Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

„Dom składanych obietnic” Olivii Wildenstein, finałowy tom Królestwa Wron mnie naprawdę zaskoczył. Dlaczego? Poprzednia część mi się podobała, jednak bez wielkiego szału. I trochę bałam się oczekiwać czegoś więcej po jej kontynuacji. Jakie było moje zaskoczenie, gdy od samego początku wciągnęłam się na całego, a dramatyczna akcja zaskoczyła mnie swoim natężeniem i przebiegiem.
Także Fallon zyskała w moich oczach. Przeżyte przygody i ciężkie momenty sprawiły, że w jej zachowaniu pojawiła się zmiana. Chociaż mnie nie irytowała wcześniej szczególnie mocno, wiem, że wiele osób na nią narzekało... Teraz myślę, będziecie ją odbierać o wiele lepiej.

Pierwszą połowę książki oceniam na 10/10 gwiazdek. W drugiej doszły sceny zbliżeń, zawierające kilka zdań, na które nie mogłam nie przewrócić oczami. Akurat one (zazwyczaj w ogóle mi nie przeszkadzają) w tej serii nie przypadły mi do gustu. Ale to jedyny minus, jaki dostrzegłam! Mnie samą aż to dziwi ;) Bardzo mi się spodobało, w jaką stronę poszła fabuła, a zakończenie mnie usatysfakcjonowało. No i ta dodatkowa nowelka o rodzicach Fallon! Po jej skończeniu miałam takie - Coo? Czemu tak krótko? Chcę więcej! Ale uspokoiło mnie posłowie od Autorki, gdzie napisała, że to właśnie im poświęci swoją kolejną książkę. Będę na nią czekać z niecierpliwością!

„Dom składanych obietnic” Olivii Wildenstein, finałowy tom Królestwa Wron mnie naprawdę zaskoczył. Dlaczego? Poprzednia część mi się podobała, jednak bez wielkiego szału. I trochę bałam się oczekiwać czegoś więcej po jej kontynuacji. Jakie było moje zaskoczenie, gdy od samego początku wciągnęłam się na całego, a dramatyczna akcja zaskoczyła mnie swoim natężeniem i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Lady Whistledown kontratakuje Suzanne Enoch, Karen Hawkins, Julia Quinn, Mia Ryan
Ocena 6,5
Lady Whistledo... Suzanne Enoch, Kare...

Na półkach: ,

Jak tylko zobaczyłam na Legimi, że pojawił się kolejny tom Lady Whistledown, nie mogłam się powstrzymać, by nie zacząć go od razu czytać. I ponownie książka z tej serii przeniosła mnie do zupełnie innego świata, wprawiła w zachwyt i pewną błogość. Uwielbiam to! Mamy tutaj cztery opowiadania, które łączy to samo miejsce i czas oraz klamra dwóch wydarzeń – rozpoczynających i kończących najważniejszą akcje. Każde opowiadanie napisała inna autorka. Opowiem Wam o dwóch pierwszych, moich ulubionych.

"Pierwszy pocałunek", historia Tillie i Petera napisała przez Julię Quinn, to było złoto. On wrócił z wojny i odszedł z armii, bez grosza przy duszy. Ona straciła na wojnie brata, ale jego najlepszy przyjaciel obiecał się nią opiekować. I stara się chronić ją nawet przed samym sobą, wiedząc, że jest słownikowym "łowcą posagów", a piękna Tillie najbogatszą panną sezonu. W skrócie – piękna historia o żałobie, honorze i rodzącym się uczuciu. O tym, jak ciężko wrócić z wojny do domu i zachowywać się jak wszyscy. Można się wzruszyć, z wielką przyjemnością czytałam tę nowelkę.

"Ostatnia pokusa" Mii Ryan opowiada o lordzie Roxbury, najlepszej partii sezonu, który nie ma zamiaru się ożenić oraz Belli Martin, damie do towarzystwa bez rodziny i pieniędzy, która w każdej sytuacji potrafi dostrzec powód do zadowolenia. Kobieta za 2 tygodnie kończy trzydzieści lat i marzy, by cokolwiek w jej życiu się odmieniło, bo „je­dy­ne po­ca­łun­ki, ja­kich za­zna­ła, to cmok­nię­cia pa­pu­gi”. Ta historia była bardziej zabawna, bezpośredniość bohaterów tylko to wzmocniła, aż ciężko było się oderwać! Postać Belli wykreowana rewelacyjnie!

Jak tylko zobaczyłam na Legimi, że pojawił się kolejny tom Lady Whistledown, nie mogłam się powstrzymać, by nie zacząć go od razu czytać. I ponownie książka z tej serii przeniosła mnie do zupełnie innego świata, wprawiła w zachwyt i pewną błogość. Uwielbiam to! Mamy tutaj cztery opowiadania, które łączy to samo miejsce i czas oraz klamra dwóch wydarzeń – rozpoczynających i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyznam, że mam problem z oceną „Śpiewu morzycy” Jagny Rolskiej, jednak zastanawiam się, czy zmęczenie nie miało w tym dużego udziału. Skąd te myśli?

Pierwszy tom przyniósł mi wiele radości, w ciekawie ukazanej fabule, interesującym miejscu akcji (Półwysep Helski), czy autentycznie opisanych czasach. I drugi tom opowieści z cyklu Pajęczyna Czasu też te elementy posiada. Jednakże miałam odczucie, że było tu o wiele więcej chaosu, który utrudnił mi odbiór opowieści i dość szybko męczył.

Bohaterowie w swoich coraz bardziej zwariowanych perypetiach starają się odnaleźć w innych czasach i przeżyć; nie pochwalałam wielu ich decyzji i zachowań, a czasem po prostu nie potrafiłam ich zrozumieć. Przykro mi, że tak zmienił się mój odbiór tej historii, ale tak jak pisałam na początku, może zmęczenie miało na to znaczny wpływ. Dlatego zachęcam, byście sami spróbowali i kontynuowali przygodę z Pajęczyną Czasu, żywię nadzieję, że Wasze odczucia będą o wiele lepsze.

Autorka ponownie zgrabnie ukazała kolejne czasy i odpowiednie dla nich zachowania. Świetne jest w tym cyklu to, że pokazuje nam nasz Hel z tak różnych perspektyw, z właściwymi dla momentów dziejowych budowlami i nazwami miejsc. Przyznaję, że mam wielką ochotę odwiedzić Hel i szukać pozostałości opisanych w książce miejsc. Gdyby nie to wrażenie chaosu akcji i ciężar odbioru, byłabym zachwycona, bo cała reszta książki jest naprawdę świetna.

Przyznam, że mam problem z oceną „Śpiewu morzycy” Jagny Rolskiej, jednak zastanawiam się, czy zmęczenie nie miało w tym dużego udziału. Skąd te myśli?

Pierwszy tom przyniósł mi wiele radości, w ciekawie ukazanej fabule, interesującym miejscu akcji (Półwysep Helski), czy autentycznie opisanych czasach. I drugi tom opowieści z cyklu Pajęczyna Czasu też te elementy posiada....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Często mnie denerwuje, gdy jakaś postać jest kreowana na wielkiego złola, a potem nagle zmienia się w kochane, ciepłe kluchy... Ale nie martwcie się, nasza ulubienica Val z „Gwiezdnych Łowów” zupełnie taka nie jest – i za to kocham tę książkę!

W kontynuacji „Słonecznego Gonu” Mags Green mamy jeszcze więcej świetnej akcji, niż w tomie pierwszym. Dzieje się tu naprawdę dużo – nowa kraina, nowi bohaterowie. Sama Val jest też inna, ale w końcu minęło 5 lat od akcji znanej nam z finału części pierwszej.

Bardzo podobał mi się motyw dark academii wykreowany przez autorkę. Jego charakterystyka, łączenie się zespołów w pary – jest to coś świeżego i bardzo interesującego. Nie jest to motyw, do którego ciągnę, a tutaj mnie totalnie zachwycił. Także różnorodne postacie, odkrywane przed nami tajemnice, wszystko to sprawia, że od książki ciężko się oderwać.

I jak już wspominałam – sama Val. Postać konsekwentna, nawet pomimo nacisków z różnych stron, które starały się ją stłamsić. Prawdziwy potwór, który się w niej kryje był tą postacią, na którą w książkach dark fantasy czekałam.
Miałam jedynie moment zwolnienia, gdy po wielkim finale części pierwszej „Gwiezdnych Łowów” przyszła spokojna akcja pół roku później – potrzebowałam chwilę, żeby znów się wciągnąć (bo w głowie miałam ciągle chaos po zakończeniu cz. 1). Jednak po kilku rozdziałach znów wyszło wielkie WOW! Autorka bawi się naszymi emocjami i specjalnie sprawia, że nie będziemy mogli się doczekać finalnego tomu! A jestem pewna, że czeka nas coś wielkiego, bo tym tomem jestem zachwycona!

Często mnie denerwuje, gdy jakaś postać jest kreowana na wielkiego złola, a potem nagle zmienia się w kochane, ciepłe kluchy... Ale nie martwcie się, nasza ulubienica Val z „Gwiezdnych Łowów” zupełnie taka nie jest – i za to kocham tę książkę!

W kontynuacji „Słonecznego Gonu” Mags Green mamy jeszcze więcej świetnej akcji, niż w tomie pierwszym. Dzieje się tu naprawdę dużo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Są książki, które potrafią swoją akcją wywołać w nas tak ogromne emocje, że przeżywamy je całym sobą: śmiejemy się w głos, płaczemy rzewnymi łzami. Na mnie tak działają książki Sarah J. Maas i „Dom Płomienia i Cienia” z cyklu Księżycowe Miasto nie był wyjątkiem. Ba! Ostatnie 150 stron niemal całe przepłakałam. W tym tomie mamy wiele bólu – w końcu rozpoczynamy go, gdy bohaterowie są rozdzieleni, w beznadziejnych sytuacjach, niektórzy nawet torturowani. Jednak nie poddają się, gdyż sprawa, za którą walczą, jest ważniejsza niż wszystko inne. I co istotniejsze, mają dla kogo walczyć.

Książki Maas pewnie nie są dla wszystkich. Mamy tutaj amerykański heroizm w najwyższej formie. Wielkie poświęcenie, bohaterskie walki, braterstwo, odwagę. I osobiście KOCHAM TO! Autorka tak potrafi to wszystko poprowadzić, że nawet po kilkunastu jej książkach i świadomości używanych przez nią rozwiązań, rusza mnie to tak samo, jak za pierwszym razem. Ostatnie kilkaset stron przeczytałam jednego dnia, do późnej nocy, pomimo tego, że wiedziałam, iż następnego dnia będę zdychać w pracy i będę to odchorowywać przez kilka dni, ale WARTO BYŁO!

Wszystkie wątki się domykają, i chociaż spodziewałam się większego czynnika z ACOTARowego świata, to i tak mnogość akcji i tych wzruszających momentów mnie kompletnie usatysfakcjonowała. Teraz mam ochotę rzucić wszystko i robić reready dwóch pozostałych serii Maas, by na koniec wrócić do Księżycowego Miasta. Ale wiecie, „dzięki miłości wszystko jest możliwe” ;)

Są książki, które potrafią swoją akcją wywołać w nas tak ogromne emocje, że przeżywamy je całym sobą: śmiejemy się w głos, płaczemy rzewnymi łzami. Na mnie tak działają książki Sarah J. Maas i „Dom Płomienia i Cienia” z cyklu Księżycowe Miasto nie był wyjątkiem. Ba! Ostatnie 150 stron niemal całe przepłakałam. W tym tomie mamy wiele bólu – w końcu rozpoczynamy go, gdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W powieści M. C. Beaton poznajemy starszą wdowę, Lady Fortescue, która pomimo posiadania dużego domu, nie ma pieniędzy na godziwe życie. Po zawstydzających przeżyciach u bogatego krewniaka, ma wszystkiego dość na tyle, że pomimo zasad dobrego wychowania, postanawia odezwać się do podobnego jej towarzysza niedoli, spacerującego po Hyde Parku. I dzięki temu zaczyna się ich wielka przygoda.

Poznajemy kilku bohaterów w różnym wieku, a ich historie łapią za serce. Jednak opowieść ta okraszona jest dawką humoru, dzięki czemu wszystko czyta się z ogromną przyjemnością. Autorka umieściła na niecałych dwustu stronach interesującą historię, przy której nie ma się poczucia, że jest za krótka – uważam to za duży talent, w końcu książeczka jest naprawdę chudziutka. Ale było wszystkiego tyle, ile trzeba. Lekki styl, zrównoważona doza humoru i wzruszenia, nienachalny romans w tle. Dodajmy do tego czasy regencji, o których uwielbiam czytać i wychodzi cudowna opowieść. Jestem w pełni oczarowana! Czekam na wydanie kolejnych tomów!

W powieści M. C. Beaton poznajemy starszą wdowę, Lady Fortescue, która pomimo posiadania dużego domu, nie ma pieniędzy na godziwe życie. Po zawstydzających przeżyciach u bogatego krewniaka, ma wszystkiego dość na tyle, że pomimo zasad dobrego wychowania, postanawia odezwać się do podobnego jej towarzysza niedoli, spacerującego po Hyde Parku. I dzięki temu zaczyna się ich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rebecca Yarros w innej odsłonie. Pewnie wszyscy kojarzą ją z „Czwartym Skrzydłem”, a autorka pisze też opowieści w innym gatunku niż fantasy. Postanowiłam zobaczyć, jak jej to wychodzi. I powiem Wam, że „Gdyby jednak" czytało mi się bardzo miło. Jest to opowieść o Izzy i Nate'ie, spotkali się pierwszy raz w samolocie, którego lot okazał się... katastrofą. Potem wpadają na siebie co kilkanaście miesięcy, zawsze ich do siebie ciągnie. Jednak ona jest córką polityka, on wstąpił do armii, wyjeżdża na niebezpieczne misje. Ich światy dzieli przepaść. I tysiące kilometrów.

Jak to u Yarros, książka jest długa. I chociaż wciąga, miałam w jej trakcie małą przerwę, jakby wiecie, za dużo było tego samego. Po przerwie czytało mi się tak samo dobrze, historia wymyślona jest ciekawie, a bohaterowie potrafią wzbudzić sympatię. Czuć między nimi chemię. Podoba mi się, jak opisywane są sprawy wojskowe, misje, emocje z tym związane. I tęsknota. Urozmaiceniem dla fabuły były także skoki w czasie – akcja teraźniejsza przeplatana była ich historią, dzięki czemu mogliśmy poznać wspólne losy bohaterów od momentu ich poznania. I te retrospekcje często podobały mi się najbardziej. Z chęcią sięgnę po inne romanse Rebecci Yarros.

Rebecca Yarros w innej odsłonie. Pewnie wszyscy kojarzą ją z „Czwartym Skrzydłem”, a autorka pisze też opowieści w innym gatunku niż fantasy. Postanowiłam zobaczyć, jak jej to wychodzi. I powiem Wam, że „Gdyby jednak" czytało mi się bardzo miło. Jest to opowieść o Izzy i Nate'ie, spotkali się pierwszy raz w samolocie, którego lot okazał się... katastrofą. Potem wpadają na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie byłam świadoma tego, jak brakowało mi urban fantasy. A zaczynając "Pierwszą fazę zaćmienia" Agaty Polte odczułam takie wewnętrzne: NARESZCIE! I kreacja tego nowoczesnego świata z miastami, w których żyją obok siebie czarownice, wampiry i wilkołaki (niekoniecznie w dobrej komitywie) bardzo przypadła mi do gustu.

Akcję poznajemy z perspektywy Aislinn Carmody, księżniczki czarownic, która jest bardzo bojową kobietą. Z tego powodu w tym tomie poznajemy głównie świat czarownic. Chociaż nie ma rozbudowanych opisów historii czy tradycji, a wszystko skupia się na teraźniejszej akcji i przypadkach zamordowanych ofiar różnych ras, akcja przebiega szybko i czyta się to bardzo przyjemnie. Aislinn prowadzi śledztwo i jak pamiętacie z opisu, zmuszona jest wejść we współpracę z wampirami.

Pierwszą połowę książki pochłonęłam w wielkim zachwycie. Później, gdy większą część zajął element romansowy, moje tempo czytania trochę opadło. Muszę jednak przyznać, że może być to spowodowane i zmęczeniem i lekkim przesytem romantasy, jaki ostatnio odczuwam, dlatego niespecjalnie się tym przejmujcie. Obiektywnie patrząc, historia jest naprawdę świetna, a to, kto okazał się głównym antagonistą kompletnie mnie zaskoczyło. Podejrzewałam kilka osób, ale nie tę konkretną. Ogólnie czytając czułam taki vibe Ukrytego Dziedzictwa – miejski styl, zagadki kryminalne, ciekawe postacie, pikantna akcja – więc wiecie, duży plus. Dochodzi do tego to obłędne wydanie, więc jeśli się wahacie, warto mieć ją na półce.
W taki sposób przedstawione wampiry i wilkołaki lubię, liczę, że w kolejnych częściach poznamy bliżej ich perspektywę.

Nie byłam świadoma tego, jak brakowało mi urban fantasy. A zaczynając "Pierwszą fazę zaćmienia" Agaty Polte odczułam takie wewnętrzne: NARESZCIE! I kreacja tego nowoczesnego świata z miastami, w których żyją obok siebie czarownice, wampiry i wilkołaki (niekoniecznie w dobrej komitywie) bardzo przypadła mi do gustu.

Akcję poznajemy z perspektywy Aislinn Carmody, księżniczki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od początku "Noc upadku" mnie zaintrygowała, zaczynając się w mrocznym lesie z perspektywy zmiennokształtnego dziedzica rodu niedźwiedzi. Taki bohater (o nieczęsto występującym typie zmiennokształtności) zyskał moją mocną uwagę. Są też wzmianki o strasznych potworach rodem ze słowiańskich legend, które czają się w mrokach tego świata, bardzo mi się to podobało!

Potem pojawiła się tajemnicza Valea i wątek miłosny przejmuje władanie nad opowieścią. Jest tu zdecydowanie wiele kontekstów erotycznych, ale też motywów takich jak przeznaczenie i oczekiwanie przez stulecia na tę jedną jedyną. Jak dla mnie było tego za dużo, jednak jestem w stanie zrozumieć, że zwierzęcy charakter istot to po prostu wymuszał. Opowieść zapewne spodoba się fankom romantasy z przeważającym wątkiem miłosnym i dużą ilością przystojniaków. Tak, specjalnie to piszę, gdyż nie tylko będziecie mogły podziwiać Rassa – niedźwiedzia, ale też Reada – smoka. Ten trójkąt miłosny początkowo bardzo przypadł mi do gustu. Jednak muszę przyznać, że im dalej szła fabuła, mój zachwyt malał. Dla mnie osobiście bardzo przypominała przebieg „Dworów” i zupełnie nic mnie potem nie zaskoczyło. Relacje między bohaterami poszły zbyt skrajnie w obie strony i przez to finalnie żadna męska postać nie utrzymała mojej sympatii. Jeden był strasznie zły, drugi okropnie zapatrzony w Val i monotematyczny. Ale dzięki temu sama Valea zyskuje i to przy niej mam nadzieję na lepsze akcje w przyszłości. Obecnie daję książce takie 6,5/10 gwiazdek, bo spędziłam z nią miły czas i ma parę ciekawych wątków. Autorka ma lekkie pióro i bardzo przyjemnie się to czyta. Liczę w kolejnych tomach na więcej wrażeń, bo ten mroczny, bardzo ciekawie wykreowany świat ma zapewne nam jeszcze wiele do zaoferowania.

Od początku "Noc upadku" mnie zaintrygowała, zaczynając się w mrocznym lesie z perspektywy zmiennokształtnego dziedzica rodu niedźwiedzi. Taki bohater (o nieczęsto występującym typie zmiennokształtności) zyskał moją mocną uwagę. Są też wzmianki o strasznych potworach rodem ze słowiańskich legend, które czają się w mrokach tego świata, bardzo mi się to podobało!

Potem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie motyw podróży w czasie? Jeśli tak, spróbujcie historii stworzonej przez Jagnę Rolską w naszym polskim Helu. Jakie były moje wrażenia z jej lektury? Bardzo pozytywne!

Jest to historia miłosna z elementami magicznymi, dobrze wykreowanymi dawnymi czasami, stylizowanym językiem i kaszubskimi historiami. Czyta się szybko i przyjemnie – bo akcja momentalnie wciąga. Jest dość wartka, nie ważne, czy dzieją się jakieś dramatyczne wydarzenia, czy skupiamy się na damsko-męskich relacjach. Już sam pomysł bardzo przypadł mi do gustu, a jego otoczka tylko to wrażenie wzmocniła. Podobały mi się momenty wspomnień/snów związanych z przeszłością i matką Reginy – nie dosyć, że wpasowały się świetnie w fabułę, to miały często ciekawe słowa i porady (zobaczcie cytat na początku). No i piraci! Czy trzeba tu pisać coś więcej?!

Co ciekawe, nie polubiłam się specjalnie z główną bohaterką, ale jak widać nie przeszkodziło mi to w pozytywnym odbiorze opowieści. Na ostatnich stronach zaczęła zyskiwać moją sympatię, więc wróżę ocieplenie stosunków w tomie drugim. Mam też mały zarzut do dość ubogiej komunikacji między różnymi bohaterami, czasem chciało się, by wyjaśnili sobie odrobinę więcej, a nie wierzyli sobie na ładne oczy/przystojną twarz itd. Jednak wszystko działało, jak trzeba, więc przyzwyczaiłam się do tego małego mankamentu. Tak jak pisałam, lektura "Klątwy kani" przyniosła mi dużo przyjemności i mile spędzonego czasu. Z pewnością będę czytać kontynuację.

Lubicie motyw podróży w czasie? Jeśli tak, spróbujcie historii stworzonej przez Jagnę Rolską w naszym polskim Helu. Jakie były moje wrażenia z jej lektury? Bardzo pozytywne!

Jest to historia miłosna z elementami magicznymi, dobrze wykreowanymi dawnymi czasami, stylizowanym językiem i kaszubskimi historiami. Czyta się szybko i przyjemnie – bo akcja momentalnie wciąga. Jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie książki, które trzymają w napięciu? Jeśli tak, cykl Empireum jest dla Was. Przyznaję to szczerze, nie pamiętam drugiej takiej książki, która by tak NIEUSTANNIE utrzymywała poziom podekscytowania na najwyższym poziomie – a „Iron Flame. Żelazny Płomień” to właśnie ze mną zrobił! Patrząc jeszcze, że to dość długa książka, było to na dłuższą metę aż trudne do zniesienia – stąd jej lektura zajęła mi niemal dwa tygodnie! Ale czy mi to przeszkadzało? Nie, każdy dzień i każdy fragment przynosił mi tyle emocji! Raz czy dwa przyszło mi na myśl, że można by z tego zrobić dwie części, ale z drugiej strony dobrze, że nie trzeba nam było czekać dłużej, by to przeczytać. Finalnie uważam, że jest dobrze, jak jest ;)

W drugim tomie Rebecca Yarros nie odpuszcza swoim bohaterom, Violet, Xaden i ich przyjaciele nie mają łatwo, co rusz muszą stawiać czoła niebezpieczeństwom. Relacja z Xadenem też nie jest usłana różami, pojawiają się postacie (szczególnie jedna), które mnie okropnie wnerwiały... Ale wszystko miało swój cel i wszystko w ciekawy sposób się rozwiązało. Im dłużej od skończenia książki, tym więcej mam o niej przemyśleń. Było dużo zwrotów akcji, które wbijały w fotel, epickich bitew, imponujących smoków, krwi i łez. Ostrzegam, jest brutalnie. I uwielbiam to! „Żelazny Płomień” podobał mi się jeszcze bardziej, niż ”Czwarte Skrzydło”, dlatego nie mogę się doczekać, co Autorka zafunduje nam w kolejnym tomie!

Lubicie książki, które trzymają w napięciu? Jeśli tak, cykl Empireum jest dla Was. Przyznaję to szczerze, nie pamiętam drugiej takiej książki, która by tak NIEUSTANNIE utrzymywała poziom podekscytowania na najwyższym poziomie – a „Iron Flame. Żelazny Płomień” to właśnie ze mną zrobił! Patrząc jeszcze, że to dość długa książka, było to na dłuższą metę aż trudne do zniesienia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za "Belladonnę" wzięłam się w formie audiobooka, by wypróbować się z tą formą pochłaniania książek i uważam to za udany eksperyment. Słuchało się miło, a lektorka świetnie oddała postacie i klimat książki. Słuchając skupiałam się na samej historii, w takiej formie nie potrafię wiele powiedzieć o stylu pisarki, logice rozwiązań itp., bo aż tak nie potrafiłam się skupić słuchając.

Adalyn Grace w swojej książce prezentuje bardzo ciekawą koncepcję - dziewczynę, która od dziecka odporna jest na śmierć. Wiem, brzmi to absurdalnie, odporni możemy być na jakieś choroby, ale na śmierć? I to wtedy, gdy przychodzi do ludzi w niemal materialnej formie? Tak się jednak tutaj dzieje i jest to wielce intrygujące. Widząc Śmierć, i to naprawdę często, Signa przez lata szczerze ją nienawidzi. Odebrała jej wszystko... Dlatego wydaję się to dla nas jak najbardziej zrozumiałe.

I powiem Wam, że przebieg fabuły jest naprawdę interesujący – sposób, w jaki Signa próbuje się przeciwstawić Śmierci, jak stara się odnaleźć w swoim świecie pomimo bycia tak bardzo samotną.
Elementy romansu też mnie całkowicie kupiły, chociaż są tego typu, w którym wygląd postaci męskich jest przez bohaterkę w myślach chwalony i analizowany - co można wyjaśnić tym, że Signa jest młodą dziewczyną, która pierwszy raz ma bliższy kontakt z mężczyznami. I liczba mnoga jest użyta specjalnie - będzie ich kilku. Natomiast zakończenie zdołało mnie zaskoczyć. Dostajemy tu wyjaśnienia, obietnice... Ale nie takie, których się spodziewałam. Zdecydowanie będę czytać (bądź słuchać) następnego tomu.

Za "Belladonnę" wzięłam się w formie audiobooka, by wypróbować się z tą formą pochłaniania książek i uważam to za udany eksperyment. Słuchało się miło, a lektorka świetnie oddała postacie i klimat książki. Słuchając skupiałam się na samej historii, w takiej formie nie potrafię wiele powiedzieć o stylu pisarki, logice rozwiązań itp., bo aż tak nie potrafiłam się skupić...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie historie o bogatej młodzieży? Mają dużą swobodę, wydawałoby się nieskończone możliwości... I często wiecznie zajętych pracą rodziców o wielkich oczekiwaniach. Taki schemat nierzadko pojawia się w książkach. I kiedy zaczęłam czytać „Bojkot” Agnieszki Kulbat, stwierdziłam, że dostanę tutaj historię miłosną z tajemnicą w tle w takim właśnie świecie. I wiecie co? Dostałam o wiele, wiele więcej!

Co warto zaznaczyć, w tym thrillerze YA akcja przedstawiona jest z perspektywy bohaterów o wątpliwej moralności. Ale wiadomo, czytając człowiek stara się zrozumieć postępowanie postaci, coraz bardziej czuje się z nimi zżyty, kibicuje, by udało im się to, co zamierzają osiągnąć. I właściwie tutaj, pomimo tego, że nie potrafiłam nikogo z całego serca polubić (ale jak przeczytacie, to zobaczycie, dlaczego), też tak czułam. Fabuła nieustannie trzyma w napięciu, bo dzieje się tutaj bardzo dużo - oskarżenie o morderstwo, przemoc, nękanie i dużo toksycznych relacji. O tak, i przez to ostatnie ciężko powiedzieć, że ukazana tu historia miłosna jest o miłości...
Bez dwóch zdań, nie można się wprost od „Bojkotu” oderwać - pochłonęłam go w dwa popołudnia. Kończąc byłam pod dużym wrażeniem, gdy Autorka wyjaśniła nam, co było nie tak - miałam takie uczucie, jakby różne klocki układanki nagle wskoczyły na swoje miejsce i wtedy dostrzegłam jeszcze więcej złych zachowań, które wcześniej (w szale pochłaniania książki) mi umknęły. To było niesamowite uczucie. Psychologiczna strona bohaterów została wykreowana w bardzo realistyczny sposób. Czasem aż przerażająco realistyczny. Mam po "Bojkocie" duże WOW w głowie! Czekałam na opowieść, gdzie to te „złe” postacie dojdą do głosu.

Lubicie historie o bogatej młodzieży? Mają dużą swobodę, wydawałoby się nieskończone możliwości... I często wiecznie zajętych pracą rodziców o wielkich oczekiwaniach. Taki schemat nierzadko pojawia się w książkach. I kiedy zaczęłam czytać „Bojkot” Agnieszki Kulbat, stwierdziłam, że dostanę tutaj historię miłosną z tajemnicą w tle w takim właśnie świecie. I wiecie co?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy można znane motywy przedstawić w taki sposób, że wydają się czymś świeżym? Oczywiście, że tak!
"Wojny huraganowe" to przerobiony fanfik Reylo, a do tego bohaterowie swoimi mocami mogą przypominać duet Aliny i Darklinga. Ale nie czuje się tego czytając. Od razu napiszę, że moim zdaniem tę książkę w pełni robi relacja między Talasyn a Alariciem. To jedna z lepiej rozpisanych relacji, o jakich czytałam!

Jednak żeby nie było zbyt kolorowo, muszę też przyznać, że pomimo rozbudowanej kreacji świata i początkowych tłumaczeniach wielu aspektów miejsc, historii i militarnych potyczek, tutaj pierwsze dwieście stron mnie najnormalniej w świecie wymęczyło. Nie wiem, czy było tego za dużo, czy może być napisane toporniej, ale tak jak zawsze wczytuję się w podobne opisy z przyjemnością, tutaj tego nie czułam. Dopiero potem, gdy zintensyfikowała się relacja Talasyn i Alarica, a także zmieniło otoczenie i ich sytuacja, wciągnęłam się na całego! Druga część książki wypada przy początku genialnie! Myślałam już, że to nie będzie dla mnie, a finalnie tak mnie zachwyciła, że ogromnie będę czekać na kontynuację. Relacja bohaterów jest bardzo skomplikowana – przez trudne wspólne aspekty przeszłości ich teraźniejszość jest tym cięższa. Talasyn to dziewczyna, w której rozsądek zdecydowanie wygrywa z sercem. Myślę, że takie świeże podejście spodoba się wielu z Was.

Dobrze jest dawać książce szansę, gdy początek nie do końca się nam podoba – był to u mnie drugi raz (i to pod rząd!), gdzie dopiero po 200 stronie mnie wciągnęło, ale za to gdy tak już się stało, przepadłam. I nie żałuję, że dałam jej szansę, oj nie!

Czy można znane motywy przedstawić w taki sposób, że wydają się czymś świeżym? Oczywiście, że tak!
"Wojny huraganowe" to przerobiony fanfik Reylo, a do tego bohaterowie swoimi mocami mogą przypominać duet Aliny i Darklinga. Ale nie czuje się tego czytając. Od razu napiszę, że moim zdaniem tę książkę w pełni robi relacja między Talasyn a Alariciem. To jedna z lepiej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Bliźniacze korony Catherine Doyle, Katherine Webber
Ocena 7,9
Bliźniacze korony Catherine Doyle, Ka...

Na półkach: , ,

Pomysł przedstawiony w "Bliźniaczych koronach" bardzo mi się spodobał! Mamy tutaj motyw rozdzielonych tuż po urodzeniu bliźniaczek i jedna nie ma pojęcia o istnieniu drugiej.

Wren i Rose są jak ogień i woda. Mamy okazję poznać fabułę z perspektywy obu dziewczyn, dzięki czemu wszelkie różnice wynikające z wychowania i miejsc, w których spędziły większość życia są tym wyraźniejsze. I muszę przyznać, że moimi ulubionymi rozdziałami były te opowiadane przez Rose. Jej hart ducha przykryty dobrym wychowaniem i latami tłamszenia był dla mnie widoczny od początku. Wydawała mi się bardziej autentyczna, tym bardziej, że Wren raczej mnie irytowała... Ogólnie pierwsze dwieście stron wchodziło mi dość powoli i już się bałam, że ta historia nie będzie dla mnie (pomimo tego, że przy Rose i Shenie bawiłam się świetnie), ale potem nagle akcja tak ruszyła, że nie mogłam się już od książki oderwać. Przemiana obu bliźniaczek, zaskakujące zakończenie i ten intrygujący kąsek, który Autorki zostawiły dla nas w fabule, ta możliwość, która w przyszłych tomach może wiele skomplikować... Och, coś cudownego!
Świat przedstawiony jest rozbudowany, mamy różne krainy, czarownice i interesująco przedstawione rodzaje magii oraz ich pochodzenie. Myślę, że ta historia zachwyci wszystkie fanki i fanów czarownic i romantasy. Bardzo czekam na kolejny tom, spodziewając się, że tam będzie jeszcze lepiej (bo Wren mnie już tak nie irytuje). Świetna opowieść!

Pomysł przedstawiony w "Bliźniaczych koronach" bardzo mi się spodobał! Mamy tutaj motyw rozdzielonych tuż po urodzeniu bliźniaczek i jedna nie ma pojęcia o istnieniu drugiej.

Wren i Rose są jak ogień i woda. Mamy okazję poznać fabułę z perspektywy obu dziewczyn, dzięki czemu wszelkie różnice wynikające z wychowania i miejsc, w których spędziły większość życia są tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Słowalkiria", czyli finałowy tom cyklu Słowotwórczyni pióra Anny Szumacher, jest zdecydowanie najlepsza z całego cyklu! Z ogromną dumą objęłam ją patronatem, bo dosłownie zwaliła mnie z nóg! Jest prze-ge-nial-na! W tym tomie dostałam wszystko, czego oczekiwałam po poprzedniej akcji, a do tego o wieeele więcej dobrego! To, w jaki sposób potoczyła się historia bohaterów, czyje drogi znów się skrzyżowały – przez większość czytania w mojej głowie było pełno wykrzykników: O jaaa! Co?! Aaaaa! Poziom ekscytacji tylko rósł. No a zakończenie! Tego zdecydowanie się nie spodziewałam! Jestem tak bardzo ciekawa, co na nie powiecie!
Jak widzicie, wykrzykników nadal jest pełno, ale to wynik emocji, jakie wciąż targają mną, kiedy myślę o "Słowalkirii". Autorka przeszła samą siebie, utrzymując przy tym rewelacyjny poziom zabawy słowem - znajdziecie tu mnóstwo nawiązań do popkultury, które wywołają szeroki uśmiech na Waszych twarzach. Pewnie pisałam to przy recenzjach poprzednich tomów, ale z chęcią się powtórzę - pomysł na ten cykl jest genialny! Połączenie świata realnego z fikcyjnym, mieszanie ich bohaterów. Czytanie tomów Słowotwórczyni zdecydowanie poprawia humor, sprawia, że delektujemy się świetnym warsztatem pisarskim i zanurzamy w odmętach pokręconej wyobraźni Autorki. Dla mnie była to niesamowicie wciągająca i angażująca emocjonalnie podróż, do której na pewno będę wracać. Polecam z całego serca!

"Słowalkiria", czyli finałowy tom cyklu Słowotwórczyni pióra Anny Szumacher, jest zdecydowanie najlepsza z całego cyklu! Z ogromną dumą objęłam ją patronatem, bo dosłownie zwaliła mnie z nóg! Jest prze-ge-nial-na! W tym tomie dostałam wszystko, czego oczekiwałam po poprzedniej akcji, a do tego o wieeele więcej dobrego! To, w jaki sposób potoczyła się historia bohaterów,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Krwi wilka" Agnieszki Mieli to finał baaardzo mrocznej opowieści o Aine i Bertramie, która przez kolejne tomy zanurzała nas coraz bardziej w świecie zemsty, ofiar i przetrąconych dusz.

I co czeka nas w "Krwi wilka"? Przygotujcie się na prawdziwe dark fantasy, w którym ogrom cierpień spotykających bohaterów pozbawi Was ostatnich gramów nadziei na jakiekolwiek dobre zakończenie. To nie będzie łatwa przeprawa, zarówno dla opisywanych postaci, ale także dla nerwów czytelników. Szykujcie się na dosadne i przerażająco dokładne opisy okropieństw, dużo krwi i brakujących kończyn. Im dalej zanurzycie się w opowieść, tym mocniejsze będzie Wasze zwątpienie, czy ten świat pełen brutalności i nieuchronnych dróg przeznaczenia będzie miał do zaoferowania dla Aine i Bertrama chociaż odrobinę pomyślności losu... Aby się o tym przekonać, musicie przeczytać finał Dzieci Starych Bogów!

Mnie ten tom zniszczył! Czytając, otwierałam coraz szerzej oczy, serce ściskało się z bólu. Przyznam szczerze, że po skończeniu miałam mieszane odczucia, kompletnie nie umiałam powiedzieć, czy podoba mi się, jak mnie ta książka rozwaliła. Ale im więcej myślałam, tym bardziej doceniałam takie zakończenie historii. Ten tom nie jest w żadnym wypadku przewidywalny, jest krwawy, okrutny i świeży w tym skupieniu się na totalnie pesymistycznej stronie opowieści. Teraz, po wielu dniach od przeczytania, mogę Wam powiedzieć, że nie wyobrażam sobie innego zakończenia Dzieci Starych Bogów. Dodając do tego pięknie poprawny, tak opisowy język, jakim posługuje się Autorka, myślę, że będziecie tą lekturą w mroczny, masochistyczny sposób zadowoleni.

"Krwi wilka" Agnieszki Mieli to finał baaardzo mrocznej opowieści o Aine i Bertramie, która przez kolejne tomy zanurzała nas coraz bardziej w świecie zemsty, ofiar i przetrąconych dusz.

I co czeka nas w "Krwi wilka"? Przygotujcie się na prawdziwe dark fantasy, w którym ogrom cierpień spotykających bohaterów pozbawi Was ostatnich gramów nadziei na jakiekolwiek dobre...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wielka odwaga, wielka miłość, a do tego niesamowity klimat początków XIX wieku i wojen napoleońskich w tle. Co powiecie na takie motywy? Mnie urzekły już w pierwszym tomie Sagi Napoleońskiej Joanny Wtulich! A teraz... Teraz doczekałam się ostatniego tomu. To zawsze wzruszający moment, kiedy zdążysz przywiązać się do bohaterów po kilku częściach i wiesz, że na tym wspólna przygoda się kończy. Jednak nie żałuję ani chwili z czytania tego cyklu. I oczekiwany finał, "Narzeczona i hrabia", nie zawiódł mnie ani trochę.

Mamy tutaj bezpośrednią kontynuację akcji ze "Skazańca i panny", co przez charakter tamtego zakończenia sprawia, że robi się bardziej romantycznie i ckliwie. Od początku dostajemy to, o czym marzyliśmy przy poprzedniej części. Ostre kanty Roberta trochę się wygładzą, chociaż nadal (całe szczęście) zostanie jego szorstka mrukliwość. Ale nie martwcie się, będą również żywsze momenty, tajne akcje wymagające brawury. Krysia nie tylko będzie musiała być dobrze wychowaną panną, ale również silną kobietą, która potrafi zawalczyć o to, co kocha. I wybrać między KILKOMA adoratorami!

Dla fanów początkowych tomów serii napiszę, że znajdą tutaj też dużo rozdziałów dotyczących Antoniego i Émilie. Oj, miałam niekiedy ochotę przyłożyć Antoniemu w twarz! A dlaczego? Przekonajcie się sami! To i tak nic, w porównaniu z inną postacią, wobec której żywiłam o wiele gorsze zamiary... Nie ma co, ta część wywołała we mnie dużo emocji! I chociaż patrząc na cykl jako całość nadal moim ulubionym tomem pozostaje "Skazaniec i panna", to uważam że ten finał jest takim zakończeniem, o jakim mogliśmy marzyć. Uwielbiam Sagę Napoleońską i teraz mogę tylko czekać, co nowego Autorka dla nas wymyśli.

Wielka odwaga, wielka miłość, a do tego niesamowity klimat początków XIX wieku i wojen napoleońskich w tle. Co powiecie na takie motywy? Mnie urzekły już w pierwszym tomie Sagi Napoleońskiej Joanny Wtulich! A teraz... Teraz doczekałam się ostatniego tomu. To zawsze wzruszający moment, kiedy zdążysz przywiązać się do bohaterów po kilku częściach i wiesz, że na tym wspólna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Aurora: Pożoga Amie Kaufman, Jay Kristoff
Ocena 8,0
Aurora: Pożoga Amie Kaufman, Jay K...

Na półkach: , ,

"Przy­cią­ga­nie to wię­cej niż słowa.
Mi­łość to kro­pla w oce­anie tego, co do niej czuję.
Mi­łość to rap­tem jedno słoń­ce na nie­bie peł­nym gwiazd".

Luty to miesiąc najbardziej kojarzony chyba z Walentynkami. I dokładnie w tym czasie czytałam "Aurorę. Pożogę" Amie Kaufman i Jaya Kristoffa (drugi tom genialnego cyklu sci-fi), gdzie są jedne z najcudowniejszych tekstów miłosnych, jakie czytałam. No zobaczcie ten cytat powyżej! Kaliis to ma gadane!

Wracając do książki, żebyście nie myśleli - druga część to nie jest cudowna sielanka wśród kwiatków i same romantyczne gesty. Chociaż znajdziecie tam momenty na pięknej ukwieconej łące, to właściwie powiedziałabym, że nasi ulubieni bohaterowie mają tutaj totalnie przechlapane. Od pierwszych stron czytałam w napięciu, nie mogąc uwierzyć, jak trudne stało się życie drużyny 312 Legionu Aurory. I tak jak w pierwszej części Kal przejął niemal monopol na moją hiper-sympatię, tak tutaj rozbudowane wątki sprawiły, że na równi uwielbiałam czytać historię z perspektywy Finiana, Tylera, Scarlett i oczywiście Aurory. Nawet chyba bardziej mnie wciągnął Fin i Tyler! Dowiadujemy się tutaj takich rzeczy! Mogę Wam powiedzieć, że wszystko toczy się w ten sposób, że tylko coraz bardziej zanurzacie się w ten świat i przeżywacie wydarzenia całym sobą. Zakończenie zaś... Och! Cóż to było za zakończenie! Chyba najlepszą rekomendacją jest tutaj fakt, że jak tylko zamknęłam książkę po przeczytania ostatniej strony, włączyłam apkę Empiku i zamówiłam trzeci tom. Od razu! To mówi samo za siebie, prawda?
Kocham ten cykl całym sercem!

"Przy­cią­ga­nie to wię­cej niż słowa.
Mi­łość to kro­pla w oce­anie tego, co do niej czuję.
Mi­łość to rap­tem jedno słoń­ce na nie­bie peł­nym gwiazd".

Luty to miesiąc najbardziej kojarzony chyba z Walentynkami. I dokładnie w tym czasie czytałam "Aurorę. Pożogę" Amie Kaufman i Jaya Kristoffa (drugi tom genialnego cyklu sci-fi), gdzie są jedne z najcudowniejszych tekstów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od pierwszych stron zachłysnęłam się zachwytem nad postacią Warkocz, ale też nad tym przedziwnym światem, w którym przyszło jej żyć. Sanderson, mam takie wrażenie, z każdym kolejnym pomysłem przechodzi samego siebie. Od razu też uderzył mnie humor powieści, który jest w głównej mierze zasługą wyjątkowego narratora - nie zdradzę, kim on jest, ale powiem tylko, że będziecie zadowoleni.
Co jest ciekawe, dużą część książki czytałam w małych partiach, po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt stron. W każdym takim dziennym fragmencie zaznaczałam cały ogrom cytatów, gdyż znajdziecie tu masę budujących zdań, zabawnych momentów czy takich, które dają do myślenia. I właśnie dlatego, kiedy już czułam, że potrzebuję sobie to w głowie poukładać, odkładałam książkę na bok, pozostając myślami w jej świecie. Tak potrafią na nas działać najlepsze historie.
W przebiegu fabuły było tak dużo niesamowitych momentów! Kilka mocno mnie zaskoczyło - finalna akcja wybiła mnie z kapci! No i wątek romantyczny tak słodki, jak nie u Sandersona. Jak na początek Tajnych Projektów, jestem bardzo usatysfakcjonowana!

Od pierwszych stron zachłysnęłam się zachwytem nad postacią Warkocz, ale też nad tym przedziwnym światem, w którym przyszło jej żyć. Sanderson, mam takie wrażenie, z każdym kolejnym pomysłem przechodzi samego siebie. Od razu też uderzył mnie humor powieści, który jest w głównej mierze zasługą wyjątkowego narratora - nie zdradzę, kim on jest, ale powiem tylko, że będziecie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to