-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2024-01-27
2023-07-30
Na pewno nie są to takie złote myśli, które można na prawo i lewo cytować, i wpisywać do pamiętnika jako przyjemnie brzmiące aforyzmy.
Są to przemyślenia młodego człowieka uwięzionego przez swoje cechy osobowości i swój temperament w rzeczywistości, w której systemie wartości i zależności nie potrafi się on odnaleźć. Leopardi jest rozczarowany tym, jak prezentuje się i w jakim kierunku zmierza współczesny mu świat.
To taki Kafka przeniesiony do epoki romantyzmu, bo:
- jest zdominowany przez ojca, który tłumi jego chęć pójścia swoją drogą. Już w drugiej „myśli” Leopardi pisze: „młodzieniec, którego ojciec żyje, jest zwykle istotą nie dysponującą sobą swobodnie i skutek tego niezdolną niczego na świecie dokonać”,
- cechuje go wątłe zdrowie (umiera w wieku 39 lat),
- jest zagubionym w świecie introwertykiem.
Dowodem tego wszechobecnego w jego przemyśleniach rozgoryczenia niech będzie ta ponuro brzmiąca, przedostatnia, sto dziesiąta myśl:
„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Smutne.
Jak większość przemyśleń Leopardiego.
Pozostawiam ten tytuł bez oceny.
Wskazówki praktyczne.
Warto czytać jedynie kilka myśli dziennie, by móc je dogłębnie rozważyć i zrozumieć. W dodatku nie czyta się ich gładko i ze swadą, dlatego przed sięgnięciem po „Myśli” należy rozpatrzyć, czy będziemy mieć na nie czas i cierpliwość, bo i czas, i cierpliwość są niezbędne w przypadku tej lektury.
WYZWANIE CZYTELNICZE VII 2023
Przeczytam książkę, której tytuł lub nazwisko autora zaczyna się na „L”
Na pewno nie są to takie złote myśli, które można na prawo i lewo cytować, i wpisywać do pamiętnika jako przyjemnie brzmiące aforyzmy.
Są to przemyślenia młodego człowieka uwięzionego przez swoje cechy osobowości i swój temperament w rzeczywistości, w której systemie wartości i zależności nie potrafi się on odnaleźć. Leopardi jest rozczarowany tym, jak prezentuje się i w...
2023-06-23
„Oto Paryż, jakim go widziały w 1482 roku kruki z wieży Katedry Notre Dame”
Nie jest to pierwsze zdanie powieści, ale za to wspaniale oddaje jej aurę, bo słuchając tej historii często miałam wrażenie, że to ja stoję na jednej z wież i patrzę z góry na dziejące się tam, w dole zdarzenia.
Bałam się powrotu do Hugo, którym zaczytywałam się chyba jeszcze jako nastolatka, 😉 a z powrotami literackimi wiadomo, różnie bywa.
Przypominając sobie ponownie dzieje Esmeraldy, Quasimoda, archidiakona Klaudiusza, Febusa i innych, szybko jednak zapomniałam o wcześniejszych rozterkach. W dodatku znając też umiłowanie autora do różnorakich dygresji architektonicznych, filozoficznych i społecznych wiedziałam co mnie czeka i byłam na to przygotowana.
Efekt końcowy jest więc bardziej niż zadowalający.
Tym razem niebywale doceniam zakończenie tej powieści. Jak dobrze, że wszystko właśnie tak się skończyło, a nie inaczej.
Podczas słuchania z przyjemnością tropiłam toposy literackie, od których aż się roi w powieści Hugo i to było dodatkowo świetną rozrywką.
Dla miłośników „Romea i Julii”, „Pięknej i Bestii” czy „Upiora w operze” jest to lektura obowiązkowa.
Oczywiście polecam, nawet tym, którzy wahają się, czy sięgnąć ponownie po latach.
A czytanie tej powieści w interpretacji Janusza Zadury wynosi ją nawet wyżej niż same szczyty Notre Dame. Bezkonkurencyjny mistrz słowa. Przynajmniej w mojej opinii. 😉
BONUS
„Świadomość dobrze zużytych godzin dnia jest najwłaściwszą i najsmaczniejszą przyprawą wieczerzy” – jest nawet sentencja motywacyjna, do powieszenia na drzwiach lodówki. U mnie już wisi. 😉
„Dość spojrzeć na tę mordę, by poronić bez żadnych lekarstw ani ziółek” - hasło godne Wiecha. 😁 Można by je dorzucić do repertuaru wyzwisk, którymi obrzucały się doktorowe w „Maniusiu Kitajcu i jego ferajnie”.
„Pogrążona w marzeniu, które jest niejako przedłużeniem każdego bolesnego opowiadania, i które ustaje dopiero kiedy już przejmie i poruszy wszystkie struny i zakątki serca” – ku sentymentalnej refleksji. 😊
Przeczytana w 1997 jako „Katedra Marii Panny w Paryżu” i wysłuchana w 2023 pod w.w. tytułem
„Oto Paryż, jakim go widziały w 1482 roku kruki z wieży Katedry Notre Dame”
Nie jest to pierwsze zdanie powieści, ale za to wspaniale oddaje jej aurę, bo słuchając tej historii często miałam wrażenie, że to ja stoję na jednej z wież i patrzę z góry na dziejące się tam, w dole zdarzenia.
Bałam się powrotu do Hugo, którym zaczytywałam się chyba jeszcze jako nastolatka, 😉 a...
1992
2022-12-08
2019-09-17
1998-01-01
2022-04-30
Mimo iż druga część utworu jest fragmentaryczna i czyta się ją ciężko, bo nie zna się proweniencji pojawiających się nagle postaci, to i tak według mnie jest to dzieło z prefiksem arcy-.
Tytułowe martwe dusze są tylko pretekstem do tego, by pokazać powierzchowność żywych rosyjskich dusz. Jakże Gogol mistrzowsko opisuje sylwetki, zachowania i działania swoich bohaterów. I jakże te jego spostrzeżenia są ciągle aktualne i trafne.
Jest ironicznie:
„Zrobił się taki zamęt: donos jechał wierzchem na donosie i zaczęły wychodzić na jaw takie sprawy, jakich słońce nie widziało, a nawet takie, których w ogóle nie było”.
„Nawet chłopska świnia wyglądała na szlachcica”
Jest obrazowo:
„z bosymi nogami tak oblepionymi błotem, że z dala można by było je wziąć za buty”
„Tymczasem psy zanosiły się wszystkimi możliwymi głosami: jeden podniósł łeb do góry i zawodził tak przeciągle, tak gorliwie, jakby mu Bóg wie ile za to płacono. Drugi odbębniał swoje pośpiesznie, niczym zakrystian. Między jednym a drugim brzęczał jak dzwonek pocztyliona niezmordowany dyszkant młodego zapewne szczeniaczka, a wreszcie wszystko pokrywał bas – może stare psisko albo po prostu zwierzę obdarzone potężną psią naturą, bo chrypiał, tak jak chrypi w chórze bas, kiedy koncert zbliża się do kulminacji, tenorzy wspinają się na place, usilnie pragnąc wyciągnąć wysoką nutę i kto tylko może, rwie się wzwyż, odrzucając głowę do tyłu, a on jeden, wcisnąwszy w krawat nieogolony podbródek, przysiadł, do ziemi niemal przykucnął i z tej pozycji wypuszcza swoją nutę, od której trzęsą się i brzęczą szyby w oknach”.
Pachnie Gombrowiczem
„Czyś ty się już takim niedźwiedziem urodził, uniedźwiedziło cię życie w zapadłej wsi”
Dodam, że opis Sobakiewicza, jego postury, sposobu bycia, umeblowania domu, etc. należy do moich ulubionych. W tym miejscu w książce mam zakładkę, by do tego fragmentu wracać. No i tam pada słynne:
„Ja ich wszystkich znam, wszystko oszuści, całe miasto tam takie: oszust na oszuście i oszustem pogania. Wszystko Judasze. Tam tylko jeden porządny człowiek jest: prokurator. A i z niego też, prawdę mówiąc, świnia.”
Czytałam Martwe dusze przetłumaczone przez Wiktora Dłuskiego i zachęcam do sięgnięcia właśnie po ten przekład. Posiadam stary egzemplarz przełożony przez Broniewskiego, taki w którym jeszcze nie ma drugiej części dzieła (po raz pierwszy przetłumaczona została dopiero w 1998) i porównałam moje ulubione fragmenty w obu książkach. I nie, że Broniewski wypada tragicznie, nie, ale „Martwe dusze” w wydaniu Dłuskiego brzmią wyraziściej.
(@almos dziękuję za polecenie przekładu Dłuskiego) 😊
PS
Zapomniałam wspomnieć o koniu tarantowatym, z którym stangret Selifan miał na pieńku. Wszystkie fragmenty, w których ten koń się prezentuje też należą do moich ulubionych.
Mimo iż druga część utworu jest fragmentaryczna i czyta się ją ciężko, bo nie zna się proweniencji pojawiających się nagle postaci, to i tak według mnie jest to dzieło z prefiksem arcy-.
Tytułowe martwe dusze są tylko pretekstem do tego, by pokazać powierzchowność żywych rosyjskich dusz. Jakże Gogol mistrzowsko opisuje sylwetki, zachowania i działania swoich bohaterów. I...
1995-01-01
2022-11-13
Jakże się cieszę, że w końcu, że nareszcie po wielu, wielu latach uzupełniłam romantyczną wyrwę i wyeliminowałam mój najodleglejszy literacki wyrzut sumienia, czyli przeczytałam utwory Goszczyńskiego.
Nie na darmo to nazwisko i ciekawa biografia zapadły mi w pamięć jeszcze w szkole, jednak gdy minął szkolny czas romantyków, coraz trudniej było mi sięgnąć po te specyficzne uduchowione i pełne niezrozumiałego (dzisiaj) żaru dzieła.
Wydawało mi się, że ich czas przeminął. Bezpowrotnie.
Na szczęście dzięki uhonorowaniu romantyzmu polskiego i wytypowaniu go na patrona roku 2022, za punkt honoru postawiłam sobie przeczytanie dwóch utworów Goszczyńskiego, których tytuły miałam od lat wyryte w pamięci. Jednym z nich jest właśnie „Zamek kaniowski”.
Cóż to za niezwykły poemat!
Tak jak w „Marii” Malczewskiego przenosimy się na wschodnie rubieże, które odmalowane są wspaniałym, obrazowym językiem płynącym z głębi duszy i dziecinnych oraz młodzieńczych wspomnień pisarza.
Jest tam nieszczęśliwa miłość, zdrada, głos puszczyków, upiór, obłąkanie, pieśń ślepego lirnika i jest zemsta.
I okrutna, złowroga i krwawa koliszczyzna ze święconymi na rzeź nożami.
Jakimś specjalnym zmysłem czułam, że nazwiska Seweryna Goszczyńskiego nie wolno mi pominąć i dzięki temu, mój tegoroczny powrót do tradycji romantycznej w jego wydaniu uważam za niezwykle doniosły i ważny, i bardzo, ale to bardzo udany.
Ciężko mi jednak ten poemat polecić, ponieważ to nie jest literatura „dzisiejsza”. Gdyby jednak jakiś fan romantyzmu, dziwnym trafem przegapił tego twórcę i zastanawiał się czy po dzieła Goszczyńskiego warto sięgać - odpowiem, że bardzo warto.
Jakże się cieszę, że w końcu, że nareszcie po wielu, wielu latach uzupełniłam romantyczną wyrwę i wyeliminowałam mój najodleglejszy literacki wyrzut sumienia, czyli przeczytałam utwory Goszczyńskiego.
Nie na darmo to nazwisko i ciekawa biografia zapadły mi w pamięć jeszcze w szkole, jednak gdy minął szkolny czas romantyków, coraz trudniej było mi sięgnąć po te specyficzne...
2022-12-12
Przy współczesnym wysypie różnorodnej literatury dla dzieci, niezwykłych i niesamowitych pomysłach na utwory świąteczne i przy mocno utrwalonym, obecnym wizerunku Świętego Mikołaja ten klasyczny poemat Moore'a, wydaje się bardzo prosty i ubogi.
Tłumaczenie też nie do końca przypadło mi do gustu. Czytając, myślałam o Wandzie Chotomskiej i o tym, jak ona ożywiłaby ten tekst swoimi rymami.
Za to szata graficzna przyciąga oko, a ilustracje proszą się o to, by przeglądać je z dzieckiem i rozmawiać, omawiać, dyskutować.
Zdecydowanie dla najmłodszych dzieci, jako pierwszy etap oswajania ze świąteczną komercją, która mimo wszystkich swoich wad jest nam tak bliska.
Ta książeczka zmobilizowała mnie by poznać sylwetkę Clementa C. Moore'a i chociażby z tego powodu, ostatecznie nie żałuję, że rozmyślnie wpadła mi w ręce.
Ponadto, jest pierwszym utworem przeczytanym w ramach grudniowego wyzwania. :)
Przy współczesnym wysypie różnorodnej literatury dla dzieci, niezwykłych i niesamowitych pomysłach na utwory świąteczne i przy mocno utrwalonym, obecnym wizerunku Świętego Mikołaja ten klasyczny poemat Moore'a, wydaje się bardzo prosty i ubogi.
Tłumaczenie też nie do końca przypadło mi do gustu. Czytając, myślałam o Wandzie Chotomskiej i o tym, jak ona ożywiłaby ten...
2022-11-30
2022-10-30
Dzięki tej romantycznej, wielowymiarowej powieści rozpoczęłam poznawanie talentu Seweryna Goszczyńskiego.
I czuję się ukontentowana i oczarowana.
Goszczyński w „Królu zamczyska”, w ośmiu rozdziałach przypomniał romantyczne ideały, a w sercu wariata umieścił bezmiar miłości do nieszczęśliwej ojczyzny.
Czy wariata? To jest kluczowe pytanie.
Sama borykałam się z jednoznaczną odpowiedzą.
Nie można zapominać o drugim, ale równorzędnym bohaterze utworu – zamku, a ściślej o ruinach Kamieńca w Odrzykoniu, którego i Fredro obrał na bohatera, ale to już zupełnie inna historia.
Dzięki tej romantycznej, wielowymiarowej powieści rozpoczęłam poznawanie talentu Seweryna Goszczyńskiego.
I czuję się ukontentowana i oczarowana.
Goszczyński w „Królu zamczyska”, w ośmiu rozdziałach przypomniał romantyczne ideały, a w sercu wariata umieścił bezmiar miłości do nieszczęśliwej ojczyzny.
Czy wariata? To jest kluczowe pytanie.
Sama borykałam się z...
1998-01-01
2022-09-22
1997-01-01
Poezja.
Dosłownie i w przenośni.
Czyta się tak, jak gładzi się jedwab.
Historia może i banalna, ale jakim mistrzowskim językiem przedstawiona! Ja czytałam w przekładzie A. Ważyka.
Snute dygresje są tłem dla będących na pierwszym planie uczuć, wrażeń i przeżyć.
Dla mnie długo rozpamiętywany i dotąd niezapomniany poemat.
Po przeczytaniu polecam obejrzeć film "Oniegin" z 1999 z Ralphem Fiennesem i Liv Tyler w głównych rolach. Moim zdaniem ten obraz sprostał literackiemu pierwowzorowi.
Poezja.
Dosłownie i w przenośni.
Czyta się tak, jak gładzi się jedwab.
Historia może i banalna, ale jakim mistrzowskim językiem przedstawiona! Ja czytałam w przekładzie A. Ważyka.
Snute dygresje są tłem dla będących na pierwszym planie uczuć, wrażeń i przeżyć.
Dla mnie długo rozpamiętywany i dotąd niezapomniany poemat.
Po przeczytaniu polecam obejrzeć film "Oniegin" z 1999...
1997-11-30
„A step – koń – kozak – ciemność – jedna dzika dusza”.
Mój ukochany romantyczny poemat.
Wtedy, czyli jakieś dwadzieścia kilka lat temu, to on, był moim romantycznym manifestem. Fakt, że czytając go byłam świeżo po lekturze teoretycznoliterackich tekstów i mój umysł nurzał się w literaturze, sztuce i romantycznej kulturze, w dodatku ciekawa biografia samego Malczewskiego i to, że literacka, tragiczna Maria miała swoją autentyczną przedstawicielkę dodawało tej historii rysu tragicznego i złowieszczego.
Jak u Byrona i Scotta.
„Bo na tym świecie śmierć wszystko zmiecie,
Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie”
Po latach uwielbienie trochę się zdewaluowało, przede wszystkim ze względu na język ale i na ogrom przypisów, które wybijały mnie kompletnie z rytmu czytania.
A na koniec, ku refleksji…
„Tatarzy pobici
Spokojna Ukraina,
bodaj na czas długi”
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2022
Przeczytam książkę zza wschodniej granicy lub o krajach z Europy Wschodniej
„A step – koń – kozak – ciemność – jedna dzika dusza”.
Mój ukochany romantyczny poemat.
Wtedy, czyli jakieś dwadzieścia kilka lat temu, to on, był moim romantycznym manifestem. Fakt, że czytając go byłam świeżo po lekturze teoretycznoliterackich tekstów i mój umysł nurzał się w literaturze, sztuce i romantycznej kulturze, w dodatku ciekawa biografia samego Malczewskiego i...
2022-04-21
Typowe klimaty epoki – duchy, zjawy, zbójcy, romantyczni bohaterowie i orientalny powiew. Czasem jakiś epizod nasuwał na myśl motyw zbieżny z Panem Tadeuszem albo z Hrabią Monte Christo, ale to były tylko refleksy.
Teksty nie są wymagające czy skomplikowane. Prosta, czytelna fabuła i lekka konstrukcja, ale czasami zdarzało mi się wstrzymywać oddech w oczekiwaniu na to jak skończy się dany wątek lub co stanie się z bohaterem.
Według mnie na uwagę zasługują te tytuły: Trumniarz, Poczmistrz, Zamieć i Dama pikowa.
Uwielbiam, tak u Gogola jak i u Puszkina, ironiczne i z dystansu spojrzenie na cechę Rosjan, z której ci ostatni znani są na całym świecie:
„Pili jak zwykle. To znaczy bardzo wiele”
„Nigdy mi się nie zdarzyło widzieć go podchmielonym (co w naszym kraju może uchodzić za niesłychany cud)” 😉
Typowe klimaty epoki – duchy, zjawy, zbójcy, romantyczni bohaterowie i orientalny powiew. Czasem jakiś epizod nasuwał na myśl motyw zbieżny z Panem Tadeuszem albo z Hrabią Monte Christo, ale to były tylko refleksy.
Teksty nie są wymagające czy skomplikowane. Prosta, czytelna fabuła i lekka konstrukcja, ale czasami zdarzało mi się wstrzymywać oddech w oczekiwaniu na to jak...
2022-04-25
Pod wieloma względami zestarzała się ta powieść.
Nawet dla mnie, za młodu wielbicielki twórczości Juliusza Verne’a.
Nigdy w życiu, nie przypuszczałabym, że o jakiejkolwiek powieści tego pisarza napiszę, że jest: naiwna, stereotypowa i o zgrozo… nudna.
O dziwo, bardziej podobała mi się pierwsza część książki, czyli wszystko to, co wydaje się mniej ekscytujące – przedstawienie postaci, odkrycie tajemniczej notatki islandzkiego uczonego Saknussemma i przygotowanie do wyprawy.
Sama wyprawa i perypetie bohaterów we wnętrzu Ziemi, czyli sedno fabuły przedstawione zostały naiwnie i mało interesująco.
Jednak ze względu na to, że to powieść sprzed blisko stu sześćdziesięciu lat, dodaję dwie mocne gwiazdki. Jedną z sentymentu do czasów, gdy dzięki Verne’owi odkrywałam świat, a drugą z szacunku dla jego ewidentnego pionierstwa na polu science – fiction.
WYZWANIE CZYTELNICZE IV 2022
Przeczytam książkę z kwiatem na okładce lub w tytule
Pod wieloma względami zestarzała się ta powieść.
Nawet dla mnie, za młodu wielbicielki twórczości Juliusza Verne’a.
Nigdy w życiu, nie przypuszczałabym, że o jakiejkolwiek powieści tego pisarza napiszę, że jest: naiwna, stereotypowa i o zgrozo… nudna.
O dziwo, bardziej podobała mi się pierwsza część książki, czyli wszystko to, co wydaje się mniej ekscytujące –...
1994-01-01
"Eugeniusz Oniegin" w moich prywatnych rankingach plasuje się w pierwszej dziesiątce ulubionych lektur, ale zawsze, gdy czytam go ponownie od razu trafia na szczyt tej listy. Czytanie go sprawia mi szaloną przyjemność. Przyjemność obcowania z dziełem doskonałym.
Uwielbiam to, jak Puszkin lekko, swawolnie, żartobliwie i ironicznie wiedzie nas wespół z bohaterem przez jego udręczone spleenem życie. Te obyczajowe obrazki, myśli i zachowanie Eugeniusza, który beznadziejnie marnotrawiąc najlepsze swoje lata dostaje w końcu za swoje, wzbudzają we mnie spore emocje. Najpierw mam satysfakcję, bo w końcu mu się należało, ale ostatecznie… żal mi go. A Tatiany żal mi jeszcze bardziej, bo tylko pozornie wydaje się, że to ona jest wygrana w pogoni za szczęściem.
Do tej pory czytałam Oniegina zawsze w przekładzie Ważyka, który uważam za całkiem niezły. Tym razem poeta połączył siły z Tuwimem, który przetłumaczył trzy pierwsze rozdziały poematu. Przekład Tuwima jest zdecydowanie bardziej świeży, żywiołowy i dźwięczny. Jest w nim więcej jedno i dwusylabowych słów, i właśnie dzięki nim tekst jest dynamiczny. Są jednak zwroty i frazy, które według mnie lepiej brzmią u Ważyka.
Krótki fragment do porównania.
Adam Ważyk
„Bolączka – czas już jej przyczynę
Odciąć od zwykłych bajd i andron –
We mgle londyńskiej zwana splinem
A po rosyjsku prościej: chandrą,
Opanowała go po trochu;
Nie popróbował, Bogu dzięki,
Pozbyć się życia z własnej ręki,
Ale do świata całkiem ochłódł
Jak Czajld Harold i bez pamięci
Snuł się po domach – mroczny gość:
Nic go nie bawi, nic nie nęci,
Nawet bostona ma już dość,
Nie biorą go światowe plotki,
Zachęty znak ni uśmiech słodki”.
Julian Tuwim
Tak popadł w stan, którego przyczyn
Powinien wreszcie dociec świat,
Stan, który spleenem zwą Anglicy;
A prościej: w ruską chandrę wpadł;
Choć nie próbował, Bogu dzięki,
Śmierć sobie zadać z własnej ręki
(Bo niechęć miał do takich prób),
Lecz jak Childe Harold i jak grób
Był chłodny, smutny i posępny;
Na salonowych plotek gwar,
Na wist, na czułych spojrzeń żar,
Na wszystko wokół obojętny,
Milczący, niewzruszony widz,
Nie widział, zda się, nic a nic”.
"Eugeniusz Oniegin" w moich prywatnych rankingach plasuje się w pierwszej dziesiątce ulubionych lektur, ale zawsze, gdy czytam go ponownie od razu trafia na szczyt tej listy. Czytanie go sprawia mi szaloną przyjemność. Przyjemność obcowania z dziełem doskonałym.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toUwielbiam to, jak Puszkin lekko, swawolnie, żartobliwie i ironicznie wiedzie nas wespół z bohaterem przez jego...