-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2023-12-29
2023-03-31
O Paulu Celanie nie wiedziałam nic do momentu sięgnięcia po jego wiersze. Nic, poza tym, że jego twórczość znalazła się na liście 100 najlepszych książek Norweskiego Klubu Książki.
Moją uwagę przykuły dwa stwierdzenia dotyczące autora. Pierwsze, że poeta to „bezpaństwowiec ze schedą Austro – Węgier”, a drugie, że jest „lirycznym odpowiednikiem Kafki”.
I wiersze pokazują ten roztrzaskany świat. Krzyczącą samotność, wykorzenienie, brak poczucia bezpieczeństwa i wielkie tym wszystkim zmęczenie. Czytamy o zagładzie, śmierci, masowych grobach i ulotnych duszach. Poczułam pokrewieństwo poszczególnych wierszy Celana fragmentami „Nadchodzącego chłopca” Han Kang.
Mocne wrażenie zrobiła na mnie „Fuga śmierci”, „Tenebrae” i „Psalm”, ale najpiękniejszym wierszem są dla mnie „Pola”.
„Pola”
Zawsze ta jedna, topola
Na krańcach myśli.
Zawsze ten palec, co sterczy
Na miedzy.
Daleko przed nim
waha się bruzda w wieczorze.
Jednakże chmura:
Wędruje.
Zawsze to oko.
Zawsze to oko, którego powiekę
Otwierasz przy blasku
Opadłym jego bliźniaka.
Zawsze to oko.
Zawsze to oko, którego spojrzenie
Tę jedną osnuwa, topolę
PS Przejęta i zafascynowana wierszami Celana, ale też nierozumiejąca ich wystarczająco, sięgam właśnie po „Tam, za kasztanami jest świat” obszerną biografię poety.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2023
Przeczytam tom poezji
O Paulu Celanie nie wiedziałam nic do momentu sięgnięcia po jego wiersze. Nic, poza tym, że jego twórczość znalazła się na liście 100 najlepszych książek Norweskiego Klubu Książki.
Moją uwagę przykuły dwa stwierdzenia dotyczące autora. Pierwsze, że poeta to „bezpaństwowiec ze schedą Austro – Węgier”, a drugie, że jest „lirycznym odpowiednikiem Kafki”.
I wiersze pokazują...
2023-12-31
Jacka Londona znałam z biografii Irvinga Stone’a, a także jako autora doskonałego „Martina Edena”.
I „Zew krwi”, i „Białego kła”, mimo że miałam ich zawsze na uwadze, przegapiłam w czasie bardziej sprzyjającym takim lekturom i przeczytałam dopiero niedawno. Wydawało mi się, że wyrosłam z literatury przygodowej i że będę traktować ją trochę z przymrużeniem oka.
Historia przyjaźni człowieka i psa – ograny od tylu lat temat.
„Biały Kieł” udowodnił jednak, że jest świetnie skomponowaną powieścią, napisaną wspaniałym, oszczędnym, ale ekspresywnym i plastycznym językiem. Mistrzowski styl, który London wypracował przez wszystkie lata morderczych prób pisarskich, daje przyjemność obcowania z wyborną twórczością. To budowanie napięcia, granie na emocjach czytelnika.
I chociaż domyślamy się jak ta historia się potoczy, los głównego bohatera przejmuje nas i wzrusza. Po przeczytaniu miałam przekonanie, że to dzieło kompletne, w którym niczego nie brakuje i wszystko ma tam swoje uzasadnienie i miejsce.
Na długo ze mną zostanie określenie - „rzetelne cięgi”, które regulowały kwestie wychowawcze i stanowiły podstawę wymiaru sprawiedliwości „bogów”.
Jacka Londona znałam z biografii Irvinga Stone’a, a także jako autora doskonałego „Martina Edena”.
I „Zew krwi”, i „Białego kła”, mimo że miałam ich zawsze na uwadze, przegapiłam w czasie bardziej sprzyjającym takim lekturom i przeczytałam dopiero niedawno. Wydawało mi się, że wyrosłam z literatury przygodowej i że będę traktować ją trochę z przymrużeniem oka.
Historia...
2023-12-23
Pies. Człowiek. Natura.
Mimo, że od powstania tej opowieści minęło 120 lat, natura człowieka pozostaje niezmienna. Gorzej z psią.
I chociaż niektóre „ludzkie” zachowania były przez mnie trudne do zaakceptowania, to uważam że London świetnie oddał koloryt tamtych czasów. Sam będąc poszukiwaczem złota w rzece Klondike wiedział doskonale, że w tamtych terenach nie obejdzie się bez psiej pomocy. W powieści na czoło wysuwa się Buck. Pojętny i sprytny psiak, który od razu zyskuje sympatię czytelnika.
Bardzo podobał mi się opis budzenia się pierwotnych instynktów u Bucka. Te jego psie sny o prapoczątkach. Mnie one naprawdę zachwyciły.
Pies. Człowiek. Natura.
Mimo, że od powstania tej opowieści minęło 120 lat, natura człowieka pozostaje niezmienna. Gorzej z psią.
I chociaż niektóre „ludzkie” zachowania były przez mnie trudne do zaakceptowania, to uważam że London świetnie oddał koloryt tamtych czasów. Sam będąc poszukiwaczem złota w rzece Klondike wiedział doskonale, że w tamtych terenach nie obejdzie...
2022-08-31
Orwell po mistrzowsku, bo konkretnie i klarownie pokazuje despotyzm i totalitaryzm. Jak łatwo naginać i łamać zasady, manipulować i wmawiać, że to czego nie ma – jest.
Ta powieść graficzna nie dość, że o tym mówi, to jeszcze to pokazuje. Malarskie tło, na którym rozgrywają się wydarzenia jest wspaniale sugestywne i dość przewrotne, bo niby akwarela, niby pastelowe kolory, które zapowiadać mają przyjemną, sielską, wiejską historyjkę, to jednak te grube kreski, sporo brązu i szarości burzą pozorną harmonię. I rodzi się niepokój.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
Przeczytane w 2022 i 2023
Orwell po mistrzowsku, bo konkretnie i klarownie pokazuje despotyzm i totalitaryzm. Jak łatwo naginać i łamać zasady, manipulować i wmawiać, że to czego nie ma – jest.
Ta powieść graficzna nie dość, że o tym mówi, to jeszcze to pokazuje. Malarskie tło, na którym rozgrywają się wydarzenia jest wspaniale sugestywne i dość przewrotne, bo niby akwarela, niby pastelowe kolory,...
2023-12-20
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z języka akadyjskiego.
Epos o Gilgameszu jest najstarszym znanym poematem epickim, powstałym blisko pięć tysięcy lat temu, a tytułowy bohater utożsamiany jest z historycznym królem Uruk. Do dzisiaj poznanych zostało 70 fragmentów utworu, co stanowi 50-60% oryginalnego tekstu. Według badaczy najciekawsza jest treść jedenastej tabliczki eposu z opisem potopu, ponieważ wyprzedza ona jego biblijny opis.
Sam epos zawiera wiele archetypicznych motywów: przyjaźni, rywalizacji, walki, drogi, śmierci, na których opiera się przecież także współczesna literatura.
Trudno jest mi ocenić ten utwór, bo z jednej strony palma pierwszeństwa i „ciężar” historycznoliteracki oraz antropologiczny jakie na nim spoczywają, czynią go dziełem ponad dziełami. Pospolity czytelnik, do których też się zaliczam, chcąc jedynie poznać ten utwór, szybko się zniechęci „odbijając się” od języka i niemodnych dzisiaj oraz nieżyciowych treści.
Jednak, mimo że lektura była wymagająca, bardziej poznawcza niż rozrywkowa, mam ogromną satysfakcję z sięgnięcia po nią chociażby dlatego, że jest to literackie praźródło, o którym warto było się dowiedzieć.
@PanKracy dziękuję za współczytanie i mentalne wsparcie.
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-20
Wittlin, mimo iż w latach dwudziestych XX wieku napisał swoją wersję dziejów Gilgamesza, zrobił to w bardzo młodopolskim duchu. Bazował nie na oryginalnym „tekście” z tabliczek, ale na jednej z niemieckich adaptacji literackich eposu.
Jest to trudny i wymagający sporej koncentracji utwór.
Wariacji na temat Gilgamesza w wykonaniu Józefa Wittlina wysłuchałam.
Zdecydowanie jednak w zrozumieniu treści i wyłonieniu z niej językowego „powabu” pomógł mi tekst uprzedniej lektury „Eposu o Gilgameszu” tłumaczonego bezpośrednio z języka akadyjskiego przez Krystynę Łyczkowską.
Moja metoda na zgłębienie przygód tego skądinąd historycznego bohatera, jego przyjaźni z Enkidu i opisu drogi w poszukiwaniu nieśmiertelności polegała na tym, że najpierw czytałam treść jednej tabliczki w tłumaczeniu Łyczkowskiej, a potem słuchałam tego fragmentu w przekształceniu Wittlina.
I to spowodowało może nie zachwyt, ale docenienie tego, że ten utwór może się podobać.
Mnie, może ze względu na mało sprzyjający okres na prace badawcze, trochę ta lektura umęczyła, ale dała też sporo satysfakcji.
Wittlin, mimo iż w latach dwudziestych XX wieku napisał swoją wersję dziejów Gilgamesza, zrobił to w bardzo młodopolskim duchu. Bazował nie na oryginalnym „tekście” z tabliczek, ale na jednej z niemieckich adaptacji literackich eposu.
Jest to trudny i wymagający sporej koncentracji utwór.
Wariacji na temat Gilgamesza w wykonaniu Józefa Wittlina wysłuchałam....
2023-11-09
Na tę książkę trafiłam przypadkiem podczas czytania listów Wierzyńskiego i Lechonia. Ten pierwszy pytał przyjaciela, czy czytał już tę mocną rzecz Koestlera. Niestety Lechoń nigdy nie dał znać, czy książkę przeczytał. Za to ja poczułam się mocno zachęcona, by ją poznać.
Jest to studium wysokiej rangi działacza partii, który w imię jej dobra kłamliwie samooskarża się na procesie pokazowym. Wszystko to dzieje się w czasach rozliczeń z opozycjonistami (wzorowanymi na wielkiej czystce w ZSRR), gdy szeregi starej gwardii, do której bohater należy, powoli, ale konsekwentnie usuwane są z bieżącego życia politycznego. Z życia w ogóle.
Zdecydowanie jest to mocna rzecz, uniwersalna, obnażająca mechanizmy działania wszelkich dyktatur i systemów totalitarnych. Jednak przemyślenia głównego bohatera o dziejach partii i jej politycznych modyfikacjach napisane językiem ideologicznym trochę mnie nużyły i spowalniały czytanie.
À propos partii… „Partia nie myli się nigdy”.
„Partia odmawia jednostce wolnej woli – a jednocześnie domaga się jej dobrowolnego samopoświęcenia. Odmawia jej zdolności wyboru między dwiema możliwościami – a jednocześnie domaga się, by ciągle wybierała możliwość jedynie słuszną. Odmawia jej zdolności odróżnienia dobrego od złego – a jednocześnie mówi pompatycznie o winie i zdradzie”.
„Masom trzeba wbijać każde zdanie w umysł przez ciągłe powtarzanie i upraszczanie. Co się uznaje za słuszne, musi się świecić jak złoto, co uważa się za złe, musi być dla użytku mas barwione, jak pierniki na jarmarku”.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
Na tę książkę trafiłam przypadkiem podczas czytania listów Wierzyńskiego i Lechonia. Ten pierwszy pytał przyjaciela, czy czytał już tę mocną rzecz Koestlera. Niestety Lechoń nigdy nie dał znać, czy książkę przeczytał. Za to ja poczułam się mocno zachęcona, by ją poznać.
Jest to studium wysokiej rangi działacza partii, który w imię jej dobra kłamliwie samooskarża się na...
2023-12-24
„W życiu nie ten jest ważny, o którego obecność potykamy się codziennie, lecz ktoś zupełnie inny kto wciąga nas we własny krąg swoją wciąż żywą nieobecnością”.
To historia Pradziadka, obserwatora codzienności z podolskich Kuromęk. Myśliciela na własny użytek, który był i żył na pograniczu współistnienia różnych nacji i kultur.
Jest o dzieciństwie Pradziadka, jego dorastaniu, dojrzewaniu i starzeniu się w towarzystwie i otoczeniu bliskich mu ludzi.
O przenikaniu się tradycji, świąt i zwyczajów.
Jak w soczewce mamy obraz świata na styku, który przeminął. Zniknął.
Anna Bolecka wybrała ciekawą formę i styl, by przedstawić tę historię. Bo świat, o którym opowiada jest takim światem trochę ze snu, takim ocalonym w pamięci wspomnieniem z przeszłości.
„W życiu nie ten jest ważny, o którego obecność potykamy się codziennie, lecz ktoś zupełnie inny kto wciąga nas we własny krąg swoją wciąż żywą nieobecnością”.
To historia Pradziadka, obserwatora codzienności z podolskich Kuromęk. Myśliciela na własny użytek, który był i żył na pograniczu współistnienia różnych nacji i kultur.
Jest o dzieciństwie Pradziadka, jego...
2023-11-15
Książka relacja, książka świadectwo, książka rozliczenie.
Złożona jest z dwóch części. Pierwsza, to trzy opowiadania: „Western”, „Oko Dajana” i „Bliźniak”, a druga to mini powieść „Pingpongista”. Wszystkie teksty wiąże bolesny temat nietolerancji i dyskryminacji. Trzy pierwsze opowiadania zostały napisane jako odzew i protest przeciw antysemickiej kampanii końca lat sześćdziesiątych. Te opowiadania, napisane bezpośrednio po tych wydarzeniach, wydane w paryskiej „Kulturze” są przygrywką do późniejszego o czterdzieści lat „Pingpongisty”, który również dotyka jątrzącej się rany antysemityzmu.
Pierwsze trzy opowiadania są dla mnie maestrią literacką. Są świetnie skomponowane i oddają ducha minionych wydarzeń do tego stopnia, że podczas czytania współodczuwałam na równi z bohaterami. Bliskie mi były ich lęki i rozterki. I co rusz myślałam – to się nie działo naprawdę. Jednak się działo.
„Pingpongista” podobał mi się mniej. Sama historia wstrząsająca, ale już nie podana w takiej aurze i klimacie jak zbiór „Oko Dajana”. I styl też już nie ten.
Z tego powodu bardzo trudno jest mi wystawić ocenę, ponieważ „Oko Dajana” według mnie zasługuje na dziesięć gwiazd, a „Pingpongista” na sześć.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
Książka relacja, książka świadectwo, książka rozliczenie.
Złożona jest z dwóch części. Pierwsza, to trzy opowiadania: „Western”, „Oko Dajana” i „Bliźniak”, a druga to mini powieść „Pingpongista”. Wszystkie teksty wiąże bolesny temat nietolerancji i dyskryminacji. Trzy pierwsze opowiadania zostały napisane jako odzew i protest przeciw antysemickiej kampanii końca lat...
2023-12-21
Ta książka to swojego rodzaju testament, który jest i spowiedzią, i dziejami dwóch rodów, i opowieścią o polsko – żydowsko – ukraińskim pograniczu kulturowym na przestrzeni dziejów. Dziejów, które lubią się powtarzać.
Pierwsze wzmianki o protoplastach rodu - Jurce Kobie i jego ojcu, setniku Bazylim sięgają powstań Chmielnickiego i są jak baśń o zbójcach z zamierzchłych czasów. Zbójcach bezwzględnych i okrutnych. Motyw zbójców nieustannie przewija się w tej opowieści, z tym, że są oni coraz bardziej współcześni, prawdziwi, znani z kart historii i na pewno nie kojarzą się z bajką.
Ta książka stoi językiem, stylem i znaczeniem.
Język jest przebogaty w swojej prostocie, zwyczajny a jednocześnie wyszukany. Kalman Segal czaruje doborem słów, wiąże ich znaczenia, tworzy nowe tropy i uroczo żartuje między wierszami.
A sama historia szalenie ciekawa i zajmująca, z nagłymi zwrotami kolei losów bohaterów. Niestety im bliżej końca tym mniej baśniowa. Coraz bardziej realna i dojmująco smutna.
Przyjazd bohatera – narratora do miasteczka, zamieszkanie w pensjonacie i zanurzenie się w starych dziejach, przypomina mi trochę Mike’a Murphy’ego z mini powieści Józefa Hena „Pingpongista”.
A na koniec, by poczuć ten styl i ten język przytaczam jeden z moich ulubionych fragmentów.
„Była bardzo wzburzona, kiedy pewnego razu lekkomyślnie wyznałem, że chciałbym napisać romans.
- Mój głupi chłopcze. To nie są już czasy Goethego i Schillera. Nikt już dzisiaj nie kocha prawdziwego piękna.
Ujęła mnie za rękę i zaprowadziła do sklepu, gdzie gruba żydówka chowała w elastyczne arkusze zadrukowanego papieru żywe karpie rozpaczliwie bijące łbami o ladę.
- Oto do czego dzisiaj służą książki – powiedziała wzburzona – zapamiętaj.
Stałem niemy, jak niemy uczestnik tej sceny, bezsilny karp owinięty w stronice wydarte z Lessinga”.
Ta książka to swojego rodzaju testament, który jest i spowiedzią, i dziejami dwóch rodów, i opowieścią o polsko – żydowsko – ukraińskim pograniczu kulturowym na przestrzeni dziejów. Dziejów, które lubią się powtarzać.
Pierwsze wzmianki o protoplastach rodu - Jurce Kobie i jego ojcu, setniku Bazylim sięgają powstań Chmielnickiego i są jak baśń o zbójcach z zamierzchłych...
2023-12-07
Oszczędny i surowy styl Hemingwaya plus beznamiętna interpretacja lektora spowodowały, że na początku trochę wiało nudą. Potem, w okolicach środka, zrobiło się ciekawiej, by jeszcze przed zakończeniem znowu obniżyć loty.
Koniec dobry, chociaż właśnie takiego można było się spodziewać.
Wojna, ta przykra konieczność, której nikt nie lubi i nie chce w niej brać udziału, ciągle trwa, ale więcej się o niej opowiada niż w niej uczestniczy. Bohaterowie nie widzą jej końca. Ta niewiadoma, te zmiany pozycji wojsk, odwroty, przemarsze, ciągle nie dają definitywnej odpowiedzi, kiedy nastąpi upragniony koniec. Nie chodzi nawet o wygraną, tylko właśnie o koniec.
Wątek miłosny został ciekawie poprowadzony, chociaż czasami miałam wrażenie, że Catherine i Frederick nie żyją naprawdę, tylko odgrywają swoje role w teatrze. Fatalne dialogi. A uległa i nadskakująca Frederickowi Catherine, nadużywająca wyznań w stylu: jesteś cudowny, jesteś wspaniały, odpocznij, etc. jest męcząca i pretensjonalna. I według mnie mało wiarygodna, akurat w tych momentach.
Zdecydowanie wolałam motyw wojenny.
Dwa zdania zapadły mi w pamięć, chociaż to drugie, wyrwane z kontekstu trochę traci.
„Życiem nie jest trudno kierować, kiedy człowiek nie ma nic do stracenia”.
„Pamiętałem Catherine, ale oszalałbym, gdybym o niej myślał”.
Podsumowując. Ta książka to swoista sinusoida i długo wahałam się jak ją ocenić. Ostatecznie stawiam mocną szóstkę z plusem.
WYZWANIE CZYTELNICZE XII 2023
Przeczytam książkę, która ukazała się w roku 2023 pod patronatem lubimyczytac.pl
Oszczędny i surowy styl Hemingwaya plus beznamiętna interpretacja lektora spowodowały, że na początku trochę wiało nudą. Potem, w okolicach środka, zrobiło się ciekawiej, by jeszcze przed zakończeniem znowu obniżyć loty.
Koniec dobry, chociaż właśnie takiego można było się spodziewać.
Wojna, ta przykra konieczność, której nikt nie lubi i nie chce w niej brać udziału,...
2023-09-28
György jest jedynakiem i po rozwodzie rodziców mieszka z ojcem. To prostolinijny nastolatek, ułożony, wychowany w świecie wartości. Mimo trwającej wojny prowadzi w miarę ustabilizowane życie w Budapeszcie. Jego historia rozpoczyna się w chwili, gdy ojciec przygotowuje się do wyjazdu do obozu w ramach „służby pracy”. Nikt tak naprawdę nie wie, co go tam czeka.
Czytelnik domyśla się, dokąd jedzie ojciec głównego bohatera i wie co go tam czeka.
I właśnie ta książka jest o tym, że my, czytelnicy, cały czas wiemy więcej niż György. Dlatego tak zaskakuje nas zachowanie chłopca, gdy sam zostaje zatrzymany i wywieziony.
My nie dziwimy się brutalnemu i nieludzkiemu zachowaniu policjantów, żandarmów, SS - manów, nie szukamy dla nich usprawiedliwień i nie próbujemy znaleźć logicznych wytłumaczeń ich działań - tak jak to robi György.
My wiemy. Wiemy ciągle więcej.
A on? Jemu wyobrażenie ludobójstwa nie przyszłoby na myśl. On mimo wszystko wierzy w człowieczeństwo.
I właśnie to, że György podporządkowuje się zasadom oprawców powoduje, że ta książka jest protestem przeciw zbrodni wyrządzanej ludzkości.
György jest jedynakiem i po rozwodzie rodziców mieszka z ojcem. To prostolinijny nastolatek, ułożony, wychowany w świecie wartości. Mimo trwającej wojny prowadzi w miarę ustabilizowane życie w Budapeszcie. Jego historia rozpoczyna się w chwili, gdy ojciec przygotowuje się do wyjazdu do obozu w ramach „służby pracy”. Nikt tak naprawdę nie wie, co go tam czeka.
Czytelnik...
2023-09-06
„Córeczka” to dynamiczna, żywiołowa i bardzo autentyczna opowieść o konflikcie w Ukrainie sięgająca roku 2014 i działań separatystów w Donbasie. Bardzo dobrze pokazuje eskalację wydarzeń z tamtego okresu.
Jest to prawdziwa powieść akcji, wręcz gotowa do przeniesienia na ekran. Napisana świetnym językiem, adekwatnym do dziejących się wypadków, dopasowanym do bohaterów, a bezimienna Córeczka jest jak awatar, w który czytelnik może się wcielić i poczuć, że sam znajduje się w centrum zdarzeń. I jeszcze siła przyjaźni, bo bez niej niewiele można byłoby zdziałać.
Mimo trudnej tematyki opowieść ta należy do tych motywujących i niosących wiarę w to, że jeśli się chce, to można i da się.
Miałam też takie refleksyjne historyczne déjà vu związane z mniejszościami narodowymi zamieszkującymi wschodnie rubieże.
„Córeczka” to dynamiczna, żywiołowa i bardzo autentyczna opowieść o konflikcie w Ukrainie sięgająca roku 2014 i działań separatystów w Donbasie. Bardzo dobrze pokazuje eskalację wydarzeń z tamtego okresu.
Jest to prawdziwa powieść akcji, wręcz gotowa do przeniesienia na ekran. Napisana świetnym językiem, adekwatnym do dziejących się wypadków, dopasowanym do bohaterów, a...
2023-11-30
To moja czwarta książka tego rosyjskiego klasyka, dlatego nie wstrząsnęła mną tak, jak mogłaby, gdybym to od niej zaczęła poznawanie Dostojewskiego „kilkadzieścia” lat temu i dlatego też wrażeń oraz przemyśleń z lektury „Braci Karamazowów” nie przebije.
W „Zbrodni i karze” nie zobaczymy salonów, arystokracji, bogactwa i potęgi imperium rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku, tylko wyzierającą z każdego petersburskiego zaułka nędzę i zepsucie.
I chociaż to w dużej mierze książka o dziejach zbrodni i zbrodniarza, ja swą uwagę skupiłam jeszcze na postawach dwóch matek – Pulcherii Aleksandrowny i Katarzyny Iwanowny. Matek, które stanęły na krawędzi, bo życie ich dzieci było w zagrożeniu.
Jeszcze ciągle słyszę pytanie Rodiona: „Mamo, cokolwiek się stanie, bez względu na to co byś o mnie słyszała, co by ci o mnie powiedziano, czy będziesz mnie zawsze kochała, jak teraz?”
Jaka odpowiedź powinna zabrzmieć?
Jaką odpowiedź dała matka innego mordercy z współczytanej ze „Zbrodnią i karą” „Innej duszy”, gdzie nastolatek też zabił?
Istotnie była to lektura straszna, niepokojąca, a nawet przerażająca. Na zawsze zapamiętam sen Rodiona, w którym będąc małym chłopcem był świadkiem rzezi klaczy, której właściciel - Mikołka, przy ogólnej aprobacie tłumu i na jego oczach skatował.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
To moja czwarta książka tego rosyjskiego klasyka, dlatego nie wstrząsnęła mną tak, jak mogłaby, gdybym to od niej zaczęła poznawanie Dostojewskiego „kilkadzieścia” lat temu i dlatego też wrażeń oraz przemyśleń z lektury „Braci Karamazowów” nie przebije.
W „Zbrodni i karze” nie zobaczymy salonów, arystokracji, bogactwa i potęgi imperium rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku,...
2023-11-23
Mocno przygnębiająca, o szaroburej tonacji lektura.
Przyczyny, że po nią sięgnęłam były dwie. Po „Kulcie” Łukasza Orbitowskiego chciałam przeczytać jeszcze „coś” tego autora, a po drugie jej tematyka wpisywała się w wyzwanie listopadowe.
Autor nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, bo książka napisana jest wartko i sprawnie, chociaż opowiada o ciemnej stronie życia w latach dziewięćdziesiątych.
O zmianach gospodarczych, które nie wszystkim wyszły na lepsze.
O mentalności ludzi w tamtym okresie.
O ich oczekiwaniach, potrzebach, marzeniach.
Przypomina, co wtedy oglądało się w telewizji, jakie słodycze królowały na sklepowych półkach, jaka muzyka sączyła się do ucha z walkmanów i jak spędzało się wolny czas.
Mamy więc Bydgoszcz, w której toczy się życie młodocianego mordercy noszącego w książce imię Jędrek.
Dlaczego zabijał? To pytanie zadawali sobie wszyscy.
No właśnie, dlaczego?
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
Mocno przygnębiająca, o szaroburej tonacji lektura.
Przyczyny, że po nią sięgnęłam były dwie. Po „Kulcie” Łukasza Orbitowskiego chciałam przeczytać jeszcze „coś” tego autora, a po drugie jej tematyka wpisywała się w wyzwanie listopadowe.
Autor nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, bo książka napisana jest wartko i sprawnie, chociaż opowiada o ciemnej stronie życia w...
2023-08-23
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy pomyślnie. Ale jak wiadomo w tragediach twórcy ze Stratfordu dzieje się wręcz przeciwnie. Tam, gdzie miłość i szczęście - pojawia się plugawa, niszcząca intryga.
W tej tragedii jej mistrzem jest Iago.
Oj potrafi zamieszać.
Potrafi też wyprowadzić z równowagi czytelnika.
A my, także i dzisiaj, jakże czasami jesteśmy zaślepieni. Wierzymy tym, którzy nami manipulują i widzimy nie to co jest, ale to, co inni chcą byśmy widzieli.
I znowu, mimo kibicowania bohaterom i wiary w to, że komu jak komu, ale im musi się udać, z każdym kolejnym aktem wiemy, chociaż podświadomie nie chcemy tego zaakceptować, że finał będzie tragiczny.
Smutny i budujący napięcie dramat, nie pozbawiony jednak słownego komizmu. Bo rubasznej i pełnej humoru zabawy językiem u Szekspira nie brakuje nawet w najmroczniejszej sztuce, a Barańczak mistrzowsko te słowne gry przetwarza na nasze.
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy...
2023-12-15
Znamy mądrość życiową, która mówi, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Ilu przyjaciół zostanie przy mającym szeroki gest Tymonie, gdy fortuna się od niego odwróci?
Na tle innych tragedii Szekspira, szczególnie tych ociekających krwią i buchających emocjami, ta wypada nienaturalnie blado, chociaż ciągle porusza istotne problemy natury ludzkiej.
Mocne wrażenie robi klątwa, którą Tymon rzuca na Ateny.
A śmieszy obrzucanie się co wymyślniejszymi wyzwiskami przez Apemantusa i Tymona.
Warto poznać ten mniej znany dramat Szekspira, w którym nie ma intryg, morderstw i spisków. Tym razem Szekspir przygląda się rozrzutności i interesownemu pochlebstwu – cechom ponadczasowym, które sprawiają, że tekst jest stale bardzo aktualny.
Znamy mądrość życiową, która mówi, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Ilu przyjaciół zostanie przy mającym szeroki gest Tymonie, gdy fortuna się od niego odwróci?
Na tle innych tragedii Szekspira, szczególnie tych ociekających krwią i buchających emocjami, ta wypada nienaturalnie blado, chociaż ciągle porusza istotne problemy natury ludzkiej.
Mocne wrażenie...
2023-08-12
„Leopold potrafił się stworzyć”.
Już nie pamiętam czyje to słowa przywołał Mariusz Urbanek w biografii o Tyrmandzie. I jak je traktować? Jako zarzut czy zaletę?
Ostatnio podczas pisania o innym „skandaliście” czasów PRL–u powołałam się na cytat Piotra Bratkowskiego, który pisał: „W świecie, w którym panuje absolutna dominacja konwencjonalnych zachowań kulturowych, jedyną formą walki człowieka o własną tożsamość jest permanentna autokreacja”.
Do Tyrmanda te słowa pasują chyba jeszcze bardziej niż do Iredyńskiego.
A biografia jest smutna. Jej autor jest enigmatyczny jak nigdy dotąd i niewiele ma do powiedzenia, bo głos oddał tym, którzy Tyrmanda znali, ale jak się okazuje wcale nie lubili. Jednak spędzali z nim czas. Większość wypowiadających się ma wielki żal do pisarza, za przedstawienie ich sylwetek w bardzo krzywym zwierciadle w zjadliwej powieści z kluczem - „Życie towarzyskie i uczuciowe”.
Takie wrażenie, tego żalu, odniosłam ja i Mariusz Urbanek zapewne też.
Jedynie kilka osób z otoczenia Tyrmanda wypowiada się o nim pozytywnie, w miarę pozytywnie lub neutralnie i są to m. in.: Barbara Hoff, Alina Janowska, Agnieszka Osiecka i Tadeusz Konwicki.
I chociaż nie znam człowieka, to na przekór wszystkim niezadowolonym, zniesmaczonym i obrażonym „znajomym” Tyrmanda, którzy niefajnie wypowiadali się o nim, czuję do Leopolda nić sympatii, za tę jego ekstrawagancję i nonkonformizm.
Tak mi się skojarzyło, że Tyrmand to taki warszawski Truman Capote, obnażający z masek pięknych, sławnych i bogatych. Oczywiście siebie oszczędzając. 🤭
Nie wiem co miał na myśli Urbanek nadając tej biografii tytuł: „Zły Tyrmand”. Można bowiem ten tytuł interpretować dwuznacznie.
Zły jako nieżyczliwy, niesympatyczny, zadzierający nosa, złośliwy - dokładnie taki, jakim widzieli go mniej i bardziej znajomi mu ludzie ze środowiska.
I „Zły”, jako super bohater z jego sztandarowej książki, walczący po dobrej stronie mocy.
Czyli w końcu jaki ten Tyrmand był? Dobry czy zły?
Postawa autora tej biografii, który nie opowiada się po żadnej ze stron, nie pochwala, ani nie gani i przez to daje możliwość wyrobienia sobie opinii utwierdza mnie tylko w tym, że Mariusz Urbanek dobrym biografem jest.
A ja po tej lekturze mam wielką ochotę sięgnąć po dwie książki Tyrmanda – „Filipa” i „Dziennik 1954”.
„Leopold potrafił się stworzyć”.
Już nie pamiętam czyje to słowa przywołał Mariusz Urbanek w biografii o Tyrmandzie. I jak je traktować? Jako zarzut czy zaletę?
Ostatnio podczas pisania o innym „skandaliście” czasów PRL–u powołałam się na cytat Piotra Bratkowskiego, który pisał: „W świecie, w którym panuje absolutna dominacja konwencjonalnych zachowań kulturowych, jedyną...
2023-08-09
„Zły” okazał się całkiem niezły.
Tyrmand wielowymiarowo przedstawił główną bohaterkę utworu - Warszawę. W całej krasie zaprezentował jej klimat lat pięćdziesiątych, architekturę, warszawską modę i szyk, mieszkańców z ich problemami dnia codziennego oraz wskazał, gdzie można pójść na kawę, gdzie na parówki, gdzie porozmawiać w zaufaniu, gdzie dobrze zjeść, a także, gdzie i jak się bawić.
Wszystko to opisał świetnym językiem, niezwykle plastycznym, kolorowym i sugestywnym. Opisy kolejki w aptece, tłumy na przystankach i w trolejbusie są niezwykle wyraziste, wręcz namacalne.
A te różnokolorowe muszki Kubusia. Niezapomniane. Grzechem byłoby nie wymienić tych oryginalnych, barwnych połączeń: rezedowo – oliwkowych, cynobrowo – trawiastych, seledynowo - cytrynowych, szmaragdowo – kakaowych, wiśniowo – perłowych, cyklamenowo - chabrowych, topazowych w rzucik koloru sepii, ametystowo – truskawkowych.
Mnie, ten superbohaterski wątek aż tak bardzo nie emocjonował, ale półświatek z flagowym procederem pt. „Panie, kup pan cegłę”, konikami pod kinami i stadionami – bardzo.
I te mówiące nazwiska: Dziarski, Wirus, Zofia Chwała, Meteor.
No i Aniela, która „uszyta była ze szczególnie impregnowanego materiału”, a prezesa kochała miłością bezgraniczną i „takiemu chłopu jak pan prezes Merynos tobym wszystkie brudy co dzień prała, śpiewała przy tym i jeszcze się cieszyła, jakby mnie nogą posyłał po wódkę”. 😅
Mnie się podobało i na pewno sięgnę po inne książki autora.
„Zły” okazał się całkiem niezły.
Tyrmand wielowymiarowo przedstawił główną bohaterkę utworu - Warszawę. W całej krasie zaprezentował jej klimat lat pięćdziesiątych, architekturę, warszawską modę i szyk, mieszkańców z ich problemami dnia codziennego oraz wskazał, gdzie można pójść na kawę, gdzie na parówki, gdzie porozmawiać w zaufaniu, gdzie dobrze zjeść, a także, gdzie i...
Bardzo dynamiczna i aktualna tragedia polityczna.
Już w pierwszym akcie poznajemy zarzewie konfliktu i dwie, zajadle i nieustępliwie sprzeczające się strony. Duma, pycha i arogancja, kontra przekora, warcholstwo i złośliwość. Antagoniści są tak zapiekli w swoich racjach, że nic nie jest w stanie przekonać ich do zmiany zdania i postępowania.
I już na początku trudno czytelnikowi utrzymać nerwy na wodzy, bo silne emocje związane z obserwowaniem buty z jednej i krętactw z drugiej strony przyprawiają o chęć zatrzaśnięcia książki albo potrząśnięcia bohaterami.
W tym dramacie, w jednym z nielicznych Szekspira, prawie nie znajdziemy słownego droczenia się i żartobliwych językowych potyczek. Tutaj, bohaterowie od początku idą na noże.
Moją uwagę zwróciła matka Kajusa Marcjusza (Koriolana) – bardzo silna osobowość, ambitna i dumna, a przy tym prawdziwa rzymska patriotka. To pod jej wpływem i w zderzeniu z jej argumentacją jej syn zrezygnował z niehonorowej zemsty.
Skala emocji, które Szekspir wzbudza we mnie podczas czytania zawsze determinuje ocenę końcową dramatu.
Refleksje poboczne.
Manipulowanie plebsem przez trybunów bardzo przypomina manipulacje tłumem w „Ciemności w południe” Koestlera.
Zbratanie się Koriolana i Aufidiusza (zatwardziałych przeciwników na polu walki) wygląda niemal jak początki przyjaźni Gilgamesza i Enkidu.
Bardzo dynamiczna i aktualna tragedia polityczna.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJuż w pierwszym akcie poznajemy zarzewie konfliktu i dwie, zajadle i nieustępliwie sprzeczające się strony. Duma, pycha i arogancja, kontra przekora, warcholstwo i złośliwość. Antagoniści są tak zapiekli w swoich racjach, że nic nie jest w stanie przekonać ich do zmiany zdania i postępowania.
I już na początku trudno...