-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać259
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-05-30
2024-05-26
Robyn Claymore dowiaduje się od śledczej z departamentu policji w San Francisco, detektyw Vicario, że zaginął jej były partner Julian Richardson. Choć Robyn do niedawna mieszkała z Julianem wcale nie cierpi z powodu zniknięcia mężczyzny. Wręcz przeciwnie, w głębi duszy życzy mu śmierci. W poukładaniu na nowo życia pomaga jej siostra i przyjaciel Cooper.
Fabuła nie miała zwrotnej prędkości, ale mnie wciągnęła. Tajemnice były odkrywane stopniowo, a całości dopełniała solidna kreacja bohaterów. Niestety finał popsuł te ogólne wrażenie. Zakończenie było tak naciągane, że nie mogłoby się wydarzyć. Nie rozumiem też zachowania siostry Robyn, ani ich końcowej relacji.
To pierwszy thriller psychologiczny autorki. Źle nie było, ale rozwiązanie intrygi mogła lepiej przemyśleć.
Robyn Claymore dowiaduje się od śledczej z departamentu policji w San Francisco, detektyw Vicario, że zaginął jej były partner Julian Richardson. Choć Robyn do niedawna mieszkała z Julianem wcale nie cierpi z powodu zniknięcia mężczyzny. Wręcz przeciwnie, w głębi duszy życzy mu śmierci. W poukładaniu na nowo życia pomaga jej siostra i przyjaciel Cooper.
Fabuła...
2024-05-28
Do tej powieści zostałam nakłoniona przez koleżankę. Dzięki, Aga, było warto. Akcja książki umieszczona została w latach '90. Robaki wychodzące spod drewnianej boazerii są metaforą dla ohydnych tajemnic skrywanych przez bohaterów powieści. Wątek kryminalny mnie zaciekawił i wciągnął w wir przedstawianych wydarzeń. Intryga była dobrze przemyślana, ale całość psują opisy. W moim odczuciu są zbyt rozbudowane i jest ich za dużo.
Do tej powieści zostałam nakłoniona przez koleżankę. Dzięki, Aga, było warto. Akcja książki umieszczona została w latach '90. Robaki wychodzące spod drewnianej boazerii są metaforą dla ohydnych tajemnic skrywanych przez bohaterów powieści. Wątek kryminalny mnie zaciekawił i wciągnął w wir przedstawianych wydarzeń. Intryga była dobrze przemyślana, ale całość psują opisy. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-24
Prokurator okręgowy Randal Korn oskarża w sprawach zagrożonych karą śmierci. I je wygrywa. Doprowadza do dehumanizacji oskarżonego, by przekonać ławę przysięgłych. Umiłowanie władzy powoduje u Korna poczucie bycia panem życia i śmierci. Zabija, korzystając z przywilejów swojego urzędu. Upaja się cierpieniem. "Jest królem cel śmierci.".
Andy Dubois zostaje oskarżony o zabicie swojej koleżanki z pracy. Eddie Flynn podejmuje się obrony młodego chłopaka w sprawie, w której Korn będzie się domagał kary śmierci.
"Wartości człowieka nie mierzy się liczbą dolarów zebranych w skarbcu. Liczą się zwłoki pokonanych wrogów, jakie po sobie zostawiasz. Tak wyceniasz swoje życie. Kiedy powaliłeś na ziemię wszystkich przeciwników, a sam ciągle jesteś na nogach. Wtedy wiesz, kto jest najlepszy"
W Stanach Zjednoczonych nadal orzeka się karę śmierci. Decyzję, czy się jej domagać pozostawia się w gestii prokuratorów okręgowych. Niektórzy żądają jej w każdej sytuacji, gdy karą za przewinienie może być stracenie winnego. Taka nadgorliwość czasem wystarczy do sforsowania kary śmierci. Autor stawia tezę, że nie wszyscy straceni muszą być winni.
"Adwokat diabła" został napisany sprawnym stylem, ale jednolitym. Zabrakło zrywów akcji, plot twistów i elementu zaskoczenia. W posłowiu autor przekazał:
"Dzięki, że czytasz moje książki. Jestem ci szczerze wdzięczny. Mam nadzieję, że najlepsze z nich jeszcze nie powstały."
Tego będę się trzymać. Czekam na te "lepsze"...
Prokurator okręgowy Randal Korn oskarża w sprawach zagrożonych karą śmierci. I je wygrywa. Doprowadza do dehumanizacji oskarżonego, by przekonać ławę przysięgłych. Umiłowanie władzy powoduje u Korna poczucie bycia panem życia i śmierci. Zabija, korzystając z przywilejów swojego urzędu. Upaja się cierpieniem. "Jest królem cel śmierci.".
Andy Dubois zostaje oskarżony o...
2024-05-23
Boszzz... Co za banał... To pierwsza przeczytana przeze mnie książka, która jest jedynie zlepkiem oklepanych frazesów. Historia płaska jak naleśnik. Miałam dać trzy gwiazdki za przyzwoitą stylistykę i brak absurdów. Niestety, w ostatnim akapicie autorce udało się zamieścić brednie. Przez całą powieść główna bohaterka czuła obrzydzenie do bliskości ze swoim mężem. Przykładowo:
"— Tęsknię za tobą — zamruczał.
Położył dłonie na jej drobnych piersiach, jego pieszczoty stały się odważniejsze. W tym momencie nastrój prysł jak bańka mydlana, nagle poczuła znajomy wstręt, zniechęcenie i irytację. Skrzywiła się i machinalnie strzepnęła natrętną dłoń ze swojego ciała. Zawrzało w niej, ale nie z pożądania, tylko coraz silniejszego obrzydzenia."
A na ostatniej stronie:
"W niebieskich oczach widziała znajomy blask, ten sam, który na początku znajomości zawrócił jej w głowie i który sprawiał kiedyś, że płonęła jak pochodnia."
A co się wydarzyło między "obrzydzeniem" a "płonięciem jak pochodnia"? Otóż bohaterka dowiedziała się, że mąż ją zdradził...
Nigdy więcej takich książek. Grafomania.
Boszzz... Co za banał... To pierwsza przeczytana przeze mnie książka, która jest jedynie zlepkiem oklepanych frazesów. Historia płaska jak naleśnik. Miałam dać trzy gwiazdki za przyzwoitą stylistykę i brak absurdów. Niestety, w ostatnim akapicie autorce udało się zamieścić brednie. Przez całą powieść główna bohaterka czuła obrzydzenie do bliskości ze swoim mężem....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-22
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu "Marionetki". Przez większość książki fabuła nie bazowała na manipulacji, lecz na przemocy domowej, fizycznej i psychicznej. Jeśli już bohaterowie mieli być tytułowymi marionetkami, to pod kątem psychologicznym powinni być perfekcyjnie wykreowani. Natomiast mi nie udało się zrozumieć relacji Agnieszki z rodzicami, a szczególnie z ojcem. Finał ciekawy, ale możliwy do domyślenia.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu "Marionetki". Przez większość książki fabuła nie bazowała na manipulacji, lecz na przemocy domowej, fizycznej i psychicznej. Jeśli już bohaterowie mieli być tytułowymi marionetkami, to pod kątem psychologicznym powinni być perfekcyjnie wykreowani. Natomiast mi nie udało się zrozumieć relacji Agnieszki z rodzicami, a szczególnie z ojcem....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-20
Ostatnimi czasy Bieszczady często są wybierane przez autorów na lokalizację akcji. Również Remigiusz Mróz uległ urokowi tegoż miejsca i umieścił w nim Wiktora Forsta. Po utracie najbliższej osoby komisarz opuszcza Zakopane i Kraków i zaszywa się w dziczy. W chacie staruszki oddaje się bez reszty rozpaczy, dążąc do autodestrukcji. Przyjmuje niezliczone dawki heroiny i wszystkiego, co popadnie. Będąc pod wpływem środków odurzających, ratuje dziewczynę od gwałtu. Dotkliwie bije napastnika, ale jego kompani nie są dłużni. Forst trafia do szpitala. Wkrótce w górach zostają znalezione zwłoki dziewczyny, którą Wiktor uratował. Na jej czole znajduje się wypalony tajemniczy symbol.
W tej części Forst powstaje jak Feniks z popiołów. Wiktor-alkoholik to dużo, ale Wiktor-heroinista to za dużo. A nie tylko heroina była jego problemem. Brał różne substancje (w tym pochodne fentanylu), a nawet się nie uzależnił... Nie miał też objawów odstawienia. Potrafił się skoncentrować i rozwiązywać zagadki. Hmm, całkiem niezła reklama.
W tej części dostajemy też nowego złoczyńcę, Wojciecha Malma vel. Gorgana. Postać ciekawa, wyróżniająca się zamiłowaniem do zagadek. Autor starał się go ukazać jako najgorszego z najgorszych, jednak Gjord Hansen zrobił na mnie bardziej piorunujące wrażenie.
Po skończonej lekturze miałam ogólne wrażenie przekoloryzowania. Niezrozumiałe były dla mnie miejsca spotkań. Forst miałby znacznie większe szanse w cywilizowanych warunkach, ale nie... musiał włazić na szlaki, szczyty i tam, jako solowy obrońca sprawiedliwości, mierzyć się z kilkoma przeciwnikami. A biedny Osica i lokalna policjantka Ewelina tylko za nim biegali od jednej dziczy do drugiej i ratowali z opresji.
Do tego byłam znużona melodramatami. Wszyscy mieli problemy natury egzystencjonalnej. Za dużo tego psychologicznego rozkładania na części pierwsze swojego istnienia, problemów zawodowych, osobistych, żałoby itp.
Sensacyjny finał ciągnął się przez wiele stron, tym samym napięcie też zostało rozciągnięte. Książka nie jest zła, ale bywało lepiej. Ode mnie oczko w dół za ćpanie Forsta, które dodatkowo nie niosło konsekwencji.
Ostatnimi czasy Bieszczady często są wybierane przez autorów na lokalizację akcji. Również Remigiusz Mróz uległ urokowi tegoż miejsca i umieścił w nim Wiktora Forsta. Po utracie najbliższej osoby komisarz opuszcza Zakopane i Kraków i zaszywa się w dziczy. W chacie staruszki oddaje się bez reszty rozpaczy, dążąc do autodestrukcji. Przyjmuje niezliczone dawki heroiny i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-18
"Czasem wygodniej jest myśleć o sobie tak, jak byśmy chcieli, a nie tak, jak powinniśmy. Nie jesteśmy szczerzy w dialogu z własnym sumieniem i zgrywamy przed sobą kogoś, kim nie jesteśmy. Zakładamy maski, nawet gdy spoglądamy w lustro."
Klaus Martin jest wykładowcą etyki. Poznajemy go, podczas jego przedstawienia, eksperymentu. Czytelnik nie do końca rozumie, co się właściwie wydarzyło. Scena jest oczywista, ale grę występujących aktorów można zrozumieć dopiero w finale. W kolejnych rozdziałach czytelnik zostaje przeniesiony do wydarzeń poprzedzających nietypowy wykład, do dnia, w którym Martin zostaje wyciągnięty z zajęć przez żonę Różę, a syn Eryk nie wykazuje symptomów choroby. Jeden spacer zmienia trajektorię ułożonego, szczęśliwego życia, które odtąd wkracza na kurs kolizyjny z moralnością.
Druga perspektywa ukazuje, nie tak idealne życie nadkomisarz policji, Poli Ordo. Chce się rozwieść z mężem, a nastoletnia córka wyprowadza ją z równowagi. Czytając o poczynaniach Diany, miałam ochotę własnoręcznie rozprawić się z gówniarą.
Max Czornyj chyba wszystkich swoich czytelników przyzwyczaił do mocnych, drastycznych, makabrycznych fabuł. Historii, w których czytelnik wsiąka w umysł kolejnego zwyrodnialca. Byłam pewna, że jestem w stanie rozpoznać budowę powieści, formę i styl autora. Autor wyprowadził mnie z błędu tą książką. Nic nie było jak w dotychczasowych thrillerach spod ręki pisarza. "Wszyscy jesteśmy mordercami" zbudowana jest z "odcinków", które dodatkowo dzielą się na rozdziały. Te nie kończą się tak widocznymi cliffhangerami. Jest to znacznie subtelniejsze, a rozdziały należące do Klausa Martina oraz Poli Ordo zazębiają się, a nie urywają. Autor nie ukazuje postaci jako oczywiście złych, czy dobrych. Mają w sobie oba pierwiastki, a to, co wydaje się brutalne, opiera się na indywidualnym poczuciu moralności.
"Tak naprawdę cała ludzkość to jeden organizm zdolny do wszelkich czynów. Dobro i zło to tylko subiektywne aksjomaty."
W posłowiu autor ujął dosłownie wszystko, o czym myślałam, żeby napisać w tej recenzji. Jedyną różnicą jest to, że ja szybko zorientowałam się, że nie potrzebuje on ani jednego opisu makabry w klasycznym jej znaczeniu, by ukazać najbardziej przerażający obraz. Przerażający, bo kryjący się w mrocznych zakamarkach umysłu. Tytułem autor postawił tezę, którą na nieco ponad 300 stronach udowodnił. Pewnie zdecydowana większość, widząc tytuł, powie, że na pewno on mordercą nie jest. Każdemu, kto tak stwierdzi polecam przeczytać powieść i zweryfikować swoje przekonanie. Może się okazać, że śmierć nie jest niczym złym, a jedynie aktem łaski.
Zmieniam swoją opinię. Dotychczas uważałam, że autor najlepiej sprawdza się i jest niezrównany w tworzeniu klimatów grozy, bestialstwa, krwawych jatek. Tą książką udowodnił, że potrafi utrzymać poziom napięcia bez oczywistego motywu danse macabre.
"Czasem wygodniej jest myśleć o sobie tak, jak byśmy chcieli, a nie tak, jak powinniśmy. Nie jesteśmy szczerzy w dialogu z własnym sumieniem i zgrywamy przed sobą kogoś, kim nie jesteśmy. Zakładamy maski, nawet gdy spoglądamy w lustro."
Klaus Martin jest wykładowcą etyki. Poznajemy go, podczas jego przedstawienia, eksperymentu. Czytelnik nie do...
2024-05-14
Ze wszystkich powieści autora, które czytałam, ta podobała mi się najmniej. Nie była tak porywająca, jak dotychczasowe. Dynamika była słaba, a melodramatyczne wywody wywołały zastój akcji. To, co było przysłowiowym gwoździem do trumny, to elementy wierzeń, które zalatywały klimatem fantasy. Legenda, diabeł Borowy, który przybiera materialną postać, Polana Krwi, jako arena dla demona oraz sekciarskiej grupy lokalnych aktywistów środowiskowych, których celem była ochrona puszczy gorzowskiej "Słudzy Lasu", to dla mnie bajkopisarstwo.
„A niech największa przedawnia się wina. Polana Krwi nie zapomina. I gdy myślimy, że szczęście nam sprzyja. Polana sługów zemsty wzywa. Wzrok odwracamy na ból zadany. Płacz lasu wciąż rozrywa rany. Słudzy zaś patrzą i czekają. Aż czujność stracą ci, którzy cierpienie zadają”.
Ze wszystkich powieści autora, które czytałam, ta podobała mi się najmniej. Nie była tak porywająca, jak dotychczasowe. Dynamika była słaba, a melodramatyczne wywody wywołały zastój akcji. To, co było przysłowiowym gwoździem do trumny, to elementy wierzeń, które zalatywały klimatem fantasy. Legenda, diabeł Borowy, który przybiera materialną postać, Polana Krwi, jako arena...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-12
Czytałam dwie inne powieści autorki. Nie poczułam flow. Skuszona licznymi pozytywnymi opiniami innych czytelników postanowiłam dać jeszcze jedną szansę. Bez zmian. Nie zaiskrzyło.
"Oszukana" to powieść obyczajowa postawiona na kryminalnym fundamencie. Została jednak zakwalifikowana do gatunku thriller/sensacja/kryminał, a te oceniam przez pryzmat własnych wrażeń. Czy fabuła mnie zaciekawiła i wciągnęła? Czy potrafiła zbudować i utrzymać napięcie? Czy bohaterowie nie są płascy? I najważniejsze, czy potrafię rozszyfrować intrygę, czy to autor mnie przechytrzył? W przypadku tej powieści już sam tytuł jest spoilerem. O cóż innego może chodzić, jak nie o kobietę, która zostanie oszukana? Czytelnik już w progu dostaje wskazówkę, gdzie szukać sprawcy bałaganu. Jeśli chodzi o intrygę, w połowie książki domyśliłam się, o co chodzi. Autorka ukazywała wydarzenia w teraźniejszości, które przecinała retrospekcjami z roku 1978. Zrobiła to na tyle niezgrabnie, że zestawiła wskazówki jedna po drugiej. Wpadłam na rozwiązanie, biorąc pod uwagę pewien problem w relacji opisywanej pary z przeszłości i porównując to do obecnej sytuacji. Mój własny pomysł był tak kuriozalny, że doszłam do wniosku, że tak doświadczona autorka, nie mogła napisać takiej groteski. Mogła. Moje podejrzenia się potwierdziły. Jedna z postaci ma tak irracjonalną historię, że nie mogłaby wydarzyć się w prawdziwym życiu. Pewnych rzeczy nie da się udawać całe życie, by najbliżsi niczego się nie domyślili. Czy może da się być hetero, potem gejem, potem przejść operację zmiany płci (ta informacja padła z ust postaci, która niby zmieniła płeć, a z kolejnej wypowiedzi wynika, że nie zmieniła), potem być transwestytą, by na końcu powrócić do bycia hetero?
Teraz wrócę do początku. Akcja książki rozpoczyna się od propozycji Krystyny. Kobieta jest znaną pisarką, napisała dziesiątki romansów, ale na swoją ostatnią książkę wybrała kryminał. Namawia Milenę, swoją przyszłą synową, by pomogła jej w pisaniu. Początek oraz start współpracy nużył mnie jako czytelnika. Zawierał wiele nic nieznaczących opisów wykonywanych czynności, rozmów o kulinarnych potrawach, robienia herbatek i innych prozaicznych rzeczy. Na siłę wmawiałam sobie, dlaczego Milena zgodziła się podpisać umowę w przyszłą teściową. Krystyna była charyzmatyczna, wzbudzała respekt, peszyła młodą, nieopierzoną dziewczynę. Tyle że ta dziewczyna wcale nie była taka skromna i krystaliczna. Była cwaniarą, a taka by się nie dała tak łatwo nabrać na korzyści z tantiem. Sposób wypowiedzi dystyngowanej Krystyny był taki sam jak młodej Mileny. Dwie takie same postacie w jednej powieści nie jest zbyt kreatywne. Żeby być obiektywną, wspomnę, że gosposia Krysi, Bogusia, miała nadany inny charakter i wypowiadała się w różniący się sposób.
Wracając do elementów, które mają dla mnie znaczenie podczas czytania thrillerów czy kryminałów.
Czy fabuła mnie zaciekawiła i wciągnęła? - Nie. Najpierw nudziła, później była zbyt absurdalna.
Czy potrafiła zbudować i utrzymać napięcie? - Nie. Napięcia nie było. Nie zostało zbudowane, więc nie było czego utrzymywać.
Czy bohaterowie nie są płascy? - Byli bardzo podobni do siebie, szczególnie dwie kobiety, które były głównymi narratorkami.
Czy potrafię rozszyfrować intrygę, czy to autor mnie przechytrzył? - Rozgryzłam intrygę, choć autorka zaskoczyła mnie, że jednak napisała tak niedorzeczną historię.
Jest jeszcze jedna przyczyna, która wzbudza we mnie irytację niezależnie od gatunku. To nieścisłości i niedorzeczności. Prócz niezidentyfikowanej postaci pod względem własnego "ja", były jeszcze:
- Milena poszła do urzędu gminy, który potem nazwany był urzędem miasta;
- Urząd gminy/miasta posiada zdigitalizowane dane z roku 1969, ale żeby dowiedzieć się o późniejszych wydarzeniach Milena musiała udać się do biblioteki;
- Urzędniczki państwowe oraz kadrowa w szpitalu bardzo chętnie ujawniają i dyskutują o danych wrażliwych osób trzecich;
- początkowo nikt nie miał znać tajemnicy, wokół której zbudowana była fabuła, a potem rodzina Bogusi wiedziała o wszystkim całkiem sporo.
Na plus działa przyzwoita stylistyka.
Do trzech razy sztuka. Czwartej książki autorki nie będę czytać.
Czytałam dwie inne powieści autorki. Nie poczułam flow. Skuszona licznymi pozytywnymi opiniami innych czytelników postanowiłam dać jeszcze jedną szansę. Bez zmian. Nie zaiskrzyło.
"Oszukana" to powieść obyczajowa postawiona na kryminalnym fundamencie. Została jednak zakwalifikowana do gatunku thriller/sensacja/kryminał, a te oceniam przez pryzmat własnych wrażeń. Czy...
2024-05-09
Jest to drugi tom o losach Stelli Skalskiej, ściśle powiązany z pierwszym. Parę dni temu ponownie przeczytałam wcześniejszą część. Zrobiłam to dla odświeżenia pamięci, a okazało się, że dzięki temu widzę, że dwójka jest słabiej dopracowana. Początkowo historia bardzo mnie zaintrygowała. Wróżyła kolejną zawiłą, porywającą, pełną napięcia historię. Jedna sytuacja, mniej więcej w połowie książki, sprawiła, że intryga się rozsypała. Stało się oczywiste, co się wydarzy. Zabicie kolejnej przeszkody? To było za proste. Napięcie spadło.
Zabrakło mi kontynuacji historii z Jankiem. Wiem, że relacja między nim a Stellą była fabularnie zakończona, ale mimo wszystko w świetle wydarzeń z drugiego tomu liczyłam, że i Janek dostanie, choć na chwilę głos.
Postać Stelli nie została rozwinięta, nie ewoluowała. Nadal pracuje jako eskortka, do czego została przyuczona już w dzieciństwie, choć traktowanie jej jak przedmiot coraz bardziej doskwiera. Nadal podąża utartą ścieżką, zagłębiając się w bagnie złych decyzji. Nadal rządzi kołowrotek w zakamarkach jej umysłu, popychając ją do coraz gorszych wyborów.
Finał dość nietypowy jak dla tego autora. Zastanawiam się, co może czekać Skalską za parę lat, gdy już będzie zbyt leciwa na bycie eskortką.
Ostatnią rzeczą, która psuła odbiór, są dziwaczne określenia. Choć autor bardzo broni redakcję i korektę, biorąc całą winę na siebie, to jednak uważam, że w jego przypadku powinni zwracać baczniejszą uwagę na takie klocki, jak "plaster pizzy", czy "wargi przepocone od stresu".
Jest to drugi tom o losach Stelli Skalskiej, ściśle powiązany z pierwszym. Parę dni temu ponownie przeczytałam wcześniejszą część. Zrobiłam to dla odświeżenia pamięci, a okazało się, że dzięki temu widzę, że dwójka jest słabiej dopracowana. Początkowo historia bardzo mnie zaintrygowała. Wróżyła kolejną zawiłą, porywającą, pełną napięcia historię. Jedna sytuacja, mniej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-10
"(...) nigdy nie aresztowano nikogo z powodu morderstwa; ludzi aresztuje się dlatego, że go porządnie nie zaplanowali."
Znany scenarzysta filmowy napisał książkę. Książka nadaje się na scenariusz filmowy...
Powieść kupiłam zaraz po premierze, ale do tej pory nie złożyło mi się, by po nią sięgnąć. Z powodu zbliżającej się premiery "Roku szarańczy" przeczytałam ją teraz. Obawiałam się, że przy takiej objętości będzie w "Pielgrzymie" sporo dłużyzn. Moje obawy się potwierdziły. To, co jest zawarte w opisie wydawniczym, czyli, kobieta zamordowana w hotelu na Manhattanie, zoolog publicznie ścięty w Arabii Saudyjskiej, zwłoki dyrektora syryjskiego laboratorium badawczego z wydłubanymi oczami, trzy zwęglone ludzkie szczątki w górach w Hindukuszu, zajmuje 350 stron z 756. Autor swobodnie mógł ograniczyć o połowę objętość powieści, a to i tak by nie spowodowało straty dla całej historii, czy uszczerbku w rysach psychologicznych trzech postaci. Bo właśnie trzy postacie odgrywają główne role.
Akcja książki rozpoczyna się od znalezienia zwłok Eleonor w podrzędnym hotelu Eastside Inn. Kobieta miała podcięte gardło, została zanurzona w kwasie, nie miała twarzy oraz zębów. Ben Bradley, porucznik z wydziału zabójstw prowadzący sprawę, nie miał też świadków, ani motywu. To, co początkowo wydawało się amatorszczyzną, okazało się na tyle sprawną robotą, że na miejscu pojawił się emerytowany pracownik jednej z najtajniejszych agencji wywiadowczych Stanów Zjednoczonych. Istnieje prawdopodobieństwo, że sprawca mógł być zaznajomiony z wydaną przez niego książką o służbie w agencji wywiadowczej. W związku z bogatym doświadczeniem emerytowany agent podejmuje się kolejnego zadania. Otrzymuje narracyjny pierwszoosobowy głos, by ukazać wydarzenia z wielu lat, które doprowadziły śledczych do hotelu na Manhattanie. Przyjmuje kryptonim Pielgrzym i ściga po całym świecie przepełnionego nienawiścią Saudyjczyka Saracena, który wykorzystując swą wiedzę medyczną, zsyntetyzował wirusa ospy prawdziwej i postanowił zaatakować nim Stany Zjednoczone.
Postać Pielgrzyma nie wzbudziła we mnie nawet krzty sympatii. Jest irytujący, narcystyczny, próżny, przekonany, że jest najlepszym agentem na świecie. Autor wielokrotnie to podkreślał, pisząc np. "Przed laty był znany był jako Jeździec Niebieskiej. To prawdopodobnie najlepszy agent wywiadu w historii świata.". Powieść odebrałam, jakby ktoś wrzucił Jamesa Bonda w Mission Impossible. Nie było rzeczy, której bohater by nie wykonał, pobił rekord w wytrzymałości podczas tortur i w dodatku urodził się w czepku, bo cała reszta była zlepkiem przypadku, szczęścia i zarządzenia losu.
Jak dla mnie jest to rozwleczony scenariusz filmowy. Na razie nie mam ochoty czytać "Roku szarańczy".
"(...) nigdy nie aresztowano nikogo z powodu morderstwa; ludzi aresztuje się dlatego, że go porządnie nie zaplanowali."
Znany scenarzysta filmowy napisał książkę. Książka nadaje się na scenariusz filmowy...
Powieść kupiłam zaraz po premierze, ale do tej pory nie złożyło mi się, by po nią sięgnąć. Z powodu zbliżającej się premiery "Roku...
2024-05-04
Pierwsze dwa tomy serii o komisarz Oldze Balickiej były naszpikowane intrygami, tajemnicami, problemami zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym bohaterów. Kolejne trzy części były albo ubogie obyczajowo, albo wątki kryminalne nie zostały należycie rozwinięte. Ten tom mnie zaciekawił pod względem rozwoju akcji, ale w życiu bohaterów niewiele się zmieniło.
"Części zamienne" oceniam jako słabsze od dwóch pierwszych tomów, ale lepsze od kolejnych trzech.
Pierwsze dwa tomy serii o komisarz Oldze Balickiej były naszpikowane intrygami, tajemnicami, problemami zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym bohaterów. Kolejne trzy części były albo ubogie obyczajowo, albo wątki kryminalne nie zostały należycie rozwinięte. Ten tom mnie zaciekawił pod względem rozwoju akcji, ale w życiu bohaterów niewiele się zmieniło.
"Części...
2024-05-03
Podczas biegu przez Dwernik Kamień Agata zostaje zaatakowana. Spada, jest ciężko ranna, ale żyje i gubi napastnika. Przytomność odzyskuje w bieszczadzkiej chacie. Pustenikiem tam mieszkającym, jej wybawicielem, okazuje się Piotr Wencel. Kobieta odkrywa, że jest to znany autor kryminałów, który po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, zaszył się w Wilczej chacie.
Właścicielka pensjonatu, w którym zatrzymała się Agata, zwraca się do swojego partnera, policjanta Jana Jędrusika, by ten wszczął poszukiwania biegaczki. Ma złe przeczucia, gdyż od trzech lat ukazuje jej się w oknie twarz bladego mężczyzny.
Ależ mi autor dostarczył sinusoidę emocjonalną. Tak jak jego bohaterka gubiła się w gąszczu własnych rozmyślań i wniosków, tak i ja się gubiłam. Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. Chociaż ciągłe zmiany decyzji, które podejmowała bohaterka nie do końca były dla mnie zrozumiałe, to i tak nie przeszkadzało mi to w odbiorze. Prócz świetnie skonstruowanych rysów psychologicznych autor dostarczył niekonwencjonalną historię przyprawiającą o dreszcze. Brakuje mi słów do opisania własnych wrażeń, więc wykorzystam słowa autora:
"To, jak on opisuje te wszystkie zbrodnie, te jego pomysły... normalny człowiek nie jest w stanie tego wymyślić. Kiedy czytałam opisy tortur, to zdawało mi się, że jestem jednocześnie katem i ofiarą, widziałam każdą kroplę krwi, słyszałam jęki i krzyki ofiar. Cierpiałam z nimi, a z niektórymi umierałam. (...) Czasem czujesz obrzydzenie, niesmak, strach, współczucie wyciskające łzy z oczu, ale musisz przewrócić kolejną stronę. Po prostu jesteś z bohaterami na dobre i złe, jakbyś miał świadomość, że możesz wpłynąć na ich los, że ich uratujesz, a jeśli przestaniesz czytać, porzucisz lekturę, to bohaterowie zostaną bez ratunku i to ty skazujesz ich na taki los."
Na łamach swojej powieści odnosi się do dysputy toczącej się w przestrzeni medialnej dotyczącej zdrowia psychicznego autorów. Puszcza sarkastyczne oczko do hejterów, którzy w swoich teoriach spiskowych twierdzą, że "szczególnie ci od kryminałów to zwyczajni psychole, tylko nóż zamienili na długopis".
"Doszłoby do podobnego romantyzowania zbrodni jak w przypadku literatury obozowej, dotykającej tematyki Holokaustu. O tym powinno się pisać tylko historycznie, w oparciu o twarde fakty, bez wstawek romantycznych czy literackich. Sucho, podkreślając tylko skalę zbrodni, jaka tam miała miejsce. W każdym innym przypadku autor pluje na wszystkie ofiary i zasila dzięki nim konto bankowe."
"Przestańmy romantyzować seryjnych morderców. "
W posłowiu autor zaznaczył, że słowa wypowiadane przez bohaterów nie są jego poglądami, a tylko słowami zaczerpniętymi od komentujących. Według mnie hodowle psychopatów i zwyrodnialców w głowach autorów nie mają absolutnie żadnego wpływu na narodziny seryjnych morderców. Ilu ze wspomnianych seryjniaków twierdzili, że do zabójstw popchnęła go przeczytana książka? Jak napisał autor w posłowiu: "Nieustannie szukamy inspiracji tam, gdzie są łzy i smutek, czerpiemy radość z opisywania zbrodni, działań mordercy, mnożymy ofiary. A Wy to czytacie i wszyscy dobrze się przy tym bawimy.". To jest najtrafniejsza konkluzja.
"Dał jej mały punkt zaczepienia, malutki haczyk wbity w skałę zwątpienia. Można na takim powiesić kilka ton nadziei, czyż nie?"
"Pisarz to taki gość, który jest swoim największym fanem i tak bardzo nie może się doczekać kolejnej książki ulubionego autora, że sam ją musi napisać."
Podczas biegu przez Dwernik Kamień Agata zostaje zaatakowana. Spada, jest ciężko ranna, ale żyje i gubi napastnika. Przytomność odzyskuje w bieszczadzkiej chacie. Pustenikiem tam mieszkającym, jej wybawicielem, okazuje się Piotr Wencel. Kobieta odkrywa, że jest to znany autor kryminałów, który po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, zaszył się w Wilczej chacie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-02
Autor jest młodym człowiekiem, specjalistą w branży IT, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki jako pisarz. Jest to fakt, od którego postanowiłam zacząć, gdyż jego dojrzały styl zasługuje na podkreślenie. Potrafi zbudować i utrzymać napięcie, zaintrygować czytelnika, prostotą wciągnąć w świat, który dla większości jest obcy, ale sam dobrze zna. Mowa o sztucznej inteligencji, która jest tematem przewodnim tej powieści. Zagadnienie bardzo aktualne, jak również kontrowersyjne. Jak daleko może się posunąć? Czy może stać się sprawcą dramatycznych wydarzeń?
Autor zmienia narrację, która w zależności, czyją perspektywę przedstawia, jest pierwszo- lub trzecioosobowa. To również uważam za atut i oznakę dojrzałości literackiej. W powieści znalazło się sporo opisów dotyczących głównie psychologicznego aspektu. Osobiście uważam, że filozofowania było zbyt dużo, gdyż nieznacznie obniżało to napięcie.
W finale autor całkowicie odwrócił optykę. Drugi thriller i drugie zaskoczenie. Brawo.
Autor jest młodym człowiekiem, specjalistą w branży IT, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki jako pisarz. Jest to fakt, od którego postanowiłam zacząć, gdyż jego dojrzały styl zasługuje na podkreślenie. Potrafi zbudować i utrzymać napięcie, zaintrygować czytelnika, prostotą wciągnąć w świat, który dla większości jest obcy, ale sam dobrze zna. Mowa o sztucznej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-30
Przeczytane ponownie. Za drugim razem zwróciłam uwagę na szczegóły, które umknęły mi za pierwszym. Kolejnej oceny nie daję, wklejam tylko wcześniejszą opinię:
Stella to młoda dziewczyna straszliwie doświadczona przez los i błędy innych. Sama również kroczy utartą już ścieżką, zatapiając się w bagnie złych decyzji i poddając kołowrotkowi w głowie. Fabuła to zawiły splot przeciwności losu i jeszcze bardziej pokręconych, psychopatycznych umysłów. Jak zwykle w przypadku Adriana wyszło wybornie.
Przeczytane ponownie. Za drugim razem zwróciłam uwagę na szczegóły, które umknęły mi za pierwszym. Kolejnej oceny nie daję, wklejam tylko wcześniejszą opinię:
Stella to młoda dziewczyna straszliwie doświadczona przez los i błędy innych. Sama również kroczy utartą już ścieżką, zatapiając się w bagnie złych decyzji i poddając kołowrotkowi w głowie. Fabuła to zawiły splot...
Carmen Rodríguez profilowania kryminalistycznego nauczyła się w Maladze. Teraz dołącza do wydziału kryminalnego policji w Jeleniej Górze. W jaskini Czerwona Jama w Szklarskiej Porębie zostają znalezione zmaltretowane zwłoki kobiety. Carmen ma wspomóc zespół w znalezieniu sprawcy.
Przeczytałam większość książek spod pióra autorki. Ten thriller uważam, za jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy. Rewelacyjnie poprowadzona intryga, w której tropy są dozowane w taki sposób, że napięcie sukcesywnie rośnie, nie pozwalając oderwać się od historii. Kreacja Carmen bardzo przypadła mi do gustu. Kobieta nie odpuszcza. Przenosi się z Hiszpanii, by uciec przed przeszłością... A może by ją odnaleźć?
Autorka dała poznać swoją lekką stylistykę już we wcześniejszych powieściach, która w tej tylko dopełniała efektu wow. Liczę, że historia Carmen Rodríguez będzie kontynuowana.
Carmen Rodríguez profilowania kryminalistycznego nauczyła się w Maladze. Teraz dołącza do wydziału kryminalnego policji w Jeleniej Górze. W jaskini Czerwona Jama w Szklarskiej Porębie zostają znalezione zmaltretowane zwłoki kobiety. Carmen ma wspomóc zespół w znalezieniu sprawcy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzeczytałam większość książek spod pióra autorki. Ten thriller...