Najnowsze artykuły
- ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
- Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
- ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
- ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Benjamin Stevenson
3
6,6/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
36 przeczytało książki autora
125 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
W mojej rodzinie każdy kogoś zabił Benjamin Stevenson
7,2
Australia to upał, duże przestrzenie, miasta z widokówek, koala i dziobak, jednym słowem luz i spokój. Otóż niekoniecznie i nie do końca. Będzie śnieg, dużo śniegu, będzie pensjonat z ciasnymi domkami, miejsce schowane w głębi map i zjazd rodziny, która ma za uszami więcej, niż niejedno małe państewko. Humor, żart i komediowy sznyt autora? Oczywiście. A poza tym sporo prawd i wcale niewesołych zdarzeń. A co ma do tego 'medalowy' gołąb z okładki? O, do tego trzeba dotrzeć czytając do ostatniej kropki. A jeśli jesteśmy przy kropce, to i ona ma ogromne znaczenie.
Od razu powiem jasno - bawiłam się świetnie. Było ciekawie, angażująco i zaskakująco. Powieść to inteligentna, myląca tropy, wprowadzająca do rodziny poprzez wydarzenia z przeszłości i intrygująca osobą narratora, który jednocześnie jest bohaterem i detektywem na miarę wspomnianych w tekście mistrzów - Agathy Christie, Le Carry'ego i innych. Ten to narrator, autor poradników dla twórców kryminałów, ma wiedzę teoretyczną, standupowe poczucie humoru i rodzinę, której podpadł po procesie brata. Po trzech latach przychodzi mu uczestniczyć w powitaniu Michaela, który wychodzi z więzienia z niewiadomym nastawieniem. Miejscem spotkania jest zaś, z niejasnego powodu, górski kurort. Stawić ma się cała armia Cunninghamów, wraz z przyległościami. Ach, co najważniejsze!, zaraz na początku pojawi się trup. Nierodzinny.
Opis sugeruje prostą formę opartą na dobrych wzorcach, ale "Washington Post", nazywając książkę 'wariacją na temat klasycznej powieści kryminalnej', nie mógł trafić celniej. Raz - od pierwszej strony uczestniczymy w zjeździe rodzinnym i w procesie twórczym. Dwa - autor trzyma się kodeksu z lat 30tych, nakazującego i zabraniającego pewnych zabiegów literackich, i robi to tyleż zabawnie, co przekonująco. Trzy - dodatkowe komentarze i uwagi narratora są nie tylko bystre i zabawne ale też poszerzają naszą wiedzę o mistrzach gatunku czy zwrotach zaczerpniętych z klasyki. Jednym słowem, sprawa kryminalna toczy się swoim ciekawym torem, zaś mijany krajobraz dodaje tyle smaku, że nudzić się nie sposób.
Fabuła książki bynajmniej nie należy do prostych. Trzeba czytać uważnie, polegać na pamięci i spostrzegawczości, liczyć trupy, wracać do zakończonych małżeństw i relacji, nawet wygrzebywać z ziemi stare trumny (i nie jest to metafora). Autor dba o to, byśmy nie zgubili się w labiryncie zdarzeń, połączyli śmierci i zaginięcia sprzed trzydziestu lat z teraźniejszością i nie zapomnieli o wydarzeniach, które po długim czasie wrócą niczym duchy (ale bez duchów!). Będzie krew, kłamstwa i spotkania z ex-partnerami, będzie śnieg, ogień i popiół, będzie też seryjny morderca. Nie zapomnijmy też, że wszyscy bohaterowie są zabójcami, choć niekoniecznie mordercami. Dzieje się, oj dzieje...
Cała sensacyjna warstwa opiera się na rodzinie. To ona jest tu dobrem i złem, potęgą, która daję siłę i która bezwzględnie niszczy. Nie brakuje więc w tym "gołębim puchu" miejsca na zadawnione żale i tajemnice zamiatane pod dywan.
Lektura daje poczucie znakomitego i angażującego odpoczynku, w czasie którego tyle samo razy parskamy śmiechem, co marszczymy brew w zadumie lub intensywnym łączeniu kropek. I tak wracamy do gołębia i kropki. Małe znaki wielkiej wagi. Sama siebie zaskakuję pisząc, że chyba właśnie pokochałam australijski kryminał łamany przez humor. I tyle. Kropka.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B
W mojej rodzinie każdy kogoś zabił Benjamin Stevenson
7,2
Do tej książki zachęcił mnie intrygujący tytuł. Na całe szczęście na nim się nie skończyło, bo treść w pełni mnie usatysfakcjonowała. Historia zjazdu rodzinnego w górskim pensjonacie w Australii, gdzie każdy ma coś do ukrycia, a może raczej coś, z czego nie dokońca jest dumny i czego nie chce ujawniać pozostałym członkom klanu jest kryminałem z najwyższej półki. Niby klasycznym, bo trzymających się zasad gatunku, a jednak jakością zupełnie nową, okraszoną suspensem, zwrotami akcji i dużą dawką humoru. Autor miał ciekawy pomysł na narrację i sposób jej prowadzenia, dając już tu popis swojego poczucia humoru, bo osobą, która ją prowadzi i stara się rozwikłać zagadkę za zagadką jest Ernest Cunningham, który zajmuje się pisaniem książek na temat tego jak pisać historię detektywistyczne. Jest więc niejako obeznany z tematem i radzi sobie całkiem dobrze. Świetnie wyszły wzajemne powiązania między członkami rodziny i mogę stwierdzić, że każdy jej członek przyklasnął by znanemu powiedzeniu, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, bo takiej zgrai jak Cunninghamowie próżno szukać w innych kryminałach, nawet u Agathy Christie. Wszystko tu jest zagmatwane i skomplikowane, a jedne tropy prowadzą do innych i tak do samego zakończenia, które zadowoli chyba każdego fana tego typu opowieści. Rzadko sięgam po kryminały, jeśli już to te rodzimych pisarzy, ale ten dał mi dużo zabawy, będąc dowcipny i zmyślny do ostatniej strony. Niby to tylko wariacja na temat klasycznej powieści kryminalnej, a jednak coś bardzo WOW, podane w niezwykle inteligentnej formie! Rozrywka na najwyższym poziomie gwarantowana!!!
Za książkę dziękuję @wydawnictwo_wab