-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-06-02
2024-06-01
Zmiany, można się ich bać, można ich unikać, ale można też do nich dążyć. Agnieszka Maciąg w swojej najnowszej książce przeprowadza czytelnika przez proces rozwoju, pokazując jego kolejne etapy oraz definiując filary przemiany. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że jednocześnie otula mnie ciepłym kocykiem, ale też motywuje mnie do podejmowania kroków do zmiany, do akceptacji siebie i porzucenia strachu.
Agnieszka Maciąg już na początku książki pisze „(…) kiedy wejdziemy na ścieżkę rozwoju, ten już nigdy się nie zakończy, a nasze życie w każdym aspekcie stanie się polem niewiarygodnych zmian. Przemiana nie jest celem – ona sama w sobie jest ścieżką, którą kroczymy do końca swoich dni.” Ta książka to właśnie ścieżka, a może właściwiej byłoby ująć, mapa wskazująca jak wejść na ścieżkę zmian i na niej pozostać. Aby pozostać na ścieżce rozwoju, otrzymujemy zestaw narzędzi, który ma nam w tym pomóc.
To, co moim zdaniem wyróżnia ten poradnik na rynku wydawniczym, jest nie tylko piękne wydanie w twardej oprawie z pięknymi rysunkami delikatnych kwiatów w różnym stadium rozkwitu i kolorowe zdjęcia otaczającego nas świata o urodzie, którego często zapominamy w codziennym pędzie. To przede wszystkim styl, w jakim został napisany. W trakcie lektury ma się wrażenie rozmowy z przyjaciółką i duchową przewodniczką w jednym, która dzieli się swoim bogatym doświadczeniem. Uwagę zwraca delikatność sformułowań, wręcz poetyckość wypowiedzi i niezwykła wręcz czułość kierowana do czytelniczki-przyjaciółki.
Ta książka motywuje i inspiruje do zmian, do rozwoju, do odnalezienia spokoju i harmonii.
Na koniec pozostawię wam jeszcze jeden cytat, a właściwie życzenie, które składam wam i sobie „Zamiast życzyć bliskiej osobie „nigdy się nie zmieniaj”, życzmy trwałego i pięknego rozwoju. Niech nieuchronne zmiany zawsze będą dla was korzystne, niech zawsze odkrywają przed wami nowe możliwości i nasz niezmierzony potencjał!”
„Przemiana. Podróż do siły i wolności” zostanie ze mną na dłużej i na pewno będę wracała do niej nie raz, szukając rady i pocieszenia.
Polecam!
Zmiany, można się ich bać, można ich unikać, ale można też do nich dążyć. Agnieszka Maciąg w swojej najnowszej książce przeprowadza czytelnika przez proces rozwoju, pokazując jego kolejne etapy oraz definiując filary przemiany. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że jednocześnie otula mnie ciepłym kocykiem, ale też motywuje mnie do podejmowania kroków do zmiany, do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-30
Chyba w każdej rodzinie jest ta jedna ciotka, która wie wszystko najlepiej, bez jej światłych rad rodzina, żeby tylko rodzina, świat, nie mógłby normalnie funkcjonować, no bo i jak? I właśnie „ta jedna ciotka”, która na pytanie o imię po prostu odpowiada „rzadko, kiedy używam, nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś się do mnie po imieniu zwracał. I tak prawie każdy mówi „Ciotka”.” żegna się z rodziną na peronie w Gdyni i wyrusza pociągiem na turnus rehabilitacyjny do Ciechocinka. Już po kilku przystankach szczęście uśmiecha się do Ciotki, współpasażerka Elwira, nazywana w myślach przez Ciotkę „Rudą”, też wybiera się tam wybiera. Dom sanatoryjny „Bursztynek” robi na Ciotce dobre wrażenie, ale co najważniejsze, już pierwszego wieczoru „Ruda” zaprasza na malutkie spotkanie w swoim pokoju. Cioteczka spodziewała się spotkania przy naleweczce i ploteczkach, a tu nagle Ruda zaczyna opowiadać o fałdkach, boczkach i innym zalegającym tu i ówdzie tłuszczyku, na który jednak ma cudowny środek zwany „Dietostop”, który pozwoli paniom bez zbędnego wysiłku zrzucić te wszystkie fałdki, boczki i inne tłuszczyki. Ciotka nawet nie podejrzewa, tak rozpoczną się problemy. Czy uda jej się z nich wyjść obronną ręką, czy jednak przyjdzie jej spędzić długie lata na więziennym wikcie?
„Boże, Beata” to debiutancka powieść twórcy internetowego Mateusza Glena, który w swoich filmikach brawurowo wciela się w postać Ciotki. Ciotka skupia w sobie wszystkie cechy przynależne (niektórym) starszym paniom: nadmierne przywiązanie do wyglądu, czasami wręcz groteskowy makijaż, niekończące się dobre rady i pouczenia, złośliwość, stawianie na swoim oraz gorliwą wiarę, choć nie przeszkadza im w surowym i często niesprawiedliwym ocenianiu innych, toczeniu „wojen” z sąsiadkami i wielu innych zachowaniach sprzecznych z nakazami religii. Gdyby tego było jeszcze mało, to kochana Ciotunia przekręca na potęgę słowa, bo czy jest jakaś różnica między domofonem a dyktafonem, żeby przytoczyć jeden przykład :D Dzięki takiej kompilacji, postać Ciotki potrafi rozbawić do łez, dołóżmy do tego jeszcze jej wewnętrzne i zewnętrzne monologi, to mamy ubaw po pachy.
W powieści dominują dwa wątki – okołodietowy, który z czasem zmienia się w historię kryminalną i ukochany przez wielbicielki romansów wątek enemies-to-lovers, tylko w wykonaniu Ciotki i Tadka, z którym Ciotka ma początkowo kosę, a która zmienia się w miłość w iście uzdrowiskowym styli niczym z telewizyjnego show „Sanatorium miłości”. I wszystko miałoby swój happy end, gdy nie pojawiała się znienawidzona sąsiadka Ciotki – Maślakowa! Jednak po przygodach w „Bursztynku” Ciotka jest już wytrawną (albo tak jej się tylko wydaje) śledczą i taki przeciwnik to nie przeciwnik.
Przyznam, że bawiłam się świetnie, czytając książkę. Ostatnie rozdziały postanowiłam wysłuchać w formie audiobooka, brawurowo interpretowanego przez samego autora, czyli „Tę jedną ciotkę”. I jeśli, tak jak już wspomniałam, przy czytaniu bawiłam się świetnie, to przy słuchaniu uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Powieść polecam nie tylko wielbicielkom „Tej jednej ciotki”, ale wszystkim, którzy potrzebują odrobiny rozrywki zabarwionej absurdem, grą słów, dobrymi radami, z lekkim wątkiem kryminalnym i rozgrzewającym serce wątkiem romantycznym.
Serdecznie polecam!
Chyba w każdej rodzinie jest ta jedna ciotka, która wie wszystko najlepiej, bez jej światłych rad rodzina, żeby tylko rodzina, świat, nie mógłby normalnie funkcjonować, no bo i jak? I właśnie „ta jedna ciotka”, która na pytanie o imię po prostu odpowiada „rzadko, kiedy używam, nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś się do mnie po imieniu zwracał. I tak prawie każdy mówi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-26
Lata temu Mel uratowała źrebaka, którego matka zginęła krótko po oźrebieniu. Z czasem źrebię zmieniło się w rumaka, również z czasem troska i przywiązanie zmieniły się w przyjaźń. W świecie, w którym żyją tylko zwierzęta, Mel jest jedynym człowiekiem, człowiekiem, który respektuje prawa zwierząt. Dziewczyna żywi się owocami, a mięso zdobywa, „dojadając” po drapieżnikach, jednocześnie dbając, aby nie zabrakło pożywienia dla jej jedynego przyjaciela konia Dona. Niestety nie zawsze Mel i Don mają szczęście i sami stają się ofiarami drapieżników. Mel wraz z rannym Donem ratuje się ucieczką i szuka schronienia w tajemniczej jaskini u wejścia, której rośnie roślina mogąca uratować Dona. Ku wielkiej ciekawości Mel w jaskini znajdują się malowidła i jezioro, z którego głębi wydobywa się blask. Gdy ciekawość dziewczyny wzięła górę, niespodziewanie dla niej traci przytomność i budzi się w miejscu innym od tego, który zna. Przyjaciółka Dona zdaje sobie sprawę, że jeśli szybko nie wróci do konia, ten nie ma szans na przeżycie. Tylko jak wrócić, skoro się nie wie, gdzie się jest i jak się tam trafiło?
„Kryształowy Trakt” to na pierwszy rzut oka powieść o sile przyjaźni pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem osadzona w fantastycznym świecie wypełnionym roślinami, zwierzętami i magią. Jednak, gdy rzucimy na nią okiem po raz kolejny, zaczynamy odkrywać kolejne niuanse i warstwy. Autorka pokazuje, że człowiek w świecie zwierząt powinien szanować ich prawa, nie ma prawa zabijać, a jeśli może pomóc zwierzęciu, powinien to uczynić. W równoległym świecie, do którego przenosi się Mel, nie ma zwierząt, są tylko ludzie, którzy są mocno nieufni wobec obcej. Z jednej strony jest to zrozumiałe, obcy zawsze budzi lęk i może być zagrożeniem, jednak wielu członków społeczności nie zadało sobie trudu, aby poznać dziewczynę zanim wydało o niej osąd. Wraz z rozwojem historii dowiadujemy się, dlaczego Mel ma zdolność uśmierzania bólu i dlaczego świat ludzi i zwierząt został rozdzielony. Moralny wybór, przed jakim staje Mel, aby wrócić do Dona, mocno mnie zszokował, chociaż nie, to nie wybór mnie zszokował, ale prędkość, z jaką podjęła decyzję i jakie postawiła warunki.
Ta powieść ma wiele warstw i chyba każdy czytelnik może inaczej ją odczytać. Od mądrej powieści dla młodszych czytelników, w której króluje przyjaźń i feeria kolorów bajowej krainy wypełnionej kwiatami i skrzącej się diamentami, po wielowymiarową powieść dla dorosłych czytelników wypełnioną pytaniami o człowieczeństwo, o życie w społeczeństwie i o życie zgodne z naturą, o bezsensowne okrucieństwo. Przygody Mel pokazują, że można czerpać najlepsze wartości z obu światów „(…) ważne jest to czego tutaj doświadczyła, i ludzie, których poznała. Czego się dowiedziała o świecie ludzi i zwierząt. Każdy z tych światów ma swoje wady. Oba potrafią być niebezpieczne, ale również są piękne i wartościowe.”
Lekkie pióro autorki wciąga czytelnika w wykreowany świat, w którym wraz z Mel przeżyje niejedną przygodę. Niezależnie od wieku, warto poznać ten niezwykły świat. To co? Widzimy się na kryształowym trakcie?
Lata temu Mel uratowała źrebaka, którego matka zginęła krótko po oźrebieniu. Z czasem źrebię zmieniło się w rumaka, również z czasem troska i przywiązanie zmieniły się w przyjaźń. W świecie, w którym żyją tylko zwierzęta, Mel jest jedynym człowiekiem, człowiekiem, który respektuje prawa zwierząt. Dziewczyna żywi się owocami, a mięso zdobywa, „dojadając” po drapieżnikach,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-24
„Choć wiele się mówi i pisze o zespole stresu pourazowego (PTSD), to potraumatyczny rozwój (PTG) jest dużo częściej spotykanym następstwem mierzenia się z życiowymi wyzwaniami.”
Każda trauma powoduje zaburzenie funkcjonowania ciała, umysłu i/lub upośledza nasze społeczne funkcjonowanie. Christopher Willard, psycholog klinicznym zajmujący się tematyką uważności, autor „Odzyskaj swoją siłę. Jak praktykować samowspółczucie i dbać o rozwój po traumie” rozróżnia trzy rodzaje traum: fizyczną, do której zaliczane są choroby, wypadki, urazy, psychiczną i emocjonalną, do której zalicza się zdarzenia, które niszczą nasze poczucie bezpieczeństwa oraz trzeci rodzaj traumy – traumatyczne wydarzenia w związkach takie jak zastraszanie, przemoc emocjonalna czy zdrada.
Autor przekonuje, że w 60% przypadków osoby, które doznały traumy mają szansę doświadczyć potraumatycznego rozwoju. I to właśnie na tym skupia się autor, książka wypełniona jest ćwiczeniami i technikami wspierającymi potraumatyczny rozwój. Duża ilość przykładów z praktyki autora sprawia, że pozycja nie jest suchym, pełnym teorii podręcznikiem dla studentów psychologii, ale inspirującą i skłaniającą do refleksji lekturą. Przyznaję, że w jednej z bohaterek znalazłam swoje odbicie. Będę musiała, podobnie jak ona, spędzić trochę czasu na praktykowaniu samowspółczucia. Z dużą ciekowością przeczytałam, że „Według naukowców samowspółczucie jest skorelowane za zdrowszymi nawykami dotyczącymi podejmowania ryzyka, okazywaniem większej otwartości i szybszym odzyskiwaniem równowagi po poniesieniu porażki. Dzięki tej praktyce stajemy się bardziej optymistyczni i kreatywni, zyskując na tyle dużą pewność siebie, by podejmować działania, czuć dumę z naszych poczynań i nie przywiązywać się za bardzo do osiąganych wyników.” Przyznajcie, że brzmi to niezwykle zachęcająco. „Niewielka” zmiana, która może wiele zmienić.
Napisany przystępnym językiem poradnik wskazuje, jak niewielkie zmiany, takie jak skupienie się na oddechu czy postawie ciała mogą nam pomóc. Zwróciłam uwagę, że autor często wpada w filozoficzne tony, co moim zdaniem jest dodatkowym plusem tej pozycji, skłaniając czytelnika do większego zaangażowania.
Jak zawsze należy pamiętać, że nawet najlepszy poradnik nie zastąpi profesjonalnej terapii, jeśli ilość traum przytłoczy człowieka.
Z mojej strony mogę tylko polecić ten poradnik wszystkim tym, którzy mierzą się ze stresem, chcą nauczyć się uważności czy tak jak ja – samowspółczucia.
„Choć wiele się mówi i pisze o zespole stresu pourazowego (PTSD), to potraumatyczny rozwój (PTG) jest dużo częściej spotykanym następstwem mierzenia się z życiowymi wyzwaniami.”
Każda trauma powoduje zaburzenie funkcjonowania ciała, umysłu i/lub upośledza nasze społeczne funkcjonowanie. Christopher Willard, psycholog klinicznym zajmujący się tematyką uważności, autor...
2024-05-22
Najstarsze przykłady haftowanych zdobień pochodzą z V-IV w p.n.e. Praktycznie aż do początku XXw każda dobrze urodzona panna powinna umieć haftować. Aktualnie sztuka haftu ręcznego coraz częściej zostaje zastąpiona przez haft maszynowy. Na szczęście wciąż są osoby lubiące haftować, wykorzystujące haft w tworzonych przez siebie projektach. Jedną z takich osób jest Arounna Khounnoraj, pochodząca z Laosu kanadyjska multidyscyplinarna artystka, nauczycielka i autorka. W swojej najnowszej książce zatytułowanej „Haft botaniczny. Nowoczesny podręcznik” prowadzi czytelnika przez mniej lub bardziej skomplikowany świat materiałów, igieł, nitek i pętelek, tak aby w finale mógł cieszyć się własnoręcznie wyhaftowaną aplikacją inspirowaną przyrodą.
Książka została podzielona na dwie części: w pierwszej poznajemy podstawowe przybory i ściegi, natomiast część druga to inspiracje i gotowe projekty, które możemy wykonać samodzielnie, podzielone na różne poziomy trudności: łatwy, średnio zaawansowany i zaawansowany.
Jako osoba, która wyszywała może dwa razy w życiu i to tylko i wyłącznie haftem krzyżykowym, z fascynacją odkryłam, ile różnych ściegów jest wykorzystywanych i poznałam ich nazwy m.in. brzmiące tak enigmatycznie jak: rozłupany, przeplatany, satynowy czy atłaskowy.
W części „inspiracyjnej” autorka proponuje wykonanie m.in. poduszek, serwetek, wisiorków, oczywiście wszystkie ozdobione haftem z motywem roślinnym. Każdy z projektów jest dokładnie opisany poziomem trudności, wymaganymi materiałami oraz praktycznymi poradami, oraz opatrzony zdjęciem przedstawiającym gotowy wyrób. W tym momencie warto wspomnieć o samym wydaniu książki: gruby, dobrej jakości papier, piękne kolorowe zdjęcia zarówno przyrody, jak i proponowanych projektów.
Ta książka to faktycznie nowoczesny poradnik, w którym początkujący znajdą mnóstwo wiedzy i porad, a zaawansowani źródło inspiracji.
Niezależnie od stopnia zaawansowania – serdecznie polecam.
Najstarsze przykłady haftowanych zdobień pochodzą z V-IV w p.n.e. Praktycznie aż do początku XXw każda dobrze urodzona panna powinna umieć haftować. Aktualnie sztuka haftu ręcznego coraz częściej zostaje zastąpiona przez haft maszynowy. Na szczęście wciąż są osoby lubiące haftować, wykorzystujące haft w tworzonych przez siebie projektach. Jedną z takich osób jest Arounna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-19
„#westwell, nazwa nadana przez społeczność Instagrama im obojgu, jako parze. „Weston” i „Coldwell” połączone w jedno słowo. Nikomu wcześniej nie przeszłoby przez myśl, że członkowie naszych rodzin kiedykolwiek mogliby mieć cokolwiek ze sobą wspólnego. W końcu od lat ze sobą konkurowaliśmy. Jednak Valerie i Adama w ogóle to nie obchodziło, więc połączyli się w Westwell, jednostkę powstałą wbrew wszelkim zasadom panujących w naszych rodzinach, które wraz z ich śmiercią znowu stały się swoimi zaciekłymi wrogami.”
Po śmierci siostry Valerie, Helena Weston została wysłana po Anglii, teraz po prawie trzech latach wraca do Nowego Jorku, aby dokończyć studia i poznać prawdę o śmierci siostry. Problem w tym, że Westonowie chcą zamknąć sprawę, a Coldwellowie są przekonani o całkowitej winie Valerie. Jakby tego było mało, na drodze do poznania prawdy staje młodszy brat Adama, Jessiah, który coraz bardziej zaprząta myśli Heleny. Czy Helenie uda się poznać prawdę o feralnej nocy, w której zginęli Valerie i Adam? Czy dwoje wyrzutków nowojorskiej socjety może znaleźć szczęście?
„Piękno i chaos” tom otwierający serię, przenosi nas do świata nowojorskich elit, gdzie liczy się tylko stan konta i pozory. Pozory są najważniejsze. W tym świecie, bardziej niż stan konta liczy się reputacja, to ona stanowi o powodzeniu w biznesie, a jej utrata może oznaczać kres przekazywanych z pokolenia na pokolenie biznesów. W tej powieści oprócz powoli rozwijanego wątku romantycznego, w którym dominuje motyw zakazanego związku „Chyba nie zapowiada się na kolejną historię Adama i Valerie? (…) Wasze rodziny już wtedy znajdowały się na barykadach. Jak myślisz, co się stanie, jeśli Helena i ty to powtórzycie? Shakespeare wstałby z grobu i zapłacił za wstęp, żeby móc to zobaczyć.” Motyw Romea i Julii w wersji współczesnej jest tu świetnie poprowadzony. Na uwagę zasługuje również bardzo dobrze poprowadzony wątek żałoby po bliskich, każdy z bohaterów radzi sobie ze stratą na własny unikalny sposób. W powieści pojawia się również wątek stresu pourazowego i traumy. W tej powieści znalazłam wszystko to, co lubię, realistycznie wykreowany świat, w którym mogłam się poczuć, jakbym chodziła po nowojorskich ulicach i restauracjach, dobrze scharakteryzowanych bohaterów, rodzinne tajemnice, intrygi i przede wszystkim mnóstwo emocji, idealnie oddanych przez lekkie pióro autorki, od smutku, przez wściekłość po radość i miłość.
Historia została przedstawiona z punktu widzenia głównych bohaterów Heleny i Jessiah, dzięki czemu możemy poznać ich przeszłość, a także zajrzeć do ich umysłów i serc.
Czy ta powieść ma jakieś wady? Ma! Skończyła się potężnym cliffhangerem, a ja nie mam drugiego tomu.
Podsumowując: jeśli macie ochotę na powieść w klimacie Plotkary zmieszanym z Romeo i Julią, z motywem enemy-to-lovers i mnóstwem tajemnic, to na czekajcie dłużej i czytajcie „Westwell. Piękno i chaos”.
„#westwell, nazwa nadana przez społeczność Instagrama im obojgu, jako parze. „Weston” i „Coldwell” połączone w jedno słowo. Nikomu wcześniej nie przeszłoby przez myśl, że członkowie naszych rodzin kiedykolwiek mogliby mieć cokolwiek ze sobą wspólnego. W końcu od lat ze sobą konkurowaliśmy. Jednak Valerie i Adama w ogóle to nie obchodziło, więc połączyli się w Westwell,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-16
Porucznik Eve Dallas, otrzymuje bezpośrednio od komendanta polecenie poprowadzenia śledztwa. Na zakończenie rozmowy przełożony dodaje, że śledztwo objęte jest Kodem Piątym. „Kod Piąty oznaczał, że meldować się bezpośrednio u przełożonego, nie będzie jawnych raportów międzywydziałowych ani współpracy z prasą.” Wszystko staje się jasne, gdy okazuje się, że zamordowana została licencjonowana prostytutka, Sharon DeBlass, wnuczka wpływowego konserwatywnego senatora. DeBlass została zastrzelona z broni palnej, z klasycznego Smith&Westona, którego można zobaczyć już tylko w muzeum, odkąd broń palna została zakazana. Pod ofiarą zostaje znaleziona notatka „Pierwsza z sześciu”. Trop wiedzie do jednego z klientów DeBlass, kolekcjonera broni, tajemniczego miliardera Roarke'a. Podczas gdy Dallas musi zmagać się z naciskami ze strony przełożonych i dziadka ofiary, w podobny sposób zamordowana zostaje kolejna licencjonowana prostytutka. Eve rozpoczyna wyścig z czasem, jednocześnie odkrywa, że główny podejrzany jest nie tylko bardzo pomocny, ale i szalenie pociągający. Kto stoi ze brutalnymi morderstwami prostytutek i czy Dallas dobrze robi, ufając swojej intuicji?
„Dotyk śmierci” to pierwszy tom bestsellerowej serii „In Death | Oblicza śmierci”, aktualnie wznowionej przez Świat Książki.
Seria „In Death | Oblicza śmierci” to lekkie kryminały, z wątkiem romantycznym, których akcja dzieje się w latach 40-tych XXIw.
Podobnie jak w innych powieściach Nory Roberts, tak i w tej otrzymujemy dopracowane postaci, choć autorka mocno dawkuje czytelnikom informacje o przeszłości głównych bohaterów, czyli Eve i Roarke’a. Sama Eve niewiele wie o swojej przeszłości, gdyż przeżyta trauma skutecznie zablokowała dostęp do wczesnych wspomnień. Wiadomo tylko, że jako dziecko była ofiarą przemocy i molestowania. Postać Roarke’a jest jeszcze bardziej tajemnicza. Do mężczyzny należy połowa Nowego Jorku i rozliczne posiadłości w innych częściach świata i wszechświata. Może w kolejnych tomach dowiemy się o nim więcej. Pozostałe postaci otrzymały też dobrze zbudowane rysy charakterologiczne. Jako że pierwsza ofiara pochodziła z elit, autorka pokazała świat wyższych sfer, ukrywania brudów wewnątrz rodziny i zachowywania pozorów. Jak widać, niezależnie czy akcja toczy się w XVII w. czy XXI, elity zawsze zachowują się tak samo.
W tym tomie akcja skupia się zarówno na śledztwie dotyczącym brutalnych morderstw prostytutek, jak i na rozwoju relacji Eve i Roarke’a. Właśnie ta relacja została przedstawiona w bardzo wysmakowany sposób, autorka pozostawia wiele wyobraźni czytelników. Sprawa kryminalna prowadzona jest w taki sposób, że odkrywamy nowe fakty razem z Dallas, nie ma „magicznych” zbiegów okoliczności, które sprawiają, że sprawa bez śladów, nagle rozwiązuje się sama.
Czekam na kolejne tomy serii, mam nadzieję, że Świat Książki zdecyduje się wydać wszystkie, a seria liczy, póki co 71 tomów!
Jeśli jeszcze nie znacie Eve i Roarke’a to teraz macie szanse poznać ich początki.
Porucznik Eve Dallas, otrzymuje bezpośrednio od komendanta polecenie poprowadzenia śledztwa. Na zakończenie rozmowy przełożony dodaje, że śledztwo objęte jest Kodem Piątym. „Kod Piąty oznaczał, że meldować się bezpośrednio u przełożonego, nie będzie jawnych raportów międzywydziałowych ani współpracy z prasą.” Wszystko staje się jasne, gdy okazuje się, że zamordowana została...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-13
„Objawi się to w ogniu, gdy każdy czyn przejdzie przez próbę ognia. (…) Wszyscy staniemy przed osądem. Niektórzy tylko, tacy jak ty, dostaną dodatkową szansę na naprawę grzechów. Doznaj oczyszczenia.”
Po tym jak Klara cudem umknęła z rąk śmierci w postaci Maksa, tracąc przy tym tylko kawałek palca, życie zdaje się powoli wracać na utarte tory. Maks jej nie niepokoi, Dominik stara się naprawić swoje błędy i na powrót wkupić w łaski Klary. Ten pozorny spokój bardzo niepokoi Klarę, bo czy można się odprężyć, nie wiedząc, co szykuje dla niej nieprzewidywalny przeciwnik? Zmiana pracy, która miała pozwolić jej na oderwanie się od przykrych wspomnień, okazuje się kolejną „pułapką” przygotowaną przez Maksa. A jakby Klara miała za mało problemów z Maksem, Dominikiem i „hackerską zakałą… Magikiem”, ktoś ewidentnie pragnie jej śmierci. Tylko kto? Rozpoczyna się wyrafinowana rozgrywka z niewidzialnym wrogiem. Gra, w której wszelkie chwyty są dozwolone, a prawo to tylko przeciwieństwo strony lewej.
Już pierwsze strony kontynuacji „98% Klary” zapowiadały, że „Spokój nie należy się żywym” nie pozwoli się odłożyć, dopóki nie przeczytamy ostatniego zdania (mamy tu bezpośrednią kontynuację wydarzeń, więc polecam poznać tom pierwszy, aby móc w pełni rozumieć wydarzenia z tego tomu). W końcu już w pierwszym rozdziale pada zdanie, że „Spokój nie należy się żywym”, które stało się tytułem powieści. Chociaż osobiście uważam, że tytuł powinien brzmieć: „Spokój nie należy się czytelnikom, których emocje zabiorę na rollercoaster, sprawię, że ich serca będą drżały ze strachu o główną bohaterkę, a w kulminacyjnym momencie wprowadzę jeszcze olbrzymiego plot twista i zostawię ich w oczekiwaniu na kontynuację”. Choć, z drugiej strony, ten tytuł mógłby być trochę za długi i zająłby ¾ powierzchni okładki.
Po raz kolejny Kamila Szczepańska-Górna udowodniła, że potrafi wciągnąć czytelnika w mroczny świat, sprawić, że każdy cień na ulicy, będzie się wydawał zagrożeniem, a każdy człowiek stanie się… no właśnie, kim? Wrogiem, sojusznikiem, workiem treningowym, a może po prostu przypadkowym przechodniem? Klimat powieści to jedno, jednak na zdecydowaną uwagę zasługuje kreacja postaci. Każdy z bohaterów jest wyrazisty, budzi w czytelniku emocje, niektórzy pozytywne, inni negatywne. Podobnie jak w poprzednim tomie, na pierwszy plan wysuwa się zadziorna Klara, która łączy w sobie hart ducha, niepokorny charakter i nieuchwytną kruchość, którą chowa pod pancerzem zuchwałości oraz jej antagonista Maks, choć w tym tomie, podejście Maksa do Klary bardzo się zmienia, to sam Maks nadal jest bardzo tajemniczą i niejednoznaczną postacią, jestem bardzo ciekawa, jakie fakty o nim odkryjemy w kolejnym tomie, gdyż autorka niezwykle skąpo dawkuje nam informacje o jego przeszłości. Nie chciałabym zdradzać za wiele szczegółów, ale w powieści pojawia się jeszcze jedna silna kobieca postać – Gaja, świetnie wykreowana kobieta… z misją, wzorcowa famme fatale.
Ta powieść to nie tylko świetnie skonstruowany thriller z wątkami kryminalnymi, ale studium ludzkiej psychiki.
Choć Kamila nie szczędzi ani swoich bohaterów, ani czytelników, serwując brutalne opisy, nie zapomina, że brutalność odbija się na psychice bohaterów. Autorka odrobiła zadanie domowe, m.in. czym jest zespołu stresu pourazowego. Na chwilę uwagi zasługuje, zamieszczenie na końcu powieści ostrzeżenia (które pojawia się też na tylnej części okładki), czego można się spodziewać w trakcie lektury, a także numer telefonu do Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym.
Podsumowując: „Spokój nie należy się żywym” to świetny thriller z bardzo dobrze wykreowanymi postaciami, którego nieprzewidywalna akcja sprawia, że trudno go odłożyć, dopóki nie przeczyta się ostatniego zdania.
„Objawi się to w ogniu, gdy każdy czyn przejdzie przez próbę ognia. (…) Wszyscy staniemy przed osądem. Niektórzy tylko, tacy jak ty, dostaną dodatkową szansę na naprawę grzechów. Doznaj oczyszczenia.”
Po tym jak Klara cudem umknęła z rąk śmierci w postaci Maksa, tracąc przy tym tylko kawałek palca, życie zdaje się powoli wracać na utarte tory. Maks jej nie niepokoi,...
2024-05-10
"Jest w Polsce grupa ludzi, których sposób istnienia i współistnienia z innymi przypomina nowotwór. Karmią się cudzym szczęściem, potem też nieszczęściem, powoli zabijając ofiary. Nawet jeśli te przeżyją, nie są już tymi samymi osobami, co przed „chorobą”. Oprawcy nie ponoszą zaś konsekwencji, ze względu na kulturowe i społeczne przyzwolenie na podobne zachowanie. O tym właśnie jest „Rak”.”
Iwo prowadzi odnoszącą sukcesy firmę, jeździ BMW X6 i umie zaopiekować się kobietą. Wie dokładnie, co ta chce usłyszeć, doradzić w potrzebie, pocieszyć, gdy trzeba, zaoferować ramię do wypłakania (i nie tylko ramię, jeśli wiecie, co mam na myśli). Iwo wybiera kobiety majętne, które mają problemy w życiu prywatnym i za pomocą manipulacji uzależnia je od siebie. Ale gdy kobieta próbuje się od niego uwolnić, ten staje się nieprzewidywalny. Gdy kolejne kobiety zaczynają zgłaszać na policję kradzieże i pobicia, aspirant sztabowy Krzysztof Tazpil, o wdzięcznym przezwisku Cyja, zaczyna prowadzić śledztwo. Czy uda mu się zatrzymać oszusta matrymonialnego?
Przyznajcie, że powyższe brzmi jak notka wydawnicza powieści kryminalnej, jednak tym razem scenariusz został niestety napisany przez życie. Postać głównego bohatera, a może warto byłoby go nazwać anty-bohaterem, jest „Stalker z Tindera”, na którego historii (i historii jego ofiar) została oparta akcja powieści.
Ta powieść to studium psychologiczne świetnego manipulatora i gdyby Iwo, zostanę przy tym imieniu, był tylko manipulantem, ta powieść nie byłaby tak straszna, jednak to nie tylko manipulator, to w czystej postaci wyzuty z uczuć, nastawiony na zysk osobnik. Dla niego liczy się tylko się jego dobro, nie interesuje go, kto poniesienie konsekwencje jego działań, nawet jeśli są to jego własne dzieci. Nie jestem psychologiem, ale dla mnie Iwo to książkowy przykład psychopaty. Jednak to, co najbardziej uderza w tej powieści, to kobiety wykorzystane przez Iwo i ich traktowanie przez szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości i media. Gdy dziennikarka Maja proponuje napisanie artykułu o grasującym na Dolnym Śląsku oszuście, „który okrada i bije kobiety”, naczelny praktycznie od razu chce „uwalić” temat, zdanie zmienia, gdy okazuje się, że jedną z jego poszkodowanych jest właścicielka znanej firmy. To, że dla mediów taki temat nie byłby „chodliwy”, gdyby zdarzyło się to przysłowiowej Kowalskiej, jest z jednej strony zrozumiały, z drugiej jednak szokujący. Przecież to nic interesującego, że kolejna naiwna dała się omamić, prawda? Sama jest sobie winna. Powinna zachować większą ostrożność. Kto ufa facetowi poznanemu w sieci, sam prosi się o kłopoty. Reakcja redakcyjnych kolegów, którzy reagują śmiechem na propozycje artykułu o oszuście, mówi sama za siebie.
Jeszcze bardziej szokujące jest to, że policja nie ma środków finansowych na ściganie zwyrodnialca. Jeden aspirant zajmujący się sprawą, to moim zdaniem za mało. Więcej w celu identyfikacji oszusta, zrobił były mąż jednej z ofiar. Jednak, aby być sprawiedliwym, miał on większe możliwości finansowe niż policjant.
Historia opowiedziana z kilku punktów widzenia, wstrząsa czytelnikiem, wciąga go w świat psychopatycznego oszusta i zauroczonych nim (do czasu) ofiar. Ta powieść przypomina pajęczynę, tkaną przez pająka, jakim jest Iwo, w którą wpadają spragnione ciepła i miłości kobiety. Ta historia zostaje z czytelnikiem na długo, nie dając o sobie zapomnieć. Już czekam na drugi tom, który będzie miał premierę jesienią tego roku. Mam nadzieję, że w drugim tomie to wymiar sprawiedliwości będzie górą, bo póki co, to „stalker” prowadzi 1:0.
Serdecznie polecam, jednak ostrzegam, to historia oparta na faktach, która was zaszokuje, zasmuci i jednocześnie da do myślenia nad kondycją naszego społeczeństwa.
"Jest w Polsce grupa ludzi, których sposób istnienia i współistnienia z innymi przypomina nowotwór. Karmią się cudzym szczęściem, potem też nieszczęściem, powoli zabijając ofiary. Nawet jeśli te przeżyją, nie są już tymi samymi osobami, co przed „chorobą”. Oprawcy nie ponoszą zaś konsekwencji, ze względu na kulturowe i społeczne przyzwolenie na podobne zachowanie. O tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-07
Zastanawialiście się kiedyś, czy wasze wybory życiowe są waszymi wyborami, czy zostaliście „popchnięci” w danym kierunku przez rodziców? A może nadal tkwi w was dziecięce pragnienie, zobaczenia dumy w oczach rodzica, albo nawet usłyszenia „jestem z ciebie dumn(a)(y)”. Takich pytań we wprowadzeniu do książki „Co powie mama? Jak się uniezależnić i uzdrowić relacje z rodzicami” psychoterapeutki Sandry Konrad znajdziemy kilkanaście. Pierwsze kilka stron książki, a już padają trudne pytania, jednak autorka stawia sobie za zadanie poprowadzić nas przez (nie raz) trudne relacje rodzic-dorosłe dziecko i pomóc nam zrozumieć jakie czynniki i procesy wpłynęły na nie. Bo jak pisze autorka „Dorosłe spojrzenie na rodziców nie polega na zaprzeczeniu ich błędom, ale na ich zaszeregowaniu z uwzględnieniem możliwości, które one mieli. Polega na zrozumieniu, że oni też byli kiedyś dziećmi rodziców, którzy popełniali błędy.”
Poradnik został podzielony na sześć rozdziałów, w których autorka omawia takie zagadnienia jak:
zdrowe oddzielenie się, przyjrzenie się rodzicielskim oczekiwaniom i zobowiązaniom, zrewidowanie dziecięcych oczekiwań wobec rodziców, dorosłe spojrzenie na rodziców, odnalezienie wewnętrznego ukojenia, czy nawet jak być dla siebie dobrą matką i dobrym ojcem.
Na trochę ponad trzystu stronach autorka przedstawia przykłady różnych relacji rodzic-dziecko, przykłady, które czerpie z historii swoich pacjentów.
Niektóre z tych historii są naprawdę smutne, gdyż istnieją różne rodzaje rodziców, podobnie jak są różne dzieci i różne relacje na linii rodzic-dziecko.
Dużym plusem książki są ćwiczenia, które mają nam pomóc uzdrowić i/lub poprawić relacje z rodzicami.
Ten poradnik nie jest lekką lekturą, wręcz przeciwnie zmusza nas do rewizji swoich relacji z rodzicami, bo nawet jeśli wydają się dobre, może są obszary, które nie są tak zdrowe, jak mogłyby być. Jak zawsze, żaden poradnik nie zastąpi psychoterapii, jednak może nam wskazać obszary, nad którymi powinniśmy pracować.
Książkę polecam wszystkim dorosłym dzieciom, a także ich rodzicom.
Zastanawialiście się kiedyś, czy wasze wybory życiowe są waszymi wyborami, czy zostaliście „popchnięci” w danym kierunku przez rodziców? A może nadal tkwi w was dziecięce pragnienie, zobaczenia dumy w oczach rodzica, albo nawet usłyszenia „jestem z ciebie dumn(a)(y)”. Takich pytań we wprowadzeniu do książki „Co powie mama? Jak się uniezależnić i uzdrowić relacje z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-05
Okres dzieciństwa Chloe to na przemian pobyty u rodzin zastępczych i u borykającej się z nałogami matki. Teraz Chloe na dwadzieścia cztery lata i niedawno skończyła studia, utrzymuje się z prac graficznych. Jej w miarę poukładany świat zmienia się, gdy odbiera telefon od pracownicy socjalnej, która informuje dziewczynę, że jej biologiczna matka urodziła drugie dziecko i jeśli nie podejmie się opieki nad siostrą, to ta trafi do systemu. Młoda kobieta pragnie zaoszczędzić siostrze tego, przez co sama przeszła, jednak problemem jest jej sytuacja finansowa - opieka społeczna obawia się, że Chloe nie będzie w stanie opłacić mieszkania, pracować i zajmować się siostrą. Jednym rozwiązaniem jest przystąpienie Chloe do programu „Razem Raźniej”, w którym uczestniczy też Warren, niemalże rówieśnik Chloe, starający się o opiekę nad nastoletnim bratem Lukiem. Połączenie Chloe, jej maleńkiej siostrzyczki Willow, Warrena i nastoletniego Luke’a we współlokatorów wydaje się pracownikom opieki społecznej dobrym pomysłem: Chloe będzie miała pieniądze na utrzymanie mieszkania, a Warren i Luke będą mieli, gdzie mieszkać. Czy ta „patchworkowa rodzina” ma szansę na sukces? Czy uda się im spełnić cel, jakim jest adopcja rodzeństwa, zwłaszcza, że ich początkowa niechęć zaczyna się zmieniać w inne uczucia? Czy poranione przeszłością dusze mają szansę na szczęśliwą przyszłość?
„Powiedz, żebym został” to moim zdaniem dobre lektura w kategorii powieść obyczajowa, może nawet New Adult. Młodzi ludzie, dwudziestokilkuletni muszą mierzyć się z nie lada wyzwaniem, jakim jest opieka nad młodszym rodzeństwem, rodzeństwem ze specjalnymi potrzebami: Willow jest wcześniakiem, z problem z sercem z powodu nadużywania przez jej matkę alkoholu w trakcie ciąży, Luke jest głuchy, do komunikowania się używa języka migowego (bardzo fajnie została zbudowana ta postać, bo wyobraźcie sobie „wymigać” nastoletni bunt). Zanim Chloe trafiła na stałe do rodziny zastępczej, często trafiała pod opiekę „systemu”, gdyż jej matka nie potrafiła zbyt długo wytrwać w trzeźwości, jednak każdorazowo, gdy starała się odzyskać córkę, pracownicy socjalni przekonywali małą Chloe, że powinna być wdzięczna, że mama się stara. „miałam głowę tak wypełnioną wyuczonym poczuciem wdzięczności, że było mi bardziej szkoda jej niż siebie samej. Powinnam sobie wmówić, że w ramach pocieszenia mam prawo jeść suche, słodkie płatki śniadaniowe trzy dni z rzędu i nic więcej, ale tego nie zrobiłam, bo było mi przykro z jej powodu. I wciąż jej współczuję.” Historia Warrena jest jeszcze bardziej smutna, przemocowy ojciec, pojawiający się tylko, gdy ma problemy finansowe i może „wyszarpać” trochę pieniędzy od synów, niszczący ich poczucie wartości. Ilość problemów społecznych przedstawiona na niespełna czterystu stronach, aż mnie zaskoczyła: alkoholizm, narkomania, przemoc fizyczna i psychiczna, traumy z dzieciństwa. Autorka zdecydowanie nie oszczędzała swoich bohaterów. Bardzo dobrym zabiegiem było zwrócenie uwagi czytelników na problemy zdrowotne wcześniaków, zwłaszcza jeśli ich matki nadużywały używek.
Historia Chloe i Warrena rozpoczyna się bardzo nieszablonowo, jednak z czasem ich relacja przekształca się w relację, jaką mogliby stworzyć inni dwudziestolatkowie, jednak w ich relacji ciągle czai się strach: co powie pomoc społeczna? czy Warren, który ewidentnie ma problemy z panowaniem nad emocjami, nie skrzywdzi Chloe? Mam wrażenie, że trudne dzieciństwo obojga bohaterów wpłynęło na ich rozwój emocjonalny, gdyż początkowo zachowywali się jak nastolatkowie, a nie dorośli ludzie, jednak z czasem, gdy zaczęli się siebie „uczyć”, ich zachowanie się zmieniło. Choć zakończenie było lekko przesłodzone, a wręcz bajkowe, to cieszyłam się szczęściem ich „patchworkowej rodziny”.
Podsumowując: „Powiedz, żebym został” to słodko-gorzka opowieść o przyśpieszonym kursie dorosłości i przejęciu odpowiedzialności za rodzeństwo, gdy rodzice są, może w tym miejscu użyję eufemizmu „niewydolni wychowawczo”, o walce o lepszą przyszłość dla swojego rodzeństwa i o swoje własne szczęście. To opowieść o konsekwencjach nałogów, zarówno osób uzależnionych jak i ich dzieci. To także opowieść o pracownikach socjalnych, tu stojących trochę w cieniu, ale starających się pomóc, aby kolejne dziecko miało szansę na szczęśliwe życie, a nie tułanie się po rodzinach zastępczych. I w końcu, to opowieść o miłości, która jest w stanie skruszyć mur, która pokonuje przeszkody i daje kolejne szanse.
Polecam wielbicielkom literatury New Adult i obyczajowej.
Okres dzieciństwa Chloe to na przemian pobyty u rodzin zastępczych i u borykającej się z nałogami matki. Teraz Chloe na dwadzieścia cztery lata i niedawno skończyła studia, utrzymuje się z prac graficznych. Jej w miarę poukładany świat zmienia się, gdy odbiera telefon od pracownicy socjalnej, która informuje dziewczynę, że jej biologiczna matka urodziła drugie dziecko i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-29
„Ręka, w której trzymałem telefon, drżała. W dalszym ciągu nie docierało do mnie to, co słyszałem. Zostałem wybrany do walki z Gryfem. Byłem podekscytowany i przerażony jednocześnie. Nie mogłem jednak odmówić, jeśli mnie wybrali. Mogłem im pomóc. Mogłem uratować innych.” Został wybrany do powstrzymania Gryfa i zrobi to za wszelką cenę.
Komisarze Agata Skibińska i Łukasz Prochot zostają wezwani na miejsce odnalezienie zwłok. Na miejscu czeka już na nich Marcin Lisak, lekarz medycyny sądowej. To właśnie on wskazuje śledczym, nietypowe obrażenia ofiary „Zawsze na lewym przedramieniu (…) Mogły zostać wykonane czubkiem ostrza, a gdybyśmy je połączyli wyszedłby trójkąt.” To także Lisak podrzuca policjantom informację, że to trzeci taki przypadek w miesiącu. Dla nadzorującego śledztwo prokuratora Nabożnego, seryjny morderca, jeśli to seryjny, może być trampoliną do kariery. Do powołanej grupy zadaniowej dołącza tajemniczy Aleksander Lewis, profiler, który niedawno wrócił z Londynu, gdzie również współpracował z policją. Kim jest mściciel, który chce powstrzymać Gryfa? I czy Skibińska może ufać wszystkim swoim współpracownikom, skoro każdy z nich, w prowadzonym śledztwie ma inny cel?
„Wizjoner” to pierwszy tom nowego cyklu Diany Brzezińskiej i przy okazji moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki cyklu „Prokurator Gabriela Sawicka” oraz „Ada Czarnecka i Krystian Wilk”. Spotkanie uznaję za bardzo udane. „Wizjoner” to wielowarstwowy kryminał z wątkami obyczajowymi, w którym czytelnik prowadzi śledztwo na równi z książkowymi śledczymi. Pierwszą warstwa jest napisana w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia Wizjonera, którego zadaniem jest walka z tajemniczą organizacją Gryf. Drugą warstwą jest śledztwo prowadzone przez grupę zadaniową, której zadaniem jest schwytanie zabójcy zostawiającego nacięcia na przedramieniu ofiar, nim zginie więcej osób. Trzecią warstwą jest przeszłość profilera Lewisa. Moim zdaniem mamy jeszcze czwartą warstwę, obyczajową, związaną z życiem prywatnym głównych bohaterów. Co najważniejsze, wszystkie warstwy są świetnie zbalansowane, dobrze się uzupełniają i co najważniejsze, powodują, że powieść czyta się bardzo dobrze, a stworzona przez Brzezińską historia wciąga czytelnika. Również na duży plus powieści można zaliczyć brak nagłych „objawień”, gdy nie wiadomo skąd bohater znajduje rozwiązanie kryminalnej zagadki. Dużo śledztwo zawdzięcza wskazówkom profilera, który naprowadza śledczych na rozwiązania, po które baliby się sięgnąć, ale które posuwają śledztwo do przodu. Samo rozwiązanie zagadki kryminalnej, bardzo oryginalne i nietuzinkowe.
Postaci zostały ciekawie i realistycznie wykreowane. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że policjanci o podobnych do Skibińskiej i Prochota charakterach pracują na posterunku w moim mieście. Jestem ciekawa, jak autorka rozwinie postać Lewisa, który jest bardzo niejednoznaczną postacią, więc z jego oceną na razie się wstrzymam (choć między nami, nie budzi mojej sympatii).
Powieść ma moim zdaniem tylko jedną, ale za to potężną wadę – mianowicie kończy się, gdy pojawiają się kolejne zwłoki i pojawia się zdanie „Ciąg dalszy na pewno nastąpi…”. No jak tak można zostawić czytelnika bez kolejnego tomu pod ręką? Ja się grzecznie pytam, jak?
„Wizjoner” to ciekawa pozycja dla lubiących kryminalne zagadki i zaglądanie do umysłu mordercy.
Polecam!
„Ręka, w której trzymałem telefon, drżała. W dalszym ciągu nie docierało do mnie to, co słyszałem. Zostałem wybrany do walki z Gryfem. Byłem podekscytowany i przerażony jednocześnie. Nie mogłem jednak odmówić, jeśli mnie wybrali. Mogłem im pomóc. Mogłem uratować innych.” Został wybrany do powstrzymania Gryfa i zrobi to za wszelką cenę.
Komisarze Agata Skibińska i Łukasz...
2024-04-22
„Wojna robi dziwne rzeczy z ludźmi, dziwnie odmienia ich losy… Chyba każdy ma poczucie ulotności chwili, przemijania, rzeczywistości zawieszonej w czasie.” To właśnie w czasie wojny młody dowódca łodzi torpedowej Thomas Arbuckle wprowadza łódź do „spokojnego włoskiego portu Incentellaria, portu, który okazał się prawdziwym klejnotem, ukrytym w samym sercu czerwonych klifów i zatok wybrzeża Amalfi.” Wzrok mężczyzny przyciąga nie tylko soczysta zieleń i urok miasteczka widzianego z wody, ale piękna nieznajoma spotkana w porcie. Wkrótce między Thomasem a młodą Valentiną, bo tak zwała się dziewczyna, wybucha płomienne uczucie.
Lata później owoc związku Thomasa i Valentiny, Alba jest zbuntowaną młodą kobietą, korzystającą z życia i uroków życia w Londynie. Dziewczyna mieszka na łodzi o wdzięcznej nazwie „Valentina” na cześć swojej matki. Gdy przypadkowo odnajduje na niej portret matki, kobieta postanawia się skonfrontować z ojcem, który nigdy nie wspomina o pierwszej żonie. Gdy rozmowa z ojcem nic nie daje, Alba wpada na przebiegły pomysł, jak dowiedzieć się więcej o swojej, w jej mniemaniu zapomnianej matce. Tylko czy tajemnice przeszłości nie powinny zostać tam, gdzie ich miejsce, czyli w przeszłości?
„Ostatnia podróż "Valentiny"” to moje pierwsze spotkanie z piórem Santy Montefiore i już wiem, że nie ostatnie. Powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym, z lekkim tłem historycznym osadzonym w czasie II Wojny Światowej i okresu bezpośrednio powojennego we Włoszech, oraz tłem obyczajowym Londynu lat końca lat 60-tych i początku lat 70-tych i brytyjskiej wyższej klasy. Książka podzielona została na tak lubiana przeze mnie kiedyś i teraz. Wojenną historię poznajemy dzięki wspomnieniom Thomasa, a także wspomnieniom rodziny Valentiny. Teraz obserwujemy oczyma Alby, a także jej przyjaciela Fritza.
Ta powieść to po części podróż w przeszłość, po części podróż w poszukiwaniu rodzinnej historii, a po części podróż w poszukiwaniu własnej tożsamości. To na co warto zwrócić uwagę w tej historii, to przemiana głównej bohaterki Alby, początkowo została wykreowana na rozpieszczoną pannicę, dbającą o swoją przyjemność, zmieniającą partnerów jak rękawiczki, wraz z poznawaniem historii swojej i matki przechodzi przemianę. Staje się spokojniejsza, mniej egoistyczna i zaczyna doceniać miłość, jaką jest obdarzana.
Sięgając po książkę, nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, ku swojemu pozytywnemu zaskoczeniu dostałam wielopłaszczyznową powieść poruszającą wiele tematów ważnych w literaturze obyczajowej: przysposobienie dziecka, relacja macocha-pasierbica, próba ochrony dziecka przed prawdą, która mogłaby w mniemaniu rodzica zniszczyć świat dziecka. W warstwie historycznej poruszony został często pomijany trudny powojenny czas i piętno, jakie odcisnął na tych, którzy przetrwali piekło wojennej zawieruchy. Powieść ma jeszcze jedną, cieniutką jak pergamin warstwę mistyczną, związaną z głęboką wiarą mieszkańców Incentellarii. To właśnie ta wiara dawała im siłę, aby przetrwać ten trudny czas. Warstwy nachodzą na siebie, przenikają się, tworząc klimatyczną opowieść wypełnioną skomplikowaną ludzką naturą i jeszcze bardziej skomplikowanym uczuciem, znanym pod nazwą „miłość”.
Serdecznie polecam zwłaszcza miłośniczkom powieści obyczajowych z tłem historycznym!
„Wojna robi dziwne rzeczy z ludźmi, dziwnie odmienia ich losy… Chyba każdy ma poczucie ulotności chwili, przemijania, rzeczywistości zawieszonej w czasie.” To właśnie w czasie wojny młody dowódca łodzi torpedowej Thomas Arbuckle wprowadza łódź do „spokojnego włoskiego portu Incentellaria, portu, który okazał się prawdziwym klejnotem, ukrytym w samym sercu czerwonych klifów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-18
„Ja jestem Polak, a Polak jest wariat, a wariat to lepszy gość” tak w swoim wierszu "Liryka, liryka, tkliwa dynamika" definiował Polaka Konstanty Ildefons Gałczyński. Taka definicja w moim mniemaniu w pełni koreluje z tytułem tomiku powieści Doroty Kościukiewicz-Markowskiej zatytułowanej „Tomik Wariata. Rozważania egzystencjalne”. Zbiór kilkudziesięciu wierszy, odnoszących się do różnych aspektów życia i człowieczeństwa, poruszających różne struny w sercu i pobudzające neurony w mózgu.
„Tomik Wariata. Rozważania egzystencjalne” zmusza do refleksji nad współczesnym światem, w którego pędzie zatracamy siebie i skupiamy się na konsumpcji, zapominając o drugim człowieku.
W tomiku czuć fascynację sztuczną inteligencją, do której odniesienie możemy znaleźć w kilku wierszach. W tym miejscu warto także zaznaczyć, że ilustracje zostały wygenerowane przez Dorotę Kościukiewicz-Markowską i Kasię Kozdra-Baczulis na podstawie artystycznych wizji i komunikacji ze sztuczną inteligencją Playgound AI. Moim zdaniem te ilustracje idealnie oddają ducha tomiku, nie tylko są piękne, ale także pobudzają do innego spojrzenia na ludzkość i świat. Ilustracje przywodzą na myśl futurystyczne filmy w stylu „Łowcy Androidów” czy „Ghost in the Shell”
W poezji każdy szuka czegoś innego, każdy odbiera ją na różnych poziomach, przez pryzmat własnej wrażliwości, doświadczeń, a nawet tak ulotnego nastroju. Wiersz „Kontrola” skierował moje myśli do wypełnianej kilka godzin wcześniej ankiety dotyczącej bezpieczeństwa sieci informatycznej, natomiast „Człowiek” uderzył mnie jak obuchem, zwłaszcza w kontekście kolejnych konfliktów zbrojnych i mam ochotę dołączyć do „wariackiego klubu”. A to tylko dwa z wielu wierszy, które wywołał przeróżne reakcje chemiczne w mózgu, od wyrzutu dopaminy jak w przypadku przesłodkiego wiersza „Dopaminowa pułapka”, przez lekkie podniesienie poziomu adrenaliny, lub serotoniny, a nawet oksytocyny.
Żaden ze mnie krytyk, jednak z twórczości Doroty Kościukiewicz-Markowskiej przebija wielka fascynacja człowiekiem i jego interakcją ze światem i technologią. Jako inżynier, wyłapywałam właśnie te technologiczne motywy (takie skrzywienie zawodowe). To co moim zdaniem cechuje twórczość Autorki, to połączenie liryki z ironią (czasami sarkazmem) humorem i niezwykle celnymi spostrzeżeniami.
W „Tomik Wariata. Rozważania egzystencjalne” znajdziemy wiersze na każdy nastrój i okoliczność. Jestem pewna, że do wielu wierszy będę wracała jeszcze nie raz.
Serdecznie polecam, zaręczam, że tym razem nikt was nie odpyta z interpretacji wiersza według klucza, możecie odczuwać i intepretować wiersz jak tylko chcecie (nawet po wariacku, w końcu tytuł zobowiązuje, prawda?).
„Ja jestem Polak, a Polak jest wariat, a wariat to lepszy gość” tak w swoim wierszu "Liryka, liryka, tkliwa dynamika" definiował Polaka Konstanty Ildefons Gałczyński. Taka definicja w moim mniemaniu w pełni koreluje z tytułem tomiku powieści Doroty Kościukiewicz-Markowskiej zatytułowanej „Tomik Wariata. Rozważania egzystencjalne”. Zbiór kilkudziesięciu wierszy, odnoszących...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-15
Cambridgeshire, lata 80-te
Doug i Beth byli szczęśliwym małżeństwem, jednak do pełni szczęścia brakowało im dziecka. Gdy w końcu po latach starań w ich życiu pojawiała się maleńka Hannah, nie mogli być szczęśliwsi. Wraz z dorastaniem ukochanej córeczki Beth zauważyła, że mała jest inna niż inne dzieci, „rzadko zauważałam emocje. Nigdy niczego nie czułam z jej strony. Choć szczodrze okazywałam jej miłość, nie potrafiłam do niej dotrzeć. Tylko ślizgałem się po jej powierzchni jak woda po ceracie." Gdy na świecie pojawił się Toby, braciszek Hannah, niepokojące zachowanie dziewczynki tylko się pogłębiło. Bezsilna Beth postanowiła złamać obietnice, że nigdy nie skontaktuje się z przyjaciółką sprzed lat. Nie spodziewała się jednak, że Hannah podsłucha ich rozmowę, co jeszcze bardziej pogłębi jej dziwne zachowanie.
Londyn, rok 2017
Luke, narzeczony Clary, wyszedł z pracy i nie wrócił do domu. Spanikowana kobieta zaczęła go szukać u przyjaciół i rodziny, jednak bezskutecznie. Gdy do sprawy włączyła się policja, wszystko wskazywało na to, że Luke został uprowadzony i trudno jest określić czy jeszcze żyje. Clara wraz z przyjacielem Mac’iem zaczyna prowadzić prywatne śledztwo, które odkrywa drugie oblicze jej narzeczonego. Kto i dlaczego chciałby skrzywdzić Luke’a?
„Złe dziecko” to thriller ze świetnie skonstruowaną warstwową intrygą, z dwoma liniami czasowymi, które początkowo wydają się dwiema osobnymi historiami, które z czasem zaczynają się splatać. W tej powieści oprócz samej akcji, najważniejsza jest skomplikowana warstwa psychologiczna postaci. Autorka stawia pytania o genezę zła, czy tacy się rodzimy, czy stajemy się tacy przez środowisko, w którym dorastamy, a także konfrontuje nas z moralnymi dylematami, zmuszając do zastanowienia, jak my postąpilibyśmy na miejscu bohaterów. W tej powieści bohaterowie zostali wykreowani wielowymiarowo: każdy z nich ma swoje tajemnice, czasami mniejsze, czasami większe, tajemnice, które popychają ich do moralnie wątpliwych wyborów. Choć główną bohaterką jest tytułowe „złe dziecko”, to jest ono w drugiej części bardziej kreatorem wydarzeń, kimś, kto prowadzi wyrafinowaną grę z tymi, którzy wg. niego go skrzywdzili. Co ciekawe, autorka pokazuje nam w pierwszoosobowej narracji myśli i uczucia Beth, której oddaje głos w „jej” części historii; oraz Clary, która szuka swojego narzeczonego, jednak myśli „złego dziecka” poznajemy bardzo sporadycznie, tak jakby wraz z brakiem uczuć, w jego głowie panowały tylko zimne kalkulacje i plan zemsty.
Ta powieść przypomina pajęczynę, po której mozolnie się poruszamy, łącząc, nie bez trudu, ze sobą kolejne wątki, próbując odgadnąć dokąd prowadzi kolejna nić i jak połączyć ją z tymi, które już mamy. Czytelnik, jak mucha, wpada w tę sieć i już musi kontynuować lekturę, aby odkryć, jak połączą się, wydawałoby się całkowicie oderwane od siebie fragmenty historii.
Podsumowując: jeśli macie ochotę na wielowymiarowy thriller ze świetnie skonstruowaną warstwą psychologiczną, której fabuła wciąga, a czytelnik musi się konfrontować z moralnymi wyborami, to koniecznie musicie przeczytać „Złe dziecko” Camili Way.
Cambridgeshire, lata 80-te
Doug i Beth byli szczęśliwym małżeństwem, jednak do pełni szczęścia brakowało im dziecka. Gdy w końcu po latach starań w ich życiu pojawiała się maleńka Hannah, nie mogli być szczęśliwsi. Wraz z dorastaniem ukochanej córeczki Beth zauważyła, że mała jest inna niż inne dzieci, „rzadko zauważałam emocje. Nigdy niczego nie czułam z jej strony. Choć...
2024-04-09
Gdyby zapytać jedenastolatków kim chcą zostać, zapewne padłyby modne aktualnie zawody: influencerem, youtuberem, piłkarzem, może lekarzem lub strażakiem. Olivier po spotkaniu z doktorem Howardem postanawia zostać astrofizykiem, bo jak sam twierdzi „…sądzę, że mógłbym badać wszechświat. Tak, to zdecydowanie coś dla mnie. Patrzeć w niebo i rozmyślać nad tym, jak działają te wszystkie gwiazdy i galaktyki we wszechświecie, jak zderzają się planety lub jak daleko od nas mieszkają kosmici…”. Po rozmowie ze wspomnianym już doktorem Howardem, Olivier wpada na genialny pomysł „spiszę wszystko i dam innym dzieciakom w formie książki. Ostatecznie człowiek najlepiej się uczy, kiedy coś komuś tłumaczy.” I tak właśnie powstała książka pełna wiedzy i uroczych rysunków, tłumacząca w niezwykle przystępny sposób jak działa wszechświat (przynajmniej ta jego część, o której wiemy i którą rozumiemy). Czy tłum ściskający się w drzwiach do stołówki może symulować Wielki wybuch (choć Olivier chętne zmieniłby tę nazwę na Wielkie Bum)? Jak się okazuje, wg Oliviera jak najbardziej może. I ku zdziwieniu naszego narratora, ten wybuch nadal trawa. A to dopiero początek „odkryć” Oliviera i jego milionów pytań do doktora Howarda. Czarne dziury, nanocząsteczki, nasz wspaniały Układ Słoneczny z ośmioma planetami i Plutonem (którego wciąż lubimy, mimo iż nie jest planetą) i jeszcze wspanialsza Droga Mleczna. I wszechświat (na ile go widać) o średnicy uwaga! 900 000 000 000 000 000 000 000 kilometrów, w którym znajduje się ponad dwa biliony galaktyk. Sami przyznajcie, to strasznie dużo. Ciekawe, w ilu galaktykach mieszkają kosmici i jak wyglądają? A jak wygląda wszechświat? Ma kształt klopsika, no dobrze, dużej kuli? A może hot doga? Choć doktor Howard upiera się, aby używać określenia „walec”. Ale istnieje również możliwość, że wszechświat ma kształt „torusa”, choć czy nie lepiej i smaczniej brzmi kształt pączka z dziurką?
Jak już wspomniałam, książka jest bogato ilustrowana w komiksowym stylu, do tego okraszona pełnymi humoru i łatwymi do zapamiętania ciekawostkami, napisanymi w sposób, w jaki jedenastolatek mógłby tłumaczyć skomplikowany wszechświat swoim rówieśnikom.
Na końcu książki znajdziemy źródła, w których młodzi przyszli astrofizycy mogą poszerzyć swoją wiedzę, a także indeks, aby szybko wrócić do interesującego zagadnienia.
Książka zarówno dla małych, jak i dużych (sama świetnie się bawiłam w trakcie lektury). Serdecznie polecam wszystkim, którzy lubią wiedzieć więcej i uczyć się przez zabawę.
Gdyby zapytać jedenastolatków kim chcą zostać, zapewne padłyby modne aktualnie zawody: influencerem, youtuberem, piłkarzem, może lekarzem lub strażakiem. Olivier po spotkaniu z doktorem Howardem postanawia zostać astrofizykiem, bo jak sam twierdzi „…sądzę, że mógłbym badać wszechświat. Tak, to zdecydowanie coś dla mnie. Patrzeć w niebo i rozmyślać nad tym, jak działają te...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-08
Czy może być coś bardziej dramatycznego niż śmierć Romea po wypiciu trucizny? Jak się okazuje może, jeśli dzieje się to w trakcie przedstawienia teatralnego, a Romeo, w którego rolę wciela się bożyszcze tłumów, rzeczywiście umiera. Do prowadzenia śledztwa skierowana zostaje
starsza aspirant Dorota Czerwińska. Jej partnerem w śledztwie zostaje jej partner życiowy komisarz Marek Kamiński. Wkrótce w spektakularnym wypadku na oczach setek fanek umiera kolejny celebryta. Wypadek w trakcie nielegalnych wyścigów motocyklowych, w których bierze udział gwiazda Youtuba, okazuje się nie być wypadkiem. Czyżby w Warszawie grasował seryjny zabójca? Jakby śledczy mieli za mało pracy, na komisariat zgłaszają się dwie kobiety, każda z nich twierdzi, że zabiła swojego kochanka. Problem w tym, że kochankiem jest ten sam mężczyzna. Czy mężczyzna rzeczywiście został zabity? Śledczy mają pełne ręce roboty, a wszystkie tropy okazują się mylne. Wszystko wskazuje na to, że sprawca zabójstw bawi się z policją w kotka i myszkę. Kto zwycięży w tym starciu?
„Gen zabójcy” to piąty i niestety ostatni tom cyklu „Dorota Czerwińska”, co warte podkreślenia, jest to zamknięta powieść i można ją czytać bez znajomości poprzednich tomów (choć i do tego zachęcam). Agnieszka Peszek tka misterną sieć zbrodni, przedstawiając skomplikowane życiorysy, a właściwie obdziera celebrytów z ich blichtru i pokazuje zgniliznę ukrytą pod maskami pokazywanymi gawiedzi. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi konstruować skomplikowane, wielowarstwowe profile psychologiczne, ukazując naturę zła i zmuszając do zastanowienia, czy człowiek rodzi się zły, czy to okoliczności sprawiają, że takim się staje.
Peszek nie boi się sięgać po motyw przemocy domowej, zarówno tej fizycznej i psychicznej, motyw nieodpowiednich kontaktów youtuberów z małoletnimi fankami czy zemsty za mniej lub bardziej realne krzywdy. Początkowo każda zbrodnia traktowana jest jako osobna sprawa, z czasem kolejne wątki zaczynają się łączyć, tworząc spójną i logiczną całość. Warto wspomnieć też o warstwie obyczajowej powieści, zwłaszcza relacji między Czerwińską i Kamińskim, która jest równie skomplikowana, jak łączące ich uczucie.
„Gen zabójcy” to wielowymiarowa i wielowątkowa powieść, w której zbrodnia goni zbrodnię, strony same się przewracają, aby odkryć, kim jest tajemniczy zabójca i co nim kieruje. Zakończenie z jednej strony satysfakcjonujące, a z drugiej strony łamiące serce.
Serdecznie polecam wszystkim, którzy lubią dobrze napisane kryminały.
Czy może być coś bardziej dramatycznego niż śmierć Romea po wypiciu trucizny? Jak się okazuje może, jeśli dzieje się to w trakcie przedstawienia teatralnego, a Romeo, w którego rolę wciela się bożyszcze tłumów, rzeczywiście umiera. Do prowadzenia śledztwa skierowana zostaje
starsza aspirant Dorota Czerwińska. Jej partnerem w śledztwie zostaje jej partner życiowy komisarz...
2024-04-07
Lottie Brooks po powrocie z wakacji może z dumą zakomunikować koleżanką z grupy KÓZ (Królowe Ósmej Zielonej) czyli Amber, Molly i Poppy, że mimo iż wygląda jak pomidor, to ma (chyba) PFC, czyli Przystojnego Francuskiego Chłopaka. Koniec wakacji i początek roku szkolnego nie mógł wyglądać lepiej. A jeszcze w tym roku szkolnym klasa Lottie zamierza wyjechać na cały tydzień do obozu FireFly. Zarówno Lottie jak i reszta KÓZ żyją tylko myślą o wycieczce. Tydzień bez rodziców, z zapasem słodyczy, z przystojnym opiekunem grupy i wrednymi dziewczynami z Willow Park College, czy ta wycieczka może udać, czy skończy się katastrofą?
„Ekstremalnie pechowa wycieczka Lottie Brooks” to już czwarty wg. chronologii tom o przygodach niezwykłej nastolatki, a właściwie bardzo zwykłej nastolatki z jej nastoletnimi problemami. Książka, podobnie jak poprzednie jak napisana w formie pamiętnika, z perspektywy głównej bohaterki. W tym miejscu warto również dodać, że pamiętnik jest bogato ilustrowany w typowym dla Lottie stylu, niezmiennym od pierwszego tomu – chomisie są puchate, a niemal wszystkie postacie ludzkie to „patyczaki”. Całość okraszona jest dużą dawką humoru zarówno sytuacyjnego i słownego, sporo tu akronimów i typowego dla nastolatków słowotwórstwa. Wraz z bohaterką możemy przeżywać wszystkie dramy, ale również i sukcesy.
Książka skierowana jest do młodszych czytelników, rówieśników Lottie, którzy muszą mierzyć się nie tylko z dorastaniem, ale młodszym rodzeństwem (która nastolatka potrafi dogadać się z irytującym młodszym bratem), rodzicami, którzy nie zawsze rozumieją potrzeby i problemy nastolatek jak i koleżankami ze szkoły, które nie zawsze są tak miłe jak się od nich oczekuje.
Ta książka powinna również spodobać się rodzicom nastolatek, które nie zawsze są łatwe, nie zawsze da się z nimi komunikować, aby przypomnieli sobie jak sami byli w ich wieku i jak na ich wydawałoby się problemy nie do rozwiązania reagowali ich rodzice.
Lottie można tylko kochać, taką jaka jest.
Serdecznie polecam!
Lottie Brooks po powrocie z wakacji może z dumą zakomunikować koleżanką z grupy KÓZ (Królowe Ósmej Zielonej) czyli Amber, Molly i Poppy, że mimo iż wygląda jak pomidor, to ma (chyba) PFC, czyli Przystojnego Francuskiego Chłopaka. Koniec wakacji i początek roku szkolnego nie mógł wyglądać lepiej. A jeszcze w tym roku szkolnym klasa Lottie zamierza wyjechać na cały tydzień do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-05
Kim do diabła jest CEO i dlaczego mam czytać o jakiś zasadach?!
CEO - Chief executive oficer, prezes zarządu, szef wszystkich szefów, osoba na szczycie piramidy hierarchii w firmie, osoba, od której decyzji zależy los pracowników. Każda korporacja wypracowuje swój system wartości, zazwyczaj właśnie pod dyktando CEO i to właśnie on dyktuje też strategie firmy. Steven Bartlett w bardzo obrazowy sposób, czerpiąc z własnego doświadczenia, a także doświadczenia rozmówców goszczących w jego podcaście „The diary of a CEO” sformułował 33 zasady użyteczne zarówno w prowadzeniu biznesu, jak i w życiu. Te 33 zasady zostały oparte na badaniach psychologicznych i behawioralnych. Ci, którzy prowadzą biznes, dowiedzą się m.in. jak pozycjonować swoje towary, tak aby były atrakcyjne dla klientów, a klienci dowiedzą się, jak bardzo ich decyzje zakupowe są rozpracowywane i manipulowane przez marketingowców różnych marek. Czy wiecie, dlaczego w sklepach firmy z nadgryzionym jabłuszkiem stoły ustawione są tak daleko od siebie, w ogromnym salonie sprzedażowym? I dlaczego możecie trzymać telefon/tablet w rękach tak długo jak chcecie, testując jego możliwości? Albo czy wiecie czym jest habitacja? Czy znacie zasadę 5 sekund?
Muszę przyznać, że żałuję, że ta książka została napisana dopiero w 2023 roku, szkoda, że nie znałam niektórych zasad wcześniej, choć na pewno wykorzystam je teraz, prowadząc szkolenia dla moich współpracowników. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zaczęłam swoją recenzję od pytania, a nie jak każdy porządny recenzent od stwierdzenia, czy jak rozpoczynają niektórzy, od zdania wykrzyknikowego. Już śpieszę odpowiedzieć: jest to jedna z zasad, którą radzi zastosować autor, aby przyciągnąć uwagę, należy zadać kontrowersyjne pytanie. Jeśli doczytaliście do tego miejsca, to znaczy, że zasada działa.
Książka traktuje o 33 zasadach, każda z nich jest dokładnie omówiona na przykładach, często ilustrowana schematami czy wykresami. Dodatkowo warte podkreślenia kwestie są wyróżnione powiększoną czcionką i/lub czcionką mającą wyglądać jak pismo odręczne. Na końcu każdego rozdziału-zasady znajduje się podsumowanie – jedno, maksymalnie dwuzdaniowe, tak aby zasada zapadła w pamięć. Książkę można czytać „ciągiem”, lub sięgać do wybranej zasady, w zależności od potrzeb.
To na co zwraca uwagę autor, jest dynamika otaczającego nas świata, a więc i obowiązujące zasady zmieniają się dynamicznie, stąd bardzo ważna jest zasada 33 „uczenie się nie ma końca” (ta zasada jest bezpośrednio połączona z zasadami 1, 2 i 19). Dla chcących poszerzyć swoją wiedzę autor przygotował obszerną bibliografię, a po zeskanowaniu kodu QR znajdującego pod zasadą 33 i zapisaniu się do newsletteru autora, dostajemy możliwość otrzymywania co miesiąc filmiku z kolejną zasadą.
Podsumowując: „The Diary of a CEO. 33 zasady biznesu i życia” to wartościowa lektura z pogranicza biznesu, psychologii i nauk behawioralnych, skierowana nie tylko do właścicieli firm, prezesów czy managerów, ale również do konsumentów, aby mogli stać się bardziej świadomymi konsumentami. Niezależnie czy rozpoczęliście już pracę zawodową, czy dopiero wkraczacie na ścieżkę kariery, ta książka pomoże wam lepiej „pozycjonować siebie” w firmie i być może ułatwi odniesienie sukcesu (koniecznie przeczytajcie zasadę 31 „skorzystaj z dźwigni postępu”).
Serdecznie polecam!
Kim do diabła jest CEO i dlaczego mam czytać o jakiś zasadach?!
CEO - Chief executive oficer, prezes zarządu, szef wszystkich szefów, osoba na szczycie piramidy hierarchii w firmie, osoba, od której decyzji zależy los pracowników. Każda korporacja wypracowuje swój system wartości, zazwyczaj właśnie pod dyktando CEO i to właśnie on dyktuje też strategie firmy. Steven...
Niewielkie miasteczko Fairfield zostało podzielone na strefy wpływów dwóch wrogich gangów Falcons i Rebels. To w tym miasteczku mieszka nastoletnia Teagan, która w drodze na sylwestrową imprezę znajduje rannego mężczyznę i bez chwili wahania dzwoni do swojej najlepszej przyjaciółki Harper prosząc ją o pomoc w zawiezieniu go do szpitala. Gdy następnego dnia chce dowiedzieć się czegoś o stanie mężczyzny, ten nie pała entuzjazmem na jej widok, wręcz informuje dziewczynę, że to ona powinna zapłacić za jego hospitalizację, co doprowadza ją do wściekłości. Niedługo później na imprezie Teagan znowu spotyka mężczyznę, któremu uratowała życie. Do tej pory bezimienny mężczyzna w końcu przestaje być bezimienny, to Lucas Owens, który uważa, że Teagan ma wobec niego dług. Z czasem na jaw wychodzą powiązania Lucasa z Falcons, co Teagan, siostra członka Rebels, starannie ukrywa przed bratem. Relację z Lucasem udaje się ukryć do czasu, gdy w miasteczku pojawia się trzeci gracz Negron, który chce przejąć terytoria obu gangów. Falsons i Rebels zawieszają broń i łączą siły przed wspólnym wrogiem, tylko czy można ufać gangsterom? Czy rozkwitające między Teagan i Lucasem uczucie będzie miało szansę przetrwać w mieście, którego ulice spłynęły krwią?
„Fallen City” tom otwierający trylogię „Falcons” to gangsterski romans, w którym nie wiadomo komu ufać, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, krew leje się strumieniami, a uczucia wydają się realne…do czasu. Lektura tej powieści przywiodła mi na myśl wrażenia towarzyszące na „wieży swobodnego spadania” – najpierw powoli (względnie) wyniosło mnie do góry, skąd mogłam obserwować miasto, aby po zwolnieniu hamulców zrzucić mnie w przepaść akcji, w której wszystko może się zdarzyć i mogłam mieć tylko nadzieję, że nie roztrzaskam się o ziemię.
Fairfield nie jest sennym miasteczkiem, w którym można spokojnie wędrować po nocy. Tu nie można czuć się bezpiecznie, tu wojna przenosi się na ulice „jęknęłam, widząc jak Fairfield zamienia się w jedno wielkie płonące cmentarzysko. Budynki wybuchały, a gęste chmury dymu unosiły się wysoko ku górze i zostawiały za sobą nieprzyjemny smród spalenizny. Płonął kościół, płonęły administracje i kilka bądź kilkanaście domów mieszkalnych. (…) Ogień rzucał pomarańczowoczerwoną łunę na miasto, które właśnie spływało krwią. Fairfield stanęło w ogniu nienawiści.” W tej swoistej strefie wojny pomiędzy gangami Falcons i Rebels mieszka niczego nieświadoma Teagan, siostra członka Rebels, Aidena. Jej niewiedza była połączeniem niewinności i naiwności, wiedziała, że brat jest w gangu, jednak nie wiedziała, jaką zajmuje pozycję w hierarchii, czym się zajmuje, poznanie prawdy zrujnowało jej niewinność i zmieniło jej postrzeganie brata. Lucas jest jej całkowitym przeciwieństwem, jest gburowaty, bezwzględny, brutalny i bezlitośnie wykorzystuje innych. Jednak w oczach Teagan „był pięknym, skrzywdzonym przez życie człowiekiem, który obrósł brzydką skorupą bezwzględności.” Relacja między tą dwójką, typowe slow-burn, to jazda na rollercoasterze, w którym autorka przewidziała wiele wzlotów i spadków oraz niejedną pętlę, aby… zostawić czytelnika w zawieszeniu w oczekiwaniu na kolejny tom. W tym miejscu warto wspomnieć, że nieliczne „momenty” zostały opisane z dużym smakiem, zostawiając sporo pola dla wyobraźni.
Wszyscy bohaterowie zostali skonstruowani bardzo realistycznie, a relacje między nimi były wiarygodne. Przykro mi, że nie wszystkim udało się przeżyć wojnę, wielu z nich polubiłam. Jestem bardzo ciekawa, co przyniesie kolejny tom.
Podobał mi się pomysł odkrywania razem z Teagan tajemnic jej brata, sieci powiązań między gangami oraz kto należy do jakiego gangu. Oryginalnym pomysłem było wplecenie do fabuły psa Hektora, uratowanego z rąk organizatorów walk psów, opiekuńczego wobec Teagan i bezlitosnego wobec tych, którzy chcą ją skrzywdzić.
Podsumowując: „Fallen City” to świetnie napisany gangsterski romans z wieloma zwrotami akcji, w którym nie bierze się jeńców, ulice spływają krwią i nikt nie może czuć się bezpieczny, a uczucia rozpalają i spalają.
„Liczy się tylko to co przyniesie przyszłość, oraz to co mamy teraz.” Teraz mamy „Fallen City”, które wam serdecznie polecam, a przyszłość przyniesienie nam kontynuację, której już nie mogę się doczekać.
Niewielkie miasteczko Fairfield zostało podzielone na strefy wpływów dwóch wrogich gangów Falcons i Rebels. To w tym miasteczku mieszka nastoletnia Teagan, która w drodze na sylwestrową imprezę znajduje rannego mężczyznę i bez chwili wahania dzwoni do swojej najlepszej przyjaciółki Harper prosząc ją o pomoc w zawiezieniu go do szpitala. Gdy następnego dnia chce dowiedzieć...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to