-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2024-05-13
2024-04-30
Jerzy Zagórski, zapomniany żagarysta, ukryty w cieniu Czesława Miłosza.
W swojej liryce często pokazuje sprzeczność, rozdarcie i dwoistość natury człowieka, i rzeczy.
Poeta, we wstępie do tego wydania „Poezji wybranych”, napisał: „Poezja nie należy do sztuk mających dostarczać wrażeń jednorazowych, lecz do tych, których zadaniem jest swoją wartość przenieść w czasie. Poezja ma utrwalać w pamięci”.
I ja sięgnęłam po ten tomik, by przypomnieć sobie i utrwalić w pamięci mój ulubiony wiersz Zagórskiego, „Pióropusz”, w jego oryginalnym i pełnym brzmieniu.
Przy okazji odkryłam „Neandertalczyka” i „Czas Lota”. A że Zagórski to mistrz tworzenia liryki, w której słowa brzmią, najlepiej czytać go głośno.
„Pióropusz” (fragmenty)
[…]
Wszystko, co piękne jest przemija.
Ponad rzekami mosty nocą,
Światła płynące z biegiem wody
I te, co stojąc w niej migocą,
Odbite w rzece miast ogrody,
Gdy chwilę z falą się szamocą,
A powiew wiatru je zabija.
Idąc przez świat przemierzasz noce
Świateł krzesanych ludzką ręką.
O szczyty nieba załopoce
Rakieta strugą ognia cienką.
[…]
Jerzy Zagórski, zapomniany żagarysta, ukryty w cieniu Czesława Miłosza.
W swojej liryce często pokazuje sprzeczność, rozdarcie i dwoistość natury człowieka, i rzeczy.
Poeta, we wstępie do tego wydania „Poezji wybranych”, napisał: „Poezja nie należy do sztuk mających dostarczać wrażeń jednorazowych, lecz do tych, których zadaniem jest swoją wartość przenieść w czasie. Poezja...
2024-03-27
„Bal w operze” sam wpadł mi dzisiaj w ręce, a że to „krócizna”, to naprawdę zajął mi tylko jedną pustą chwilę. Czytałam go już nie raz i nie dwa, a i tak największe wrażenie zrobił na mnie bardzo dawno temu, gdy oglądałam inscenizację na jego podstawie, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w wykonaniu Teatru Muzycznego z Wrocławia. Wtedy też, najbardziej przemówiła do mnie apokaliptyczna wymowa „Balu…” i chyba wówczas dotarł do mnie jego przerażający sens.
Mistrzowska wirtuozeria słowa Tuwima za każdym razem mnie onieśmiela. Nieodmiennie zaś wzbudza obrzydzenie, zarazem przyciągając do siebie jak magnes, gargantuiczna część czwarta:
„Przy bufecie – żłopanina,
parskanina, mlaskanina,
Burbon z młodym Rastakowskim
Serpentynę flaków wcina,
Na talerzu Donny Diany
Ryczy wół zamordowany…”.
Warto przeczytać. Ku przestrodze i ku opamiętaniu.
I jeszcze poniżej inne próbki maestrii słowa i znaczenia.
„Na żelaznym balkonie
Łbem na dół wisi zając,
Łąkę przewróconą
Jeszcze oglądając”.
*****************
„Adiutanci poczynań i działań, i dziejów,
Atakują Verdun, atakują Pociejów,
Płyną na Celebes transatlantykiem
I płyną rynsztokiem ulicy Dzikiej.
Bułka – grosz,
Wojna – miliard:
Cyk!
Buch!
Zgierz:
Asyria.
„Silni jednością,
Silni wolą,
Czuj
Duch”:
IDE
OLO”.
„Bal w operze” sam wpadł mi dzisiaj w ręce, a że to „krócizna”, to naprawdę zajął mi tylko jedną pustą chwilę. Czytałam go już nie raz i nie dwa, a i tak największe wrażenie zrobił na mnie bardzo dawno temu, gdy oglądałam inscenizację na jego podstawie, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w wykonaniu Teatru Muzycznego z Wrocławia. Wtedy też, najbardziej przemówiła do mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-13
Problematyka 23. utworów w tym niewielkim zbiorku krąży wokół obrachunku z przeszłością Niemiec. Jakie wartości pozostały po wojnie dla ówczesnego człowieka? Jak w tym powojennym świecie żyć? Wiersze Bachmann to przede wszystkim ocena sytuacji w jakiej znalazła się ludzkość po światowym kataklizmie jakim była wojna.
Dla mnie, była to bardzo wymagająca, trudna i nie do końca zrozumiała poezja. Pewnie dlatego, że odległa i mocno zanurzona w powojennej rzeczywistości Austrii i Niemiec. Mimo próby oswojenia kontekstu historycznego, nie miałam tej ulotnej, intymnej przyjemności przeżywania tego, co Bachmann chciała przekazać swojemu lirycznemu odbiorcy. Niekiedy, żeby czuć, trzeba jednak rozumieć.
Najbardziej współgrały ze mną te fragmenty:
Z wiersza „Paryż”
„Co będzie, gdy my, odurzeni
tęsknotą za domem aż po wymykające się włosy,
pozostaniemy tutaj i będziemy się pytać: co będzie,
kiedy przetrwamy piękno?
Z wiersza „Po tylu latach”
„Miłości jest dany triumf, śmierć ma także swój,
I czas, i przyszłości czas.
Nasz jest tylko znój.
Tylko gwiazdy zaćmione wokoło. Odblask, milczenie.
Ale pieśń przerośnie nas
ponad pył istnienia.
Problematyka 23. utworów w tym niewielkim zbiorku krąży wokół obrachunku z przeszłością Niemiec. Jakie wartości pozostały po wojnie dla ówczesnego człowieka? Jak w tym powojennym świecie żyć? Wiersze Bachmann to przede wszystkim ocena sytuacji w jakiej znalazła się ludzkość po światowym kataklizmie jakim była wojna.
Dla mnie, była to bardzo wymagająca, trudna i nie do...
2023-03-31
O Paulu Celanie nie wiedziałam nic do momentu sięgnięcia po jego wiersze. Nic, poza tym, że jego twórczość znalazła się na liście 100 najlepszych książek Norweskiego Klubu Książki.
Moją uwagę przykuły dwa stwierdzenia dotyczące autora. Pierwsze, że poeta to „bezpaństwowiec ze schedą Austro – Węgier”, a drugie, że jest „lirycznym odpowiednikiem Kafki”.
I wiersze pokazują ten roztrzaskany świat. Krzyczącą samotność, wykorzenienie, brak poczucia bezpieczeństwa i wielkie tym wszystkim zmęczenie. Czytamy o zagładzie, śmierci, masowych grobach i ulotnych duszach. Poczułam pokrewieństwo poszczególnych wierszy Celana fragmentami „Nadchodzącego chłopca” Han Kang.
Mocne wrażenie zrobiła na mnie „Fuga śmierci”, „Tenebrae” i „Psalm”, ale najpiękniejszym wierszem są dla mnie „Pola”.
„Pola”
Zawsze ta jedna, topola
Na krańcach myśli.
Zawsze ten palec, co sterczy
Na miedzy.
Daleko przed nim
waha się bruzda w wieczorze.
Jednakże chmura:
Wędruje.
Zawsze to oko.
Zawsze to oko, którego powiekę
Otwierasz przy blasku
Opadłym jego bliźniaka.
Zawsze to oko.
Zawsze to oko, którego spojrzenie
Tę jedną osnuwa, topolę
PS Przejęta i zafascynowana wierszami Celana, ale też nierozumiejąca ich wystarczająco, sięgam właśnie po „Tam, za kasztanami jest świat” obszerną biografię poety.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
O Paulu Celanie nie wiedziałam nic do momentu sięgnięcia po jego wiersze. Nic, poza tym, że jego twórczość znalazła się na liście 100 najlepszych książek Norweskiego Klubu Książki.
Moją uwagę przykuły dwa stwierdzenia dotyczące autora. Pierwsze, że poeta to „bezpaństwowiec ze schedą Austro – Węgier”, a drugie, że jest „lirycznym odpowiednikiem Kafki”.
I wiersze pokazują...
2024-01-27
"Eugeniusz Oniegin" w moich prywatnych rankingach plasuje się w pierwszej dziesiątce ulubionych lektur, ale zawsze, gdy czytam go ponownie od razu trafia na szczyt tej listy. Czytanie go sprawia mi szaloną przyjemność. Przyjemność obcowania z dziełem doskonałym.
Uwielbiam to, jak Puszkin lekko, swawolnie, żartobliwie i ironicznie wiedzie nas wespół z bohaterem przez jego udręczone spleenem życie. Te obyczajowe obrazki, myśli i zachowanie Eugeniusza, który beznadziejnie marnotrawiąc najlepsze swoje lata dostaje w końcu za swoje, wzbudzają we mnie spore emocje. Najpierw mam satysfakcję, bo w końcu mu się należało, ale ostatecznie… żal mi go. A Tatiany żal mi jeszcze bardziej, bo tylko pozornie wydaje się, że to ona jest wygrana w pogoni za szczęściem.
Do tej pory czytałam Oniegina zawsze w przekładzie Ważyka, który uważam za całkiem niezły. Tym razem poeta połączył siły z Tuwimem, który przetłumaczył trzy pierwsze rozdziały poematu. Przekład Tuwima jest zdecydowanie bardziej świeży, żywiołowy i dźwięczny. Jest w nim więcej jedno i dwusylabowych słów, i właśnie dzięki nim tekst jest dynamiczny. Są jednak zwroty i frazy, które według mnie lepiej brzmią u Ważyka.
Krótki fragment do porównania.
Adam Ważyk
„Bolączka – czas już jej przyczynę
Odciąć od zwykłych bajd i andron –
We mgle londyńskiej zwana splinem
A po rosyjsku prościej: chandrą,
Opanowała go po trochu;
Nie popróbował, Bogu dzięki,
Pozbyć się życia z własnej ręki,
Ale do świata całkiem ochłódł
Jak Czajld Harold i bez pamięci
Snuł się po domach – mroczny gość:
Nic go nie bawi, nic nie nęci,
Nawet bostona ma już dość,
Nie biorą go światowe plotki,
Zachęty znak ni uśmiech słodki”.
Julian Tuwim
Tak popadł w stan, którego przyczyn
Powinien wreszcie dociec świat,
Stan, który spleenem zwą Anglicy;
A prościej: w ruską chandrę wpadł;
Choć nie próbował, Bogu dzięki,
Śmierć sobie zadać z własnej ręki
(Bo niechęć miał do takich prób),
Lecz jak Childe Harold i jak grób
Był chłodny, smutny i posępny;
Na salonowych plotek gwar,
Na wist, na czułych spojrzeń żar,
Na wszystko wokół obojętny,
Milczący, niewzruszony widz,
Nie widział, zda się, nic a nic”.
"Eugeniusz Oniegin" w moich prywatnych rankingach plasuje się w pierwszej dziesiątce ulubionych lektur, ale zawsze, gdy czytam go ponownie od razu trafia na szczyt tej listy. Czytanie go sprawia mi szaloną przyjemność. Przyjemność obcowania z dziełem doskonałym.
Uwielbiam to, jak Puszkin lekko, swawolnie, żartobliwie i ironicznie wiedzie nas wespół z bohaterem przez jego...
2024-01-26
Przez ostatnie pół roku czytałam i zachwycałam się słowami Jonasza Kofty, a przede wszystkim „wrażliwością nad ich barwą ” - jak Ryszard Marek Groński określał podejście Kofty do słowa właśnie.
W tym zbiorze, z tych najbardziej znanych i rozpoznawalnych, znalazły się:
Futbol, futbol, futbol, Jej portret, Kwiat jednej nocy, Łezka do łezki, Mury Jerycha, Pamiętajcie o ogrodach, Popołudnie, Radość o poranku, Samba przed rozstaniem, Song o ciszy, Śpiewać każdy może, Wakacje z blondynką, Z tobą chcę oglądać świat.
Szlagiery szlagierami, jednak w tym zbiorze 235. utworów poety/tekściarza, co rusz trafia się na wspaniałą poezję. I liryczną, i obyczajową, i ironiczną, i sarkastyczną, i refleksyjną.
Bardzo ludzką. Bliską życiu.
Są tam też słabsze utwory, jak to w przypadku takich zbiorów bywa, jednak nieszablonowość kompozycji, trafność metafor i gra słów robi bardzo dobre wrażenie końcowe.
A tu jeden z (naprawdę wielu) moich ulubionych:
„Guide”
Do twoich oczu przykładam uliczkę
Co w bok uciekła tunelem kasztanów
Jesteś przyjezdna, ja jestem tubylcem
Pamięcią w płyty chodnika wpisanym
Oto i zakręt
Tutaj lato zwalnia
Labirynt wiatrów tężeje na udach
Błogosławiona zapachów kopalnia
Błogosławiona nuda
Do twoich kroków przykładam ziarenka
Osypujące czas zwietrzałych tynków
Żegnaj na zawsze
Stąd prosto dojdzie pani do rynku
Nie potrafię się powstrzymać. 🫣
Drugi:
„Słoneczniki”
Kocha malarstwo jakiś bogacz
Przez chwilę cały świat był zdziwiony
Kupił „Słoneczniki” Van Gogha
Za funtów 22 miliony
Van Gogh niestety nic z tego nie ma
Żył krótko, w biedzie, rudzielec głupi
I myśl ta nie na temat
Bo co finanse mają do sztuki
Geniusze rzadko są bogaci
Jak umrą, kiedyś ich kupicie
Bo na tym świecie zawsze się płaci
Jedni pieniędzmi, drudzy życiem
Przez ostatnie pół roku czytałam i zachwycałam się słowami Jonasza Kofty, a przede wszystkim „wrażliwością nad ich barwą ” - jak Ryszard Marek Groński określał podejście Kofty do słowa właśnie.
W tym zbiorze, z tych najbardziej znanych i rozpoznawalnych, znalazły się:
Futbol, futbol, futbol, Jej portret, Kwiat jednej nocy, Łezka do łezki, Mury Jerycha, Pamiętajcie o...
2023-12-20
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z języka akadyjskiego.
Epos o Gilgameszu jest najstarszym znanym poematem epickim, powstałym blisko pięć tysięcy lat temu, a tytułowy bohater utożsamiany jest z historycznym królem Uruk. Do dzisiaj poznanych zostało 70 fragmentów utworu, co stanowi 50-60% oryginalnego tekstu. Według badaczy najciekawsza jest treść jedenastej tabliczki eposu z opisem potopu, ponieważ wyprzedza ona jego biblijny opis.
Sam epos zawiera wiele archetypicznych motywów: przyjaźni, rywalizacji, walki, drogi, śmierci, na których opiera się przecież także współczesna literatura.
Trudno jest mi ocenić ten utwór, bo z jednej strony palma pierwszeństwa i „ciężar” historycznoliteracki oraz antropologiczny jakie na nim spoczywają, czynią go dziełem ponad dziełami. Pospolity czytelnik, do których też się zaliczam, chcąc jedynie poznać ten utwór, szybko się zniechęci „odbijając się” od języka i niemodnych dzisiaj oraz nieżyciowych treści.
Jednak, mimo że lektura była wymagająca, bardziej poznawcza niż rozrywkowa, mam ogromną satysfakcję z sięgnięcia po nią chociażby dlatego, że jest to literackie praźródło, o którym warto było się dowiedzieć.
@PanKracy dziękuję za współczytanie i mentalne wsparcie.
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-18
Z tych trochę ponad dwudziestu tomików wierszy Wierzyńskiego zawartych w tej antologii, tylko trzy sprawiły, że czułam prawdziwą radość i przyjemność czytania.
Są to dwa pierwsze i zarazem najwcześniejsze zbiory: „Wiosna i wino”, „Wróble na dachu” i trzeci, utrzymany w sportowym duchu i kunsztownej formie - „Laur olimpijski”.
Uwielbiam wszystkie wiersze z pierwszych dwóch zbiorków, bo dla mnie są suplementem mojego samopoczucia i nastroju. Nasycone nieokiełznaną, szaleńczą, zwariowaną i co najlepsze udzielającą się czytelnikowi afirmacją życia. Afirmacją życia, dla samego życia. Po prostu.
Bardzo trudno jednak przekazać tę wszechogarniającą radość poprzez prozę opinii.
Niech jej, tej radości delegatem będzie wiersz.
„Na łące”
Leżę na łące,
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
To pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?
Z tych trochę ponad dwudziestu tomików wierszy Wierzyńskiego zawartych w tej antologii, tylko trzy sprawiły, że czułam prawdziwą radość i przyjemność czytania.
Są to dwa pierwsze i zarazem najwcześniejsze zbiory: „Wiosna i wino”, „Wróble na dachu” i trzeci, utrzymany w sportowym duchu i kunsztownej formie - „Laur olimpijski”.
Uwielbiam wszystkie wiersze z pierwszych...
2023-06-16
„Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno”
Bardzo refleksyjny, ale zarazem wymagający był ten mój powrót do poezji Lechonia.
Nie wiem czy to potoczne określnie – „na bogato” spodobałoby się poecie na podsumowanie jego twórczości, ale mnie, właśnie ono od razu jako pierwsze przyszło na myśl.
Bo jego poezja gęsta jest od nawiązań, aluzji i odniesień, przede wszystkim do tradycji romantycznej.
Ornamenty słów i metaforyczne wizje przy teatralnych sceneriach – taka to poezja i taki poeta.
Uwielbiam tytuły tomików Lechonia. Każdy z nich jest jak kurtyna, która nim zaprosi na spektakl pozostawia pod powiekami niezatarty, tajemniczy i symboliczny obraz: "Karmazynowy poemat", "Srebrne i Czarne", "Lutnia po Bekwarku", "Aria z kurantem", "Marmur i róża".
„Od żalu nie uciekniesz, nie ujdziesz goryczy,
I każda twa pociecha – to widmo przeszłości.
Ach! Czegóż się spodziewa i na cóż to liczy
Każdy z nas, co na tyle patrzał nikczemności?
I tylkoś jest zdziwiony, że jeszcze cię wzrusza
To drzewo całe w kwiatach, różowy wschód słońca,
I żyjesz, aby twoja nieśmiertelna dusza,
Co dane jej przecierpieć, cierpiała do końca.
Cóż z tego, że, coś kochał – przemija jak dymy,
Że po tych co odchodzą, żal serce ci tłoczy.
My z starym Sofoklesem spokojnie patrzymy
Na ten widok, na który chciałbyś zamknąć oczy”
„Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno”
Bardzo refleksyjny, ale zarazem wymagający był ten mój powrót do poezji Lechonia.
Nie wiem czy to potoczne określnie – „na bogato” spodobałoby się poecie na podsumowanie jego twórczości, ale mnie, właśnie ono od razu jako pierwsze przyszło na myśl.
Bo jego poezja gęsta...
2023-04-15
Czytałam sonety w przekładzie Barańczaka, który we wstępie wspaniale wprowadza czytelnika w genezę powstania utworów i pokrótce omawia dotychczasowe pomysły interpretacyjne innych badaczy.
Sonetów jest sto pięćdziesiąt cztery, ale największe wrażenie zrobiło na mnie tych pierwszych sto dwadzieścia sześć, dedykowanych pewnemu nieznanemu nam, czytelnikom, młodzieńcowi, którego poeta wielbi i adoruje, jest o niego zazdrosny i autentycznie cierpi z powodu niemożności bycia z ukochanym.
Te sonety to dramat kochanka, trawionego tkliwą miłością, ale i gwałtowną namiętnością. Pełne są seksualnych podtekstów i dwuznacznych aluzji. Przesycone goryczą, żalem, rozpaczą spowodowaną życiem w cieniu i oddali od obiektu westchnień.
Dzięki sonetom inaczej spoglądam na perypetie miłosne i zamianę ról w „Wieczorze Trzech Króli” i innych podobnych mu szekspirowskich komediach, bo ta rubaszność, aluzyjność, niewybredne żarty o erotycznym podłożu wydają się mieć źródło właśnie w sonetach.
Mimo wszystko, trzeba się w nie „wgryźć”, no chyba, że chce się je czytać bez kontekstu biograficznego i historycznoliterackiego, tylko jako „wiersze o miłości”.
Dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie, bo wcześniej sonetów Szekspira raczej nie czytałam albo nie pamiętam, bym czytała je pod takim kątem. Dużą pomocą w ich zrozumieniu na pewno były przeczytane w zeszłym roku wszystkie komedie dramatopisarza. Dzięki temu perspektywa się poszerzyła.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
Czytałam sonety w przekładzie Barańczaka, który we wstępie wspaniale wprowadza czytelnika w genezę powstania utworów i pokrótce omawia dotychczasowe pomysły interpretacyjne innych badaczy.
Sonetów jest sto pięćdziesiąt cztery, ale największe wrażenie zrobiło na mnie tych pierwszych sto dwadzieścia sześć, dedykowanych pewnemu nieznanemu nam, czytelnikom, młodzieńcowi,...
2023-03-25
Zbiór tych osiemnastu romanc Lorki gatunkowo przypominających ballady, ale inne niż te Mickiewiczowskie, zadziwił mnie siłą swego magnetyzmu.
Każda romanca, to inna liryczna opowieść. Metaforyczna i symboliczna. Pełna zieleni, szczególnie tej, widzianej w srebrzystych refleksach księżyca. Niektóre romance dzieją się na pograniczu jawy i snu, inne są bardziej wyraźne. Są kwiaty, jest morska toń, światło księżyca i noc z przyczajonym cieniem i srebrnymi błyskami noża lub szpady.
Są to obrazy cygańskiego życia na granicy, na krawędzi. Życia naznaczonego nieszczęściem i śmiercią. Fatalizm i poczucie nieuchronności przeznaczenia ciąży na Cyganie pragnącym tylko szczęścia, wolności, miłości. On wie, że nie będą mu one dane.
Możliwe, że Lorca swoje życie utożsamiał z takim cygańskim losem. Jemu także nie było dane żyć długo i w pełni szczęśliwie.
Mnie „Romacero cygańskie” będzie zawsze kojarzyć się z zielenią, bo jakże inaczej.
Poniżej fragment mojej ulubionej „Romancy lunatycznej”.
„Zielonej pragnę zieleni.
Pnie zielone. Wiatr zielony
Koń na stromym zboczu gór
i okręt na morskiej toni.
Ona, cieniem przepasana,
śni wsparta o balustradę,
zieleń ciała, włosów zieleń,
w oczach srebro lodowate.
Zielonej pragnę zieleni.
Cygański księżyc jej świeci,
rzeczy ją widzą, lecz ona
Nie może ujrzeć tych rzeczy”.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
Zbiór tych osiemnastu romanc Lorki gatunkowo przypominających ballady, ale inne niż te Mickiewiczowskie, zadziwił mnie siłą swego magnetyzmu.
Każda romanca, to inna liryczna opowieść. Metaforyczna i symboliczna. Pełna zieleni, szczególnie tej, widzianej w srebrzystych refleksach księżyca. Niektóre romance dzieją się na pograniczu jawy i snu, inne są bardziej wyraźne. Są...
2023-03-31
Mimo iż podczas czytania wierszy Poniedzielskiego „słyszę jego głos w każdym słowie. I jego milczenie w przerwach między słowami”, tak samo jak Jerzy Bralczyk, to chyba wolę twórcę Poniedzielskiego słuchać na jawie.
Ale kilka uśmiechów i półuśmiechów się pojawiło.
Te utwory, które polubiłam to otwierający zbiór utwór „A szczęście?”, a potem „Ostrzeżenie egzystencjalne”, „Powiew wolności”, „Mowo polska” i „Chodzi mi o to”.
A gdy dotarłam do utworu „Gram za gram”, z którego wziął się tytuł tego zbioru uświadomiłam sobie, że znam ten utwór z repertuaru Michała Bajora.
I według mnie, utwory Poniedzielskiego zaśpiewane – zyskują.
Tak naprawdę, to, co kto lubi. Ja poczułam podczas czytania przesyt i to zaważyło na ocenie.
„Powiew wolności”
Bo…
Wolność
to nie jest cel
nie adres
nie przystań
bo Wolność
To taka musi być
By móc
Z niej nawet nie skorzystać
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
Mimo iż podczas czytania wierszy Poniedzielskiego „słyszę jego głos w każdym słowie. I jego milczenie w przerwach między słowami”, tak samo jak Jerzy Bralczyk, to chyba wolę twórcę Poniedzielskiego słuchać na jawie.
Ale kilka uśmiechów i półuśmiechów się pojawiło.
Te utwory, które polubiłam to otwierający zbiór utwór „A szczęście?”, a potem „Ostrzeżenie egzystencjalne”,...
1997-01-01
1996-01-01
1993-01-01
2022-11-13
Jakże się cieszę, że w końcu, że nareszcie po wielu, wielu latach uzupełniłam romantyczną wyrwę i wyeliminowałam mój najodleglejszy literacki wyrzut sumienia, czyli przeczytałam utwory Goszczyńskiego.
Nie na darmo to nazwisko i ciekawa biografia zapadły mi w pamięć jeszcze w szkole, jednak gdy minął szkolny czas romantyków, coraz trudniej było mi sięgnąć po te specyficzne uduchowione i pełne niezrozumiałego (dzisiaj) żaru dzieła.
Wydawało mi się, że ich czas przeminął. Bezpowrotnie.
Na szczęście dzięki uhonorowaniu romantyzmu polskiego i wytypowaniu go na patrona roku 2022, za punkt honoru postawiłam sobie przeczytanie dwóch utworów Goszczyńskiego, których tytuły miałam od lat wyryte w pamięci. Jednym z nich jest właśnie „Zamek kaniowski”.
Cóż to za niezwykły poemat!
Tak jak w „Marii” Malczewskiego przenosimy się na wschodnie rubieże, które odmalowane są wspaniałym, obrazowym językiem płynącym z głębi duszy i dziecinnych oraz młodzieńczych wspomnień pisarza.
Jest tam nieszczęśliwa miłość, zdrada, głos puszczyków, upiór, obłąkanie, pieśń ślepego lirnika i jest zemsta.
I okrutna, złowroga i krwawa koliszczyzna ze święconymi na rzeź nożami.
Jakimś specjalnym zmysłem czułam, że nazwiska Seweryna Goszczyńskiego nie wolno mi pominąć i dzięki temu, mój tegoroczny powrót do tradycji romantycznej w jego wydaniu uważam za niezwykle doniosły i ważny, i bardzo, ale to bardzo udany.
Ciężko mi jednak ten poemat polecić, ponieważ to nie jest literatura „dzisiejsza”. Gdyby jednak jakiś fan romantyzmu, dziwnym trafem przegapił tego twórcę i zastanawiał się czy po dzieła Goszczyńskiego warto sięgać - odpowiem, że bardzo warto.
Jakże się cieszę, że w końcu, że nareszcie po wielu, wielu latach uzupełniłam romantyczną wyrwę i wyeliminowałam mój najodleglejszy literacki wyrzut sumienia, czyli przeczytałam utwory Goszczyńskiego.
Nie na darmo to nazwisko i ciekawa biografia zapadły mi w pamięć jeszcze w szkole, jednak gdy minął szkolny czas romantyków, coraz trudniej było mi sięgnąć po te specyficzne...
2022-11-30
1998-01-01
1985-01-01
Nie pamiętam już moich wrażeń, jakie wywołała na mnie ta bajkowa opowieść po pierwszym z nią spotkaniu, ale na pewno były pozytywne.
Teraz, prawie po czterdziestu latach, z nostalgią przypomniałam sobie niespodziankę, którą chciał zrobić mamie mały Janek. Pomysł wyprawy na jagódki, przedsięwzięty w tak zacnym celu wzrusza do dziś.
Sama historia jak ze snu – barwna i plastyczna, ale już przestarzała i przez to i panny Borówczanki, i Jagodowi bracia, i nawet Jagodowy król nie budzą takiej euforii jak dawniej.
My słuchaliśmy w świetnej interpretacji Agnieszki Więdłochy.
Nie pamiętam już moich wrażeń, jakie wywołała na mnie ta bajkowa opowieść po pierwszym z nią spotkaniu, ale na pewno były pozytywne.
Teraz, prawie po czterdziestu latach, z nostalgią przypomniałam sobie niespodziankę, którą chciał zrobić mamie mały Janek. Pomysł wyprawy na jagódki, przedsięwzięty w tak zacnym celu wzrusza do dziś.
Sama historia jak ze snu – barwna i...
Za mną drugi tom wierszy i piosenek zebranych Jonasza Kofty. Otwiera go rozmowa żony i syna poety. Mówią o tym, jaki Kofta był na co dzień, jakim był mężem, ojcem, kolegą, poetą, człowiekiem.
Tom drugi, pod względem artystycznym, nie miał szans dorównać pierwszemu, bo to w pierwszym zgromadzone zostały wszystkie szlagiery, hity i najpopularniejsze przeboje poety, które dzisiaj żyjąc już swoim życiem, często nie są nawet utożsamiane z twórcą, ale bardziej z ich wykonawcą. I mimo że jest tu mniej spektakularnie niż w tomie pierwszym, to i tak Kofta przykuwa uwagę, bawi i zaskakuje doborem słów („pragnienie jest bezdomne, codzienność jest bez gwiazd”, „niebo jest tak cholernie w górze”) i tym swoim, specyficznym liryzmem.
Jedną trzecią tej antologii zajmuje ostatnia część - „Epitafium dla frajera”, w której znajdują się wiersze niełatwe w odbiorze, przesycone pesymizmem i goryczą. Żona poety napisała o tej części, że „stanowi swoiste podsumowanie – bo umieściliśmy tam poezję, którą Jonasz pisał przede wszystkim z myślą o sobie samym, lirykę osobistą, intymną, mówiącą wiele o samym artyście jako człowieku”. Zdecydowanie widać w niej te zmagania poety z samym sobą. Trudne są tam teksty, a język ich jest dosadny, często nawet przesadnie dosadny i czytając je ze świadomością, że w takim stylu skończę poetycką podróż z Koftą, było mi smutno. Na sam koniec, kilka ostatnich wierszy: „Mam tylko jedno życie”, „Dobrze, że byłaś”, „Cyrkowy namiot”, „Pacjent” i „Wyspa” zwróciło mi Koftę w moim ulubionym wydaniu – nostalgicznego, nastrojowego i pogodzonego.
Tak zakończyła się moja, prawie roczna, liryczna przygoda, z bardziej lub mniej poetyckimi tekstami Jonasza Kofty.
A na koniec ostatni, zamykający drugi tom utworów zebranych, wiersz. Dla mnie, po smutnym „Epitafium dla frajera”, okazał się najwspanialszą nagrodą.
***
Czy chciałbym wyryć swoje imię
Na gładkich lustrach wód leniwych
W przejrzystym, głębinowym zimnie
Nieczuły istnieć i szczęśliwy
Szczęśliwy, bo płynący wiecznie
Szczęśliwy, bo bez granic
Od źródła aż do ujścia przestrzeń
Objęty czasu ramionami
Nie dla mnie kryształowa trumna
Życia od siebie nie oddzielę
Bym w jasne słońce patrzeć umiał
Okiem rozwartym jak topielec
Ja jestem ciekaw swojej śmierci
I jednym tylko się trwożę
Gdy serce pęknie mi na ćwierci
Już wiersza o tym nie ułożę
Za mną drugi tom wierszy i piosenek zebranych Jonasza Kofty. Otwiera go rozmowa żony i syna poety. Mówią o tym, jaki Kofta był na co dzień, jakim był mężem, ojcem, kolegą, poetą, człowiekiem.
więcej Pokaż mimo toTom drugi, pod względem artystycznym, nie miał szans dorównać pierwszemu, bo to w pierwszym zgromadzone zostały wszystkie szlagiery, hity i najpopularniejsze przeboje poety, które...