-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-04-27
2024-04-06
Książka z gatunku "kozy komfort", otulająca, ale głupia, pełna absurdów i scen, które... no. Bardzo bym się cieszyła, gdyby ta pozycja nie powstała, ale widać, "prezent z zalotów" ma wyższą siłe przebicia. A P@n Hub to przecież wylęgarnia pokazów, że pewne pomysły są co najmniej niezdrowe...
Eh.
https://kaginbooks.blogspot.com/2024/04/232024-243-ruby-dixon-kochanek.html
Książka z gatunku "kozy komfort", otulająca, ale głupia, pełna absurdów i scen, które... no. Bardzo bym się cieszyła, gdyby ta pozycja nie powstała, ale widać, "prezent z zalotów" ma wyższą siłe przebicia. A P@n Hub to przecież wylęgarnia pokazów, że pewne pomysły są co najmniej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-29
Zapchajdziura z gatunku słabszych. Dużo humoru, który szybko przypomina rozgotowany makaron, nijakie postacie i wątek kryminalny, który szybko się rozpływa w osolonej wodzie. Nie było źle, nie było dobrze - było nijako.
Chcecie wiedzieć więcej? Zapraszam!
https://kaginbooks.blogspot.com/2024/02/142024-234-marta-obuch-miosc-szkielet-i.html
Zapchajdziura z gatunku słabszych. Dużo humoru, który szybko przypomina rozgotowany makaron, nijakie postacie i wątek kryminalny, który szybko się rozpływa w osolonej wodzie. Nie było źle, nie było dobrze - było nijako.
Chcecie wiedzieć więcej? Zapraszam!
https://kaginbooks.blogspot.com/2024/02/142024-234-marta-obuch-miosc-szkielet-i.html
2024-02-19
Kiedy życie daje ci gwoździa, nie czekaj, tylko owijaj trumnę firanką... czy jakoś tak. Absolutnie świetna, lekka, nieco irracjonalna komedia pełna czarnego humoru? Ja to kupuję!
Zainteresowani? Zapraszam1 https://kaginbooks.blogspot.com/2024/02/112024-232-monika-wawrzynska-gwozdz-do.html
Kiedy życie daje ci gwoździa, nie czekaj, tylko owijaj trumnę firanką... czy jakoś tak. Absolutnie świetna, lekka, nieco irracjonalna komedia pełna czarnego humoru? Ja to kupuję!
Zainteresowani? Zapraszam1 https://kaginbooks.blogspot.com/2024/02/112024-232-monika-wawrzynska-gwozdz-do.html
2024-01-30
Kilka słów o złej i toksycznej pozycji... W życiu nie sądziłam, że coś tak... ZŁEGO mi się trafi. A jednak. Trafiło...
UWAGA - opinia zawiera spojlery, trochę niecenzuralności i zdecydowanie niechęci dla tego koszmarku!
https://kaginbooks.blogspot.com/2024/01/82024-229-hd-carlton-haunting-adeline.html
Kilka słów o złej i toksycznej pozycji... W życiu nie sądziłam, że coś tak... ZŁEGO mi się trafi. A jednak. Trafiło...
UWAGA - opinia zawiera spojlery, trochę niecenzuralności i zdecydowanie niechęci dla tego koszmarku!
https://kaginbooks.blogspot.com/2024/01/82024-229-hd-carlton-haunting-adeline.html
2024-01-14
Luźny, lekki i zabawny obyczaj z nutą kryminalną, przy którym bawiłam się nieźle, ale nie idealnie. Szybka fabuła, lekkie pióro - no i oczywiście - Gucio. To przepis na dwa lekkie i przyjemne popołudnia, które pozwoliły zachować higienę kryminału, ale rzuciły też nieco światła na romans ;)
Więcej? Zapraszam! https://kaginbooks.blogspot.com/2024/01/052024-224-marta-matyszczak-morderstwo.html
Luźny, lekki i zabawny obyczaj z nutą kryminalną, przy którym bawiłam się nieźle, ale nie idealnie. Szybka fabuła, lekkie pióro - no i oczywiście - Gucio. To przepis na dwa lekkie i przyjemne popołudnia, które pozwoliły zachować higienę kryminału, ale rzuciły też nieco światła na romans ;)
Więcej? Zapraszam!...
2016-09-05
Czyli: "Drogi panie Darcy..."
Ojej. Trafiło i mnie, wyzwanie książkowe, w którym miałam przeczytać KLASYKĘ. oczywiście, nikt nie uściślił, co pod tym słowem się czai, tedy, gdy tylko w dłonie wpadła mi nagroda książkowa w konkursie, czyli właśnie "Duma i uprzedzenie", decyzja padła do strzału i nieodwracalnie.
Więc... "Szanowny panie Darcy..."
Spokojnie, zachwyt nad panem Darcy dopiero będzie. Póki co, zacznijmy od początku. Jane Austen doskonale rozprawiła się ze swymi czasami. Genialnie! I nader... przewrotnie. Wykazała się wspaniałą znajomością analizy i obserwacji ludzi wokół siebie, przedstawiła ich na kartach powieści w sposób iście... uniwersalny. Temat z pozoru banalny: o tym, jak wyjść za mąż stosunkowo szybko, dobrze i bogato - szybko okazuje swoje drugie dno. Co gorsza - porywa już od pierwszego zdania... książka w sensie. I choć wydaje się być pozbawiona akcji, szalonych pościgów i cudów-wianków, do jakich zdołano przywyknąć we współczesnych opowieściach, jej spokojny rytm, opisy spotkań towarzyskich... to wszystko porywa i uwodzi. I to zdecydowanie bardziej, niż niejeden romans czy ksiązka kryminalna, o sensacyjnych nie wspominając!
A co takiego dostajemy? Dostajemy opis przygód rodzeństwa pięciu panien Bennet, niezbyt majętnych ale uroczych, które stają przed nie lada dylematem: muszą zostać wydane za mąż. Sprawa komplikuje się o tyle bardziej, kiedy w okolicy pojawia się przystojny i bogaty młody człowiek, któremu towarzyszy pewien specyficzny przyjaciel...
I tu zaczynają się schody. Wspaniałe opisy zachowań tamtych czasów, początku XIX wieku, strojów, wychowania i zachowania, kontrastuje z nieco naiwnymi postaciami niektórych bohaterów, jednak w całokształcie... to dobrze. Austen bezlitośnie obnaża zakłamanie i fałsz tamtych czasów. Obrazuje, jak wiele można było zrobić, by tylko zyskać upragnioną pozycję w świecie, ale i jak szybko można było ją stracić. A może, albo i przede wszystkim, obrazuje, jak wówczas wyglądała pozycja kobiet w społeczeństwie... i mówiąc szczerze, w pewnych wypadkach nie zmieniła się wiele... ;) Znajdziemy tu wszystko: styl, wyrachowanie, kulturę - iście w angielskim stylu klasy średniej i wyższej, oraz humor. Zobaczymy też, jak szybko można człowieka obnażyć, pokazać jego mądrość lub głupotę kilkoma prostymi zdaniami. Tak, zdecydowanie, to powieść lekka, interesująca i wciągająca. Nie ujmująca niczego, a tylko zachwycająca lekkością. Pozornie banalne wydarzania i zwykły, nudny sposób życia tamtych czasów został przedstawiony z lekkością i cudownością, której daleko szukać w naszych rodzimych powieściach (choćby w "Panu Tadeuszu"...)
A bohaterowie? Bohaterów mamy absolutnie skrajnych: od rozkosznie słodkich i naiwnych, przez zwykłych i prawie nie rzucających się w pamięć, do tych wyniosłych i pamiętanych na długo po tym, gdy zakończymy ostatnią stronę. To mi się właśnie podobało: to zróżnicowanie, zestawienie różnych charakterów, które na dodatku są ściśnięte ówczesnym gorsetem zachowań. Wiadomo, w swym otoczeniu ten gorset był poluźniony nieco, jednak... nie do końca. Mistrzostwem było też podejście do pana Darcy - całe towarzystwo niemal z miejsca go znielubiło, a ja... wręcz przeciwnie. Ciągnęło mnie do niego przez jego zachowanie. i to on absolutnie wygrał tą książkę swoją postawą i działaniami ;) A tak ogólnie? tak ogólnie, cięzko mi się do czegokolwiek w tej pozycji doczepić. To rozkosznie przyjemna lektura, zmuszająca do refleksji. pozornie romans, pozornie obyczajówka, ale tak po prawdzie, to świetna, wciągająca pozycja skłaniająca do refleksji nad życiem, zachowaniem i tym, co uznaje się za "obyczajne zachowanie". lekki styl, świetna obserwacja otoczenia, dyskretny, ale przyjemny humor... to zdecydowanie cechy książek, jakie się szuka i uważa za "odpowiednie". I takie, do których się wraca chętnie i z przyjemnością.
//Opinia do przeczytania również na: http://kaginbox.blox.pl/2016/09/Duma-i-uprzedzenie.html
Czyli: "Drogi panie Darcy..."
Ojej. Trafiło i mnie, wyzwanie książkowe, w którym miałam przeczytać KLASYKĘ. oczywiście, nikt nie uściślił, co pod tym słowem się czai, tedy, gdy tylko w dłonie wpadła mi nagroda książkowa w konkursie, czyli właśnie "Duma i uprzedzenie", decyzja padła do strzału i nieodwracalnie.
Więc... "Szanowny panie Darcy..."
Spokojnie, zachwyt nad panem...
2014-12-09
Książka jest banalna w swej wymowie. Bardzo banalna. Lekka, przyjemna, na jeden wieczór.
Pies z okładki - choć mylący - występuje tu jako sporej wielkości wilczur długowłosy o wdzięcznym imieniu Joe i miłości dla całego świata... choć komendy rozumie po słowacku. Podbija serduszko swoim naiwnym, psim pojęciem świata. Van, główna bohaterka... może nieco infantylna i brak jej asertywności, ale da się lubić. nie z własnej woli wplątała się w to, w co się wplątała. nie jej winą jest, że jej najlepszy przyjaciel jest dupkiem, a matka przyjaciółki zrobiła coś dobrego, ale w bardzo złym momencie. Do tego przystojny weterynarz, który... No cóż.
Świetną z tego kogla mogla postacią jest Louis. No i ciotka Agnes. Dwie wyraźne, przyjemne postacie, które wprowadzają nieco porządku w ten szalony wir.
Jak mówiłam. książka jest lekka. Wręcz banalna. Ale na zimowy dzień, do kubka kakao - nadaje się rewelacyjnie.
Książka jest banalna w swej wymowie. Bardzo banalna. Lekka, przyjemna, na jeden wieczór.
Pies z okładki - choć mylący - występuje tu jako sporej wielkości wilczur długowłosy o wdzięcznym imieniu Joe i miłości dla całego świata... choć komendy rozumie po słowacku. Podbija serduszko swoim naiwnym, psim pojęciem świata. Van, główna bohaterka... może nieco infantylna i brak...
2014-12-13
Nie ocenia się książki po okładce - i `Córka Markizy` jest tego świetnym przykładem.
Wydawnictwo Nowa Księgarnia po raz kolejny przyjemnie mnie zaskoczyło, zarówno tłumaczeniem jak i korektą (kilka literówek na zasadzie zjedzonej literki na końcu zdania to pikuś), jak i samą treścią.
Przyjemna fikcja literacka z równie przyjemnym polskim akcentem w tle. Wciągająca, pouczająca, niezwykła lektura, pokazująca, że osoby myślące, inteligentne i pragnące się kształcić wciąż znajdują się na marginesie społeczeństwa, pogardzane i nie brane z odpowiednią dozą szacunku - bez względu na czasy, w jakich przyszło im żyć. Lili jest postacią niezwykłą, choć początkowo trudno było mi się do niej przekonać. Delphine przedstawiono jako typową głuptaskę, zajętą myśleniem o strojach... by nagle zaczęła okazywać inteligencję. Takie to troszkę było naciągane w zamyśle autorki, jednak.... nie narzekajmy.
Dodatkowym plusem jest "Opowieść o Świergotce i Tomie" zamieszczona na samym końcu. Przyjemny akcent, który przewija się przez wszystkie strony. Również akcent Emilii, matki Lili - choć momentami skomplikowany, świetnie pokazuje relacje między arystokracją a mieszczaństwem, jakie panowały w czasach Ludwika XIV i XV, nim wybuchła rewolucja.
Powieść skłania do myślenia. Wnioski nasuwają się różne, a jakie - to już proponuję samemu ocenić, sięgając po tą pozycje.
Nie ocenia się książki po okładce - i `Córka Markizy` jest tego świetnym przykładem.
Wydawnictwo Nowa Księgarnia po raz kolejny przyjemnie mnie zaskoczyło, zarówno tłumaczeniem jak i korektą (kilka literówek na zasadzie zjedzonej literki na końcu zdania to pikuś), jak i samą treścią.
Przyjemna fikcja literacka z równie przyjemnym polskim akcentem w tle. Wciągająca,...
2017-06-16
Opinia w całości do przeczytania tutaj: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/06/119-owca-czterech-zywioow-agata-adamska.html
eryla Valnes, siedemnastoletnia rudowłosa, zielonooka i przeciętna uczennica liceum idzie na test zdolności magicznych. Ma to pokazać, czy dziewczyna będzie magiem, czy może zwyczajnym obywatelem swego państwa. Nikt nie spodziewa się więc, że na tym teście dziewczyna zaskoczy wszystkich - w tym samą siebie. W ten sposób zaczyna się najbardziej niezwykła i szalona przygoda Aeryli. Oraz - co chyba oczywiste, czytelnika tej konkretnej książki.
"Łowca czterech żywiołów" to pierwszy tom "Legendy o Seantrze" - i zapowiada się bardzo interesująco. Dostajemy polskie young adult, które ma w sobie nutę magii oraz przygody. I przyznaję, że jak na debiut, to jestem bardzo mile zaskoczona.
[...]
Opinia w całości do przeczytania tutaj: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/06/119-owca-czterech-zywioow-agata-adamska.html
Opinia w całości do przeczytania tutaj: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/06/119-owca-czterech-zywioow-agata-adamska.html
eryla Valnes, siedemnastoletnia rudowłosa, zielonooka i przeciętna uczennica liceum idzie na test zdolności magicznych. Ma to pokazać, czy dziewczyna będzie magiem, czy może zwyczajnym obywatelem swego państwa. Nikt nie spodziewa się więc, że na tym...
2019
2017-02-24
//Opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/03/67-aleja-starych-topoli-t1-agnieszka.html
"Była kobietą, a kobietom nie wybacza się tego, co mężczyznom na ogół uchodzi na sucho.
Kiedy osiemnastoletnia Ewa zostaje wydana za starszego o dwadzieścia lat owdowiałego małżonka swojej starszej siostry, nikt nie ma wątpliwości, że ten zaaprobowany przez jej okrutnego ojca związek nie przyniesie dziewczynie nic dobrego. Szwagier, ojciec trójki dzieci, niecieszący się wśród towarzystwa dobrą opinią, nie budzi w niej jednak odrazy, lecz jako przyszły mąż niesie nadzieję na wyczekiwaną przez lata poprawę losu dziecka niechcianego i odtrącanego przez własnych rodziców tylko dlatego, że nie urodziło się chłopcem. Zahukana i poniewierana ostatnia córka mecenasa Więckowskiego zostaje panią we dworze i jest uwielbiana przez męża, który – podobnie jak ona – pragnie pogrzebać przeszłość na cmentarzu i odciąć się od nielubianego teścia. Dwór wznoszący się od lat na końcu alei starych topoli kryje jednak stare tajemnice, które nie pozwalają zapomnieć o tym, co było. (...)"
Przyznać muszę, że gdy dostałam w swoje dłonie "Aleję starych topoli", przez długą chwilę przyglądałam się tej pozycji w zadumie. Ale gdy zaczęłam czytać... Cóż. Zostało mi tylko przepaść!
Absolutnie zauroczyła mnie opowieść o Ewie, zahukanej przez ojca osiemnastoletniej panience, której dwie starsze siostry nie interesowały się zbyt jej losami. Najstarsza, Marianna, wyszła za mąż dość szczęśliwie za doktora - teraz średnio interesuje się losami rodziny. Maryla, środkowa z córek, którą Ewa ubóstwiała za dziecka, wychodzi za mąż za Andrzeja Celiowskiego, właściciela dworku w Jodłowie. Rodzi trójkę dzieci, jednak odcina się nieoczekiwanie od rodziny, a w końcu umiera w tajemniczych okolicznościach. Pogrążony w żałobie wdowiec wyjeżdża, na rok tracąc się rodzinie Więckowskich z oczu. Gdy powraca, nieoczekiwanie prosi o rękę najmłodszej z córek - Ewy. Choć zakrawa to na skandal - bo jak to tak, szwagier mężem? - Ewa zostaje panią Celiowską. Szczęśliwie zakochana w swym małżonku, musi stawić czoła nie światu - ale zarządczyni dworu. Oraz trójce pasierbów. Jak potoczą się jej losy? Czy uda się jej zdobyć miłość i sympatię przybranych dzieci? I czy rozwiąże tajemnicze losy swe siostry, Maryli? Jakie sekrety skrywa piękny dwór na końcu topolowej alei?Co łączy warszawskiego i paryskiego doktora ze środkową siostrą...?
Czytając "Aleję starych topoli", z każdą stroną odkrywałam coraz to nowe tajemnice i zadawałam sobie coraz to nowsze pytania. Autorka, Agnieszka Janiszewska, pokazała świat Warszawy i okolic początku XX - ten czas przełomu - z bardzo kobiecego, subtelnego punktu. Łagodnie, dyskretnie, bez udziału wielkiej polityki. Stare zwyczaje wciąż są jeszcze wyraźne, ale powoli w życie codzienne zagląda współczesność, udogodnienia, wciąż jednak jeszcze obce, niezrozumiałe. Subtelna i zahukana Ewa szybko zdobyła moją sympatię, prezentując się na kartach powieści jako łagodna kobieta, która poszukuje swego miejsca w życiu, stara się zyskać sympatię i miłość pasierbów oraz rozwiązać tajemnicę Maryli, która z każdą chwilą staje się bardziej zagmatwana. Życia nie ułatwia jej najstarsza z dzieci męża, Klara, od samego początku buntująca się przeciw macosze. Zagmatwane losy, pozornie prosta fabuła, szybko pokazująca swe skomplikowanie... Czego chcieć więcej?
Osobiście, absolutnie się zauroczyłam stylem zarówno autorki jak i światem przedstawionym. Bardzo szybko poczułam sympatię do bohaterów, i w raz z nimi przeżywałam wszystko. Miłość, przerażenie, fascynację. Były momenty śmiechu i wzruszenia. Pozornie prosta historia obyczajowa, o przeszłości, o tym, co było - sprawiła, że z przyjemnością pochłaniałam tą lekturę, niemal zarywając noc na to tylko, by dowiedzieć się: "co dalej?", jak potoczą się losy Ewy, Andrzeja, Klary, Adasia i Karola? Co kryje się za tajemnicą lekarza z Warszawy i co z tym wspólnego ma Adela? Niczym najprzedniejszy kryminał! Ale to wcale kryminalna książka nie jest. Za to pełna niespodzianek i nieoczekiwanych wydarzeń. Los wydaje się drwić tu z bohaterów, jednym swoim ruchem dłoni wprowadzając w ich życie solidne zamieszanie. Ale dlatego ta książka nie potrafi znudzić. Dodatkowym smaczkiem były dla mnie fragmenty z pamiętnika Klary, obrazujące życie dziewczyny i rzucające całkowicie nowe światło na niektóre sprawy.
A sami bohaterowie? Ci wykreowani zostali bardzo dobrze, wręcz przyjemnie dla oka (czytania?). Mają swe troski, zmartwienia i radości. Nie są papierowymi istotami, płaskimi i nudnymi, ale całkiem rzeczywistymi, które faktycznie mogły żyć w tamtych czasach. Ale - w tym miodzie jest łyżeczka dziegciu. Główne postacie są w ten sposób kreowane, przyciągają uwagę czytelnika, sprawiają, że im kibicujemy. Postacie z drugiego i trzeciego planu są już o wiele mniej dopracowane, miałam wrażenie, że momentami są tylko takimi zapychaczami. Wyraźnie czegoś mi w nich brakowało, choć - dobrze, rozumiem. Były opisywane poniekąd z punktu widzenia Ewy, bo Ewa jest wszak tu główną bohaterką. Ale w całokształcie - czytało się dobrze. Więc można przymknąć na to oko.
Podoba mi się też okładka. Przyznać muszę, że przyciągnęła mój wzrok, zwłaszcza kobiecą postacią. Stylizowana na modną damę z początku XX wieku, patrząca gdzieś za okładkę - pobudziła moją wyobraźnię, sprawiła, że zaintrygowałam się środkiem i treścią! Lubię takie okładki, subtelne, intrygujące, więc ta znalazła się całkiem wysoko na mojej liście faworytów.
Podsumowując? Pierwszy tom "Alei starych topoli" wciągnął mnie i absolutnie rozkochał. Tajemnica, miłość, relacje międzyludzkie oraz zmieniający się wokół świat początków XX wieku to coś, co nie zostawia obojętnym. Po odłożeniu tej książki na półkę miałam swoisty niedosyt, wrażenie, że ta historia mogłaby się ciągnąć i ciągnąć dalej, niemal w nieskończoność, a ja wciąż bym była zauroczona. pani Janiszewska udowodniła, że potrafi pisać subtelnie, wciągająco i intrygująco, wpuszczając czytelnika w intymny świat odczuć innej kobiety bardzo dyskretnie. A jednocześnie też pokazuje duży wycinek świata, z jego złożonością, wzajemnymi relacjami i sprawami, o których... nie mówiło się wówczas głośno.
Ja osobiście bardzo polecam. Świetna lektura dla wszystkich szukających wytchnienia, powiewu przeszłości i czegoś innego. Świeżego. Fascynującego nutką dekadencji.
Za możliwość recenzji tej książki. dziękuję wydawnictwu Novae Res.
//Opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/03/67-aleja-starych-topoli-t1-agnieszka.html
"Była kobietą, a kobietom nie wybacza się tego, co mężczyznom na ogół uchodzi na sucho.
Kiedy osiemnastoletnia Ewa zostaje wydana za starszego o dwadzieścia lat owdowiałego małżonka swojej starszej siostry, nikt nie ma wątpliwości, że ten zaaprobowany przez jej...
2017-03-10
//Opinia do przeczytania również na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/03/71-bedne-siostry-renata-l-gorska.html#
Czasem trzeba wyjechać, by spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, uciec od cywilizacji, by zobaczyć świat na nowo. Kiedy wszystko wydaje się nas przytłaczać, los potrafi postawić na naszej drodze nieoczekiwane wydarzenia, które zmuszą nas, byśmy na nowo spojrzeli na własne życie.
I tak właśnie dzieje się z Karolą, bohaterką "Błędnych sióstr". przyjmując nieoczekiwaną propozycję powrotu do kraju... nie tylko zdrowieje, ale i znajduje spokój, porządkuje życie. A wszystko w pięknym otoczeniu przyrody.
Karola mieszka na emigracji. Tam pracuje, jest w związku z niejakim Timem i jego psem (no tak to odebrałam, przepraszam!), i tam też cierpi na migreny. Kto migreny nie ma a tylko zwykły ból głowy - śmiało może mówić, że boga za nogi złapał - ale o tym później. Póki co, Karola jest zawieszona w czasie i przestrzeni. W końcu, za namową koleżanki z pracy - nasza bohaterka wybiera półroczny, bezpłatny urlop i wyjeżdża do Polski. Gdzieś w Karkonoszach, w małej wiosce znajduje się malowniczo położony dom. Tam, zgodnie z diagnozą lekarza - ma odzyskać spokój, migreny ustąpią a ona poczuje się o wiele lepiej. Nikt jednak nie przypuszcza, że duży, piękny, stojący pod lasem dom skrywa w sobie znacznie więcej, niż tylko niedawną emigrantkę, która liczy, że pozbędzie się migren... kim jest tajemniczy Armin? Jaki sekret skrywają w sobie tytułowe siostry i co wspólnego z tym mają sarny i pewien obraz? Czy Karoli uda się w końcu uciec od samej siebie? To tylko wierzchołek góry lodowej pytań, jakie pojawiają się w trakcie tej lektury. I na wszystkie znajdziemy odpowiedź.
Mówiąc szczerze, kiedy zasiadałam do tej książki (swoją drogą, z piękną dedykacją, za którą autorce serdecznie dziękuję!) - miałam mieszane uczucia. Spora objętościowo lektura obyczajowa? Ja przespałam jakiś etap, czy coś? Po pierwszych stronach jednak szybko się wciągnęłam. Karola okazała się być mi dość bliską. Nie, nie z racji emigracji, ale z racji migren. Oj tak, doskonale wiem, co biedna przechodziła, gdy tylko pojawiało się to zło wcielone (i dalej się pojawia, niestety). Choć początkowo podchodzi niepewnie do pomysłu, by wrócić do rodzinnego kraju - w końcu się zgadza, ulega. Czeka ją jednak trudna przeprawa, by pogodzić się z rodziną, a w zasadzie przyrodnią siostrą (z którą przed laty się pokłóciła i teraz też ich relacje są bardzo skomplikowane) oraz ciotką. Do tego wszystkiego, tajemniczy Armin, który zachowuje się... No momentami, póki nie poznałam go nieco lepiej wraz z Karolą - chciałam po prostu zdzielić go w ucho, by nie był takim bucem! Los jest jednak kapryśnym bóstwem, i naszej bohaterce nie ułatwia rekonwalescencji - choć poznaje sympatyczne osoby z miejscowości, w jakiej mieszka, choć zaprzyjaźnia się z Ireną, prowadzącą w miejscowym ośrodku kultury teatrzyk dla dzieci - wciąż wydaje się, że w którymś momencie coś jest nie tak. I trzeba zagadkę rozwiązać. Gromada skałek, zwanych "Błędnymi siostrami" przy domu, książka o miejscu, w jakim Karola zamieszkała i tajemniczy obraz wyszukany przypadkiem w antykwariacie, który leniwie odsłania swe sekrety - to wszystko składa się powoli w jedną, ale intrygującą całość. Jaką? Nie zdradzę wam, ale przyznam się, że w trakcie lektury często łapałam się na tym, że albo dostawałam niespodziewanego ataku chichotu (zaskakując tym zwykle leżącego koło mnie psa), albo robiłam oczy jak cebule... albo po prostu, poryczałam się jak dziecko.
Renata L. Górska stworzyła niesamowitą, klimatyczną opowieść, której tłem są nie tylko przepiękne krajobrazy, ale i skomplikowane relacje obrazujące przemianę wewnątrz nas samych. Z zapartym tchem czytałam o losach Karoli, o jej walce: zarówno o samą siebie, by pozbyć się migreny jak i o pogodzenie się z rodziną. Jak na książkę, którą większość z miejsca zaliczy w "literaturę kobiecą" (co ja też zrobiłam, przyznaję się bez bicia), zostałam oczarowana, wciągnięta i zauroczona tym, jak pięknym językiem można operować, jak łagodnie mówić o trudnych sprawach. Bardzo mocno kibicowałam też wątkowi Karola-Kinga. W jakiś niepojęty dla mnie sposób, ten konkretny wątek wzbudził we mnie bardzo wiele emocji, a jego zakończenie sprawiło, że wyłam jak bóbr - i nie umiałam się do końca z tym pogodzić. W sensie, z zakończeniem tego wątku, jednak potem, gdy emocje już opadły, zrozumiałam postępowanie Kingi. Choć teraz, w chwili, gdy piszę te słowa, znów czuję, że zbiera mi się na płacz - co poradzić, mimo wszystko, był to wątek dość... hm. Tragiczny. natomiast równolegle prowadzony wątek z Arminem sprawił, że miałam istną mieszaninę domysłów. Kim jest, co robi, dlaczego jest taki a nie inny? W końcu zaczęłam kibicować, by jego związek z Karolą wyszedł. A czy tak się stało? Nie powiem. Dość, że mocno kibicowałam. No i ten wątek "nadprzyrodzony" - nie wiem, czy poprawnie umieściłam to słowo w cudzysłowie. Poważnie, mam olbrzymie wątpliwości - nie raz i nie dwa bowiem, gdy Karola stawała na drodze tajemniczym siłom, i ja odczuwałam swoisty niepokój. I bardzo, bardzo mocno chciałam wyjaśnić sobie, co się skrywa za sarnami, kamieniami, obrazem. Nie zawiodłam się! Choć burza emocji była gwarantowana.
Sporym też, jak dla mnie, plusem było poruszenie wątku emigracji. Karola z niej wróciła, natomiast rodzice małej Oli wyjechali. Dziewczynka została pod opieką kochających dziadków, jednak na kartach powieści akurat ten wątek powraca. Bardzo małej kibicowałam, by wszystko się wyjaśniło, oraz - być może to było najważniejsze - by rodzice do niej wrócili. Mimo faktu, że mieszkamy w Europie pozbawionej granic, że możemy jechać do innego państwa i tam zarabiać (dobrze, teraz już coraz bardziej niechętnie spogląda się na emigrantów zarobkowych, ale jednak!) - wciąż olbrzymim problemem są takie "sieroty zarobkowe", dzieci, których rodzice wyjechali za granicę, by zarobić na życie w kraju. Nikt się takim dzieciakiem nie przejmuje, a troskę o niego muszą wykazywać dziadkowie, sąsiedzi albo dalsza rodzina. Bardzo to przykre, jak się nad tym zabrać i zastanowić. Wiem, że za granicą takiemu dziecku też nie byłoby prosto, jednak... Nie wiem. Wyjechać i zapomnieć o własnym potomstwie? Obiecywać, że się je weźmie do siebie ale wciąż nie dotrzymywać słowa!? No wiecie co... Oburzające! I Chyba ten wątek bardzo mocno zapadł mi w pamięć, skoro poświęciłam mu osobny akapit! :D
Patrząc na te kwestie - pomysłu na powieść, prowadzenia wątków, trzymania w napięciu: zdecydowanie polscy autorzy stoją niesamowicie wysoko pod tym względem. Absolutnie, stwierdzenie "Dobre, bo Polskie!" ma tu swoje uzasadnienie! A co z bohaterami? Jak na tak potężną ilość stron (752), jest ich nader... mało. Ale to dobrze. Postacie z tła są zarysowane charakterystycznie, od razu wiemy czy je lubimy (Garbarkowa, Ola, Irena, Zuzia - choćby, jednym tchem wyliczę kobiece) czy nie (ot, plastyk, którego imienia, przyznaję się, nie pamiętam). Prostymi, krótkimi zdaniami nakreślone charaktery i wygląd drugoplanowych bohaterów w kolejnych rozdziałach pozwalają nam jeszcze bardziej zweryfikować nasze poglądy. Postacie najbliższe Karoli: Kinga, Armin, ciocia - muszę przyznać, że również zostali świetnie wykreowani. Takie osoby faktycznie, żyją obok nas, są, oddychają, jedzą i śpią. W żaden sposób nie mogłam się doczepić, że byli "papierowi". Wręcz przeciwnie, ich wady i zalety zostały tak rzeczywiście i realnie opisane, że wręcz zastanawiałam się, czy przypadkiem nie minę ich na ulicy! Sama Karola również okazała się bardzo interesująco zbudowaną postacią, plastyczną i realną, która przez całość powieści przechodzi niezwykłą metamorfozę. I kto wie, czy czytelnik wraz z nią nie przechodzi takowej? W każdym bądź razie - bohaterowie stanowią plus powieści i pokazują, że autorka jest niesamowitą obserwatorką naszej codzienności!
Podsumowując? "Błędne siostry" okazały się świetną powieścią, która wzbudziła we mnie masę różnych emocji, od pozytywnych do negatywnych. Jednocześnie, nie mogłam się oderwać. Pochłaniałam stronę za stroną, delektując się jednak czytaniem, jak inni delektują się wytwornym deserem. Absolutnie rewelacyjna powieść, która uwodzi, zaskakuje i porusza struny w naszej głowie, o których często zapominamy względem naszych bliźnich. Czyta się rewelacyjnie.
I wszystkim niedowiarkom, którzy twierdzą, że polscy autorzy się nie nadają do czytania - polecam jednak się przełamać i spróbować. Fanów obyczajowych powieści serdecznie zachęcam do zapoznania się z twórczością pani Renaty L. Górskiej - sami się przekonacie, że cudze chwalicie a swego nie znacie! I to w jakim stylu! Ha! Aż chce się czytać kolejne powieści, bo wiem, że się nie zawiodę!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki dziękuję serdecznie autorce, Renacie L. Górskiej.
//Opinia do przeczytania również na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/03/71-bedne-siostry-renata-l-gorska.html#
Czasem trzeba wyjechać, by spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, uciec od cywilizacji, by zobaczyć świat na nowo. Kiedy wszystko wydaje się nas przytłaczać, los potrafi postawić na naszej drodze nieoczekiwane wydarzenia, które zmuszą nas, byśmy na nowo...
2017-03-13
//Opinia do przeczytania również na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/03/72-wichrowe-wzgorza-emily-jane-bronte.html
Mały chłopiec, Heathcliff, jako osierocone dziecko trafia do domu Earnshawów. Wychowując się w tej zamożnej rodzinie, obdarza odwzajemnioną miłością Katarzynę, córkę swoich przybranych rodziców. Prześladowany przez przyszłego dziedzica Hindleya, poznaje też smak nienawiści. Gdy przekonuje się, że konwenanse mogą pokonać nawet najsilniejszą miłość, znika na trzy lata, aby powrócić jako dysponujący fortuną niewiadomego pochodzenia, demoniczny i bezwzględny mściciel. Od tego momentu nikomu w rodzinie nie będzie łatwo znaleźć własne szczęście...
Klasyczna opowieść najsłynniejszej chyba z angielskich sióstr Brontë o miłości, nienawiści i zemście. Historia Kate i Heatcliffa do dziś rozpala wyobraźnię, jest początkiem wielu porównań niezwykłej, skomplikowanej miłości oraz... adaptacji filmowych. Choć z tym ostatnim to już różnie bywa. Nie mniej... skądś się Piękna i Bestia brać musiały, prawda? ;)
"Wichrowe Wzgórza" to opowieść wielowarstwowa i skomplikowana. Historia widziana oczami pani Dean, przedstawiana anu Lockwoodowi o miłości i życiu pana Heathcliffa, osieroconego dziecka, które wychowywane jest w obcym domu, i z czasem poznaje brutalny smak niechęci przyrodniego brata. Jego chyba największą zbrodnią jest miłość do Katarzyny. Wyszydzany, poniżany, znika, by powrócić po trzech latach, z tajemniczą fortuną. Poślubia Izabelę... i wcale nie jest szczęśliwszy z tego powodu - zwłaszcza, że jego ukochana zdecydowała się poślubić innego! Cygańskie dziecko, efekt słabości pana domu, jego tragedia, osnuta mgłami snującymi się wokół Wichrowych Wzgórz i Drozdowego Gniazda. Wraz z rozwojem akcji poznajemy też i innych bohaterów powieści: Katy, Lintona i Haretona. Wszyscy oni są jednak silnie związani z głównym i bardzo nieszczęśliwym w gruncie rzeczy głównym bohaterem. I wszyscy w jakiś sposób są związani z nienawiścią.
No właśnie, nienawiść. To uczucie dominuje na kartach powieści, jej odcienie przewijają się stale, w różnym stopniu nasycenia. A wszystko to wychodzi w zasadzie z dość podstawowej kwestii: braku miłości. Emily Bronte świetnie przedstawiła ten problem, choć zrobiła to z iście mistrzowskim podejściem, maskując to pod płaszczykiem niechęci, chłodu i wyobcowania. Jakby na to nie spojrzeć, to problemy i bardzo współczesne. Odrzucamy siebie wzajemnie, odrzucamy naszą miłość i pomoc, a potem oczekujemy wyciągniętych ramion. W zamian za to... dostajemy już tylko zranione serce i nienawiść. Coś chyba o tym wszyscy wiemy, prawda? Być może dla niektórych powieść wręcz będzie kipiała właśnie od tych negatywnych emocji, od mroku i smutku, a pozytywnych i radosnych emocji policzyć się da na palcach jednej ręki. Tak, to prawdopodobne. Ale... "Wichrowe Wzgórza" szybko pochłaniają, sprawiają, że zapominamy o tej ciężkości atmosfery, szybko pozwalamy sobie na zatracenie we mgle, śledząc losy bohaterów, którym nagle, nieoczekiwanie kibicujemy - a w moim wypadku, współczujemy.
"Wichrowe Wzgórza" to nie jest lektura na lekki dzień czy spokojny wieczór. To lektura wymagająca skupienia, ponieważ wciąga. Ale tylko dzięki skupieniu pozwolimy się zaczarować, wciągnąć dokładnie w atmosferę powieści i poznamy dokładnie wszelkie jej zakamarki. Koc i ciepła herbata są wskazane!
A bohaterowie? Widziani oczyma pana domu i jego służącej, mimo wszystko opisani są plastycznie i interesująco, choć wiadomo - nie możemy do końca ich oceniać, jak i nie dane nam jest w pełni ocenić ich postępowania. Wiemy tylko tyle, ile zostanie nam zdradzone, a to nie zawsze jest wiele. Mimo to, kolejne osoby wydają się być nakreślone rzeczywiście i solidnie, obrazując, jak dobrą obserwatorką była Emily Bronte. Pozwala nam pokochać swych bohaterów, wyciągać własne wnioski i obserwacje, analizować i dywagować, zostawiając jednak wiele odcieni szarości. Coś takiego w książkach działa zdecydowanie na plus!
Podsumowując (dziś i tak krótko, niestety, pisanie na komórce nie pomaga) - "Wichrowe Wzgórza" to klasyka dla każdego. bez względu na płeć czy wykształcenie. Wiadomo, że to pozycja trudna, na swój sposób "ciężka" i wymagająca skupienia, jednak zostaje w pamięci na długo, zostawiając do rozmyślań kwestię nienawiści i tego, co ją powoduje. To ponadczasowa klasyka, która zmusza do refleksji. ja osobiście? Polecam. Szczerze. I wiem, że często będę wracać do tej ksiązki, choć jest trudna. I wymaga od czytelnika pełni skupienia.
//Opinia do przeczytania również na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/03/72-wichrowe-wzgorza-emily-jane-bronte.html
Mały chłopiec, Heathcliff, jako osierocone dziecko trafia do domu Earnshawów. Wychowując się w tej zamożnej rodzinie, obdarza odwzajemnioną miłością Katarzynę, córkę swoich przybranych rodziców. Prześladowany przez przyszłego dziedzica Hindleya, poznaje...
Kontrowersyjna? Moralnie wątpliwa? Antychrześcijańska? Nietolerancyjna? Gorąca? Poruszająca? SZOKUJĄCA?
Ile czytelników, tyle głosów. Dla mnie - poruszająca, zmuszająca do przemyśleń.
Uwaga, tematyka nie dla wszystkich. Moim celem nie jest wywoływanie shitsztormu, jeśli ktoś nie lubi tego typu tematyki, dlatego proszę o szacunek dla drugiej strony. Poza tym, dla chętnych, zapraszam na zapoznanie się z moim zdaniem o tej "kontrowersyjnej" podobno książce "Priest" https://kaginbooks.blogspot.com/2024/04/252024245-sierra-simone-priest.html
Kontrowersyjna? Moralnie wątpliwa? Antychrześcijańska? Nietolerancyjna? Gorąca? Poruszająca? SZOKUJĄCA?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toIle czytelników, tyle głosów. Dla mnie - poruszająca, zmuszająca do przemyśleń.
Uwaga, tematyka nie dla wszystkich. Moim celem nie jest wywoływanie shitsztormu, jeśli ktoś nie lubi tego typu tematyki, dlatego proszę o szacunek dla drugiej strony. Poza tym, dla chętnych,...