-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2024-04-30
2024-01-27
"Eugeniusz Oniegin" w moich prywatnych rankingach plasuje się w pierwszej dziesiątce ulubionych lektur, ale zawsze, gdy czytam go ponownie od razu trafia na szczyt tej listy. Czytanie go sprawia mi szaloną przyjemność. Przyjemność obcowania z dziełem doskonałym.
Uwielbiam to, jak Puszkin lekko, swawolnie, żartobliwie i ironicznie wiedzie nas wespół z bohaterem przez jego udręczone spleenem życie. Te obyczajowe obrazki, myśli i zachowanie Eugeniusza, który beznadziejnie marnotrawiąc najlepsze swoje lata dostaje w końcu za swoje, wzbudzają we mnie spore emocje. Najpierw mam satysfakcję, bo w końcu mu się należało, ale ostatecznie… żal mi go. A Tatiany żal mi jeszcze bardziej, bo tylko pozornie wydaje się, że to ona jest wygrana w pogoni za szczęściem.
Do tej pory czytałam Oniegina zawsze w przekładzie Ważyka, który uważam za całkiem niezły. Tym razem poeta połączył siły z Tuwimem, który przetłumaczył trzy pierwsze rozdziały poematu. Przekład Tuwima jest zdecydowanie bardziej świeży, żywiołowy i dźwięczny. Jest w nim więcej jedno i dwusylabowych słów, i właśnie dzięki nim tekst jest dynamiczny. Są jednak zwroty i frazy, które według mnie lepiej brzmią u Ważyka.
Krótki fragment do porównania.
Adam Ważyk
„Bolączka – czas już jej przyczynę
Odciąć od zwykłych bajd i andron –
We mgle londyńskiej zwana splinem
A po rosyjsku prościej: chandrą,
Opanowała go po trochu;
Nie popróbował, Bogu dzięki,
Pozbyć się życia z własnej ręki,
Ale do świata całkiem ochłódł
Jak Czajld Harold i bez pamięci
Snuł się po domach – mroczny gość:
Nic go nie bawi, nic nie nęci,
Nawet bostona ma już dość,
Nie biorą go światowe plotki,
Zachęty znak ni uśmiech słodki”.
Julian Tuwim
Tak popadł w stan, którego przyczyn
Powinien wreszcie dociec świat,
Stan, który spleenem zwą Anglicy;
A prościej: w ruską chandrę wpadł;
Choć nie próbował, Bogu dzięki,
Śmierć sobie zadać z własnej ręki
(Bo niechęć miał do takich prób),
Lecz jak Childe Harold i jak grób
Był chłodny, smutny i posępny;
Na salonowych plotek gwar,
Na wist, na czułych spojrzeń żar,
Na wszystko wokół obojętny,
Milczący, niewzruszony widz,
Nie widział, zda się, nic a nic”.
"Eugeniusz Oniegin" w moich prywatnych rankingach plasuje się w pierwszej dziesiątce ulubionych lektur, ale zawsze, gdy czytam go ponownie od razu trafia na szczyt tej listy. Czytanie go sprawia mi szaloną przyjemność. Przyjemność obcowania z dziełem doskonałym.
Uwielbiam to, jak Puszkin lekko, swawolnie, żartobliwie i ironicznie wiedzie nas wespół z bohaterem przez jego...
2023-12-20
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z języka akadyjskiego.
Epos o Gilgameszu jest najstarszym znanym poematem epickim, powstałym blisko pięć tysięcy lat temu, a tytułowy bohater utożsamiany jest z historycznym królem Uruk. Do dzisiaj poznanych zostało 70 fragmentów utworu, co stanowi 50-60% oryginalnego tekstu. Według badaczy najciekawsza jest treść jedenastej tabliczki eposu z opisem potopu, ponieważ wyprzedza ona jego biblijny opis.
Sam epos zawiera wiele archetypicznych motywów: przyjaźni, rywalizacji, walki, drogi, śmierci, na których opiera się przecież także współczesna literatura.
Trudno jest mi ocenić ten utwór, bo z jednej strony palma pierwszeństwa i „ciężar” historycznoliteracki oraz antropologiczny jakie na nim spoczywają, czynią go dziełem ponad dziełami. Pospolity czytelnik, do których też się zaliczam, chcąc jedynie poznać ten utwór, szybko się zniechęci „odbijając się” od języka i niemodnych dzisiaj oraz nieżyciowych treści.
Jednak, mimo że lektura była wymagająca, bardziej poznawcza niż rozrywkowa, mam ogromną satysfakcję z sięgnięcia po nią chociażby dlatego, że jest to literackie praźródło, o którym warto było się dowiedzieć.
@PanKracy dziękuję za współczytanie i mentalne wsparcie.
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-30
To moja czwarta książka tego rosyjskiego klasyka, dlatego nie wstrząsnęła mną tak, jak mogłaby, gdybym to od niej zaczęła poznawanie Dostojewskiego „kilkadzieścia” lat temu i dlatego też wrażeń oraz przemyśleń z lektury „Braci Karamazowów” nie przebije.
W „Zbrodni i karze” nie zobaczymy salonów, arystokracji, bogactwa i potęgi imperium rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku, tylko wyzierającą z każdego petersburskiego zaułka nędzę i zepsucie.
I chociaż to w dużej mierze książka o dziejach zbrodni i zbrodniarza, ja swą uwagę skupiłam jeszcze na postawach dwóch matek – Pulcherii Aleksandrowny i Katarzyny Iwanowny. Matek, które stanęły na krawędzi, bo życie ich dzieci było w zagrożeniu.
Jeszcze ciągle słyszę pytanie Rodiona: „Mamo, cokolwiek się stanie, bez względu na to co byś o mnie słyszała, co by ci o mnie powiedziano, czy będziesz mnie zawsze kochała, jak teraz?”
Jaka odpowiedź powinna zabrzmieć?
Jaką odpowiedź dała matka innego mordercy z współczytanej ze „Zbrodnią i karą” „Innej duszy”, gdzie nastolatek też zabił?
Istotnie była to lektura straszna, niepokojąca, a nawet przerażająca. Na zawsze zapamiętam sen Rodiona, w którym będąc małym chłopcem był świadkiem rzezi klaczy, której właściciel - Mikołka, przy ogólnej aprobacie tłumu i na jego oczach skatował.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
To moja czwarta książka tego rosyjskiego klasyka, dlatego nie wstrząsnęła mną tak, jak mogłaby, gdybym to od niej zaczęła poznawanie Dostojewskiego „kilkadzieścia” lat temu i dlatego też wrażeń oraz przemyśleń z lektury „Braci Karamazowów” nie przebije.
W „Zbrodni i karze” nie zobaczymy salonów, arystokracji, bogactwa i potęgi imperium rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku,...
2023-08-23
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy pomyślnie. Ale jak wiadomo w tragediach twórcy ze Stratfordu dzieje się wręcz przeciwnie. Tam, gdzie miłość i szczęście - pojawia się plugawa, niszcząca intryga.
W tej tragedii jej mistrzem jest Iago.
Oj potrafi zamieszać.
Potrafi też wyprowadzić z równowagi czytelnika.
A my, także i dzisiaj, jakże czasami jesteśmy zaślepieni. Wierzymy tym, którzy nami manipulują i widzimy nie to co jest, ale to, co inni chcą byśmy widzieli.
I znowu, mimo kibicowania bohaterom i wiary w to, że komu jak komu, ale im musi się udać, z każdym kolejnym aktem wiemy, chociaż podświadomie nie chcemy tego zaakceptować, że finał będzie tragiczny.
Smutny i budujący napięcie dramat, nie pozbawiony jednak słownego komizmu. Bo rubasznej i pełnej humoru zabawy językiem u Szekspira nie brakuje nawet w najmroczniejszej sztuce, a Barańczak mistrzowsko te słowne gry przetwarza na nasze.
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy...
2023-08-20
„Wiele razy w ciągu tej nocy niosłem swój własny ciężar na grzbiecie” - tak pisał Kafka w swoim dzienniku po napisaniu „Wyroku”.
Ten jego prywatny balast można poczuć i w pozostałych opowiadaniach, których wspólnym mianownikiem jest przede wszystkim nieznośny ciężar bytu.
Największe wrażenie zrobiły na mnie „Kolonia karna”, „Lekarz wiejski” i tytułowy „Wyrok”.
„Wiele razy w ciągu tej nocy niosłem swój własny ciężar na grzbiecie” - tak pisał Kafka w swoim dzienniku po napisaniu „Wyroku”.
Ten jego prywatny balast można poczuć i w pozostałych opowiadaniach, których wspólnym mianownikiem jest przede wszystkim nieznośny ciężar bytu.
Największe wrażenie zrobiły na mnie „Kolonia karna”, „Lekarz wiejski” i tytułowy „Wyrok”.
2023-10-31
Nie ma to jak zanęcić, coś komu obiecać, rozbudzić nadzieję. Potem idzie już z górki.
Tylko czy o taki efekt chodziło:
„Królewska godność wisi mu na barkach
jak płaszcz olbrzyma na nikczemnym karle”
Odwrotu już nie ma, a kłód pod nogami coraz więcej:
„Czas niby strumień
Płynie drwiąc sobie z ludzkich żądz i sumień”
I finał tragiczny. Zgodnie z wróżbą.
Kolejna tragedia Szekspira za mą, tym razem przypomniana po latach. Oprócz wiedźm i ich przepowiedni pamiętałam jeszcze myjącą ręce Lady M i „maszerujący” las. Warto więc było wrócić, by odświeżyć sobie resztę.
Przeczytane w 1992 i 2023
Nie ma to jak zanęcić, coś komu obiecać, rozbudzić nadzieję. Potem idzie już z górki.
Tylko czy o taki efekt chodziło:
„Królewska godność wisi mu na barkach
jak płaszcz olbrzyma na nikczemnym karle”
Odwrotu już nie ma, a kłód pod nogami coraz więcej:
„Czas niby strumień
Płynie drwiąc sobie z ludzkich żądz i sumień”
I finał tragiczny. Zgodnie z wróżbą.
Kolejna tragedia...
2023-06-14
„Złe jest to wszystko i skończy się źle”
Gdyby nie tajemniczy duch i jego relacja, tragedii by nie było.
W końcu, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.
Po spotkaniu z widmem ojca Hamletowi juniorowi klapki z oczu musiały spaść i spadły. Z niefrasobliwego, uroczego i miłego absztyfikanta Ofelii, przemienił się w zgorzkniałego pesymistę, ale jednocześnie wrażliwca, który nie wie, jak postąpić.
Nie ma natury pieniacza, nie jest porywczy, nie działa w afekcie. Czuje, że musi na coś się zdecydować i ta myśl skutecznie zatruwa mu wcześniejszą radość życia.
Przede wszystkim Hamlet chce mieć pewność, nie wierzy na „słowo” duchowi. Bada sprawę, drąży temat i podejmuje decyzję, która, gdy jest już podjęta prowadzi do wiadomego finału i jak to w dramatach Szekspira bywa - trup zaczyna ścielić się gęsto.
A że w szaleństwie jest metoda, to oczywiste, bo człowiek będąc przy zdrowych zmysłach powinien być dobry, prawy, uczciwy. Szaleństwo otwiera nowe możliwości.
Dużo złotych myśli tych bardziej znanych i tych mniej wpadło mi w oko podczas czytania, ale ja wielbię to stare, sfatygowane, a nawet wyświechtane, ale ponadczasowe: „Być albo nie być…”
„Złe jest to wszystko i skończy się źle”
Gdyby nie tajemniczy duch i jego relacja, tragedii by nie było.
W końcu, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.
Po spotkaniu z widmem ojca Hamletowi juniorowi klapki z oczu musiały spaść i spadły. Z niefrasobliwego, uroczego i miłego absztyfikanta Ofelii, przemienił się w zgorzkniałego pesymistę, ale jednocześnie wrażliwca,...
1999
2023-06-23
„Oto Paryż, jakim go widziały w 1482 roku kruki z wieży Katedry Notre Dame”
Nie jest to pierwsze zdanie powieści, ale za to wspaniale oddaje jej aurę, bo słuchając tej historii często miałam wrażenie, że to ja stoję na jednej z wież i patrzę z góry na dziejące się tam, w dole zdarzenia.
Bałam się powrotu do Hugo, którym zaczytywałam się chyba jeszcze jako nastolatka, 😉 a z powrotami literackimi wiadomo, różnie bywa.
Przypominając sobie ponownie dzieje Esmeraldy, Quasimoda, archidiakona Klaudiusza, Febusa i innych, szybko jednak zapomniałam o wcześniejszych rozterkach. W dodatku znając też umiłowanie autora do różnorakich dygresji architektonicznych, filozoficznych i społecznych wiedziałam co mnie czeka i byłam na to przygotowana.
Efekt końcowy jest więc bardziej niż zadowalający.
Tym razem niebywale doceniam zakończenie tej powieści. Jak dobrze, że wszystko właśnie tak się skończyło, a nie inaczej.
Podczas słuchania z przyjemnością tropiłam toposy literackie, od których aż się roi w powieści Hugo i to było dodatkowo świetną rozrywką.
Dla miłośników „Romea i Julii”, „Pięknej i Bestii” czy „Upiora w operze” jest to lektura obowiązkowa.
Oczywiście polecam, nawet tym, którzy wahają się, czy sięgnąć ponownie po latach.
A czytanie tej powieści w interpretacji Janusza Zadury wynosi ją nawet wyżej niż same szczyty Notre Dame. Bezkonkurencyjny mistrz słowa. Przynajmniej w mojej opinii. 😉
BONUS
„Świadomość dobrze zużytych godzin dnia jest najwłaściwszą i najsmaczniejszą przyprawą wieczerzy” – jest nawet sentencja motywacyjna, do powieszenia na drzwiach lodówki. U mnie już wisi. 😉
„Dość spojrzeć na tę mordę, by poronić bez żadnych lekarstw ani ziółek” - hasło godne Wiecha. 😁 Można by je dorzucić do repertuaru wyzwisk, którymi obrzucały się doktorowe w „Maniusiu Kitajcu i jego ferajnie”.
„Pogrążona w marzeniu, które jest niejako przedłużeniem każdego bolesnego opowiadania, i które ustaje dopiero kiedy już przejmie i poruszy wszystkie struny i zakątki serca” – ku sentymentalnej refleksji. 😊
Przeczytana w 1997 jako „Katedra Marii Panny w Paryżu” i wysłuchana w 2023 pod w.w. tytułem
„Oto Paryż, jakim go widziały w 1482 roku kruki z wieży Katedry Notre Dame”
Nie jest to pierwsze zdanie powieści, ale za to wspaniale oddaje jej aurę, bo słuchając tej historii często miałam wrażenie, że to ja stoję na jednej z wież i patrzę z góry na dziejące się tam, w dole zdarzenia.
Bałam się powrotu do Hugo, którym zaczytywałam się chyba jeszcze jako nastolatka, 😉 a...
2009-01-18
1999-05-29
1999-05-23
1999-05-10
2023-04-15
Czytałam sonety w przekładzie Barańczaka, który we wstępie wspaniale wprowadza czytelnika w genezę powstania utworów i pokrótce omawia dotychczasowe pomysły interpretacyjne innych badaczy.
Sonetów jest sto pięćdziesiąt cztery, ale największe wrażenie zrobiło na mnie tych pierwszych sto dwadzieścia sześć, dedykowanych pewnemu nieznanemu nam, czytelnikom, młodzieńcowi, którego poeta wielbi i adoruje, jest o niego zazdrosny i autentycznie cierpi z powodu niemożności bycia z ukochanym.
Te sonety to dramat kochanka, trawionego tkliwą miłością, ale i gwałtowną namiętnością. Pełne są seksualnych podtekstów i dwuznacznych aluzji. Przesycone goryczą, żalem, rozpaczą spowodowaną życiem w cieniu i oddali od obiektu westchnień.
Dzięki sonetom inaczej spoglądam na perypetie miłosne i zamianę ról w „Wieczorze Trzech Króli” i innych podobnych mu szekspirowskich komediach, bo ta rubaszność, aluzyjność, niewybredne żarty o erotycznym podłożu wydają się mieć źródło właśnie w sonetach.
Mimo wszystko, trzeba się w nie „wgryźć”, no chyba, że chce się je czytać bez kontekstu biograficznego i historycznoliterackiego, tylko jako „wiersze o miłości”.
Dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie, bo wcześniej sonetów Szekspira raczej nie czytałam albo nie pamiętam, bym czytała je pod takim kątem. Dużą pomocą w ich zrozumieniu na pewno były przeczytane w zeszłym roku wszystkie komedie dramatopisarza. Dzięki temu perspektywa się poszerzyła.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
Czytałam sonety w przekładzie Barańczaka, który we wstępie wspaniale wprowadza czytelnika w genezę powstania utworów i pokrótce omawia dotychczasowe pomysły interpretacyjne innych badaczy.
Sonetów jest sto pięćdziesiąt cztery, ale największe wrażenie zrobiło na mnie tych pierwszych sto dwadzieścia sześć, dedykowanych pewnemu nieznanemu nam, czytelnikom, młodzieńcowi,...
2023-03-16
Życie Karamazowów i pozostałych bohaterów powieści Dostojewskiego, mimo czasu jaki upłynął od napisania książki, mimo zmian kulturowych, społecznych i wszelkich innych, które po drodze miały miejsce; nawet mimo kolejnego czytania, nie straciło siły rażenia.
W moim rankingu literackim niezmiennie w czołówce.
Przeczytane 2 razy (2003 i 2023)
Życie Karamazowów i pozostałych bohaterów powieści Dostojewskiego, mimo czasu jaki upłynął od napisania książki, mimo zmian kulturowych, społecznych i wszelkich innych, które po drodze miały miejsce; nawet mimo kolejnego czytania, nie straciło siły rażenia.
W moim rankingu literackim niezmiennie w czołówce.
Przeczytane 2 razy (2003 i 2023)
1997-01-01
Po komediach i kilku dramatach Szekspira, które trudno było jednoznacznie przyporządkować tylko do kategorii tragedii bądź tylko do kategorii komedii, zabieram się za tragedie.
Za mną pierwszy pełnokrwisty dramat Szekspira.
Dosłownie.
Trup ściele się gęsto, a krew leje strumieniami.
Tak w uproszczeniu można scharakteryzować tę pierwszą, jeszcze dosyć surową i prostą w swym zarysie tragedię Szekspira. Jednak już i w niej jest zapowiedź kolejnych, tych wielkich i nieprzemijających.
Mężny i dzielny wódz - Tytus, ojciec 25 synów, traci ich prawie wszystkich w wojnach ku chwale i potędze Rzymu. Poprzez intrygi cesarzowej Tamory, a przede wszystkim przez knowania jej zausznika Aarona; oddanie i poświęcenie Andronikusa nie zostają docenione na stare lata. Wręcz przeciwnie.
Andronikus niczym Hiob traci niemalże wszystko to co ukochał, ale nie zgadza się ze swym losem tak pokornie jak biblijny bohater.
Czytałam „Tytusa…” kiedyś w przeszłości, dlatego wydawało mi się, że mocne wrażenia mam już za sobą. Nic bardziej mylnego.
Przeczytane 2 razy (1997 i 2023)
Po komediach i kilku dramatach Szekspira, które trudno było jednoznacznie przyporządkować tylko do kategorii tragedii bądź tylko do kategorii komedii, zabieram się za tragedie.
Za mną pierwszy pełnokrwisty dramat Szekspira.
Dosłownie.
Trup ściele się gęsto, a krew leje strumieniami.
Tak w uproszczeniu można scharakteryzować tę pierwszą, jeszcze dosyć surową i prostą w...
2002
2007
2023-01-26
To mój trzeci, obok "Cymbelina" i "Peryklesa", utwór Szekspira, który znajduje się w zawieszeniu pomiędzy komedią, a tragedią. Uważam, że "Opowieść zimowa" i "Burza" również nie są czysto gatunkowymi komediami, ale one jednak znalazły swe miejsce w czytanej przeze mnie antologii komedii tłumaczonej przez Stanisława Barańczaka.
„Miarka za miarkę” napisana w 1603 roku, powstała w najbardziej płodnym roku dramatopisarza, bo w tym roku Szekspir napisał 5 dramatów. Bardzo często dołączana jest do zbioru komedii i zdecydowanie więcej ma jej cech niż oscylujacy w stronę tragedii „Perykles”.
Szekspir we właściwym sobie stylu przebieranek tropi obłudę i nieuczciwość. Pokazuje nadużycia ludzi władzy i kompromituje je w zgrabnym finale. Tytuł i treść trafnie podsumowuje przysłowie: "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie".
Uniwersalny tekst, łatwy do odczytania, chociaż o wiele bardziej przemówiłby do mnie w odświeżonym tłumaczeniu, niestety czytałam w przekładzie Leona Urlicha, a jego tłumaczenia Szekspira najmniej do mnie docierają. Pewnie dlatego tylko "szóstka".
To mój trzeci, obok "Cymbelina" i "Peryklesa", utwór Szekspira, który znajduje się w zawieszeniu pomiędzy komedią, a tragedią. Uważam, że "Opowieść zimowa" i "Burza" również nie są czysto gatunkowymi komediami, ale one jednak znalazły swe miejsce w czytanej przeze mnie antologii komedii tłumaczonej przez Stanisława Barańczaka.
„Miarka za miarkę” napisana w 1603 roku,...
Jakże długo czekał na mnie „Moby Dick”! Czekał i pokrywał się warstwą, niedoświadczonej jeszcze przecież, tej niebudzącej wątpliwości doskonałości. No właśnie. Nie warto żyć w ułudzie, a tym bardziej jej pielęgnować, bo rozczarowanie będzie dotkliwsze.
Nie, że mi się tak zupełnie ten „biały lewiatan” nie podobał, ale… spodziewałam się zupełnie czego innego, czegoś chyba na miarę „Starego człowieka i morza”?
Pierwsze zderzenie z lekturą było kompletnym zaskoczeniem. Sprawdziłam datę powstania tekstu i spróbowałam te morskie opowieści dziwnej treści dopasować do gatunku. I gdy już wydawało mi się, że to się udało i że konwencja awanturniczo-przygodowo-łotrzykowska utworu, będącego apoteozą wielorybników i ich rzemiosła, będzie trwać, to przyszedł moment zawahania, czy brnąć w lekturę, czy dać sobie spokój, bo te wszystkie biblijne odniesienia i nawiązania, przytoczenie historii Jonasza, zaczęły mnie przerastać i nużyć.
Nie poddałam się jednak i pozwoliłam Januszowi Zadurze czytać dalej. I dobrze, bo dalej było lepiej i inaczej. Z morskiej „przygodówki” „Moby Dick” przechodzi w tekst podróżniczo-popularnonaukowy o wielorybnictwie, by znowu, pokazując całą gamę ludzkich uczuć i namiętności, zmienić się w powieść psychologiczną, ba, filozoficzną nawet, ponieważ aż roi się w niej od maksym, myśli i życiowych prawd („Jeżeli jesteś dzielnym człowiekiem, milcz!”, „Nie myśl, to moje jedenaste przykazanie, a śpij, kiedy możesz – dwunaste”).
Opis tajfunu od razu przywiódł przed moje oczy przeklinającego w czasie burzy króla Leara. Ale kapitan Ahab nie przeklina jak Lear, on zaklina żywioł.
Moim ulubionym bohaterem był Starbuck. Imponowała mi jego odwaga i siła moralna.
Język i styl oraz biblijne wtręty mogą odstręczać od lektury. Łatwo jej się nie przyswaja, szczególnie na początku, ale dla całościowej sumy wrażeń warto po dzieło Melville’a sięgnąć.
Siła tej lektury tkwi w jej gatunkowej wielości, którą dostrzega się na końcu i która jest jak rozłożony pawi ogon. Poszczególne „pawie pióra” wcale nie muszą wydawać się atrakcyjne, jednak połączone, dają piękny obraz.
Jakże długo czekał na mnie „Moby Dick”! Czekał i pokrywał się warstwą, niedoświadczonej jeszcze przecież, tej niebudzącej wątpliwości doskonałości. No właśnie. Nie warto żyć w ułudzie, a tym bardziej jej pielęgnować, bo rozczarowanie będzie dotkliwsze.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie, że mi się tak zupełnie ten „biały lewiatan” nie podobał, ale… spodziewałam się zupełnie czego innego, czegoś chyba na...