Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

"Złego syna" można odczytywać jako epitafium dla zmarłej matki. Tekst o i dla zmarłej przedwcześnie matki (jak zawsze, bo umiera się tylko za wcześnie), o żałobie, później żałobie, bo 20 lat po jej śmierci. O żalu, tęsknocie, wkurwieniu – na wszystko: na matkę, na śmierć, na życie, świat i całą resztę. I złość na siebie samego wreszcie. Za to, że zrobił za mało, za dużo, za to że nic nie zrobił, albo że jak już coś zrobił to było za późno. W całej swojej ogólności to tekst ciekawy i kłujący bólem momentami. Podobała mi się ta książka, bo była szczera, dosadna i była też wulgarna momentami. Sporo w tej prozie sięgających do trzewi momentów, wiele trafionych słów. Trochę kojarzyło mi się z Edouard Louisem, pod kątem szczerości i tym, że cały tekst jest podany bez żadnych upiększeń.
I teraz tak, ogólnie podobało mi się to co przeczytałam, czułam wiele ironii płynącego z tego tekstu (co lubię zresztą), ale tak jak w po kolejnej już książce Louisa byłam już po prostu zmęczona czytaniem wciąż o tym samym, tak tutaj, nie mam wiele do zarzucenia autorowi, może to, że dla mnie książka była dobra, ale nic poza tym. Nie wstrząsnęła mną tak jak bym chciała, nie wzbudziła we mnie większych emocji, nawet pomimo tego, że jest reklamowana pod szyldem „new sincerity”. To "Zły syn" to nie jest nowatorski tekst (to wszystko w literaturze już było i naszej rodzimej i zagranicznej), nie wiem, może w życiu przeczytałam za wiele bitników, żeby cokolwiek mnie zszokowało. W każdym razie to wciąż proza warta przeczytania, tekst jest fajnie napisany, dobrze się czyta, są świetne momenty – te momenty, z matką są świetne, wspomnienia autora z przedszkola już niekoniecznie – tu miałam wrażenie, że są przydługie i napisała je inna osoba, bo odbiegały stylem (dobra były takie rozdziały, gdzie język był gładszy i trochę tęskniłam za tym z rynsztoka). Także ogólnie rzecz ujmując, książka według mnie dobra, mam tych pare powyższych ALE, ale też zaopatrzyłam się już w poprzednie książki autora.

"Złego syna" można odczytywać jako epitafium dla zmarłej matki. Tekst o i dla zmarłej przedwcześnie matki (jak zawsze, bo umiera się tylko za wcześnie), o żałobie, później żałobie, bo 20 lat po jej śmierci. O żalu, tęsknocie, wkurwieniu – na wszystko: na matkę, na śmierć, na życie, świat i całą resztę. I złość na siebie samego wreszcie. Za to, że zrobił za mało, za dużo,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mnie Cognetti kupił "Szczęściem wilka" - wspaniała była to powieść. "W dolinie" czuć podobnie. Historia ta zawiera również tylko wycinek życia, ale za to daje wiele do zrozumienia. Tak jak w poprzedniej książce autora, uważam, ze fabuła nie do końca jest najistotniejsza, ważny jest przekaz.

Ciągnie mnie do tematów małych górskich, w zasadzie zamkniętych społeczności. Możliwe, że dlatego, bo w takiej się urodziłam, ale nigdy nie wychowywałam. Podoba mi się to w jaki sposób Cognetti dotyka tematów natury, człowieczeństwa, dzikości. Fabuła "W dolinie" skupia się na bieżących wydarzeniach, które chwieją życiem małej wioski lat 90'. Ciągle zdaje mi się, że u autora więcej jest powiedziane między wierszami, jego literatura - z pozoru łatwa - zostawia wiele myśli po jej przeczytaniu.

"Ale od zarania dziejów ludzie wycinają rośliny, zabijają zwierzęta i rozbijają sobie nawzajem głowy. Jeśli na Ziemi istnieje zło, to tylko z naszej winy".

"W dolinie " to dość krótka proza, do wtopienia się w fotel i przeczytania za jednym razem. Mnie urzeka sposób, w jaki Cognetti pisze o świecie. Jak przepełnia swoją prozę pytaniami na temat człowieczeństwa, ludzkich wyborów, działań i ich konsekwencji. Pytań na temat dzikości, sprowadzania zła, tworzenia bestii - tych ludzkich i tych zwierzęcych.

Polecam osobom, które lubią czytać prozę ściśle powiązaną z naturą, opowiadającą o małych społecznościach, lubią serial "Przystanek Alaska" i film "Nebrasca".

Mnie Cognetti kupił "Szczęściem wilka" - wspaniała była to powieść. "W dolinie" czuć podobnie. Historia ta zawiera również tylko wycinek życia, ale za to daje wiele do zrozumienia. Tak jak w poprzedniej książce autora, uważam, ze fabuła nie do końca jest najistotniejsza, ważny jest przekaz.

Ciągnie mnie do tematów małych górskich, w zasadzie zamkniętych społeczności....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Kornélie” to druga książka w tym roku z najwyższą oceną jaką jestem w stanie dać. I nie dlatego, że jest to książka idealna, ale dlatego, że nawet mimo to, że obyłabym się bez jej dwóch rozdziałów o chłopcach to i tak kocham ją bardzo za to jakie uczucia we mnie wzbudziła, jakie drzwi otworzyła i jak autorka pięknie ubrała tę historię w słowa. Widziałam wiele opinii, że w powieści brakuje realizmu magicznego, choć opis książki o nim wspomina, trzeba się w topić w nastrój tej powieści, bo jest całkowicie magiczny, autorka czaruje i to w taki sposób, że książka rzeczywiście odrywa od świata.
Powieść Balogovej to opowieść o potrzebie snucia opowieści, o historiach, które się przydarzają (bądź też nie) ludziom wokół nas. To budowanie historii, budowanie życiorysów i potrzebie tworzenia świata. To również i piękna historia o miłości (wspaniały rozdział o miłości) i o kobiecej sile. Mnie te historie Kornélii opowiedziane przez Almę kupiły po całości. Z jednej strony opowiedziane z dziecięcą wiarą w ten świat, z drugiej z dorosłą uważnością. Powieść powiodła do czasów dzieciństwa i tęsknoty za nim. Przepełniła nostalgią i wlała wiele ciepła.
Ale to nie jedyny aspekt te powieści, bo prócz małej rodzinnej historii, bohaterki mierzą się również z historią dwóch wojen światowych, komunizmem, potem jego upadkiem i otwarciem granic. Widzimy jak życie płynie na pograniczu węgiersko-słowackim, jak ludzie radzą sobie z niewypowiedzianymi traumami, stratami i z życiem. Przemierzamy kolejne pokolenia Korlnélii, ich światy i ten jeden dom w wiosce, który zawsze kojarzy się z małym rajem. „Kornélie” to pełna powieść o rodzinie, korzeniach i snuciu opowieści dzięki, którym nigdy się nie umiera, a świat nie popada w zapomnienie. Powieść o tym i o tych, co znika z naszego codziennego życia, ale dzięki historiom nigdy nie popadnie w zapomnienie.
Już dawno żadna powieść aż tak mnie nie urzekła, otuliła i wzbudziła milion tęsknot. Pięknie napisana, oczarowująca swoim klimatem. Polecam przeczytać z nadzieją, że w was wzbudzi podobne odczucia.

„Kornélie” to druga książka w tym roku z najwyższą oceną jaką jestem w stanie dać. I nie dlatego, że jest to książka idealna, ale dlatego, że nawet mimo to, że obyłabym się bez jej dwóch rozdziałów o chłopcach to i tak kocham ją bardzo za to jakie uczucia we mnie wzbudziła, jakie drzwi otworzyła i jak autorka pięknie ubrała tę historię w słowa. Widziałam wiele opinii, że w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Większość azjatyckich powieści typu do otulenia, które czytałam, najczęściej kojarzy mi się z otuleniem w smutek. I w sumie za to cenię te książki. Nie wiem, ale jak dla mnie to o smutku i samotności wiele azjatyckich autorów i autorek pisze znakomicie. Nie inaczej jest ze „Stroicielem fortepianów”. Powieść jest przepełniona melancholią, nostalgią i osamotnieniem. Jednocześnie jest jakiś spokój i ukojenie w tej całej historii i życiu stroiciela fortepianów.
Dla mnie to powieść o straconych szansach, ale też trochę i o tym, że nie każdy musi koniecznie walczyć o swoje życie, wielkie ambicje i spełnione życie – w sensie, że nudne życie też jest warte przeżycia. Trochę książka o przegranym życiu, o bohaterze, który nie stałby się główną postacią ani żadnej książki ani żadnego filmu, bo w zasadzie nie ma o czym na ten temat rozmawiać. A jednak historia stroiciela stała się głównym motywem tej powieści. I była to opowieść pełna rozczarowań - życiem, karierą, innymi ludźmi i światem. Nienachalna, ale czytając coś kuło w środku, spokojna a jednak mimo wszystko wnosząca trochę niepokoju przez powoli odkrywane tajemnice. Opowieść oparta na szczegółach, na wyłuskiwanych detalach, najmniejszych fragmentach.
Historia pełna pasji i miłości do muzyki, ale też i związanych z nią rozczarowań. Przepełniona refleksjami, idealna do powolnego czytania i zatapiania się w słowa. Zdecydowanie bardzo podobał mi się sam klimat powieści oraz jej sentymentalny styl. Jestem zdania, że „Stroiciel fortepianów” to bardzo dobra powieść, spędziłam z nią kilka szalenie przyjemnych wieczorów, to jednak... raczej nie zostanie w mojej pamięci zbyt długo. Ostatnio często powtarzam, że są książki wspaniałe na moment i wspaniałe na całe życie. To ten tytuł należy do tej pierwszej grupy.

Ps. Nie powiem, mam skojarzenia z powieścią Yōko Ogawy „Ukochane równanie profesora”. Totalnie nie podobne w treści, ale bardzo podobne w nastroju.

Większość azjatyckich powieści typu do otulenia, które czytałam, najczęściej kojarzy mi się z otuleniem w smutek. I w sumie za to cenię te książki. Nie wiem, ale jak dla mnie to o smutku i samotności wiele azjatyckich autorów i autorek pisze znakomicie. Nie inaczej jest ze „Stroicielem fortepianów”. Powieść jest przepełniona melancholią, nostalgią i osamotnieniem....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Nadchodząca fala. Sztuczna inteligencja, władza i najważniejszy dylemat ludzkości w XXI wieku Michael Bhaskar, Mustafa Suleyman
Ocena 6,6
Nadchodząca fa... Michael Bhaskar, Mu...

Na półkach: , ,

Początek "Nadchodzącej fali" podziałał na mnie bardzo entuzjastycznie, koniec końców mam trochę rzeczy do zarzucenia tej książce, ale mam też do wymienienia wiele plusów. Moja wiedza na temat AI jest bardzo ograniczona i dla mnie wiedza zawarta w tej książce była zupełnie wystarczająca. Wiedza i sprawy opisane przez autora (takie jak: ataki hackerskie, inwigilacja, sekwencjonowanie DNA, tworzenie nowych gatunków oraz świat w dobie AI) były więcej niż ciekawe. Ta nadchodząca fala jawi się przerażająco, ale w sumie w taką przyszłość o jakiej mówi Suleyman jestem w stanie uwierzyć.
Głównym minusem całości tej książki jest to, że jest dość konkretnie przegadana, a szkoda, bo w tym całym chaosie znajduje się sporo ciekawych informacji, zwłaszcza dla mnie najciekawsze były te i z dziedzin biologii i socjologii, w ogóle ujęcie tej książki z perspektywy kulturoznawczej jest świetne. Choć nie ominął mnie ból za każdym razem gdy czytałam, że "fala nadchodzi", bo słowa te powtarzały się tak często, że był moment kiedy miałam już go dość. Suleyman główny ciężar książki skupia na ukazaniu świata w bliskiej przyszłości, w której będziemy żyć i w którym AI będzie wszechobecna. Pisze o tym w tym może nam pomóc, ale również tym jak bardzo może zaszkodzić ludziom. Jak dla mnie temat ujęty ciekawie, choć trochę zbyt rozwlekle.
Czytając "Nadchodzącą falę" miałam w głowie nieodparte wrażenie, że Suleyman powinien porozmawiać z Edem Conwayem autorem "Skarbów Ziemi" - myślę, że panowie stworzyliby idealną książkę o końcu naszego świata.

Początek "Nadchodzącej fali" podziałał na mnie bardzo entuzjastycznie, koniec końców mam trochę rzeczy do zarzucenia tej książce, ale mam też do wymienienia wiele plusów. Moja wiedza na temat AI jest bardzo ograniczona i dla mnie wiedza zawarta w tej książce była zupełnie wystarczająca. Wiedza i sprawy opisane przez autora (takie jak: ataki hackerskie, inwigilacja,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubię czarne, zacięte i ironiczne poczucie humoru. Lubię książki zaczepne, które lekko kłują społecznie i moralnie. Książki, które wymykają się konwenansom, które mogą budzić odrazę. Jeśli też tak macie. To ta książka jest dla was.
W powieści "Nie ma co" przemierzamy Teheran podczas trwającego trzęsienia ziemi, nie by uciec, ale by znaleźć dilerów. Bohaterkę zżera głód i nie ma takiej siły, która powstrzymałaby ją przed poszukiwaniami narkotyków.
Widzimy miasto pogrążone w chaosie zniszczenia, śmierci, rozpaczy. Widzimy miasto spowite zamieszkami i tłumami uciekających ludzi pogrążonych w panice. Oglądamy ten świat oczami dziewczyny, która jest jedynie obserwatorką, ale nie uczestniczą, która opowiada swój świat z perspektywy osoby pogrążonej w nałogu i apatii, obojętna na wszystko co jej nie dotyczy. Wydaje mi się, że jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że szukamy w powieściach, zwłaszcza o takim temacie ponadludzkich bohaterów, tu ich nie ma. I myślę, że to głównie przyciągało mnie w tej powieści. Była to przygoda całkiem wywrotowa, patrząc się na główną bohaterkę z boku, można by było zarzucić jej wiele, ale też zastanawiam się czy nie była przykładem próżniaczej bogatej klasy średniej, osoby zmęczonej walczeniem o wolość (bo o tę walczyły już jej babka i matka), osoby, która chce już tylko leżeć w oparach opium, puszczać kółka z dymu i słuchać Toma Waitsa.
Bardzo podobała mi się nieoczywistość zachowań i ten wszechobecny marazm - nie powiem miałam ochotę walnąć bohaterkę i powiedzieć: weź zrób coś wreszcie! Mimo, że "Nie ma co" to powieść krótka, przebija w niej wielkowymiarowość i mnogość poruszanych tematów, zarówno tych związanych z samym Iranem jak i tych ogólnoludzkich. Szalenie ciekawa rzecz. Powieść będzie miała swoje osobne miejsce w mojej głowie.
Jeszcze tylko dodam, że książka tłumaczona jest z języka perskiego i to jak została przetłumaczona i jak tłumaczka nakreślała w przypisach konteksty związane z irańską kulturą zasługują na wyróżnienie.

Lubię czarne, zacięte i ironiczne poczucie humoru. Lubię książki zaczepne, które lekko kłują społecznie i moralnie. Książki, które wymykają się konwenansom, które mogą budzić odrazę. Jeśli też tak macie. To ta książka jest dla was.
W powieści "Nie ma co" przemierzamy Teheran podczas trwającego trzęsienia ziemi, nie by uciec, ale by znaleźć dilerów. Bohaterkę zżera głód i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jednym z atutów tej książki jest bardzo dobrze nakreślone tło historyczne, autorka jest szczegółowa i dokładna w opisach. Bardzo dobrze opisała też i związki przyczynowo-skutkowe całości badań i reakcji na ich temat.
Dużo mam myśli w głowie po przeczytaniu "Sierot z Davenport", bo autorka nakreśliła myślę, że w sposób bardzo wyczerpujący eugenikę, jej początki oraz skutki jakie ze sobą niosła - segregację rasową, klasizm itp. (wliczając również Holokaust). Autorka punktuje jak wiele mylnych wniosków (lub też celowo mylnych, bo przecież, łatwiej robić badania pod wcześniej już ustaloną tezę) można wyciągnąć zamykając się tylko na jedną dziedzinę nauki. Jak bardzo toksyczne może być środowisko naukowe, które może opóźniać o lata wielkie odkrycia (i tu akurat mamy przykład psychologii, ale pewnie działa to w każdej dziedzinie naukowej). No i na koniec Brookwood uwypukliła jak bardzo teoria eugeniki a co za tym idzie i psychologia były rasistowskie, antyimigracyjne i klasistowskie - upraszczając, tylko biała, bogata klasa ma prawo istnieć.
Minusem w tej książce były dla mnie powtórzenia, które autorka przytaczała opisując raz za razem warunki w Davenport. Trochę zbędne były dla mnie fragmenty, w których Brookwood przytacza tylko swoje przypuszczenia, na które nie ma konkretnych dowodów. Ale - to wciąż, dobrze skonstruowana literatura faktu, taka od konkretu do konkretu. Widać, że autorka włożyła wiele siły w napisanie tej książki, czuć tytaniczną pracę jaką wykonała, by ten reportaż był pełny.
Polecam, wnioski z tej książki nasuwają się same. A do tego, bardzo ciekawe było prześledzić drogę jaką pokonało środowisko naukowe do dojścia do tego, że inteligencja nie tylko zależna jest od genów, ale i od środowiska. Moim zdaniem warto zobaczyć jak podchodzono do wychowywania dzieci jeszcze w latach 60', cenię "Sieroty z Davenport", może i chwilami było trochę nudnawo (autorka podaje wiele liczb i przykładów), ale co się dowiedziałam to moje.

Jednym z atutów tej książki jest bardzo dobrze nakreślone tło historyczne, autorka jest szczegółowa i dokładna w opisach. Bardzo dobrze opisała też i związki przyczynowo-skutkowe całości badań i reakcji na ich temat.
Dużo mam myśli w głowie po przeczytaniu "Sierot z Davenport", bo autorka nakreśliła myślę, że w sposób bardzo wyczerpujący eugenikę, jej początki oraz skutki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Utopia nad Wisłą. Historia Peerelu Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski
Ocena 7,4
Utopia nad Wis... Antoni Dudek, Zdzis...

Na półkach: , ,

Nie wiem jak wygląda dziś nauka historii w szkołach, ale za moich czasów o powojennej historii Polski mówiono niewiele, nie dlatego, że nie można było, ale dlatego, że na historię najnowszą nigdy nie starczało czasu. Dlatego myślę, że książka "Utopia nad Wisłą" nadrabia wszystko to, co powinniśmy wynieść ze szkoły. Sama konstrukcja książki przypomina i trochę podręcznik do historii, swoją drogą ciekawie i przejrzyście napisany a do tego bogato ilustrowany. To bardzo dobry podręcznik i kronika najważniejszych wydarzeń w historii Polski po II wojnie światowej. Nie czyta się może i tego tekstu jak wciągającą powieść, ale jest w nim wiele istotnych rzeczy - jak dla mnie esencja historii, która każd_ powinien znać.

Mnie najbardziej interesowały pierwsze rozdziały i historia naszego kraju zaraz po wojnie, plus mieszkam na ziemiach, które polskie stały się dopiero po wojnie i na których został podpisany układ zgorzelecki. I jest to też historia Peerelu najmniej przeze mnie znana, bo o ile znam historię swojego miasta, o tyle o powojennych represjach wiedziałam rzeczywiście dość mało. Więc najwięcej dla siebie wyciągnęłam właśnie z tych rozdziałów.

"Utopia nad Wisłą" to, jak już wspomniałam, esencja historii Polski lat 1945-1989, nie jest to historia bardzo szczegółowa, raczej podstawy wiedzy na temat naszego kraju, mogłaby być podręcznikiem do historii w liceum, jest w niej wszystko co najważniejsze i wszystko co powinno się wiedzieć, więc jak ktoś czuje jakiekolwiek braki, to bardzo polecam.

Nie wiem jak wygląda dziś nauka historii w szkołach, ale za moich czasów o powojennej historii Polski mówiono niewiele, nie dlatego, że nie można było, ale dlatego, że na historię najnowszą nigdy nie starczało czasu. Dlatego myślę, że książka "Utopia nad Wisłą" nadrabia wszystko to, co powinniśmy wynieść ze szkoły. Sama konstrukcja książki przypomina i trochę podręcznik do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zacznę od tego, że okładka tej książki mnie przeraża i twarz tego dzieciaka będzie mnie straszyć po nocach - świetna.

"Dni w historii ciszy" bardzo dobrze mi się czytało, choć wstęp do powieści nie specjalnie przypadł mi do gustu. Stopniowanie narastającego napięcia przez narratorkę było idealne, gdybym miała więcej wolnego czasu, nie dawkowałabym sobie tej książki, tylko od razu przeczytała wszystko zarywając jedną nockę. Wszystko w tej powieści było mroczne i klimatyczne zarazem utrzymywało bardzo kameralną i duszną atmosferę. Enigmatyczny nastrój trwający przez całą powieść, dodawał jej smaku. Powolne odkrywanie sekretów miało idealne tempo i nic mi się w niej nie dłużyło nie miałam też uczucia parcia na narratorkę, żeby jej opowieść przyśpieszyła. Zastanawiam się nawet nad tym czy nie jest to dla mnie jedna z lepszych książek o przeżytych traumach jakie czytałam. Była tak bardzo nienachalna i subtelna w tym wszystkim, a do tego zostawiała miejsce dla osoby czytającej na własne refleksje. Nie czytałam opisu książki (bo zazwyczaj ich nie czytam) i dla mnie trauma Holokaustu była tu bardzo znacząco wyważona i opowiedziana, osuwanie się głównego bohatera w świat własnego milczenia - dojmujące w tym wszystkim. I chyba to mnie najbardziej w tej powieści uderzyło i przekonało, że nie epatowała bólem, choć właściwie ból jest głównym trzonem tej rodzinnej historii. Niewysłowiony ból, tęsknota, trauma, uprzedzenia i samotność. Powieść, która dotyka naszej wrażliwości na cudze cierpienie, nawet jeśli to cierpienie jest opowiedziane przez antypatyczną bohaterkę.

Było bardzo dobrze, ale mam z tą powieścią jeden problem - w ogóle nie została mi w głowie i gdyby nie notatki, które robiłam podczas czytania miałabym o niej niewiele do powiedzenia. Ot tyle, że zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Książka uderza, ale to uderzenie, przynajmniej u mnie, nie zostało na długo.

Zacznę od tego, że okładka tej książki mnie przeraża i twarz tego dzieciaka będzie mnie straszyć po nocach - świetna.

"Dni w historii ciszy" bardzo dobrze mi się czytało, choć wstęp do powieści nie specjalnie przypadł mi do gustu. Stopniowanie narastającego napięcia przez narratorkę było idealne, gdybym miała więcej wolnego czasu, nie dawkowałabym sobie tej książki, tylko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Przykro mi tato, że nie miałem odwagi, aby stanąć przed tobą, położyć rękę na twoim ramieniu i patrząc ci prosto w oczy, powiedzieć spokojnym, pewnym głosem, że jesteś dziwnym facetem, pół bogiem, pół świnią"

Przeczytanie tej książki to była dla mnie niezwykle długa przeprawa, obfitująca w różne stany dotyczące jej czytania takie jak pochłonięcie w lekturze albo niechęć do jej powrotu. Raz było tak, raz było tak - nie było miedzy tymi nastrojami nic pomiędzy.
I generalizując fabułę to ta powieść jest o tym, że mężczyzna w średnim wieku na 724 stronach użala się nad tym jak bardzo ma nieudane życie. Ja wiem, że to nie zachęca do przeczytania, nie zachęci was pewnie też i to, że główny bohater i narrator Toni, nie zaskarbił mojej sympatii. A jednak w całej rozciągłości powieść mi się spodobała. Dobrze mi się ją czytało. Podobał mi się uszczypliwy język i dystans, sama historia Toniego, też była - nie to, że przyjemna, ale ciekawa: barwna, jakaś i przede wszystkim niejednowymiarowa.
Zdecydowanie dla mnie nie była to powieść do czytania ciągiem. Monotematyczność czasem mnie przytłaczała (główną osią powieści jest zaplanowane samob@jstwo Toniego, który przez rok przed własną zaplanowaną śmiercią, skrzętnie spisuje historię swojego życia). Opowieść Toniego to słodko-gorzka historia, choć w sumie to myślę, że to gorzka historia okraszona tylko całkiem sprawną i barwną opowieścią pełną ironii i sarkazmu. Dużo dobrego dla tej powieści zrobił styl w jakim powstała. Bo cięty humor leżał w niej doskonale. Podobało mi się to jak autor zbudował tę historię, to że te wszystkie opowieści się nawarstwiały i że wszelkie wcześniejsze niedopowiedzenia zostawały odkrywane przy kolejnych historiach. Dzięki temu czytelnicy dostali pełny obraz rodziny Toniego, zarówno jego rodziców, brata jak i jego byłej żony i nieudanego (o czym często wspomina) syna. Trochę żałuję, że końcówka wyglądała tak jak wyglądała (ujmę to właśnie w ten sposób, żeby nie spojlerować), niezbyt mi przypadła do gustu - te kilka ostatnich stron dosłownie, po prostu spodziewałam się czegoś innego. Całość powieści dla mnie na plus, choć... nic by jej pewnie się nie stało, gdyby była o połowę krótsza.
Może i nie jest to jakaś arcy-wybitna powieść, ale dobrze się czyta i mimo mojego narzekania, że trochę się przy niej wymęczyłam, to jest to lektura całkiem wciągająca.

"Przykro mi tato, że nie miałem odwagi, aby stanąć przed tobą, położyć rękę na twoim ramieniu i patrząc ci prosto w oczy, powiedzieć spokojnym, pewnym głosem, że jesteś dziwnym facetem, pół bogiem, pół świnią"

Przeczytanie tej książki to była dla mnie niezwykle długa przeprawa, obfitująca w różne stany dotyczące jej czytania takie jak pochłonięcie w lekturze albo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z przykrością stwierdzam, że książka Piskały nie znajdzie się w gronie moich ulubionych Szczelin. Po skończonej lekturze stoję w bardzo szerokim rozkroku i zastanawiam się czy ten reportaż był dobry czy nie. Bo tak: brnęłam z trudem przez pierwsze 100 stron, było trochę zbyt chaotycznie, trochę za wiele autora, a za mało konkretów. A potem przyszła druga połowa książki, która mnie bardzo zaciekawiła i którą czytało mi się o niebo lepiej. Mam problem też i z tym, że niewiele wiem o Afryce Wschodniej i według mnie autor pozostawiał też i wiele niedopowiedzeń - były momenty kiedy wydawało mi się, że tekst jest po prostu urwany i brakuje kilku zdań na zakończenie danej myśli. A potem dochodzą do tego bardzo dobre rozdziały jak np. ten o Ugandzie i społeczności LGBTQ+. W moim odczuciu jest to reportaż bardzo nierówny, w którym można znaleźć wiele chaosu i niedopowiedzeń oraz wiele wartościowych i bardzo dobrych tekstów. Jest kilka słabszych rozdziałów, ale też jest poruszanych wiele ważnych i ciekawych problemów oraz tego jak sobie radzą (nie radzą) z nimi mieszkańcy. Choć fakt jest faktem, że miejscami autor tylko wspomina o ciężkich tematach i więcej miejsca przeznacza na własne wspomnienia. Przeszkadzało mi też, że są w momenty w tym reportażu gdzie autor bardzo skacze z tematu w następny temat i łatwo się w nim zgubić.

Po pewnym czasie od przeczytania myślę jednak, że głównym kłopotem w tym reportażu było dla mnie nagromadzenie, zbyt wielu problemów z jakimi mierzą się ludzie w Afryce Wschodniej i staranie się opowiedzenie o nich w tak krótkim tekście. Można też i potraktować reportaż Piskały jako wstęp do czytania o Afryce, bo tematów o jakie zahaczył autor jest wiele: handel ludźmi, niewolnicza praca, wyzysk, AIDS, instytucje pomocowe, kolonializm itd.

Choć uważam, że nie jest to jakiś szczególnie wybitny tekst, to książka sama w sobie jest warta przeczytania, zwłaszcza, że jak już wspomniałam wcześniej, druga część jest duże lepsza niż pierwsza. Może i gdzieś mi umknęło całe przesłanie tego reportażu na temat miłości i skupiłam się na opisywanych problemach z poszczególnych miejsc, ale autor pisząc o zmaganiach zwykłych ludzi ukazał wielowymiarowy, współczesny obraz Afryki Wschodniej co w zasadzie jest warte poznania.

Z przykrością stwierdzam, że książka Piskały nie znajdzie się w gronie moich ulubionych Szczelin. Po skończonej lekturze stoję w bardzo szerokim rozkroku i zastanawiam się czy ten reportaż był dobry czy nie. Bo tak: brnęłam z trudem przez pierwsze 100 stron, było trochę zbyt chaotycznie, trochę za wiele autora, a za mało konkretów. A potem przyszła druga połowa książki,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Czciciele słońca zaczęli zajmować swoje miejsca: złakomieni opalenizny ludzie ruszyli na plaże, a duży czarny wąż na zwróconą na południe nadbrzeżną skalę. I choć ludzie zwykli utożsamiać węża z siłami ciemności, był on prawdziwym dzieckiem słońca".

Nigdy tak długo nie czytałam tak krótkiej książki. Delektowałam się historią, opisami, przyrodą wypychającą się z tego tekstu. Powieść uczy uważności na najmniejsze detale związane ze światem przyrody, wymaga zatrzymania, może też i dlatego tak dobrze czytało mi się ją siedząc na ogrodzie. Językowo powieść jest przepiękna, dawno już nie czułam takiego zaangażowania czytając opisy przyrody - te o ważce, wężu i o ziarnach pieprzu spodobały mi się najbardziej. Powieść pełna nostalgii i subtelnego realizmu magicznego, który idealnie współgra z jej fabułą. To też i powieść, która pod płaszczem sielankowej opowieści skrywa w swoich zakamarkach brzemię II Wojny Światowej.
"Sielanka" trochę przypomina mi swoim mrocznym klimatem "Gdy oślica ujrzała anioła". Nie wiem skąd to porównanie, może przez narratora?
Niemniej jest to wspaniała powieść do zanurzenia się w naturze, choćby i tej brutalnej i opartej na instynkcie, w świecie gdzie większy zjada mniejszego. Niesamowita opowieść o ludziach, szczęściach, miłościach i mroku. Tak dla mnie to najbardziej opowieść o mroku w każdym wydaniu. Ale przy tym niezwykle piękna i wzruszająca.

"Czciciele słońca zaczęli zajmować swoje miejsca: złakomieni opalenizny ludzie ruszyli na plaże, a duży czarny wąż na zwróconą na południe nadbrzeżną skalę. I choć ludzie zwykli utożsamiać węża z siłami ciemności, był on prawdziwym dzieckiem słońca".

Nigdy tak długo nie czytałam tak krótkiej książki. Delektowałam się historią, opisami, przyrodą wypychającą się z tego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"I że wszyscy po wysłuchaniu mojego wystąpienia wyjdą przygnębieni. A przynajmniej rozczarowani. Ale to sprawi, że przez najbliższe pięć lat nie będę takich rzeczy robił. Festiwale służą właśnie do tego. Żeby poczuć tak wielką odrazę do wspomnień, taki wstręt do społeczności, żeby nie została nam inna opcja niż pisanie".

"Mona" to opowieść o literackim świecie z wyższej półki, o tych których czytamy i którymi się zachwycamy. To opowieść o wywróconych, nieidealnych ludziach, którzy żyją w chaosie własnych myśli i w chaosie własnego życia. "Mona" to lekki szyderczy uśmiech dla wszelkich literackich spotkań, do spotkań największych umysłów współczesnego pokolenia sceny literackiej. To również opowieść o kobiecie pochłoniętej przez chaos własnego życia, zagłuszanego alkoholem i innymi używkami. Mona z przytłumionej pamięci stara się wyłuskać wspomnienia wcześniejszych dni, które powili osuwają ją w nicość. Przerażające wspomnienia i wcale nie lepsza wizja przyszłości. Autorka zaszalała z zakończeniem, którego nie da się spodziewać, spada na osobę czytającą i przytłacza - w dużej mierze moja ocena tej książki jest dzięki temu nieoczekiwanemu zwrotowi. Powieść, która zaskakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Sumując - wszystkich nas piekło pochłonie.
"Mona" to powieść, którą dobrze się czyta, wyłuskałam wiele świetnych momentów. Choć jako całość wydaje mi się, że jest do dla mnie tekst dobry na chwilę i za kilka miesięcy treść książki ze mnie uleci (no może poza zakończeniem).
Powieść ciekawa, całkiem dobra, ale nie wywarła na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia, zrobiła wrażenie, ale umiarkowane.

"I że wszyscy po wysłuchaniu mojego wystąpienia wyjdą przygnębieni. A przynajmniej rozczarowani. Ale to sprawi, że przez najbliższe pięć lat nie będę takich rzeczy robił. Festiwale służą właśnie do tego. Żeby poczuć tak wielką odrazę do wspomnień, taki wstręt do społeczności, żeby nie została nam inna opcja niż pisanie".

"Mona" to opowieść o literackim świecie z wyższej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To moje drugie spotkanie z Barbarą Ehrenreich, po bardzo dobrym tomie "Rytuały krwi" po tym zbiorze esejów spodziewałam się czegoś jeszcze lepszego i niespodzianka - to dostałam. Myślę, że wybór esejów do książki "Gdybym wiedziała" to sama esencja tego co najlepsze wyszło spod pióra Ehrenreich. Niektóre teksty może i trącą upływającym czasem i dezaktualizacją, ale nie zmienia to faktu, że mi się ją bardzo dobrze czyta i uwielbiam Ehrenreich za jej pełen ironii styl. Myślę, że jest niewiele osób, które w tak pięknym stylu wbijają szpilę zwłaszcza establishmentowi. Eseje Ehrenreich to nie tylko ironia i sarkazm, ale również ogromna wiedza i własne doświadczenia.
W tych esejach podobało mi się chłodne patrzenie na świat i logiczność myśli na jego temat. Może i nie z każdym zdaniem zgadzam się z autorką, ale z wieloma rzeczami podzielam jej światopogląd.
Dużo lepiej czytało mi się eseje wydane po 2000 roku, bardziej aktualne i dotyczące mi znanych spraw, choć jedne z moich ulubionych to
dwa te dużo starsze - jeden dotyczący Biblii, drugi tradycyjnych wartości - te teksty nigdy się nie zestarzeją, są wspaniałe!

Wato czytać Ehrenreich, jej styl i światopogląd są bardzo w moim guście. Wciąż, a skończyłam studia miliard lat temu, to tematy powiązane z kulturoznawstwem i socjologią to moja wielka miłość i moje wielkie zainteresowania. Wiele z tych esejów było dla mnie bardzo ciekawych, choć nie odkrywczych. Kocham najbardziej za styl w jakim autorka pisze swoje teksty i za tematy, które porusza. Ten świat potrzebuje więcej Barbar.

To moje drugie spotkanie z Barbarą Ehrenreich, po bardzo dobrym tomie "Rytuały krwi" po tym zbiorze esejów spodziewałam się czegoś jeszcze lepszego i niespodzianka - to dostałam. Myślę, że wybór esejów do książki "Gdybym wiedziała" to sama esencja tego co najlepsze wyszło spod pióra Ehrenreich. Niektóre teksty może i trącą upływającym czasem i dezaktualizacją, ale nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo wkręciłam się w świat tych opowiadań, z których między wierszami można wyczytać dużo na temat świata. To jak na zakończenie zazębiają się ze sobą i to jak te opowieści ciepło odzywają na osobę czytającą. Bardzo ta dziwność i niezwykłość przypadła mi do gustu. Lubię jak literatura nie ma ograniczeń, jak w jej świecie można wszystko, kiedy sama autorka się nie ogranicza. Szaulińska stworzyła piękny świat, pełen osobliwości, ale też i wewnętrznego ciepłe – nie wiem - na mnie te opowiadania podziałały bardzo kojąco. I choć tematyka wszystkich opowiadań jest ciężka, a cała książka przesiąknięta jest bólem i trudami życia, to bije od niej spokój i jest tak pięknie napisana, że nie sposób się oderwać. Język tych opowiadań jest żywy i pełen ironii. Świat przepełniony jest realizmem magicznym, a ten kocham w literaturze bardzo.
Książka tuli czytelników swoją dziwnością i to mnie w niej najbardziej ujęło.

Bardzo wkręciłam się w świat tych opowiadań, z których między wierszami można wyczytać dużo na temat świata. To jak na zakończenie zazębiają się ze sobą i to jak te opowieści ciepło odzywają na osobę czytającą. Bardzo ta dziwność i niezwykłość przypadła mi do gustu. Lubię jak literatura nie ma ograniczeń, jak w jej świecie można wszystko, kiedy sama autorka się nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaskoczyłam siebie tą książką podwójnie tym, że wzięłam do współpracy młodzieżówkę i tym, że mi się spodobała. Okej – zacznę od tego, że nie wiedziałam, że to książka przeznaczona jest raczej dla młodzieży i jak zaczęłam ją czytać, powiedziałam „ugh młodzieżówka”. Czytałam z rezerwą, ale potem dałam się ponieść. W „Nieświecie” podobał mi się pomysł na fabułę, pożeranie świata przez przybysza z kosmosu i co z tego wyniknęło i jak to się rozwinęło było naprawdę bardzo przemyślane i logiczne. Nie do końca były dla mnie symulacje, ale myślę, że osoby grające w gry wejdą w ten świat bardziej, bo ja w ostatnią grę w jaką grałam było Mario (na Nintendo). W sci-fi kocham najbardziej postapo, ale jednak jak dochodzi do tego temat gier i symulacji, to mam lekki opór i brakowało mi więcej w opisach tego świata, bo miałam czasem wrażenie, że nie do końca go rozumiem, zwłaszcza w momentach przenikania się ze światem realnym.
Z rzeczy na ogromny plus: Podjęcie tematu i reprezentacja neuroróżnorodności i tu dodanie celnych rzeczy związanych z autyzmem. Dużo ciekawych przemyśleń na temat świata, zwłaszcza na tematy takie jak swój-obcy, emigrant. Ukazanie ludzi w trzech miejscach w świecie na Ziemi na stacji Meridian i na Marsie i problemy jakie mają między sobą i to, że mimo tego, że każdy mieszkaniec z tych światów jest człowiekiem, to te trzy nacje są dla siebie obce – obce tylko ze względu na miejsce zamieszkania. Także w sumie fabularnie jest to interesująca i wciągająca książka, ale ze względu na to, że mogą ją czytać i młodsi czytelnicy, wiele tematów, jak dla mnie, nie zostało pogłębionych, a kilka aż prosiło się o dociśniecie. Autorka ukazała w interesujący sposób podejście do religii, zwłaszcza Marsjan, podejście od przyrody i jej ochrony. Lubię postapo, bo z zasady są to książki o tym jak schrzaniliśmy wszystko i w tym tytule było to bardzo widoczne.
Mam do tego tytułu podobny stosunek jak do książki „Alcatraz kontra bibliotekarze” Sandersona, przyjemnie się czyta, niegłupie, ale jednak nie do końca do mnie trafia. Jest to dobrze skonstruowana książka, bardzo płynnie sie ją czyta, ale jak już tutaj wspominałam kilka razy – raczej dla młodszych czytelników i jak na moje wymagania trochę jednak za prosta w konstrukcji.

Zaskoczyłam siebie tą książką podwójnie tym, że wzięłam do współpracy młodzieżówkę i tym, że mi się spodobała. Okej – zacznę od tego, że nie wiedziałam, że to książka przeznaczona jest raczej dla młodzieży i jak zaczęłam ją czytać, powiedziałam „ugh młodzieżówka”. Czytałam z rezerwą, ale potem dałam się ponieść. W „Nieświecie” podobał mi się pomysł na fabułę, pożeranie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Nie dla mnie sprzedawanie mieszkań i przesiadywanie się do kampera, nie dla mnie podbijanie świata lub choćby kolejnych stron w paszporcie. Nie zobaczę Baku, bo gotuję zupę. Nie zbawię świata, bo szukam ojca. Jest łysy, grupy i prawdopodobnie kogoś zabił”.

Trafiła do mnie ta opowieść o Oluchnie i ojcu, który po latach nieobecności pojawił się w jej życiu. Trafiła do mnie perspektywa Oluchny i to w jaki sposób opowiedziała swoją historię. Sarkastyczne podejście do tematu własnego życia, robienie żartów z własnego bólu, to dla mnie bardzo bliskie podejście do życia.
Ojciec wpada z długoterminową „wizytą” i staje się niemal zakładnikiem w domu własnej córki. Następuje powolne rozdrapywanie ran, ale opowiedziane w sposób ironiczny, w którym ból miesza się ze śmiechem. Obśmiewanie problemów to też i mój sposób na przeżycie, więc totalnie rozumiem działania głównej bohaterki. Fabuła książki i rozwinięcie bycia ojca w tej powieści - przemówiło do mnie. Myślę, że autorka w dość niesztampowy sposób podeszła do tematu zostawienia rodziny przez ojca. Powieść intrygująca na tyle, że z zaangażowaniem czytałam o kolejnych niuansach historii połamanej rodziny, ojca i jego podejścia do świata.
Trochę mi szkoda, że ta powieść to tylko niewielki urywek z tego świata, ale to ile można przez własne doświadczenia wyczytać między wierszami daje po głowie i to jeszcze po dłuższym czasie od przeczytania tej powieści.
„Swobodne wpadanie” jest pełne zgryzot, ale też pełne opowieści o zgniataniu problemów sarkazmem i ironią.

„Nie dla mnie sprzedawanie mieszkań i przesiadywanie się do kampera, nie dla mnie podbijanie świata lub choćby kolejnych stron w paszporcie. Nie zobaczę Baku, bo gotuję zupę. Nie zbawię świata, bo szukam ojca. Jest łysy, grupy i prawdopodobnie kogoś zabił”.

Trafiła do mnie ta opowieść o Oluchnie i ojcu, który po latach nieobecności pojawił się w jej życiu. Trafiła do mnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka to dla mnie możliwe, że największe zaskoczenie tego roku. Bo niby temat historii surowców i górnictwa nie jest mi jakoś szczególnie bliski, ale w tym reportażu jest tyle wiedzy na temat współczesnego świata, że ten tytuł jest dla mnie w gronie książek, które każd_ powinien przeczytać.

Autor na tych (w zasadzie) niewielu stronach prezentuje ogrom wiedzy na temat przeszłości, teraźniejszości, a także i przyszłości naszego świata. Często jest bardzo ostrożny w swoich osądach, pokazując czytelnikom różne przyczyny i skutki wydobywania kolejnych surowców z ziemi. Nic nie jest czarno-białe, nic nie jest albo tylko złe, albo tylko dobre. Kocham autora za to, że przy każdym temacie sięgał do jego początków, do źródła. Jeśli wspominał o łańcuchu dostaw, to pisał od samego początku, od ziarenka piasku, od tych małych, nic nieznaczących ziaren i udowadniał, jak ten jeden mało istotny produkt, może okazać się niezbędną częścią drugiego, nawet jeśli w teorii ich łańcuchy dostaw są ze sobą niezwiązane.

"Skarby Ziemi" to opowieść o sześciu surowcach, bez których nie istnieje współczesny świat, historia wielkich odkryć, wojen, degradacji środowiska, niszczeń historii , przymusowych wysiedleń i niewolniczej pracy ludzi. To opowieść o naszym świecie, który powoli przemija i który się zmienia. Ta książka to również patrzenie w przyszłość, dostrzeganie zmian. Co prawda autor jest w tej przyszłości bardzo zachowawczy, ale i tak patrzy się na nią z większym optymizmem niż ja.

Biorąc tę książkę do czytania, myślałam, że główny ciężar tematu będzie poświęcony temu jak bardzo złe jest wydobywanie tych wszystkich surowców - myślałam, że to będzie książka podzielająca mój pogląd na świat - czyli - zginiemy marnie, rujnujemy Ziemię, za 10 lat nie zostanie po nas nic. Ale autor uświadamia, że bez tych surowców świat jaki znamy przestanie istnieć i jak na razie nie mamy innych alternatyw, by przestać wyrywać Ziemi to co nam jest do życia potrzebne. I tak można mówić o tym, że lepsze są alternatywne źródła energii, tylko, że przez nie musimy zwiększyć wydobycie miedzi (i tu można wygooglować zdjęcia kopali) - w naszym świecie nic nie jest zerojedynkowe, jeśli przyjrzymy się bliżej, jeśli prześledzimy cały ciąg powstawania jakiegoś elementu, to okaże się, że wszystko co potrzebne jest nam do życia ciągnie za sobą niszczycielski łańcuch.

Zdecydowanie jest to reportaż bardzo edukujący i otwierający oczy na wiele rzeczy związanych ze światem surowców, albo po prostu związanych ze światem. Dowiedziałam się miliarda ciekawych spraw na temat miedzi, żelaza, litu, pisaku, soli i ropy. Świat surowców to interes globalny, łańcuch dostaw to jedna wielka wioska, autor na przykładzie Azowstalu pokazuje jak chwiejny może być to "biznes". A jak już wspomniane było na początku - od tych sześciu surowców zależne jest nasze życie.

Jak pisałam wcześniej must read!

Ta książka to dla mnie możliwe, że największe zaskoczenie tego roku. Bo niby temat historii surowców i górnictwa nie jest mi jakoś szczególnie bliski, ale w tym reportażu jest tyle wiedzy na temat współczesnego świata, że ten tytuł jest dla mnie w gronie książek, które każd_ powinien przeczytać.

Autor na tych (w zasadzie) niewielu stronach prezentuje ogrom wiedzy na temat...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Czasem siadałam pod niebem, kiedy nie było zasnute chmurami, patrzyłam na gwiazdy i mówiłam głosem, który stał się całkiem ochrypły: "Szanowny panie, jeśli jest pan gdzieś w górze i nie ma pan zbyt wiele do roboty, niech pan coś do mnie powie, bo jestem bardzo samotna i sprawiłoby mi to przyjemność". Nic się nie wydarzyło. Mogę teraz spokojnie myśleć, że ta ludzkość, o której sama nie wiem, czy rzeczywiście do niej należę, miała doprawdy bujną wyobraźnię".

"Ja, która nie poznałam mężczyzn" to świetna postapokaliptyczna powieść, w której uczucie niepokoju nie mija z kolejnymi stronami, a wręcz narasta aż do ostatniego zdania. Bardzo lubię w postapo pierwszoosobową narrację i to, że wiemy tyle ile wie sama główna bohaterka. Tajemnicza powieść, o końcu świata, niewypowiedzianych tragediach oraz samotności. Powieść pozostawia z milionem pytań i sprawia, że ciężko o niej zapomnieć. Możemy wymyślać różne scenariusze, możemy wiele do niej dopowiedzieć, możemy tylko przypuszczać co się się stało. Możemy próbować zrozumieć.

To powieść o dwóch rodzajach samotności. O tej wyobcowanej wśród ludzi i o tej, kiedy już nie ma nikogo. O cierpieniu i walce o siebie. O wolności, nawet jeśli ta wolność jest tylko zwiewnym złudzeniem. Bardzo przygnębiająca proza, ale również wciągająca. Usiadłam i nie umiałam jej odłożyć póki nie doszłam do ostatniej strony. Podobało mi się w niej to, jak wiele emocji potrafi we mnie obudzić. Kocham za duszny, ciężki i mimo wszystko klaustrofobiczny nastrój. Książka sprawia, że czytając czuje się jakąś swego rodzaju niewygodę, chce się od niej uciec., ale też trzyma kurczowo czytelnika przy sobie.

Bardzo polecam.

"Czasem siadałam pod niebem, kiedy nie było zasnute chmurami, patrzyłam na gwiazdy i mówiłam głosem, który stał się całkiem ochrypły: "Szanowny panie, jeśli jest pan gdzieś w górze i nie ma pan zbyt wiele do roboty, niech pan coś do mnie powie, bo jestem bardzo samotna i sprawiłoby mi to przyjemność". Nic się nie wydarzyło. Mogę teraz spokojnie myśleć, że ta ludzkość, o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Skończyłam czytać kilka dni temu i wciąż stoję w rozkroku myśląc o tej książce. Trochę nie tego się spodziewałam. Myślałam, że będzie to pozycja z gatunku typowej literatury popularnonaukowej, a dostałam stos krótkich anegdotek na temat najgłupszych przestępców świata (jest nawet kilka polskich akcentów) - krótkich, bo o każdym/każdej było zaledwie po dwa trzy zdania. I z jednej strony żałuję, że autor nie pokusił się na bardziej rozwiniętą formę, bądź chociaż bardziej rozwinięty wstęp i zakończenie książki, ale też nie mogę nie napisać, że czytanie była czystą przyjemnością - just for fun. I serio miałam wiele zabawy podczytując sobie kolejne historie, między innymi pozycjami, które właśnie czytałam (a czytać naraz lubię zawsze sporo książek). I dlatego myślę, że ta pozycja jest idealna jako przerywnik przy cięższych tematach i do czytana dla rozluźnienia.

Było lekko, zabawnie, całkiem przyjemnie (przyznam się i napiszę to - czerpię przyjemność z czytania o głupich ludziach, choć było też kilka takich osób, które bardziej rozczulały swoim zachowaniem - mężczyzna, który po nieudanym napadzie na bank, przyszedł do tego samego banku obrabować go jeszcze raz i zapytał się kasjera czy teraz poszło mu lepiej niż za pierwszym razem :) )

Bawiłam się dobrze czytając i było to, chyba główne założenie tej książki, więc jak dla mnie spełniła swoje zadanie.

Skończyłam czytać kilka dni temu i wciąż stoję w rozkroku myśląc o tej książce. Trochę nie tego się spodziewałam. Myślałam, że będzie to pozycja z gatunku typowej literatury popularnonaukowej, a dostałam stos krótkich anegdotek na temat najgłupszych przestępców świata (jest nawet kilka polskich akcentów) - krótkich, bo o każdym/każdej było zaledwie po dwa trzy zdania. I z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to