii. Walka z socjopatą przesiąkniętym najgorszymi cechami nie będzie łatwa. Autorzy świetnie rozrysowali rysy psychologiczne zarówno negatywnego bohatera, jak i pokrzywdzonych przez niego kobiet. Oczekuję kontynuacji i finału „Raka”, mam nadzieję, że wkrótce się pojawi.
„Rak” jest jak choroba, działa długo, podstępnie, wiedząc jak ukrywać swoją obecność i kolejne czyny. Tutaj mamy historię człowieka, który niczym niebezpieczna i śmiercionośna choroba rozprzestrzenił się w społeczeństwie ukrywając swoją prawdziwą twarz. Ten precedens trwał aż czternaście lat. Ta historia została oparta na faktach autentycznych i to jest tutaj właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Mroczne dziedzictwo” to książka, która wytrąciła mnie z równowagi do tego stopnia, że zaniemówiłam, kiedy zamknęłam ostatnią stronę. Jestem przekonana, że znacie cykl Mroczne Umysły i jego bohaterkę Ruby. Alexandra Bracken postanowiła ponownie powrócić do świata, w którym, dzieci mogły stać się niebezpieczne, za sprawą umiejętności, jakie posiadały. Jak można było do tego dopuścić? Czasami zastanawiałam się, jak można było doprowadzić do takich szkód? Tworzenie obozów dla Psi było niedopuszczalne, byłam ciekawa, jak po czymś takim kraj może się odbudować? Zastanawiałam się, czy autorce po raz kolejny uda się wywołać we mnie tak wiele emocji i się nie pomyliłam, potrafiła po raz kolejny sprawić, że zaniemówiłam.
Główną bohaterką książki autorstwa Alexandry Bracken pod tytułem „Mroczne dziedzictwo” jest Suzume „Zu” Kimura to osiemnastoletnia dziewczyna, która wiele przetrwała w swoim życiu. Po tym mrocznym czasie przyjęła rolę przedstawiciela Rządu Tymczasowego, walczy ile tylko posiada sił o to, by tacy, jak ona posiadali swoje prawa. Walczy o PSI, aby żadne uprzedzenia i krzywdzące oceny nie dotknęły już nikogo więcej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zamach, za który staje się odpowiedzialna. Musi zrobić wszystko, co tylko może, aby oczyścić swoje imię. W tej walce nie jest jednak sama, towarzyszą jej Priyanka i Roman, którzy także są Psi. Czy będą wobec niej lojalni, czy też zdradzą ją, kiedy tylko nadarzy się taka okazja? Ile sekretów odkryje dziewczyna? Czy uda jej się zawalczyć o swoją przyszłość? Ile istnień przyjdzie jej ocalić?
„Mroczne dziedzictwo” to książka, której akcja rozgrywa się pięć lat po tym, jak dzięki Ruby wszystko miało się zmienić. Retrospekcje sprawiły, że powieść stała się dla mnie jeszcze bardziej interesująca. Różni się od oryginalnej trylogii, kręci się wokół innych spraw, takich jak polityka, która potrafi namieszać i utrudnić życie bohaterów. Nie czytam może już tyle powieści dystopijnych, ale Alex Bracken po raz kolejny sprawiła, że ta historia wywarła na mnie ogromne wrażenie. Sprawiła, że poczułam to samo, co Zu, co wszyscy bohaterowie. Bohaterka przeszła ogromną przemianę, nie dało się nie zauważyć, że cierpi na zespół stresu pourazowego. Po tym wszystkim, przez co przeszła, w jaki sposób jej myśli są kształtowane poprzez posiadane doświadczenia i ideały wypadło bardzo wiarygodnie. „Mroczne dziedzictwo” ukazuje, jak pejzaż polityczny jej dystopijnych Stanów Zjednoczonych jest naprawdę przerażający. To świat, w którym pewien typ jednostek żyje w strasznych okolicznościach, a korupcja i współudział w tym jest ogromny, co gorsza podtrzymuje ten cykl. Zupełnie, jakby nie dało się go przerwać, ta machina sięga zbyt głęboko. Byłam zła, załamana z powodu tych, którzy ponosili konsekwencje, był to tak surowy portret, który wydawał mi się tak prawdziwy, że nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie się stało.
„Mroczne dziedzictwo” to książka, która wytrąciła mnie z równowagi do tego stopnia, że zaniemówiłam, kiedy zamknęłam ostatnią stronę. Jestem przekonana, że znacie cykl Mroczne Umysły i jego bohaterkę Ruby. Alexandra Bracken postanowiła ponownie powrócić do świata, w którym, dzieci mogły stać się niebezpieczne, za sprawą umiejętności, jakie posiadały. Jak można było do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Łatwopalna” to niesamowita powieść Ludki Skrzydlewskiej, która budziła moją ciekawość. Bardzo lubię pióro autorki i kiedy tyko mogę staram się poznać każdą historię, którą stworzy. Uwielbiam sposób, w jaki tworzy swoich bohaterów i sprawia, że tak bardzo się ich docenia. Wierzy się w ich każdy gest i uczucie, obserwuje się każdą zmianę, jaka w nich zachodzi. To sprawia mi największą przyjemność, delektowanie się historią, która potrafi poruszyć serce. Bohaterka żyje z traumą, która potrafi podciąć skrzydła. Czy zatraci się w niej, czy może będzie potrafiła sobie przebaczyć?
Główną bohaterką książki autorstwa Ludki Skrzydlewskiej pod tytułem „Łatwopalna” jest Delaney Fox, młoda kobieta, która żyje z traumą, obwinia się o to, że w pożarze rodzinnego domu zginął jej brat. Te tragiczne wydarzenia miały miejsce, kiedy była dzieckiem, a mimo to nie potrafi się z tym pogodzić. Czuje się odpowiedzialna za wybuch pożaru, a czas, który mija nie zmienia tego faktu. Minęło tak wiele lat, a ona przeżywa to wszystko w koszmarach, czy będzie miała szansę, aby sobie wybaczyć? Ogień w niej pozostał i przypomina o sobie w dniu, kiedy płonie dom jej przyjaciółki. Wewnątrz zniszczonego budynku odnalazła wiadomość skierowaną wprost dla niej, lisią maskę, która jest oszpecona w taki sam sposób, jak jej twarz. Kto podpala budynki związane z Delaney? Czy uda jej się odkryć tożsamość podpalacza? Czy nowy sąsiad strażak pomoże jej w tym zadaniu?
„Łatwopalna” to historia bohaterki, która posiada spory bagaż doświadczeń pomimo młodego wieku. Straciła brata z czym nigdy tak do końca się nie pogodziła, a teraz jeszcze wspólnie z Daxem musi rozwikłać zagadkę tajemniczych podpaleń, które mają z nią coś wspólnego. Delaney ma na swoim ciele wiele blizn, jedna znajduje się na twarzy, co stało się przyczyną szykan i szyderstw. Ma też zaniżone poczucie własnej wartości, nie uważa się za atrakcyjną, czy wartą tego, by się z kimś związać. Relacja między tą dwójką rozwija się stopniowo, nieśpiesznie, a przede wszystkim naturalnie, zważywszy na to, z czym się mierzyła bohaterka. Ludzie mają własne demony, czasami nie potrafią je zwalczyć, ani pozwolić im odejść. „Łatwopalna” to nie tylko romans z elementami paranormalnymi, ale także zetknięcie się z ludzką podłością. Ludka Skrzydlewska zadbała o niebezpieczeństwo, ciekawą zagadkę, śledztwo, które nie jest tak oczywiste, czy bohaterom uda się doprowadzić je do końca?
„Łatwopalna” to niesamowita powieść Ludki Skrzydlewskiej, która budziła moją ciekawość. Bardzo lubię pióro autorki i kiedy tyko mogę staram się poznać każdą historię, którą stworzy. Uwielbiam sposób, w jaki tworzy swoich bohaterów i sprawia, że tak bardzo się ich docenia. Wierzy się w ich każdy gest i uczucie, obserwuje się każdą zmianę, jaka w nich zachodzi. To sprawia mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
Znacie twórczość Daniela Komorowskiego? Tak, to ten pan „od wikingów”, tym razem postanowił nas zaskoczyć, czymś zupełnie innym. Nadal możemy się spodziewać powieści historycznej, lecz na zupełnie innym, naszym, rodzimym podwórku. Zaskoczeni? Z chęcią pozwoliłam na podróż w czasie, wiedziałam, że autor posiada styl, który wciągnie czytelnika w fabułę, byłam ciekawa, czy w przypadku tej książki, poczuję to samo. „Mieszko wyjście z cienia” ukazuje dzieje Piastów, czy zyska równie ogromną sympatię, jak poprzednie książki Daniela Komorowskiego?
W książce „Mieszko wyjście z cienia” dowiadujemy się, że księstwem władanym przez Piastów zarządzał Siemomysł, trwają przygotowania do ślubu jednego z jego synów Czcibora. Już w tamtych, tak odległych czasach chciano za pomocom ożenku wzmocnić wpływy i władzę. Musiał więc być dobrze zaplanowany, aby był jak najkorzystniejszy dla księstwa. Siemomysł miał jeszcze dwóch synów, Pokujema i wygnanego Mieszka. Ogromnym ciosem okazałą się choroba, która dopadła Siemomysła, jego życzeniem było, aby nie, kto inny, ale właśnie Mieszko przejął władzę. Bracia postanowili się zjednoczyć i wyruszyć na poszukiwania wygnanego Mieszka, czy uda im się go odnaleźć nim inni zwietrzą ich słabość?
„Mieszko wyjście z cienia” to książka napisana na wysokim poziomie przez doświadczonego autora, który ma szerokie grono odbiorców. Z całą pewnością czyta się ją równie dobrze, jak powieści o synach Ragnara. Jeśli macie obawy, czy ta Książa może nie przypaść wam do gustu, nie musicie się obawiać. To zupełnie nowa historia, która ukazuje wykreowane watki obyczajowe, jak i okrutne walki, czy postać tajemniczego Dagome. Myślę, że miłośnicy wierzeń słowiańskich Take znajdą tutaj coś dla siebie, w końcu historia, która rozgrywa się na łamach powieści ma miejsce przed przyjęciem wiary chrześcijańskiej. Ciekawie było przeczytać o różnych ceremoniach, zwyczajach, czy bóstwach. Daniel Komorowski zbadał temat bardzo dogłębnie, przy czym wplótł go doskonale i z precyzją w swoją opowieść. „Mieszko wyjście z cienia” to opowieść, która z pewnością niejednokrotnie was zaskoczy, mamy tutaj intrygi, tajemnice do rozwiązania i zwroty akcji, których nie powstydziłby się sam Ragnar. Akcja książki jest dynamiczna, z przyjemnością do niej wracałam, autor ma niezwykle wciągający styl, polecam wam jego twórczość serdecznie.
Znacie twórczość Daniela Komorowskiego? Tak, to ten pan „od wikingów”, tym razem postanowił nas zaskoczyć, czymś zupełnie innym. Nadal możemy się spodziewać powieści historycznej, lecz na zupełnie innym, naszym, rodzimym podwórku. Zaskoczeni? Z chęcią pozwoliłam na podróż w czasie, wiedziałam, że autor posiada styl, który wciągnie czytelnika w fabułę, byłam ciekawa, czy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
Olivia Wildenstein potrafi z łatwością pogruchotać czytelnikowi serce. Czytając pierwszy tom cyklu Aniołowie Elizjum nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak chce rozegrać tą historię. Nie chciałam tego robić, miałam szczerą nadzieję, że trzyma w rękawie małego asa, którego będzie chciała użyć podczas kolejnej książki. „Dziecko Elizjum” to drugi tom cyklu Aniołowie Elizjum, bardzo długo na niego czekałam i za nic na świecie nie mogłam go odpuścić. „Pióro” wywołało we mnie tak wiele emocji, że nie mogłam sobie z nimi dać rady, miałam książkowego kaca. Bardzo lubię książki o aniołach, zawsze intryguje mnie podejście do tego tematu i kreacja stworzona przez autorów. Jeden motyw może zostać użyty i przedstawiony w tak różny sposób, że sprawi, że stanie się czymś zupełnie nowym. Intrygującym w odbiorze, odświeżającym i budzącym w nas emocje. Zabierając się za tą książkę zachęcam was do sięgnięcia w pierwszej kolejności po „Pióro”, aby lepiej zrozumieć historię i niczego nie pominąć.
Główną bohaterką książki autorstwa Olivii Wildenstein pod tytułem „Dziecko Elizjum” jest Celeste zerwała kontakt z aniołami po tym tragicznym wydarzeniu, które pozostawiło w jej sercu pustkę. Wypełniła się poczuciem winy i goryczą. Ostatnie cztery lata dziewczyna spędziła poza anielskimi obowiązkami, zapisała się na studia, robiła wszystko, aby wyrzec się swoich obowiązków. Celeste nie ma nic przeciwko osiedleniu się w przyziemnym stylu życia, którym się cieszyła, nawet, jeśli oznaczało to naznaczenie jej, jako upadłego anioła.
Kiedy kolejne tragiczne wydarzenie uderza i burzy jej pozornie poukładane życie, Celeste staje twarzą w twarz z mężczyzną, którym gardzi najbardziej na świecie, ten, który odpowiada za śmierć jej przyjaciółki. Ktoś, kogo nienawidzi każdym piórem na skrzydłach. Asher, w poczuciu obowiązku wobec pewnej osoby, jest zdeterminowany, aby Celeste zebrała swoje pióra i wstąpiła do Elizjum. Nie potrafi wyrzucić jej z głowy, ani z serca. Co się wydarzy między tą dwójką? Czy Asher ma wobec niej szczere zamiary? Czy Celeste zmieni zdanie i będzie zbierała pióra zamiast je tracić?
„Dziecko Elizjum” zabiera nas poza Nowy Jork i Elizjum, autorka ukazuje nam, że anielski świat jest znacznie większy niż z początku mogliśmy sądzić. Poszerzenie wykreowanego świata jest wspaniałe, jeszcze bardziej bujne, cieszę się, że mogliśmy dostrzec inne gildie anielskie. Z początku Asher budził we mnie skrajne emocje, ale im posuwałam się w lekturze dalej, tym lepiej mogłam go poznać. Stał się interesujący, okazuje się, że jest to bardzo złożona postać. Mogłam odczuć jego udrękę i ciężar poczucia winy, które dźwigał przez lata. Postrzegał swoje działania tak, jakby niszczył czcigodnego Anioła i budził w nim wadliwego człowieka. Celeste jest równie bystra i nadal dzieli się swoimi przemyśleniami, jednocześnie rzucając wyzwanie tradycjom i wartościom, które od dawna są niezmienne. Nie może się doczekać, kiedy straci skrzydła, w końcu pożegna się ze światem, którego nienawidziła i będzie kontynuować życie, które dla siebie zbudowała. Asher pomaga jej uświadomić sobie, że zamiast się poddawać, może pomóc zmienić tradycje i wartości, których od dawna nienawidziła. Olivia Wildenstein w swojej anielskiej wizji nie bała się ukazać, że nie są bez skazy. Anioł są uosobieniem dobroci i czystości, mają ambicje skażone chciwością i absurdalnym poczuciem wyższości. To ten system spowodował nieszczęście wielu ludzi, jak i ich samych. „Dziecko Elizjum” była zdecydowanie książką wartą przeczytania, to nastrojowa, szorstka i bolesna historia o stracie, nadziei, miłości.
Olivia Wildenstein potrafi z łatwością pogruchotać czytelnikowi serce. Czytając pierwszy tom cyklu Aniołowie Elizjum nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak chce rozegrać tą historię. Nie chciałam tego robić, miałam szczerą nadzieję, że trzyma w rękawie małego asa, którego będzie chciała użyć podczas kolejnej książki. „Dziecko Elizjum” to drugi tom cyklu Aniołowie Elizjum,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-10
„Diuna” Fanka Herberta jest powieścią, którą z pewnością nie muszę wam mocno przybliżać. Nie przypominam sobie, aby inna książka miała tak duże znaczenie dla rozwoju gatunku science fiction. Jedno słowo, które przywołuje wizję robaków piaskowych, wielkich bitew pomiędzy rywalizującymi rodami oraz niezwykle szczegółowo i misternie stworzonego wszechświata. Taka jest po prostu „Diuna”. W moim odczuciu jest to powieść wielopokoleniowa i ponadczasowa. Nic dziwnego, że jest powszechnie uważana nie tylko za arcydzieło science fiction, ale także za osiągnięcie literackie. Czytelnik odkrywa, że jest to archetyp, na którym wielu twórców oparło swoje dzieła. Złożoność i głębia jest porażająca i zadziwia mnie jak ogromną Frank Herbert miał wyobraźnię. Można się pokusić o jej nazwanie wyjątkowym złożem, które nigdy się nie wyczerpało.
Fabuła „Diuny” niemalże w całości rozgrywa się na pustynnej planecie Arrakis, pustkowiu, na którym wody jest tak mało, że mieszkańcy przetwarzają ludzką wilgoć do dalszego spożycia. Źródłem zainteresowania galaktyki planetą jest melanż, substancja, która zapewnia długowieczność i wizje. Wszystko na planecie jest nią przesiąknięte, powietrze, piasek, a nawet jedzenie. Wszyscy na planecie są uzależnieni, a jedyną nadzieją na przetrwanie jest ciągłe zażywanie melanżu. Bohaterami jest rodzina Atrydów, składająca się z Leto Atrydy, Jessiki i ich syna Paula, którym powierzono opiekę nad Arrakis. Wraz z nimi odkrywamy planetę Arrakis, ze strachem, podejrzliwością i zachwytem. Paul nie jest jednak zwykłym księciem, jest uwikłany w trudną walkę o władzę nad planetą, która zasadniczo podtrzymuje gospodarkę międzyplanetarną poprzez wydobywanie uzależniającej substancji zwanej „przyprawą”, czy też melanżem.
„Diuna” to klasyka literatury, z tym nie można się w żaden sposób kłócić. Akcja książki jest jałowo futurystyczna, fabułę napędzają polityczne gry. Zagadnienia, które porusza Herbert są nowoczesne, jego geniusz przejawia się w połączeniu przeszłości, teraźniejszości i przyszłości w jednej historii, która pomimo upływu lat porusza. Bardzo podobała mi się postać Paula i jego matki Jessiki. Wydawali się naprawdę silnymi ludźmi i bardzo dobrze przystosowali się do wszystkiego, przez co musieli przejść. Łącząc tematy polityczne, ekonomiczne, socjologiczne, biologiczne, kulturowe i dynastyczne, Frank Herbert ustanowił wysokie standardy dla późniejszych twórców. Fabuła książki jest prawdopodobnie jedną z najbardziej ekscytujących i emocjonujących w całej literaturze, wciągająca czytelników w sieć intryg, zemsty, zdrady i galaktycznej polityki. Budowa świata została starannie uformowana od ekologii Arrakis do cyklów życiowych robaków piaskowych. „Diuna” to dobrze napisana książka, która porusza tematy władzy, religii, zapisów historycznych, jak tworzenie mitów i kwestie ochrony środowiska.
„Diuna” Fanka Herberta jest powieścią, którą z pewnością nie muszę wam mocno przybliżać. Nie przypominam sobie, aby inna książka miała tak duże znaczenie dla rozwoju gatunku science fiction. Jedno słowo, które przywołuje wizję robaków piaskowych, wielkich bitew pomiędzy rywalizującymi rodami oraz niezwykle szczegółowo i misternie stworzonego wszechświata. Taka jest po...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Słowalkiria” to trzeci tom cyklu Słowotórczyni autorstwa Anny Szumacher, dzięki niemu udało mi się poznać pióro autorki i historię Cyan. Zastanawiałam się, czy polubię główną bohaterkę, poprzednie tomy udało mi się odsłuchać w audiobooku. Sama fabułą wydała mi się bardzo ciekawa, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po tą książkę i przygotować dla Was recenzję. Zabierając się za książkę nie raz chcielibyśmy znaleźć się w świecie wykreowanym przez autorkę i zobaczyć, przeżyć tyle przygód razem z bohaterami. Po trylogii Słowotwórczyni myślę, że zacznę uważniej dobierać pragnienia, a już zupełnie wypowiadać je na głos. Uważaj, o co prosisz, bo może się to ziścić i co wtedy zrobisz? Czy autorzy także mają takie zapędy? Czy chcieliby, choć na jeden dzień znaleźć się w wykreowanych przez siebie opowieściach?
Główną bohaterką książki autorstwa Anny Szumacher pod tytułem „Słowalkiria” jest Cyan, została uwięziona we własnej książce. Spawa wydaje się nieciekawa, bo nie tylko musi w tym świecie przetrwać, ale także znaleźć drogę powrotną. Nie jest to łatwe, zwłaszcza, kiedy ma się śmiertelnego wroga, nawet, jeśli potrafi się czarować za pomocą słów. Została sama ze złamanym sercem, chociaż dzierżąc na swojej głowie koronę otrzymała nieśmiertelność, z czego nie jest zadowolona. Bycie królową nie należy do łatwych, bardzo by chciała znaleźć się w domu, ale sama z tym zadaniem może sobie nie poradzić. Czy znajdzie się ktoś, kto pomoże jej się z tego wyplątać? Czy książę Laal skończy się ukrywać i wymigiwać od swoich obowiązków? Jak zakończy się ta historia? Czy Cyan nadal będzie chciała wrócić do domu?
„Słowalkiria” autorstwa Anny Szumacher to wielowątkowa historia, która potrafi wciągać czytelnika, zupełnie jak wykreowana przez nią opowieść do wnętrza innego świata. To niezwykle innowacyjny zabieg, magia wiele ma obliczy, a jednym z nich jest używanie przez główną bohaterkę cytatów. Byłam pod ogromnym wrażeniem tej historii, czekałam z zapartym tchem na to, co wydarzy się za chwilę. Autorka w swojej książce nie zapomniała o humorze, który nadał opowieści lekkości i sprawił, że mój własny znacznie mi się poprawił. Z przyjemnością otwierałam książkę i zaczytywałam się w kolejnych wydarzeniach. Trudno mi było odłożyć powieść na bok i przechodzić do porządku dziennego. Byłam zaintrygowana, jak potoczy się ta historia, czy bohaterka powróci do domu, czy zdecyduje się na pozostaniu w tym magicznym świecie. Gdybym ja miała dokonać na takiego wyboru, miałabym z tym problem. „Słowalkiria” jest zwieńczeniem niezwykle barwnej, instygującej i zabawnej trylogii. Wzbudziła we mnie wiele emocji i zabrała w podróż, z której trudno było mi powrócić do rzeczywistości. Spotkanie z Anną Szumacher uważam za wyjątkowo udane, a jej trylogię za wartą przeczytania i polecenia.
„Słowalkiria” to trzeci tom cyklu Słowotórczyni autorstwa Anny Szumacher, dzięki niemu udało mi się poznać pióro autorki i historię Cyan. Zastanawiałam się, czy polubię główną bohaterkę, poprzednie tomy udało mi się odsłuchać w audiobooku. Sama fabułą wydała mi się bardzo ciekawa, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po tą książkę i przygotować dla Was recenzję. Zabierając się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Bezsilna” to pierwszy tom trylogii The Powerless Trilogy autorstwa Lauren Roberts. Świat, który wykreowała autorka bardzo mnie ciekawił, a szata graficzna i barwione brzegi ujmują, cieszą każdą przerzuconą stroną. Autorka zdecydowała się podzielić społeczeństwo, w skrócie można powiedzieć na lepszych i gorszych, tylko, że za tym poszły w ruch także czyny. Człowiek niejednokrotnie pokazał, że potrafi się adaptować, a kiedy trzeba oszukiwać, aby przetrwać. Najgorsze jest uczucie niemocy, kiedy każdy wybór z góry skazany jest na porażkę. Zaraza nie tylko zabrała ze sobą wiele istnień, ale także pozostawiła coś po sobie, coś, co podzieliło społeczeństwo i sprawiło, że ludzie stali się zwierzyną, którą trzeba było zlikwidować, aby tylko, ci silni i wyjątkowi mogli żyć. Skądś to znamy prawda? Dobry i sprawdzony motyw daje silny fundament historii, jak poszło autorce pod kątem fabularnym?
Główną bohaterką książki autorstwa Lauren Roberts pod tytułem „Bezsilna” jest Paedyn, zamieszkuje ona królestwo Ilya i należy do Zwyczajnych, za co grozi jej wygnanie, bądź śmierć. W tym świecie liczą się tylko Elitarni, czyli ludzie, którzy otrzymali moce. Tylko dla nich świat był dobrym miejscem, natomiast dla ludzi takich jak Pae, niekoniecznie. Dziewczyna zamieszkuje ubogą dzielnicę królestwa i robi wszystko, aby nie rzucać się w oczy Udaje kogoś, kim nie jest, jednak nie można wiecznie żyć w kłamstwie. Książę Kai jest szkolony na egzekutora, jego zadaniem jest łapanie ludzi takich jak Paedyn. Podczas jednej z przeprowadzanych akcji zostaje uratowany przez Pae, co sprowadza na nią niebezpieczeństwo. On egzekutor, syn króla, ona bezdomna nieposiadająca mocy dziewczyna, która chce jedynie przetrwać. Ojciec przed śmiercią nauczył ją wielu umiejętności, jak wtopić się w otoczenie, udaje jasnowidza mając nadzieję, że nikt nie odkryje jej tajemnicy. Niestety ma być jedną a uczestników Turnieju dla niezwykle wybitnych jednostek Elitarnych,, jak sobie tam poradzi? Czy jej fortel wyjdzie na jaw? Czy król i Kai zobaczą, że jest Zwyczajna?
„Bezsilna” to książka, która sprawiła mi wiele przyjemności podczas jej czytania. Zdaje sobie sprawę z tego, że recenzje są różne, jednak ja nie zamierzałam się nastawiać w żadną ze stron. Takie historie są po to by dać czytelnikowi odetchnąć, zabrać w zupełnie inne miejsce i wywołać emocje związane z bohaterami. Nie powinno się oczekiwać od książek czegoś ogromnego, zwłaszcza, że jest to debiut literacki. Pae jest niesamowitą bohaterką, jej ostry język i jeszcze bystrzejszy umysł sprawiły, że mocno trzymałam za nią kciuki. Wartym uwagi był fakt, że główna bohaterka nie posiadała magii ani specjalnych mocy i musiała polegać na swoim sprycie, determinacji, aby przeżyć. Była dziewczyną, która nieustannie musiała walczyć o to, co ma, była silna, dowcipna i wytrwała, po prostu godna podziwu. Przyjemnie było czytać o jej rozwoju i pokonywaniu tak wielu przeszkód. Kai książę Ilyi i przyszły egzekutor króla poluje na takich jak Paedyn, zabija ich. Dziewczynie udaje się go przekonać, że należy do Elity, jednak posiada mniejszą moc. Kreacja świata nie była najlepsza i czegoś tutaj brakowało, przypuszczam, że dlatego, ponieważ nie było zbyt wiele opisów. W książce można było dostrzec wiele powtarzających się zwrotów, „Bezsilna” to debiutancka powieść, nie przeszkadzało mi to i nie spodziewałam się, że ta lektura będzie idealna. Z przyjemnością oddałam się lekturze, podziwiałam bohaterów i zastanawiałam się, co ja bym zrobiła znajdując się w takiej sytuacji. Powieść wywołuje w czytelniku wiele emocji i sprawia, że zależy mu na bezpieczeństwie bohaterów.
„Bezsilna” to pierwszy tom trylogii The Powerless Trilogy autorstwa Lauren Roberts. Świat, który wykreowała autorka bardzo mnie ciekawił, a szata graficzna i barwione brzegi ujmują, cieszą każdą przerzuconą stroną. Autorka zdecydowała się podzielić społeczeństwo, w skrócie można powiedzieć na lepszych i gorszych, tylko, że za tym poszły w ruch także czyny. Człowiek...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Szeptem” autorstwa Becci Fitzpatrick to powieść, na którą czekałam. Czytałam ją już wcześniej, ale czy można sobie odmówić spotkania z Patchem? Zdecydowanie i stanowcze: nie. Mam słabość do upadłych aniołów, są ciekawi i mają swoje własne tajemnice, które każda z nas chciałaby odkryć, nawet, jeśli wiąże się z tym niebezpieczeństwo. Cieszę się, że doczekaliśmy się wznowienia książki, dzięki czemu więcej czytelników może poznać historię Nory i Patcha, a także nabyć egzemplarz, gdyż od jakiegoś czas było z tym bardzo ciężko. Z ogromną przyjemnością oddalam się lekturze ciesząc każdą chwilą spędzoną w świecie upadłych aniołów, kto z nas nie chciałby posiadać skrzydła, nawet, jeśli ich pióra są czarne?
Główną bohaterką książki autorstwa Becci Fitzpatrick pod tytułem „Szeptem” jest Nora Grey jest zwykłą nastolatką, która boryka się z wieloma problemami. Straciła ojca, została sama z mamą, która często musi wyjeżdżać w interesach. Zamieszkuje Coldwater, ma najlepszą przyjaciółkę Vee, z którą spędza czas. Pewnego dnia została przydzielona w laboratorium do najbardziej nieoczekiwanego partnera, na jakiego mogła trafić. Jest starszy, tajemniczy, ma płonące spojrzenie i zamiłowanie do koloru czarnego. Zadanie „poznać cię” staje się powodem do niepokoju, gdy Patch, ujawnia, że zna więcej szczegółów na temat Nory, niż ona jest w stanie znieść. Nora decyduje, że jej los jest w jej własnych rękach, a rozprawienie się z Patchem staje się priorytetem numer jeden, chociaż on jej tego nie ułatwia. Zrelaksowany i zalotny jego sposób bycia sprawia, że rumieni się tak często, jak czuje się sfrustrowana. Co gorsza, pojawienie się tego mężczyzny zbiega się z momentem, w którym Nora zaczyna być nękana przez agresywnego prześladowcę. Czy to właśnie on ma z tym coś wspólnego? Kim jest Patch i dlaczego wydaje się, że czyta jej w myślach? Nora znajduje się w samym środku starożytnej bitwy pomiędzy nieśmiertelnymi, a upadłymi, po której powinna stanąć stronie? Czego dowie się o sobie? Zły wybór będzie ją kosztował życie.
„Szeptem” to mroczny romans, przedstawiający powolną akcję z niebezpieczeństwem, które wydaje się nie zwalniać nawet na sekundę. Nora jest świetną bohaterką, jest atrakcyjna, inteligentna i wrażliwa. Jej emocje są doskonale uchwycone i przedstawione. Patch jest bardzo intrygującym mężczyzną, niechętnie opowiada o swojej przeszłości. Potrafi być prowokacyjny, jest atrakcyjny i ma tę „dobrą” stronę. Mimo, że Nora czuje się nieswojo w obecności Patcha, coś ją do niego przyciąga. Myślę, że to z powodu tej całej nostalgii, jaką czuję do tej serii, ale książka jest tak samo dobra, jeśli nie pod pewnymi względami nawet lepsza, niż ją zapamiętałam. Miałam lekkie obawy, czy podejście do niej w tym momencie, w moim wieku nie przekreśli młodzieńczych zachwytów. Myliłam się, niepotrzebnie się tym zamartwiałam. „Szeptem” uzależnia i nie mogłam się od niej oderwać ani na minutę. Mogłam sobie przypomnieć tyle niesamowitych wydarzeń, przebyć tak długą drogę wspólnie z bohaterami, ciągle łaknąć więcej. Becca Fitzpatrick ma bardzo lekki i przyjemny styl, a jej słownictwo jest bogate tak, jak jej wyobraźnia. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu, po który z pewnością sięgnę.
„Szeptem” autorstwa Becci Fitzpatrick to powieść, na którą czekałam. Czytałam ją już wcześniej, ale czy można sobie odmówić spotkania z Patchem? Zdecydowanie i stanowcze: nie. Mam słabość do upadłych aniołów, są ciekawi i mają swoje własne tajemnice, które każda z nas chciałaby odkryć, nawet, jeśli wiąże się z tym niebezpieczeństwo. Cieszę się, że doczekaliśmy się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
Nie da się ukryć, że twórczość Sarah J. Maas należy do moich ulubionych i kiedy tylko mogę i pojawia się nowa książka, wiem, że nie ma takiej siły, któryby mnie powstrzymała przed lekturą. „Dom płomienia i cienia” to trzeci i pokaźny tom Księżycowego miasta. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się niczego innego, autorka znana jest z książek pokaźnych rozmiarów, co mnie poniekąd cieszy. Wiem, bowiem, że dzięki temu mogę spędzić dłuższy czas z bohaterami dostrzegając wszystko oczami wyobraźni, dzięki stylowi autorki i jej barwnym opisom. To coś niesamowitego, ile odczuwam emocji, kiedy po raz kolejny wychodzę jej na spotkanie. Nie chciałam się z nikim widywać, odbierać telefonów, rozmawiać, chciałam oddać się lekturze bez przeszkód, świat zewnętrzny przestał dla mnie istnieć, a ja chciałam dostać się do Midgardu, tak jak główna bohaterka. W zupełnie innym miejscu, takim, którego się nie zna jest trudne, a jak znaleźć drogę do domu?
Główną bohaterką książki autorstwa Sarah J. Maas pod tytułem „Dom płomienia i cienia” jest Bryce Quinlan, mieszkanka Lunthonu, w połowie istota ludzka, w połowie fae. Trafia do świata, który jest tak inny, nieznany i ze wszystkich sił chce wrócić do domu. Samotność i niepewność mocno nad nią wpływa. Czy znajdzie się tam ktoś, komu można zaufać? Ostrożności nigdy za mało, w końcu mogła stracić tak wiele, a gdzieś tam czekają na nią przyjaciele i Hunt. Czy dziewczynie uda się znaleźć godnych zaufania? Musi pomóc Huntowi, zrobić dla niego wszystko, co możliwe. Czy uda im się ocalić przyszłość?
„Dom płomienia i cienia” to podróż, na którą czekałam, jest mroczniej, napięcie wzrasta, gdy bohaterowie próbują uciec i przetrwać w lochach Asteris. Bardzo lubię postać Bryce, jest mądra, zabawna, zawsze potrafiąca obronić swoje race i kiedy trzeba, być wyrachowana. Jest gotowa na poświęcenia, ma wady i jest niedoskonała. Dzięki czemu z łatwością wychodzi poza kanony papierowych postaci, o których tak szybko się zapomina. Właśnie w tym tkwi jej piękno. Hunt ma kogoś, kto się o niego troszczy i chce mu pomóc. Pomimo cierpienia i traumy nadal wspiera Bryce w jej dążeniu do obalenia rządu, nawet, jeśli go to przeraża. Oboje przyznają, że ochrona niewinnych ludzi jest ważniejsza niż siebie nawzajem. Wybierają większe dobro od swojego partnera, nic z tego nie umniejsza ich uczuć ani siły ich więzi. Wręcz przeciwnie, pokazuje głębokie zrozumienie między nimi. Autorce udało jej się mnie zaskoczyć, sprawić, że z trudem łapałam powietrze. Sarah J. Mass potrafi ofiarować czytelnikom sporo odpowiedzi, jednocześnie podsuwając coraz więcej pytań. Ten dreszczyk emocji i intensywność pasujące do wspaniałego świata, uniemożliwiły mi odłożenie książki kosztem obowiązków. Cały czas moje myśli krążyły wokół wydarzeń i sytuacji, w których znajdowali się bohaterowie. „Dom płomienia i cienia” została wykreowana w imponujący sposób z dobrym tempem i rozwojem fabuły, który mnie uzależniał. Cudownie było móc zobaczyć bohaterów z poprzednich książek autorki, cieszyłam się, że mogę zobaczyć, co się u nich dzieje.
Nie da się ukryć, że twórczość Sarah J. Maas należy do moich ulubionych i kiedy tylko mogę i pojawia się nowa książka, wiem, że nie ma takiej siły, któryby mnie powstrzymała przed lekturą. „Dom płomienia i cienia” to trzeci i pokaźny tom Księżycowego miasta. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się niczego innego, autorka znana jest z książek pokaźnych rozmiarów, co mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Potwory z Aquariusa” to książka, która bardzo mnie zaciekawiła, nie wiedziałam o niej zbyt wiele, jednak zgłębiając stronę autorki https://maireharcourt.blogspot.com/ jak i samego wydawnictwa https://wydawnictwopm.pl/, zaspokoiłam nieco ciekawość. Historia ta jest debiutem kobiety posługującej się pseudonimem Maire Harcourt. Chciałam poczuć wiatr na twarzy, zapach morza, usłyszeć jego szum. Nie czytałam zbyt wiele książek, których akcja toczy się na morzu, zwłaszcza takim, którego toń zamieszkują potwory czyhające na nieostrożnych marynarzy. Nie chciałabym podzielić ich losu, jednak wypłynąć w morze bardzo bym chciała. Czy książka mi się spodoba? Czy polubię twórczość Maire Harcourt?
Główną bohaterką książki autorstwa Maire Harcourt pod tytułem „Potwory z Aquariusa” jest Reyna, dziewczyna jest córką dawnego królewskiego medyka. OD zawsze przebywała w Port-Majar i nigdy wcześniej go nie opuszczała. Zawsze chciała od życia czegoś więcej, marzyły jej się podróże, zobaczenie świata, chociaż nie spodziewała się, że jej się to uda. Ta podróż nie miała jedna zbyt wiele z jej marzenia, znajdowała się na statku wśród ludzi, z którymi nie chciała oddalić się od domu. Przymus, jak i towarzystwo niezbyt przechylnego kapitana Jamesa Crepusculuma. Statek Aquarius, na którym znalazła się Reyna jest handlowy, zmierza do Księstwa Kraterii. Nie była przygotowana także na to, że w wyniku pewnych okoliczności będzie zmuszona spędzić kapitanem więcej czasu i do tego spróbować się dogadać, bo bez tej współpracy zginą. Czy będą w stanie sobie zaufać? To nie zabawa, a wizja pozabijania siebie nawzajem zaczyna być coraz bardziej kusząca.
„Potwory z Aquariusa” to pierwszy tom cyklu przeklęte wody, który zabiera nas w głąb Bestialskiego morza, które zmuszeni jesteśmy przemierzać wspólnie z bohaterką. Muszę przyznać, że dziewczyna przypadła mi do gustu, znajduje się w sytuacji, która nie jest godna pozazdroszczenia. Jak można zaufa komuś, kogo najchętniej by się poćwiartowało, utopiło i udusiło? Więcej wspólnego wydaje się mieć z morzem, z którym ucina sobie pogawędki, niż z kapitanem. Bardzo podobały mi się jej rozterki, a relacja, na którą zdecydowała się autorka z pewnością spodoba wielu czytelnikom: enemie to lovers. Ten motyw budowania relacji nigdy mi się nie znudzi.
„Potwory z Aquariusa” to niezwykła morska wyprawa z intrygującymi bohaterami, dzięki ktorym czytelnik przeżywa niesamowitą przygodę. Staje się jednym z członków załogi Aquariusa, gotowym do wypłynięcia z portu, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Nie mogę się doczekać kolejnej części tego cyklu, mam ochotę na znacznie więcej, chcę zwiedzić świat, który stworzyła Maire Harcourt.
Współpraca reklamowa
„Potwory z Aquariusa” to książka, która bardzo mnie zaciekawiła, nie wiedziałam o niej zbyt wiele, jednak zgłębiając stronę autorki https://maireharcourt.blogspot.com/ jak i samego wydawnictwa https://wydawnictwopm.pl/, zaspokoiłam nieco ciekawość. Historia ta jest debiutem kobiety posługującej się pseudonimem Maire Harcourt. Chciałam poczuć wiatr na twarzy, zapach morza,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
Lubię sięgać po książki Ady Tulińśkiej, zawsze potrafi sprawić, że nie mogę się oderwać od ich treści, czy byłaby to fantastyka, czy coś znacznie mroczniejszego. Nie zdarzyło się jeszcze tak, że byłabym niezadowolona z tego, że zdecydowałam się wziąć za lekturę. „Haunt you” przykuł moją uwagę nie tylko z powodu okładki, która przyciąga wzrok, ale także tytuł w pewien sposób wywarł na mnie wrażenie. Zdecydowąłam się przyjrzeć bliżej książce i był to strzał w dziesiątkę. Przeniosłam się do elitarnej szkoły Sratford Hall, aby zbadać zepsute środowisko, rozpieszczoną młodzież i kilka wybitnych jednostek, które być może coś osiągną w życiu. Czytając tą historię zaczęłam się zastanawiać, czy dzieci powinny płacić za grzechy swoich rodziców? Dlaczego to właśnie one są tym słabszym ogniwem? Czy uda się zrealizować zaplanowaną zemstę?
Główną bohaterką książki autorstwa Ady Tulińskiej pod tytułem „Haunt you” jest Juliet, dziewczyna jest dość rozbrykana, robi co, chce, wywołuje dziwne zdarzenia, aby otrzymać to, czego pragnie. Zdecydowała się na uruchomienie alarmu przeciwpożarowego, żeby nie męczyć się na teście. Jej matka zmarła przy porodzie, więc wychowaniem tej niepokornej dziewczyny zajął się jej ojciec. Nie pochodziła z zamożnej rodziny, dlatego tez jej status społeczny w szkole tak odbiegał od rówieśników. Dzięki znajomościom ojca dostała się do Sratford Hall, gdzie rozmiłowała się w sporcie. Nie spodziewała się jednak, że pojawienie się nowego ucznia w szkole zmieni w jej życiu tak wiele. Leonardo Venti przykuwa całym sobą uwagę, jest przystojny, tajemniczy z łatwością wzbudza zainteresowanie dziewcząt, co sprawia, że wielu chce się z nim zaprzyjaźnić. Ten chłopak jednak skupia całą swoją uwagę na kimś innym. Juliet jest córką człowieka, na którym chce się zemścić za dawne przewinienia, grzechy, których nie ma zamiaru mu odpuścić. Zamierza zniszczyć dziewczynę, złamać, zamienić jej egzystencję w piekło, czy taki plan zemsty uda mu się zrealizować? Co jeśli nie docenił wroga? Juliet musi uważać i to na każdym stawianym przez siebie kroku, czy jej się to powiedzie?
„Haunt you” to książa, którą powinni zainteresować się pełnoletni czytelnicy, ze względu na przekazane w niej treści, jak toksyczne relacje czy wulgaryzmy. Autorka postanowiła zestawić ze sobą dwa różne światy, bohaterów, którzy mają silne i niezłomne charaktery, dlatego też trudno, aby zaplatali wspólnie warkocze i darzyli się sympatią. Juliet jest kobietą, która nie da sobie w kasze dmuchać, jest niepokorna, silna, twardo stąpa po ziemi. Sprawia problemy świetnie się przy tym bawiąc, więc trafił swój na swego. Leo jest intrygującą postacią, sam wychował się bez rodziców, którzy zginęli w wypadku, kiedy był dzieckiem. Ma tylko jeden cel, którego punkty realizuje skrupulatnie, robi wszystko, aby Juliet została sama i w ostatecznej chwili była zdana na jego łaskę. Nie można tutaj ukryć tego, że coś ich do siebie przyciąga, pomimo tego, że nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Jesteście fankami złych chłopców? Ada Tulińska wykreowała dla was idealnego, musicie go poznać! „Haunt you” to mroczna historia, która potrafi zachwycić, między bohaterami nie sposób nie dostrzec wzajemnego przyciągania i tych magicznych iskier, które są w stanie spalić całe miasta.
Współpraca reklamowa
Lubię sięgać po książki Ady Tulińśkiej, zawsze potrafi sprawić, że nie mogę się oderwać od ich treści, czy byłaby to fantastyka, czy coś znacznie mroczniejszego. Nie zdarzyło się jeszcze tak, że byłabym niezadowolona z tego, że zdecydowałam się wziąć za lekturę. „Haunt you” przykuł moją uwagę nie tylko z powodu okładki, która przyciąga wzrok, ale także tytuł w pewien sposób...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Wszystkie noce Zeusa” to Książa, która mnie zaintrygowała już samym tytułem. Bardzo lubię elementy mitologii greckiej i kiedy tylko mogę sięgam po książki, które je zawierają. Byłam ciekawa pióra autorki, czy przypadnie mi do gustu. To moje pierwsze spotkanie z książką Gosi Lisińskiej i nie mogłam się doczekać, kiedy przyjdzie ten moment, że wezmę ją w swoje dłonie. Jacy będą główni bohaterowie? Czy i w tej pozycji miłość zatriumfuje? Chciałam czegoś lekkiego, ciekawego, przy czym będę się dobrze bawić, czy autorka właśnie mi to ofiarowała?
Główną bohaterką książki autorstwa Gosi Lisińśkiej pod tytułem „Wszystkie noce Zeusa” jest dwudziestopięcioletnia Aneta, jej życie nie jest jakieś burzliwe. Ma pracę, przyjaciela, na którego spogląda tęsknie z szybszym biciem serca. Życie jednak bywa nieprzewidywalne, często w wyniku jednego zdarzenia następuje reakcja łańcuchowa i tak nagle kobieta szuka innej pracy. Postanowiła wysłać CV do pewnej międzynarodowej firmy, Olimp szuka kogoś na stanowisko asystentki prezesa. Czy będzie to dla niej odpowiednie miejsce? Zeus jest niesamowicie pociągającym mężczyzną, sprawia wrażenie potężnego, tajemniczego i zainteresowanego czymś więcej niż służbowa relacja. Czy powinna przyjąć tą posadę? Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje, a tutaj Aneta ma szansę na rozwój. Podróż służbowa z szefem nastraja, piękne widoki, dziwne zachowanie Zeusa. Zupełnie jakby za wszelką cenę planował zainteresować kobietę sobą. Czy mu się to powiedzie? Czy kobieta odkryje, w co tak naprawdę się wplątała?
„Wszystkie noce Zeusa” to ciekawa historia, która potrafi rozpalić tak wiele emocji i sprawić, że wyrwie czytelnika z przyjemnego i zacisznego miejsca domu przenosząc na Olimp. Zupełnie jakbym sama stawiała się na rozmowę w sprawie pracy Powiedzmy sobie szczerze, u takiego prezesa bardzo byśmy chciały pracować. Z przyjemnością poznawałam bohaterów zachwycając się ich kreacją. Brakowało mi książki, która ponownie zabierze mnie w grecki świat, który łączy się z współczesnością. Wizja autorki bardzo przypadła mi do gustu, a lektura książki pochłonęła w każdym calu. Zeus nie należał do wiernych panów, więc nic dziwnego, że w końcu miarka się przebrała, a jego spotkała dotkliwa kara. Bogowie lubili karać swoich wyznawców, więc i na samego gromowładnego spadła klątwa, którą można było złamać, jednak to nie było takie proste. „Wszystkie noce Zeusa” to niezwykle pikantna, namiętna i interesująca powieść. Gosia Lisińska udowodniła, że można mieć świeże i ciekawe podejście do romantasy. Spójrzcie na szatę graficzną okładki, piękny dobór barw i zdobienia, od razu przyciąga wzrok. Jestem przekonana, że każda czytelniczka powinna poznać takiego prezesa i pozwolić na magiczne zmiany w życiu.
„Wszystkie noce Zeusa” to Książa, która mnie zaintrygowała już samym tytułem. Bardzo lubię elementy mitologii greckiej i kiedy tylko mogę sięgam po książki, które je zawierają. Byłam ciekawa pióra autorki, czy przypadnie mi do gustu. To moje pierwsze spotkanie z książką Gosi Lisińskiej i nie mogłam się doczekać, kiedy przyjdzie ten moment, że wezmę ją w swoje dłonie. Jacy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
„Wspólnik. Królewski poker” to trzeci i ostatni tom cyklu Wspólnik autorstwa A. S. Sivar, nie mogłam się doczekać, kiedy będę miała okazję go przeczytać. Chciałam wiedzieć, jak wpłyną podjęte przez bohaterkę decyzje na jej życie. Lubię pióro autorki, sprawia, że zapomina się o całym świecie. Oktawia jest niezwykłą kobietą, potrafiła zwrócić na siebie uwagę Aleksandra Wierzbickiego, a chemia między nimi przeniosła czytelnika na wyższy poziom. Czy między bohaterami nie ma tajemnic? Czy widma przeszłości nie czekają na dogodny moment, aby wszystko roztrzaskać? Czy przeznaczenia nie da się oszukać?
Główną bohaterką książki autorstwa A. S. Siviar pod tytułem „Wspólnik. Królewski poker” jest Oktawia, dziewczyna chciała sobie dorobić, dlatego przez weekend miała pracować, jako kelnerka, nie spodziewała się, że do jej obowiązków będzie należało coś jeszcze, na co się nie godziła. Właśnie tam poznała Aleksandra Wierzbickiego. Nieziemsko przystojny, bogaty, inteligentny, od tego czasu jej życie było naprawdę dobre, atrakcyjna praca, ukochany u jej boku, dobrzy przyjaciele. Nie wszyscy spoglądają w ich stronę przychylnym okiem, czy ich przyszłość jest pewna? Czy błędy przeszłości pochłoną wszystko, co było między nimi dobre? Ile tajemnic i kłamstw będzie mogła mu wybaczyć Oktawia? Aleksander ze swoją pokerową twarzą próbuje ogarnąć to, co w przeszłości okazało się błędem, ale czy to wystarczy?
„Wspólnik. Królewski poker” to historia o tym, jak złożone emocje potrafią uderzyć w człowieka z taką siłą, nad którą nie zawsze można zapanować. Czasami ilość kłamstw, matactw i tajemnic może pogruchotać najsilniejszą relację. Byłam ciekawa, czy A. S. Siviar także spoglądała na ten problem w ten sam sposób. Oktawia jest silną i zdeterminowaną kobietą i właśnie tego można jej tutaj pozazdrościć. Dba o uczucie, którym obdarzyła Aleksandra i walczy o nie, pomimo tego, że nie wszystkim ten związek się podoba. Życie może przypominać partię pokera, kiedy idzie karta wszystko układa się dobrze, czasami podejmuje się ryzykowne decyzje, które z biegiem czasu okazują się błędne i przynoszą nam jedynie rozczarowanie i problemy. „Wspólnik. Królewski poker” pozwala spojrzeć na związki z innej pespektywy, autorka ukazuje jak ważna jest akceptacja i wsparcie partnera. Życie czasami przynosi rozczarowania, ludzie mają swoje wady i zalety, odkrywają własne pragnienia. Autorka świetnie wykreowała bohaterów, ukazała jak człowiek niewierzący w miłość potrafi się z czasem na nią otworzyć. A. S. Siviar wystawiła na próbę uczucie bohaterów, testując naszą wytrzymałość i emocjonalność.
„Wspólnik. Królewski poker” to trzeci i ostatni tom cyklu Wspólnik autorstwa A. S. Sivar, nie mogłam się doczekać, kiedy będę miała okazję go przeczytać. Chciałam wiedzieć, jak wpłyną podjęte przez bohaterkę decyzje na jej życie. Lubię pióro autorki, sprawia, że zapomina się o całym świecie. Oktawia jest niezwykłą kobietą, potrafiła zwrócić na siebie uwagę Aleksandra...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-25
Mawia się, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale kiedy widzi się takie wydania, jak „Jeleni sztylet” autorstwa Marty Mrozińskiej bardzo łatwo o tym zapomnieć. Książka przykuła moją uwagę nie tylko pięknem graficznym, ale i obietnicą, jaką mi dał wydawniczy opis fabuły. Dawno nie czytałam niczego związanego z mitologia słowiańską, a bardzo chciałam to zmienić. Spoglądając na tą książkę chciałam zatopić się w jej lekturze, dać się oczarować, odkryć jej wszystkie tajemnice. Czy można się oprzeć wiedźmom? Chciałam dostrzec oczami wyobraźni przepiękny, mroczny i magiczny las, przechadzać się jego ścieżkami wspólnie z bohaterami, czy będzie mi to dane?
Główną bohaterką książki autorstwa Marty Mrozińśkiej pod tytułem „Jeleni sztylet” jest Bora, dziewczyna mieszka pod wielka puszczą w niewielkiej wiosce. Ojciec dziewczyny jest najemnikiem, z reguły nie ma go w domu, dlatego też mieszka z ciotką i bratem. Kiedy jej ojciec ściąga do domu spędza z nią czas trenując, tym samym przygotowując się na kolejne zlecenia. Przyda jej się to, ponieważ w przyszłości sama chciałaby uczęszczać do szkoły najemników, która nosi nazwę Włóczni. Ma dobre serce, ponieważ chce chronić tych, którzy sami nie będą w stanie tego zrobić. Zwłaszcza, że puszcza nie należy do bezpiecznych miejsc, jest zamieszkiwana przez leszego, rusałki, czy strzygi. Dla swojego brata jest gotowa na wiele, wierzy w to, że trening okaże się skuteczny. Bora od dziecka rozmawia z opiekuńczymi duchami, jej życie jest przesiąknięte wierzeniami słowiańskimi. Czy ten dar to początek czegoś znacznie większego? Czy we Włóczni Bora odnajdzie swoje przeznaczenie?
„Jeleni sztylet” to książka, która zabrała mnie w zupełnie inny świat, chociaż brzmi to tak banalnie, życie w nim jest ciężkie. Nie brak w nim wyzwań, niebezpieczeństwa, czy też wojny, która się zbliża wielkimi krokami. Wszechbora jest niezwykłą bohaterką, silna, zdeterminowana, nieugięta, aby wziąć jak najlepsze przeszkolenie, aby zmienić los. Jej marzeniem było wstąpienie do wojskowej szkoły, chociaż zapewne powinna obrać inną drogę, w której się nie spełnia. Chce zrobić wszystko dla swojego brata, aby mógł się uczyć i mieć lepszą przyszłość. Jest gotowa do wielu poświęceń, woja ukazuje jej swoje okrucieństwo, ale także sprawia, że zaczyna dostrzegać dar, który daje jej znacznie więcej. Marta Mrozinska wykreowała niesamowitych bohaterów umieszczając ich w fantastycznej otoczce, za którą są zmuszeni podążać i stawić temu czoła. „Jeleni sztylet” ukazuje także wiele niebezpieczeństw, problemów społecznych, które zdają się nie mieć wieku, znane są także dziś, we współczesnym świecie. Marta Mrozińska zrobiła spory research do tej książki, ukazała kilka przemian historycznych, chociażby narzucenie religii. Z przyjemnością oddałam się lekturze was też do tego zachęcam.
Mawia się, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale kiedy widzi się takie wydania, jak „Jeleni sztylet” autorstwa Marty Mrozińskiej bardzo łatwo o tym zapomnieć. Książka przykuła moją uwagę nie tylko pięknem graficznym, ale i obietnicą, jaką mi dał wydawniczy opis fabuły. Dawno nie czytałam niczego związanego z mitologia słowiańską, a bardzo chciałam to zmienić....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-25
„Nuvole Bianche. Białe Chmury tom II” to książka, którą całe szczęście miałam pod ręką, gdyby tak nie było, byłoby mi trudno wyczekać dalszych wydarzeń. Miłość jest uczuciem gwałtownym, nieprzewidywalnym, dotykającym często osoby, którym się wydaje, że nie są dla siebie stworzeni. Wystarczy odrobina czasu i rozwoju relacji, kiedy okazuje się, że nie możemy sobie wyobrazić spędzenia czasu bez tej istoty, która potrafi wykrzesać z nas wiele dobrego. Adrianna Ratajczak stworzyła piękną dylogię, dla której warto stracić czas i głowę. Otuliła mnie tym wyjątkowym klimatem, sprawiając, że poczułam się, jakbym towarzyszyła głównej bohaterce w podróży, na którą się zdecydowała.
Główną bohaterką książki autorstwa Adrianny Ratajczak pod tytułem „Nuvole Bianche. Białe Chmury tom II” jest Aimil, dziewczyna postanowiła wrócić do domu, Londyn był zbyt tłoczny, gwarny i był w nim on. Duke Alistair, człowiek, którego kochała i bardzo mocno tęskniła. Pomimo obowiązków, rodziny i Glamis musiała podjąć kilka decyzji, które nie należały do łatwych. Alistair jest człowiekiem honorowym, składane obietnice są dla niego ważne, a to co poczuł do Aimil pchnęło go do tego, aby wyruszyć w podróż do Szkocji, a konkretnie do Dlamis, gdzie w pewnym zamku była ona. Czy miłość wystarczy, aby odzyskać to, czego się pragnie? Co zwycięży miłość, rodzinne sekrety, czy strach? Czy ta dwójka ma szansę na dobre zakończenie?
„Nuvole Bianche. Białe Chmury tom II” sprawił, że odłożyłam książkę z nostalgicznym uśmiechem przyglądając się pięknu okładki. Zawsze fascynowała mnie Szkocja, dlatego też z chęcią towarzyszyłam Aimil w rodzinnych włościach chłonąć urok tego miejsca. Adrianna Ratajczak porwała mnie na bal, abym zaznała dworskiego życia i była świadkiem zwieńczenia historii bohaterów. Bardzo podobał mi się rozwój bohaterów, ich relacji, zmuszenie do ryzyka, bo w końcu nagrodą było serce. W powieści akcja ma momenty przestoju, ale jakoś szczególnie mi to nie wadziło. Książka Adrianny Ratajczak ma taki klimat i zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Wydanie jest przepiękne, szata graficzna książki współgra z pierwszym tomem dylogii, to uczta nie tylko pod względem lektury, ale i wizualnym.„Nuvole Bianche. Białe Chmury tom II” to romans historyczny, który zdobył uznanie wielu czytelniczek. Adrianna Ratajczak poprowadziła narrację z punktu widzenia głównych bohaterów, co pomogło jeszcze bardziej wczuć się w ich dylematy i lepiej zrozumieć. Historia Aimil i Alistaira potrafi chwycić za serce i trzymać w napięciu do ostatniej strony.
„Nuvole Bianche. Białe Chmury tom II” to książka, którą całe szczęście miałam pod ręką, gdyby tak nie było, byłoby mi trudno wyczekać dalszych wydarzeń. Miłość jest uczuciem gwałtownym, nieprzewidywalnym, dotykającym często osoby, którym się wydaje, że nie są dla siebie stworzeni. Wystarczy odrobina czasu i rozwoju relacji, kiedy okazuje się, że nie możemy sobie wyobrazić...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-25
„Nuvole Bianche. Białe Chmury” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Adrianny Ratajczak, niezbyt często sięgam po książki historyczne, jednak nie stronię od nich. Nadarzyła się okazja, aby to zmienić, więc nie zastanawiałam się zbyt długo i złapałam książkę w swoje dłonie. To pierwszy tom cyklu Chmury, charakteryzuje się piękną okładką idealnie oddającą treść tej historii. Akcja powieści zabrała mnie do Anglii w czasach wiktoriańskich, gdzie wszelkie konwenanse, pochodzenie, majątek i reputacja ma zasadnicze znaczenie. Naturalnie zdarzają się odstępstwa od tej reguły, czy jest to jednak częste? Czy w takim świecie jest miejsce na prawdziwą miłość? Czy znajdzie się w sobie siłę, aby walczyć o siebie z przeciwnościami losu?
Główną bohaterką książki autorstwa Adrianny Ratajczak pod tytułem „Nuvole Bianche. Białe Chmury” jest Aimil, to bardzo odważna dziewczyna, która pragnie od życia znacznie więcej. Uczy się i chciałaby, aby jej życie potoczyło się inaczej niż zdecydował jej ojciec. Marzyła o tym, aby mieć własną posiadłość na własność, czy wykonywać zawód, którym nie pałały się kobiety. Ojciec pragnie wydać ją dobrze za mąż, dlatego też postanawia zwrócić się o pomoc do ciotki, gdzie też wysyła Aimil. W Londynie poznaje diuka Alistaira, mężczyzna jest tajemniczy i zamożny, jednak boryka się z własnymi problemami. Odziedziczył majątek i robi wszystko, aby zająć się rodzinnym domem i majątkiem, a nie wracać wspomnieniami do trudnych przeżyć. On sam także zostaje pchnięty przez rodzicielkę, aby poszukał godnej małżonki, niechętnie wita na salonach, jednak wątpi, aby, którakolwiek z tych kobiet była dla niego właściwym wyborem. Czy, aby na pewno? Co wyniknie ze spotkania tej dwójki?
„Nuvole Bianche. Białe Chmury” to powieść, która sprawia, że podchodzi się do niej inaczej, z dozą delikatności i spokoju. Czytelnik rozkoszuje się rozwojem postaci i ich wzajemnej relacji, poznaje wykreowany świat, do którego zabrała mnie Adrianna Ratajczak. Nie wyobrażałam sobie, aby taka historia została przedstawiona w zupełnie inny sposób. Nie można nie zauważyć, ile pracy włożyła autorka w przestawienie opowieści z zachowaniem odpowiednich historycznych okoliczności, które dodały jej autentyczności. Relacja Alistaira i Aimil jest powolna, nie gwałtowna, w końcu żadne z nich nie chce się ustatkować, jak pragną tego ich bliscy. Czy coś z tego będzie? W końcu cały w tym ambaras, aby dwoje chciało na raz. „Nuvole Bianche. Białe Chmury” to hipnotyzująca lektura, która potrafi oczarować czytelniczkę, uwielbiającą kostiumowe, historyczne książki. Styl autorki został dopasowany, aby jak najlepiej oddać klimat tamtych czasów.
„Nuvole Bianche. Białe Chmury” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Adrianny Ratajczak, niezbyt często sięgam po książki historyczne, jednak nie stronię od nich. Nadarzyła się okazja, aby to zmienić, więc nie zastanawiałam się zbyt długo i złapałam książkę w swoje dłonie. To pierwszy tom cyklu Chmury, charakteryzuje się piękną okładką idealnie oddającą treść tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-25
„Hiena z Kaprovicz” to książka, po którą sięgnęłam pełna zaciekawienia i chęci, aby ją przeczytać. Okładka przyciągnęła mój wzrok, a dalej chciałam poznać opis książki. Bardzo się ucieszyłam, że będę miała okazję poznać pióro Eweliny Matyckiej i zaprzyjaźnić się z główną bohaterką. No, bo powiedzcie sami, mieliście okazję przeczytać książkę o hienie cmentarnej? Chciałam poznać tą magiczną krainę zwaną Kaprovicz, być może stać się jego cichą mieszkanka i obserwatorką tego niesamowitego chaosu, którym jest główna bohaterka. Też tak czasami macie?
Główną bohaterką książki autorstwa Eweliny Marii Matyckiej pod tytułem „Hiena z Kaprovicz” jest Kornelia Azatka, czyli Nell. Dziewczyna przyjeżdża do zupełnie nowej pracy, jest zarządcą Nekropola. Jest człowiekiem i nie ma lekko, zwłaszcza, że kłopoty wydają się ją kochać. Nie zajmuje się staruszkami, którzy nie wiedzą, co robić z zasobnością portfela, ale stała się hieną cmentarną. Kaprovicz to miejsce przepełnione magia, pełne elfów, a Nekropole jest elfim cmentarzem. To miejsce, które nie jest dla ludzi., jednak znalazła się w nim Nell. Elfy nie są miłe i sympatyczne, bywają różne jednak są wredne, wyrachowane, mają swoje warstwy społeczne. Jak się w tym wszystkim połapać, zwłaszcza, kiedy myli się korytarze w Urzędzie Miejskim? Czy ludzki urzędnik publiczny zawsze ma tyle pracy do wykonania?
„Hiena z Kaprovicz” to książka, która zaskoczyła mnie tak przyjemnym całokształtem. Wiecie, jak uwielbiam magię, a tutaj każdy wers wydawał mi się tak idealny. Ewelina Maria Mantycka mistrzowsko łączy elementy fantasy z nieoczekiwanymi zwrotami akcji, ma niekonwencjonalne podejście do tematu śmierci, co czytelnikowi na odkrywanie tajemnic pełnych intryg. Główna bohaterka, mimo początkowych trudności, stopniowo odnajduje swoje miejsce w Nekropolii. Interakcje z elfami rzucają nowe światło na złożoność świata wykreowanego przez autorkę. Urok tej powieści tkwi w detalu i wnikliwej obserwacji emocji. Warto docenić umiejętność Kornelii Azatki budowania napięcia, co w efekcie sprawia, że czytelnik z zapartym tchem śledzi kolejne rozdziały. Narracja książki jest płynna, a postacie są kolorowe i wyraziste. Przeplatanie realistycznych elementów z baśniowym światem sprawia, że atmosfera jest niepowtarzalna. Nie mogę się doczekać kolejnych przygód bohaterki, to niesamowita książka, która z pewnością spodoba się szerokiemu gronu. „Hiena z Kaprovicz” to podróż w świat wyobraźni, która na długo pozostanie w pamięci czytelnika.
„Hiena z Kaprovicz” to książka, po którą sięgnęłam pełna zaciekawienia i chęci, aby ją przeczytać. Okładka przyciągnęła mój wzrok, a dalej chciałam poznać opis książki. Bardzo się ucieszyłam, że będę miała okazję poznać pióro Eweliny Matyckiej i zaprzyjaźnić się z główną bohaterką. No, bo powiedzcie sami, mieliście okazję przeczytać książkę o hienie cmentarnej? Chciałam...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mam do Was pytanie, czy znacie twórczość przesympatycznej Marii Karnas? Muszę przyznać, że ja też jej wcześniej nie znałam. Całe szczęście, że udało mi się to zmienić, a wszystko za sprawa „Reality Fame. Walka o sławę”. Udało mi się dowiedzieć, że autorka pisze powieści z gatunku Young Adult, jak i romanse. Jej twórczość nie powinna być dla was nieznana, jednak, jeśli wcześniej nie mieliście styczności to udało mi się nieco ją przybliżyć. Pamiętacie reality show? Program, który potrafił z człowieka wycisnąć wiele emocji, doprowadzić do zachowań, o które by sam siebie nie podejrzewał. Czy w takim miejscu, w zamknięciu z nieznajomymi ludźmi można nawiązać autentyczne i silne relacje? To zastanawiało badaczy społecznych, czy też zwykłej ludzkiej ciekawości. Maria Karnas nie stroniła od trudnej tematyki, od rob, które miały ukazać walkę jednostki z własnymi słabościami.
Główną bohaterką książki autorstwa Marii Karnas pod tytułem „Reality Fame. Walka o sławę” jest Lisa Kane, kobieta postanowiła zgłosić się programu telewizyjnego skuszona atrakcyjną nagrodą finansową. Nie ma wyboru, potrzebuje gotówki, aby spłacić długi ojca i zdobyć środki na pomoc chorej matce, która jest dla niej wszystkim. Musi zrobić wszystko, aby wygrać, jest niezwykle zdeterminowana, aby to osiągnąć. Reality Flame to telewizyjne show wyprodukowane przez Martina Williamsa, jego fabuła opiera się na tym, aby zamknąć w luksusowej willi nieznajomych ludzi i przetestować ich w różny sposób. Czy te przejścia, którym będą poddani będą tego warte? Walka z własnymi słabościami, najskrytszymi lękami, a wszystko to dla stu tysięcy dolarów. Lisa chce wykorzystać najmniejszą możliwą szansę, aby wygrać program. Udaje jej się poznać Briana, mężczyznę, któremu udało się zwyciężyć w poprzedniej edycji. Czy układ, który mu proponuje się powiedzie? Czy Lisa spłaci wszystkie długi? Czy Brian będzie skłonny do współpracy?
„Reality Fame. Walka o sławę” to niezwykle ciekawa pod względem fabularnym powieść, która sprawiła, że bez wahania wspólnie z bohaterami wzięłam udział w reality show. Maria Karnas miała odwagę ukazać jak zakłamane są tego typu programy. Pamiętam doskonale, że kiedy nadeszła era reality show przyciągała do siebie sporą liczbę widzów. Każda taka zmiana, nowość budzi w odbiorcach wiele emocji. Co nas czeka w powieści? Poznajemy niezwykle interesującą główną bohaterkę, Lisa chce zdobyć główną nagrodę i to wcale nie ze względu na siebie, czy proste marzenia. Pragnie zrobić wszystko, aby sytuacja jej i mamy się poprawiła, brakuje jej stabilizacji, dlatego uznała, że udział w programie może dać jej wiele dobrego. Czy pozna kogoś, z kim wda się w romans? Nie od dziś wiadomo, że takie sytuacje zdarzają się bardzo często. „Reality Fame. Walka o sławę” ukazuje ciemną stronę programów rozrywkowych, w zamknięciu nie trudno jest o wyładowanie wszelkich frustracji, zwłaszcza, że z każdym odcinkiem finał jest coraz bliżej. Zaczęłam zastanawiać się, czy w takim środowisku można jest być sobą? Ludzie potrafią ukazać najróżniejsze oblicze, kiedy na czymś im zależy, wielokrotnie okazało się, że nie ma w takich zagrywkach powodu do dumy. Czytając książkę byłam ciekawa, kto dojdzie do finału i zwycięży.
Mam do Was pytanie, czy znacie twórczość przesympatycznej Marii Karnas? Muszę przyznać, że ja też jej wcześniej nie znałam. Całe szczęście, że udało mi się to zmienić, a wszystko za sprawa „Reality Fame. Walka o sławę”. Udało mi się dowiedzieć, że autorka pisze powieści z gatunku Young Adult, jak i romanse. Jej twórczość nie powinna być dla was nieznana, jednak, jeśli...
więcej Pokaż mimo to