-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2024-02-06
2023-11-09
Na tę książkę trafiłam przypadkiem podczas czytania listów Wierzyńskiego i Lechonia. Ten pierwszy pytał przyjaciela, czy czytał już tę mocną rzecz Koestlera. Niestety Lechoń nigdy nie dał znać, czy książkę przeczytał. Za to ja poczułam się mocno zachęcona, by ją poznać.
Jest to studium wysokiej rangi działacza partii, który w imię jej dobra kłamliwie samooskarża się na procesie pokazowym. Wszystko to dzieje się w czasach rozliczeń z opozycjonistami (wzorowanymi na wielkiej czystce w ZSRR), gdy szeregi starej gwardii, do której bohater należy, powoli, ale konsekwentnie usuwane są z bieżącego życia politycznego. Z życia w ogóle.
Zdecydowanie jest to mocna rzecz, uniwersalna, obnażająca mechanizmy działania wszelkich dyktatur i systemów totalitarnych. Jednak przemyślenia głównego bohatera o dziejach partii i jej politycznych modyfikacjach napisane językiem ideologicznym trochę mnie nużyły i spowalniały czytanie.
À propos partii… „Partia nie myli się nigdy”.
„Partia odmawia jednostce wolnej woli – a jednocześnie domaga się jej dobrowolnego samopoświęcenia. Odmawia jej zdolności wyboru między dwiema możliwościami – a jednocześnie domaga się, by ciągle wybierała możliwość jedynie słuszną. Odmawia jej zdolności odróżnienia dobrego od złego – a jednocześnie mówi pompatycznie o winie i zdradzie”.
„Masom trzeba wbijać każde zdanie w umysł przez ciągłe powtarzanie i upraszczanie. Co się uznaje za słuszne, musi się świecić jak złoto, co uważa się za złe, musi być dla użytku mas barwione, jak pierniki na jarmarku”.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
Na tę książkę trafiłam przypadkiem podczas czytania listów Wierzyńskiego i Lechonia. Ten pierwszy pytał przyjaciela, czy czytał już tę mocną rzecz Koestlera. Niestety Lechoń nigdy nie dał znać, czy książkę przeczytał. Za to ja poczułam się mocno zachęcona, by ją poznać.
Jest to studium wysokiej rangi działacza partii, który w imię jej dobra kłamliwie samooskarża się na...
2023-09-14
Z połączenia realizmu, groteski i fantastyki wyłania się „nienormalna normalność” i to w niej trzeba szukać trwałych wartości i odniesień sensu ludzkiego życia, by przetrwać.
Niemożliwe, może stać się możliwe.
Jaka będzie tego cena?
I czy ostatecznie zatriumfuje prawda, dobro i braterstwo?
Najważniejsze jednak, by mieć odwagę być sobą.
I moja ulubiona postać - Małgorzata, która „miała słabość do ludzi będących mistrzami w swym fachu”.
Dzieło absolutnie ponadczasowe, uniwersalne i genialne w prowokowaniu różnych odczytań, bo to nie tylko to, że „romantyczny bunt przeciwko konwencjom staje się protestem przeciw zniewoleniu przez totalitarną rzeczywistość”.
Gdyby dla odmiany ktoś chciał tego arcydzieła Bułhakowa posłuchać, gorąco namawiam do wysłuchania wspaniałej superprodukcji Audioteki, w której możemy usłyszeć głosy między innymi: Magdaleny Różczki, Andrzeja Chyry, Jerzego Radziwiłłowicza, Krzysztofa Tyńca, Krzysztofa Wakulińskiego, Mariusza Bonaszewskiego i wielu innych wspaniałych polskich autorów.
Przeczytane w 2000 i 2023
Z połączenia realizmu, groteski i fantastyki wyłania się „nienormalna normalność” i to w niej trzeba szukać trwałych wartości i odniesień sensu ludzkiego życia, by przetrwać.
Niemożliwe, może stać się możliwe.
Jaka będzie tego cena?
I czy ostatecznie zatriumfuje prawda, dobro i braterstwo?
Najważniejsze jednak, by mieć odwagę być sobą.
I moja ulubiona postać -...
2023-11-13
Na szczęście Astrid Lindgren nigdy nie zapomniała, jak to było wtedy, gdy było się dzieckiem.
100 % afirmacji życia, radości i szalonej zabawy. I humoru.
To oferuje Pippi, czyli zwariowana i nieobliczalna dziewczynka, która pomysłami doprowadza do furii wyniosłych dorosłych, a dla dzieci staje się ikoną szczęśliwego dzieciństwa.
Podczas lektury nieśmiałe i wycofane dzieci mogą poczuć się bezpiecznie, bo jest w dziecięcym świecie literackim ktoś, kto może robić wszystko, a mimo to jest wspaniałym przyjacielem i dba o słabszych.
Pippi jest także wentylem bezpieczeństwa dla tych dzieci, którym nie za bardzo wychodzi bycie grzecznym, bo znowu im daje odczuć, że dobre dziecko wcale nie musi być idealne. Bo bycie dobrym dzieckiem, to nie tylko ekstra maniery, miłość do szkoły i spanie z głową na poduszce. Pippi to bardzo dobre dziecko, które ma złote serce i może nie wszystkie konflikty rozwiązuje elegancko, ale zawsze sprawiedliwie.
W dzieciństwie za późno sięgnęłam po Pippi. Byłam już wtedy zmanipulowana przez dorosłych. Zachowanie Pippi było dla mnie głupie i dziwaczne. Tej jednej książki Astrid Lindgren nie znosiłam. Dopiero po lekturze biografii pisarki, postanowiłam sięgnąć po Pippi ponownie i przepadłam. I czym prędzej włączyłam ten genialnie brzmiący Jungowską audiobook moim młodszym, niezmanipulowanym (jeszcze) dzieciom i na szczęście czar zadziałał.
A jeżeli chodzi o Edytę Jungowską polecam jej wszystkie audiobooki poświęcone twórczości Astrid Lindgren. Są niezwykłe.
Na szczęście Astrid Lindgren nigdy nie zapomniała, jak to było wtedy, gdy było się dzieckiem.
100 % afirmacji życia, radości i szalonej zabawy. I humoru.
To oferuje Pippi, czyli zwariowana i nieobliczalna dziewczynka, która pomysłami doprowadza do furii wyniosłych dorosłych, a dla dzieci staje się ikoną szczęśliwego dzieciństwa.
Podczas lektury nieśmiałe i wycofane...
2023-08-22
Nowela ta pokazuje dwie różne drogi prowadzące do mistrzostwa. Mistrzostwa w szachach.
Dwa różne życiorysy.
Dwa różne typy osobowości.
Jest też, jak to u Zweiga bywa, o odmiennych stanach świadomości.
Trudno tę całą duszną, nerwową atmosferę i narastające napięcie - tak charakterystyczne również dla innych znanych mi krótkich form autora - łatwo przedstawić. Trzeba je poczuć na własnej skórze.
Targające duszą bohaterów przeżycia, stany emocjonalne sięgające zenitu, uniesienia, wycofania, balansowanie na granicy szaleństwa, po to, by ostatecznie się w nim zatracić – temu wszystkiemu towarzyszymy czytając „Nowelę szachową”.
I jest też o tym jak wbrew nam samym porywa nas uzależnienie.
Według mnie świetna lektura. Polecam.
Nowela ta pokazuje dwie różne drogi prowadzące do mistrzostwa. Mistrzostwa w szachach.
Dwa różne życiorysy.
Dwa różne typy osobowości.
Jest też, jak to u Zweiga bywa, o odmiennych stanach świadomości.
Trudno tę całą duszną, nerwową atmosferę i narastające napięcie - tak charakterystyczne również dla innych znanych mi krótkich form autora - łatwo przedstawić. Trzeba je...
2023-07-30
Od dłuższego czasu miałam chrapkę na te listy i pewne oczekiwania wobec nich. I jak to w takich przypadkach bywa, okazało się, że ta nadzieja była bardziej emocjonująca niż książka.
Znużyła mnie przede wszystkim jednostajna forma.
Ciągle tylko odpowiedzi.
Stale napomnienia i doradzanie.
I ten odwrócony na opak świat, w którym zło to dobro, a anioł to nieprzyjaciel, co rusz zbijały mnie z tropu.
Język Lewisa też mnie pokonał. Nie potrafiłam skupić się na czytanym słowie. Wiele razy wracałam ponownie do akapitu i czytałam go jeszcze raz i nadal nie zawsze sens przekazu do mnie docierał tak jak powinien.
Może sięgnęłam po „Listy…” w złym czasie? Może przez to, że za dużo miałam na głowie, nie potrafiłam odpowiednio na nich się skoncentrować?
A może po prostu ja nie byłam ich docelowym adresatem?
Tak czy inaczej, iskra sympatii nie pojawiła się. Nie oznacza to jednak, że tekst jest kiepski lub zupełnie do niczego. Uważam, że jeżeli potencjalny czytelnik cierpliwie i uważnie pochyli się nad nim to zapewne i doceni.
WYZWANIE CZYTELNICZE VII 2023
Przeczytam książkę, której tytuł lub nazwisko autora zaczyna się na „L”
Od dłuższego czasu miałam chrapkę na te listy i pewne oczekiwania wobec nich. I jak to w takich przypadkach bywa, okazało się, że ta nadzieja była bardziej emocjonująca niż książka.
Znużyła mnie przede wszystkim jednostajna forma.
Ciągle tylko odpowiedzi.
Stale napomnienia i doradzanie.
I ten odwrócony na opak świat, w którym zło to dobro, a anioł to nieprzyjaciel, co...
2023-06-18
Z tych trochę ponad dwudziestu tomików wierszy Wierzyńskiego zawartych w tej antologii, tylko trzy sprawiły, że czułam prawdziwą radość i przyjemność czytania.
Są to dwa pierwsze i zarazem najwcześniejsze zbiory: „Wiosna i wino”, „Wróble na dachu” i trzeci, utrzymany w sportowym duchu i kunsztownej formie - „Laur olimpijski”.
Uwielbiam wszystkie wiersze z pierwszych dwóch zbiorków, bo dla mnie są suplementem mojego samopoczucia i nastroju. Nasycone nieokiełznaną, szaleńczą, zwariowaną i co najlepsze udzielającą się czytelnikowi afirmacją życia. Afirmacją życia, dla samego życia. Po prostu.
Bardzo trudno jednak przekazać tę wszechogarniającą radość poprzez prozę opinii.
Niech jej, tej radości delegatem będzie wiersz.
„Na łące”
Leżę na łące,
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
To pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?
Z tych trochę ponad dwudziestu tomików wierszy Wierzyńskiego zawartych w tej antologii, tylko trzy sprawiły, że czułam prawdziwą radość i przyjemność czytania.
Są to dwa pierwsze i zarazem najwcześniejsze zbiory: „Wiosna i wino”, „Wróble na dachu” i trzeci, utrzymany w sportowym duchu i kunsztownej formie - „Laur olimpijski”.
Uwielbiam wszystkie wiersze z pierwszych...
2023-06-16
„Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno”
Bardzo refleksyjny, ale zarazem wymagający był ten mój powrót do poezji Lechonia.
Nie wiem czy to potoczne określnie – „na bogato” spodobałoby się poecie na podsumowanie jego twórczości, ale mnie, właśnie ono od razu jako pierwsze przyszło na myśl.
Bo jego poezja gęsta jest od nawiązań, aluzji i odniesień, przede wszystkim do tradycji romantycznej.
Ornamenty słów i metaforyczne wizje przy teatralnych sceneriach – taka to poezja i taki poeta.
Uwielbiam tytuły tomików Lechonia. Każdy z nich jest jak kurtyna, która nim zaprosi na spektakl pozostawia pod powiekami niezatarty, tajemniczy i symboliczny obraz: "Karmazynowy poemat", "Srebrne i Czarne", "Lutnia po Bekwarku", "Aria z kurantem", "Marmur i róża".
„Od żalu nie uciekniesz, nie ujdziesz goryczy,
I każda twa pociecha – to widmo przeszłości.
Ach! Czegóż się spodziewa i na cóż to liczy
Każdy z nas, co na tyle patrzał nikczemności?
I tylkoś jest zdziwiony, że jeszcze cię wzrusza
To drzewo całe w kwiatach, różowy wschód słońca,
I żyjesz, aby twoja nieśmiertelna dusza,
Co dane jej przecierpieć, cierpiała do końca.
Cóż z tego, że, coś kochał – przemija jak dymy,
Że po tych co odchodzą, żal serce ci tłoczy.
My z starym Sofoklesem spokojnie patrzymy
Na ten widok, na który chciałbyś zamknąć oczy”
„Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno”
Bardzo refleksyjny, ale zarazem wymagający był ten mój powrót do poezji Lechonia.
Nie wiem czy to potoczne określnie – „na bogato” spodobałoby się poecie na podsumowanie jego twórczości, ale mnie, właśnie ono od razu jako pierwsze przyszło na myśl.
Bo jego poezja gęsta...
2020-05-31
„Letnią przeprawę” Capote napisał, gdy miał 19 lat, czyli na początku swojej - literackiej przeprawy.
Jest to jego pierwsza powieść (mikropowieść), ale autor nigdy nie zdecydował się oddać jej do druku. Zapisany w kilku szkolnych zeszytach rękopis wiele lat przeleżał czekając na swoją premierę. Gdy w 2004 roku, po 50 latach (od momentu uznania go za zaginiony) został odnaleziony i postanowiono go wydać, i ja postanowiłam zdobyć egzemplarz dla siebie.
I zdobyłam.
I jak zwykle położyłam na półce (w uprzednio starannie przygotowanym miejscu).
I znowu czekał.
Tydzień temu, po czternastu latach wybiła jego godzina.
Styl w jakim utrzymana jest „Letnia przeprawa” zapowiada dopiero „Harfę traw” czy „Śniadanie u Tiffany’ego”. „Śniadanie…” mimo swej amerykańskiej pretensjonalności bardzo mi się podobało, a w „Harfie traw” się zakochałam, bo jest skrojona na moją miarę, dostrojona do moich potrzeb i oczekiwań głównie w warstwie emocjonalnej.
„Letnia przeprawa” może nie zachwyca tak, jak te dwie powyższe historie, ale intryguje i wciąga w specyficzną stylistykę Capote’a. Nim jeszcze na dobre się rozpędzimy, musimy najpierw oswoić interpunkcję pisarza: te wylewające się ciągi zdań oraz dialogi krojone i przywoływane do porządku przecinkami. Potem już możemy zagłębić się we wszystkie zaserwowane nam przez autora subtelności nastroju, ulotność chwili i całej tej krótkiej przygody.
Niewątpliwie w „Letniej przeprawie” sporo warsztatowych niedociągnięć i nierówności, ale czuć już w niej przedsmak kolejnych, swoistych capote’owskich utworów. Oczywiście tych sprzed „Zimną krwią” – bo to już zupełnie inna bajka.
„Letnią przeprawę” Capote napisał, gdy miał 19 lat, czyli na początku swojej - literackiej przeprawy.
Jest to jego pierwsza powieść (mikropowieść), ale autor nigdy nie zdecydował się oddać jej do druku. Zapisany w kilku szkolnych zeszytach rękopis wiele lat przeleżał czekając na swoją premierę. Gdy w 2004 roku, po 50 latach (od momentu uznania go za zaginiony) został...
1990-11-28
Kolejna książka Makuszyńskiego za mną.
I kolejna czytana z uśmiechem na twarzy, i w duszy.
I wcale nie przeszkadza mi szablonowość tych powieści, bo to, jakim językiem operuje Makuszyński, jego dowcip, żart i puszczanie oka do czytelnika - rekompensuje przewidywalną fabułę i schematyczny profil bohaterów.
Optymizm, radość życia, wola działania to niewątpliwe atuty tego utworu. A opis pani Szymbartowej od razu przywodzi na myśl niedoścignioną w swojej randze panią Dulską.
„Szaleństwa…” w mojej Makuszyńskiej hierarchii stoją najwyżej albo na równi z „Szatanem z siódmej klasy”.
Kolejna książka Makuszyńskiego za mną.
I kolejna czytana z uśmiechem na twarzy, i w duszy.
I wcale nie przeszkadza mi szablonowość tych powieści, bo to, jakim językiem operuje Makuszyński, jego dowcip, żart i puszczanie oka do czytelnika - rekompensuje przewidywalną fabułę i schematyczny profil bohaterów.
Optymizm, radość życia, wola działania to niewątpliwe atuty tego...
1992-02-22
Jako dziecko zupełnie nie rozumiałam „Małego Księcia”. Przede wszystkim, na ilustracjach, zamiast słonia połkniętego przez węża, ja też, tak jak większość dorosłych (według pilota), widziałam dziwny kapelusz. I czułam się z tym źle, bo okazało się, że będąc dzieckiem - nie widziałam jak dziecko. Czułam się poza nawiasem. Wykluczona z tej historii. Fałszywie też brzmiał mi dorosły pilot i jego bratanie się z dziećmi. Na długo został mi uraz i niechęć do tej lektury.
Po latach dopiero zrozumiałam, że potraktowałam ją zbyt dosłownie i dlatego nie czułam przesłania, metafor i tych wszystkich złotych myśli.
I mimo iż z wiekiem, po kolejnych podejściach do opowiastki, ten ukryty sens do mnie dotarł i nawet mam ulubione sentencje, to nie przełamałam tego dystansu z dzieciństwa i „Mały Książę” nie należy do moich ukochanych książek.
A poniżej moje ulubione sentencje:
„Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś”
„Mały Książę odkrył drogę. A drogi prowadzą zawsze do ludzi”
„Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej”
Jako dziecko zupełnie nie rozumiałam „Małego Księcia”. Przede wszystkim, na ilustracjach, zamiast słonia połkniętego przez węża, ja też, tak jak większość dorosłych (według pilota), widziałam dziwny kapelusz. I czułam się z tym źle, bo okazało się, że będąc dzieckiem - nie widziałam jak dziecko. Czułam się poza nawiasem. Wykluczona z tej historii. Fałszywie też brzmiał mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-26
2022-09-03
2020-02-23
Kilka lat temu przeczytałam tę książkę po raz pierwszy, a teraz sięgnęłam po nią ponownie, by sprawdzić jakie tym razem wywoła na mnie wrażenie.
Za pierwszym razem pochłonęła mnie obyczajowość powieści. To, jak w trzydziestych latach XX wieku, w małym amerykańskim miasteczku na Południu, żyją w "symbiozie" biali i czarni obywatele ze swoimi kłopotami, zmartwieniami i poczuciem przynależności do tego kraju.
Tym razem porwała mnie przede wszystkim historia Mick i jej podwójne światy, w których żyła: świat marzeń i świat codzienności.
Przedstawiona przez pisarkę beztroska ostatnich lat dzieciństwa Mick, jest wręcz dotykalna, a zderzenie tego radosnego okresu z trudnymi wyborami dorastania powoduje, że czujemy ściskanie w żołądku.
Czytając ponownie powieść, skoncentrowałam się na osobowości Johna Singera, jego postrzeganiu świata i ludzi z perspektywy człowieka głuchoniemego.
I postać głuchoniemego właśnie, pokazała mi, że książka McCullers to powieść o przytłaczającej samotności, niezrozumieniu, niedopasowaniu.
Lektura niezwykle ciekawa i refleksyjna. Co prawda nie dzieją się tam spektakularne wydarzenia, a czas leniwie się toczy, jednak zachowania bohaterów dają do myślenia i głęboko zapadają w pamięć.
Poetycki tytuł "Serce to samotny myśliwy" niezwykle trafnie współgra z przedstawionym tematem i staje się uniwersalnym hasłem opisującym takie specyficzne stany "ducha" i serca.
Kilka lat temu przeczytałam tę książkę po raz pierwszy, a teraz sięgnęłam po nią ponownie, by sprawdzić jakie tym razem wywoła na mnie wrażenie.
Za pierwszym razem pochłonęła mnie obyczajowość powieści. To, jak w trzydziestych latach XX wieku, w małym amerykańskim miasteczku na Południu, żyją w "symbiozie" biali i czarni obywatele ze swoimi kłopotami, zmartwieniami i...
2020-12-25
Hmm
Po „przeczytaniu” od razu w myślach pojawił mi się oklepany komentarz - czegóż to ludzie nie wymyślą.
Mnie bardzo trudno jest wystawić ocenę tym zapiskom, nie nazywałabym ich też dziennikiem, zważywszy, że nawet w zamyśle nie miały nim być. Są to wprawki ośmiolatka, który ma ćwiczyć kaligrafię. I ortografię pewnie też sądząc po błędach, które mimo jego dobrych chęci w tych zdaniach się pojawiają.
Książkę kupiłam w prezencie synowi, bo uznałam, że może być ona ciekawym dodatkiem do wprowadzenia go w historię II wojny światowej. Pokazaniem prawdziwego życia, codzienności, wakacji z pracą domową w tle i zbliżającego się końca tego świata, którego zapowiedź w zapiskach Michała pojawia się dopiero 1 września w pozbawionym emocji stwierdzeniu: Rozpoczęła się wojna.
I właśnie ten autentyzm dziecka, które nie zna przyszłości, nie wie co będzie się dziać, bo o rozpoczęciu wojny pisze tak, jakby stwierdzało nowy, nieznany jeszcze fakt. Ten autentyzm jest poruszający, szczególnie, że współczesny czytelnik wie co się wydarzyło i jak to wszystko wyglądało.
Polecam ku refleksji i zadumie, którym na pewno pomogą piękne ilustracje Ali Bankroft.
Hmm
Po „przeczytaniu” od razu w myślach pojawił mi się oklepany komentarz - czegóż to ludzie nie wymyślą.
Mnie bardzo trudno jest wystawić ocenę tym zapiskom, nie nazywałabym ich też dziennikiem, zważywszy, że nawet w zamyśle nie miały nim być. Są to wprawki ośmiolatka, który ma ćwiczyć kaligrafię. I ortografię pewnie też sądząc po błędach, które mimo jego dobrych chęci w...
1985-01-01
Kraj Rad (jak to dzisiaj brzmi!) i jego literatura, która miała służyć "słusznemu" celowi. Czasy, do których większość z nas nie chciałaby wracać.
Jednak pamiętam treść tej historyjki do dziś, Pamiętam też te wypieki, które mi towarzyszyły podczas czytania i przeżywania wspólnie z chłopcami ich wielkiej podróży. W tamtym czasie na szczęście wielkie ideologie miałam w nosie i swoją uwagę skupiałam na perypetiach chłopców i ich mamy.
No i te śniegi w zimie! Prawdziwy mróz, zawieje, sanna.
Aż sama nabrałam ochoty, by odkurzyć przygody Czuka i Heka. :) Chociażby dla opisu prawdziwej zimy. ;)
Kraj Rad (jak to dzisiaj brzmi!) i jego literatura, która miała służyć "słusznemu" celowi. Czasy, do których większość z nas nie chciałaby wracać.
Jednak pamiętam treść tej historyjki do dziś, Pamiętam też te wypieki, które mi towarzyszyły podczas czytania i przeżywania wspólnie z chłopcami ich wielkiej podróży. W tamtym czasie na szczęście wielkie ideologie miałam w...
1987
1991-05-17
Grodzieńska i Jurandot, czyli tytułowe ni psy, ni wydry i ich wczesne teksty.
Zbiorek otwierają przedwojenne, klimatyczne i niedzisiejsze, ale urocze piosenki i ballady Jurandota, między innymi ta „O pani Wiśniewskiej”.
W kolejnym rozdziale Stefania G. przedstawia zabawne scenki i sytuacje – z życia wzięte. Świetny był obyczajowy obrazek z tużpowojennej Łodzi, gdy trudno było w tym mieście gdziekolwiek trafić, ponieważ każda napotkana osoba nie potrafiła wskazać właściwej drogi, ponieważ była z… Warszawy.
Dalej przeczytamy pisane na gorąco teksty Jurandota z września 1939 i jego wiersz - „Żołnierzu – Panienko” będący upamiętnieniem młodszej siostry autora - Zosi, która zginęła w powstaniu. Z tych utworów najbardziej wzrusza mnie „Piosenka o wieżyczce z zegarem”. Potem jest jeszcze kilka jego powojennych, zabawnych, satyrycznych tekstów i dialogów.
Tomik zamykają, według Grodzieńskiej, jej najlepsze satyryczne opowiadania i historyjki, z najbliższym mojemu sercu tekstem pt. „Z pamiętnika grafomanki”. 🤭
Mister Oizo, dziękuję za wytyczenie właściwego kierunku i udostępnienie tekstu. 😊
Grodzieńska i Jurandot, czyli tytułowe ni psy, ni wydry i ich wczesne teksty.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZbiorek otwierają przedwojenne, klimatyczne i niedzisiejsze, ale urocze piosenki i ballady Jurandota, między innymi ta „O pani Wiśniewskiej”.
W kolejnym rozdziale Stefania G. przedstawia zabawne scenki i sytuacje – z życia wzięte. Świetny był obyczajowy obrazek z tużpowojennej Łodzi, gdy trudno...