Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

GŁOS ZZA GROBU

Małgorzata Starosta to kolejna autorka, z której powieściami chciałam się bliżej zaznajomić, ale jak dotąd jakoś nie było okazji. Niejednokrotnie czytałam w recenzjach o lekkim piórze, dość specyficznym humorze i ciętym dowcipie, które w połączeniu z intrygującym wątkiem kryminalnym tworzą wyjątkowe i nieszablonowe historie.

Na pierwsze spotkanie z autorką wybrałam książkę o niepospolitym tytule - "Kto zabił mamusię?". I jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że wchodzę do świata... Małgorzaty Starosty. Tak, tak, bohaterka powieści nosi takie samo imię i nazwisko, a żeby było jeszcze ciekawiej mamy tutaj aż dwie osoby o takiej godności - synową i teściową, czyli Małgorzatę Starostę seniorkę. Czujecie się zaintrygowani?... Dodam jeszcze, że tytułowa mamusia, która rozstała się już niestety z tym światem to... eks teściowa głównej bohaterki. Więcej szczegółów nie zdradzę. Jestem przekonana, że rozwikłanie tej osobliwej kryminalnej zagadki i poznanie odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule książki będzie prawdziwą frajdą i dostarczy mnóstwa interesujących wrażeń. Ja jestem naprawdę usatysfakcjonowana.

Lubię od czasu do czasu sięgnąć sobie dla urozmaicenia po komedię kryminalną. Ale tym razem była to wyjątkowa przyjemność. Jestem pod wrażeniem kreatywności i poczucia humoru aurorki. Powieścią "Kto zabił mamusię?" Małgorzata Starosta łamie stereotypy. Pomysłowa fabuła, nieoczywista intryga, przeuroczy policjant i bardzo charakterystyczna główna bohaterka, oczywiście pisarka, autorka kryminałów, to niebywałe zestawienie, z którego może powstać tylko niebanalna opowieść. Nie można tu pominąć Baśki - przyjaciółki głównej bohaterki, która jest wziętą aktorką i od czasów szkolnych niczym cień towarzyszy Gosiuni w jej arcyciekawej i nietuzinkowej codzienności. Nieszablonowe postaci to kolejny atut tej powieści. Spodobały mi się kąśliwe, sarkastyczne dialogi, riposty słowne, liczne gagi, tajemnice i niedopowiedzenia oraz sposób poprowadzenia wydarzeń. Humor sytuacyjny wywołuje uśmiech na twarzy i wpływa na nas odprężająco. Asertywność Małgosi na polu kontaktów synowa - teściowa jest godna podziwu. Ale znajdziemy tu także prawdziwą damską przyjaźń, błędy młodości, które mają wpływ na obecne życie oraz zawiłości małżeńskich relacji, które proszą się o uwagę.

Decydując się na wysłuchanie audiobooka w interpretacji Anny Próchniak nie miałam pojęcia, że historia ta początkowo powstawała w odcinkach i była pisana razem z czytelnikami w okresie pandemii. Potem, po ostatecznych szlifach opowieść "Kto zabił mamusię?" została wydana w formie powieści w maju 2022 roku, a część dochodu ze sprzedaży przekazano na rzecz pomocy dla Ukrainy.

Muszę przyznać, że lektura tej książki miło mnie zaskoczyła. Zbieżność nazwisk aurorki i głównej bohaterki sprawia, że ma się wrażenie, jakby była to satyryczna autobiografia, ale oczywiście tak nie jest. Do lektury należy podejść z dystansem i lekkim przymrużeniem oka. W końcu jest to fikcja literacka. Wszyscy, którzy potraktują "mamusię" bardzo serio nie będą zadowoleni.

Początkowo na pierwsze spotkanie z piórem autorki planowałam wybrać "Znachorkę", ale jednak tytuł z mamusią w roli głównej zwyciężył i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. A "Znachorka" z pewnością już niedługo również doczeka się przeczytania.

GŁOS ZZA GROBU

Małgorzata Starosta to kolejna autorka, z której powieściami chciałam się bliżej zaznajomić, ale jak dotąd jakoś nie było okazji. Niejednokrotnie czytałam w recenzjach o lekkim piórze, dość specyficznym humorze i ciętym dowcipie, które w połączeniu z intrygującym wątkiem kryminalnym tworzą wyjątkowe i nieszablonowe historie.

Na pierwsze spotkanie z autorką...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

@ROZCZAROWANY

Już dawno chciałam zapoznać się z piórem Agaty Przybyłek, ale autorka ubiera swoje opowieści w kilku tomowe cykle, co nie specjalnie mi odpowiada. Kilka dni temu wpadła mi w ręce powieść "Mam wiadomość" i okazało się, że jest to jednotomowa historia - taka, jakby skrojona specjalnie dla mnie. Nie zastanawiając się więc zbytnio postanowiłam ją przeczytać.

Julia i Adam... Ona po trudnym rozstaniu na krótko przed ślubem, on zdradzony przez dziewczynę, dla której poświęcił swoje życie. Dzieli ich odległość ponad 350 km., odmienne doświadczenia, a łączy zaskakująco zbieżne spojrzenie na świat i ludzi. W realu pewnie by się nie spotkali, albo przeszli obojętnie obok siebie niezauważeni, ale wirtualna rzeczywistość internetu pozwoliła im się poznać, a nawet... zakochać w sobie. A wszystko to za sprawą popularnego portalu randkowego, gdzie pewien mężczyzna o pseudonimie DISAPPOINTED zdecydował się podzielić z nieznajomą dziewczyną powodami swojego rozczarowania...

Pani Agata pisze ładnym językiem, jej styl jest przyjemny w odbiorze, więc lektura nie sprawia żadnych kłopotów. "Mam wiadomość" to opisowa, romantyczna historia z życia wzięta i to dosłownie. Inspiracją do napisania tej książki były osobiste perypetie autorki, która poznała swojego męża za pośrednictwem portalu randkowego. Dzięki fikcji literackiej oraz powołanym do życia bohaterom opowieść ewoluowała i nabrała swojego wyjątkowego kształtu.

Agata Przybyłek wzięła pod lupę dwoje ludzi po przejściach, którym na pewnym etapie życia zawalił się świat. Te przykre doświadczenia uczyniły ich mądrzejszymi, ale też bardziej ostrożnymi w kontaktach z płcią przeciwną. Niepewność, nieufność i zagubienie towarzyszą parze głównych bohaterów, ale ze strony na stronę obserwujemy ich stopniowe otwieranie się na siebie wzajemnie. Miło było obserwować ten cały proces poznawania i wzajemnego oswajania się ze sobą.

Zaciekawiła mnie sama forma powieści. Bo oto już we wstępie główna bohaterka zwraca się do swojej malutkiej córeczki i opowiada jej historię swojej największej miłości. Resztę dopowiada w epilogu, który w pewnym stopniu daje nadzieję na zupełnie nowy początek. I w tym miejscu muszę się przyznać, że akurat w przypadku tej powieści chętnie poznałabym dalszy ciąg losów Julii i Adama.

Opowieść jest niezwykle cukierkowa. W trakcie lektury trochę mnie mdliło od tej całej wylewającej się słodyczy, ideałów, pokrewieństwa dusz i czułości. I szczerze mówiąc czekałam niecierpliwie na jakiś zwrot, choćby najmniejszy moment zaskoczenia. A tymczasem dotarłam do zakończenia, którego rzeczywiście się nie spodziewałam, ale wydało mi się ono jakieś takie nijakie, nierealne i poczułam się... zawiedziona. Zabrakło mi tutaj konsekwencji w prowadzeniu postaci Adama. Tak jakby autorka chciała zakończyć tę opowieść, ale nie miała pomysłu co zrobić z bohaterem, jaką ścieżkę, jaki scenariusz dla niego zaplanować.

"Masz wiadomość" to historia, która spodoba się zapewne niejednej nastolatce, która marzy o romantycznej miłości i pragnie poznać swojego księcia. Dla mnie okazała się zbyt wyidealizowana. Doceniam fakt, że Agata Przybyłek oparła fabułę tej powieści na własnych doświadczeniach i za to ma ode mnie jedną ocenę wyżej. Mówiąc szczerze miałam nadzieję, że moje pierwsze spotkanie z autorką wypadnie nieco lepiej. Być może powinnam się zdecydować na jakąś inną jej powieść. A tak mam mieszane uczucia...

@ROZCZAROWANY

Już dawno chciałam zapoznać się z piórem Agaty Przybyłek, ale autorka ubiera swoje opowieści w kilku tomowe cykle, co nie specjalnie mi odpowiada. Kilka dni temu wpadła mi w ręce powieść "Mam wiadomość" i okazało się, że jest to jednotomowa historia - taka, jakby skrojona specjalnie dla mnie. Nie zastanawiając się więc zbytnio postanowiłam ją...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

RODZINNA REWOLUCJA

"Zapomniana piosenka" Agaty Bizuk to kolejna powieść z zasobów mojej biblioteczki, po którą sięgnęłam w tym roku. Książka idealnie wpasowała się w jedno z wyzwań czytelniczych, w których biorę udział, więc nie bacząc na to, że mamy koniec maja, sięgnęłam po historię... świąteczną.

Akcja książki rzeczywiście dzieje się jesienią i krok po kroku, tydzień po tygodniu zbliża nas do świąt Bożego Narodzenia, ale tak naprawdę mogłaby się wydarzyć także w innym okresie roku. Motywów typowo świątecznych pojawia się niewiele i ograniczają się one w zasadzie do samego zakończenia przypadającego na 24 i 25 grudnia.

Tytułowa "Zapomniana piosenka" to popularna kołysanka, którą mama nuciła przed snem swojemu małemu synkowi.

"Był sobie król, był sobie paź i była też królewna.
Żyli wśród mórz, nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna.
Kochał się król, kochał się paź, kochali się w królewnie.
I ona też kochała ich, kochali się wzajemnie.
Lecz stała się pewnego dnia, rzecz straszna niesłychanie,
króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.
Lecz żeby ci nie było żal, dziecino ukochana,
z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana."

I ta piękna melodia towarzyszyła chłopcu przez całe jego smutne dzieciństwo, które spędził w domu dziecka. Teraz Dominik jest już dorosły, ale nadal nie może uwierzyć w historię, która wydarzyła się wieczorem, kiedy miał zaledwie cztery lata. To wtedy, pewnej ciemnej nocy trafił do zimnej i obcej placówki, a jego mama zniknęła na zawsze. Pozostało mu po niej tylko jedno wspólne zdjęcie i niebieski miś z klapniętym uszkiem...

Ksawery jest mężczyzną w podeszłym wieku. Jego syn z rodziną mieszka w Anglii, a on po śmierci żony stara się sam sobie radzić w życiu. Senior często czuje się samotny, ale dopiero nieszczęśliwy wypadek uświadamia mu, jak bardzo potrzebuje pomocy innych osób. Noga w gipsie znacznie ogranicza aktywność, ale nawet w tej sytuacji Ksawery nie może liczyć na pomoc syna, który pochłonięty jest swoim życiem. Na szczęście mieszkająca po sąsiedzku Agnieszka, jej córka Ewa oraz chłopak dziewczyny - Dominik oferują swoją pomoc i troskę. Dwójka sympatycznych młodych ludzi staje się mężczyźnie bardzo bliska. Ksawery traktuje Ewę i Dominika jak swoje prawdziwe wnuki, a on staje się dla nich przyszywanym dziadkiem. Los zupełnie niespodziewanie splótł ich ścieżki, ale okazuje się, że był w tym zaszyty szerszy plan...

"Zapomniana piosenka" to wzruszająca i ciepła opowieść, która wyzwala w czytelniku same pozytywne emocje i przestrzega, by nie wyciągać pochopnych wniosków i nie sądzić po pozorach. To mądra i zaskakująca historia, która sprawia, że jesteśmy gotowi pokładać ufność w ludzi i ich bezinteresowną dobroć. Nie spodziewałam się, że książka tak bardzo mi się spodoba, a muszę zaznaczyć, że jest to już któraś z kolei powieść Agaty Bizuk, jaką miałam przyjemność przeczytać.

Autorka postawiła tu przede wszystkim na rodzinę, której często nie doceniamy. Widać to na przykładzie osób wychowujących się w domu dziecka, tęskniących za normalnością, miłością, czułym gestem, dobrym słowem, czy zwyczajnym przytuleniem. Z drugiej strony obserwujemy pełną rodzinę - matkę, ojca i syna - jedynaka, który, mieszkając z rodzicami czuje się zaniedbywany, niepotrzebny, niekochany. Zaspokojenie potrzeb materialnych to tylko niewielka część tego, co jest potrzebne dziecku, aby miało szczęśliwe dzieciństwo. Agata Bizuk umiejętnie pokazuje istotę i złożoność tych problemów nie komentując i nie oceniając. Pozostawia czytelnikowi pole do własnych przemyśleń i wniosków.

W powieści mamy trzy płaszczyzny czasowe, które się ze sobą przeplatają. Mamy więc wydarzenia sprzed szesnastu lat począwszy od feralnego wieczora, kiedy Dominik trafił do bidula, cofamy się w czasie do lat młodości Ksawerego, kiedy spotkał Wandę - swoją przyszłą żonę i stworzył z nią rodzinę, a trzecia to płaszczyzna dotycząca teraźniejszych wydarzeń. Autorka oddała głos Dominikowi, a jego relacja przeplata się z opowieścią Ksawerego. Także Ilona - matka Dominika niespodziewanie otrzymała swoje przysłowiowe pięć minut. Mimo tych kilku obszarów i różnych punktów widzenia otrzymujemy zaskakująco spójną, klarowną i obiektywną całość.

Autorka zadbała o to aby pozytywne odczucia takie jak empatia, bezinteresowność, serdeczność i pomocna dłoń przezwyciężyły smutek, ból, żal, samotność i obojętność. To wszystko sprawia, że pomimo bolesnych zdarzeń historia budzi nadzieję, zaraża optymizmem i pozwala uwierzyć, że cuda się zdarzają. Zakończenie jest sporą niespodzianką, którą udało mi się odgadnąć dosłownie na chwilę przed momentem kulminacyjnym. Oj, jak ja lubię być w ten sposób zaskakiwana... Daję za to pani Agacie duży plus.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii. "Zapomniana piosenka" to niezwykle życiowa, przystająca do naszej codzienności opowieść, w której znalazłam tyle pozytywnych emocji, wzruszeń, dobroci i życzliwości, że rozgrzały one moje serce i przywróciły wiarę w ludzi. To jedna z tych powieści, którą zapamiętam na bardzo długo.

RODZINNA REWOLUCJA

"Zapomniana piosenka" Agaty Bizuk to kolejna powieść z zasobów mojej biblioteczki, po którą sięgnęłam w tym roku. Książka idealnie wpasowała się w jedno z wyzwań czytelniczych, w których biorę udział, więc nie bacząc na to, że mamy koniec maja, sięgnęłam po historię... świąteczną.

Akcja książki rzeczywiście dzieje się jesienią i krok po kroku, tydzień...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

BLASKI I CIENIE

Po lekturze "Dzikiej plaży" rozpoczynającej cykl "Tysiąc dróg" miałam mieszane uczucia i raczej nie skłaniałam się do poznawania dalszych losów bohaterów. A tymczasem na półce bibliotecznych nowości pojawiła się druga część cyklu zatytułowana "Złoty brzeg" i bez większego zastanowienia zabrałam książkę do domu. Czy warto było spędzić kilka godzin na lekturze?...

Iwona Walczak konsekwentnie podąża we wcześniej obranym kierunku. Mamy zatem końcówkę lat osiemdziesiątych i lata dziewięćdziesiąte. Zmiany ustrojowe, polityczne zawirowania oraz niepewność, która wciąż towarzyszy bohaterom w ich codzienności. Joanna jest już dojrzałą kobietą. Udało jej się wypłynąć na fali własnej przedsiębiorczości i zaangażowania. Firma handlowa przynosi zyski, obrót jest coraz większy, a bohaterka wciąż poszukuje nowych kontraktów i następnych okazji. Z Anką rzadziej się widują, kontakty schodzą na margines, ale ich przyjaźń nadal trwa. Związek z Michałem istnieje już tylko na papierze, ale Joanna nie chce podejmować żadnych radykalnych kroków. Jej synowie dorastają, a ona zaczyna skrycie tęsknić za kimś, kto ją wysłucha i zrozumie. I choć zarzeka się, że mężczyźni nie są jej potrzebni do szczęścia, to jednak czasem ulega nastrojowi chwili. Niestety, nie każdy nowo napotkany znajomy ma czyste intencje i dobrze jej życzy. Zazdrość i zawiść niosą za sobą problemy, które pociągają za sobą określone konsekwencje. Do głosu dochodzą też błędy przeszłości, którym także trzeba stawić czoła...

Autorka ponownie dość mocno skupiła się na transformacji ustrojowej szczegółowo opisując ważniejsze fakty z historii końca XX wieku. Do głosu dochodzą różnice społeczne, pojawiają się przeróżne szanse i możliwości na nowy start. To wszystko stanowi barwne i ciekawe tło dla fikcji literackiej, dzięki czemu powieść nabiera realizmu i pozbawia czytelnika złudzeń o szczęśliwym i beztroskim życiu, które zawsze ma swoje blaski i cienie. Joanna, którą bardzo polubiłam podczas lektury pierwszej części, teraz wydała mi się bardziej pogubiona i... nijaka. Niby specjalnie się nie zmieniła, ale nie podobało mi się, że daje sobą manipulować i wchodzi w dziwne układy. Z jednej strony dojrzała kobieta, która sporo przeszła i potrafi odnaleźć się w wielu trudach sytuacjach. Z drugiej... jej relacja z Michałem to kompletna fikcja. Utrzymywanie przez nią małżeństwa na siłę to nawet nie są pozory, ale jakaś naciągana farsa.

Muszę przyznać, że dawno tak się nie zmęczyłam przy lekturze. Chyba po prostu nie odpowiada mi styl i sposób pisania aurorki. Historia jest mocno przegadana i w efekcie trudno wczuć się w temat, a emocje gdzieś się gubią po drodze. Akcja biegnie bardzo powoli i może dlatego lektura staje się taka nużąca. Momentami pojawiają się refleksje, ale czegoś tu jednak brakuje. Pani Iwona wplotła do fabuły kilka ważnych kwestii wartych uwagi, jednak na pierwszy plan zdecydowanie wybijają się skomplikowane relacje rodzinne. Są też tajemnice, które proszą się o wyjaśnienie oraz pewne dramatyczne wydarzenia, które jednak powinny wywołać więcej emocji.

O ile "Dzika plaża" w pewnym stopniu mnie zainteresowała i starałam się odnaleźć w tej powieści jak najwięcej dobrych stron, o tyle lektura "Złotego brzegu" okazała się kompletną stratą czasu. Może dla młodego pokolenia, dla osób, które nie pamiętają przemian w Polsce końca XX wieku będzie to interesujące odwołanie do historii. Dla mnie niestety nie było to nic odkrywczego. I choć wszystko wskazuje, że pojawi się kolejna część losów Joanny Mazur i jej rodziny, ja już się nie skuszę na lekturę. Doceniam pomysł i dobre chęci, ale wykonanie niestety zawiodło.

BLASKI I CIENIE

Po lekturze "Dzikiej plaży" rozpoczynającej cykl "Tysiąc dróg" miałam mieszane uczucia i raczej nie skłaniałam się do poznawania dalszych losów bohaterów. A tymczasem na półce bibliotecznych nowości pojawiła się druga część cyklu zatytułowana "Złoty brzeg" i bez większego zastanowienia zabrałam książkę do domu. Czy warto było spędzić kilka godzin na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

BRUTALNY ŚWIAT ILUZJI I POZORÓW

Kolejna powieść Ilony Gołębiewskiej za mną. "Mam na Ciebie plan" to historia odsłaniająca blaski i cienie telewizyjnego światka pełnego rywalizacji, plotek, intryg i nieczystych zagrywek. Książkę przeczytałam bardzo szybko i z zainteresowaniem. Muszę przyznać, że autorka ciekawie nakreśliła kulisy powstawania popularnego programu, pokazała presję i nieustanny stres związany z życiem na świeczniku. Bo przecież sława, prestiż i wielkie pieniądze mają także swoją ciemną, smutną stronę.

Lili Antos studiuje dziennikarstwo i pracuje w lokalnej redakcji. Mieszka w Otwocku razem z ojcem, jednak stara się być jak najbardziej samodzielna. Kiedy gazeta zostaje sprzedana, dziewczyna musi szukać sobie nowego zajęcia. Lili nieśmiało marzy o pracy w telewizji, ale zdaje sobie sprawę, że na razie jest to jedynie mrzonka. A tymczasem los szykuje dla niej pewną niespodziankę. Z przyczyn osobistych dziewczyna postanawia odnowić kontakt z ciotką, która przed laty zerwała relacje z rodziną swojej młodszej siostry. Laura Kordas jest dzisiaj znaną dziennikarką, której programy biją rekordy popularności. Lili pragnie poznać przyczynę zerwania kontaktów z rodziną, z którą kiedyś była mocno emocjonalnie związana. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że prawda może ją bardzo zaskoczyć i zupełnie wywrócić jej poukładany świat.

Historia przedstawiona w powieści "Mam na Ciebie plan" zainteresowała mnie od samego początku. Przede wszystkim ciekawa byłam samego podejścia do tematu. Cieszę się, że Ilona Gołębiewska wplotła do fabuły ważne kwestie społeczne takie jak alkoholizm, zdrada, walka z chorobą nowotworową, czy skomplikowane relacje rodzinne. Są to istotne tematy, które ubogacają fabułę i sprawiają, że opowieść pełni dodatkowo dydaktyczną rolę. Choć są to tematy bolesne i trudne w odbiorze, to na szczęście nie przytłaczają czytelnika, a jedynie subtelnie i delikatnie przypominają, sugerują i pozostawiają wolny wybór.

Polubiłam bardzo główną bohaterkę. Lili okazała się dojrzałą i empatyczną młodą osobą, która konsekwentnie dąży do zamierzonego celu. Pomimo trudnych doświadczeń i bolesnej straty ma w sobie jednak wiele optymizmu i pogody ducha. Jej ciotka Laura nie była już mi tak bliska i nie wzbudzała we mnie aż takiej sympatii, choć oczywiście starałam się zrozumieć motywy jej postępowania.

"Mam na Ciebie plan" to warta przeczytania, przyjemna lektura, która jednak pozostawiła po sobie pewien niedosyt. Autorka ma lekkie pióro, lubię jej styl pisania. Fabuła jest spójna i dokładnie przemyślana. A jednak, mimo mojej całej sympatii dla autorki, muszę zauważyć, że książki Ilony Gołębiewskiej stają się coraz bardziej odtwórcze. Motywy się powtarzają, tak jakby autorce brakowało nowych pomysłów. Niedawno była powieść zimowo - świąteczna "Czekam na Ciebie", gdzie bohaterki są dziennikarkami pracującymi w porannym programie telewizyjnym, teraz mamy popularną celebrytkę prowadzącą swój program. Nierzadko pojawiają się też postaci związane z pracą w korporacji. Coraz częściej brakuje świeżości, elementu zaskoczenia, a pojawia się sztampa i rutyna. Szkoda.

Chcę też zwrócić uwagę na kwestię żeńskich odmian rzeczowników gość i polityk. Szczerze mówiąc drażniło mnie i zgrzytało używanie pojęć gościni, czy polityczka. Niby są to formy dopuszczone i uznane za poprawne (sprawdziłam w słowniku), ale jakoś do mnie nie przemawiają. Polityk oraz gość brzmią znacznie lepiej nawet jeśli oznaczają rodzaj żeński.
Przeczytałam niemal wszystkie powieści autorki i zawsze miałam same pozytywne odczucia. Tym razem nie jestem w pełni usatysfakcjonowana, chociaż tematyka książki jest ciekawa i warta poznania.

BRUTALNY ŚWIAT ILUZJI I POZORÓW

Kolejna powieść Ilony Gołębiewskiej za mną. "Mam na Ciebie plan" to historia odsłaniająca blaski i cienie telewizyjnego światka pełnego rywalizacji, plotek, intryg i nieczystych zagrywek. Książkę przeczytałam bardzo szybko i z zainteresowaniem. Muszę przyznać, że autorka ciekawie nakreśliła kulisy powstawania popularnego programu, pokazała...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

OPOWIEŚĆ ZE SNU

"Szepty przeszłości" to powieść obyczajowa będąca debiutem literackim Sandry Nikoniuk. Książkę wyszukałam w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl i nabrałam ogromnej ochoty na to wyjątkowe spotkanie z przeszłością.

Mamy rok 1983. Za sprawą opowieści ekscentrycznej Stefanii, która na prośbę wnuka Filipa dzieli się z nim wydarzeniami z przeszłości rodzinny Kościszewskich autorka przenosi nas do drugiej połowy XIX wieku, do czasów, kiedy Polska znajdowała się pod zaborami, a na codzienności żyjących wówczas ludzi kładły się cieniem reperkusje oraz skutki powstania styczniowego. Autorka zaprasza nas do dworu Kościszewskich - rodziny wywodzącej się z miejscowej szlachty, która od pokoleń dziedziczyła swoją posiadłość zwaną Kościeszanką. Ówczesnym właścicielem majątku jest hrabia Henryk, który ma na sumieniu swoje błędy i tajemnice, a jego żona Rozalia po stracie ostatniego dziecka jest bardzo samotna i nieszczęśliwa, a ukojenie znajduje w opium. Dwór sprawia wrażenie "domu cieni". Dopiero dwunastoletnia Łucja Kolebowska, która trafia do Kościeszanki w charakterze służącej odmienia życie hrabiny i sprawia, że kobieta odnajduje nowy sens w swojej codzienności. A dziewczynka może nauczyć się pisać i czytać, co jest ogromną szansą i wyróżnieniem zważywszy na jej chłopskie pochodzenie. Relacje Łucji i hrabiny się pogłębiają, a sekrety skrywane przez Kościszewskich coraz bardziej uwierają, a ich ujawnienie mogłoby zachwiać pozycją rodziny i wywołać ogólny skandal...

Sandra Nikoniuk pisze obrazowo i ciekawie. Posługuje się językiem i stylem pasującym do epoki i poza drobnymi mankamentami w postaci literówek, w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Interesujaca fabuła przepełniona jest sekretami, intrygami, zdradami i niedopowiedzeniami, które sprawiają, że lektura trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Autorka idealnie wczuła się w XIX w. realia kreśląc niezwykle wiarygodny obraz rzeczywistości. Różnice społeczne, romanse, codzienne problemy i troski zostały wplecione w tło polityczne dzięki czemu przedstawione wydarzenia nabierają szerszej perspektywy, a my mamy możliwość obiektywnej oceny powieściowej rzeczywistości. Umiejętnie poprowadzone wątki rywalizacji między ojcem, a synem, czy przyjaźń służącej i hrabiny - sytuacji niepopularnych i wykraczających poza utarte schematy budziły dreszczyk emocji. Mamy też przecież sen Filipa, od którego wszystko się zaczyna i który czeka przecież na wyjaśnienie...

Jestem pod wrażeniem konstrukcji powieści. Pomysł na połączenie dwóch planów czasowych za sprawą opowieści babci skierowanej do wnuka nie jest niczym nowym, ale w przypadku tej historii idealnie się sprawdziło. Całość jest spójna, płynna i niezwykle interesująca.

Jeśli lubicie podróże w czasie, które otwierają szeroko drzwi do przeszłości to powieść Sandry Nikoniuk będzie bardzo dobrym wyborem. To naprawdę udany debiut, który czyta się z emocjami i zainteresowaniem. A całości dopełnia pasująca okładka w kolorach sepii, która swoją grafiką wspaniale nawiązuje do klimatu epoki.

OPOWIEŚĆ ZE SNU

"Szepty przeszłości" to powieść obyczajowa będąca debiutem literackim Sandry Nikoniuk. Książkę wyszukałam w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl i nabrałam ogromnej ochoty na to wyjątkowe spotkanie z przeszłością.

Mamy rok 1983. Za sprawą opowieści ekscentrycznej Stefanii, która na prośbę wnuka Filipa dzieli się z nim wydarzeniami z przeszłości rodzinny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

WOJNA I MIŁOŚĆ

"Miłość w cieniu wojny" to interesująca powieść angielskiej pisarki Carolyn Kirby, która przenosi nas do czasów II wojny światowej. I co najważniejsze jest to kolejne zupełnie inne, dotąd nie spotkane przedstawienie wojennej rzeczywistości. Książka intryguje i pozwala poszerzyć posiadaną w tym temacie wiedzę. Co więcej... miłość i wojna - pojęcia zupełnie przeciwstawne, a jednak współistniejące na przekór i pomimo wszystko.

Carolyn Kirby przenosi nas w dwa równoległe światy, a właściwie do dwóch zakątków Europy, gdzie prowadzone są działania wojenne. Mamy okazję odwiedzić bazę pilotów R.A.F., w której przechodzi szkolenie Vee Katchatourian - kobieta o niezwykłej wręcz determinacji. Jej marzenie to latanie na myśliwcach typu Spitfire.

Tymczasem Ewa Hartman w okupowanym Poznaniu prowadzi wraz z ojcem pensjonat dla niemieckich oficerów, który jest przykrywką dla jej współpracy z A.K. Podpisując volks listę oboje z ojcem opowiedzieli się po stronie Niemców, a tymczasem prawda wygląda zupełnie inaczej.

Obie kobiety, które dzielą setki kilometrów i kompletnie różne doświadczenia wojenne łączy postać tajemniczego polskiego pilota Stefana Bergela, który zbiegł z obozu jenieckiego w Katyniu. Jego dramatyczna przeszłość kładzie się cieniem na podejmowanych decyzjach, a dążenie do ujawnienia prawdy o zbrodni katyńskiej wiąże się z ogromnym niebezpieczeństwem także dla obu kobiet...

Carolyn Kirby stworzyła niezwykle poruszajacą opowieść o czasach, w których życie człowieka warte było tyle, co kromka chleba i kawałek śledzia otrzymywane na chwilę przed przekroczeniem bramy do wiecznej wolności. Katyń, przed laty temat TABU, omijany, zmilczany w obawie przed reperkusjami. Dziś tragiczna historia tysięcy osób, o której można i trzeba mówić. Oddając w ręce czytelnika tę powieść autorka zabiera głos w tej kwestii. Carolyn Kirby bardzo wnikliwie przeanalizowała historię tamtych lat i ubrała ją w bardzo interesującą fikcję literacką tworząc powieść, którą czyta się błyskawicznie i z zapartym tchem. Książka zachowuje autentyzm, rzeczywistość nacechowana okrucieństwem i bezwzględnością mocno przemawia do naszego serca, podobnie jak bohaterowie, którzy musieli nauczyć się funkcjonować w tak brutalnym i niespokojnym świecie.

Carolyn Kirby wykreowała bardzo interesujących bohaterów o złożonych i barwnych osobowościach. Są to postaci fikcyjne, które jednak idealnie wpisują się w tamte trudne i niespokojne czasy. Warto w tym miejscu wspomnieć o Janinie Lewandowskiej - postaci autentycznej, oficera rezerwy polskich sił powietrznych, która jako jedyna kobieta zginęła podczas eksterminacji w lesie katyńskim. Jej postać również znalazła swoje miejsce na kartach tej historii. Doskonale, że autorka podjęła ten mało znany wątek, bo zapewne niewiele osób wie, że pośród oficerów zamordowanych w Katyniu znalazła się także kobieta - pilot.

Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tej opowieści. Tyle emocji, tak dużo wzruszeń i jednocześnie zupełnie inna, nieznana mi wcześniej perspektywa. Przeczytałam już wiele powieści z II wojną światową w tle i zawsze z ochotą po nie sięgam. Muszę powiedzieć, że coraz trudniej mnie zaskoczyć w tym temacie, a i moje oczekiwania rosną, są konkretne i sprecyzowane. Powieść "Miłość w cieniu wojny" zdała na szóstkę ten egzamin i idealnie wpisała się w mój gust. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl., a jej lektura to była sama przyjemność.

WOJNA I MIŁOŚĆ

"Miłość w cieniu wojny" to interesująca powieść angielskiej pisarki Carolyn Kirby, która przenosi nas do czasów II wojny światowej. I co najważniejsze jest to kolejne zupełnie inne, dotąd nie spotkane przedstawienie wojennej rzeczywistości. Książka intryguje i pozwala poszerzyć posiadaną w tym temacie wiedzę. Co więcej... miłość i wojna - pojęcia zupełnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

RYTMY ŻYCIA

"Dom, w którym zamieszkała miłość" Moniki Oleksy kończy trzy tomowy cykl powieściowy, który relaksuje czytelnika szumem fal, morską bryzą i zapachem morza, a lektura pozostawia w naszej pamięci pewną nostalgię, melancholię i żal, że to już ostatnie spotkanie z Irką, Łucją, Maksem, Kacprem, Arletą oraz pozostałymi mieszkańcami Dąbek. W tej małej nadmorskiej miejscowości spędziłam wspaniały czas i zdążyłam dość zaznajomić się z bohaterami, polubić ich, a nawet... zatęsknić.

W ostatniej części autorka starała się pozamykać wszystkie wątki, wyprostować ścieżki swoich postaci, ale nie obyło się oczywiście bez niespodzianek.

Maks przestał wreszcie uciekać przed problemami i podjął decyzję o pozostaniu w Polsce. Zaczyna też doceniać to, co posiada. Przyjaciele o nim pamiętają, w razie potrzeby służą pomocą i zawsze mają w zanadrzu jakieś dobre słowo. Mężczyzna musi do końca pozałatwiać sprawy z przeszłości oraz nauczyć się, jak być ojcem dla nastolatka oraz małej, rezolutnej dziewczynki.

Irka w końcu zaczyna otwierać się na miłość. Kobieta ma wokół siebie dwóch mężczyzn, którym nie jest obojętna oraz... córeczkę, o której przede wszystkim musi myśleć. Decyzja dotycząca przyszłości jest zatem dogłębnie przez nią przemyślana i przeanalizowana. Czy uda jej się połączyć rozsądek z miłością dowiecie się z książki. Warto wspomnieć, że los szykuje dla niej kolejną niespodziankę.

Arleta z pomocą przyjaciół walczy o klientów. Jej sytuacja nie jest wesoła, tym bardziej, że Gerard - były mąż - niespodziewanie pojawia się pod drzwiami jej mieszkania. Dlaczego tak nagle przypomniał sobie o byłej żonie i mami ją chęcią naprawiania ich wspólnej relacji?...

Uwielbiam powieści Moniki Oleksy, gdyż każda opowiedziana historia ma w sobie pewną wyjątkowość i niepowtarzalność. Autorka pisze obrazowo i emocjonująco, z sercem. Potrafi oddać słowami piękno oraz klimat opisywanego miasteczka, czy regionu. W jej książkach zawsze odnajdujemy jakieś ciekawe prawdy o życiu. Wykreowana rzeczywistość jest niezwykle realistyczna, bez retuszu i upiększeń. Codzienność to przeplatające się ze sobą chwile radości i smutków - jak to w życiu. Bohaterowie to najczęściej ludzie z problemami, poranieni, poszukujący szczęścia pomimo wszystko i dzielnie walczący z przeciwnościami.

Autorka ciekawie połączyła ze sobą sferę metafizyczną z realnym światem bohaterów. Dzięki temu powieść nabiera nowego wymiaru, jest bogatsza i jeszcze bardziej interesująca. Fragmenty dotyczące snów, czy wizji idealnie wpisują się w zdarzenia nawiązujące bezpośrednio lub pośrednio do przeszłości. Intrygował mnie bardzo ten świat iluzji, w którym do głosu dochodzą wizje zmarłej przed laty Beaty oraz Adeli, która gdzieś z zaświatów rozpościera swoje opiekuńcze skrzydła nad bliskimi. Z ciekawością poznawałam różne aspekty tej sfery.

Każdy pobyt w Dąbkach - małej nadałtyckiej miejscowości nieopodal Darłowa sprawił mi wiele radości i dostarczył całej gamy emocji. Wzruszające sytuacje niejednokrotnie sprawiły, że łza zakręciła mi się pod powieką. A Bałtyk... tak jak w poprzednich częściach, tak i teraz odegrał ważną rolę w całej historii. Jestem naprawdę zadowolona, że zdecydowałam się sięgnąć właśnie po tę opowieść. I choć trochę to trwało zanim mogłam przeczytać wszystkie trzy tomy, to przyznaję, że warto było czekać. Tyle emocji, wzruszeń i pozytywnych wrażeń można znaleźć tylko w dobrej literaturze. A powieści Moniki Oleksy w moim przekonaniu właśnie do takiej się zaliczają.

RYTMY ŻYCIA

"Dom, w którym zamieszkała miłość" Moniki Oleksy kończy trzy tomowy cykl powieściowy, który relaksuje czytelnika szumem fal, morską bryzą i zapachem morza, a lektura pozostawia w naszej pamięci pewną nostalgię, melancholię i żal, że to już ostatnie spotkanie z Irką, Łucją, Maksem, Kacprem, Arletą oraz pozostałymi mieszkańcami Dąbek. W tej małej nadmorskiej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

KORONA IZRAELA

Dziś chcę Was zainteresować niezwykłą relacją Mattiego Friedmana, który próbuje odkryć przed czytelnikami prawdę o losach wyjątkowej, starej księgi, którą na przestrzeni wieków spotykały przeróżne koleje losów. Mowa tu o wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO manuskrypcie znanym jako Kodeks z Aleppo. Jest to jeden z dwóch najważniejszych kodeksów Biblii hebrajskiej, zwany „Koroną Izraela”. Ta pergaminowa księga sporządzona została w Tyberiadzie nad jeziorem Galilejskim w X wieku przez żydowskich uczonych - masoretów i przez stulecia była najstarszym i najważniejszym, kompletnym odpisem hebrajskiego tekstu Starego Testamentu. Przechowywana potem w Jerozolimie i Kairze w XV w. trafiła do syryjskiego Aleppo.

Kodeks z Aleppo na przestrzeni dziejów był uważany za najstarszy i zarazem najdoskonalszy tekst Biblii hebrajskiej, do którego odwoływano się w razie jakichkolwiek wątpliwości. Stał się najważniejszą wykładnią słowa Bożego w wierze żydowskiej. Zapis biblijnych tekstów Starego Testamentu był tak zwanym zapisem spółgłoskowym, czyli takim, w którym brakowało samogłosek, a więc potrzebna była odpowiednia interpretacja. Przy przepisywaniu każdy wyraz i każdy znak musiał być policzony, a żadna litera nie mogła zostać pominięta, ani też dodana. Dopiero kiedy Aaron Ben Mosze ben Aszer uzupełnił ów pierwotny zapis o akcenty i samogłoski, a także masorę, czyli uwagi dotyczące tekstu, manuskrypt nabrał jeszcze większego znaczenia, stał się jeszcze bliższy oryginałowi i został wreszcie należycie dokończony. Całość składała się z około 490 kart zapisanych w trzech kolumnach, jednak obecnie zachowała się jedynie część tych kart, sporo stron uległo zniszczeniu.

Matti Friedman przeprowadził prawdziwe dochodzenie aby skrupulatnie prześledzić losy starego manuskryptu i poznać tajemnice związane z jego zaginięciem w 1947 roku. Z niezwykłym zainteresowaniem poznajemy historię kodeksu, która naznaczona została przez międzynarodowe intrygi, polityczne zawirowania, batalie sądowe, kłamstwa i przemilczenia.

"Kodeks z Aleppo" został określony mianem thrillera, a w rzeczywistości jest to bardzo dobrze napisany reportaż. Dla mnie osobiście okazał się fascynującą, opartą na faktach relacją, która krok po kroku prowadzi nas przez wiele wieków historii. Widać w niej graniczącą z obsesją niezwykłą pasję autora, która dopinguje go i determinuje do odkrywania zamierzchłej przeszłości. Jestem pod wrażeniem wykonanej pracy i entuzjazmu, z jakim autor przekazuje nam kolejne fakty i odkrywa kolejne tajemnice. Z opowieści Mattiego Friedmana mogłam czerpać garściami. Większość okoliczności była dla mnie nowa i nieznana, ale z przyjemnością poznawałam wszystkie najdrobniejsze szczegóły i odkrywałam z autorem kolejne sekrety, które przez wieki nagromadziły się wokół tego cennego manuskryptu. Relacja jest bardzo wiarygodna. Matti Friedman pracował jako reporter agencji Associated Press, więc podszedł do tematu bardzo profesjonalnie i z należytą starannością. W swoich badaniach wykorzystał tajne jeszcze do niedawna dokumenty o znaczeniu międzynarodowym, wywiady i spotkania z osobami istotnymi dla sprawy by następnie zdobyte informacje przekazać czytelnikom w interesujący i klarowny sposób.

Rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale przyznaję, że historię Korony Izraela warto poznać. Jestem zadowolona, że sięgnęłam po wersję multimedialną, dzięki czemu mogłam wsłuchać się w tę relację niczym w interesującą przypowieść o księdze, która wpłynęła na życie wielu pokoleń. Nie wiem, czy samodzielna lektura nie byłaby dla mnie zbyt ciężka. Audiobook z zasobów Empik Go w interpretacji Macieja Więckowskiego okazał się więc idealnym wyborem.

KORONA IZRAELA

Dziś chcę Was zainteresować niezwykłą relacją Mattiego Friedmana, który próbuje odkryć przed czytelnikami prawdę o losach wyjątkowej, starej księgi, którą na przestrzeni wieków spotykały przeróżne koleje losów. Mowa tu o wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO manuskrypcie znanym jako Kodeks z Aleppo. Jest to jeden z dwóch najważniejszych kodeksów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

AFRYKAŃSKI SEN

W kręgu moich zainteresowań czytelniczych na szczególnym miejscu znajdują się powieści, dzięki którym wraz z bohaterami mogę podróżować do różnych zakątków świata. Niemiecka pisarka Anne Jacobs w książce "Sen o Kilimandżaro" zaproponowała mi cudowną wycieczkę najpierw do Niemiec, do położonego we wschodniej Fryzji miasta Leer, a następnie na kontynent afrykański do portowego miasta Dar es Salaam w Tanzanii.

Przenieśmy się zatem do 1880 roku do niemieckiego Leer, gdzie wraz z dziadkami i kuzynami zamieszkuje dziesięcioletnia Charlotte. Jej rodzice i brat zatonęli podczas rejsu do Indii - kraju słońca, orientalnych strojów i wyszukanych aromatów, skąd pochodziła jej mama.

Część pierwsza tej powieści to życie Charlotte wraz z dziadkami i kuzynami w Leer. Możemy obserwować dorastanie dziewczyny, która już jako nastolatka marzy o podróżach, egzotycznych zakątkach i niezależności. Temperament i pragnienia bohaterki wykraczają poza utarte schematy przewidziane dla kobiet na przełomie XIX i XX wieku, a małżeństwo z Christianem rozczarowuje Charlotte i dalekie jest od jej oczekiwań. Druga część powieści rozpoczynająca się podróżą do Tanzanii i ukazująca życie w niemieckiej kolonii wśród wielonarodowej społeczności Dar es Salaam jest chyba jeszcze bardziej interesująca. Poznajemy prawdziwe oblicze Christiana oraz twardy charakter Charlotte - wyjątkowej i przedsiębiorczej kobiety. Jej optymistyczna natura, życiowa mądrość, odpowiedzialność i odwaga pomagają pokonywać wszelkie przeciwności. Bohaterka musi liczyć na siebie, bierze więc na swoje barki utrzymanie rodziny i z pomocą kuzynki organizuje sobie życie w Tanzanii...

Anne Jacobs proponuje nam ekscytującą wycieczkę w przeszłość, dzięki czemu mamy okazję przyjrzeć się codzienności ludzi żyjących pod koniec XIX wieku. Klimat i specyfika tamtych czasów została bardzo ciekawie nakreślona. Tło wydarzeń wydaje się niezwykle barwne i jednocześnie realistyczne. Autorka przekonała mnie w zupełności do swojej wizji tamtych odległych już czasów.

Anne Jacobs pisze ciekawie i intrygująco, obrazowo i z polotem. Jej powieść przypomina mi trochę książki Elizabeth Haran (chociaż tutaj miejscem akcji jest Australia), albo Hannah Fielding, która zaprasza czytelnika do egzotycznych miejsc takich jak Egipt, Kenia, czy... Wenecja. Podoba mi się barwny styl aurorki, jej sposób prowadzenia wydarzeń oraz kreacja bohaterów. Miło jest spędzać czas w towarzystwie osób nieprzeciętnych - indywidualistów o interesujących osobowościach, z którymi nie można się nudzić.

Okładka przyciąga uwagę, a opis wydawnictwa obiecuje wspaniałą przygodę. I rzeczywiście powieść Anne Jacobs idealnie wpasowała się w mój gust, okazała się nawet lepsza niż oczekiwałam i moje pierwsze spotkanie z piórem autorki uważam za bardzo udane.

"Sen o Kilimandżaro" to pierwsza część cyklu afrykańskiego, której kontynuacja zatytułowana "Niebo nad Kilimandżaro" będzie miała premierę już 15 maja. Czekam z niecierpliwością aby ponownie przenieść się na Czarny Ląd i towarzyszyć Charlotte w niebezpiecznej, ale zapewne bardzo ekscytującej ekspedycji do stóp wymarzonego Kilimandżaro.

Jeśli lubicie podróże z książką, przygody i zwiedzanie dalekich krain to nie wahajcie się ani chwili. Cykl afrykański Anne Jacobs spełni Wasze oczekiwania.

AFRYKAŃSKI SEN

W kręgu moich zainteresowań czytelniczych na szczególnym miejscu znajdują się powieści, dzięki którym wraz z bohaterami mogę podróżować do różnych zakątków świata. Niemiecka pisarka Anne Jacobs w książce "Sen o Kilimandżaro" zaproponowała mi cudowną wycieczkę najpierw do Niemiec, do położonego we wschodniej Fryzji miasta Leer, a następnie na kontynent...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

IMPULS DO ZMIAN

"Na moment przed świtem" otwiera nowy cykl powieściowy Magdaleny Wali zatytułowany "Za zakrętem". Autorka zabiera nas na Śląsk, gdzie po sąsiedzku mieszkają dwie wyjątkowe kobiety - Adriana i Agnes. Dzielą je pokolenia, różni sposób wychowania i nabrane doświadczenia, a łączą życiowe wybory, dylematy i drzemiąca gdzieś w środku buntownicza natura.

Małżeństwo Adriany wydaje się farsą. To typowy toksyczny związek, w którym jedno z małżonków jest poniżane i wykorzystywane przez partnera. Kobieta pracuje jako sprzątaczka w szkole i studiuje zaocznie. Stefan traktuje ją jak służącą - kucharkę, praczkę, sprzątaczkę. Nie szanuje jej, przerzuca na nią, o zgrozo, zawodowe obowiązki i jest wiecznie niezadowolony. Żona biernie znosi wszystkie jego przytyki i złośliwości, nadskakuje i dusi w sobie niezadowolenie. Spotkanie z Agnes - seniorką wychowaną w czasach międzywojennych w Mysłowicach stanowi dla Adriany impuls do zmian. Starsza pani zauważa pogubienie sąsiadki i decyduje się opowiedzieć jej historię swojego życia. I właśnie ta sentymentalna podróż do przeszłości, gdzie codzienność naznaczona została przez wojnę i okupację sprawia, że Adriana zaczyna inaczej patrzeć na swoje małżeństwo. Rodzi się w niej bunt przed złym traktowaniem i krok po kroku zaczyna wreszcie dostrzegać własne potrzeby i stawiać je na równi z żądaniami Stefana. I całe szczęście, że tak się stało, bo nie mogłam zdzierżyć tej bierności i podporządkowania.

Historia opowiedziana w powieści "Na moment przed świtem" bardzo mi się spodobała i z ogromną przyjemnością wysłuchałam audiobooka w świetnej interpretacji Magdy Karel. Uwielbiam gdy autorzy stosują w swoich opowieściach różne płaszczyzny czasowe - teraźniejszość i przeszłość przeplatające się ze sobą. A jeśli fabuła przenosi nas do czasów II wojny światowej, okupacji i walki o wolność, to po taką książkę sięgam zawsze z ogromnym podekscytowaniem. Tak było również w przypadku tej lektury. Tym razem wojenna rzeczywistość ukazana została z pozycji śląskiej rodziny zamieszkałej na terenach przyłączonych do Rzeszy. Mieszkańcy Myslovitz musieli opowiedzieć się po jednej ze stron konfliktu. Zainteresowało mnie bardzo takie podejście do tego popularnego, choć bardzo trudnego i obszernego tematu. Dla mnie było to coś nowego z czy wcześniej się nie spotkałam. Niepewność, niebezpieczeństwo, trudne wybory, wysiedlenia, zesłania i wywózki. Wojna na Śląsku również zbierała swoje żniwo, choć w inny sposób. Historia opowiadana przez Agnes i codzienność Adriany płynnie się przeplatają, tworzą spójną i bardzo interesującą całość.

Magdalena Wala kreśli w swoich książkach ciekawe tło historyczne, które zazwyczaj bardzo ubogaca fabułę i idealnie współgra z wydarzeniami. Tak jest właśnie w przypadku tej powieści. Mamy tu także tajemnicę związaną z przeszłością Adriany - bolesny sekret, który wpędza bohaterkę w poczucie winy i w miarę rozwoju wydarzeń staje się coraz bardziej wyrazisty. Trochę nie mogłam uwierzyć, że bez żadnej ukrytej przyczyny bohaterka odsuwa się od znajomych i daje sobą pomiatać. A tymczasem za jej zachowaniem kryje się jakiś poważny problem, którego jeszcze nie znamy, ale ujrzy on zapewne światło dzienne w kolejnych częściach.

Warto tutaj zauważyć, że powieść "Na moment przed świtem" stanowi swego rodzaju preludium cyklu. Muszę przyznać, że pod koniec książki autorka mocno rozbudziła mój apetyt na następną część. Kilka przesłanek pozwoliło mi lepiej zrozumieć postępowanie Adriany, a z drugiej strony nie mogłam się doczekać dalszych losów Agnes i Józka, którzy na przekór wojnie w 1941 roku wzięli ślub i rozpoczęli niełatwe w tamtym czasie życie we dwoje. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej historii, która zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.

Jeśli lubicie powieści obyczajowe, w których tło stanowi wojenna rzeczywistość to cykl "Za zakrętem" będzie bardzo dobrym wyborem.

IMPULS DO ZMIAN

"Na moment przed świtem" otwiera nowy cykl powieściowy Magdaleny Wali zatytułowany "Za zakrętem". Autorka zabiera nas na Śląsk, gdzie po sąsiedzku mieszkają dwie wyjątkowe kobiety - Adriana i Agnes. Dzielą je pokolenia, różni sposób wychowania i nabrane doświadczenia, a łączą życiowe wybory, dylematy i drzemiąca gdzieś w środku buntownicza natura....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

ELIKSIR MŁODOŚCI

Po powieść Weroniki Wierzchowskiej pt. "Ekstrakt z kwiatu orchidei" sięgnęłam pod wpływem impulsu. Tytuł skojarzył mi się z pięknym zapachem perfum, a urokliwa okładka dopełniła reszty. Postanowiłam skorzystać z audiobooka pochodzącego z zasobów Storytel w interpretacji Magdy Karel i muszę przyznać, że świetnie mi się słuchało tej historii.

Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na fabułę opisując życie bohaterek skupione wokół małej fabryki kosmetyków z dużym potencjałem. XIX w. budynek wyremontowany i przystosowany do produkcji przeróżnych kremów i emulsji okazał się idealny dla niewielkiej rodzinnej firmy Stella Beauty Corporation. Właścicielki - siostry Mazur - zatrudniają przy produkcji i logistyce przede wszystkim kobiety, a zatem stworzyły prawdziwy "babski" zakład. Beata i Aneta - "wieksza" i "mniejsza" szefowa oraz Dorota - kierowniczka produkcji starają się udoskonalać receptury i rozszerzać asortyment, a tym samym wkraczają do brutalnego świata biznesu i bezwzględnej konkurencji. Szybko okazuje się, że są osoby w branży, które próbują nieczystych zagrywek, wywierają presję i starają się zaszkodzić firmie oraz jej właścicielkom. A trzeba pamiętać, że Beata, Aneta i Dorota borykają się także z kłopotami natury osobistej, problemami w związkach i życie ich nie rozpieszcza...

Widać, że Weronika Wierzchowska z racji swojego wykształcenia czuje się w branży chemicznej i kosmetycznej niczym ryba w wodzie. Zagłębiając się w tę opowieść możemy poznać wiele niuansów oraz sekretów dotyczących produkcji kosmetyków, które zostały przekazane w przystępny i interesujący sposób. Autorka starała się połączyć w tej powieści elementy obyczajówki, romansu i kryminału, co całkiem nieźle jej się udało. Wszystko udało się okrasić szczyptą humoru, a to z kolei sprawia, że opowieść nabiera lekkości, a my zyskujemy pewien dystans do opisywanych zdarzeń.

Co byście powiedzieli na trupa zamurowanego w jednym z ukrytych pomieszczeń fabryki? Skąd się tam wziął? Kto lub co stoi za tą śmiercią? ... To tylko jedna z niespodzianek, jakie siostrom Mazur zgotował los i... nieuczciwa konkurencja. Do tego małe podwarszawskie miasteczko, w którym plotki, intrygi i układy są po prostu zwykłą codziennością.

Lekkie pióro autorki bardzo przypadło mi do gustu. Opisy są mocno sugestywne i świetnie działają na naszą wyobraźnię. Akcja dynamicznie się rozwija i z niecierpliwością czekamy na finał. Książka jest bardzo prawdziwa, a życie bohaterek idealnie wpisuje się w obecne realia. Sympatyczne bohaterki zostały bardzo dobrze wykreowane. To kobiety przedsiębiorcze, zaradne, które nie boją się wyzwań, szukają rozwiązań, a do problemów podchodzą z pomysłem - nie jakieś niezdarne mimozy i tak zwana słaba płeć.

Powieść "Ekstrakt z kwiatu orchidei" ma w sobie coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Cieszę się, że na pierwsze spotkanie z autorką wybrałam właśnie tę książkę. Niebawem na pewno sięgnę po kolejne opowieści pani Weroniki, a tymczasem polecam poznać historię małego rodzinnego biznesu, którym świetnie zarządzają siostry Mazur.

ELIKSIR MŁODOŚCI

Po powieść Weroniki Wierzchowskiej pt. "Ekstrakt z kwiatu orchidei" sięgnęłam pod wpływem impulsu. Tytuł skojarzył mi się z pięknym zapachem perfum, a urokliwa okładka dopełniła reszty. Postanowiłam skorzystać z audiobooka pochodzącego z zasobów Storytel w interpretacji Magdy Karel i muszę przyznać, że świetnie mi się słuchało tej historii.

Autorka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

SZLAKIEM KŁAMSTW

"Wyspa Alice" Daniela Sanchez Arevalo to powieść psychologiczno - obyczajowa, którą od dość dawna miałam na liście priorytetów. Zainteresował mnie opis wydawnictwa oraz motyw wokół którego rozwija się fabuła i kiedy tylko powieść wpadła mi w ręce, od razu zabrałam się za lekturę.

Tytułowa Alice jest matką dwóch dziewczynek - Olivii i Ryby. Jej mąż Chris zginął na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Jego żona była wtedy w siódmym miesiącu ciąży, a starsza córeczka miała 6 lat. Alice próbuje jakoś pozbierać się po stracie męża, ale jej myśli ciągle krążą wokół tamtych tragicznych wydarzeń. Okazuje się, że Chris miał swoje tajemnice, a jego podróże służbowe opierały się na kłamstwach i przemilczeniach. Przez przynajmniej dwa lata mężczyzna budował życie swoje i swojej rodziny na pozorach. Tragiczny w skutkach wypadek miał miejsce podczas powrotu z Cape Code, rejonu, który mężczyzna omijał szerokim łukiem, co kompletnie nie zgadzało się z informacjami, jakie przekazywał żonie. Sposobem na radzenie sobie z żałobą jest dla Alice odkrycie prawdy. Przeprowadzenie śledztwa z dnia na dzień staje się jej obsesją. Zdesperowana kobieta postanawia użyć wszelkich sposobów aby poznać prawdziwy cel wyjazdów męża, a wszystkie ślady prowadzą do niewielkiego Hyannis, skąd można się dostać na małą wyspę Robin Island.

Fabuła powieści rzeczywiście mnie zaintrygowała i sprawiła, że bardzo chciałam odkryć prawdę o faktycznym życiu Chrisa, który przez przynajmniej dwa lata ukrywał przed żoną swoje tajemnice. Niestety było to trudne zadanie ponieważ lektura powieści okazała się bardzo męcząca.

Historia rozpoczyna się od szkolnego wypracowania Olivii, które dziewczynka pisze cztery lata po tym, jak straciła ojca. Potem cofamy się do dnia wypadku - czyli dnia "0" i kolejne rozdziały opisują kolejne, następujące po sobie doby po tym tragicznym wydarzeniu. Jednak co kilka rozdziałów niespodziewanie przenosimy się ponownie do czwartego roku po śmierci Chrisa i w zasadzie przez cały czas autor serwuje nam taką przeplatankę. Taki sposób prowadzenia zdarzeń wprowadza sporo chaosu do treści. Powieść jest przegadana, mnóstwo w niej słów, ale mało treści, akcja posuwa się w ślimaczym tempie, co powoduje znużenie. Momentami miałam wrażenie, że czytam niekończąca się opowieść. Narracja pierwszoosobowa została bardzo dobrze dopasowana do tej historii, ale już główna bohaterka niezbyt mi się podobała. Miałam wątpliwości co do jej stanu psychicznego i sposobu opiekowania się dziećmi.

Historia zupełnie nie przystaje do naszych realiów. Niepracująca zawodowo matka, która samotnie wychowuje dwoje dzieci wydaje ogromne ilości gotówki na łapówki, kamerki, podsłuchy tylko po to, aby odkryć prawdę o swoim nieżyjącym mężu. Rozumiem pobudki, desperację, ale w moim odczuciu było to naciągane.

Z przykrością muszę przyznać, że "Wyspa Alice" bardzo mnie rozczarowała. Tak naprawdę trudno włożyć tę książkę w ramy konkretnego gatunku. Ani to powieść psychologiczna, ani kryminał, ani thriller, może najbliżej jej do dość przeciętnej obyczajówki. Daniel Sanchez Arevalo chciał stworzyć niebanalną opowieść, ale wykonanie zawiodło. Autor kompletnie nie potrafił się wczuć w psychikę kobiety, zawiodła kreacja bohaterów, ciężki styl utrudniał czytanie i przede wszystkim zabrakło emocji.

Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, zawsze próbuję wyszukiwać i doceniać dobre strony. Jednak w książce Daniela Sancheza Arevalo jest ich naprawdę niewiele. Żałuję, że powieść, którą tak bardzo chciałam przeczytać, tak mocno mnie wymęczyła i rozczarowała.

SZLAKIEM KŁAMSTW

"Wyspa Alice" Daniela Sanchez Arevalo to powieść psychologiczno - obyczajowa, którą od dość dawna miałam na liście priorytetów. Zainteresował mnie opis wydawnictwa oraz motyw wokół którego rozwija się fabuła i kiedy tylko powieść wpadła mi w ręce, od razu zabrałam się za lekturę.

Tytułowa Alice jest matką dwóch dziewczynek - Olivii i Ryby. Jej mąż Chris...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

NA JEDNEJ Z BAŁTYCKICH PLAŻ

Po książki Moniki A. Oleksy sięgam z ogromną przyjemnością i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Są to powieści pisane sercem, zawsze można znaleźć w nich jakąś radę, sugestię albo temat do przemyśleń. Pierwszą część cyklu "Dąbki" zatytułowaną "Tylko morze zapamięta" przeczytałam już dość dawno, ale pamiętam, że była to dla mnie emocjonująca przygoda. Z niecierpliwością czekałam też na ciąg dalszy.
Teraz, kiedy wśród wydawniczych nowości pojawił się trzeci i zarazem ostatni tom tej opowieści postanowiłam nadrobić zaległości. Ostatnie wieczory spędziłam zatem na środkowym wybrzeżu w towarzystwie Irki, Łucji, Maksa, Arlety, Oliwii i Kacpra oraz poszukującego weny pisarza kryminałów Szymona Błęckiego. Wszyscy oni w powieści "Spotkajmy się nad morzem" dzielą się z nami swoją historią.

Po czterech latach od tragicznych wydarzeń Maks Szymoniuk wraca z Islandii do Dąbek aby pozamykać swoje sprawy z przeszłości. Chce wyremontować rodzinny dom i przekształcić go na pensjonat, ale przede wszystkim pragnie nawiązać stosunki z synem. Mężczyzna przywozi ze sobą narzeczoną Ingrid - kobietę, z którą wiąże swoją przyszłość. Irka nadal pracuje w świetlicy, samotnie wychowuje czteroletnią córeczkę Łucję - niezwykle rezolutną i ciekawą świata dziewczynkę oraz wynajmuje pokoje turystom. Najbliższe wakacje spędza u niej Szymon, który przyjechał na wybrzeże pisać swoją kolejną kryminalną powieść. Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice i każdy próbuje rozwiązać zadawnione problemy, aby móc z nadzieją patrzeć w przyszłość. Czy im się to uda, z jakimi przeciwnościami przyjdzie im się mierzyć i jakie decyzje podejmą przeczytacie w książce, która otula szumem morza i czaruje różnorodnością fal.

"Spotkajmy się nad morzem" to opowieść, która mnie oczarowała od samego początku. Kontynuacja losów bohaterów jest tak samo ciekawa i intrygująca jak część pierwsza. Wybierając się do Dąbek od razu mamy poczucie, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu i czasie, a wcześniejsze wydarzenia powracają do nas natychmiast niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie mamy żadnego problemu z powrotem do przeszłości i z przyjemnością towarzyszymy postaciom w ich codziennych radościach i smutkach.

Monika Oleksa pisze barwnie, ciekawie i obrazowo. W subtelny i delikatny sposób worowadza elementy liryczne, melancholijne oraz te z pogranicza jawy i snu. Wiele sytuacji, które są udziałem bohaterów możemy przenieść na własną codzienność. Podejmowane przez nich decyzje niejednokrotnie pokrywają się z naszymi poglądami i podejściem do życia. Historia bardzo mocno przystaje do rzeczywistości, skłania do przemyśleń i wyciągania wniosków. Wydarzeniom towarzyszą emocje, które mocno odciskają się na naszej duszy.

"Spotkajmy się nad morzem" to opowieść w rytmie morskich fal, ich przypływów i odpływów oraz zmieniających się pór roku. Bałtyk ze swoją niepokorną naturą jest ważnym bohaterem tej powieści. Ukazuje cały swój ekspresyjny temperament, uczy pokory, dyscypliny i cierpliwości. Budzi tęsknotę, wycisza i uspokaja, a innym razem burzy myśli, jest nieposkromiony, niszczycielski i żywiołowy.

"Spotkajmy się nad morzem" to historia o trudnych wyborach, rozterkach i dylematach oraz wybaczeniu, które ma ogromne znaczenie przede wszystkim dla strony pokrzywdzonej. Bo jak czytamy w książce, wybaczyć to znaczy uwolnić kogoś od ciężaru winy, ale przede wszystkim uwolnić siebie od zaskorupiałego żalu, nienawiści i bolesnego rozpamiętywania.

Autorka ponownie zaserwowała nam istny rollercoaster emocji. Jest smutek, żal i tęsknota, ale sporo tu również radości, nadziei i szczęśliwych chwil, które pojawiają się jakby na przekór i pomimo wszystko. Irka i Maks to dwójka moich ulubionych bohaterów. Bardzo im kibicowałam i widziałam już dla nich wspólną przyszłość, a tymczasem autorka miała w tej kwestii zupełnie inne zdanie i nakreśliła dla nich obojga kompletnie inny scenariusz.

Powieści Moniki Oleksy są dla mnie cudowną odskocznią od codzienności. Tchną klimatem i atmosferą opisywanych miejsc. Dają się całkowicie zapomnieć w powieściowej rzeczywistości i sprawiają, że ma się ochotę zatrzymać na chwilę, pomyśleć i zastanowić. Już nie mogę się doczekać zakończenia tej opowieści. Ciekawa jestem jaką koncepcję pani Monika tym razem przewidziała dla swoich bohaterów. "Dom w którym zamieszkała miłość" już czeka na półce.

NA JEDNEJ Z BAŁTYCKICH PLAŻ

Po książki Moniki A. Oleksy sięgam z ogromną przyjemnością i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Są to powieści pisane sercem, zawsze można znaleźć w nich jakąś radę, sugestię albo temat do przemyśleń. Pierwszą część cyklu "Dąbki" zatytułowaną "Tylko morze zapamięta" przeczytałam już dość dawno, ale pamiętam, że była to dla mnie emocjonująca...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR

Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tajemnice różanego ogrodu" i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.

Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od swojej ciotki. Jednak tym razem wszystko dzieje się za życia krewnej. I tak oto 90-letnia Zyta Bąk decyduje się podarować swój dom siostrzenicy, z którą czuje się mocno emocjonalnie związana. I w ten sposób 59-letnia Róża Nowak dowiaduje się, że zostanie właścicielką nieruchomości w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie jako dziewczynka często spędzała wakacje. Trzeba tu wspomnieć, że Róża od zawsze miała lepszy kontakt z ciocią Zytą - siostrą mamy, niż z własnymi rodzicami. Jednak przez ostatnie trzydzieści lat nie bywała na Warmii zajęta własnym życiem w oddalonym o 500 km Rzeszowie. Bohaterka przyzwyczajona do życia w mieście nie ma ochoty na zmiany. Nie podoba jej się też pomysł przejęcia leciwego domu na prowincji, chociaż za chwilę w wieku 60 lat przechodzi na emeryturę i chcąc nie chcąc rozpoczyna nowy etap... Kobieta ma wyrzuty sumienia, że przez tyle czasu zaniedbywała ciotkę i postanawia wreszcie ją odwiedzić, pobyć z Zytą, a przy okazji załatwić niezbędne formalności. Od tej pory życie Róży skupia się wokół małego białego domku z ogrodem oraz cioci Zyty, która snuje ciekawe opowieści sprzed lat. Bohaterka odnawia znajomości z czasów szkolnych i ma szansę na związek, o którym przed laty mogła tylko marzyć.

Lubię powieści obyczajowe z motywem spadku, przeprowadzki, rozpoczynania nowego etapu, więc pomyślałam, że "Tajemnice różanego ogrodu" będą dla mnie książką idealną. Czegoś mi w niej jednak zabrakło, coś zgrzytało i w efekcie moje wrażenia są tylko pozytywne.

Grażyna Mączkowska pisze ciekawie i tak jakoś swojsko. W opowieści Zyty wplotła wydarzenia z historii Nowego Miasta Lubawskiego także te dotyczące czasów wojny i okupacji, ale nie są to jakieś długaśne fragmenty, które nas nużą. To typowe opowiastki wplecione w dialogi, dzięki którym nasze zainteresowanie wzrasta. Akcja biegnie dość powoli, nie ma spektakularnych zwrotów, tajemnice, które wychodzą na jaw też nie są jakieś niezwykłe, choć wprowadzają sporo zamieszania w rodzinie. Mimo to książkę czyta się szybko, lektura jest przyjemna, sporo się dzieje, nie wieje nudą i stagnacją.

Autorka skupiła się na międzyludzkich relacjach. Wykreowała różnorodnych bohaterów o intrygujących charakterach i osobowościach. Są to ludzie bardzo nam podobni, zwyczajni, których życie różnie się potoczyło. W większości to osoby cieszące się życiem bez względu na codzienne troski i zmartwienia, które przecież każdy przeżywa. Starają się doceniać każdy dzień i wykorzystywać szansy jakie daje im los. To dzięki takim ludziom wymowa całej historii jest taka pozytywna i optymistyczna. Wiekowe sąsiadki, które organizują sobie czwartkowe spotkania przy herbacie są tak młode duchem, że niejedna trzydziestolatka mogłaby brać z nich przykład. Ich codzienność jest pełna barw, przepełniona radością i pozytywnymi emocjami.

Bardzo podobał mi się wątek związany z krzemieniem pasiastym przywiezionym z okolic Sandomierza. Ten wyjątkowy kamień o pozytywnych wibracjach tak mnie urzekł, że gdy tylko będę na Kielecczyźnie nie omieszkam sprawić sobie takiej osobliwej pamiątki.

Pani Grażyna pięknie kreuje portret niewielkiego warmińskiego miasteczka zapraszając czytelnika w jego gościnne progi. Jest to obraz malowany sercem. Byłam w Nowym Mieście Lubawskim jakiś czas temu i niestety mnie nie urzekło, ale przecież "widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".

W powieści Grażyny Mączkowskiej zabrakło mi efektu wow. Postać Róży kompletnie nie przystaje do emerytki, sześćdziesięciolatki nawet młodej duchem. Przez cały czas miałam wrażenie, że kobieta jest dużo młodsza i wszystkie wzmianki dotyczące jej wieku powodowały zgrzyt. Nie pasowało mi to bardzo i kłóciło się z obrazem bohaterki, jaki powstał w mojej głowie. Zachowanie i kondycja Zyty też nie do końca współgra z jej wiekiem, ale tutaj rozdźwięk ten był mniejszy i aż tak nie drażnił.

"Tajemnice różanego ogrodu " to ciepła i klimatyczna opowieść doskonale wpisująca się w nasze realia. To optymistyczna historia afirmująca życie i zachęcająca do porzucenia ograniczeń, które najczęściej sami sobie nakładamy. Szklanka powinna być zawsze do połowy pełna, a my nie bójmy się czerpać od losu wszystko to, co najlepsze bez względu na wiek, przekonania czy miejsce zamieszkania.

Moje pierwsze spotkanie z piórem Grażyny Mączkowskiej uważam za udane. Czy sięgnę po kolejną książkę aurorki?... Jeśli zainteresuje mnie fabuła, albo blurb wydawniczy, to istnieje duża szansa na następne spotkanie.

DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR

Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tajemnice różanego ogrodu" i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.

Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

PRZYGODA NA RODOS

Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do gustu.

Tytułowy walc to znany nam wszystkim utwór z filmu „Noce i dnie” – kompozycja Waldemara Kazaneckiego do słów Agnieszki Osieckiej, który nazywana jest także walcem Barbary. Któż nie kojarzy tej romantycznej melodii i Jerzego Tolibowskiego wychodzącego ze stawu z naręczem nenufarów. Ta wyjątkowa muzyka od lat szkolnych towarzyszy Kalinie i jest dla niej niespełnionym marzeniem, a wspomnienie piosenki śpiewanej przez Halinę Kunicką za każdym razem stanowi odskocznię od codzienności.

Kalina Katarzyna Kamińska jest czterdziestolatką z poukładanym życiem rodzinnym. Jej mąż Wojtek spełnia się zawodowo, kroi mu się awans na dyrektorskie stanowisko. Syn Kamil przygotowuje się do matury. Na jej głowie natomiast od lat jest tylko (albo aż) pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród i o rodzinę. Kalina od niemal dwudziestu lat potulnie godzi się na rolę gosposi i sprzątaczki, dla rodziny stała się zwyczajną, prozaiczną Kaśką, która z zaciśniętymi ustami dzielnie znosi niezapowiedziane wizyty i docinki teściowej. Jednak gdzieś głęboko w duszy bohaterka skrywa tęsknotę za dawną sobą – wesołą dziewczyną z pasją i marzeniami.

Podejrzenie zdrady męża popycha ją do zmian. Pod wpływem impulsu bohaterka podejmuje spontaniczną decyzję o wyjeździe do Grecji by z dala od domu i najbliższych przemyśleć swoje życie i podjąć pewne decyzje. Rodos wydaje się idealnym miejscem dla życiowych rozbitków, a dla Kaliny staje się bajkową, romantyczną krainą, w której można się zakochać. Tutaj kobieta ma szansę odnaleźć to wszystko, czego zaniechała lub utraciła przed laty wiążąc się z Wojtkiem.

Powieść Wioletty Piaseckiej ma w sobie coś wyjątkowego. Z jednej strony wydaje się nudnawa, przewidywalna do bólu i mało ambitna. Bohaterowie sztampowi, irytujący i nieciekawi. Trudno się do nich przekonać. Kalina to kobieta nieszczęśliwa, pokrzywdzona, pogodzona z losem, bierna. Wojtek z kolei jest kiepskim mężem, nie docenia żony, właściwie nawet jej nie zauważa dopóki ma posprzątane, wyprane i ugotowane. Syn wyrasta na wierną kopię swojego tatusia, z którym łączy go czas spędzany na wspólnym graniu. Wtrącająca się we wszystko teściowa, która niby mieszka oddzielnie, za płotem, ale dom syna i synowej traktuje jak swój to kolejny niepotrzebny stres. Matka z ojcem niby nie uczestniczą w codziennym życiu córki, ale nie szczędzą jej słów krytyki. Mamy jeszcze seksowną sąsiadkę Alicję – przyjaciółkę Kaśki, która jest prawdziwą specjalistką od przysłowiowej kreciej roboty. Mając przed oczami tak szczegółowo wykreowaną wizję codzienności nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę od lektorki. Zastanawiałam się, jak Kalina może tak żyć i dlaczego pozwala rodzinie i otoczeniu na takie traktowanie. Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej zaczynałam wątpić, czy dam radę dobrnąć do końca.

Na szczęście nadchodzi moment, kiedy bohaterka budzi się z letargu, buntuje się i udaje w podróż. I to był dla mnie element zwrotny. Od tej chwili historia nabiera rumieńców i dzieje się to za sprawą pięknej greckiej wyspy, która otula słońcem, radością, gościnnością i egzotyką. Pobyt na Rodos, urokliwe zakątki, fantastyczni mieszkańcy i całe mnóstwo słońca sprawiają, że powieść Wioletty Piaseckiej przestaje być nudna i bez wyrazu, a zyskuje coś wyjątkowego.

Uwielbiam podróżować z bohaterami do różnych ciekawych miejsc, odkrywać najdalsze zakątki i delektować się pięknem krajobrazów. I Weronika Piasecka zabrała mnie właśnie w taką podróż – słoneczną, radosną i niepospolitą, podczas której przez cały czas towarzyszył mi piękny walc:

„Nim las, nim kłos, nim noc dojrzeje,

ktoś wygra los, ktoś porzuci nas.

Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś,

odpłynie w dal biała wieś,

będziemy snem, zorzą zórz,

morskim dnem i gwiazdą.”

Spodobała mi się także ewolucja nijakiej Kaśki w przebojową Kalinę, która wreszcie wie czego chce i robi coś dla siebie. Ta nowa wersja bohaterki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Z Kaliną (nie Kaśką) mogłabym się dogadać, a może nawet zaprzyjaźnić. Nie mogę tego niestety powiedzieć o romantycznym i uległym Nikosie, który wydał mi się zbyt wyidealizowany, a jego nadskakiwanie sztuczne i mało wiarygodne, nawet jak na zakochanego bez pamięci faceta.

„Niezapomniany walc” to jedna z tych powieści, która zmusza do przemyśleń i wyciągania wniosków. Warto sobie uświadomić, że my, kobiety, jesteśmy równie ważne, jak cała nasza rodzina – mąż, dzieci, rodzice… Nie dajmy się wykorzystywać! Mamy prawo oddawać się swoim pasjom i spełniać marzenia. Musimy wierzyć w siebie i znać swoją wartość.

I na koniec jeszcze słów kilka o okładce, która mnie zauroczyła bardziej niż sama opowieść. Samotna kobieta w pięknej sukni stojąca na wysokim klifie i wpatrująca się w błękit morza pobudza wyobraźnię i daje pole do snucia własnych historii. Uwielbiam takie romantyczne obrazki…

Szkoda, że pierwsza część tej opowieści zupełnie nie przystaje do dalszych wydarzeń. Trudno ją przez to obiektywnie ocenić. Mimo wszystko jestem zadowolona, że skusiła mnie ta niesamowita okładka. Mogłam poznać pióro kolejnej polskiej pisarki, której książki wcześniej były mi zupełnie nieznane. Nie wykluczone, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść Wioletty Piaseckiej i być może wybiorę się w inną ciekawą podróż.

PRZYGODA NA RODOS

Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

ŻYCIE W DUECIE

Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę mnóstwo. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja sięgnięcia po audiobook, nie zastanawiałam się ani chwili...

Czereśnia potrzebuje drugiego drzewa, by żyć i rodzić owoce. Tak jak ludzie, którzy z natury poszukują swojej drugiej połówki. I nie ma znaczenia, czy będzie to przysłowiowe jabłko, pomarańcza, czy właśnie czereśnia, która dobrze rośnie tylko w parze. Czereśniowy sad otacza pewien wiekowy dom w Rudzie Pabianickiej nieopodal Łodzi, którego właścicielką jest od niedawna Zosia Krasnopolska. Dziewczyna odziedziczyła tę osobliwą nieruchomość po swojej przyjaciółce Stefanii, starszej kobiecie, z którą zaprzyjaźniła się jeszcze w szkole i traktowała ją trochę jak babcię. Zosia opowiada nam swoją historię cofając się w czasie do lat dzieciństwa, kiedy to Stefania była najbliższą jej osobą. W szkole uchodziła za kujonkę, a rodzice zajęci pracą zawodową nie poświęcali córce tyle uwagi, ile potrzebowała. Wizyty u starszej pani były dla dziewczyny naprawdę ważne i wyjątkowe. To Stefanii Zosia zwierzała się ze swoich rozterek, to jej opowiadała o pierwszej miłości i ją prosiła o radę w trudnej sytuacji, a gdy nagle kobiety zabrakło dziewczyna musiała zaopiekować się rodzinnym domem przyjaciółki, który na życzenie Stefanii stał się jej własnością. W ten sposób Zosia trafiła na Henryka - tajemniczego starszego pana, poznała też poturbowanego przez życie Szymona i powoli, krok po kroku, zaczęła odkrywać prawdziwą historię swojej willi, która wśród mieszkańców od dawna budziła obawy i sprzeczne emocje.

"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to jedna z tych powieści, która przypomina mi dlaczego lubię sięgać po książki Magdaleny Witkiewicz. Wszystkie te pozytywy i zalety, o których możemy przeczytać w opiniach i recenzjach są, w moim przekonaniu, jak najbardziej zasłużone.

Miłość i tęsknota, pogmatwane ludzkie losy, trudne wybory, piękna bezinteresowna przyjaźń i zaskakujące tajemnice stanowią o wartości tej powieści. Przyznaję, że autorka powiela niektóre schematy, jednak dodaje też wiele od siebie przez co historia nabiera świeżości i wyjątkowego charakteru. Przeszłość płynnie przenika do teraźniejszości, uzupełnia ją i wiele wyjaśnia. Uwielbiam takie opowieści obyczajowe, gdzie rodzinne sekrety niecierpliwie czekają na swoje przysłowiowe pięć minut i wywracają życie bohaterów do góry nogami. Zawsze z ekscytacją czekam na te momenty i za każdym razem zastanawiam się, czy również dla mnie będą one zaskoczeniem. I rzeczywiście w tej powieści tak się dzieje. Przeszłość zdumiewa i jest niezwykle intrygująca. Szkoda tylko, że wszystko odbywa się bez udziału Stefanii, ale kobieta na pewno kibicuje Zosi patrząc na nią z góry.

Powieść naprawdę mi się podobała. Były emocje, były tajemnice i mnóstwo dobrych wrażeń. Interpretacja Pauliny Holtz jak zawsze sprawiła, że dosłownie przypadłam. Zanurzyłam się w opowiadanej historii i poczułam dosłownie jak dziecko, któremu czyta się książeczkę na dobranoc, tyle tylko, że ta historia nie była o wróżkach, czy smokach, ale o skomplikowanych ludzkich losach naznaczonych przez zawiść, chciwość i głupotę.

Polubiłam Zosię, choć jej relacja z Markiem od początku wzbudzała moją irytację. Stefania jawiła mi się niczym moja babcia, do której mogłam biec z każdą troską i zmartwieniem. Szymon od początku zyskał moją sympatię, a razem z przygarniętą Luną stanowili duet idealny. Bardzo dobrze czułam się w ich towarzystwie i mam nadzieję, że będę mogła jeszcze raz wrócić do Rudy Pabianickiej i poznać dalsze koleje ich losów. A może autorka jeszcze czymś nas zaskoczy?... Jedno jest pewne - "Ulotny zapach czereśni" już stał się moim czytelniczym priorytetem.

ŻYCIE W DUECIE

Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Oko słonia Delia Owens, Mark James Owens
Ocena 8,2
Oko słonia Delia Owens, Mark J...

Na półkach: , , , , ,

SŁONIOM NA RATUNEK

Afryka kojarzy nam się z upałem, dziewiczą przyrodą i dzikimi zwierzętami. To raj dla naukowców - biologów, zoologów i botaników, którzy wyjeżdżają na Czarny Ląd aby prowadzić swoje badania i obserwacje w naturalnym środowisku. Każda ekspedycja wiąże się z długimi przygotowaniami, załatwianiem pozwoleń, dokumentów i ogarnięciem całej biurokracji. Nierzadko dochodzą do głosu również uwarunkowania polityczne, które burzą wcześniej poczynione plany i ustalenia. Z takimi złożonymi trudnościami muszą się mierzyć Delia i Mark Owensowie przed rozpoczęciem każdej swojej afrykańskiej wyprawy. O kulisach, badaniach i życiu na Czarnym Lądzie opowiadają w swoich książkach, które szybko stają się bestsellerami. Te powieści podróżniczo - przygodowe będące przepięknymi relacjami z życia w otoczeniu dzikich zwierząt i dziewiczej przyrody to interesująca, mądra i bardzo potrzebna literatura faktu, która spełnia rolę edukacyjną i krajoznawczą.

"Oko słonia" to trzecia powieść Delii i Marka Owensów, w której wybieramy się z autorami do Deception Valley w Botswanie - miejsca ich poprzedniej ekspedycji na pustyni Kalahari, a potem ze względów politycznych przenosimy się do najbardziej dzikiego i niezbadanego Parku Narodowego Luangwa Północna na terenie Zambii. To trudny i niedostępny teren oddalony od wiosek i jakiejkolwiek cywilizacji. Są tu rzeki, strome górskie zbocza i głębokie doliny, które stanowią ogromne wyzwanie zarówno dla badaczy jak i ze względów logistycznych. Z uwagi na odludne i dzikie tereny jest to obszar idalny do obserwacji dla zoologów. Tym razem Delia i Mark poświęcają się walce o przetrwanie słoni afrykańskich, które giną nie tylko za sprawą wszechobecnej suszy i braku wody, ale przede wszystkim z ręki kłusowników. Determinacja i konsekwencja w zmaganiach prowadzących do ocalenia tych ogromnych dzikich zwierząt są godne podziwu, choć odnosi się wrażenie, że jest to walka z przysłowiowymi wiatrakami. Dla miejscowej ludności, plemion Bisa i Bemba oraz dla ministrów i rządzących tym regionem kłusownictwo to po prostu sposób na życie, forma pracy i zarobkowania. Nikt się tutaj nie zastanawia, że poprzez przyzwolenie na ten okrutny proceder populacja słoni afrykańskich po prostu wyginie bezpowrotnie.

Powieść jest przepiękna i emocjonalna. Poraża swoją brutalną szczerością. Dramatyczne opisy polowań i przerażające ataki na zwierzęta mrożą krew w żyłach i uświadamiają nam powagę sytuacji. Porównanie cmentarzyska słoni pełnego nagich kości i szkieletów do Auschwitz również nie pozostawia złudzeń. Bliższe zaznajomienie się z tymi wyjątkowymi, mądrymi i empatycznymi zwierzętami sprawiło mi wiele radości, ale dostarczyło też mnóstwa wzruszeń. Każdy rozdział, każdy etap i każda przygoda wzbudzają skrajne emocje. Bardzo podoba mi się fakt, że każde zwierzę, z którym Owensowie mają do czynienia otrzymuje swoje imię i od tego momentu przestaje być obce i anonimowe.

Delia i Mark piszą ciekawie i obrazowo. Zadziwia mnie spokój i opanowanie, które towarzyszy im w sytuacjach kryzysowych. Napięcie niejednokrotnie wywołuje niepokój i sprawia, że emocje przez cały czas pozostają na najwyższym poziomie. W swojej opowieści autorzy stawiają na szczerość i prawdę bez retuszu i zbędnych upiększeń. Ich relacja jest spójna, klarowna i bardzo interesująca w odbiorze.

Książka niesie ze sobą także dużo treści edukacyjnych. Od bliższego poznania słoni afrykańskich, ich zwyczajów, zachowań i cech, poprzez przyczynę zmniejszania się ich populacji, aż po główne rynki zbytu. Przekonujemy się jakie znaczenie ma informacja i nagłośnienie problemu. Dowiadujemy się czy walka i ogromna praca Delii i Marka na rzecz słoni przynosi wymierne efekty.

Uwielbiam książki podróżnicze, które zabierają mnie w egzotyczne zakątki świata. Powieść "Oko słonia" poprzez poruszoną tematykę wywarła na mnie ogromne wrażenie. Muszę koniecznie nadrobić poprzednie powieści napisane przez Delię i Marka, gdyż przebywanie na afrykańskim kontynencie, życie wśród dzikiej przyrody i walka o prawa zwierząt to dla mnie sprawa bardzo istotna i jednocześnie niezapomniana przygoda. "Oko słonia" to poruszająca powieść obyczajowa, ciekawa i egzotyczna przygoda, emocjonujący dreszczowiec, ciekawie napisana opowieść podróżnicza i historia oparta na faktach w jednym tomie.

Książkę otrzymałam z klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl i muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych wyborów jakiego dokonałam, wyszukując sobie książkę do lektury.

SŁONIOM NA RATUNEK

Afryka kojarzy nam się z upałem, dziewiczą przyrodą i dzikimi zwierzętami. To raj dla naukowców - biologów, zoologów i botaników, którzy wyjeżdżają na Czarny Ląd aby prowadzić swoje badania i obserwacje w naturalnym środowisku. Każda ekspedycja wiąże się z długimi przygotowaniami, załatwianiem pozwoleń, dokumentów i ogarnięciem całej biurokracji....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

ZACZARUJ MÓJ ŚWIAT

Książka Avery Flynn "Weź nie czaruj" została określona przez samą autorkę jako magiczna komedia romantyczna, choć dla mnie to po prostu powieść fantasy w przepięknej szacie graficznej, która przyciągnęła moją uwagę. Niestety z przykrością muszę przyznać, że pomimo ładnej okładki nie dałam się zaczarować tej historii, więcej..., to była kompletnie nie moja bajka, którą przeczytałam do końca tylko dlatego, że dobiegał termin wypożyczenia w bibliotece. Prawda jest taka, że nie lubię pozostawiać niedokończonych książek, choć mam świadomość, że czasem takie czytanie na siłę to zwyczajna strata czasu.

Autorka zabiera nas do Wrightsville i Czarnogrodu - wykreowanego przez siebie świata czarownic, trolli, jednorożców i innych stworzeń z krainy magii i czarów, gdzie rywalizują ze sobą dwa potężne rody czarodziejów. Rządy sprawuje tu Rada, a przeciwstawia się jej Ruch Oporu. Matilda Grace Sherwood zwana Tildą jest 28-letnią kobietą, która zachowuje się jak nastolatka i często popada w tarapaty. Nie do końca odnajduje się w otaczającym ją świecie, gdyż jest heretyczką pozbawioną czarodziejskiej mocy. Bohaterkę poznajemy podczas spotkania w piekarnio - kawiarni u Salema z Gilem Connollym - największym jej wrogiem, które zostało zaaranżowane przez swatkę, a w konsekwencji prowadzi do odkrycia pewnej politycznej intrygi. Do tego nieopatrznie rzucone zaklęcie sprawia, że rodzina Sherwoodów znajduje się w niebezpieczeństwie. Aby znieść klątwę Tilda i Gil muszą połączyć siły i wykonać pewną trudną misję, podczas której dowiedzą się wiele o sobie...

"Weź nie czaruj" to książka nieoczywista i trudna do oceny. Sam pomysł na wykreowanie społeczności, w której żyją obok siebie czarodzieje i czarodziejki, zmiennokształtne jednorożce, gnomy i trolle okazał się całkiem fajny. Intryga też dość ciekawa i... niestety na tym chyba kończą się zalety tej opowieści.

Początkowo założyłam, że mam do czynienia z literaturą młodzieżową z gatunku fantasy, ale tak naprawdę jest to romantyczna historia z rozbudowanymi scenami erotycznymi, których prawdę mówiąc kompletnie się nie spodziewałam. Co ważne niewiele wnoszą one do całej opowieści, ale sprawiają, że jest to lektura zdecydowanie dla dorosłych czytelników.

Książka napisana jest w lekki i bardzo przystępny sposób. Prosty język i nieco humoru może poprawić nastrój, ale brakuje klimatu magii i czarów. Padają różne zaklęcia, ale nie robią one na nas żadnego wrażenia. Przypatrujemy się wydarzeniom stojąc z boku i kompletnie nie angażując się w powieściową rzeczywistość. Nie ma emocji, brakuje głębi, całość jest płytka, przewidywalna i wypada bardzo średnio. Mnie nie przypadła do gustu.

W epilogu odnajdujemy pewne sugestie co do powstania kolejnych części tej historii. W końcu Matilda jest jedną z pięciu sióstr, więc autorka może przelewać na papier swoje następne pomysły. Oby tylko wykonanie nie zawiodło tak, jak to ma miejsce przy części pierwszej. Ja już raczej nie będę chciała poznać tajemnic pozostałych sióstr i dalszych losów Scherwoodów, ale na pewno znajdą się fani tej opowieści, dla których jest to dobra wiadomość.

ZACZARUJ MÓJ ŚWIAT

Książka Avery Flynn "Weź nie czaruj" została określona przez samą autorkę jako magiczna komedia romantyczna, choć dla mnie to po prostu powieść fantasy w przepięknej szacie graficznej, która przyciągnęła moją uwagę. Niestety z przykrością muszę przyznać, że pomimo ładnej okładki nie dałam się zaczarować tej historii, więcej..., to była kompletnie nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Nie czekaj już dłużej Alina Adamowicz, Gabriela Gargaś
Ocena 7,2
Nie czekaj już... Alina Adamowicz, Ga...

Na półkach: , , , ,

UWIERZYĆ W SIEBIE

"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski. Interpretacja wypadła całkiem nieźle, chociaż moim zdaniem do powieści obyczajowych bardziej pasuje subtelna i delikatna damska barwa głosu.

Poznajcie zatem trzy przyjaciółki - Laurę, Edytę i Beatę, które nie są szczęśliwe w swoich związkach. Laura jest matką trójki dzieci i żoną Piotra. Mężczyzna nie angażuje się w życie rodzinne, wszystkie obowiązki spadają na żonę, a on coraz częściej przejawia niezdrowe zachowania natury psychicznej. Edyta właściwie samotnie wychowuje swoją dwójkę - syna Igora i niepełnosprawną córkę Melanię, która wymaga szczególnej troski i uwagi. Jej mąż Kacper, policjant z zawodu ma zadatki na psychopatę. Jego relacja z żoną przejawia cechy toksycznej i daleka jest od normalności. Beata natomiast pozostaje w związku z Aleksem, nie planują dzieci, ale temperatura w ich małżeństwie znacząco spadła. Decydują się więc skorzystać z porady specjalisty. Każda z trzech kobiet boryka się z własnymi problemami, a ich zwykłe, codzienne życie nie spełnia oczekiwań. Dlatego przychodzi czas na zmiany i nowy początek...

Książka "Nie czekaj już dłużej" to ciekawa i mocno życiowa opowieść - to aż trzy historie powiązane ze sobą poprzez osoby głównych bohaterek, które zaintrygowały mnie od samego początku. A jednak mam spory problem z oceną tej książki. O ile pierwsze dwie części to obyczajowa fikcja literacka inspirowana życiem, o tyle ostatnia trzecia część to już czysty poradnik dla osób pragnących zmian. Powieść zamienia się w zbiór wskazówek, porad i rozwiązań, a jedna z bohaterek realizuje się w roli terapeutki. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Nie podobał mi się kierunek, w jakim rozwinęła się ta historia. Nie do końca odpowiadał mi też sposób narracji. Po zakończonej lekturze pozostał niedosyt i rozczarowanie. Sięgając po powieść Gabrieli Gargaś nastawiłam się na interesującą historię obyczajową przepełnioną emocjami i delikatnie zasugerowanymi tematami do głębszych przemyśleń. A tymczasem... Gdybym miała ochotę na porady terapeutyczne to poszukałabym konkretnego miejsca, gdzie mogłabym taką pomoc uzyskać.

Jeśli chodzi o dwie pierwsze części tej opowieści, to wywarły one na mnie spore wrażenie. Podobał mi się zamysł, polubiłam bardzo wszystkie trzy bohaterki i mocno kibicowałam im w codziennych zmaganiach z życiem. Podziwiałam ich przedsiębiorczość, zaradność, wytrwałość i odwagę. Współczułam Laurze i Edycie ich wyborów, gdyż mężczyźni, z którymi się związały niestety okazali się zwichrowani oraz niezrównoważeni i wywoływali we mnie irytację. Niestety część trzecia okazała się nieporozumieniem i szczerze mówiąc nie mogłam doczekać się końca tej książki.

Aurorki podjęły ważne tematy takie jak przemoc fizyczna i psychiczna, zdrada, niepełnosprawność, choroba oraz żałoba po stracie. Istotną rolę odgrywa tu motyw akceptowania siebie i dostrzegania własnych potrzeb, co w rezultacie pozwala otworzyć się na zmiany. Warto się nad tym zastanowić, ale... nie sądzę żeby trzeba było od razu biec do gabinetu terapeutki Laury.

"Nie czekaj już dłużej" to optymistyczna w swojej wymowie opowieść zaprawiona jednak sporą dawką goryczy. Nie jestem zachwycona, ale przyznaję, że całkiem nieźle mi się słuchało tego audiobooka.

UWIERZYĆ W SIEBIE

"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to